LogowanieZarejestruj się
News

Pierwsze wrażenia Auralic Polaris

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
auralic-polaris

Mam niebywałe szczęście. Od paru tygodni przyszło mi obcować z produktami, które wyznaczają jednoznacznie kierunek w jakim będzie rozwijać się branża. Nie, nie mam na myśli AirPodsów ;-) ,bo to jednak inna para kaloszy (tam dźwięk, jakość brzmienia, powiedzmy to sobie wprost, nie są w centrum uwagi), a trzy produkty, które stanowią kwintesencję tego, co się dzisiaj zmienia nie tylko w zakresie projektowania urządzeń audio, ale szerzej dystrybucji, zmiany sposobu użytkowania oraz korzystania przez użytkowników zarówno ze sprzętu jak i muzyki. To fundamentalne zmiany, nie niewielkie, a fundamentalne i warto spojrzeć na nie właśnie przez pryzmat tych trzech produktów: wzmacniacza zintegrowanego NAD C338 opisanego wstępnie tutaj (w fotogalerii), przetestowanych przeze mnie KEF-ów LS50 Wireless (patrz nasza opinia) wreszcie…

…kompletnego, high-endowego systemu audio, jakim jest tytułowy Auralic Polaris

…bohatera niniejszego wpisu, opisującego pierwsze wrażenia. To sprzęt, który wraz z Altairem (to samo, tylko bez końcówek mocy z wbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym, którego Polaris nie ma) stanowią emanację SYSTEMU audio w XXI wieku. Wcześniej mieliśmy próby, teraz (podobnie ma się sprawa z kompletnym C338 w przypadku budżetowego HiFi) mamy coś, co stanowi udaną próbę stworzenia rozwiązania kompatybilnego z NOWYM AUDIO. Tak jak KEFy LS50 Wireless są systemem zaklętym w zestawie głośnikowym (możliwe, że w tej, czy kolejnej odsłonie, nie będą potrzebowały niczego więcej ponad komputerowe źródło, czy może nawet sterownika w postaci telefonu), tak produkt Auralica to źródło, wzmacniacz, przedwzmacniacz, pramofonowe pre, szerzej – cała multifunkcyjna centralka, która zdolna jest przyjąć wszelkie zera i jedynki (w razie konieczności także sygnał analogowy) wypuszczając sygnał wprost na dowolne kolumny jakie podepniemy. Bo to może być NAS (audio) też, serwer audio jak najbardziej może, możemy zainstalować w środku dysk, podpiąć dodatkowe możemy też. Niesamowita w tym projekcie jest właśnie jego wieloraka natura… jak kameleon może być li tylko przetwornikiem C/A, może być streamerem z podpiętym zew. DACzkiem (wyjście USB), może być cyfrowo-analogowym preampem, może być gramofonowym pre, może grać z aktywnym zestawem głośnikowym, może…

Polaris nie przypomina tradycyjnego urządzenia, więcej –  jest w opozycji do klasyki, bo mamy tutaj wszystko to, co w przypadku klasycznych systemów stanowi co najwyżej dodatek. Dodatkowo stanowi haj-endową wersję all-in-one, przy czym w odróżnieniu od budżetowych rozwiązań, które pojawiły się (oferujących coraz większą funkcjonalność, multifunkcjonalność), tutaj trzeba było uwzględnić wyższe wymagania odnośnie jakości, bo przecież to ma być wysoka półka, ma być alternatywa dla systemów za kilkadziesiąt tysięcy, ma być (i według mnie jest) zmiana filozofii budowy całego toru audio, co implikować będzie bardzo poważne przetasowania w całej branży audio.

