Pamiętacie telefon HTC z wyświetlaczem 3D? Nie? No właśnie. Wprowadzony na krótko model okazał się totalną klapą i szybko o nim słuch zaginął. Pamiętam jak dwa lata temu w Berlinie Sharp pokazywał swoje wyświetlacze dla handheldów z trójwymiarem… telefony? Niekoniecznie. Przenośne konsole? O to już bardziej. Zresztą to właśnie Nintendo wypuściło swoją kieszonkową konsolę wyposażoną w wyświetlacz 3D. W przypadku smartfonów zastosowanie takiego ekranu jest bardzo trudne, w końcu software w żaden sposób (może oprócz nielicznych gier) nie jest dostosowany do trójwymiarowości. Intrygująco w tym kontekście brzmią plany Amazona. Po bardzo dobrze przyjętych tabletach, firma planuje wprowadzić smartfona, a właściwie to nawet smartfony (mówi się nieoficjalnie o dwóch modelach). Jeden z nich miałby być wyposażony w wyświetlacz 3D. To bardzo odważna decyzja, nie pozbawiona jednak sensu – w tym segmencie naprawdę trudno się wybić, konkurencja jest ogromna, a jw. urządzeń z ekranami trójwymiarowymi po prostu nie ma. Amazon pokazał, że bazując na Androidzie, jest w stanie stworzyć swoją platformę, swoje środowisko. Kto wie, może to właśnie Amazonowi uda się stworzyć przyjazny, ergonomiczny i funkcjonalny interfejs trójwymiarowy? Mogłoby to bardzo pomóc w promowaniu własnych telefonów na rynku.
Rozrasta się nam górska seria FiiO. Po przetestowanym Alpenie (test E17 tutaj), topowym modelu mobilnego wzmacniacza/DACa, trafił do nas najnowszy, mobilny przetwornik/wzmacniacz E07K Andes oraz stacjonarny wzmacniacz słuchawkowy E09K Qogir. Właściwie to ostatnie urządzenie, to coś więcej niż wzmacniacz dla nauszników. To także stacja dokująca dla jednego z produkowanych przez FiiO, przenośnych DACów – m.in. dla wspomnianych powyżej modeli E07K oraz E17. Dzięki wbudowanemu wejściu USB możliwe jest podłączenie komputera oraz wyprowadzenie dźwięku do stacjonarnego zestawu stereo – zarówno do integry (wyjścia liniowe), jak i końcówki mocy (wyjście z przedwzmacniacza). Dodatkowo podepniemy tu jeszcze jedno źródło analogowe. W odróżnieniu od poprzednika, modelu E09, w tym przypadku mamy gniazda RCA (a nie mini- jack) co uważam generalnie za zaletę, bo większość komponentów audio (tych stacjonarnych, nie przenośnych) typowo dysponuje właśnie takimi złączami. Odpada więc konieczność stosowania kłopotliwych przejściówek, względnie dokupowania kabli RCA/mini-jack. Po zadokowaniu Andesa kontrolę nad nim przejmuje Qogir – włączanie, wyłączanie realizujemy za pomocą dużego pokrętła wzmocnienia stacjonarnego wzmacniacza, przenośny DAC ładowany jest z portu, dodatkowo można wybrać sobie tryb bypass, pozwalający na ominięcie sekcji wzmocnienia w Andesie – głośność regulujemy via Qogir. Współpraca z komputerem jest bezproblemowa, z tym że pliki hi-res zagramy pod warunkiem, że będą to materiały 24/44 lub 24/96 (niestety 24/88 nie zagramy). Całość to oryginalne rozwiązanie FiiO, typowo desktopowe, zajmujące bardzo mało miejsca, a jednocześnie dające możliwość integracji z dowolnym jw. sprzętem HiFi. Pomysłowe, wg. mnie całkiem atrakcyjne rozwiązanie. Qogir nie jest drogi, sprawia dobre wrażenie (materiały, montaż) i może być ciekawym, budżetowym elementem toru audio dla kogoś, kto dysponuje (poza przenośnymi) stacjonarnymi nausznikami.
