Jak wiadomo, Apple bardzo chce wprowadzić tego typu usługę i trudno się dziwić. iTunes przestał rosnąć, wręcz przeciwnie – traci. Coraz mniej ludzi decyduje się na zakup muzyki w dystrybucji cyfrowej i potentat jakim niewątpliwie jest jabłkowy kramik z muzyką boleśnie odczuwa odpływ klientów, którzy wolą zamiast płacić po 10-20 dolarów za album (kompresja stratna) uzyskać dostęp do kilkudziesięciu milionów utworów za ok. 10 dolarów miesięcznie. Beats Audio wystartowało w 2014 roku z własną usługą streamingową, która co prawda nie zdobyła na razie nawet ułamka rynku, ale – co dla Apple może oznaczać kluczową kwestię w razie zakupu – ma prawa do wielkiej kolekcji nagrań z możliwością oferowania ich za pośrednictwem systemu abonamentowego. To coś, czego bardzo brakuje Apple. Jak wiadomo wytwórnie nie chcą za żadne skarby (tzn. pewnie zgodziłyby się, ale kwoty byłyby naprawdę astronomiczne) na rezygnację z przychodów jakie daje iTunes. W dobie generalnego odwrotu od fizycznego nośnika to właśnie dystrybucja cyfrowa muzyki w formie downloadów stawała się ważnym składnikiem przychodów wielkich wytwórni. Tyle, że obecnie trzeba się szybko dostosować do zmieniającej sytuacji, a przemysłowi fonograficznemu – jak wiemy – przychodzi to bardzo opornie. Apple miało gigantyczne problemy by odpalić swoje iRadio (które wszakże nie jest żadnym konkurentem dla Spotify, Deezera czy innych serwisów – to po prostu radio internetowe z rozbudowaną funkcjonalnością coś ala Pandora), dodatkowo usługa iTunes Match (skądinąd ciekawa, oryginalna na tle tego co się dzisiaj oferuje) nie przyciąga tak ludzi jak wspomniane usługi streamingowe.
Nie przyciąga, bo od strony funkcjonalności niczego – poza możliwością integracji własnej kolekcji muzycznej – nie oferuje. Może i byłaby to ciekawa alternatywa, gdyby nie to, że nadal mamy do czynienia z kompresją stratną… nie niesie to zatem żadnej wartości dodanej, poza (kulawo) działającą opcją porównania oraz zastąpienia naszych kawałków tymi z kolekcji iTunes. Działa to – powiedzmy sobie szerze – tak sobie, tzn. nie ma co liczyć na to, że nasze zbiory zostaną „przeniesione” jak 1 do 1, bo raczej odwrotnie wiele rzeczy pozostaje bez okładek, mamy niezły bigos (bałagan) i w sumie, obecnie bardziej jest to ciekawostka przyrodnicza niż konkurencja dla takiego Spotify i reszty. Kwestia „legalizacji” zbiorów też przestaje mieć obecnie jakiekolwiek znaczenie, gdy kolekcjonerzy mp3-ek mogą sobie do woli strumieniować oraz zapisywać w pamięci swoich przenośnych urządzeń muzykę zapisaną w często lepszej (choć nadal stratnej) jakości w abonamencie za kilka dolarów.
