Autor: Antoni Woźniak
|
Kategoria: Aktualności, Telewizja, Telewizory
|
| Źródło:
the verge
Ciekawy wpis w serwise The Verge (portal ostatnio opisuje szeroko problematykę HDTV/SmartTV oraz urządzeń, które pełnią funkcję multimedialnych centrów rozrywki podłączanych do telewizora) dotyczący bolączek jakie trapią odbiorniki SmartTV. Autor forsuje tezę o braku wizji, strategii rozwoju tego typu produktów, które zazwyczaj projektowane są głównie pod kątem hardware, a software z kluczowymi elementami, takimi jak prostota obsługi, przejrzystość interfejsu, dostęp do treści oraz dodatkowych rozszerzeń/aplikacji są niejako na „doczepkę”. Każdy oferuje? My też oferujemy. A czy to sensowne, użyteczne to już mniejsza – za oprogramowanie odpowiadają często ludzie, których zawodowe doświadczenia na tym polu są niewielkie, który przede wszytkim znają się na technice, projektują hardware nie software.
Faktycznie coś jest na rzeczy, szczególnie że w większości wypadków po pierwsze SmartTV jest tylko pustym, marketingowym sloganem, bo trudno mówić o odbiorniku, że jest inteligentny, jeżeli większość z oferowanych w ramach jego internetowych funkcji rzeczy to przypadkowy software, aplikacje w żaden sposób nie zintegrowane w sensowny sposób z odbiornikiem. Budowa „ekosystemu” sprowadza się do dodawania kolejnych programów, które można zainstalować w telewizorze. Nie ma w tym żednej myśli przewodniej, żadnego planu. Podstawowy błąd polega na tym, że producenci HDTV zapatrzeni w gigantyczny sukces jaki odniosły handheldy, postanowili literalnie przenieść to co oferują markety stworzone dla urządzeń mobilnych na własne poletko. Jak napisał autor, pojawiło się magiczne „APPS” i wszyscy, jak jeden, rozpoczęli wyścig… bez określenia celu, mety, bez refleksji jak wykorzystać Internet w telewizorze. Brak spójności, pomysłu jest oczywisty dla każdego, kto dysponuje odbiornikiem SmartTV. Co gorsza, jak popatrzymy to od strony developerów, to właściwie nie ma o czym mówić – to jakaś nisza, brakuje większego zaangażowania.
Telewizor z natury rzeczy był urządzeniem pasywnym – to znaczy właśnie odbiornikiem, nie pozwalającym na większą interakcję użytkownika ze sprzętem, służącym do konsumowania treści nadawanych przez stacje telewizyjne. Internet zmienił reguły, wprowadził nowe możliwości, jednak za tym wszystkim nie poszła w ruch machina obejmująca ludzi zajmujących się projektowaniem aplikacji, systemów, interfejsu – owszem niektórzy (głównie Koreańczycy) zaczęli eksperymentować z nowymi sposobami komunikacji z telewizorem, jednak trudno tutaj mówić o całej branży, a jednynie jej wycinku. Warto dodać, że większość dopracowanych, zazwyczaj dysponujących dużo lepszym interfejsem oraz możliwościami aplikacji (które można uznać za oprogramowanie SmartTV, bo albo mają zastąpić HDTV, albo z nim współpracować) trafia do handheldów, do konsol, do odtwarzaczy sieciowych. To też jest, czy może przede wszytkim jest SmartTV. Jest więc Google (TV, Android), jest Apple (TV, iTunes, iOS) oraz Microsoft (Windows, Live) plus najwięksi dostarczyciele treści. Tyle tylko, że z często bezsensowanymi aplikacjami dostępnymi w telewizorze, nie ma to za wiele wspólnego. Dobrym przykładem jest serwis/aplikacja HBO Go. Oczywiście dostęp do treści w ramach Pandordy, Deezera, HBO (on Demand), czy Netfliksa via HDTV (bez urządzeń pośredniczących) ma sens, jednak cała reszta prezentuje się zupełnie… anachronicznie. Dowodzi niezrozumienia tematu przez producentów. TV to nie handheld. Tu wszystko powinno być zintegrowane, nie ma miejsca na 200 000 śmieciowych aplikacji (co jest standardem) w przypadku smartfonów/tabletów. Podsumowując – bardzo trudno zintegrować w sensowaną, spójną całość hardware z oprogramowaniem oraz treściami, dodając do tego wszystkiego ergonomiczny interfejs. Na razie niewielu się to udało (prawie), w większości wypadków (jak wyżej) SmartTV pozostaje pustym, marketingowym sloganem.