Innymi słowy, Koreańczycy widzą przyszłość w ekranach organicznych, które mają docelowo zastąpić obecnie wykorzystywaną technologię ciekłokrystaliczną. Te gigantyczne środki mają pozwolić LG na konkurowanie jak równy z równym z Samsungiem, który jest największym wytwórcą tego OLEDów na świecie i w powszechnej opinii najlepiej przygotowaną firmą do masowej produkcji tego typu wyświetlaczy. Firma LG zainwestuje w nowe linie produkcyjne, chcąc znacząco zwiększyć swoje możliwości w zakresie dostarczania gotowych paneli różnych rozmiarów. Prawdopodobnie będą to małe ekrany dla handheldów (maksymalnie 5-6″) oraz wielkie wyświetlacze dedykowane telewizorom (względnie monitorom). Nowe ekrany WRGB OLED mają pozwolić firmie na znaczący wzrost udziałów, poza tym LG jako dostarczyciel komponentów do urządzeń Apple, liczy na to, że firma z Cupertino wprowadzi do sprzedaży sprzęt wykorzystujący ten typ wyświetlaczy. Nie jest to wykluczone, choć raczej nie nastąpi to szybko. Na razie Apple prowadzi badania w tym zakresie (krytykuje sposób prezentacji niektórych kolorów przez OLEDy).
W sumie to nawet dobrze, bo w końcu bieżąca polityka Apple zaczęła niebezpiecznie dryfować w kierunku złych (bo nieskutecznych, prowadzących do katastrofy) praktyk z pierwszej połowy lat 90-tych, kiedy to firma wypuszczała na rynek dziesiątki produktów, z których znaczna część zalegała potem na półkach. Polityka Jobsa polegająca na koncentracji wysiłku na raptem paru dopieszczonych urządzeniach, odpowiedni marketing, świetny PR zaowocowały ogromnym sukcesem. Tani iPhone mógłby to wszystko zepsuć. Nie on jeden, ale zmiana (zasadnicza) strategii – oferowania wszystkiego dla wszystkich, tak jak to czyni przykładowo koreańska konkurencja. Cóż, Apple to nie Samsung, który fantastycznie sobie radzi, znakomicie dyskontuje swoją pozycję głównego dostarczyciela androidowych urządzeń na globalnym rynku. Apple to nie Samsung, to zupełnie inna wizja, inna strategia. Tim Cook zdaje się widzi problem, widzi że część zarządu, a przede wszystkim akcjonariuszy chciałaby ciągłych wzrostów (akcji), walorów za magiczny 1000$, nieprzerwanego dopływu morza gotówki. Problem w tym, że ewentualna zmiana strategii firmy mogła by wiele popsuć, stanowiłaby ogromne ryzyko.
„W branży wysokich technologii nie jest łatwo znaleźć złoty środek między ceną, a jakością. Wprowadzając na rynek nowe produkty stawiamy na jakość oraz innowacje, które nam pozwalają tworzyć nowe rozwiązania mocno dopasowane do oczekiwań konsumentów. Obniżenie cen starszych modeli to tylko jeden z naszych sposobów dotarcia do nabywców szczególnie wrażliwych na cenę” - podkreśla Tim Cook. Innymi słowy tam, gdzie będzie to wskazane, firma jak do tej pory będzie oferować starsze modele – urządzenia, które jeszcze wczoraj stanowiły topowe konstrukcje, które nadal można uznać za „pożądane”, za produkt wysokiej jakości (bez względu na naszą ocenę, moją ocenę – chodzi o to, jak postrzega to rynek). To dobra strategia, która dobrze się sprawdza, pozwala na zaoferowanie tańszych urządzeń, bez konieczności pójścia na (duże) kompromisy.
