Wielomiesięczna praca nad spolszczeniem najlepszego front-endu audio wreszcie zaowocowała. No jest. ROON po polsku jest. Niestety nie bez dość licznych jeszcze błędów („kopia matka”… to moje absolutnie ulubione i oby tak zostało ), nie bez oczywistych fuck-upów (czasami nie mieszczą się te nasze długie, ogonków pełne, ojczyste słowa, no nie mieszczą się w obiekcie/danym menu) i wpadek typowych, czytaj – a tu nie przetłumaczyliśmy i idzie po angielsku (btw tłumaczenia po kiju, ala Google translator, niestety tu i ówdzie się zdarzają i to trzeba jak najszybciej wyprostować!). Widać, że sporo wniósł współudział społeczności użytkowników mieszkających „nad Wisłą”, albo żyjącymi poza granicami Polski rodaków. Możemy cieszyć się ze spolszczonego interfejsu, teraz wystarczy to „tylko” dopieścić i pięknie będzie. Oczywiście raczej nie zobaczymy opisów artystów, albumów, tego całego wsadu jaki możemy w ROONie znaleźć i z którego możemy korzystać. To pozostanie po angielsku, chyba że ktoś zrobi kolejny (duży) krok. Nie liczę jednak na to, znam realia i cieszę się, że możemy mieć samo oprogramowanie w rodzimym języku, że konfigurowanie (DSP, sprzęt) może okazać się dla wielu łatwiejsze, przyjemniejsze w odbiorze. Są też tacy, którzy tak się z angielskim żargonem oswoili, że im już z .pl nie po drodze. Rozumiem i sam się niejednokrotnie na tym łapie, że wolę. Dla tych jest w ustawieniach opcja (na dole) wyboru języka i można jednym kliknięciem zmienić sobie na „jak było”. Przyjemnie, że od teraz mamy wybór i brawa za to.
Od teraz spolszczony interfejs ROONa
Dobra, spolszczenie mamy odfajkowane, a to nie są jedyne, czy wręcz najważniejsze zmiany jakie przynosi najnowsza wersja 1.5. Oj nie! Skupili się tym razem na znaczącej przebudowie dwóch kluczowych rzeczy: identyfikacji i ustawiania urządzeń grających via ROON oraz wyboru wersji utworu / albumu w powiązaniu z całą naszą bazą i bazą tidalową (a to było cholernie trudne, bo Tidal z opóźnieniem i w niepełny sposób dostarcza im dane na temat udostępnianej przez siebie muzyki). Tak, to są zmiany bardzo poważne, dotyczą nie tylko UX (ergonomia UI), ale pozwalają na jeszcze lepszą, pełniejszą integrację bibliotek oraz sprzętu z front-endem. Mamy identyfikację certyfikowanego/przetestowanego sprzętu (lista wszystkich producentów i urządzeń dostępna w hiperlinku pod nazwą klamota), możemy samodzielnie coś wyszukać, czasami to rzecz istotna w związku z unikalnymi opcjami dla danego urządzenia, czasami bardziej kwestia natury estetycznej (ikonki, opisy te sprawy). Dalej idą w uproszczenie menu konfiguracji sprzętu, rozwijamy kolejne podmenu, a na dzień dobry dostajemy dostęp do najważniejszych użytkowo rzeczy. Nie tracimy przy tym możliwości bardzo zaawansowanego, szczegółowego ustawienia klamota, ale też nie gubimy się na wstępie w dziesiątkach suwaków. Cała baza jest spójna, ciągle podlega aktualizacji i rozszerzeniom (funkcje, nowe opcje, jakie przewidział sam producent urządzenia i leci… wow!). Oczywiście porządkują nam ten cały sprzętowy galimatias programy ROON Tested i ROON Ready (certyfikacja, pełna współpraca, identyfikacja danego klamota pod ROONem). Wszystko jest identyfikowane, ale to co przejdzie (co logiczne) dodatkowo te wewnętrzne procedury u developera, w locie, w automacie, bez naszej ingerencji, konfiguruje nam się automatycznie właśnie, najlepiej, najkorzystniej nam się autokonfiguruje (współpraca producent klamota – producent oprogramowania odtwarzającego… na taką skalę TYLKO ROON).
