Oppo wydało swoje PM, które debiutują z opisywanym przez nas wcześniej wzmacniaczem (wzmacniaczo-źródłem właściwie, bo tam i DAC i bezprzewodowa transmisja dźwięku, cuda niewidy wianki). Będziemy testowali najnowsze modele HiFiMANa (następcę 500-ek, model 560 oraz nową wersję redakcyjnych HE-400 -> HE-400i). Japończycy (Fostex) także nie zasypują gruszek w popiele. Ich najnowsze planary – model TH500RP mogą okazać się groźną konkurencją dla wspomnianych konstrukcji HiFiMANa oraz Audeze. Co prawda nie wiem co mnie może jeszcze zaskoczyć po kilku długich sesjach z LCD-3 (oraz HE-6), ale piękne w tej zabawie jest to, że …no właśnie, czasami czujemy się totalnie zaskoczeni, coś nam na nowo definiuje jak dobrze można zagrać muzyka z czegoś zakładanego na uszy. W sumie po ostatnich doświadczeniach mogę pokusić się o takie, ogóle sformułowanie: jest świat kolumn, jest świat słuchawek, to różne światy, różne sposoby percepcji, słuchania, zanurzania się w muzyce… oba te światy są obok, ale oba te światy są równie ważne, bez ich współegzystowania („słucham tylko na kolumnach, słuchawki są dla frajerów” lub „słuchawki to jest to, głośniki? A po co mi pudła zagracające przestrzeń?”), bez słuchania za pośrednictwem obu tych, odmiennych sposobów, metod reprodukowania dźwięku, jesteśmy zwyczajnie ubożsi, brakuje nam punktu odniesienia, całego bogactwa doznań jakie wiążą się z jedną, albo z drugą metodą słuchania muzyki.
Słuchawki były przez wielu audiofilów traktowane jako pomocnicze, niedoskonałe medium dla dźwięku, wprowadzające istotne ograniczenia, wręcz fałszujące …rzeczywistość (?). Moim zdaniem tak niewiele wiemy o psychoakustycznych aspektach, czy raczej powiązaniu psychoaktustyki z techniką, że takie dywagacje są z gruntu fałszywe, błędne. Czym jest naturalny dźwięk, prawdziwe, wierne brzmienie? W sumie liczy się tylko tu i teraz, to co usłyszą nasze uszy, a nie wydumane teorie, nie doktryny, prawdy objawione że to „niedoskonałe”, albo „nienaturalne” etc. Według mnie najlepsze mobilne źródła dźwięku (wiadomo, głównie rozpatrywane pod kątem słuchania muzyki na słuchawkach), stacjonarne słuchawki w rodzaju ostatnio testowanych na HDO weryfikują to, co „uchodzi”, weryfikują naszą wiedzę na temat możliwości odtwarzania muzyki w ogóle. Mówimy tutaj nie o jednostkowych przypadkach, a wielu, masowo produkowanych konstrukcjach, produktach, które choć drogie mieszczą się w granicach tego, co można uznać za rozsądne (kable za 20 tysięcy, pre-amp za 50, kolumny za 100 i więcej tysięcy to nie jest rozsądny pułap, to absolutne oderwanie od realiów). Uzasadnianie ceny high-endowego zestawu za pół miliona (klasyczne audio: źródła, kolumny, akcesoria) nie ma większego sensu. Jest nie do obrony. Po prostu to stratosfera – mamy te promile, albo zwyczajnie ich brak i wiele zer na metce. W przypadku HiFiMANów, Audeze, czy słuchawek firmy Fostex i wielu innych jest… cóż, jest inaczej. Mam nieodparte wrażenie, że to bardziej realna, uczciwsza relacja produkt – jakość – cena – klient, że tu nie ma takiego przegięcia jak w przypadku typowego high-endu.
Owszem w przypadku słuchawek, jest prościej (w sensie, zaplecze nie te), owszem jest inaczej, ale efekt zbliża nas do „mogę z tym żyć” i „mogę z tym umrzeć”, przy okazji , bo nawet jeżeli ktoś nas tutaj jeszcze czymś zaskoczy, to otrzymujemy tak wiele dobra, tak znakomity, fantastyczny dźwięk, taki aparat do słuchania, że szczerze …no właśnie, można z tym żyć i zwyczajnie skoncentrować się już tylko na słuchaniu, a nie zastanawianiu się czy jednak nie dałoby się, że może jeszcze… W tym kontekście nie ma to sensu, to zwykłe marnowanie czasu. Można zatem mówić o referencji, o słuchawkach, które niczego nie muszą, bo po prostu oferują brzmienie tak dobre, tak bliskie doskonałości (bez względu na definicję, znowu – chodzi o nasze odczucia, nasze emocje, naszą ocenę), że można na tym poprzestać. I żeby nie było, nie podważam tutaj sensu testowania, zaznajamiania się z nowościami, czy ogólniej: postępu, rozwoju, ewolucji etc. Nie, bo to samo w sobie jest interesujące, ciekawe, ale dla kogoś kto chce mieć święty spokój i kupić coś bliskiego perfekcji nastały piękne czasy. Może to zrobić i nie jest to żaden problem, więcej, nie musi wcale sprzedawać sreber rodowych, zastawiać dobytku, nie musi. Czy w przypadku dzisiejszego high-endu (klasyczne systemy) można powiedzieć to samo?