Mamy więc wysoko wydajne końcówki w klasie D wraz ze wzmiankowanym cyfrowo-analogowym pre-ampem (całość z opatentowanym rozwiązaniem), mamy wszelkie możliwe streamingi z takimi plug&play jak BT z aptX, AirPlay’em, mamy wreszcie nawiązujący do high-endowych ambicji front-end Roon. To właśnie ten ostatni element decyduje tutaj o przynależności do audio arystokracji. Wiele razy powtarzałem na łamach, że dzisiaj czymś co ma kapitalne znacznie w audio i będzie warunkować ocenę sprzętu (tak właśnie!) jest oprogramowanie. To ma absolutnie kluczowe znacznie, bo o możliwościach sprzętu, o jego obsłudze (ergonomia, prostota, szybkość, wsparcie) przesądzi co tam w kodzie piszczy, jak ten kod jest napisany i jak jest supportowany.

To potencjalnie fatalna wiadomość dla osób, które akurat z komputerem w audio nie chciałyby mieć nic wspólnego, dla których komputer to zło (w audio). Śpieszę donieść, że cały wysiłek idzie dzisiaj właśnie w kierunku oswojenia tematu, doprowadzenie do sytuacji, w której ten mityczny komputer (Polaris jest oczywiście komputerem, tyle że na pecetowej platformie x86, a ARM, doskonale znanej z wszędobylskich smartfonów, tabletów etc.) będzie na tyle ujarzmiony, na tyle prosty w obsłudze, przewidywalny i oswojony właśnie, że … nie zauważymy, że komputer nam gra. A gra i grać będzie. To wynika wprost ze zmian jakie zaszły w dystrybucji, w dominacji streamingu, graniu z pliku, które wymusza całkowite przeorientowanie toru audio, systemu audio. I to się właśnie dzieje na naszych oczach.

To urządzenie Roon Ready, a to oznacza pełną kompatybilność, natywną z protokołem RAAT. To – inaczej rzecz nazywając – autonomiczne, samodzielne źródło front-endu Roon, coś co do tej pory wymagało zazwyczaj jakiegoś komputera (niechby i wyspecjalizowanego, ale jednak komputera klasy x86), coś czego tak mi brakowało w przypadku przetestowanych KEFów Wireless (dlatego uważam, że jest to produkt na początku swojej drogi rozwojowej, czy nawet linia produktów, która dopiero powstaje). Mam nadzieję, że inżynierowie KEFa wprowadzą obsługę RAAT. To coś, co domknie temat, dając gotowe rozwiązania faktycznie eliminujące potrzebę podpinania pod te głośniki czegokolwiek. Zwyczajnie nie będzie takiej potrzeby. Wystarczy serwer z Roon core i już (no jakiś handheld w roli sterownika rzecz jasna będzie wymagany). W przypadku Polarisa właśnie nie ma potrzeby, bo jest Roon Ready, choć gramofon rzecz jasna bardzo chętnie podłączymy i sprawdzimy. Tyle.

Na wstępie podpiąłem Polarisa pod C338 (gra jako streamer Roon Ready). Zrobiłem to z dwóch powodów… po pierwsze chcę zobaczyć czy i jakie różnice oferują końcówki w Auralic-u wobec budżetowego projektu NADa. To w ogóle terra incognita, bo do niedawna w środowisku (opisujący oraz słuchający, z audiofilskimi konotacjami i mniej audiofilskimi, powiedzmy racjonalistycznie-sceptycznymi) obowiązywała jednoznaczna w formie i treści opinia, że „cyfrowe” (tak, to nieadekwatne sformułowanie, wręcz błędne, ale często pojawiające się w dyskusjach, stąd „”) gra ogólnie mało finezyjnie, właściwie bez różnicy co tam w środku siedzi, bo i tak brzmi to gorzej od umownej klasyki.  Mam odmienną opinię, korzystam od dawna z impulsowego D3020, przewinęło się sporo takich wzmacniaczy u mnie (NuForce’y, NADy właśnie, produkty mniej znanych marek) i cóż – sam jestem ciekaw tego porównania.

