Wygląda na to, że owszem i to już za parę dni na CES 2012. Nowy ASUS Transformer Prime Mini to po prostu mniejsza wersja 10 calowego Transformera Prime z 7 calowym ekranem. Mimo dużo mniejszego wyświetlacza, sprzęt ma oferować rozdzielczość 1280×800 pikseli, ma być wyposażony w szybki, dwurdzeniowy układ Snapdragon taktowany zegarem 1.2GH, łączność 3G/WiFi, od 16 do 64GB przestrzeni na dane oraz (w zależności od wersji) obsługę obrazu 3D. Poza tym Asus pokaże jeszcze swojego smartfona Padfone oraz nową wersję Eee Memo Pada. Tajwańczycy będą mieć w portfolio (w bieżącym roku) cały przekrój mobilnych urządzeń – Asus chce rozpocząć szeroko zakrojoną ofensywę na rynku handheldów. Jeżeli produkty będą równie interesujące co Transformer Prime, firma może odnieść sukces w tym niezwykle konkurencyjnym segmencie. Wcześniejsze urządzenia Asusa nie osiągnęły sukcesu na miarę ambicji Tajwańczyków, w tym roku ma być dużo lepiej.
Dość odważna to teza, szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę jeden, niezwykle istotny fakt – ultrabook to nadal PC, to laptop, komputer, w przypadku tabletu opartego na układach ARM trudno mówić o urządzeniu porównywalnym, bo poza nielicznymi wyjątkami (na myśl przychodzi właściwie jeden, konkretny model – asustekowy Transformer Prime), to sprzęt pozbawiony fizycznej klawiatury, wielu interfejsów, z systemem który trudno pod kątem funkcjonalności porównywać z desktopowym OS-em. Z drugiej strony Intel ma o tyle rację, że w dzisiejszych czasach tablet często nie tyle uzupełnia co wręcz zastępuje mobilny komputer. Wielu użytkowników zwraca uwagę na to, że coraz częściej wybierają właśnie tablet, bo mniejszy, w pewnych zadaniach wygodniejszy, dłużej działający, ogólnie poręczniejszy od nawet najcieńszego notebooka. Tyle tylko, że Intel tego wcale tak nie widzi, to znaczy generalnie krytykuje tablety, uważając (całkiem słusznie) że jest to segment stanowiący dla niego poważne zagrożenie. Mimo wielu lat prac nad doskonaleniem własnej ultramobilnej architektury (Atom) nie odniosła ona oszałamiających sukcesów. Intel po prostu nie ma nic, co może bezpośrednio konkurować z architekturą ARM. Stąd właśnie atak na cały segment rynku. Choć największa firma w branży podkreśla, że dotykowy interfejs oraz długi czas pracy na baterii to pewne zalety dotykowych płytek, to zaraz dodaje że tablety dysponują niewystarczająco wielkimi ekranami (no tak, tylko do czego stworzony jest tablet?), niewystarczającą mocą (można by polemizować), także w porównaniu z PC oraz bardzo ograniczoną przestrzenią na dane oraz licznymi restrykcjami dotyczącymi możliwości ich przechowywania. Ten ostatni element faktycznie stanowi ograniczenie, choć nie dotyczy wszystkich tabletów, głównie można go odnieść do produktów Apple. CEO Intela zapowiada wypuszczenie w tym roku konkurencyjnych ultrabooków, wyposażonych w wyświetlacze dotykowe (kontrowersyjny pomysł) z Windowsem 8, który ma pozwolić na wygodną obsługę za pomocą mazania palcem po ekranie. Jego zdaniem użytkownicy tabletów z ARM będą potrzebowali czegoś więcej, czegoś co może im zaoferować ultramobilny PC z Windowsem 8. Patrząc na branżę, a przede wszystkim na to co robi Microsoft, wydaje się że Intel nie ma mocnych kart. Microsoft ma plan B, czytaj ma wersję Windowsa 8 nie tylko dopasowaną do handheldów, ale przede wszystkim wersję działającą na architekturze ARM. Rzecz jasna najnowsze generacje ultrabooków znacznie upodobniły się gabarytowo oraz do pewnego stopnia funkcjonalnie do tabletów, ale nadal w pierwszym wypadku mamy ekstremalnie mobilnego laptopa, a w drugim dotykowy ekran z zupełnie innym od desktopowego systemem operacyjnym.
