LogowanieZarejestruj się
News

Nowa era w audio, czyli coś co wszystko zmienia: all-in-one Auralic Polaris

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20170709_130211653_iOS

Na wyrost? Nie, nie na wyrost. Tak jak KEF-y LS50 Wireless są, w co nie wątpię, zwiastunem końca tradycyjnego toru audio i w perspektywie nastu lat będziemy mieli coś co gra (głośnik), dopasowując się jednocześnie do pomieszczenia, niknąc w nim, wtapiając się, znikając, tak Polaris jest alternatywnym uwieńczeniem rewolucji jaka dokonuje się w audio na przestrzeni ostatnich paru lat w zakresie elektroniki. Innymi słowy, albo będzie nam samo pomieszczenie grało, albo będziemy mieli zintegrowane, niewielkie, małe coś, co zajmie minimum przestrzeni, nie będzie wymagało specjalnego, wydzielonego miejsca, de facto audio „zniknie”, czyli tak jak to u designerów wnętrz od zawsze było: wygumkowane, audio nie ma… tyle, że teraz będzie grało. Zamknięcie wszystkiego w formie niewielkiego urządzenia bez ograniczeń funkcjonalnych, takiego, które gotowe jest na wyzwania przyszłości – tytułowy klamot jest właśnie czymś takim. To faktycznie „koniec drogi”, to finał, połączenie świata IT z światem audio w dojrzałej, kompletnej formie. Jest tak, nie tylko z powodu doskonałości dzisiejszych procesorów, miniaturyzacji układów, szybkich łącz sieciowych, stałego dostępu do sieci i jeszcze długo by wymieniać… powodem, dla którego według mnie możemy mówić o ostatecznej transformacji domowego systemu audio w nowe, jest OPROGRAMOWANIE. Kod jest dzisiaj wszystkim. Bez niego komputer jest bezużytecznym złomem, bez niego to nowe audio nie ma racji bytu. Już tłumaczę o co chodzi. Taki zintegrowany system tylko wtedy ma sens, gdy zarówno dostęp do treści jak i sposób jej odtwarzania oraz sama obsługa całości to algorytmy, linijki kodu, tysiące linijek kodu. Nie ma w tym nic romantycznego, prawda, ale tak to wygląda „od spodu”. Sposób w jaki trafia do klamota sygnał, transformacja, przetwarzanie tego sygnału, jego dopasowanie (korekcja pomieszczenia, zaawansowane DSP), sposób jego wzmocnienia i finalnego odtworzenia to kod, podobnie jak „warstwa użytkownika”, UI/interfejs… no, wszystko. Polaris jest kwintesencją, a jest nią, bo choć na rynku pojawiło się sporo urządzeń z własnymi rozwiązaniami, cyfrowych omnibusów, to nigdy wcześniej nie mieliśmy SYSTEMU OPERACYJNEGO AUDIO. Jak wiecie, taki system powstał, jest dostępny i tworzy niezbędną warstwę dla tego, co powyżej: transformacji domowego toru audio w coś, co nierozerwalnie łączy odtwarzanie dźwięku z IT. Patrząc zaś szerzej, na dystrybucję, na dostęp do muzyki dzisiaj (wielkie bazy danych, przetwarzanie w centrach), widzimy że to nieuchronne i zwyczajnie nie ma odwrotu od powyższego. Wielkie sieci sklepowe wycofują się ze sprzedaży kompaktów, download powoli, ale wyraźnie staje się już tylko uzupełnieniem dla streamu.

Polaris nie przypomina tradycyjnego urządzenia, więcej –  jest w opozycji do klasyki, bo mamy tutaj wszystko to, co w przypadku klasycznych systemów stanowi co najwyżej dodatek. Dodatkowo stanowi haj-endową wersję all-in-one, przy czym w odróżnieniu od budżetowych rozwiązań, które pojawiły się (oferujących coraz większą funkcjonalność, multifunkcjonalność), tutaj trzeba było uwzględnić wyższe wymagania odnośnie jakości, bo przecież to ma być wysoka półka, ma być alternatywa dla systemów za kilkadziesiąt tysięcy, ma być (i według mnie jest) zmiana filozofii budowy całego toru audio, co implikować będzie bardzo poważne przetasowania w całej branży audio. I – biorąc pod uwagę ROONa – jest takim punktem zwrotnym. To kompletne rozwiązanie, to synteza (teoretyzując: nigdy nie osiągniemy podobnego rezultatu łącząc poszczególne komponenty) całości, to coś co wg. mnie po prostu zamyka temat. Jest system operacyjny Roon labs (z firmową alternatywą w postaci Lightning OS), jest integracja wszystkich elementów na poziomie wykraczającym poza budżet, to znakomicie grające urządzenie, a do tego takie, które może i będzie grało zawsze najlepiej, bez względu na to gdzie zostanie umiejscowione. Tak, nie ma tu pomyłki, bo to co dzisiaj oferują takie programowe rozwiązania (kod!) jak Dirac Live (szczególnie w wersji pełnej) pozwala na osiągnięcie rezultatu NIEOSIĄGALNEGO w przypadku tradycyjnego audio. Wróć. Ok, można osiągnąć podobne rezultaty na drodze niezwykle kosztownego, długotrwałego procesu dopieszczania systemu, akustycznego dopasowywania pomieszczenia, uwzględnienia pierdyliarda czynników. Teraz, moi drodzy, stoimy u progu nowego – wystarczy maznąć na dotykowym ekranie i się zadzieje. Wiem, brzmi to dla tradycjonalistów koszmarnie, ale cholera… to, co działo się w studio nagraniowym, to czym dysponował inżynier dźwięku, to co robiono podczas pracy nad materiałem, to jak (w idealnych warunkach studyjnych) udawało się przygotować materiał teraz jest nie tylko na wyciągnięcie ręki (dostęp), ale jest do wyczarowania w domowych warunkach, bo  NOWY system audio może nam się dostosować do danych warunków i stworzyć nie tylko optymalne, ale finalnie DOSKONAŁE warunki odsłuchowe. Widzę to wyraźnie, opisuję na łamach (True-Fi, Reference, Dirac i inne tego typu rozwiązania…), a wspomniany audio OS pozwala na dowolne kształtowanie, integrację, dopieszczanie na drodze programowej całego toru złożonego z jednej skrzynki i efektorów.

POLARIS potrafi, bo umie, bo jest wyposażony w układy komputerowe zapewniające kompatybilność z tym, co dzisiaj kluczowe… z kodem. ROON Ready to furtka do nowego świata, bo daje nam sposobność rozszerzenia możliwości takiego klamota właściwie bez ograniczeń. Nie ma rzeczy niemożliwych. To kompletna zmiana filozofii, tego co gra w domu. Możemy wymazać cały proces poszukiwania i błądzenia, bo świetnie brzmiące urządzenie może ewoluować i będzie ewoluować wraz z rozwojem systemu operacyjnego audio, już teraz wraz z rozwojem kodu oferuje funkcjonalności, nowe możliwości, które wcześniej WYMAGAŁY ZMIANY CAŁEGO SYSTEMU. Teraz wystarczy aktualizacja. Wraz z ucyfrowieniem całego toru (aż do gniazd głośnikowych) ludzie odpowiedzialni za rozwój kodu mogą w praktyce wszystko. My, użytkownicy, możemy wszystko. Rodzi to oczywiste konsekwencje… niektórzy mówią: to zbyt skomplikowane, to nas przerasta, to wymaga (…), moim zdaniem to błędne rozumowanie. Dobre UI, dobry kod, to najprostsze, najprzystępniejsze, najłatwiejsze w obsłudze, to brak konieczności przeczytania manuala, to brak konieczności „znania się”. Z jednej strony automatyka, z drugiej przyjemne, łatwe, atrakcyjne w odbiorze interfejsy, z takim pomysłem na obsługę, by każdy mógł opanować to z marszu. Da się. To się właśnie dzieje. Doszliśmy do tego po wielu latach rozwoju systemów komputerowych, rozwoju elektroniki osobistej, sposobów interakcji z światem zero jedynkowym. AUDIO KORZYSTA Z TYCH POSTĘPÓW. Polaris, ROON, to o czym przeczytacie poniżej, soczewkują nam idealnie to branie pełnymi garściami z osiągnięć współczesnego IT. Złożoność zastępuje prostota, każdy może, za moment proces inicjowania, instalacji, ustawień będzie na tyle zautomatyzowany, że faktycznie wystarczy usiąść i nacisnąć play. I bardzo dobrze. A dla każdego „geeka”, swojsko „dłubacza” (niżej podpisany ;-) ) to nieograniczone możliwości ewolucji tego, co nam gra dokonywane nie tylko za pomocą portfela, bo coraz częściej bez udziału $ (bardzo to zmieni całą branżę, zobaczycie, BARDZO), ale wiedzy, umiejętności oraz otwartego podejścia do spraw, które do tej pory nie były dobrze rozumiane, rozpoznane. To wraz ze streamem zmienia wszystko. Nieodwracalnie.