Po drugie daniem głównym jest tutaj – nie ma co do tego chyba żadnych wątpliwości – właśnie streamer, możliwości tego nowego audio, sposób implementacji (software!) w takim produkcie, wszystkomającym produkcie, który ma ambicję zastąpić CAŁE nasze dotychczasowe stereo. Jedna skrzynka co wszystko łączy, jedna co wszystko gra. Właśnie tak. Priorytetową kwestią jest zatem nie tylko sama możliwość przepuszczenia przez skrzynkę dowolnego strumienia z Internetu, lokalnej sieci, ale także sposób w jaki to wszystko okiełznamy. UI oraz UX, rzeczy znane ze światka komputerów, są w centrum naszej uwagi i to będzie także podlegać szczegółowej ocenie.

Auralic ma swój patent na obsługę, na oprogramowanie klamota, swój system zawiadywania i integrowania zero-jedynkowej muzyki. Nazywa się to Lightning DS i mam sporo uwag odnośnie ergonomii, stabilności oraz możliwości tego oprogramowania. Pamiętacie Ariesa Mini, którego opisałem na łamach HDO. Tam sporo na ten temat, w przypadku Polarisa nie pójdę na skróty (link do wcześniejszej publikacji), a rozwinę opinię na temat software, starając uwypuklić mocne i słabsze strony autorskiej propozycji Auralic-a. Rzecz jasna daniem głównym i nie ukrywam że tak będę głównie testował klamota będzie ROON. Jego integracja jest wg. mnie najistotniejszym elementem tego produktu i bez tego software tracimy sporo z możliwości jakie oferuje Polaris. Tak czy inaczej autorskie rozwiązanie integruje nam co trzeba, m.in strumienie z Tidala oraz Qobuza (w Polsce już w wakacje!)

Tak, tracimy, co nie oznacza, że z firmowym softwarem nie ma sensu… sens jest, powiem nawet więcej, możemy w codziennym użytkowaniu zdać się na protokoły „bezobsługowe” tj. Bluetooth czy AirPlay, strumieniując z czegokolwiek, z jakiejkolwiek apki i pewnie część domowników właśnie tak sobie przyswoi tego klamota. Czujecie to? Właśnie, będą korzystać z high-endowego systemu po swojemu i bez żadnych ograniczeń, z dostępem ze swojego… źródła. Takie to nowe audio właśnie jest, pogódźcie się z tym konserwatyści, że to wszystko nam się „demokratyzuje”. Koszmar, prawda? ;-)

Nie miałem takich przygód jak inni testujący z inicjacją, konfiguracją wstępną Polarisa, nie było u mnie sytuacji, że bezprzewodowo to przypadkowo (zadziałało w końcu). Nie. Owszem, sam proces nie zawsze kończy się sukcesem (u mnie za drugim razem się udało), ale nie demonizowałbym tego. Inne rzeczy są ewidentnie do poprawy, parę spraw należałoby rozwiązać po prostu inaczej (porażką jest konieczność obsługi w różny sposób skrzynki, by dotrzeć, uruchomić wszystkie zaszyte w niej funkcje, usługi, sposoby komunikacji ze światem – to kompletnie bez sensu), także przed Auralic-iem sporo jeszcze pracy. Na szczęście wszystko to (podobnie jak z KEFami) można osiągnąć na drodze aktualizacji obecnego systemu, właściwie nie ma tu (chyba) żadnych rzeczy, których nie dało by się poprawić, zmienić, zmodyfikować.

Tak, właśnie, witamy w nowym audio. To, co znamy z komputerów, będzie od tej pory towarzyszyło nam w systemie HiFi/high-end. To nieuniknione. Na szczęście, podobnie jak z wzmankonanym wcześniej polerowaniem obsługi, wprowadzaniem coraz prostszych, coraz bardziej intuicyjnych sposobów interakcji, sterowania, także tutaj cały ten proces (skomplikowany) da się nie tylko zautomatyzować, ale w ogóle ucywilizować. Znowu jako przykład dam Roon labs, ludzi którzy doskonale czują problem, wiedzą jak poważnym wyzwaniem jest nie tylko napisanie dobrze działającego, prostego w obsłudze oprogramowania, ale także taka polityka wsparcia (odnośnie tworzonego przez siebie kodu), by użytkownik nie traktował koniecznej, ciągłej pracy nad udoskonalaniem, jako czegoś utrudniającego mu życie.

