LogowanieZarejestruj się
News

a-Jays One & Four – dokanałowe słuchawki ze Szwecji

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
jays_a_jays_one

Nie lubię dokanałowych słuchawek, nie bardzo pasują mi wszelkie pchełki, generalnie wolę solidne nauszniki na głowie, najlepiej takie, które przenoszą mnie w inny wymiar. To nie oznacza, że nie słucham muzyki za pośrednictwem mobilnych słuchawek, jednak staram się (o ile to możliwe) zabierać w plener lekkie nauszniki Klipscha. Zawsze coś mi przeszkadza w przypadku słuchawek „wkładanych” w ucho – a to wypadają, a to się plączą, no i zazwyczaj (co najważniejsze) dźwięk jest daleko w tyle, porównując go z tym, co nakładam na głowę w domu. Kiedy nadarzyła się okazja przetestowania dokanałowych słuchawek a-Jays założyłem sobie, że mogę co najwyżej „przyjemnie się rozczarować”.

Mimo oporu materii (recenzent) jest parę rzeczy, które w oczywisty sposób warunkują czy dany model spełnia kryteria używalności, czy też nie spełnia. To w kolejności: wygoda (dla mnie i chyba dla przeważającej części użytkowników numer jeden), ergonomia, wyposażenie oraz rzecz jasna jakość brzmienia (nie na ostatnim miejscu, ale zdaje sobie sprawę z ograniczeń takich konstrukcji). W przypadku słuchawek a-Jays miało być inaczej niż zwykle, to znaczy kabel miał się nie plątać, dodatkowo w komplecie trafiły do mnie miękkie wkładki Comply. Jako że domeną dokanałówek jest mobilne granie, w ruch poszedł iPod z muzyką zapisaną w bezstratnych formatach (WAV, FLAC), poza tym odtwarzany był materiał z inteligentnego radia (dom) oraz bazy utworów ściągniętych (tryb offline) z Deezera. Jak wypadły oba modele, z wyciosanej z granitu Szwecji? Popatrzmy…

Konstrukcja

Nie są to typowe dokanałówki – znakiem szczególnym, który je wyróżnia na tle konkurencji, jest płaski kabel. Taśma jest dość twarda, kabelek swoje waży, jego długość jest optymalna. Jest dokładnie takiej długości, by bez problemu można było nosić grajka w kieszeni spodni, bez konieczności owijania zbędnych centymetrów wokół playera. W przypadku a-Jays One na końcu Y mamy dwa lekkie, 8,6 mm przetworniki (20-18,000Hz). Model a-Jays Four to nieco inne, nieco większe obudowy głośniczków oraz pilot obsługujący podstawowe funkcje odtwarzania. Można wybrać jedną z dwóch wersji kolorystycznych: czarną i „jabłkową”, białą. Jakość wykonania stoi na dobrym poziomie, estetyczne pudełka z instrukcją oraz zapasowymi gąbkami (wyposażenie niestety nie obejmuje klipsa, który bardzo by się przydał) stanowią jednocześnie rodzaj etui (choć w tej roli lepsze byłoby jakieś miękkie, lekkie nosidełko). Zastosowane przetworniki to konstrukcje pełnopasmowe, niewentylowane, które zaopatrzono w ochronną siateczkę.

 

Jak się noszą?

No właśnie, tutaj mam problem. Powiem tak – owszem, płaski kabel prawie w ogóle się nie plącze, nie mamy do czynienia z klasycznym „węzłem gordyjskim”, co jakże często przytrafia nam się w przypadku cienkich przewodów (w przypadku dodawanych do handheldów Apple pchełek możemy wręcz mówić o „specjalnej funkcjonalności”, czytaj o każdorazowym pomieszaniu z poplątaniem). To na plus. Na minus niestety cała reszta. Po pierwsze te przewody nie są elastyczne, one są po prostu sztywne. W przypadku modelu a-Jays One na szczęście kabel nie jest aż tak ciężki jak w modelu wyższym, choć, podobnie, sztywność daje się we znaki. Ta sztywność oraz płaski kształt powoduje przenoszenie wszelkich otarć, co bardzo przeszkadza w odbiorze muzyki. Zakłócenia ze strony kabla są trudne do zaakceptowania. W przypadku mobilnych słuchawek ocieranie się o ubiór jest naturalne, oczywiste, nie do uniknięcia. Stąd przydałby się, jak już wcześniej wspomniałem, klips. Jego właściwe umiejscowienie przynajmniej częściowo niweluje problem. W modelu Four pilot zamontowany jest dość wysoko (niestety), co wraz z ciężkim kabelkiem dodatkowo komplikuje sprawę. Nie ma co owijać w bawełnę – prawy głośniczek lubi wypadać z ucha. Sumując, zastosowanie płaskiego kabla nie było jednak najszczęśliwszym wyborem. Biorąc pod uwagę napotkane problemy, wolę „węzeł gordyjski”. Dodane przez producenta gumki pozwalają dobrać odpowiedni rozmiar do naszych uszu, przetestowane dodatkowo gąbki Comply są faktycznie bardzo wygodne.