Muzyka to miłość. Brak ograniczeń w odkrywaniu tego, co kochamy, to wystarczająco fascynująca perspektywa… nieprawdaż?

Pierwsze wrażenia

Mamy więc wysoko wydajne końcówki w klasie D wraz ze wzmiankowanym cyfrowo-analogowym pre-ampem (całość z opatentowanym rozwiązaniem), mamy wszelkie możliwe streamingi z takimi plug&play jak BT z aptX, AirPlay’em, mamy wreszcie nawiązujący do high-endowych ambicji front-end RoonTo właśnie ten ostatni element decyduje tutaj o przynależności do audio arystokracjiWiele razy powtarzałem na łamach, że dzisiaj czymś co ma kapitalne znacznie w audio i będzie warunkować ocenę sprzętu (tak właśnie!) jest oprogramowanie. To ma absolutnie kluczowe znacznie, bo o możliwościach sprzętu, o jego obsłudze (ergonomia, prostota, szybkość, wsparcie) przesądzi co tam w kodzie piszczy, jak ten kod jest napisany i jak jest supportowany.

To potencjalnie fatalna wiadomość dla osób, które akurat z komputerem w audio nie chciałyby mieć nic wspólnego, dla których komputer to zło (w audio). Śpieszę donieść, że cały wysiłek idzie dzisiaj właśnie w kierunku oswojenia tematu, doprowadzenie do sytuacji, w której ten mityczny komputer (Polaris jest oczywiście komputerem, tyle że nie na pecetowej platformie x86, a wyposażony w jednostkę ARM, doskonale znaną z wszędobylskich smartfonów, tabletów etc.) będzie na tyle ujarzmiony, na tyle prosty w obsłudze, przewidywalny i oswojony właśnie, że … nie zauważymy, że komputer nam gra. A gra i grać będzie. To wynika wprost ze zmian jakie zaszły w dystrybucji, w dominacji streamingu, graniu z pliku, które wymusza całkowite przeorientowanie toru audio, systemu audio. I to się właśnie dzieje na naszych oczach. Nie, to już się stało na naszych oczach i nie ma od tego odwrotu.

Kompletne rozwiązanie. Kompletne i docelowe. Zawsze na czasie

Roon ON

To urządzenie Roon Ready, a to oznacza pełną kompatybilność, natywną z protokołem RAAT. To – inaczej rzecz nazywając – autonomiczne, samodzielne źródło front-endu Roon, coś co do tej pory wymagało zazwyczaj jakiegoś komputera (niechby i wyspecjalizowanego, ale jednak komputera klasy x86), coś czego tak mi brakowało w przypadku przetestowanych KEFów Wireless (dlatego uważam, że jest to produkt na początku swojej drogi rozwojowej, czy nawet linia produktów, która dopiero powstaje). Mam nadzieję, że inżynierowie KEFa wprowadzą obsługę RAAT. To coś, co domknie temat, dając gotowe rozwiązania faktycznie eliminujące potrzebę podpinania pod te głośniki czegokolwiek. Zwyczajnie nie będzie takiej potrzeby. Wystarczy serwer z Roon Core i już (no jakiś handheld w roli sterownika rzecz jasna będzie wymagany). W przypadku Polarisa właśnie nie ma potrzeby, bo jest Roon Ready, choć gramofon także sobie grał i to grał na takim poziomie (nie wiedziałem, że staruszek NAD 5120 potrafi tak zagrać), że otworzył mi oczy na to, jak cholernie istotnym elementem jest pre. Mój 1020 jest świetny, ale cholera, najnowsza technologia, połączona ze znakomitym połączeniem wszystkiego w całość (pre / amp) w Polarisie zaowocowała szukaniem szczęki na podłodze. TO JEST POSTĘP. Nawet tu dostrzegalny, w fizycznym, bardziej, choć nie do końca analogowym wymiarze. Nie do końca, bo cała sekcja odpowiedzialna za pracę przedwzmacniacza, cała konstrukcja wewnętrzna Auralica, przepływ sygnału, jego kształtowanie to CYFRA. I wiecie co? Kompletnie mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, byłem totalnie zauroczony jak to fantastycznie brzmi!

Wracając do ROONa. Kupując Polarisa to absolutny must have. Nie to, że Lightning OS jest zły, bo nie jest (o czym dalej), ale ROON to możliwości jakich firmowe rozwiązanie nie oferuje, więcej, nigdy nie zaoferuje, bo ROON to UNIWERSALNY audio system, a Lightning mimo nazwy (OS), to zamknięte rozwiązanie, które pewnych rzeczy nigdy nie otrzyma (rozszerzalne DSP, korekcje, współpraca z innymi urządzeniami, poziom wsparcia i długo, długo by wymieniać). Także macie na oku Polarisa, miejcie ROONa, bo bez tego elementu to niekompletny produkt. Chodzi tu nie tylko o kwestie dostępu, bo przecież ktoś może słusznie zaoponować: gdzie Qobuz (no właśnie btw, gdzie? Podawali że w wakacje ’17 ruszy w .pl), gdzie lepsza integracja rozgłośni internetowych itd itp), ale o potencjał i przyszłość tu chodzi. Wraz ze zintegrowaniem Polarisa pod ROONem jako end-pointu możecie swobodnie konfigurować możliwości SQ waszego klamota w sposób niedostępny w firmowym oprogramowaniu. To nie tyle rozszerzenie, co według mnie, kluczowe uzupełnienie i ukompletowanie możliwości tego cyfrowego wszystko w jednym. Po takiej integracji z ROONem Polaris będzie – właśnie – kompletny.

Na początku testów podpiąłem Polarisa pod C338 (grał przez większość czasu jako streamer Roon Ready). Zrobiłem to z dwóch powodów… po pierwsze chcę zobaczyć czy i jakie różnice oferują końcówki w Auralic-u wobec budżetowego projektu NADa. To w ogóle terra incognita, bo do niedawna w środowisku (opisujący oraz słuchający, z audiofilskimi konotacjami i mniej audiofilskimi, powiedzmy racjonalistycznie-sceptycznymi) obowiązywała jednoznaczna w formie i treści opinia, że „cyfrowe” (tak, to nieadekwatne sformułowanie, wręcz błędne, ale często pojawiające się w dyskusjach, stąd „”) gra ogólnie mało finezyjnie, właściwie bez różnicy co tam w środku siedzi, bo i tak brzmi to gorzej od umownej klasyki.  Mam odmienną opinię, korzystam od dawna z impulsowego D3020, przewinęło się sporo takich wzmacniaczy u mnie (NuForce’y, NADy właśnie, produkty mniej znanych marek) i cóż – sam jestem ciekaw tego porównania.