Andes jest bardzo dobrze wykonany, wg. mnie w paru punktach Andes góruje nad Alpenem. Ergonomia stoi tutaj na wyższym poziomie – łatwiej się nim operuje (duże przyciski z lewej strony), działa dłużej na baterii, dysponuje dwoma wyjściami słuchawkowymi, co może okazać się przydatne, gdy podróżujemy w tandemie. Brzmieniowo jest podobnie. Alpen prezentował nowoczesne, czyste, rozdzielcze brzmienie, nieco rozjaśnione, mocno cyfrowe, gładkie, czasami nadmiernie wyostrzone. Andes gra z podobną manierą – tak to na razie wygląda po paru dniach słuchania. Nieźle sobie radzi z naszymi redakcyjnymi nausznikami, choć najlepiej z tymi mobilnymi (np. Z Sennheiserami Momentum)… w przypadku HD650 czy K701 mam do tego brzmienia parę zastrzeżeń. Intrygująco wygląda kwestia grania po zadokowaniu z E09K w tandemie. Jako stacjonarny DAC zestaw ma parę wad, ograniczeń, ale patrząc przez pryzmat bardzo atrakcyjnej ceny wypada całkiem dobrze. W Andesie działa automatyka (sam się przestawia odnośnie wyboru źródła: USB lub liniowe), Qogir na froncie ma malutki hebelek, którym wybieramy sobie co ma zagrać. Można zatem podłączyć taki zestawik do integry (co też zrobiliśmy), podpiąć do aktywnych głośników (ten wariant także sprawdzimy), wreszcie po prostu podpiąć pod duże wyjście słuchawkowe wysokiej klasy nauszniki i słuchać muzyki z dowolnego źródła analogowego lub/i komputera. Brak zdalnego sterowania jest zrozumiały. Jak wspomniałem, to typowo desktopowy system, idealnie pasujący do zawalonego papierami biurka, gdzie liczy się każdy centymetr kwadratowy powierzchni. Pierwsze wrażenia, jak widać, w sumie pozytywne. FiiO ostatnio zaprezentowało kilka nowości. Wśród nich jest m.in.nowy, przenośny wzmacniacz E12, który mam nadzieję także niebawem przetestujemy. Poza tym, jeszcze przed majówką przeczytacie u nas recenzję znakomitego zestawu bezprzewodowego NuForce Air DAC. Maj zapowiada się bardzo handheldowo na HDO. Będzie też coś z wideo (w końcu ).
Poniżej mini galeria prezentująca nowy sprzęt podczas testowania…
Już dzisiaj (wieczorem) przeczytacie recenzję zestawu stereo złożonego z cyfrowej integry NuForce DDA-100 z monitorkami Indiana Line Tesi 240N oraz przetwornika cyfrowo-analogowego Beresford Bushmaster. A to nie koniec atrakcji, bo wspomniany powyżej test to nowy pomysł na testy, na recenzowanie gotowych zestawów – takich, które stanowią udane połączenie, tworzą synergię (brzmienie, obsługa, ergonomia / wygląd oraz cena). To ambitne zadanie, mam nadzieję że uda się w najbliższych miesiącach opublikować kilka takich tekstów, gdzie sprzęt nie jest testowany w przypadkowej (referencyjnej, redakcyjnej) konfiguracji… gdzie staramy się znaleźć optymalne rozwiązanie. Mało kto przeprowadza takie testy, bo to czasochłonne, ponadto wymaga dostępu do wielu marek, wielu urządzeń. Chcemy spróbować. Mam nadzieję, że ten pomysł przypadnie Wam do gustu.
