Platforma Google TV do tej pory nie wypaliła, mówiąc oględnie, ale jak widać Google jest zdeterminowane by w końcu rynek zaskoczył, klienci rzucili się do sklepów, a sprzęt wyposażony w GTV schodził ze sklepowych półek niczym świeże bułeczki. Sprzętem na którym zainstalowano nową betę oprogramowania jest referencyjny Revue Logitecha. Jak pamiętamy urządzenie właśnie przeceniono do poziomu 99 dolarów, co biorąc pod uwagę cenę wyjściową (300$) jest niezłą ilustracją dotychczasowych niepowodzeń. Może niska cena wraz z nowym software odwróci złą passę, uda się spopularyzować „Google w telewizorze”? Całość bazuje na kodzie Androida 3.1, a więc jest oparta na tabletowym systemie operacyjnym. Z tego co widać instalacja wymaga podpięcia dysku USB, specyficznej procedury instalacji – w rezultacie można cieszyć się całkowicie przebudowanym interfejsem oraz wsparciem dla aplikacji firm trzecich. Na razie nie wiadomo kiedy oficjalnie nowy wariant software trafi do urządzeń z Google TV. To, o czym piszę, wypłynęło ze środowiska hackerów, instalacja bety niesie ze sobą ryzyko zablokowania sprzętu. Nowy, oparty na Androidzie 3.1 interfejs trafi do Revue oraz serii urządzeń wypuszczonej na rynek przez Sonu (o ile będą one jeszcze do kupienia?), w tym odbiorników HDTV, jak również nowych produktów, które ewentualnie pojawią się w przyszłości.
Eric Schmidt (CEO Google) skrytykował projekt nowego prawa Protect IP Act. Daje ono możliwość zamknięcia rządowi każdej witryny, która jej zdaniem przyczynia się do rozpowszechniania nielegalnych materiałów, pirackich kopii etc. Zdaniem szefa Google to narzędzie cenzury, umożliwiające likwidację każdej niewygodnej strony, co zbliży Stany do reguł obowiązujących w niedemokratycznych państwach (Schmidt wymienił w tym miejscu Chiny). Faktycznie projekt daje ogromną władzę, w przypadku realizacji polityki wymienionych w tytule organizacji może de facto przyczynić się do paraliżu globalnej sieci. Już na wstępie projektodawca informuje, że nowe prawo ma „zapobiec jakimkolwiek działaniom w Internecie, które mogłyby naruszyć ekonomiczne interesy, doprowadzić do naruszenia własności intelektualnej”. Zdaniem Google nie ma możliwości weryfikacji (nie istnieje taki system) legalności wszelkich materiałów krążących w sieci między użytkownikami. Przy działaniu prewencyjnym (mowa jest o: „infringing activities”), które zakłada nowa ustawa możliwe jest zamykanie w praktyce każdej witryny, na której znajdują się fora, gdzie ludzie komunikują się między sobą, pojawiają się odnośniki etc.
Przypomnijmy, chodzi o serwis oferujący 20 tysięcy darmowych utworów w chmurze. Google chce w ten sposób nie tylko konkurować z Amazonem, Apple i paroma innymi firmami oferującymi muzykę z sieci, chce także zmienić podejście do dystrybucji materiałów fonograficznych. Wywołuje to ogromną irytację wytwórni, które uważają że Google ma wiele na sumieniu odnośnie łamania praw autorskich, indeksując miliony nielegalnych zbiorów audio, pozwalając na bezproblemowe dotarcie do witryn z pirackimi kopiami utworów. Wściekłość branży jest pogłębiona darmowym charakterem usługi Google. Firmy prowadziły konsultacje z twórcą najpopularniejszej wyszukiwarki, ale zakończyły się one fiaskiem. Oczywiści jak zwykle przede wszystkim poszło o pieniądze. Szefowie wytwórni dostają apopleksji, gdy słyszą „za darmo”, a dzisiaj coraz więcej słychać głosów, że trzeba dopasować się do Internetu, zaoferować coś, co niekoniecznie ma metkę, licząc na późniejsze zyski z reklam, sprzedaży dodatkowych materiałów etc. Przykładem takiej zmiany była premiera poprzedniego albumu grupy Radiohead, który dystrybuowany był za darmo w sieci. Okazało się, że ponad 40% osób zapłaciło za wersje na nośnikach, co więcej zespół pokazał środkowy palec piratom (wszystkim tym, którzy czerpią korzyści finansowe z dystrybucji nielegalnych kopii). Google było skłonne zapłacić, ale warunki przedstawione przez największe koncerny fonograficzne okazały się zbyt wygórowane, nie do zaakceptowania.