Jak widać, nie wszędzie jeszcze jest po polsku, mimo że po polsku
Identyfikacja urządzeń
Przemyśleli to w pełni, w kompleksowy sposób i chwała im za to. Moim zdaniem nikt tej trudnej lekcji „ogarniania” komputerowego odtwarzania muzyki w optymalny, najlepszy możliwy sposób do tej pory nie odrobił, poza ROONem. Nowa wersja software to taka „kropka nad i” (w sensie stworzenia rozwiązania łączącego w harmonijną całość front-end audio z efektorami, czytaj synergii software z hardware). Teraz będą to rozbudowywać, udoskonalać, ale to co już jest, to co mamy, to unikalna sprawa. Zapamiętajcie: TESTED i READY. Jak się takie coś w opisie produktu, na pudle pojawi, to już wiecie, że DZIEJE SIĘ, DZIEJE SIĘ DOBRZE. Jak tylko za bardzo namieszamy (my sami) w ustawieniach, bo eksperymenty lubimy, to dajemy „przywróć oryginalne” i mamy optymalnie ustawionego klamota. Proste? Proste. Optymalnie przez twórcę software oraz współpracującego z nim producenta naszego sprzętu.
Wersje
Dobra, kolejna wielka rzecz to „Inne wersje”, czy po prostu „Wersje”, czyli coś czego nam w ROONie brakowało. Niby po prawej mieliśmy wyszukane rekordy z tym samym albumem ale w innym formacie, wersji etc. ale dopiero teraz jest to w pełni zintegrowane i dopieszczone. Jak wspomnieli, w ich mniemaniu, słuchamy MUZYKI, a nie PLIKÓW i ja się w pełni podpisuję pod tym. Do tej pory wszelkie duplikacje automatycznie się grupowały, teraz moi drodzy mamy wspomnianą zakładkę. A tam za pomocą ikonografiki dostajemy (wcześniej nie było to takie przejrzyste, czytelne) wszystkie wersje danego utworu, albumu jakie są dostępne w bazie ROONa. Wszystko co jest w naszych zbiorach. Nie dość tego, mamy także ikonę Tidala, która mówi nam, że poza naszymi zbiorami, jest jeszcze w streamie wersja, której nie dołączyliśmy do naszej kolekcji. W sumie możemy mieć do 4 różnych wykonań z naszych zbiorów, lub 4 tidalowych, lub mieszankę powyższego, dotyczące jednego kawałka, czy jednego albumu (pojedynczy cover na stronie artysty w ROONie), a w zakładce „wersje” zaś będziemy mieć wylistowane nawet milion odmiennych wariantów …o ile będziemy mieli na to ochotę. Innymi słowy wszystko porządkuje nam wykonawca, mamy różne wersje i jest przejrzyście: rozszerzone, limitowane, wznowienia, remastery i co tam jeszcze do ciężkiej cholery ktoś sobie wymyślił, żeby ponownie zarobić na tym samym materiale
Z tym co powyżej powiązane są dwie sprawy, dwie kolejne nowości w ROONie: wreszcie Tidal jest bardziej, niż mniej częścią ROONa. Stwierdzili, że jak im Tidal nie jest w stanie zapewnić stałego i pełnego dostępu do potrzebnych ROON labs danych to sami zrobią. I finalnie to #@$@%@ zrobil! Się zdenerwowali, mimo że to w sumie olewka ze strony partnera, zacisnęli zęby i zaczęli samodzielnie gromadzić dane, tworząc rozwiązanie bazodanowe, które teraz od 1.5 stało się częścią ROONa. Zrobili to. Co to daje? Ano wiele daje, bo nie ma bałaganu, bo teraz informacje tidalowego streamu zawierają to samo, co mogą zawierać dane naszej, dobrze przygotowanej, uporządkowanej biblioteki. Mamy więc dane na temat tego czy jest stratne, czy bezstratnie, czy MQA i jakie, wszelkie informacje o oryginalnych parametrach pliku strumieniowanego z Tidala powinny być od teraz wyświetlane (rzecz jasna trafimy na sytuacje, gdzie takiej informacji zwrotnej nie będzie, ale będą to rzeczy uzupełniane sukcesywnie). Od teraz mamy więc dostęp do tych danych we wszystkich opcjach korzystania z biblioteki (fokus!!! yes!!!).