Integracja technologii konkurencyjnych firm to coś, co należy wypunktować i pochwalić. Nie często się zdarza, że dwóch rywali ostro rywalizujących na rynku oferuje możliwość integracji produktów, które ściśle związane są z rozwijanym przez firmy własnym ekosystemem. Oczywiście taka współpraca jest z korzyścią dla klientów, którzy nie są „skazywani” na jedynie słuszne urządzenia z określonym logo. I tak właśnie jest w wypadku Airtihgt, pozwalającego na integrację Apple TV (bezprzewodowy przesył obrazu i dźwięku z handheldów Apple) z platformą Google TV. Co prawda na razie natrafimy na liczne ograniczenia – oprogramowanie pozwala na przesył wideo, nie da się streamować w ten sposób muzyki (audio rzecz jasna jest transferowane na urządzenie z GTV, jednak na razie nie jest to zintegrowane z odtwarzaczem muzycznym), nie ma trybu lustrzanego, nie prześlemy także niczego z DRM. Tak czy inaczej za 99 centów można połączyć swojego iPada z set-top-boksem GTV co jest jak najbardziej użyteczną funkcją. Miejmy nadzieję, że z czasem Airtight pozwoli na przesył obrazu i dźwięku bez żadnych ograniczeń.
Tego jeszcze nie grali, a może już grali tylko tak jakoś wyszło że przeoczyliśmy? Nieważne. Hasbro, właściciel praw do serii Transformers (wielkie roboty, tasiemiec w kinach, kreskówki i parę milionów produktów, zabawek nawiązujących do cyklu) rozpoczął walkę o wyłączność (tudzież sowite opłaty) z firmą Asustek. O co poszło? Oczywiście o nowego Transformer Prime, tablet który może być …tabletem, albo całkiem sensownym netbookiem. Czyli jakby nie patrzeć, może transformować… tyle tylko, że ma pecha, bo jego nazwa to wypisz wymaluj imię jednego z głównych, blaszanych bohaterów (Transformer Optimus Prime). Hasbro stanowczo domaga się uwzględnienia jego praw do nazwy, mówiąc o wymiernych stratach (?!) jakie może ponieść z tytułu używania przez kogoś innego rzeczonego Transformer Prime. Oczywiście od razu nasuwa się pytanie, jakich strat? Czy ktoś może pomylić nieistniejącego robota, cykl głupawych filmów (bez obrazy) oraz kreskówek z urządzeniem, będącym wytworem innej branży, celującym w (chyba) zorientowanego (czego chce) klienta, który być może widział, albo nawet zobaczy kolejne wypłuczyny (bez obrazy) z niejakim Shia LaBeouf i jakąś obowiązkowo seksowną laską, ale do głowy mu nie przyjdzie aby zestawiać obie te rzeczy razem, wybierając tablet albo (do wyboru): film, kreskówkę, figurkę, przycisk do papieru w kształcie głowy robota. No ludzie, litości! Prawnicy Hasbro już gotują wniosek do sądu, a firma zapowiada agresywną walkę z każdym kto ośmieli się użyć nazw nieistniejących, fantastycznych przedmiotów (tak, tak wiemy że poza tym jest milion produktów za które płynie morze gotówki, tylko jw co z tego?). Jak napisano w źródle – jeżeli Asus zostanie zmuszony do zmiany nazwy swojego tabletu to nasze dzieci i ich dzieci, i dzieci, dzieci, dzieci nigdy, przenigdy nie zobaczą, nie kupią, nawet nie spojrzą na coś co ma na pudle, czy gdziekolwiek indziej logo firmy Hasbro. Cóż, dzisiaj gdy każdy każdego pozywa, w czasach wojen patentowych, kłótni o odcień koloru na pudełku w sumie nic nas już nie zdziwi…