Po drugie daniem głównym jest tutaj – nie ma co do tego chyba żadnych wątpliwości – właśnie streamer, możliwości tego nowego audio, sposób implementacji (software!) w takim produkcie, wszystkomającym produkcie, który ma ambicję zastąpić CAŁE nasze dotychczasowe stereo. Jedna skrzynka co wszystko łączy, jedna co wszystko gra. Właśnie tak. Priorytetową kwestią jest zatem nie tylko sama możliwość przepuszczenia przez skrzynkę dowolnego strumienia z Internetu, lokalnej sieci, ale także sposób w jaki to wszystko okiełznamy. UI oraz UX, rzeczy znane ze światka komputerów, są w centrum naszej uwagi. Lightning zdaje egzamin, jest prosty w obsłudze, nieprzeładowany, choć… taki typowy, nie różni się od konkurencyjnych rozwiązań, ot mamy wybór różnych źródeł wewnętrznych, zewnętrznych audio, podstawowe ustawienia i prosty odtwarzacz, pozwalający na odtwarzanie tego, na co przyjdzie nam ochota, lokalnie czy zdalnie ze streamingowych serwerów.

Tak, Auralic ma swój patent na obsługę, na oprogramowanie klamota, na swój system zawiadywania i integrowania zero-jedynkowej muzyki. Nazwali to, to jw. Lightning DS i mam nieco uwag (początkowo było ich dużo więcej, ale dłubią, poprawiają) odnośnie ergonomii, stabilności oraz możliwości tego oprogramowania. Pamiętacie Ariesa Mini, którego opisałem na łamach HDO. Tam sporo na ten temat, w przypadku Polarisa nie pójdę na skróty (link do wcześniejszej publikacji), a rozwinę opinię na temat software, starając uwypuklić mocne i słabsze strony autorskiej propozycji Auralic-a. Rzecz jasna daniem głównym i nie ukrywam, że tak głównie testowałem klamota, był ROON. Jego integracja jest wg. mnie najistotniejszym elementem tego produktu i bez tego software tracimy sporo z możliwości jakie oferuje Polaris. Tak czy inaczej autorskie rozwiązanie integruje nam co trzeba, m.in strumienie z Tidala.

Tak, tracimy, co nie oznacza, że z firmowym softwarem nie ma sensu… sens jest, powiem nawet więcej, możemy w codziennym użytkowaniu zdać się na protokoły „bezobsługowe” tj. Bluetooth czy AirPlay, strumieniując z czegokolwiek, z jakiejkolwiek apki i pewnie część domowników właśnie tak sobie przyswoi tego klamota. Czujecie to? Właśnie, będą korzystać z high-endowego systemu po swojemu i bez żadnych ograniczeń, z dostępem ze swojego… źródła. Takie to nowe audio właśnie jest, pogódźcie się z tym konserwatyści, że to wszystko nam się „demokratyzuje”. Koszmar, prawda? ;-) Według mnie to coś, co znosi bariery, coś co pozwala na oswojenie i przekonanie pozostałych domowników (każdy, no prawie, każdy lubi czegoś posłuchać), że to czarne czy srebrne coś to nie jest maszyna robiąca „piiip” i ogólnie jakaś czarna magia i po co nam to, tylko fajne, proste w obsłudze, wszytkomające i wszystkogrające coś. Tak, taki też jest Polaris i nie ma się co zżymać, nie ma co silić się na głupie tłumaczenie „no dali tego Bluetootha, ale to wiecie, tak pomocniczo, na marginesie” tylko uznać, że to ma sens i zwyczajnie ADAPTUJE klamota, jako NORMALNY, używany przez wszystkich sprzęt domowy. Takie są zazwyczaj realia, nie mieszkamy na bezludnej wyspie z salką odsłuchową, tylko w miejscu, gdzie dzieje się życie, gdzie domownicy chcą sobie skorzystać, chcą czegoś posłuchać i od teraz mogą to zrobić bez obawy, bez „weź mi wytłumacz”. Więcej, domownicy, często gęsto dobrze obeznani w obsłudze – umownie – komputerów, nie mają żadnych oporów by korzystać także z dobrodziejstw nowego sposobu obsługi i dostępu do treści, jaki mamy za sprawą ROONa. Tu jest tylko jeden drobny szkopuł. Na razie nie ma tam kont, jest jeden użytkownik, ale wiem, że pracują nad tym, by wyglądało to inaczej i bardzo dobrze, bo każdy ma prawo skorzystać z tych wspaniałości, nie tylko my. Każdy ma.

 Masters… Polaris umie też dekodować pliki MQA
Tylko iOS, czekamy na androidową wersję Lightning OS. Remote app dla ROONa na Andka jest btw.

Nie miałem takich przygód jak inni testujący z inicjacją, konfiguracją wstępną Polarisa, nie było u mnie sytuacji, że bezprzewodowo to przypadkowo (zadziałało w końcu). Nie. Owszem, sam proces nie zawsze kończy się sukcesem (u mnie za drugim razem się udało), ale nie demonizowałbym tego. Inne rzeczy są ewidentnie do poprawy, parę spraw należałoby rozwiązać po prostu inaczej (porażką jest konieczność obsługi w różny sposób skrzynki, by dotrzeć, uruchomić wszystkie zaszyte w niej funkcje, usługi, sposoby komunikacji ze światem – to kompletnie bez sensu), także przed Auralikiem sporo jeszcze pracy. Na szczęście wszystko to (podobnie jak z KEFami) można osiągnąć na drodze aktualizacji obecnego systemu, właściwie nie ma tu (chyba) żadnych rzeczy, których nie dało by się poprawić, zmienić, zmodyfikować. Alternatywnie uruchamiamy ROONa i zapominamy o Lightningu.

Tak, właśnie, witamy w nowym audio. To, co znamy z komputerów, będzie od tej pory towarzyszyło nam w systemie HiFi/high-end. To nieuniknione. Na szczęście, podobnie jak z wzmankonanym wcześniej polerowaniem obsługi, wprowadzaniem coraz prostszych, coraz bardziej intuicyjnych sposobów interakcji, sterowania, także tutaj cały ten proces (skomplikowany) da się nie tylko zautomatyzować, ale w ogóle ucywilizować. Znowu jako przykład dam Roon labs, ludzi którzy doskonale czują problem, wiedzą jak poważnym wyzwaniem jest nie tylko napisanie dobrze działającego, prostego w obsłudze oprogramowania, ale także taka polityka wsparcia (odnośnie tworzonego przez siebie kodu), by użytkownik nie traktował koniecznej, ciągłej pracy nad udoskonalaniem, jako czegoś utrudniającego mu życie.

To cholernie ważne i to będzie także wpływać na całościową ocenę produktów. Widzę przy okazji spory problem i wyzwanie dla nas, dziennikarzy… opis, ocena będzie musiała uwzględniać czas, czas w którym sprzęt będzie podlegał aktualizacji właśnie. Ciekawe jak sobie z tym zagadnieniem poradzą koledzy o fachu, pisujący w papierowych, czy nawet elektronicznych (ale zamkniętych) periodykach? Tu sieciowa pisanina będzie miała przewagę, bo zawsze da się wpis zaktualizować (co de facto oznacza, że oceny, wnioski nie będą nigdy w pełni kompletne, ani ostateczne!). Realny problem.

Anten las. Tak właśnie wygląda audio w XXI wieku. Anten las. Polecam jednak starą, dobrą, pewną skrętkę.

