LogowanieZarejestruj się
News

AOSHIDA & Dilvpoetry DT-1 na bańkach DAC przetestowany

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_8648

Czas na drugi z klamotów, który dojechał ostatnio z fabryki świata: DT-1. Pod tym niepozornym oznaczeniem kryje się lampiszonowa konstrukcja powstała w intrygującej kooperacji. AOSHIDA to jeden z większych globalnych dystrybutorów chińskiego HiFi, natomiast Dilvpoetry to producent tanich, często wyposażonych w bufory lampowe, klamotów w bardzo kompaktowej formie. Co ciekawe, specjalizują się tam niekoniecznie w cyfrze, a – co niezbyt często dzisiaj spotykane – na analogowych komponentach. Ten DT-1 to najwyższy w ofercie przetwornik cyfrowo-analogowy, właściwie mimo nazwy to bardziej DAC/hp amp, bo mamy tutaj bardzo solidną sekcję napędzającą nauszniki. Do tego, też nie tylko DAC, ale cyfrowa integra z linkiem bezdrutowym… nie zapomniano o BT, które w tytułowym oparto na topowej kości, obsługującej wszelkie najnowsze kodeki „hi-res” w sio zębnym. Macie zatem i aptX HD, jak również LDAC-a macie, a jak ktoś jest jabłczany to nie zapomniano na szczęście o AAC (które w BT nie wadzi, ale co robi w AirPlay 2, bez żadnej kontroli ze strony usera, naprawdę trudno dociec i nie jest to nic fajnego, a wręcz przeciwnie). Małe to, z dedykowanym pilotem to, z malutkim ekranikiem (wszystko co trzeba pokazuje, można wygasić, z kanapy poziomu nieczytelne). Oczywiście to, co przykuwa uwagę to… wyoblona obudowa z ciekawie zaprojektowanym wykończeniem, wzornictwem ala nutki na pięciolinii (wyróżnia się) oraz – no a jak! – lampki dwie. I choć opis nieco nam gmatwa sprawę, bo raz jest dekoder C/A z 6N3 (znaczy bufor w torze cyfrowo-analogowym zastosowany), a raz jest amplifajer z lampami (że niby te lampy napędzają nam słuchawki) to śpieszę wyjaśnić i przypomnieć (było już w pre-recenzji), że te lampy z ESS9038Q2M, mobilną wersją topowego Sabre, współdziałają i mogą być załączone, jak i wyłączone, wedle gustu, a z amplifikacją nie mają bezpośrednio żadnego związku, bo tam podwójny TPA6120A siedzi przed jackami (6,3 i 4,4 – mamy zatem balans!). Sekcja wzmacniająca dla słuchawek jest w ogóle niczego sobie (w sensie mocy & dynamiki), a dodatkowo sekcja ta czerpie korzyści z tego bańkowego smaczenia (się wie!),  także sporo tu zabawy i sporo możliwości kształtowania brzmienia. No właśnie, sporo, bo set lampowy da się w bardzo prosty sposób apgrejtować, do czego zachęca sam producent i co na potrzeby recenzji zresztą uskuteczniłem.


:)

