„Duże” Chordy – jakoś nigdy nie byłem fanem. Tak, na pewno są to znakomite urządzenia od strony inżynieryjnej, świetnie zaprojektowane, tyle tylko że sygnatura dźwiękowa jakoś nie moja bajka. Nie pasowało, mimo paru prób i dałem sobie spokój. Tak to jest, czasami preferencje słuchającego są tak odległe od tego, co oferuje dana „szkoła”, że – po pierwsze – nie warto czasu marnować (się zmuszać), po drugie – subiektywny osąd mógłby być zwyczajnie krzywdzący dla badanego klamota. Był jednak wyjątek. Tym wyjątkiem, chętnie słuchanym tu i ówdzie, było tytułowe urządzenie: Mojo. Według mnie ten maluch prezentuje inne, bliższe mojemu, podejście do reprodukowania dźwięku. Podobał się, choć nie był to jakiś zachwyt, finalnie trafiła się okazja i tak wylądował w redakcji. Ostatnio mobilnego u nas prawdziwe zatrzęsienie, co ma swoje plusy ale i minusy, bo przetestować trzeba, można w różnych okolicznościach (wyjazdowych) co jest tym „+”, ale też przesuwa parę rzeczy planowanych, zakłóca ustalony wcześniej porządek publikacji. Mam nadzieję, że przyszły tydzień będzie owocny, znaczy uda się nadgonić i sporo rzeczy na HDO się pojawi, a mobilne już zapowiadane i właśnie dopiero co zapowiadane oraz to, co leci, nie popsuje playlisty i wyrobimy się ze wszystkim, co tam się ostatnio słuchało.
Trzeba to ogarnąć (świecące kule – komunikacja, sterowanie), ale to nawet dodaje uroku i jest konsekwentnym wyborem
producenta we wszystkich produktach PC Audio
Dobra, dość pierdzielenia, czas na konkrety. Mojo. Opisany przez praktycznie każdy sajt, w licznych periodykach branżowych, przetestowany „na wylot”. Czy może być coś odkrywczego w opisywaniu sprzętu sprzed c.a. 4 lat? W odniesieniu – jak najbardziej. W odniesieniu do nowego. Dlatego Mojo stanie i stawać będzie w szranki z grającymi penami, przenośnymi amp/dakami oraz DAPami, będzie weryfikował wartość tego, co nowsze, oparte na nowych pomysłach. Przy czym Chord parę lat temu zrobił wiele, by rzecz nam się nie zdezaktualizowała – możliwości tego malucha nadal są i będą „na czasie”. Firma o to zadbała, wybierając drogę uzupełniania, czy wręcz „apgrejtowania” (Poly) podstawowego produktu i chwała jej za to. O Poly zresztą jeszcze przeczytacie. To, że sprzęt nie ma MQA uważam za zaletę, Chord podobnie jak inni, zaimplementował w nowych produktach tą bezużyteczną technologię… to jak z dodawaniem (marketing) DSD do każdego przetwornika (obsługa), czy pogoni na cyferki. Cóż, tak to funkcjonuje.
Także cieszę się, że z jednej strony mamy zaawansowane coś, przyjemniej od innych wyrobów Chorda, brzmiące (dla moich uszu), z opcją uzupełnienia funkcjonalności o pełną obsługę sieciową z certyfikacją Roon Ready, opcją mobilnego serwera audio etc. Fajnie. Choć wiem, czytając fora, że nie wszystko wyszło okey (Poly), co też krytycznie ocenimy, co wyjdzie w praniu. Na razie soute i ta „referencja” to nie – jak wielu interpretuje to słowo – najlepsze, top of the tops, tylko zwyczajnie punkt odniesienia dla testowanych przenośnych (w redakcji). U mnie większość USB DACów gra stacjonarnie (temat na inny wpis – brak zasilania, dedykowany komputer/transport cyfrowy, to często panaceum na problemy, droga do uzyskania lepszego dźwięku… pomiary nie kłamią vide Audio Science Review) i Chord wraz z SMSL Idea mają stanowić mobilny materiał porównawczy.
