Patrzę na ten projekt i nie mogę wyjść z podziwu. No, że się komuś chciało, że miał tyle samozaparcia, tyle pasji by stworzyć dzisiejszy odpowiednik zupełnie szalonych, niedzisiejszych (i w ogóle pozaczasowych) K1000. Kto nie słyszał o tych słuchawkach, ten o słuchawkach nie wie nic. AKG postanowiło stworzyć wiszące na czerepie, miniaturowe monitory, absolutnie bezkompromisowy efektor, który do dzisiaj nie miał żadnego odpowiednika, następcy. Jedyny w swoim rodzaju produkt, zaliczany do świętej trójcy, którą każdy miłośnik nauszników czcią wielką i estymą otacza. Sony miało R10, Sennheiser miał Orfeusze, a AKG miało K1000 właśnie. Ale, właśnie, to było i se nevrati …a może jednak? Niemcy pysznią się najdroższym systemem słuchawkowym z nowymi Orfami, Sony też ambicje swoje w zakresie prezentuje, i tylko o AKG jakoś nic nie słychać, tyle że jak widać nie szkodzi. Bo oto pojawił się właśnie ktoś, kto postanowił stworzyć słuchawki nowoczesne, więcej, awangardowe wręcz, ale takie właśnie w stylu legendarnych tysięczników. Ich teraźniejszy odpowiednik Hi-tech postanowił stworzyć.
Najlepsze. Za ten projekt odpowiadają dwaj Panowie, którzy byli głównymi inżynierami w AKG stojącymi za K1000. Tak, tak, to właśnie Herr Ryback oraz Herr Renner postanowili zredefiniować legendę i stworzyć coś, co będzie nawiązywało ideowo do K1k, przy czym zostanie tak zaprojektowane, że nikt z nas nie będzie dostawał spazmów (od rechotu) na widok kogoś noszącego TE słuchawki. I tak jak o ergonomiczności w przypadku legendy w ogóle nie ma co wspominać, to tutaj sytuacja wygląda diametralnie inaczej. Te słuchawki mają być superlekkie, superwygodne, łatwe do napędzenia – sumując – dopasowane do użytkownika, a nie odwrotnie (jak to było kiedyś). Nowe materiały, nowe technologie, nowe podejście… nie ma już ograniczeń, krępujących projektantów „niedasię”, panowie mogli stworzyć coś, co wedle ich zamierzeń ma nie tylko nawiązywać do K1k, ale ma być pod każdym względem LEPSZE.
No dobrze, popatrzmy jak to wygląda w suchych liczbach, w cyferkach. Wygląda to tak:
- Całkowicie otwarte, nie stykające się z małżowinami, lewitujące muszle (oj tak )
- Skuteczność/czułość 96 dB / 1 mW RMS = 115 dB SPL/V
- Maks., moc wej.:60 mW
- Imp.: 15 Ohm (łatwe)
- Przetworniki dynamiczne (klasyka, nie eksperymentowali)
- Wielkość przetworników też klasyczna tj. 40 x 40 mm
- Diafragma kompozytowa, do budowy wykorzystano elementy ceramiczne
- Maks. wychylenia membrany 4 mm
- Odpowiedź częst.: 20 Hz – 40 kHz (-10 dB)
- Promienista struktura membrany, konstrukcja w pełni wentylowana
- Magnesy neodymowe N52
- Gęstość mag.: 1.5 T
- Waga… 330 g (bez okablowania)… porównując do legendy to, to jest piórko, chucherko, nic
Mocowanie muszli / padów jest magnetyczne, bezstykowe (jw.), a samo regulowanie w pełni płynne (dopasowanie muszli & pałąka w pełnym zakresie, mające w tym wypadku szczególnie duży wpływ na uzyskany efekt brzmieniowy, co warto podkreślić). Konstrukcja jest symetryczna, słuchawki zabezpieczono przed działaniem warunków atmosferycznych (sic! No tak, przecież one teoretycznie mogą być pod mobile, rzecz jasna nasuwa się proste pytanie – kto z otoczenia wytrzyma słuchawkowego boomboksa?! ) okablowanie ma być superlekkie, superwytrzymałe i nie plączące się (znowu mobile?!), a pady i pałąk odporne na trudy codziennego użytkowania. Sumując, te słuchawki od strony ergonomii i praktyki (odsłuchowej, sposobu użytkowania) mają być przeciwieństwem poprzedników. Całkowitym przeciwieństwem! Tym, co ma łączyć jest rzecz jasna dźwięk (wyobraźcie sobie monitory bliskiego pola na wynos, na głowie) oraz elitarność – cóż, tanio nie będzie, bo słuchawki w US będą kosztować jakieś 3500-4000$, a w Europie ich cena może dojść nawet do „marnych” 4500 euro. Także konkret. Mieszanina alu, stali, kompozytów, przeskalowana do poziomu kompaktowego, lekkiego, wygodnego, do tego owoc wielu lat poszukiwań z wykorzystaniem najbardziej zaawansowanych technologii pomiarowych (tak, zastosowali m.in. najprecyzyjniejszy instrument, jakim jest sztuczna głowa najnowszej generacji) ma przynieść w rezultacie coś, co przyćmi wszystko. Tym właśnie mają być, tym są MySphere 3.1.
Patrząc na zimno (choć trudno, bo K1000 cóż, to jest zjawisko i polecam gdzieś, na jakimś zlocie, na targach, wystawach ich posłuchać) te Sphere muszą się zmierzyć i muszą udowodnić. Trochę szkoda, że raczej nie usłyszymy opisywanych słuchawek w tym roku w Warszawie. Z tego, co napisano na stronie projektu, to w listopadzie będą prezentowane w Berlinie (Camjam), a parę dni temu były w Stanach (Audiofest). Tyle. Może wycieczka do Berlina zatem? No nie wiem, wiem natomiast jedno - jeżeli tych dwóch magików wyczarowało to co myślę (tak, tak, możecie spodziewać się holograficznego absolutu w najczystszej wielowymiarowej postaci ) to ta nazwa we właściwy sposób oddaje z czym mamy do czynienia. Cholera, fajnie, że komuś się chce podejmować takie wyzwania. Bardzo fajnie. Szkoda tylko, że szanse na dystrybucję (to będzie dostępne raczej wyłącznie przez sieć, za pośrednictwem strony projektu) są bliskie zeru.
O rozwiązaniach zastosowanych w tych słuchawkach słów parę tutaj
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.