Cóż, w przypadku Androida, androidowych urządzeń niestety trzeba liczyć się z dwiema rzeczami – po pierwsze nie zawsze otrzymamy szybko aktualizację do nowej wersji OS, czasami trzeba będzie poczekać,po drugie (to wariant dużo mniej przyjemny) niektóre modele smartfonów względnie tabletów nie zostają przez producenta objęte wsparciem. Czasami taka sytuacja potrafi nieźle zirytować, szczególnie gdy dotyczy w miarę nowoczesnych urządzeń, które z powodzeniem działałby na nowym software. Oczywiście zdarza się, że to czego nie zrobi producent, zrobią za niego użytkownicy, nieoficjalne wsparcie pozwala nierzadko wydłużyć czas życia telefonu (pewnie niebawem tabletu), jednak wiąże się to z pewnymi niedogodnościami, przede wszystkim nie ma co liczyć na gwarancję, na pomoc firmy, która wyprodukowała nasze urządzenie. No dobrze, wiemy zatem że warto przed zakupem dowiedzieć się czy sprzęt jest „przyszłościowy”, obecnie rzecz sprowadza się do odpowiedzi na proste pytanie: będzie Ice Cream Sandwitch (Android 4.0) czy nie będzie? Poniżej lista producentów (będziemy starali się w miarę możliwości aktualizować dane) wraz ze sprzedawanymi obecnie (albo zaraz) handheldami pozwalająca rozeznać się nieco w kwestii: komu Androida 4.0, komu, bo idę do domu…
Wygląda na to, że tak. Szef Amazona uznał najwyraźniej, że 7 cali może w pewnych zastosowaniach być niewystarczające, więc kolejna generacja będzie wyposażona w większy wyświetlacz. Decyzja o wprowadzeniu modelu z 8.9 calowym ekranem wygląda całkiem sensownie. Od jakiegoś czasu mówi się, że to właśnie przedział 8~9 cali jest najlepszy dla tabletów, które mogą być lekkie, cienkie, poręczne, jednocześnie zapewniając odpowiednio długi czas działania na baterii i wystarczającą powierzchnię ekranu dla multimediów oraz www. Pytanie za 100 punktów brzmi – czy będzie to (nadal) tanie urządzenie, dużo tańsze od konkurencji. Zaprezentowany niedawno Kindle Fire kosztuje naprawdę niewiele. W porównaniu z konkurencją, Amazon chce połowę tego co androidowa konkurencja, nie wspominając iPada, który kosztuje 499 dolarów. Przy 199 dolarach, tablet staje się urządzeniem faktycznie na każdą kieszeń. Większy ekran, większa bateria, droższe podzespoły raczej przekreślają szansę na niską cenę. Zresztą nieoficjalnie mówi się o konkurencie dla nowego tabletu Apple z czterordzeniową Tegrą. Moim zdaniem, taki wariant jest dość problematyczny, patrząc na strategię Amazonu (sprzedajemy terminal dostępowy do naszych usług, czytaj sprzedajemy sprzęt TANIO). Jak faktycznie będzie, przekonamy się niebawem – firma planuje w najbliższym czasie kilka konferencji, na których zapewne usłyszymy o przyszłych produktach.
HP Slate 2 to sprzęt dla profesjonalistów, dla biznesu, raczej nie jest to urządzenie przeznaczone dla zwykłych zjadaczy chleba. Tak przynajmniej widzi to producent. Nie dziwi zatem fakt zastosowania Windowsa 7 oraz dość wysoka jak na tablet cena – wersja podstawowa kosztować ma 699 dolarów. To i tak mniej od Slate 500 (różnica wynosi 100 dolarów), co niewątpliwie jest właściwym kierunkiem (redukcja), który powinien być przez firmę kontynuowany. HP Slate 2 będzie dostępny w dwóch wersjach różniących się pojemnością – 32 oraz 64GB. Patrząc przez pryzmat OS nie jest to wiele. HP zapowiada bardzo przyzwoity czas działania na baterii (czyli?) oraz wygodne pisanie dzięki integracji Swype. W standardzie użytkownik otrzymuje stylusa, który pomoże sprawnie nawigować w środowisku MS Windows. Poniżej, w rozwinięciu można znaleźć informacje na temat specyfikacji…
Nowa wersja tabletu Motoroli trafi na rynek jeszcze przed świętami. Xoom 2 będzie kosztował 400€, czyli znacząco mniej od pierwszego modelu, który w chwili premiery był zauważalnie droższy. To niewątpliwie dobra informacja dla konsumentów. Podstawowy model będzie wyposażony w WiFi oraz 16GB pamięci. Niestety na razie nie ma co liczyć na Ice Cream Sandwitch (a szkoda!), użytkownik nowego motorolowego tabletu będzie musiał zadowolić się, póki co, Honeycombem (w najnowszej odsłonie 3.2). Ciekawe jak długo zajmie producentom wprowadzanie ICS do swoich urządzeń. Oby nie było tak, że co prawda system niby jest (od dawna), a faktycznie mało które urządzenie z niego korzysta (na razie, na 100% będzie to smartfon Galaxy Nexus). Przypomnijmy, nowy Xoom to 8.2 calowy ekran (zdaje się, że jest to idealny kompromis – odpowiednio duży wyświetlacz, jednakowoż pochłaniający mniej energii od „klasycznych” 10″ paneli, dodatkowo pozwalający na redukcję masy urządzenia) oraz nowa Tegra. Sprzęt będzie więc szybki, lekki i miejmy nadzieję, że dość szybko zostanie zaktualizowany do najnowszej wersji Androida.