Pisałem niedawno o 24 bitowym iTunes - wg. mnie to jest być, albo nie być sklepu z muzyką Apple. Jeżeli szybko nie zostanie to wprowadzone, za rok, dwa nikt nie będzie pamiętał o tym przeżytku, bo zwyczajnie nikt nie będzie chciał płacić za to samo (właśnie dokładnie za to samo – wystarczy przekonać się jakie ograniczenia odnośnie własności niesie kupowanie muzyki w iTunes). Obecnie już 30 milionów ludzi płaci abonament, a wzrost liczby użytkowników płatnych subskrypcji liczony jest w dziesiątkach, a nawet setkach procent. Apple nie ma wyjścia, musi wejść w ten rynek, albo zupełnie wypadnie z tego, bardzo przecież dla siebie ważnego, segmentu. I tutaj pojawia się Beats Audio… to marka rozpoznawalna na całym świecie, mniejsza o to czy zasłużenie (jakość produktów), czy nie… grunt że o BA słyszał każdy. Słuchawki (o których mam wyrobioną, mocno negatywną opinię – czy to się teraz zmieni?) oraz inne produkty audio (tzn. głównie mam tu na myśli jakieś głośniki bezprzewodowe oraz produkty car audio) to jest wg. mnie ważny, ale nie najważniejszy element za który chce zapłacić Apple. Oczywiście czerpanie zysków ze sprzedaży słuchawek (a te sprzedają się bardzo dobrze) to dobry argument za przejęciem BA, ale właśnie kwestia nabycia praw do usług abonamentowych związanych ze strumieniowaniem muzyki wydaje się tu być najważniejsza. Cóż, zobaczymy co z tego wyniknie, wiadomo że rozmowy zbliżają się do finału, pada suma ponad 3 miliardów dolarów, jakie Apple mogłoby zaoferować za przejęcie Beats. Będzie to zatem (o ile dojdzie do transakcji) największe tego typu przejęcie w historii firmy z Cupertino. Zresztą Apple było do tej pory mocno krytykowane, że kupuje głównie małe firmy, że nie jest bardziej agresywne w przejęciach. W końcu ktoś dysponujący ponad 100 mld dolarów w gotówce może sobie pozwolić na zakup praktycznie dowolnego przedsiębiorstwa IT. Pytanie jak to wpłynie na dotychczasową politykę firmy, zakładającą 100% wchłonięcie danej marki i oferowanie zakupionych rozwiązań pod swoim szyldem. Szczerze wątpię, aby Apple pozbyło się głównego atutu jakim jest znaczek b jak Beats (raczej nie zobaczymy białych czy przeźroczystych opakowań z „Beatsami”, to ta marka zastąpiła w świadomości słuchających na wynos kultowe, białe pchełki Apple) oraz wszystko to, co udało się do tej pory sprawnemu biznesmenowi Dr. Dre… byłoby to zupełnie nielogiczne. Co innego serwis streaminowy – ten na 100% w takiej sytuacji przeszedłby metamorfozę, stając się częścią iTunes i to częścią priorytetową.
Pytanie, ile sobie Apple policzy za możliwość strumieniowania muzyki w systemie abonamentowym, czy będzie skore rozszerzyć tego typu usługę także na inne treści oferowane w ramach swojej cyfrowej dystrybucji? Rzecz jasna z wytwórniami filmowymi może być (jeszcze bardziej) po grudzie, ale w sumie branża nie ma wyjścia i koniec, końców musi się jakoś dogadać. Taki Netflix podkopuje pozycję Apple w tym zakresie, podobnie jak to czyni Spotify, więc jest się o co bić. Najbliższe parę miesięcy będzie niewątpliwie bardzo gorące, Apple na pewno będzie zależało aby przynajmniej wspomnieć o nowych usługach w ramach iTunes podczas jesiennych konferencji, gdy zostaną zaprezentowane nowe modele telefonów (pamiętajmy iPhone to ponad 50% przychodów firmy – najważniejszy produkt, bez którego nie ma Apple, czy raczej nie ma giganta Apple). No i kolejna, ważna, o ile nie najważniejsza rzecz – Wearable – nowa, osobista elektronika, bliska premiera iWatch’a … Apple przejęło mistrzów nad mistrzami, zdolnych do wmówienia milionom, że „b” to najlepsze, co mogą założyć na siebie (swoje uszy). Jimmy Iovine oraz Dr. Dre z nową, ubieralną elektroniką z logo jabłka? Może o to tu chodzi? Może to wstęp do wielkiego „next big thing”? Oby tylko nie oznaczało to jednego – sam produkt nie jest na tyle innowacyjny, na tyle pożądany, by mógł sobie sam poradzić, stąd wsparcie różnej maści „celebrytów”, magików od marketingu etc. Niebawem wszystko się wyjaśni…
AKTUALIZACJA: Transakcja doszła właśnie do skutku. Co ciekawe, pojawiły się pogłoski, że zakup nie obejmuje praw do muzyki oferowanej przez Beats Audio w ramach serwisu streamingowego (!) Rodzi to oczywiste pytanie – po co Apple producent słuchawek (nawet tak popularnych jak BA) oraz czy nie dałoby się lepiej zainwestować ponad 3 miliardów dolarów? Aktualizacja #2 Wygląda na to, że zakup obejmuje prawa do serwisu streamingowego, choć kwestia praw do zaoferowania tego typu usługi przez Apple (pod szyldem iTunes) po zakupie Beats Audio pozostaje otwarta (dyskusyjna). Aktualizacja #2: Rozmowy jeszcze trwają, nic nie jest na 100% przesądzone!
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.