Bardzo dobra wiadomość dla tych, którzy nie kupili a mają zamiar w najbliższym czasie to zrobić, nowego urządzenia AV firmy Denon. Japończycy postanowili przedłużyć akcję bezpłatnej aktualizacji minizestawów HiFi, odtwarzaczy strumieniowych oraz amplitunerów kompatybilnych z usługą streamingową Apple, zawierającą software z AirPlay. Pierwotnie akcja miała trwać do końca tego roku, a więc jeszcze zaledwie przez kilkanaście dni. Na szczęście teraz nie trzeba będzie pędzić z obłędem w oczach do sklepu… bezpłatne AirPlay będzie dostępne aż do 23 marca 2012 roku. Warto przypomnieć w tym miejscu, że wcześniej przyjemność aktualizacji wymagała uiszczenia kwoty 50€. To bardzo duża kwota, szczególnie w zestawieniu z podstawowym modelem odtwarzacza sieciowego, który kosztuje ok. 350€. Ciekawe czy po terminie promocji nadal przyjdzie płacić (droga licencja Apple?) wysoką cenę za możliwość bezprzewodowego transferu muzyki z jabłkowych handheldów?
Apple ma wprowadzić do swoich handheldów technologię szybkiej łączności bezprzewodowej LTE w drugiej połowie 2012 roku. Takie są najnowsze, nieoficjalne wiadomości dotyczące przyszłorocznych produktów – oczekiwanego iPada 3 oraz nowego iPhone 5. W przypadku tabletu wersja z LTE miałaby pojawić się na sklepowych półkach w lecie (a więc parę miesięcy po premierze), zaś smartfon zapewne trafi na rynek od razu wyposażony w tytułowe rozwiązanie, a jego premiery można spodziewać się mniej więcej w tym samym czasie (lipiec 2012?). Źródłem najnowszych wieści jest Nikkei Bussines, poważny japoński periodyk zajmujący się sprawami gospodarczymi. Omawiane kwestie były poruszane podczas spotkania obecnego CEO Apple – Tima Cooka z szefami największego operatora telekomunikacyjnego w Japonii (NTT DoCoMo). To ciekawa informacja także z tego powodu, że do tej pory sprzęt Apple nie był oferowany przez tego giganta – wyłączność na iPhone miał konkurencyjny Softbank. Jak widać najnowsze handheldy trafią „pod skrzydła” firmy, do której należą największe udziały na japońskim rynku. Warto zaznaczyć, że japoński rynek jest bardzo specyficzny i nie chodzi tutaj nawet o wysokie wymagania odnośnie interfejsu (język), ale przede wszystkim przywiązanie tamtejszych konsumentów do rodzimych produktów, marek. Japończycy korzystają na co dzień z bardzo zaawansowanej elektroniki przenośnej, która jednakowoż znacznie różni się od tego co jest standardem na globalnym rynku. Te wszystkie antenki, przedziwne kształty, design rodem z poprzedniego stulecia to japońska specyfika, coś co znacząco utrudnia wejście na rynek urządzeniom z zewnątrz. Apple radzi sobie w Japonii nie najgorzej, jednak apetyty firmy są znacznie większe. Nowe modele iPada oraz iPhone dzięki wprowadzeniu ich do oferty NTT mają zwiększyć znacząco udział jabłkowych handheldów na tamtejszym rynku.