Na szczęście, o czym wiele razy wspominałem na łamach HDO, możemy dzisiaj kupić fantastyczne audio w cenie typowej dla segmentu HiFi i nierzadko zawstydzić brzmieniem systemy warte wielokrotność ceny, jaką przyszło nam zapłacić. To naprawdę, w dzisiejszych czasach, nic trudnego. I nie chodzi mi o to, że bardzo drogi sprzęt nie może zagrać wybitnie, znakomicie, jak prawdziwa referencja. Nie. Chcę przez to powiedzieć, że można uzyskać świetne rezultaty na zupełnie innym, realnym pułapie, bez tych wszystkich zer jakie widnieją na rachunku za stratosferyczne audio. Warto to sobie uświadomić, bo nadal pokutuje pogląd (szczególnie mocno propagowany przez zainteresowanych, tzn. tych którzy mają w tym oczywisty interes… myślę tutaj o branży, o producentach, ale także wielu piszących o audio) że wyznacznikiem jakości JEST CENA. Wielu wręcz się z tym nie kryje, pisząc że dla przyzwoitości, dany produkt powinien, czy wręcz (zaokrąglając w górę) kosztuje więcej niż to ma miejsce w rzeczywistości. To chore. Dla tych ludzi, kable za sto kilkadziesiąt złotych nie mają prawa zagrać, albo zagrają, no „wiadomo jak” (i tutaj pojawia się typowe przegięcie, tzn. niewielkie różnice urastają do wielkości Rowu Marjańskiego, subtelne różnice są świadomie wyolbrzymiane, nie zachowuje się podczas opisu proporcji, wręcz przeciwnie, intencjonalnie zaciemnia się obraz). To takie prawdziwe, jak stwierdzenie: „ten kabel (gruby wąż boa) zagra lepiej o 32 tysiące (cena) niż wszystko co poniżej”. Co więcej, to lepiej (może i trzeba za to zapłacić astronomiczną sumę, ale za doskonałość się – wiecie – płaci) może okazać się w konfrontacji z dużo uczciwiej wycenionym produktem, nieistotnym szczegółem, albo wręcz coś (o zgrozo) dużo tańszego, może zagrać po prostu znacznie lepiej. Dzisiaj (zaryzykuję takie stwierdzenie) to nie możliwość, a rzeczywistość, to znaczy dzisiaj można za dużo mniejsze pieniądze osiągnąć podobne, albo (zgroza!) lepsze rezultaty. I to nie przez przypadek, tylko normalnie, powtarzalnie, wielokrotnie, ot tak, po prostu można.
Nowy model, umieszczony niżej w hierarchii od 900-tek to konstrukcja idealna dla kogoś, kto szuka lekkich planarnych słuchawek, nadających się do noszenia. Nowość waży zaledwie 380 gramów, dysponuje skutecznością na poziomie 98db oraz impedancją wynoszącą 48 ohm. Da się więc pożenić te nauszniki z DAPem, szczególnie jakimś z odpowiednio mocnym wzmacniaczem (produkty HiFiMANa np.). Te słuchawki pokazują co można uzyskać, nakładając coś na uszy. Słuchałem topowego modelu TH-900 (mam nadzieję, że będziemy mogli dokładniej zaznajomić się z tymi słuchawkami) i cóż, można przystępnie i można znakomicie, na referencyjnym poziomie. Po prostu można i to bardzo dobra wiadomość dla nas wszystkich, którym zależy na jak najlepszym brzmieniu za rozsądne pieniądze. Bardzo dobra wiadomość.
Mamy obiecany system słuchawkowy Oppo (PM-1, HA-1), otrzymamy do testów zupełnie u nas nieznane na naszym rynku wzmacniaczo-daki słuchawkowe z pewnego pięknego kraju, poza tym chodzi nam po głowie test systemu iFi Audio (całego systemu, obejmującego zarówno cyfrowe, jak i analogowe komponenty, tworzące całościowe rozwiązanie z komputerem, gramofonem oraz klasycznym napędem CDA). A to jeszcze nie wszystko…
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.