To cholernie ważne i to będzie także wpływać na całościową ocenę produktów. Widzę przy okazji spory problem i wyzwanie dla nas, dziennikarzy… opis, ocena będzie musiała uwzględniać czas, czas w którym sprzęt będzie podlegał aktualizacji właśnie. Ciekawe jak sobie z tym zagadnieniem poradzą koledzy o fachu, pisujący w papierowych, czy nawet elektronicznych (ale zamkniętych) periodykach? Tu sieciowa pisanina będzie miała przewagę, bo zawsze da się wpis zaktualizować (co de facto oznacza, że oceny, wnioski nie będą nigdy w pełni kompletne!). Realny problem.

Anten las. Tak właśnie wygląda audio w XXI wieku. Anten las.

Dobra, nie o problemach gryzipiórków miało być, a o Polarisie ;-) Ten kombajn, jak to mam w zwyczaju, przetestuje wszechstronnie, „do ostatniej śrubki” to znaczy sprawdzę w każdej przewidzianej przez konstruktorów konfiguracji, sprawdzając wszystkie jego możliwości, koncentrując się jednakowoż na tym co stanowi clou, o czym wspomniałem. Będzie to test, podobnie jak KEFów, mocno osadzony w informatyce, komputerach, oprogramowaniu, sposobach obsługi, interakcji oraz komunikacji (my-maszyna, maszyna z drugą /trzecią/ czwartą maszyną). Sprawdzę jak sobie Auralic poradzi z wysokiej klasy zew. dakiem (odpowiem na pytanie, czy to w ogóle będzie wnosiło jakiś progres), sprawdzę również czy ten klamot wymaga kabla LAN (do dla niewiernych Tomaszów, którzy w żadne WiFi nie wierzą), zagramy materiał wyczynowy (DXD, DSD), zagramy też z aktywnymi trybami DSP. Na marginesie, DSP to obecnie gigantyczne możliwości – zobaczycie przedsmak na obrazkach z konfigurowania klamota pod Roonem – to jest już kosmos, tego wcześniej nie dało się w warunkach domowych modyfikować, ustawiać. Teraz można.

Myślę, że miesiąc z górką będzie potrzebny, przy czym już po paru dniach teren od strony technicznej mamy opanowany ;-) To dobry prognostyk. Nieprawdaż? Prawdaż, prawdaż…

Autor: Antoni Woźniak

Poniżej rozbudowana fotogaleria, którą jeszcze będę sukcesywnie uzupełniał, także u’now warto wdepnąć we wpis jutro, pojutrze, bo będzie aktualizowany (będziecie to odmieniać przez wszystkie przypadki, prorokuje wam, oj będziecie!)

Sterowanie via autorska apka. Działa to stabilnie, wymaga jednak pewnej polerki w zakresie interfejsu

No właśnie…

Nie jest to 40 centymetrowy klamot, jest mniejszy, w ogóle dość kompaktowy (niecałe 5kg)

Pilocik okazuje się niezbędny (konfig), jest plastikowy (sprzęt wart 17k zł, przypominam tylko), mało ergonomiczny (delikatnie rzecz ujmując), wiele przycisków po nic, poruszanie się po menusach w klamocie też pozostawia nieco do życzenia. Do poprawki.