Dobra, nie o problemach gryzipiórków miało być, a o Polarisie ;-) Ten kombajn, jak to mam w zwyczaju, przetestowałem wszechstronnie, „do ostatniej śrubki” to znaczy sprawdziłem w każdej przewidzianej przez konstruktorów konfiguracji, sprawdzając wszystkie jego możliwości, koncentrując się jednakowoż na tym co stanowi clou, o czym wspomniałem. Test, podobnie jak KEFów, mocno osadzony w informatyce, komputerach, oprogramowaniu, sposobach obsługi, interakcji oraz komunikacji (my-maszyna, maszyna z drugą /trzecią/ czwartą maszyną). Sprawdziłem jak Auralic poradził sobie z wysokiej klasy zew. dakiem, sprawdziłem również czy ten klamot wymaga kabla LAN (do dla niewiernych Tomaszów, którzy w żadne WiFi nie wierzą – i mają racę, kabel mimo bliskości routera jest wg. mnie niezbędny). Grał materiał wyczynowy (DXD, DSD), grało też z aktywnymi trybami DSP. Wykorzystaliśmy gigantyczne możliwości programowego DSP- to jest kosmos, tego wcześniej nie dało się w warunkach domowych modyfikować, ustawiać. Od teraz można.

Pod maską

Specyfikacja wygląda imponująco, to kompletny system audio wyposażony we wspomniany procesor (architektura ARM) z odpowiednim zapasem pamięci operacyjnej (czterojajowy Cortex A9, 1GB RAM DDR3 & półprzewodnikowa pamięć masowa o poj. 4GB @ firmware), znakomitą sekcją przetwarzania sygnału (ESS/Xilinx) z firmowym Femto Master Clock (zegary dla sekcji C/A) wreszcie autorską sekcją wzmocnienia w klasie D (choć opartą na rozwiązaniach Hypex-a to mocno zmodyfikowaną) z hybrydowym systemem regulacji (łączy elementy cyfrowe i analogowe dla uzyskania najlepszego stosunku sygnału do szumu (SNR)) oraz świetnym cyfrowo-analogowym pre (też gramofonowym). Czego tu nie ma? No jedyny brak, odczuwalny brak, to niemożność bezpośredniego wpięcia słuchawek. To jest taka rzecz, która w dzisiejszych czasach robi różnicę, bo słuchawki z potrzeby, albo konieczności ma prawie każdy meloman i tu trzeba uzupełnienia. Z tyłu pyszni się potężna bateria gniazd, można integrować wszystko wokół Polarisa, ale między nami… jak już podepniecie go do sieci (polecam LAN, nie WiFi) i uruchomicie wspomnianego ROONa to… może jeszcze gramofon, o ile jest, to tak, podepniecie. Tyle. Dla porządku do klamota można podpiąć w sumie… 12 źródeł dźwięku za pośrednictwem dwóch par analogowych RCA (multifunkcyjnych), cyfrowego AES/EBU, cyfrowego wejścia koaksjalnego (COAX) i optycznego (TOS), wejścia USB 2.0, wyjścia USB (@ zew. DAC), wejścia USB dla nośnika oraz portu RJ-45 (LAN). Ponadto z tyłu znajdziemy jeszcze dwa gniazda dla anten WiFi oraz zacisk uziemienia PHONO, to przyda się gdy zintegrujemy sobie igłę z Polarisem, gramofon podepniemy znaczy się. Dodajmy do tego moduł Bluetooth (czyli bezprzewodowe gniazdo dla wspomnianych powyżej domowników) oraz jabłkowy protokół AirPlay i mamy komplet. W przypadku analogowych wielofunkcyjnych gniazd RCA (oznaczonych jako AN 1 i 2) możemy z poziomu menu przyporządkowywać im konkretne funkcje: wejście liniowe lub przedwzmacniacz gramofonowy MM oraz drugie wejścia liniowego lub wyjścia przedwzmacniacza.

Ale to PHONO dobre tu! O jakie dobre!

Streamer zdolny jest do pracy z sygnałem wyczynowym, czytaj DXD 32/384 oraz DSD256, rzecz jasna takie możliwości mamy zarówno via LAN/WiFi jak i USB out, gdy zapragniemy podpiąć jakiegoś zewnętrznego DACa. Reszta cyfry (poza BT ofc) jest 24/192. Patrząc od strony integracji dostępnych serwisów, nie licząc radia internetowego z tysiącami rozgłośni, obecnie jest już ponad 20 różnych opcji do wyboru, a Auralic obiecuje, że zintegruje kolejne niebawem. Także, jeżeli macie poza ROONem / Tidalem ochotę na stream z innych źródeł niż własna kolekcja tudzież wspomniany serwis to nic nie stoi na przeszkodzie, by odpalić firmowe oprogramowanie i wybrać sobie coś z karty dań. Można rzecz jasna sprawę uprościć, wybierając AirPlay’a lub BT i odpalić cokolwiek na handheldzie czy komputerze… czy przystawce telewizyjnej Apple. Swoją drogą ciekawe, czy wprowadzą obsługę AirPlay’a 2 – rzecz jasna najpierw musi się to, to w ogóle pojawić, bo na razie to ktoś tu się mocno nie wyrabia z wprowadzeniem nowego protokołu transmisji. Zakładam, że Auralic trzyma rękę na pulsie, szczególnie że będzie to wymagało wyłącznie programowego uaktualnienia, nie będzie potrzebna żadna warstwa sprzętowa do obsługi AP2. Trochę szkoda, że nie zdecydowano się na rozwiązanie Google, ale rozumiem, że implementacja Chromecasta byłaby do pewnego stopnia konkurencją dla Lightning OS. Do pewnego stopnia, bo i tak parametry streamu w przypadku Google są ograniczone (24/96), odnośnie zaś AirPlay’a mamy tylko 16/44 (nie jest to strumień bitperfect). Właśnie, sam streamer oferuje zarówno wspomniane bit po bicie jak i gapless, także tu także odhaczone. Aha, jak już jesteśmy przy integracji protokołów to w trakcie testów można było także skorzystać ze Spotify Connect… pytanie, czy po zapowiadanej obligatoryjnej aktualizacji rzecz będzie aktualna – myślę, że będzie, bo tu wsparcie jest na wysokim poziomie – sumiennie uzupełniają, dodają, łatają.

Integracja strumieni jest kompleksowa, bo poza wymienionymi Spotify, Qobuzem, Tidalem (osobna zakładka Masters! Dekoduje pliki MQA) jest Songcast, Apple Music, Deezer i inne. Właściwie nie ma tu nieobecnych. Wraz z możliwością zainstalowania dysku wewnątrz, nasz Polaris może być nie tylko multistreamerem, ale także audio serwerem (plus zew. pamięci). Najlepiej, o ile takie mamy wymagania, zainstalować pamięć półprzewodnikową, jakieś SSD, bo chłodno, bo bezgłośno i szybko. Jak zachcemy sterować z poziomu klamota to korzystamy z enkodera / potencjometru. Nie jest to najszczęśliwsze rozwiązanie, bo mało precyzyjne, nie ma wyczuwalnego „kliku”, działa to za szybko, bez precyzji – to w zakresie administrowania menu, nastaw, bo już sama zmiana poziomu natężenia dźwięku odbywa się w miarę płynnie, ale to zasługa skali (co 1db od zera do 100), a nie samej „gały”. Ten element poprawiłbym, podobnie jak plastikowego pilota, który nie powinien być taki nieergonomiczno-pospolity, a full metal body, dużo mniej rozbudowany przyciskowo, wspomniałem pod jedną z obrazujących sterownik RC fotek dlaczego to powinno wyglądać inaczej.

