Czyli wszystko idzie zgodnie z planem. Sprzęt ma się pojawić w kwietniu, a o iPadzie 3 usłyszymy zapowiedź w styczniu na pierwszej w 2012 roku konferencji Apple. Pamiętając o kiepskiej dostępności modelu drugiej generacji, firma z Cupertino tym razem zamówił wielkie ilości komponentów, w tym przede wszystkim ekranów dla nowego iPada. Będzie to wyświetlacz LCD IPS, który zachowa proporcje 4:3 – Apple zdecydowało się na utrzymanie takiego formatu ekranu, rezygnując ze stosowanego przez innych standardu 16:9 (i bardzo dobrze się stało, bo w przypadku wideo w niczym to nie przeszkadza, a do Internetu, pracy, zdjęć etc taki ekran jest po prostu, naszym zdaniem, lepszy od panoramy). Ogromne zamówienia realizują Samsung, LG oraz Sharp. Dzięki temu, że aż trzy firmy produkują wyświetlacze istnieje duża szansa na to, że iPadów 3 nie zabraknie w sklepach po premierze, Apple sprosta zapotrzebowaniu rynku. W sumie do końca roku Apple zgromadzi 3-4 miliony ekranów, co powinno wraz z dostawami w 2012 roku zapewnić wystarczającą liczbę tego kluczowego elementu nowego urządzenia, a co za tym idzie uda się dostarczyć do sklepów tyle iPadów 3 ile będzie trzeba. Na marginesie pojawiły się (znowu) plotki o mniejszym modelu z 7.85″ displejem… jako że źródłem tych plotek jest DigiTimes, który chyba przejął schedę po The Inquirer, te informacje należy uznać za mało prawdopodobne. Wcześniej pisaliśmy o ewentualnym wypuszczeniu zmodyfikowanego iPada 2, jednak wydaje się że Apple będzie nadal oferował dotychczasowy model, a w kwietniu wprowadzi trójkę. Przemawia za tym fakt bardzo dużej przewagi nad resztą konkurencji. W sumie inni producenci wprowadzili na rynek zaledwie 1.7 mln egzemplarzy, podczas gdy Apple w tym czasie (ostatni kwartał) sprzedało 10 mln iPadów. Co ciekawe drugie miejsce zajął nieoczekiwanie HP ze swoim uśmierconym TouchPadem. Wyprzedaż po 99$ od sztuki na pewno okazała się pomocna. Poniekąd jest to sukces Androida, na ten model powstają coraz doskonalsze porty systemu mobilnego Google. To też takie ostanie tchnienie WebOSa, oryginalnie zainstalowanego na tym urządzeniu. Trzeci jest Samsung, utrzymujący dobrą dynamikę wzrostu w tym segmencie (ale nadal, w porównaniu z Apple, to bardzo kiepściutkie wyniki).
O czym ten facet pisze do diabła? Pięć cali to umowna granica miedzy „jestem smartfonem” a „jestem już tabletem”. Właściwie trudno sklasyfikować takiego Samsunga Note, bo to ani telefon, ani nie tablet. Kiedyś, kiedy niektórzy z uporem maniaka próbowali zrobić windowsowego (w sensie że z Windowsem XP) smartfona, na takie różne dziwa mówiło się „MID”. Gdyby jeden producent zdecydował się na taki krok, to znaczy wprowadził na rynek nietypowe urządzenie, nikt by się pewnie tym nie przejął. Wygląda jednak na to, że inni postanowili iść w ślady Koreańczyków i niebawem do sklepów trafi podobny sprzęt wyprodukowany przez chińskie Lenovo. Dwa rdzenie, Android (nie wiadomo jaki, być może od razu ICS). Do tego mincroUSB, mini HDMI oraz pojemnościowe przyciski funkcyjne… tak to wygląda. Ok, prekursorem był Dell Streak, którego nikt nie brał serio. Być może to był błąd? Dwie duże firmy uważają, że znajdą się chętni do zakupu sprzętu pośredniego, który od biedy można by zaklasyfikować jako PMP (odtwarzacz osobisty), gdyby nie możliwość wykonywania połączeń telefonicznych (vide Note, nie wiadomo czy tak samo będzie w przypadku omawianego sprzętu). Jeżeli ktoś chce być na siłę oryginalny, to sugerujemy coś w rozmiarze 6 cali (jakoś wszyscy omijają szóstkę). Jeszcze tylko niech branża odzieżowa podejmie wyzwanie… kto powiedział, że kieszeń ma być mała? Niech będzie fest, żeby się te dotykowe płytki pomieściły.