Jak widzicie ciekawa rzecz, mocno niebanalna, z widokami na zabawę w podmienianie wsadu lampowego, czytaj modelowanie brzmienia. Do tego bardzo przemyślana konstrukcja, z możliwością wyprowadzenia sygnału dalej (proste pre), tylko na wyjściach RCA, albo równocześnie z jackami, jak wspomniałem z buforem, albo bez. Bardzo korzystnie na papierze wygląda tutaj napęd, bo obiecują na pentaconie aż 2W na kanał (!). Na dużym, niesymetrycznym, jacku jest to nadal bardzo przyzwoite 0,5W – innymi słowy z podawaną w instrukcji charakterystyką czułości od 16Ω aż do 600Ω można będzie tutaj zapodać dowolne słuchawki, przy czym przede wszystkim podpiąć sobie coś bardzo wymagającego i to coś powinno w takich okolicznościach zagrać na maksimum swoich możliwości. Czy faktycznie, to się zaraz poniżej okaże :-) Wreszcie na koniec jeszcze jeden mocny i wyróżniający tego klamota element, czyli CSR8675. Pisałem przed chwilą o BT, zazwyczaj spotykamy na PCB któryś z najnowszych układów Qualcomma, nie inaczej jest w tym wypadku, ale jednak… tej kości w stacjonarnym audio się nie stosuje (bo to układ pod telefony i słuchawki „ze wszystkim”, na bogato). Producent zdecydował się na taką właśnie, topową i przynajmniej parametrami jeszcze lepszą od najnowszych i najmocniejszych układów spotykanych w audio sprzęcie kość, obsługującą bardzo rzadko spotykany kodek apt-X Low Latency. Podsumowując, jest tutaj w tym małym klamocie sporo ciekawych rzeczy, oryginalnych rozwiązań, których w takim miksie gdzie indziej nie uświadczymy. I choć forma wskazuje na biurkowo-gabinetowe zastosowania, to jak widać z powyższego, można sobie tego malucha wyobrazić spokojnie jako całościowo spinające rozwiązanie we wspomnianej sypialni, albo – drugi system – w salonowym AV, gdzie będzie spaczył ze źródeł typowych dla tego typu miejsca (SPDIF w komplecie), albo też komputerowo-mobilnych (BT i USB). Do wyboru, do koloru z kolorowaniem, bo bańki. Fajnie, ale jak to wypada w praktyce?

No popatrzmy…

O specyfikacji

Już i w pre-recenzji i w opisie powyżej było całkiem konkretnie, także nie będziemy się tu co chwila powtarzać, tylko tabelkowo zaraz sprawę ogarniemy, a w tym akapicie skupie się na lampiszonowym wkładzie, bo ten mimo, że może być wyłączony (eee tam, po to te bańki są, by grały, bo co do świecenia, to świecą się zawsze – czy je załączymy w torze, czy nie) i paru sprawach ergonomiczno-estetyczno-materiałowych. Wspomnę tylko, że cała bateria krzemu jaką tu zaaplikowano nie wypadła sroce spod ogona, znaczy jest mocarnie i na bogato, do czego nas już chińskie audio przyzwyczaiło… tam zazwyczaj jest dużo, nowocześnie, znaczy aktualnie (krzem) i często, gęsto bez oszczędności w zakresie układów (co – nie oszukujmy się – ma wydźwięk także mocno marketingowy). Zatem pod maską znajdziemy takie coś: ESS9038Q2M + XMOS208 + CSR8675 + TPA6120A2 (2) + OPA1656IDR (6). Jak widać bateria opampów też jest tutaj niczego sobie, księgowi tu nie mieszali i patrząc na cenę końcową dostajemy „pod kurek”. Dodatkowo wspomniane powyżej BT nie tylko jest 24 bit z bardzo rozbudowanymi opcjami DSP (https://www.qualcomm.com/products/csr8675) …mamy tutaj opcję słuchania tego sinozębnego na topowym poziomie, bo wyjście symetryczne dla słuchawek o wyczynowych parametrach, no i ten wsad bankowy, który zawsze może nam pomóc w uszlachetnieniu czy dosmaczeniu brzmienia ze strumienia. Albo i nie, jak komuś nie pasuje, wtedy sobie po prostu te bańki z tory sygnału wyłączyć zawsze może.