Szybki stream z telefonu? Bardzo proszę…

Na koniec tej wyliczanki dość mocno ingerujące w SQ filtry cyfrowe. Własny silnik DSP ma nam dać 4 różne patenty na granie. Można dopasować pod własne preferencje, można skorygować o ile coś tam sobie podepniemy jeszcze pod Polarisa, można wreszcie eksperymentować na całego, bo poza zaszytym sprzętowo DSP w takim ROONie mamy cały moduł, który pozwala na dziką zabawę w dowolne kształtowanie brzmienia. Nie chodzi tu tylko o zabawę, ale także kalibrację całego toru… mam tu na myśli efektory, uwzględnienie pomieszczenia, warunków, wszystkiego co istotne. Mając Polarisa i odpowiedni software jesteście w stanie uzyskać optymalne rezultaty w każdej lokalizacji, w każdych okolicznościach przyrody. Tylko czekać aż pojawią się rozbudowane poradniki (już są, na społecznościówce ROON labs wątki po kilkaset wpisów) o nastawach DSP, o dodatkowych plug-inach, o dodatkowych modułach. Także dostajecie do ręki coś otwartego na modyfikacje, otwartego i gotowego na zmiany. Tyle, że teraz to nie będzie nowy kabel, czy inne klamoty, a nawet inne efektory (kolumny), nawet… powiem to wprost: taki tor będzie mógł być kalibrowany w nieograniczony sposób, a zmiany jakie będzie wprowadzał kod będą tworzyć zupełnie nowe możliwości brzmieniowe naszego systemu, porównywalne z radykalną przebudową toru. Tyle tylko, że tutaj to, za co zapłaciliśmy, zostanie. Polaris zostanie. I software.

Specyfikacja techniczna:

● Moc urządzenia: 120W/180W (8 Ohm/4 Ohm)
● Pasmo przenoszenia: 20 – 20KHz, +/- 0.5dB*
● THD+N: <0.01%, 20Hz-20KHz@1W
● IMD: <0.01%, 20Hz-20KHz@1W
Możliwości streamingu
● obsługa NFS
● USB pamięć
● Wewnętrzna, opcjonalna pamięć masowa
● uPnP/DLNA Media Server
● TIDAL and Qobuz streaming
● Internet Radio
● AirPlay
● Bluetooth
● Songcast
● RoonReady

Wejścia cyfrowe
● 1*AES/EBU
● 1*Coaxial
● 1*Toslink
● 1*USB pod PC/Mac
● 2*USB dla pamięci masowych oraz pod zew. DACa
● 1*RJ45 Gigabit LAN
● 1*802.11b/g/n/ac Tri-Band WiFi

Wejścia analogowe
● Liniowe (czułość: 2Vrms)
● Przedwzmacniacz gramofonowy, typ wkładki MM (Gain: 36dB, 65mV maks)

Wyjścia analogowe
● porty RCA (6Vrms @ 0dBFS)
● Gniazda głośnikowe

Obsługiwane pliki
AAC, AIFF, ALAC, APE, DIFF, DSF, FLAC,MP3, OGG, WAV, WV and WMA
Obsługiwane cyfrowe formaty
PCM 44.1 do 384kHz/32bit , DSD64, DSD128, DSD256 (też native)

Oprogramowanie do kontroli, obsługi oraz alternatywne, systemowe:
AURALiC Lightning DS for iOS
● AURALiC RC-1 remote control
● OpenHome compatible control software
● uPnP compatible control software
Roon (ROON ready)

Zużycie energii
● Czuwanie: <10W
● Odtwarzanie:  450W maks.

Wymiary
● 33cm x 26cm x 6.5cm

Waga
● 4.5kg

Dostępne wykończenie
● Matte Black / Matte Silver

 

 

Brzmienie takie, że do grobowej deski swobodnie

Mhm. Polaris można uznać, mimo wspomnianych, nielicznych, czy inaczej, mało znaczących niedoskonałości (ergonomiczno-sprzętowych) za docelowe rozwiązanie. To system, który nie tylko jest future-proof, nie tylko stanowi odpowiedź na rewolucję cyfrową, na zmiany w dostępie do muzyki, nie tylko jest ultranowoczesny i zintegrowany z tym co obecnie idzie w awangardzie (audio OS), ale jeszcze ( przede wszystkim) doskonale gra, fantastycznie brzmi. Robi to tak bez wysiłku, tak naturalnie, tak autentycznie, że – wierzcie lub nie – dla mnie nie ma tu miejsca na jakiekolwiek uwagi, narzekanie, na jakąkolwiek krytykę. Miałem sposobność słuchać tego klamota przez ponad pół roku. Poznałem go „na wylot”, nie tylko testując na wszelkie możliwe sposoby rozbudowaną funkcjonalność, ale właśnie słuchając, wyrabiając sobie opinię o jego możliwościach w zakresie SQ. To niebywałe połączenie rzadko występujących razem, w harmonii, cech: dynamiki, rozdzielczości, precyzji z przepięknym, harmonijnym, poukładanym, koherentnym, niezwykle przyjemnym w odbiorze, muzykalnym przekazem, który angażuje słuchającego w pełni, nie męczy, a w wciąga bez reszty. Całość, czyli wykorzystanie pełnych możliwości (granie na pasywnych kolumnach głośnikowych) klamota, to prawdziwa uczta dla naszych uszu. Potwierdzeniem klasy tego wielofunkcyjnego urządzenia jest gramofon. Wspomniałem o tym już co nieco wcześniej, dodam tylko, że miałem początkowo niezły dysonans poznawczy… bo jak to, cyfrowe coś wydobywa z czarnego krążka całą „analogową magię”, tworzy magnetyczny spektakl, pokonuje mój dzielony system NADa w cuglach, no ale… jak tak można?! Pomyślałem sobie, że może to jakieś zauroczenie, początkowa fascynacja, że to minie, ale powrót do winyla i ta sama dawka bezwstydnej przyjemności. I tak już aż do zapakowania i odesłania urządzenia. Szczerze? Myślałem sobie, że ten gramofon to będzie tylko na chwilę, że tylko sprawdzę. Był grany przez jakieś 25% odsłuchów tego klamota i cholera, żałuję, że nie miałem pod ręką paru starych, rewelacyjnych wydań, które przepadły podczas „wędrówki ludów” ;-) To potwierdziło jednoznacznie wybitne zdolności brzmieniowe Polarisa, a co do cyfry to znowu nie jest to aż tak zaskakujące, bo mam jeszcze w pamięci przegenialnego Korga DS-DAC-10R. Tam to już w ogóle sygnał szedł z i do komputera, był przez ten komputer przetwarzany (via Audiogate), z wbudowanego pre i co? Też robiło wrażenie, choć tutaj to było TO właśnie dokładnie TO z posiadanej igły. Staruszek 5120 nigdy lepiej nie brzmiał. Nigdy.

Ten system zamknięty w pojedynczej skrzynce gra swobodnie, nie robi nic na siłę, niczego nie musi udowadniać. Brzmienie jest czyste, pełne informacji, nasycone, a jednocześnie płynne, bez cienia analitycznego chłodu, dystansu, cyfrowego nalotu. Szybkość jest tym, dynamika jest tym, co tutaj robi różnicę, a jeszcze do tego dochodzi w przypadku Polarisa wybitnie dobra przestrzenność, umiejscowienie wszystkiego we właściwych miejscach i proporcjach. Scena ma głębię, ma wielowymiarowy charakter i przy wysokiej precyzji tworzy to niezwykle sugestywny przekaz, wciąga bez reszty. To wg. mnie cechy, które warunkują przynależność do audio arystokracji, do grona klamotów gwarantujących zatracenie w słuchaniu, pełne zanurzenie w świat muzyki. Dobrą weryfikacją jest słuchanie tego, co niekoniecznie należy do ulubionych gatunków, wykonawców, co (nawet w przypadku tego przez nas cenione) może niespecjalnie nam wpadło wcześniej w ucho – Polaris pozwala na takim materiale wyczarować nasze zaangażowanie, nagle jesteśmy gotowi poddać się przekazowi, mimo wspomnianych wcześniej „przeciwwskazań”. Dla mnie taka sytuacja, gdy nie mogę wstać z fotela, nawet gdy niekoniecznie leci to, czego zazwyczaj słucham (gust mocno eklektyczny i dużo, różnie, no ale każdy ma jakieś preferencje) stanowi dowód, potwierdzenie wyjątkowości testowanego klamota, jego wybitnych zdolności. Polaris to potrafi.