Kopia Matka! YESSS!
Druga rzecz to MQA. Cóż. Wiecie jaki mam stosunek do tego wynalazku. Chłodny mam. No ale nieważne jaki mam, trzeba odnotować że MQA jest od teraz w pełni wspierane w ROONie. Pełne origami. Pierwszy i drugi stopień, pełne rozpakowanie i – na kompatybilnym sprzęcie – słuchanie w „oryginale”. A właściwie w „kopii matce” (uhuhuhuhu… i dobrze, przynajmniej można się pośmiać, taśma matka sugerowałaby coś czego tam, w tej zakładce po ang. „masters” nie ma, zresztą to angielskie słowo też nic konkretnie nie mówi, albo co gorsza błędnie sugeruje właśnie), bo tak to nam spolszczyli. Dobra mamy MQA, dość późno to wprowadzili, mimo że MQA to luby, bo przecież inżynierowie, programiści po części z Meridiana są właśnie. Zresztą mówią (doceniam), że mocno się od 2016 roku zastanawiali czy w ogóle to pełne wsparcie dać i toczyły się w zespole dyskusje „czto diełat”. Chodziło m.in. o to, by negocjacje komercyjne (tak, tak MQA TO PRZEDE WSZYSTKIM BIZNES, ZAPAMIĘTAJCIE TO DOBRZE) oraz kwestie czysto techniczne (wsparcie producentów sprzętu) z sukcesem uzgodnić, dopiąć, zrobić tak, by summa summarum wszyscy byli zadowoleni. Od siebie dodam, że pewnie warunki ze strony ludzi stojących za MQA przesądziły o długim, ciężkim porodzie tej funkcjonalności, ale to moja prywatna opinia, nie bierzcie tego w żadnej mierze, jako coś, na co mam twarde dowody.
Nie, tak się nie bawimy Spolszczenie wymaga polerki
Dobra, mniejsza, co to dla nas oznacza? Ano oznacza, że po pierwsze, w powiązaniu z pełniejszą informacją na temat tego, co w Tidalu serwują (nowością, o której przed chwilą pisałem), mamy wyświetlane w przejrzysty, czytelny sposób wersje danego materiału: jest wersja 16/44, jest wersja MQA i możemy sobie wybrać. Zabawne, że pod ROONem mamy więcej, dużo więcej info/możliwości odnośnie tidalowego streamu niż w apkach dostępowych do serwisu. Przede wszystkim wiemy, czy dany materiał występuje w wariancie nie MQA-owym (taki często wybieram, choć bez dogmatu, sprawdzam, ale często brzmi mi lepiej od origami), jakie były jego oryginalne parametry (i jakie są pliku, który strumieniujemy właśnie). Także to duży plus i w sumie unikalna sprawa. No cóż, ja tam Tidala wolę słuchać via ROON, bo jak słucham w aplikacjach dostępowych to wiele tracę (ustawienia sprzętu, DSP to raz, a dwa sama nawigacja i możliwości dotarcia do interesujących mnie nagrań… Tidal ciągle coś kombinuje i mam wrażenie, że czasami kombinuje jak koń pod górę). BARDZO WAŻNE: jako jedyny ROON pozwala obecnie połączyć MQA z korekcją w ramach wbudowanego w software DSP. Oznacza to jedno – jedna z poważnych wad, poważnych ograniczeń, które kryją się za tymi trzema literkami, przestaje być aktualna. Od teraz da się. DSP może sobie działać i MQA może się odorigamiać. Można zatem korzystać dowoli z EQ, z korekcji pomieszczenia (ważne!) oraz zaawansowanych ustawień poziomu głośności bez utraty „magii” kontenera, bez upośledzania klamota ze wsparciem dla tego rozwiązania. Wiedziałem, że jak się za to Roon labs zabierze, to zrobi to przynajmniej dobrze i się nie pomyliłem. Także to cholernie ważna sprawa, bo DSP to ogólnie rzecz biorąc przyszłość całej branży i bez tego elementu (bez tego całego morza możliwości, bo zakres tego, co można z dzisiejszymi silnikami przetwarzającymi cyfrowo sygnał, wierzcie mi, jest NIEOGRANICZONY) MQA wg. mnie zdechłoby wcześniej czy później. A tak, kto wie?