Monitory USB, które zasilane są oraz przesyłają obraz pojedynczym kablem USB, są już od paru sezonów dostępne na rynku. Do tej pory starano się zwiększyć przekątną ekranu, poza tym rosły parametry wyświetlanego obrazu. Jednym z ważnych elementów, nad którym pracowano, było wprowadzenie do tego typu wyświetlaczy powłoki dotykowej. W końcu udało się wprowadzić na rynek pierwszy, pojemnościowy, dotykowy monitor USB. Produkt specjalisty od tego typu wyświetlaczy (USB), firmy Mimo, to bardzo ciekawa propozycja, szczególnie dla kogoś kto chce wykorzystać taki wyświetlacz w roli sterownika dla komputerka HTPC, względnie potrzebuje drugiego ekranu do pracy, najlepiej wyposażonego we własny interfejs interaktywny. Na rynek trafią dwa modele o przekątnej 10 cali, które zamienią dowolnego peceta w maszynę sterowaną za pomocą dotyku. Droższy otrzyma dodatkowo hub USB oraz opcjonalne zasilanie, przydatne gdy podłączymy do niego dodatkowy sprzęt. Rozdzielczość ekranu ma wynosić 1024 x 600 pikseli. Producent zapewnia pełne wsparcie w przypadku Windowsa oraz MacOSa. Cena tańszego monitora ma wynosić 299 dolarów, zaś model Deluxe będzie kosztował 330 dolarów.
W końcu microsoftowy stół interaktywny trafia do regularnej sprzedaży. Co prawda rzecz nie wywołuje już takiego zachwytu jak dwa lata temu, kiedy to MS prezentował swój nowy wynalazek, zapowiadając szybkie wprowadzenie na rynek. Tak się jednak nie stało, urządzenie stanowiło ciekawostkę, owszem prowadzono ograniczoną sprzedaż (bardzo wysoka cena), sprzęt trafił między innymi do różnych instytucji. Teraz będzie go można sobie kupić i postawić w domu. Mebel nie jest bardzo duży, bo też w modelu SUR40 zastosowano dość skromnych rozmiarów ekran – wyświetlacz ma 40″, matryca fullHD 1080p wykonana jest ze szkła utwardzanego Gorilla Glass. W sumie możliwość zakupu otrzymają obywatele 23 krajów w Europie oraz Ameryce. Urządzenie wyposażone jest w Windowsa 7 (pewnie wraz z premierą Win8 doczeka się stosownej aktualizacji) i przede wszystkim powinno zainteresować szkoły, szpitale, urzędy oraz placówki handlowe. W odróżnieniu od modelu pierwszej generacji, nowy stół rozpoznaje aż 50 dotknięć równocześnie. Mogą to być zarówno palce, jak i różnego rodzaju przedmioty, a to dzięki zastosowaniu kamer. Co ciekawe nowy system „Pixel Sense” to cała sieć mikrokamer umieszczonych na matrycy, które w precyzyjny sposób odwzorowują ruch, dotyk na ekranie. Niestety na liście krajów, w których będzie można kupić SUR40, nie ma na razie Polski. Najbliżej będzie pojechać do Niemiec. Cena urządzenia ma wynosić 7600$. To mniej więcej 3000~5000 dolarów mniej niż początkowa cena MS Surface. Tak czy inaczej, nadal drogo.
Ta liczba w jednoznaczny sposób pokazuje kto dzisiaj rozdaje w tym biznesie karty. Praktycznie cały ruch generowany jest przez dwie generacje urządzeń z logo jabłuszka na obudowie. Co prawda udział na rynku jest mniejszy, wynosi obecnie 75% i powoli się obniża, jednak to właśnie iPad dominuje i nic tego stanu rzeczy w najbliższym czasie nie zmieni. Co więcej w Stanach (tytułowe 88% przypada na cały świat) iPad odpowiada za 96% ruchu w sieci generowanego przez tablety. Innymi słowy można powiedzieć że Amerykanie korzystają tylko i wyłącznie ze sprzętu marki Apple, pozostałe urządzenia to nisza. To zestawienie jest o tyle ważne, że pozwala zorientować się w realnej sprzedaży androidowych, dotykowych płytek. Andy Rubin z Google niedawno mówił o 6 milionach tabletów z Androidem, co jest liczbą niewielką w porównaniu z 40mln iPadów, dodatkowo są to urządzenia wysłane do sklepów, a nie sprzedane. Właśnie ruch w sieci pokazuje jak to faktycznie wygląda, to znaczy ilu użytkowników korzysta z danej platformy. Jak widać, na razie, w przypadku Androida jest bardzo skromniutko, dominacja Apple w tym segmencie rynku wydaje się na razie niezagrożona.