Galaxy Note zadebiutował w piątek w Europie i do Polski jeszcze nie miał trafić, ale jednak Komputronik ma już go w swojej ofercie i to w całkiem niezłej cenie, 2599 PLN, o 200 PLN niższej niż wcześniej sugerowało polskie przedstawicielstwo Samsunga. Dla przypomnienia, Galaxy Note to smartfon, wyposażony w ogromny ekran o przekątnej 5.3 cala i rozdzielczości 1280×800 pikseli, którego nieodłącznym elementem jest rysik S Pen (specjalny rysik dla ekranów pojemnościowych), który pozwala np. na szybkie tworzenie odręcznych notatek. Jednak najwięcej radości może przynieść wykorzystanie S Pena do rysowania i edytowania zdjęć, co jest możliwe dzięki aplikacji S Memo. To wszystko pod kontrolą systemu Android 2.3 Gingerbread oraz procesora Samsung Exynos Dual Core (1,4 GHz). Pojemność pamięci RAM wynosi 1 GB. Pliki, zdjęcia i filmy można przechowywać na 16-gigabajtowej pamięci wewnętrznej, przy czym dodatkowe 32 GB można zyskać poprzez podłączenie karty microSD. W rozszerzeniu możecie zobaczyć między innymi nasz film nakręcony podczas targów IFA 2011, przedstawiający Galaxy Note.
Ostatnie godziny obfitują w zapowiedzi naprawdę smakowitych urządzeń spod znaku Androida. Wczoraj Google przedstawiło Ice Cream Sandwitch (od teraz będziemy używać powszechnie stosowanego skrótu ICS), a wraz z nim zapowiedziano najnowszego superfona Galaxy Nexus. Oszałamiająca specyfikacja tego handhelda wywołała spore poruszenie na portalach IT, forach… Dzisiaj pojawił się kolejny produkt, który ma szansę przyćmić wszystko co do tej pory trafiło na rynek – chodzi o najnowszego, asustekowego Transformera Prime. Warto nadmienić, że wspomniany wcześniej Galaxy Nexus (produkt Samsunga, stąd zapewne chęć promowania produktu pod bardzo dobrze kojarzącą się marką Galaxy), miał oryginalnie nazywać się Nexus Prime. Trochę szkoda, że zrezygnowano z tego, bo to ładna nazwa dla topowego modelu, ale jak widać nic w przyrodzie nie ginie – nie będzie smartfona Primie, będzie tablet Prime. Transformer, to jak pamiętamy, tablet wyposażony w stację dokującą pozwalającą przekształcić go w netbooka. Sprzęt pojawi się w sklepach 9 listopada. Na razie nie zobaczymy ICS w nowym produkcie Asusteka, choć firma zarzeka się że do końca roku wybrane modele (w tym opisywany) otrzymają stosowny upgrade. Do tego czasu sprzęt będzie oferowany z Androidem 3.2. Spore wrażenie robi specyfikacja urządzenia: czterordzeniowy Kal-El NVIDII z superGPU PowerVR (544), 10.1 calowy wyświetlacz, mini-HDMI, 14.5 godziny pracy na baterii (!), slot dla kart SD oraz seksowne 8.3mm grubości. W sumie po podłączeniu klawiatury całość wygląda jak nowe Zenbooki Asusa, czyli odpowiedź branży PC / Intela na nowego Apple Air. Wraz z nowym ICS będzie to godny przeciwnik dla iPada 3, który jak wieść gminna niesie, schodzi już z taśm produkcyjnych (albo zaraz zacznie). Powracając zaś do androidowego rogu obfitości – może specyfikacja nowej Motoroli Razr nie powala na kolana, ale kevlarowa obudowa z nanopowłoką o grubości 7.1mm wciska po prostu w ziemię. To jest pancerne, to jest ultralekkie i jest to niewątpliwie high-tech. Androidowcy będą mieli z czego wybierać…
Apple podało dzisiaj swoje wyniki finansowe za ostatni kwartał rozrachunkowy, który dla firmy skończył się 24 września 2011. Ostatni kwartał roku rozrachunkowego okazał się bardzi przyzwoity, drugi w historii, po ostatnim rekordowym, przychód na poziomie 28,27 mld USD oraz zysk netto na poziomie 6,62 mld USD. W analogicznym okresie roku ubiegłego przychody przekroczyły nieco 20 mld USD, a zysk netto wyniósł 4,31 mld USD, więc postęp i tak jest znaczący. Ponad to należy jeszcze dodać, że marża wzrosła z 36,9% do 40,3%.