To wulkan energii, słuchana elektronika (eksperymentalna, industrial) oraz rock i metal (też death, też ściana hałasu ;-) ) zabrzmiały rewelacyjnie. To super szybki, przejrzysty, a przy tym poukładany, pod pełną kontrolą sposób kreowania bez chaosu, bez gubienia, nawet tam, gdzie trudno to wszystko pogodzić, zachowując porządek. Jednocześnie dostarcza nam taką dawkę emocji, że grozi to – zwyczajnie – przedawkowaniem. Wiem co mówię, bo parę razy sesja kończyła się nad ranem (dziękuję domownikom za wyrozumiałość). Do tego nasycenie, faktura i barwa instrumentów, wokali pozwalała na zatopienie w świecie dźwięków, oderwanie od rzeczywistości. Testowany Auralic świetnie różnicuje, pokazując bogactwo, wielowymiarowość źródeł. Precyzja i dbałość (czystość) jest tutaj sposobem na osiągnięcie wciągającego przekazu, a nie celem samym w sobie. To ważne, bo mimo tych analitycznych zdolności, sprzęt nie zatraca swojego muzykalnego, przyjemnego charakteru. Tu to po prostu gra, można mieć ciastko i zjeść ciastko. Do tego ten dźwięk jest wybitnie neutralny, nie podkoloryzowany, nie ciepłolampowy, ani nie – jak wspomniałem – cyfrowo / zimno / obojętny. Złoty środek? Być może, przy czym nic tutaj nie zakłóca nam przyjemności płynącej ze słuchania, bo tam gdzie sybilanty ewentualnie mogłyby dać się we znaki, nie dają, rozgłośni internetowych też swobodnie i bez wstrętu posłuchamy, nawet w nienajlepszym jakościowo streamie, przy czym ta skrzynka wynagrodzi nam stukrotnie dobre jakościowo materiały, o ile zadbamy by ją nimi nakarmić. Pokaże zatem różnice, czytelnie, ale skompresowane stratnie źródła nie są tutaj bez szans, spokojnie da się tego słuchać, wystarczy posłuchać playlisty @ Spotify’u i samemu przekonać się, jak uniwersalnym klamotem jest Polaris. Z drugiej strony wyczynowy materiał przyspawa nas (jak wyżej) do kanapy, fotela i będzie to prawdziwa uczta dla uszu. Można grać hi-resowe PCM, można DSD, można korzystać z konwersji PCM @ DSD. Tu idealnie sprawdzi się alternatywa dla Lightning OS. W roonowym DSP ustawmy tylko konwersję w locie i już będziemy mogli cieszyć się 1 bitowym graniem zawsze (nie twierdzę, że to lepiej… absolutnie nie, zazwyczaj wolę słuchać PCM). Kto co lubi, tu nie ma miejsca na słowo „nie da się”. Wszystko się da. Wszystko.

 

Sumując

Można nadal szukać idealnych klocków, szukać synergii, kombinować i mnożyć byty. Ale już nie trzeba tego robić, a jak pokazuje przykład Polarisa, powoli przestaje to mieć sens. Praktyczny i finansowy sens, finansowy też, bo tutaj za 17 000 15 000PLN nie tylko mamy kompletny system audio bez kolumn, ale składowe idealnie do siebie pasują, a każda na tym poziomie brzmieniowym kosztowałaby osobno tyle, że ten budżet przekroczylibyśmy wielokrotnie, a uzyskany rezultat i tak mógłby w zakresie SQ odbiegać od tego, co oferuje nam Polaris. Wraz z oprogramowaniem mamy gotowy tor bez efektorów w bardzo rozsądnym budżecie. I nie będzie to zwykłe HiFi, bo ta skrzynka, jej możliwości i wreszcie brzmienie to poziom high-endowy. W takich okolicznościach nie trudno zrozumieć, że możemy sporo zaoszczędzić, zarówno w kontekście finansowym jak i czasowym. Mamy coś gotowego, długowiecznego, zaprojektowanego pod przyszłe modyfikacje, łatwego w obsłudze. Myślę, że taki all-in-one  to zapowiedź definitywnego przeobrażenia całej branży. Coraz większą uwagę będzie się zwracało na oprogramowanie, kod będzie równie ważny co hardware, będzie spoiwem, koniecznym do pełnego wykorzystania potencjału klamota.

Polaris to symbol zmian, jednocześnie jedno z najciekawszych urządzeń jakie pojawiły się ostatnio na rynku. To tu, jak w soczewce, ogniskują się poszukiwania najlepszego sposobu zintegrowania strumieni z przetwornikiem, przedwzmacniaczem i kolumnami. Udało się nie tylko zbudować sprzęt o niespotykanej wcześniej, rozbudowanej funkcjonalności, ale przy okazji zaoferować coś, co spodoba się bliskim, znajomym, osobom, które traktują sprzęt audio podobnie jak inne wyposażenie domu, jakieś AGD, dla których liczy się prostota obsługi i natychmiastowy dostęp. Można skorzystać z bogatych możliwości integracji całego domowego AV z Auralikiem, można też poprzestać na ROONie. Do nas należy wybór, mamy firmowy Lightning OS, możemy liczyć na wprowadzenie w oprogramowaniu nowości z zakresu dostępu do treści. W pełni zasłużona, najwyższa możliwa rekomendacja. Mimo paru rzeczy, które można będzie poprawić w wersji 2.0. Bo to jest właśnie finał rewolucji zapoczątkowanej przez iPoda, iTunes, dzisiejszy streaming. Jest dużo tańszy Mini, jest Altair (streamer) i wreszcie jest POLARIS. Docelowo i na przyszłość:

 

Auralic Polaris za całokształt

 

Auralic Polaris system audio all-in-one w cenie 17 000 PLN… wróć… obecnie 15 000 PLN :)

Plusy:
- integracja z ekosystemem, pierwszym softwareowym audio systemem na rynku ROON (end-point, RAAT/ROON Ready)
- nieograniczone możliwości modelowania brzmienia, dostępu do materiałów audio a wszystko to dzięki kompatybilności z odpowiednim oprogramowaniem 
- potęga softwareowego DSP, korekcji, kalibracji toru (pomieszczenia) na wyciągnięcie ręki
- bez wysiłku gra pięknie, czysto, rozdzielczo z wybitną dynamiką, fantastyczną przestrzenią, angażuje w pełni
- brzmienie analogowe, muzykalne, kompletne, a przecież to na wskroś cyfra
- wybitnie dobre gramofonowe pre
- demokratyzacja w praktyce… AirPlay’e, Bluetooth’y… wystarczy tapnąć, by posłuchać
- bardzo dobre wykonanie skrzynki, czytelny wyświetlacz OLEDowy, precyzyjny montaż
- dobra relacja koszt~efekt, w kategorii highend powiedziałbym, że wyśmienita
- niebywale rozbudowana funkcjonalność
- dobre wsparcie
- kompatybilność z dowolnym streamem z netu
- szybkość reakcji
- zagra wszystko jak leci
- tylko jakiś efektor w postaci kolumn pasywnych, albo aktywnych (pre-out) i już 

Minusy:
- brak androidowej wersji Lightning OS (wymaganej choćby do konfiguracji klamota)*
- pilot RC z czapy
- potencjometr/enkoder zbyt szybko reaguje, nie ma odpowiedniej precyzji
- brak wzmacniacza słuchawkowego
- sam Lightning OS wymaga polerki

 * Jeśli chodzi o Androida, jest możliwość skonfigurowania Polarisa na andkowym handheldzie. Na wstępie trzeba połączyć się via WiFi z Polarisem. 
Potem wchodząc przez przeglądarkę @ adres IP dostajemy podstawowy panel konfiguracyjny i tam dokonujemy ustawień dostępu do sieci, ustawień audio, bibliotek itd. 
Następnie trzeba ściągnąć sobie apkę na via Google Play. Tutaj jest wybór, przy czym producent rekomenduje nam BubbleDS.  I można sterować, choć nie z firmowego rozwiązania.