 

Jak grają?

Gdy zadbamy o to, by słuchawki nam nie powypadały, poprowadzimy kabel tak, aby nie przenosił otarć, do naszych uszu dotrze dźwięk bardzo satysfakcjonujący. Naprawdę byłem zdziwiony, że słuchawki tego typu potrafią zagrać na takim poziomie. Po pierwsze nie mamy tutaj wcale wrażenia, że gra nam w środku głowy. Oczywiście fizyki nie da się obejść, ale to pierwsze słuchawki tego typu, które próbują z całkiem niezłym skutkiem emulować przestrzeń, budować scenę. Szczególnie mam tu na myśli model One, który od razu przypadł mi do gustu. Po drugie, kolejną rzeczą, która zwraca na siebie uwagę jest bardzo dobry bas. To zaskoczenie numer 2. Niskie tony nie tylko są, ale dodatkowo mają swoją fakturę, bryłę, wyraźnie słychać jak wybrzmiewają, są soczyste, aż dziw bierze, że to z takich mikroskopijnych przetworników płynie. To dwie rzeczy, które zdecydowanie wyróżniają przetestowane konstrukcje. Generalnie oba modele słuchawek grają w bezpośredni, ale jednocześnie uniwersalny sposób, to znaczy to takie granie z nerwem, świetnie sprawdzające się w przypadku mobilnego odsłuchu. Dobra dynamika, w miarę wyrównane pasmo tworzą przyjemny w odbiorze przekaz, nie ma tu mowy o neutralności (nieco to wszystko podkoloryzowane, ale w granicach rozsądku).

Wady głównie wynikają ze wskazanych wcześniej problemów (kabel), same przetworniki bardzo się Szwedom udały. Z przetestowanych źródeł, najsensowniejsze wydają mi się, chłodno brzmiące, iHandheldy. Z a-Jays iPod brzmi bardzo przyjemnie, nie zimno, ostro jak to ma w zwyczaju na stockowych pchełkach (które są u mnie referencją, tyle że patrząc od dołu), w przypadku słuchawki Samsunga oraz Nokii było nieco gorzej, dźwięk wydawał się trochę wycofany, poza tym z cieplej brzmiącym urządzeniem chwalony wcześniej bas był wyraźnie zamulony. Patrząc na rzecz od strony… marketingowej, widać że producent dopasował swój produkt brzmieniowo do elektroniki Apple.

 

Podsumowując

Gdyby nie kabel prawie bym się przekonał do pchełek. Prawie, bo nadal wolę założyć na głowę coś z pałąkiem, choć w sytuacji, w której przychodzi gdzieś pobiegać wszelkie pchełki czy dokanałówki mają jak najbardziej sens, są najlepszym wyborem. Z dwóch przetestowanych nieco lepsze wrażenie pozostawiły po sobie a-Jays One, podstawowy model w ofercie. To niedrogie, bardzo ładnie brzmiące słuchawki, które przy odpowiednim użytkowaniu sprawdzą się całkiem dobrze w mobilnym graniu. Model Four to właściwy kompan dla iPhone, względnie innej słuchawki, z tym że należy pamiętać o wspomnianych powyżej problemach z ciężkim kabelkiem. Na osłodę, użytkownik może skorzystać z darmowego, firmowego oprogramowania Voice Control (do pobrania z Google Play oraz App Store). Jaki wniosek płynie z tego testu? Zostawcie Panowie bardzo dobre przetworniki, wygodne gumki, ale już raczej nie stosujcie tych płaskich przewodów, bo to jednak przynosi więcej minusów niż korzyści.

 

Słuchawki dokanałowe a-Jays One

Plusy:
- dobra jakość brzmienia
- kabel nie plącze się
- dobrze wykonane
- przyzwoita cena

Minusy:
- z ergonomią na bakier, głównie z powodu…
- sztywnego kabela, który przenosi wszelkie otarcia
- brak klipsa

 

Słuchawki dokanałowe a-Jays Four

Plusy:
- dobra jakość brzmienia
- kabel nie plącze się
- dobrze wykonane

Minusy:
- z ergonomią na bakier, głównie z powodu…
- sztywnego kabela, który przenosi wszelkie otarcia
- ponadto przewód jest ciężki, za wysoko zamontowano pilota co tylko pogarsza sytuację
- brak (niezbędnego)  klipsa

 

Autor: Antoni Woźniak

Dodaj komentarz