Cambridge Audio rusza ze sprzedażą bezprzewodowego aktywnego systemu audio Minx Air. Wystarczy podłączyć do gniazdka sieciowego i strumieniować. System – w zależności od wersji – ma albo 100, albo 200W mocy. Wyposażony jest w technologię AirPlay i Bluetooth, a dzięki aplikacjom na Androida i iOS można nim w pełni zarządzać przez smartfony i tablety, regulować charakterystykę brzmienia i korzystać z zasobów internetowych stacji radiowych. Minx Air jest napędzany przez cyfrowe wzmacniacze i opatentowane przetworniki BMR (Balance Mode Radiator). Nadaje się także do współpracy z komputerem. Cena Minx Air 100 w firmowym sklepie internetowym 330 funtów, zaś model Minx Air 200 kosztuje 430 funtów. Nie tanio. Szczegóły tutaj.
Opracowany przez inżynierów Arcama konwerter audio rBlink Bluetooth wyposażony jest w system transmisji APT-X. Pozwala na przesłanie sygnału poprzez Bluetooth z każdego wyposażonego w ten system urządzenia prosto do zestawu hi-fi. Nie ma problemu z przesyłaniem nieskompresowanego, lub skompresowanego bezstratnie sygnału, wysoki stosunek sygnał do szumu ma zagwarantować bardzo czyste, wysokiej jakości brzmienie. Arcam rBlink ma też przetwornik DAC 5102 oraz analogowe wyjście, dzięki któremu można podłączyć go do każdego urządzenia audio. Cena: 819 zł. Poniżej specyfikacja techniczna konwertera.
Dziękujemy za informacje naszemu czytelnikowi, który jako pierwszy poinformował nas o obniżce. Dzisiaj dostaliśmy oficjalne potwierdzenie, abonament premium+ który do tej pory kosztował 29.90 zł/mc od teraz będzie tańszy o 10 zł, a więc jego cena będzie wynosiła 19.90 zł. To miły prezent, gest z całą pewnością związany jest z wejściem na rynek konkurencji (WiMP oraz niebawem Spotify). W obu wymienionych, konkurencyjnych serwisach ceny premium obejmującego możliwość słuchania muzyki na handheldach jest niższa niż to, co proponował do tej pory Deezer. Widać zbawienny wpływ konkurencji. Od teraz cenowo serwisy będą na tym samym poziomie. Ciekawe zatem, czym będą starały się przekonać do siebie użytkowników… niebawem zapewne się dowiemy.
Kto dzisiaj rozdaje karty na mobilnym rynku? Odpowiedź jest oczywista – to Qualcomm, firma mająca niemal połowę udziałów w segmencie układów dla urządzeń mobilnych. Kto najbardziej zazdrości Qualcommowi? Odpowiedź jest oczywista – najbardziej zazdrości Intel, którego udziały wynoszą obecnie… 0.2%. Tak, to nie pomyłka, można powiedzieć że Intel obecnie nie istnieje jako liczący się zawodnik w najszybciej, najdynamiczniej rozwijającym się segmencie rynku. Gigantowi będzie trudno nawiązać walkę. Intel stara się promować własne rozwiązania, własną architekturę, to na czym się zna. Jednak x86 ma minimalne szanse na rywalizację z mobilnym standardem – architekturą ARM – z której korzystają niemal wszyscy producenci mobilnych chipów. Warto nadmienić, że cały rynek układów dla handheldów obecnie wart jest 5 mld $. Prognozy mówią o szybkim wzroście, co (biorąc pod uwagę kiepską sprzedaż PC) jeszcze bardziej dopinguje Intela do walki o większy kawałek tortu dla siebie. Jednak procesory Atom nie mają na razie większych szans w konfrontacji z najnowszymi układami ARM (v15), mimo dużego progresu jaki się dokonał w przypadku produktu Intela na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy. Żaden wielki producent smartfonów nie ma na razie w planach wypuszczenia sprzętu z