No proszę, to by było coś, ciekawa alternatywa dla jabłkowego iWorks, które na razie nie ma alternatywy na App Store (jest parę innych aplikacji tego typu, ale są one dość kiepskie). Z całą pewnością użytkownikom tabletu Apple przyda się bardzo w pełni funkcjonalny (inaczej: oby nie nazbyt okrojony) Excel. Arkusz kalkulacyjny Numbers jest całkiem niezły, ale jednak ma pewne trudne do obejścia ograniczenia i wspomniany powyżej software z Redomond bardzo by się przydał. Niektórzy zapytają – po co w ten sposób wspierać konkurencję? To błędne myślenie, bo poza oczywistą korzyścią związaną z wprowadzeniem swojego sztandarowego produktu do urządzenia, które ma 80% udziałów w rynku, dodatkowo MS zachęca nabywcę do zakupu własnych rozwiązań, nawet jeżeli nie związanych z hardware, to na pewno własnego oprogramowania (OS oraz pakiet biurowy dla PC z opcją BootCamp dla jabłkolubów). Warto przypomnieć, że Microsoft przykładowo zarabia na każdym sprzedanym egzemplarzu urządzenia z zainstalowanym Androidem. Dodatkowo wprowadzenie pakietu do sklepu dla handheldów uprawdopodabnia najnowsza wersja dla Makówek, zgodna z najnowszym, iOSowym MacOSem – Lionem. Niebawem oprogramowanie będzie dostępne w Mac App Store. Czekamy zatem z niecierpliwością na wersję dla iPada…
Innymi słowy Australijczycy będą mogli niebawem pójść do sklepów i kupić co tej pory zakazanego w tym kraju Galaxy Taba 10.1. Tablet musiał zostać wycofany z oferty w związku z pozwem jakie przedłożyło Apple, skarżąc Samsunga o naruszenie licznych praw patentowych. Będą mogli to zrobić, chyba że… Apple skutecznie odwoła się od tego najnowszego postanowienia australijskiego sądu. Ma w sumie sporo czasu, bo apelację może złożyć do piątku. Tak czy inaczej Samsung pewnie jest zadowolony, bo w przypadku australijskiego zakazu chodzi nawet nie tyle o wielki biznes (trudno oczekiwać, by na rynku zdominowanym przez iPada, nagle Galaxy Tab stał się bestsellerem), chodzi głównie o prestiż, o kwestie wizerunkowe. Utrzymywanie zakazu, już nie mówiąc o ewentualnym zwycięstwie Apple i uznaniu produktu Samsunga za plagiat, byłoby dla Koreańczyków bardzo niekorzystne. Oczywiście to rozstrzygnięcie nie kończy wielkiej wojny patentowej między dwoma, blisko współpracującymi ze sobą i (jak widać) ostro rywalizującymi firmami.
Sprzęt ma trafić na rynek w pierwszym kwartale 2012 roku, a więc już niebawem. Widać, że firmom spieszy się aby zaprezentować swoje urządzenia jak najszybciej, co nie dziwi zważywszy na dwie rzeczy – po pierwsze jest już dostępny bardzo chwalony Ice Cream Sandwitch, dzięki któremu androidowe, dotykowe płytki wyraźnie zyskują, po drugie na horyzoncie majaczy już iPad 3, którego warto uprzedzić, wypuszczając sprzęt przed kwietniem (hipotetyczna data premiery). Kluczową sprawą jest kwestia ceny, a ta ma być w przypadku najnowszych tabletów z czterordzeniową Tegrą niezwykle atrakcyjna. Za model podstawowy mamy zapłacić 459 dolarów, model bardziej rozbudowany będzie dostępny w cenie 599$. Mówimy tutaj o bardzo szybkich, wielozadaniowych urządzeniach, które sprawdzą się w wielu zastosowaniach, a nie prostych modelach, które nie są aż tak rozbudowane ( jak amazonowy Fire, czy Nook). Obie firmy są zdeterminowane, aby powalczyć w tym segmencie ze wspomnianym Amazonem oraz Apple. Na razie ich udziały są bardzo niewielkie.