Przy okazji wypłynęła jeszcze jedna, ciekawa dla mnie informacja: nie chodzi tutaj o jakieś specjalne tryby, poprawę SQ w ramach MQA, ale o generalnie pełne wsparcie kontenera w produktach teoretycznie go supportujących. Otóż, w notce dotyczącej najnowszej wersji ROONa zamieszczono informację, że od 1.5 software wspiera protokół USB/HID (dla MQA) zapewniający pozadrajwerową komunikację w ramach uniwersalnej magistrali komputerowej. Chodzi bardziej o zapewnienie bezproblemowej identyfikacji i właściwego, bezbłędnego procesu odpakowywania, a nie kwestie związane z jakością brzmienia. Dzięki temu, że identyfikacja jest pełna (ROON – komputer i jego możliwości weryfikacji tego, co podłączono via USB do niego) inżynierowie mówią o dużo dokładniejszym, pewniejszym sposobie dogadania się takiego DACa czy streamera z ROONem. Daje to pełną identyfikacje (w prezentowanej przez oprogramowanie scieżce sygnału) o statusie, bez jakiś znaków zapytania, bez problemów, przy czym – i to jest coś, na co warto zwrócić uwagę – NIEKTÓRE urządzenia kompatybilne z MQA nie potrafią właściwie współpracować, nie potrafią identyfikować i odpowiednio dopasowywać swojej pracy, gdy MQA sobie leci. Pokazuje to być może szerzy problem, bo wielu użytkowników najnowszych produktów (w przypadku MQA mówimy generalnie o najnowszych generacjach sprzętu) ma problem z właściwym działaniem swoich klamotów w zakresie grania origami. Okazuje się, że problem leży zarówno po stronie producentów, jak i samej organizacji, która stoi za tą technologią. Przyznają certyfikat, niby testują, a potem takie kwiatki. Pozostawię to bez komentarza…
Sonos! Będzie jeszcze w długi week(end) wpis o tym co potrafi w stereo para One (dotarł) i Play:1. Oppo niestety R.I.P
Na koniec coś, z czego ucieszą się właściciele strumieniowców LINNa. Macie to. Macie pełne wsparcie waszych DSów pod ROONem. Wreszcie. To popularne, bardzo dobre, tak w ogóle pierwsze takie na rynku, plikograje co to z Internetu grały/grają. No to teraz możecie sobie poużywać w pełni, a nie tylko przez szybkę
Ledwo widoczny, ale jest… Linn, Logitech też się łapie, mimo że ze Squeezeboksami nie ma obecnie za wiele wspólnego
GALERIA z całym spolszczeniem interfejsu będzie dzisiaj w nocy wisieć, już wisi. Nawet w święta nie dają człowiekowi odsapnąć!
O ROONie możecie przeczytać w naszych wcześniejszych wpisach: opis, poradniki nt. front-endu znajdziesz pod tym linkiem, pod tym oraz pod tym a także tutaj i tu. I jeszcze o tu. O ROCK (Roon Optimized Core Kit) tutaj, o iPENGu w ROONie (tutaj) i Audeze pod ROONem (tu). I jeszcze tutaj (aktualizacja grudniowa ’17).
PS. Bym zapomniał! Od teraz rozgłośnie sieciowe, radio internetowe przyjmuje stream FLAC/OGG!!! Mamy te wszystkie pyszne, nowe rozgłośnie z hi-resami, jakością płyty CD na kliknięcie (i wklejenie adresu). SUPER!