układami Intela, do grona partnerów zaliczają się firmy blisko współpracujące z Intelem na innych polach (głównie komputery). Mam tu na myśli takich wytwórców jak Lenovo czy Acer. Bez zainteresowania dużych producentów trudno będzie znacząco powiększyć udziały, choć jakieś szanse (poza wymienionymi) daje ZTE, które wyrasta na jednego z głównych dostarczycieli tanich smartfonów na świecie (często tworzonych pod konkretne zamówienie operatorów). Przy takiej dysproporcji (udziały) możemy spodziewać się bardzo agresywnej polityki Intela, łącznie z wielkimi górami pieniędzy oferowanymi każdemu, kto zechce wypuścić na rynek telefony bądź tablety „uzbrojone” w chipy Intela. Na marginesie, widać że Intel chyba oswoił się z myślą, że wejście z własnym (przy współpracy z jakimś dużym producentem handheldów) systemem opartym na Linuksie (MeeGoo, obecnie parę nowych opcji) nie przyniesie szybkich korzyści (o ile przyniesie je w ogóle). Stąd decyzja, aby postawić na Androida (w tańszych produktach) oraz współpracować z Microsoftem (tutaj mamy bardzo delikatną sytuację, bo MS wyraźnie ma ochotę na mariaż z arch. ARM).
EB-50 to pierwsze słuchawki w historii tego brytyjskiego producenta Musical Fidelity. Ich zewnętrzna obudowa została wykonana ze stopu aluminium zapewniającego sztywność i odporność na rezonans. W słuchawakch Musical Fidelity EB-50 zastosowano przetworniki wyróżniające się liniową płaską charakterystyką częstotliwościową, a przy tym zapewniające – jak twierdzi producent – niezwykłą dynamikę. Wykorzystano przy tym technologię „balanced armature”, dzięki której przetworniki mając mniejszą bezwładność, wytwarzają mniej zniekształceń i zapewniają wyższe parametry techniczne.
Dźwięk Musical Fidelity EB-50 to także wynik zastosowania neodymowych magnesów i wykorzystania wielowarstwowego materiału, wyróżniającego się brakiem drgań własnych. Obrazu całości dopełniają bardzo niski poziom zniekształceń, bardzo wysoka czułość i skuteczna izolacja od hałasu zewnętrznego. Musical Fidelity do swoich słuchawek dołącza siedem par wkładek dousznych w różnym rozmiarze, dzięki czemu każdy może dopasować odpowiednią wielkość. Dla wymagających użytkowników producent przygotował ponadto specjalne uchwyty zauszne. Dzięki wbudowanemu pilotowi zdalnego sterowania z mikrofonem użytkownicy smartfonów mogą prowadzić rozmowy telefoniczne bez konieczności wyjmowania słuchawek z uszu i telefonu z kieszeni. Słuchawki Musical Fidelity EB-50 wkrótce pojawią się na polskim rynku. Cena: 699 zł.
Sony polepsza parametry swojego serwisu streamingowego audio. Od teraz oferowane zbiory będą dostępne w jakości 320kbps. Usługa oferowana jest dla użytkowników handheldów z Androidem, wszystkich mobilnych urządzeń Sony oraz konsoli PS3, telewizorów Bravia, komputerów oraz iPada/iPhone. W przypadku modeli Xperia MU to jedna z podstawowych usług, które są zaimplementowane w oprogramowaniu. Kolekcja obejmuje 18 milionów utworów w tym cały katalog Sony BMG. Miejmy nadzieję, że takie parametry dźwięku będą standardem w przypadku tego typu usług. Niestety na razie MU nie jest dostępny w naszym kraju, co – powiem szczerze – zakrawa na lekką kpinę (Sony jak zwykle spóźnia się z wprowadzaniem nowości na nasz rynek). Ciekawe, czy rosnące zainteresowanie streamingiem muzyki w naszym kraju przełoży się na decyzje Sony dotyczące wprowadzenia MU do Polski?