Bateria możliwości. Co ja mówię bateria, to cały dywizjon, cała brygada jest ;-) …trzymając się militarnej terminologii

Podepniemy pod te końcówki parę zacnych zestawów. Będą zarówno kompaktowe monitory, jak i duże podłogówki grały…

  

…do tego momentu idzie jak po maśle 

Tap, tap i już prawie witamy się z gąską…

…sprzęt zidentyfikowany niby poprawnie

Wybieramy WiFi (pogmatwali to, najpierw inicjujemy połączenie bezprzewodowe via konfigurator na handheldzie, a więc WiFi, a teraz mamy wybrać z drutem, czy bez druta) albo LAN.
Swoją drogą jak LAN to właśnie powinno być totalnie bezkonfiguracyjnie

…no i zonk. Teraz dla odmiany (niekonsekwencja, brak spoistości obsługi) trzeba nam firmowego pilota RC z magicznym przyciskiem SEARCH

Sukces!

Wspominałem o aktualizacjach… prawda? No to będzie częsty obrazek, trzeba się przyzwyczaić, oswoić z takim widokiem jw. Jest na szczęście link do changelog-a, coś czego często brakuje w streamerach.
Warto wiedzieć, co nam upichcili, co poprawili programiści.

Finał.
Nie trwało to dłużej niż 15 minut, tak czy inaczej cały proces powinien być szybszy (to raz), bezproblemowy w pełni (to dwa), powinien obejmować także autokonfigurację dostępnych lokalnie oraz zdalnie strumieni (to musimy jeszcze osobno sobie poustawiać)

 

Na szczęście sam proces dodawania rozbudowanej biblioteki zew. (NAS) trwał kilkadziesiąt sekund. Przy czym tworzenie miniatur, całe uzupełnianie danych o albumach przebiega dużo dłużej. Dzieje się to w tle, można wcześniej zacząć odtwarzać…
Struktura dostępu do plików sugeruje wykorzystanie protokołu uPnP. Ma to swoje konsekwencje (nie jest to ideał, o czym pisaliśmy nie raz, przypomnimy w recenzji dlaczego tak sądzimy), szkoda że nie SMB, szkoda że nie DLNA

Ekran „główny” konfiguratora. Niestety nie ustawimy tutaj wszyskich parametrów, a wręcz tylko podstawowe (odnośnie działania pre, wzmacniacza etc). Auralic powinien dogłębnie przemyśleć sprawę i zdecydować się na ujednolicenie obsługi, bo teraz jest mess

Przykład? Chciałem ustawić pracę wejść analogowych. Jedno z nich może działać jako wyjście z przedwzmacniacza. I co? W apce tego nie zrobimy.
Trzeba (znowu) tradycyjnego pilota ująć w dłoń, wybrać setup i pobłądzić nieco po wielozpoziomowym menu. Nieintuicyjne to, no i jw. brak spójności

Kolejne menu, wchodzimy coraz głębiej, po paru sekundach braku reakcji z naszej strony trzeba całą operację powtarzać od nowa. Irytujące to

No i jesteśmy w końcu tam, gdzie chcieliśmy się udać. Tylko dlaczego nie ma tego dostępnego w aplikacji Lightning DS, dlaczego nie można za pomocą smartfona tego zrobić?
Przecież i tak cała wstępna konfiguracja streamera odbywa się w oprogramowaniu (choć można zdać się na pilota, ale to według mnie bardzo komplikuje cały proces, wybór poszczególnych sieci bezprzewodowych może być mordęgą na niewielkim, skądinąd całkiem przyjemnym, czytelnym displeju Polarisa)

Może pracować jako typowy Renderer uPnP, albo urządzenie działające w ramach autorskiego oprogramowania zarządzającego. Istotne jest to na dole. Roon. Roon Ready dokładnie. Pełen RAAT. Mniam! :)

Ustawianie pracy wbudowanego przetwornika. To ustawimy w aplikacji, ale nie wszystko ustawimy. Filtr natywnie precyzyjny, my dość szybko zmieniliśmy na łagodny 