Wirelessy z Wire. Senki mają kopany moduł łączności, ale to nadal jedne z najlepszych mobilnych nauszników
(wygoda, świetny dźwięk, b. dobry ANC)
Postaram się przemycić w ramach paru najbliższych publikacji sporo spostrzeżeń na temat kompetencji brzmieniowych Mojo, tym razem nie będzie czegoś takiego jak osobna recenzja, a właśnie tak, plus – to już w ramach dużej publikacji – Mojo & Poly (z roonowym przegięciem… tu mobilne spotka… stacjonarne). Tymczasem parę fotek, słuchane w dość oryginalnym zestawieniu (dla porównania) z Sennkami Momentum Wireless OvE (wyłącznie opcja pasywna, z wyłączonymi ficzerami, na kablu podpiętym do Mojo) vs Nura (full DSP, BT, z profilowaniem indywidualnym). Zupełnie odmienne drogi do… no właśnie, do czego? Trochę wyjaśniam poniżej, w mini galerii.
Takie porównanie: pasywne słuchawy @ Mojo vs aktywne, bezprzewodowe z dźwiękiem robionym via DSP
Albo „szarujemy” i słuchamy wspólnie w podróży, albo mamy wyjścia liniowe
(wiele osób wykorzystuje Mojo w opcji stacjonarnej)
„Gacie” to przydatny gadget. Choć sam DAC/AMP jest bardzo solidny, pancerny taki, to dodatkowa ochrona nie zawadzi.
Z Poly nie da rady, ale streamingowy moduł to możliwość umieszczenia w dowolnym miejscu całości (plecak),
z wygodnym sterowaniem z apki
Zupełnie inny dźwięk, w obu – jakże odmiennych, odległych, opcjach wciągający, angażujący, ale zupełnie inaczej.
Nura to brzmienie rozrywkowe, euforyczne, bardzo ekspansywne, takie natychmiast (wszystkie ficzery włączone, kalibracja indywidualna etc)
W przypadku Mojo dużo bardziej statecznie, spokojniej, w – konsekwencji – wytrawny, wyrafinowany dźwięk, którego nie powstydziłby się dobrej klasy stacjonarny tor HiFi. Inaczej, kompletnie inaczej, ale wspólny mianownik istnieje, jest, to przyjemność płynąca z odsłuchu. Także nie – lepiej/gorzej, a inaczej właśnie…
Wyczynowo…
Mojo daje radę, bardzo daje
Znakomity materiał do testowania i – w ogóle – do słuchania. Bardzo polecam, świetna składanka binauralna, świetna
Optyk dla TV/konsoli, koaksialne dla srebrnego krążka i (osobno) USB micro (dane nie mieszane z zasilaniem)
Teraz, w 2019/20, hipotetyczny Mojo 2 powinien mieć nowoczesne USB-C, reszta – wbrew pozorom – nadal przydatna,
szczególnie, gdy uwzględnimy scenariusz stacjonarny… wtedy warto mieć możliwości dodatkowe podpięcia różnorodnych źródeł.
W Mojo 2 powinni dać balans (2,5mm lub okta 4,4mm), można by pokusić się także o osobne liniowe…
Najfajniejsze jest to, że tak różne, tak odmienne sposoby grania wywołują banana.
Muzyka brzmi różnie, ale w każdej opcji wciąga, w każdej opcji chce się więcej.
Krótki kabel microUSB pod mobile, dłuższy (najlepiej Supra, polecam, niedroga jest) pod stacjonarny.
Senki Momentum OvE Wireless to już stara konstrukcja…
…widać na przykładzie Nura jak duży progres dokonał się w bezdrutowych nausznikach w ciągu ostatnich 3-4 lat.
Kolorowo.
Tu – faktycznie – jest tak jak lubię: gra wielowymiarowo, gra barwnie, jest blisko, bywa intymnie…
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.