Polski Roon (1.5v) na obrazkach:
Widzimy kolejne braki w pełnym spolszczeniu, to trzeba poprawić. W sytuacji, gdy samo tłumaczenie bywa koślawe, lepiej pozostawić ang. szczególnie, gdy coś konfigurujemy (gdy po prostu słuchamy, nie ustawiamy klamotów, można z polskiej wersji językowej korzystać bez większych zgrzytów.
Bo teraz jest wymieszane mydło i powidło. A to niestrawne jest. Konsekwencja Panie, Panowie, konsekwencja. Część tłumaczeń bardzo dobra, część googleowa.
Uzupełniają presety dla kolejnych modeli słuchawek Audeze. Kiedy inni producenci?
Fokus! Uwielbiam korzystać z tej funkcjonalności w ROONie. Tu spolszczenie na dobrym poziomie wyszło
W pierwszej zakładce urządzenia tylko najbardziej niezbędne rzeczy, a precyzyjniej te, które są na codzień przydatne: ustawienie głośności i sposób w jaki to natężenie regulujemy. Hiperlinki generalnie jeszcze nie są spolszczone. Do poprawy!
Wszystkie moduły oczywiście wymagają aktualizacji (bridge)
Też jeszcze trzeba będzie tu nieco wypolerować (ustawienia)
Fajnie, że wszystko pięknie nam się inicjuje. Play:1 to tak naprawdę dwa Sonosy w stereo parze (różne, bo drugi to One). O tym niebawem na HDO
Wspomniałem o wymaganej polerce językowej w ustawieniach. Owszem, potrzebna będzie, ale stosunkowo niewielka. Gorzej w module DSP
„Graj Akcje”? A może po prostu „Dostosuj”. Taka sugestia
Na samym dole: podsieć dla DSów Linna. Od teraz wszystkie strumieniowce Szkotów są Roon Ready
Raczej: „Przeglądaj”, „Odkryj”… do poprawy
Pełne wsparcie dla MQA to możliwość precyzyjnego ustawienia sprzętu jw. Dla mnie już sama zawiła konstrukcja kontenera mocno mnie zniechęca do polubienia czegoś, co de facto niczego konkretnego (in plus) nie wnosi do tematu. Mamy od dawna hi-resy, mamy zarówno w pliku do pobrania jak i streamie, po co to całe MQA? Ciekawe, czy uda się twórcom tego rozwiązania „przeciągnąć” na swoją stronę wytwórnie? Konsekwentnie dążą do tego. Pytanie dodatkowe: gdzie tutaj są i co z tego mają artyści?
Powyżej wszyscy partnerzy ROONa, producenci sprzętu audio przechodzący proces certyfikacji & testów. Sporo tego, a lista puchnie w oczach
Tutaj ustawienia strefy
Spolszczenie modułu DSP, jak wspominałem, pozostawia wiele do życzenia. Tutaj operujemy bardzo hermetycznym, bardzo technicznym żargonem. Ewidentnie potrzebna jest konsultacja nad tłumaczeniem na polski, kogoś, kto się na tym zna. Jak znajdę trochę czasu to sam coś w tej materii zasugeruje, choć wolałbym być recenzentem, a nie twórcą, współtwórcą czegokolwiek związanego z tym oprogramowaniem (łatwiej wtedy o obiektywizm podszyty wrodzoną nutką złośliwości )
Tak się zastanawiam…. czy te opisy słuchawek mają tutaj sens? W Roonie, czy mają? Według mnie można było to całkowicie pominąć. Jak ktoś chce poczytać materiały producenta (more info), to niech sobie to – proszę bardzo – zrobi. Dla użytkownika (także takiego, co ma jakieś Audeze) to kompletnie nieprzydatne informacje. Ciekawsze i sensowniejsze byłoby krótkie resume na temat właściwości brzmieniowych (przygotowane na podstawie recenzji, czy nawet tylko samych danych nadesłanych przez producenta). Miałoby to więcej sensu. I bez wodolejstwa i pustosłowia.