W całym roku rozrachunkowym 2011, przychody Apple przekroczyły 108 mld USD, przy zyskach netto na poziomie niemal 26 mld USD. Dla porównania, w roku 2010 przychody przekroczyły nieco 65 mld USD, a zyski 14 mld USD, co samo w sobie pokazuje jak ogromny skok jakościowy dokonał się w ciągu ostatnich 12 miesięcy, a to z pewnością jeszcze nie jest ostatnie słowo giganta z Cupertino. Peter Oppenheimer, CFO w Apple, przewiduje, że w nadchodzącym 1. kwartale 2012, który obejmuje najgorętszy okres świątecznych zakupów, wyniki Apple sięgną rekordowych 37 mld USD po stronie przychodów i około 9 mld USD po stronie zysków netto. Ta prognoza z pewnością pomoże utrzymać ostatnio zanotowany historyczny rekord cen akcji Apple i na dłużej zadomowić się na pierwszym miejscu, wśród najbardziej wartościowych firm na świecie.
W sumie nowy system iOS5 został pobrany przez 25 milionów właścicieli iPhone 4S/4/3GS, iPoda touch 3/4gen oraz iPadów 1/2. Całkiem sporo, jak na pierwszych parę dni po premierze (u nas od zeszłego czwartku). O jabłkowej chmurze przeczytacie osobny artykuł, o nowym iOS5 także nie omieszkamy wspomnieć, choć głównie skoncentrujemy się na iCloud. Na razie można powiedzieć tyle: funkcjonuje to tak jak zapowiadano, problemy jakie miała część użytkowników wynikały z ogromnego przeciążenia firmowych serwerów, które nie podołały milionom użytkowników próbujących w tym samym czasie pobrać kilkaset megabajtów (ponad 700) danych, a do tego poza transferem iOSa 5 serwery musiały obsłużyć archiwizację, zapis zdjęć i danych w chmurze oraz identyfikację plus normalny ruch generowany przez tych, którzy robili zakupy w App Store/iTunes. Chmurowe iTunes niestety na razie dostępne jest w pełnej wersji jedynie dla użytkowników w Stanach. Europa, w tym Polska, musi jeszcze poczekać. Pytanie jak długo to potrwa (mam tu na myśli nasz kraj)? Oczywiście do tytułowego wyniku walnie przyczyniła się sprzedaż nowego iPhone 4S. Do tej pory nowy smartfon znalazł ponad 4 miliony nabywców, co jest nowym rekordem sprzedaży urządzeń z logo jabłka. To akurat było do przewidzenia, zobaczymy jak będą wyglądały słupki za parę tygodni. Każdy iP4S jest już fabrycznie wyposażony w iOS5. Rzecz jasna nie wszyscy klienci od razu aktywowali chmurę. Część zapewne zrobi to niebawem, znajdą się też tacy, którzy uznają że nie jest to im potrzebne do szczęścia, tudzież będą żyli w błogiej nieświadomości, że takie coś jak chmura w ogóle istnieje. Zalety oraz wady opiszemy w artykule, z tym że jak już wspomniałem, u nas usługa jest okrojona w stosunku do tego co zaoferowano amerykańskim użytkownikom handheldów oraz komputerów Apple. Do czasu publikacji czeka nas jeszcze zakup pakietu iWorks dla iPada – sprawdzimy przy okazji czy tablet Apple może zastąpić komputer w podstawowych zadaniach do jakich wykorzystujemy PC: przy pisaniu, tworzeniu tabel oraz prezentacji. Zdania w tej kwestii są mocno podzielone. Chmura niewątpliwie jest dodatkowym argumentem za takim rozwiązaniem, czytaj rozbratem z laptopem. Można co prawda skorzystać z „zachmurzonej” makówki, ale raz że popracujemy krócej (2x), dwa – będziemy musieli bardziej się nadźwigać, wreszcie trzy – teoretycznie poprawki możemy nanosić wszędzie i o każdej porze za pomocą telefonu, odtwarzacza o ile będziemy do tego zmuszeni okolicznościami. Cóż, zobaczymy czy chmura pozwoli nam na zwiększenie (tfu!) produktywności (tfu!). Mogę jeszcze zdradzić, że dwie rzeczy przydały się niejako z marszu: dzięki usłudze lokalizacji udało się szybko zobaczyć o jaką ulicę chodzi współpracownikowi, dodatkowo „przypominacz” poinformował że jest jeszcze jeden rachunek do opłacenia na wszystkich „zachmurzonych” urządzeniach – niestety nie dało rady zignorować tej jakże przykrej informacji. No i w końcu dostaliśmy coś ala BBM firmy Blackberry, można słać tekstowe informacje aż kciuk odpadnie (do innego jabłkożercy).