Podziękowania dla firmy MIP za ponadnormatywne wypożyczenie sprzętu do testów ;-)

Autor: Antoni Woźniak

FOTORECENZJA:

Tu via Lightning DS

A tu via Roon. Samodzielny, obsługujący RAAT end-point. Coś pięknego :)

Współpraca jest totalnie bezproblemowa, działa to idealnie, super stabilnie

O DSP wspomniałem, popatrzcie na te wszystkie wspaniałości. Polaris może czerpać pełnymi garściami z potęgi tego modułu. Sama konwersja PCM do DSD w locie to zaledwie jedna z wielu ciekawych opcji.

Grało z HD6 (jako pre) jak i z pasywnymi Szafirami, z Opalami, z Topazami (podstawki i podłogówki) oraz LS-ami 50

Sterowanie via autorska apka. Działa to stabilnie, wymaga jednak pewnej polerki w zakresie interfejsu

No właśnie…

Nie jest to 40 centymetrowy klamot, jest mniejszy, w ogóle dość kompaktowy (niecałe 5kg)

Pilocik okazuje się niezbędny (konfig), jest plastikowy (sprzęt wart 17k zł, przypominam tylko), mało ergonomiczny (delikatnie rzecz ujmując), wiele przycisków po nic, poruszanie się po menusach w klamocie też pozostawia nieco do życzenia. Do poprawki. Firma powinna choćby w opcji dać coś bardziej stosownego, elegantszego. Aha i w minimalizm iść w przypadku fizycznego sterownika. I tak pilot nie zastąpi nam apki sterującej, nie ma na to szans, także po co mnożyć guziki, jak można małe, metalowe coś co załącza, reguluje i w pętli zmienia źródła? Starczy.

Bateria możliwości. Co ja mówię bateria, to cały dywizjon, cała brygada jest ;-) …trzymając się militarnej terminologii

Podepniemy pod te końcówki parę zacnych zestawów. Będą zarówno kompaktowe monitory, jak i duże podłogówki grały…

  

…do tego momentu idzie jak po maśle 

Tap, tap i już prawie witamy się z gąską…

…sprzęt zidentyfikowany niby poprawnie

Wybieramy WiFi (pogmatwali to, najpierw inicjujemy połączenie bezprzewodowe via konfigurator na handheldzie, a więc WiFi, a teraz mamy wybrać z drutem, czy bez druta) albo LAN.
Swoją drogą jak LAN to właśnie powinno być totalnie bezkonfiguracyjnie

…no i zonk. Teraz dla odmiany (niekonsekwencja, brak spoistości obsługi) trzeba nam firmowego pilota RC z magicznym przyciskiem SEARCH

Sukces!

Wspominałem o aktualizacjach… prawda? No to będzie częsty obrazek, trzeba się przyzwyczaić, oswoić z takim widokiem jw. Jest na szczęście link do changelog-a, coś czego często brakuje w streamerach.
Warto wiedzieć, co nam upichcili, co poprawili programiści.

Finał. 
Nie trwało to dłużej niż 15 minut, tak czy inaczej cały proces powinien być szybszy (to raz), bezproblemowy w pełni (to dwa), powinien obejmować także autokonfigurację dostępnych lokalnie oraz zdalnie strumieni (to musimy jeszcze osobno sobie poustawiać)

 

Na szczęście sam proces dodawania rozbudowanej biblioteki zew. (NAS) trwał kilkadziesiąt sekund. Przy czym tworzenie miniatur, całe uzupełnianie danych o albumach przebiega dużo dłużej. Dzieje się to w tle, można wcześniej zacząć odtwarzać…
Struktura dostępu do plików sugeruje wykorzystanie protokołu uPnP. Ma to swoje konsekwencje (nie jest to ideał, o czym pisaliśmy nie raz, przypomnimy w recenzji dlaczego tak sądzimy), szkoda że nie SMB, szkoda że nie DLNA

Ekran „główny” konfiguratora. Niestety nie ustawimy tutaj wszyskich parametrów, a wręcz tylko podstawowe (odnośnie działania pre, wzmacniacza etc). Auralic powinien dogłębnie przemyśleć sprawę i zdecydować się na ujednolicenie obsługi, bo teraz jest mess

Przykład? Chciałem ustawić pracę wejść analogowych. Jedno z nich może działać jako wyjście z przedwzmacniacza. I co? W apce tego nie zrobimy. 
Trzeba (znowu) tradycyjnego pilota ująć w dłoń, wybrać setup i pobłądzić nieco po wielozpoziomowym menu. Nieintuicyjne to, no i jw. brak spójności

Kolejne menu, wchodzimy coraz głębiej, po paru sekundach braku reakcji z naszej strony trzeba całą operację powtarzać od nowa. Irytujące to

No i jesteśmy w końcu tam, gdzie chcieliśmy się udać. Tylko dlaczego nie ma tego dostępnego w aplikacji Lightning DS, dlaczego nie można za pomocą smartfona tego zrobić? 
Przecież i tak cała wstępna konfiguracja streamera odbywa się w oprogramowaniu (choć można zdać się na pilota, ale to według mnie bardzo komplikuje cały proces, wybór poszczególnych sieci bezprzewodowych może być mordęgą na niewielkim, skądinąd całkiem przyjemnym, czytelnym displeju Polarisa)

Może pracować jako typowy Renderer uPnP, albo urządzenie działające w ramach autorskiego oprogramowania zarządzającego. Istotne jest to na dole. Roon. Roon Ready dokładnie. Pełen RAAT. Mniam! :)

Ustawianie pracy wbudowanego przetwornika. To ustawimy w aplikacji, ale nie wszystko ustawimy. Filtr natywnie precyzyjny, my dość szybko zmieniliśmy na łagodny 

Dodatkowo można aktywować końcówki, przy czym inicjacja następuje podczas wstępnej konfiguracji. Dziwaczne to. Nie da się potem wyłączyć, czy w ogóle inaczej czegoś tutaj ustawić. Jaki jest sens tego typu nastaw? W końcu impulsowe końcówki mocy praktycznie nie zużywają w spoczynku prądu, są bardzo energooszczędne. Działanie z aktywnym pre-outem (w trybie streamera z podpiętym zewnętrznym wzmacniaczem) to jeden z oczywistych scenariuszy, choć w przypadku Polarisa to właśnie za końcówki płacimy konkretnie i to one robią różnicę (patrz cena Altaira z tymi samymi możliwościami streamingowymi, z alternatywnym wyposażeniem w zakresie współpracy z efektorami – w przypadku Altaira będą to słuchawki). Można sterować głośnością z apki, czego nie polecam, bo skokowo (i tak jest praktycznie z każdym tego typu sterowaniem, tj. softwareowym w mobilnych aplikacjach sterujących. Inaczej sprawa się ma z komputerami, tam można w cywilizowany sposób cyfrowo regulować pracę końcówek, jednak najlepsze rezultaty daje gałka oraz tradycyjny pilot RC). Poza tym ustawiamy sobie pracę wyświetlacza na froncie. Jak wspomniałem, bardzo przyjemnie to wygląda. Bursztynowy, czytelny, nie narzucający się… elegancko.

