To, że płacimy więcej nie jest zaskoczeniem. Zaskoczeniem jest o ile więcej. Okazuje się, że branie tabletu na kredyt jest… bardzo mało opłacalne. Generalnie płacimy od 400 do 1300 (!) złotych więcej, niż gdybyśmy kupili nowy model w salonie, sklepie bez umowy z operatorem. To naprawdę sporo, często różnica wynosi 35-50% na naszą niekorzyść. Zresztą patrząc na obecne taryfy oraz wysokie (tak właśnie) ceny najnowszych modeli w nawet wysokich abonamentach faktycznie trudno nie oprzeć się wrażeniu, że ktoś tu chce zarobić kosztem konsumenta. I to sporo zarobić, bo przecież operatorzy od zawsze namawiają swoich klientów do wybrania opcji z urządzeniem. A potem: płać i płacz.
Być może jakiś wpływ na tą niekorzystną tendencję mają bardzo tanie karty pre-paidowe, pozwalające przez długi czas surfować po Internecie na mobilnych urządzeniach w bardzo korzystniej cenie. Do tego (odnośnie telefonów także widać taką tendencję, choć różnice są jednak mniejsze) oferta przedpłacowa jest obecnie na tyle atrakcyjna (dla niektórych klientów), że mogą oni faktycznie zrezygnować z opcji zakupu wraz z abonamentem „taniego” smartfona. Zakup tabletu staje się więc przysłowiową kulą u nogi i jako żywo przypomina wciskanie przez operatorów nieświadomym klientom netbooka za złotówkę (po podliczeniu wszystkich kosztów, takie oferty często wymagały zapłacenia dodatkowo prawie 100% wartości sprzętu!). Tak więc, jak ktoś chce tablet, niech go kupi w sklepie, bez abonamentu, bez zobowiązań. Wyjdzie znacznie taniej!