W odróżnieniu od wcześniej opisanego Music Beta, w tym wypadku chodzi o odpowiednik wirtualnego sklepu z filmami i serialami znanego użytkownikom handheldów z logo jabłuszka (chyba że mieszkają np. w Polsce, w takim wypadku muszą obejść się smakiem), a dokładnie usługi pozwalającej na wypożyczanie. Google chce zaoferować usługi pozwalające użytkownikom androidowych urządzeń na dostęp do treści multimedialnych, zarówno w ramach darmowego udostępniania utworów, jak i wypożyczania filmów za pośrednictwem androidowego marketu. Ceny są identyczne z tymi, jakie ustaliło Apple – to odpowiednio od 1.99 do 3.99 (SD) oraz 4.99$ (HD) za 24 godzinny dostęp (od chwili rozpoczęcia odtwarzania) do treści. Użytkownik może przechowywać daną pozycję do 30 dni od chwili wypożyczenia. Ciekawą opcją jest „Pinning”. Pinning to usługa polegająca na możliwości odtwarzania danego filmu w trybie offline (typowo, filmy oferowane są w streamingu). Ściągamy plik na dysk PC, do pamięci tabletu bądź smartfona i spokojnie oglądamy nie martwiąc się, że zerwie nam połączenie z serwerem. Podsumowując, użytkownicy androidowych urządzeń powinni być zadowoleni – Google wprowadza dwie, dość ciekawe usługi pozwalające na dostęp do treści multimedialnych. Miejmy nadzieję, że firmie uda się rozbudować opisane serwisy, że staną się one wizytówką ewoluującego systemu mobilnego Google. Ważną informacją jest to, że zarówno Music Beta jak i wspomniana tutaj, wirtualna wypożyczalnia, powinny być dostępne dla wszystkich użytkowników Androida (od wersji 2.2 w górę).
Wygląda na to, że na rynku cyfrowej dystrybucji muzyki pojawił się mocny zawodnik. Google nie tylko oferuje tytułowe 20 tysięcy utworów za darmo w streamingu (usługa chmurowa), ale także umożliwia słuchanie w trybie offline. Innymi słowy nie będzie problemu, gdy nagle zabraknie połączenia via 3G/4G czy WiFi… użytkownik może zamówić dane utwory/albumy. aby te były dostępne w trybie bez dostępu do Internetu. Nowa usługa zwie się Music Beta. Korzystając z serwisu możemy przechowywać całą bibliotekę nagrań, playlisty w jednym miejscu, mieć do nich dostęp z każdej lokalizacji (rzecz jasna aby otrzymać pełen dostęp konieczne jest połączenie z siecią). Podobną usługę wprowadził niedawno Amazon (Cloud Drive). Nie jest to jednak (przynajmniej na razie) odpowiednik iTunes. Google nie sprzedaje piosenek, albumów, nie jest to wirtualny market muzyczny. Na razie twórca Androida nie dogadał się z wielkimi wytwórniami fonograficznymi w kwestii sprzedaży muzyki. Tak czy inaczej, niewątpliwie Google chce w ten sposób rywalizować z Apple w zakresie dystrybucji multimediów, w tym wypadku chodzi o usługi chmurowe. Jak wiadomo, firma z Cupertino przygotowuje tego typu serwis, prawdopodobnie uruchomi go w najbliższe wakacje. Aby korzystać z Music Beta konieczne jest zaktualizowanie androidowego urządzenia do wersji systemu 2.2 lub nowszej. Poniżej wideo prezentujące nowość Google…