Będzie to prawdopodobnie pierwszy model z natywnie zainstalowanym, najnowszym Androidem 4.0. Między producentami toczy się wyścig, kto pierwszy wprowadzi na rynek urządzenie wyposażone w najnowszą Tegrę (cztery rdzenie) oraz wspomnianego ICS-a. W tym wypadku mamy do czynienia z prawdziwą orgią cyferek – są cztery rdzenie, jest zegar 1.6GHz oraz aż 2GB pamięci DDR3 (1600MHz). Lenovo chce wyprzedzić Asusteka, który wprowadzi swojego Transformera 2 wcześniej, ale będzie on początkowo wyposażony w Androida 3.2, gdzieś w okolicach połowy grudnia doczeka się aktualizacji do ICS. Czasu więc zostało niemało, a inni też (podobno) w blokach startowych. Z innych ciekawostek, urządzenie otrzymało pełnowymiarowe USB, co miejmy nadzieję oznacza możliwość podpięcia wszystkiego co dusza zapragnie do tabletu, poza tym optyczny joystic, czytnik lini papilarnych, ultra cienka obudowa wykonana z jakiegoś superprzyjemnego w dotyku materiału. Premiera w Stanach prawdopodobnie za miesiąc (muszą się spieszyć), tak aby ubiec konkurentów i mieć gotowy (a nie prototypowy) produkt na CES 2011. Nie zapominajmy o Apple, które chyba też zaczyna odczuwać pewną presję (informowaliśmy o ewentualnej podwójnej premierze, najpierw zmodyfikowanego iPada 2, a następnie oczekiwanego iPada 3). Wyścig zatem trwa w najlepsze, zupełnie zmarginalizował do niedawna będącą w centrum uwagi rywalizację na herce między AMD a Intelem. Znak czasów…
Producenci tabletów raczej nie podkreślają w swoich materiałach sporych możliwości jakie drzemią w dotykowych płytkach dotyczących możliwości kontrolowania, sterowania całą domową elektroniką ze szczególnym uwzględnieniem systemu AV. Motorola wraz z jednym z lokalnych, amerykańskich operatorów kablowych właśnie w ten sposób reklamuje swój najnowszy tablet – to proste urządzenie wyposażone dość nietypowo w 6″ ekran dotykowy, działające pod kontrolą Androida 2.3. Generalnie sprzęt poza sterowaniem bezprzewodowo wyświetla obraz na ekranie HDTV. Chodzi zatem o integrację tego co trzymamy w ręce z dużym odbiornikiem telewizyjnym, coś, o czym mówi między innymi Panasonic promujący własne rozwiązania (tablet zintegrowany z VieraCast). Poza sterowaniem daje to nowe możliwości interakcji użytkownika z TV. Dzięki dotykowemu ekranowi, który pozwala na nawigowanie na HDTV można ominąć jeden z zasadniczych problemów jaki trapi nowoczesne, zintegrowane z Internetem telewizory – problem sterowania tymi wszystkimi, rozbudowanymi funkcjami, usługami. W przypadku Motoroli sprzęt może przykładowo nakładać interaktywną grafikę na to co wyświetla telewizor, a dzięki powiązaniu funkcji jakie oferuje oprogramowanie tabletu z tym, co otrzymuje użytkownik korzystający z nowoczesnej platformy cyfrowej (w tym wypadku kablowej) daje to nowe możliwości w zakresie aplikacji, usług interaktywnych, funkcji. Poza kablówką można wykorzystać tablet Corvair do sterowania pozostałym sprzętem za pomocą zamontowanego portu IR lub/i interfejsu Zigbee RF4CE (pytanie, gdzie się podział Android@Home?). To rozwiązanie wpisuje się w strategię Motoroli oraz Verizona, które to firmy dążą do zaoferowania klientom kompletnego systemu inteligentnego domostwa, opartego na własnych produktach/rozwiązaniach. Źródło słusznie wskazuje jedno, dość istotne ograniczenie – partner Motoroli pozwala na wykorzystanie pełni możliwości ograniczając jednocześnie dobór operatora, pobierając za to (być może) dodatkowe opłaty, wreszcie (sad but true) zazwyczaj oprogramowanie platformianych dekoderów jest obrzydliwie brzydkie, często niefunkcjonalne i prawie na 100% woooolne. W sumie nie jest to wina Motki, ale oferując taką integrację warto wymóc na partnerze odpowiednio wysoką jakość wsparcia, produktu jaki oferuje bo inaczej cała zabawa traci sens.