Nie, na pewno nie „Skłębienie”
Sonosy, Squeezeboksy. Uwielbiam te plikograje / samograje. Cóż, krótko rzecz ujmując: świetne są! Można zbudować doskonały multiroom w oparciu o te urządzenia i Roona. Będzie lepszy od każdego, znanego mi, rozwiązania multistrefowego, które obecnie dostępne są na rynku (Yamaha, Denon, NAD i parę innych pomysłów na spójne ekosystemy). Lepsze, bo bardziej elastyczne, o potężnych możliwościach (Roon) i jeszcze, na dokładkę, tańsze od konkurencji. Niesamowite jest to, że mówimy tutaj o sprzęcie lifestyle’owym (Sonos) oraz od dawna nieprodukowanym (Squeezebox – nie przesadzając, pierwszych klamotach grających z sieci). Nadal jest to wartościowa alternatywa dla nowego. Logitech popełnił gruby błąd, odpuszczając temat. Dzisiaj to takie rozwiązania, w jakich był prekursorem, stanowią przyszłość całej branży. Poszli na łatwiznę (a przecież Slim Devices to byli najzdolniejsi informatycy zajmujący się tematyką audio w środowisku IT), olali temat, postanowili skupić się na prostszych rozwiązaniach (efektory z modułami Bluetooth). Szkoda.
Komentarze Czytelników
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Pogubiłem się kompletnie z tym Roonem.
Mógłby mi ktoś wytłumaczyć jak jest z tym modułem DSP?
Załóżmy, że core stałby na intel Nuc na i5 co według roona jest wystarczające i miałbym dodatkowo microrendu (bo na nim rdzenia nie można postawić? )
Co wtedy jest odpowiedzialne za stabilne działanie DSP? Intel Nuc czy microrendu?
Intel NUC. To Core odpowiada za transformację sygnału, za DSP, a końcówka (end-point) to tylko końcówka. Może to być nawet tak niewydajny, lekki system jak Malina na jakimś ARM. Zresztą wspomniane przez Pana microRendu to właśnie uszyty na miarę, nazwijmy go – audio terminal. Może być samodzielnym playerem (jest taka opcja), może robić nawet za prosty serwer z muzyką, ale wtedy musimy liczyć się z ograniczeniami wynikającymi z niewielkiej mocy obliczeniowej… to sprzęt właśnie do takich, jak opisane powyżej, zastosowań. To Intel NUC będzie odpowiadał za konwersję sygnału, to Intel NUC obsługiwać będzie Panu strefy (jak w przyszłości postanowimy sobie system rozbudować), wreszcie pozwoli na przesyłanie (i obsługę) wielu strumieni w ramach różnych protokołów (nie tylko własnego RAAT, ale także AirPlay, Chromecast, czy LMS/Squeezebox, w technologii opracowanej przez Linn-a czy Divaleta (Air).
Core jest tu centrum i od jego wydajności zależy ile rzeczy będzie można sprawnie obsłużyć (stref działających równolegle, w tym samym czasie), jak bardzo (jak bardzo wyczynowo) obrobimy sygnał via DSP (DSD512 wymaga sporej mocy obliczeniowej, a jak będzie Pan chciał multichannel, które to od wersji 1.3 w Roonie jest, to od razu zaznaczę, że wielordzeniowe Core i7 sprzed paru lat nie da rady obsłużyć takiego wielokanałowego strumienia przy DSP i konwersji w locie do DSD 512/256).
microRendu musi mieć zapewnioną stabilną, szybką łączność w ramach naszej domowej sieci. To jest to, o co trzeba zadbać. Czyli gigabitowy LAN, bezpośrednio pod router, względnie switch, z działającym na tym samym urządzeniu sieciowym komputerze z COre (jak inne pomieszczenia to cóż, trzeba poprowadzić skrętki po chałupie). Wtedy mamy pewność, że będzie to działało pewnie. Sam Core im szybszy tym lepszy. Takie mam zdanie poparte praktyką. I RAMu też min.8 a jak da radę więcej to więcej. DSP z dużą liczbą uruchomionych procesów jest bardzo zasobożerne. Jak odtwarzamy „czysty” sygnał wystarczy dużo wolniejszy komputer z Roon Core, ale zabawa z DSP wymaga odpowiednio mocnego sprzętu.