Dodatkowo można aktywować końcówki, przy czym inicjacja następuje podczas wstępnej konfiguracji. Dziwaczne to. Nie da się potem wyłączyć, czy w ogóle inaczej czegoś tutaj ustawić. Jaki jest sens tego typu nastaw? W końcu impulsowe końcówki mocy praktycznie nie zużywają w spoczynku prądu, są bardzo energooszczędne. Działanie z aktywnym pre-outem (w trybie streamera z podpiętym zewnętrznym wzmacniaczem) to jeden z oczywistych scenariuszy, choć w przypadku Polarisa to właśnie za końcówki płacimy konkretnie i to one robią różnicę (patrz cena Altaira z tymi samymi możliwościami streamingowymi, z alternatywnym wyposażeniem w zakresie współpracy z efektorami – w przypadku Altaira będą to słuchawki). Można sterować głośnością z apki, czego nie polecam, bo skokowo (i tak jest praktycznie z każdym tego typu sterowaniem, tj. softwareowym w mobilnych aplikacjach sterujących. Inaczej sprawa się ma z komputerami, tam można w cywilizowany sposób cyfrowo regulować pracę końcówek, jednak najlepsze rezultaty daje gałka oraz tradycyjny pilot RC). Poza tym ustawiamy sobie pracę wyświetlacza na froncie. Jak wspomniałem, bardzo przyjemnie to wygląda. Bursztynowy, czytelny, nie narzucający się… elegancko.

Dodajemy streamingi. Jak Qobuz stanie się ciałem w naszym pięknym kraju, to będzie to bardzo wartościowy element firmowego rozwiązania, czytaj Lightning DS

Tu także chwilkę trzeba poczekać na zintegrowanie (Tidal)

Tu rozgłośnie nam grają… Polaris ma wbudowany serwer radia, dobrze że można wyszukać strumienie HQ w wyszukiwarce (co oznacza stream 256-320kbps mp3/aac)

Niestety nie ustrzegli się błędu. To nie Tidal jest, a strumień z rozgłośni Linna (mp3/320kbps), czyli coś poszło nie tak z identyfikacją (wcześniej leciał faktycznie Tidal i wyszedł babol)

A tu już poprawnie, strumienie master lecą z Tidala.

NAD C338 robi za końcówkę mocy. Ustawiony na 0.0 db

Na marginesie, wybrane wejście akurat koresponduje z tym, co po drugiej stronie druta, tzn. koresponduje z Polarisem w roli źródła/streamera, ale… NAD trochę to spaprał, bo następne jest WiFi/BT… czyli stream to nie stream, tylko linowe, a potem… no właśnie ;-)

Ha! Można ustawić pracę końcówek NADa w szerokim zakresie. Może być i na „+”. W przypadku Polarisa wygląda to (w roli wzmacniacza) nieco inaczej. W recenzji przeczytacie jak inaczej i dlaczego tak (wg. mnie)

Antenki…

Tak naprawdę to możecie ustawić tylko to, co na górze tj. Polarisa a resztę wymazać.
Nie trzeba specjalistycznych akcesoriów, drogich kabli (bo tych zwyczajnie nie będzie potrzeba w takim wszystkomającym klamocie), podpinamy kolumny i gra muzyka

Tu via Lightning DS

A tu via Roon. Samodzielny, obsługujący RAAT end-point. Coś pięknego :)

O specyficznej dla end-pointu konfiguracji przeczytacie we właściwej recenzji, zostawiam to na danie główne. Napiszę tylko, że współpraca jest totalnie bezproblemowa, działa to idealnie, super stabilnie

O DSP będzie sporo, popatrzcie na te wszystkie wspaniałości. Polaris może czerpać pełnymi garściami z potęgi tego modułu. Sama konwersja PCM do DSD w locie to zaledwie jedna z wielu ciekawych opcji. Będzie i o tym…

Sprawdzę także z HD6 (pre), system gra z Szafirami, Opalami, będą Diamondy, będą LS50 oraz …niespodzianka ;-)

Dodaj komentarz