Oczywiście poszczególne elementy zestawu doczekają się także tradycyjnego omówienia. Czyli przeczytacie nie jeden, a w sumie trzy artykuły o wspomnianych powyżej urządzeniach – opis integry połączyliśmy z Indiana Line… które, podobnie jak wzmacniacz, sprawdziliśmy w paru innych konfiguracjach (i o tym głównie będzie ten dodatkowy artykuł). Poza tym w najbliższych dniach pojawi się tekst poświęcony bardzo ciekawemu zestawowi bezprzewodowemu NuForce Air DAC. Choć nie ma tu miejsca na hi-resy, to jakość muzyki w bezstratnych formatach (ripy CDA) jest świetna – wg. mnie lepsza, od tej którą zapewnia AirPlay, nie mówiąc już o interfejsie Bluetooth. Bardzo dobre rozwiązanie dla kogoś kto szuka bezproblemowego sposobu na bezprzewodowe przesyłanie ulubionej muzyki do zestawu stereo. Dodatkowo docierają do nas kolejne słuchawki. Mamy już HiFiMANy HE-300… klasyczną konstrukcję producenta wyspecjalizowanego w produkcji ortodynamików. Po pierwszych (precyzyjnie to kolejnych, kiedyś już ich słuchałem, teraz mogę to jednak zrobić na spokojnie, dokładniej) odsłuchach jestem pod dużym wrażeniem. Trafią do nas także Pro-Jecty (wszyscy robią dziś słuchawki), być może jeden z modeli Audio-Techniki (z systemem tłumienia odgłosów z zewnątrz). Do tego parę handheldowych niespodzianek… Sporo tego. Stąd też wynika przystopowanie z publikowaniem bieżących informacji. Na szczęście obecnie nic arcyciekawego się nie dzieje. Tak czy inaczej, obiecujemy na dniach poprawę…
Ostatnie informacje dowodzą pewnego trendu – Windows Phone zyskuje (choć niezbyt szybko) udziały na rynku, głównie kosztem Symbiana (który praktycznie przestał się już liczyć – efekt uśmiercenia tego OS przez Nokię) oraz BlackBerry. W przypadku tego pierwszego, tracącego udziały, systemu nie jest to dobra wiadomość dla Finów, bo w sumie z giganta jakim był przed paroma laty Symbian przyszło im dzielić się „marnymi” nieco ponad 4 procentami z innymi producentami smartfonów z WP (fakt, że Nokia tu dominuje, ale jw. nie jest jedynym beneficjentem wspomnianego wzrostu). W przypadku BB sytuacja jest klarowna – firma zaprezentowała przed paroma miesiącami nowy system, nowy hardware, który jest niekompatybilny z poprzednio oferowaną platformą. Duże straty związane z tą operacją przyczyniły się do zwiększenia udziałów przez wszystkich, głównie przez Apple oraz Microsoft. Poniżej dane z rynku amerykańskiego oraz kilku kluczowych rynków (Chiny, Wielka Brytania, Niemcy etc.)…
To jeden z najbardziej rażących braków. Windows RT nie ma sztandarowego klienta poczty MS. Dla wielu osób, szczególnie tych planujących zastosowanie tabletów z mobilnym systemem Microsoftu w pracy, to podstawowa kwestia, która może warunkować zakup urządzenia. MS zdaje sobie z tego sprawę, stąd intensywne prace mające na celu jak najszybsze wprowadzenie Outlooka do RT. Niestety na razie całą przygodę z tabletowymi okienkami można podsumować jednym słowem: porażka.
Producenci tabletów z tym systemem właśnie obniżyli ceny produkowanych przez siebie urządzeń. I nie robią tego raczej w ramach promocji, tylko po prostu chcą pozbyć się magazynowych zapasów. Dell obniżył cenę modelu XPS dość zachowawczo – jedynie o 50 USD, do 449 USD (za model 32 GB), Asus swojego VivoTab RT 32 GB przecenił znacznie mocniej. Teraz kosztuje 382 USD podczas gdy niedawno kosztował blisko 600. Lenovo IdeaPad Yoga 11 kosztuje teraz 599 USD, czyli o 200 mniej niż w momencie premiery. Jak widać sprzedaż w ogóle nie idzie. Ludzie tego nie kupują. Samsung w ogóle zrezygnował z produkcji oraz promowania swoich tabletów z tym systemem.