Dodajemy streamingi. Jak Qobuz stanie się ciałem w naszym pięknym kraju, to będzie to bardzo wartościowy element firmowego rozwiązania, czytaj Lightning DS

Tu także chwilkę trzeba poczekać na zintegrowanie (Tidal)

Tu rozgłośnie nam grają… Polaris ma wbudowany serwer radia, dobrze że można wyszukać strumienie HQ w wyszukiwarce (co oznacza stream 256-320kbps mp3/aac)

Niestety nie ustrzegli się błędu. To nie Tidal jest, a strumień z rozgłośni Linna (mp3/320kbps), czyli coś poszło nie tak z identyfikacją (wcześniej leciał faktycznie Tidal i wyszedł babol)

A tu już poprawnie, strumienie master lecą z Tidala.

NAD C338 robi za końcówkę mocy. Ustawiony na 0.0 db

Na marginesie, wybrane wejście akurat koresponduje z tym, co po drugiej stronie druta, tzn. koresponduje z Polarisem w roli źródła/streamera, ale… NAD trochę to spaprał, bo następne jest WiFi/BT… czyli stream to nie stream, tylko linowe, a potem… no właśnie ;-)

Ha! Można ustawić pracę końcówek NADa w szerokim zakresie. Może być i na „+”. W przypadku Polarisa wygląda to (w roli wzmacniacza) nieco inaczej. W recenzji przeczytacie jak inaczej i dlaczego tak (wg. mnie)

Antenki…

Tak naprawdę to możecie ustawić tylko to, co na górze tj. Polarisa a resztę wymazać. 
Nie trzeba specjalistycznych akcesoriów, drogich kabli (bo tych zwyczajnie nie będzie potrzeba w takim wszystkomającym klamocie), podpinamy kolumny i gra muzyka

Gramofon!

…albo szybkie strumienie, tutaj VOX Player i AirPlay albo Bluetooth do wyboru

…albo wyczynowy stream via ROON

W strefach

Z potężnym silnikiem DSP, jaki oferuje to oprogramowanie

Grało to pięknie

Nie dość, że potrafi przestrzennie, to jeszcze na binauralnych nagraniach… rewelacja

Wracałem do gramofonu często, bo grzech było nie posłuchać. To potwierdziło wysokie kompetencje w zakresie SQ tego klamota

Oczywiście większość czasu grane było na ROONie

ROON READY

Zony

Konfigurujemy

Jak widać, w panelu będzie Auralic występował x2… jako Roon Ready oraz streamer AirPlay’owy

Moduł DSP i można eksperymentować do woli

Native DSD

Raczej pod słuchawki

EQ jakiego nie powstydziłoby się studio nagraniowe

Czego tu nie ma

Plugsy

Jak wyżej, jak w studio

Konwertujemy PCM @ DSD w locie. Warunek 1: szybki Core (komputer z zainstalowanym ROONem); Warunek 2: LAN

Efektory

Dla każdej częstotliwości próbkowania

A tutaj z androidowym streamerem

O właśnie

Grało zamiast komputera

Fajne, melancholijne granie

Precyzyjnie dopasowujemy poziom (vol level), rzecz niezwykle przydatna w dobie loudness war
(podpinaliśmy Chromecasta Audio via Toslink, bardzo pozytywny odbiór, koaksialem spinaliśmy C515BEE i z płyty kompaktowej także czarowało… tu nie ma słabych pkt)

Kompresja dynamiki potrafi zrobić z każdego nagrania niestrawną mielonkę…

Setup

W nawiasach linki do recenzji

Software: front-end ROON (tutajtutaj i tu) oraz AudioGate (opis w tym miejscu) @ OSX 10.12/Win10 i VOX Player z VOX Cloud i modułem radia
• Zestaw #1 salon: NAD C315BEE oraz C515BEE (nasz test)
• Zestaw #2 gabinet: NAD D3020 (amp do szybkiego testowania bezprzewodowego dźwięku via DLNA/AirPlay oraz Bluetooth – nasz test) tutaj wykorzystany jako amp dla surroundów
• Zestaw #3 salon: przedwzmacniacz NAD 1020 (pre w dzielonym & gramofonowe pre), NAD T743 (jako stereofoniczna oraz wielokanałowa końcówka mocy/pre z ekstraktorem HDMI/krosownicą 5.1 w audio torze) …porównanie toru gramofonowego z Polarisem 

• Kolumny: Pylon Sapphire 23 (test), kolumny Pylon Topaz 20 (nasz test), kolumny Pylon Topaz Monitor (test)aktywne monitory ESIO nEar05 Classic II, DTT2200 (dwie kostki i sub z amplifikacją 5.1) oraz dodatkowy aktywny sub od Creative z zestawu PC 2.1
• Głośniki bezprzewodowe / multistrefowe / soundbary: Bowers&Wilkins Zeppelin Air (nasz test) także jako centralny (analogowo) i soundbar (optyk) oraz Sonos Play:1 & bridge (test)
• DAC: Korg DS-DAC-100 (nasz test), Arcam rDAC (nasz test), Beresford TC-7520 (nasz test), AudioQuest DragonFly (nasz test), M2Tech hiFace DAC (nasz test), thunderboltowy interferjs audio TAC-2 ZOOM & Elgato hub/dock (nasz test), Audio-gd NFB-2 (@Wolfsonach)
• Główne źródła cyfrowe: iMac (Roon core), OPPO BDP-205 (źródło/procesor/DAC/pre via HDMI in …nasz test), Squeezebox Touch (nasz test), MacBook Air (Roon Bridge, Vox Player, Tidal/Spotify), MiniX FookoPC (Roon Bridge / foobar / Audiogate miniPC pod audio patrz test)
• Konwerter USB-SPDIF: M2Tech hiFace Two (nasz test)
• Uzupełniające źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD & BD Audio), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD koncerty), zestaw bezprzewodowy AirDAC firmy NuForce (test), Apple TV z AirPlay via SPDIF,  2x AirPort Express 2012 z AirPlay via SPDIF, adapter BT z obsługą aptX Saturn, 2 x Chromecast Audio (nasz test), Sonos multiroom, tablet PC (Win10) Asus Vivo Tab Smart (foobar + ASIO via USB) oraz odtwarzacz CDA Onkyo C-705TX
• Źródło analogowe: gramofon NAD 5120 (odbudowany i zmodyfikowany)
• Bufor lampowy DIY (CDA Onkyo)
• Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity M1HPA (nasz test), MiniWatt N3 @ 12u7x Brimar BVA CV4035 (NOS) & EL84 TELAM (NOS) (router głośnikowy BTech z wyj. słuchawkowym 6.3mm)
• Słuchawki: AKG K701 (nasz test), Sennheiser HD650, HiFiMan HE-400 (nasz test), Sennheiser Momentum (nasz test) oraz Audeze LCD-3 (nasz test), Sennheiser Momentum Wireless Over-Ear (nasz test), Momentum In-Ear (nasz test)
• Sterowanie/źródła mobilne: iPod Touch, iPhone, iPad
• Okablowanie: Supra DAC, Dual, USB oraz Trico (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe), Prolink (cyfra), Belkin (cyfra -> USB), Audioquest Evergreen (analog)Melodika (cyfra, interkonekt oraz głośnikowe – system), HiFiMAN HE-Adapter (XLR), okablowanie ProCaba (XLR, TRS)
• Routery audio: Beresford TC-7220 (nasz test), przełącznik źródeł ProJect Switch Box (nasz test), przełącznik źródeł BT-31
• Zasilanie: Tomanek ULPS dla rDAC & SB Touch (nasz test), listwa APC (SA PF-8), listwa Tomanek TAP6 (test), listwa TAP8 z DC blockerem (testoraz TAP4 (test),  kable Supra LoRad

Dodaj komentarz