Microsoft na razie nabrał wody w usta i mówi tylko o gigantycznej pracy jaka stoi przed nimi odnośnie RT (to akurat prawda). Jednak nie komentuje kiepskich wyników, nie obniża ceny swoich Surface (a wg. mnie powinien to zrobić jak najszybciej, skupiając się na promowaniu RT – model PRO został znacznie cieplej przyjęty przez rynek). Na pewno rozszerzenie możliwości systemu o kluczowe programy będzie pomocne, ale najważniejszym zadaniem MS jest przekonanie klientów co do sensowności zakupu sprzętu z tabletowymi okienkami. Na razie to się nie udało, jak już ktoś chce tabletu z Windowsem, wybiera Surface albo któryś z modeli opartych na Atomie (niektóre bardzo udane, gwarantują znacznie lepsze możliwości niż urządzenia z Win RT).
Gartner opublikował prognozę dotyczącą urządzeń przenośnych. Zestawienie dotyczy więc nie tylko handheldów, ale także desktopów oraz laptopów, z tym że lwia część sprzedaży będzie przypadać właśnie na tablety oraz smartfony… to tego typu sprzęt będzie dominował, sprzedaż komputerów ma być dużo niższa (raczej będziemy mieli do czynienia ze spadkami). I tak na rynek trafi 860 mln urządzeń z Androidem. Dominacja mobilnego systemu Google jeszcze się powiększy, a wpływ na to będą miały przede wszystkim rynki wschodzące (Brazylia, Chiny, Rosja). Wedle szacunków na bazie oprogramowania rodziny Windows działać będzie 354 mln urządzeń. Tutaj głównie mowa jest o komputerach, w tej liczbie znajdą się także telefony i tablety z mobilnymi wersjami Windowsa (prawdopodobnie nie będzie ich więcej niż 15% z podanej powyżej liczby). Z oprogramowania Apple ma zaś korzystać kolejne 293 mln urządzeń, z czego komputerowy MacOS będzie stanowił nie więcej niż 10%. Wreszcie na końcu stawki wymieniony jest BlackBerry z 31 milionami urządzeń (w 2017 niestety tylko 24 mln). To nawet sporo, bo chodzi tutaj o nową platformę, o nowy sprzęt.
W 2013 roku sprzedaż komputerów stacjonarnych i przenośnych sięgnie 315 mln sztuk. Jak wspomniałem powyżej, będziemy mieli do czynienia ze stałą tendencją spadkową. Za cztery lata liczba ta ma być o aż 13% niższa. Według prognoz w 2017 roku nabywców znajdzie już tylko ok. 272 mln PC. Wyjątkiem będą komputery ultramobilne oraz hybrydy tabletów i komputerów przenośnych (wyposażonych m.in. w interfejs dotykowy). Te mają notować coraz lepsze wyniki. Zdaniem analityków w 2017 roku sprzedaż takich komputerów zbliży się do 100 mln urządzeń wobec 24 mln sprzedanych w roku 2013. Jak widać z powyższego, branżę PC czekają bardzo poważne zmiany, konieczność dostosowania się do trendów, do ery post-PC. Być można niewielkie terminale oraz jw. ultramobilne maszyny zdołają zatrzymać klientów, częściowo powstrzymać przesiadanie się na handheldy (co jest coraz bardziej widoczne, po prostu ludzie przestają kupować komputery – kupują tablety, a starsze PC całkowicie im wystarczają).
Okazuje się, że wcześniej błędnie podaliśmy że nowy Zeppelin mini (Z2) będzie różnił się od wycofanego modelu wyłącznie wprowadzeniem złącza Lightning. Jest inaczej. Bowers&Wilkins wprowadził do nowej mini stacji bezprzewodową technologię AirPlay. Innymi słowy wysoka cena znalazła jakieś uzasadnienie – jest nim właśnie bezprzewodowy transfer muzyki do głośnika, coś czego w pierwszej generacji Zeppelina mini nie wprowadzono. Konstrukcyjnie (głośniki, forma, materiały) sprzęt nawiązuje do poprzednika, jednak wspomniana nowość powoduje, że Z2 będzie znacznie ciekawszym produktem, pozwalającym na odtwarzanie muzyki także z urządzeń wyposażonych w złącze 30 pin. Niby można stosować przejściówki (zgroza), można też podłączyć handhelda do wejścia liniowego (analogowo), ale… są to półśrodki, dzięki AirPlay będzie można do woli strumieniować ulubione kawałki do głośnika. Cena dość wysoka – 1799 złotych. Warto przy okazji wspomnieć, że większy Zeppelin Air w wariancie ze starym złączem został przeceniony i obecnie można go kupić za 1999~2299 złotych. Dane techniczne Z2 poniżej:
Arogancja nie popłaca. Apple jest arogancką firmą. Tym razem przekonali się o tym Chińczycy, którzy otrzymywali gorsze warunki gwarancyjne w porównaniu z resztą świata. Tim Cook, świadom jak ważny to, kluczowy wręcz rynek, zdobył się na przeprosiny. To już drugi raz, po niesławnych mapach, kiedy Apple przyznaje się do błędu, przeprasza swoich klientów. Firma zobowiązała się do wyrównania czasu gwarancji dla sprzedawanych w Chinach produktów, korzystania (podczas napraw) z nowych, a nie używanych części (sic!) oraz wydłużenia czasu gwarancji po zwrocie naprawionego sprzętu klientowi. Reputacji nie da się jednak szybko odbudować. Państwowa telewizja w połowie marca wyemitowała bulwersujący materiał o tym, jak Apple traktuje chińskich klientów. Lista grzechów była długa (patrz wyżej, choć to nie jedyne uwagi pod adresem amerykańskiej firmy). Bardzo mocno krytykowano fatalną komunikację, brak wsparcia, zerową pomoc posprzedażową Apple. To wszystko prowadzi do prostego wniosku: ktoś tu kogoś uważa za kraj trzeciego świata i nie zadał sobie trudu (koszty) by zapewnić odpowiedni poziom wsparcia dla klientów w Chinach. Apple wspomina także o 2 letniej gwarancji. Warto podkreślić – dwuletniej, bo patrząc na to jak to wygląda u nas można mieć spore wątpliwości nt. czasu trwania gwarancji na sprzęt z logo jabłka na obudowie.
Nie są to budujące dane. Wynika z nich generalny brak szacunku dla cudzej własności, traktowanie służbowego urządzenia jako czegoś, co i tak szybko zostanie wymienione w przypadku zepsucia, zgubienia etc. Aż 41% osób w taki właśnie sposób podchodzi do tematu. Pozostałe 59% traktuje powierzone im urządzenia w taki sposób, w jaki traktuje swoją własność. W zależności od branży odsetek osób psujących sprzęt na potęgę jest inny – przykładowo najgorzej z handheldami obchodzą się pracownicy z branży marketingowej oraz HR. Dziwne? Ano dziwne, bo można by podejrzewać że logistycy będą w grupie psujów, ale jak widać kreatywni zaliczają się do tej najmniej zwracającej uwagę na sprzęt grupy pracowników (kupi się nowy). Aż 1/3 nie dba o to, co dostała od pracodawcy. Badania przeprowadziła firma Dynamic Markets, na zlecenie Panasonica. Hmmm, Panasonica? Czyżby ktoś tu chciał sprzedać nieco więcej Toughbooków oraz pancernych tabletów (w tym specjalizują się Japończycy)?