Obsługa bez zarzutu, bardzo fajnie sprawdza się RC,
a do tego -jak wspomniałem w tekście- to wysokiej klasy BT DAC z lampowym wsadem, znaczy rzadkość, z obsługą wszystkich najlepszych kodeków

No właśnie – lampki – znaczy 6N3, podwójne triody małej mocy, o sowieckim rodowodzie (vide NOSy poniżej), dzisiaj produkowane właściwie tylko i wyłącznie w Azji, na potrzeby audio aplikacji. Także dzisiejsza produkcja to chińskie, różnej jakości, banieczki, te w komplecie akurat mocno nieszczególne i już piszę dlaczego nieszczególne. Nie chodzi o dźwięk (o to też, ale mniejsza), chodzi o brumienie. Bardzo mocno zauważalne, bardzo mocno wpływające na komfort użytkowania sprzętu, właściwie uniemożliwiające bezstresowe granie, bo za każdym razem czy w pierwszym, czy trzecim słuchanym albumie mamy jak w banku zniekształcenia, które po kilku/nastu sekundach znikają, aby znowu po jakimś czasie powrócić. Może akurat takie nam się bańki trafiły, a może ten typ tak ma i nie ma opcji, by z tym co w komplecie żyć w harmonii, w zgodzie… może, tak czy inaczej postanowiłem jak najszybciej zamówić coś do podmianki i mój wybór padł na fantastyczną, dopasowaną parę NOSów radzieckiej prominencji z 1971 roku. Oznaczone jako 6N3P Vinnica z datą produkcji luty 1971, cieszą od dwóch tygodni ucho, brumienie praktycznie nie występuje (sporadycznie, a dokładnie dwa razy, krótko coś tam się zartefakciło na parę sekund, nie ma co porównywać z wymienionymi no-name z kompletu). Także każdy, komu bliska żaru dźwięku natura 0_o powinien zainwestować w inny lampiany setup, a – jako że tu manewr z wymianą jest jedną z kluczowych propozycji użytkowania długodystansowego DT-1 – polecam nie jeden zakup, a poszukanie innych ciekawostek w bezkresie Internetów, znaczy zakupienie paru wsadów i eksperymentowanie z dźwiękiem. Zabawa przednia, formą rzecz zachęca jak mało która (w większych klamotach to po pierwsze nie tak łatwe do podmiany, po drugie dużo kosztowniejsze, po trzecie tu wpływamy pośrednio na dźwięk z bardzo różnych źródeł – także jeszcze podkręcamy zabawę w modelowanie brzmienia).

Nie można odmówić elegancji, ładne to, choć przyciski w rąb to dość odważny i niekoniecznie dla każdego akceptowalny zabieg stylistyczny.
Tak czy siak bardzo dobra jakość wykonania, dbałość o szczegóły, jak na takiego mikrusa sporo możliwości i sporo dobra (użyte w konstrukcji komponenty) tutaj 

Co można zaaplikować? Poza 6N3 są też inne opcje, bo przykładowo mogą to być nie wschodnie, a zachodnie lampiszony, czytaj można wymienić na GE5670W i pochodne, a jest tego trochę, przy czym ceny potrafią przebić cenę tego malucha i to z zapasem potrafią. Kto co tam lubi, moim zdaniem dobrym pomysłem jest zapolowanie na radzieckie NOSy, względnie poszukanie czegoś z bieżącej, ale lepszej jakości od tych, co dano w pudle. Też można, z tego co widziałem, takie bańki kupić. Z NOSami jest zawsze loteria i często można się naciąć, niby nowy stock powinien być przynajmniej objęty jakąś rękojmią, gwarancją. Z lampkami tak to już jest, że się trochę człowiek po omacku porusza i to też element zabawy, ja tam lubię, pewnie każdy kto się wkręci w temat też lubi to i każde zawiniątko to taki cukierek z niespodzianką. Będzie bardzo dobre nadzienie, albo wręcz przeciwnie i wyląduje w koszyczku „nie tykać, albo niedopasowane”. Niewątpliwie to właśnie bufor robi tu różnice i generuje dodatkowy fun. No i bym zapomniał tabelkę wkleić z podstawowymi danymi…


Podmianka na radzieckie NOSy. Konieczność. W rezultacie lepsze brzmienie i bez porównania lepsza kultura pracy bufora bańkowego

Lampek czar, zawsze tak

Jak to widzę? Ano widzę to ze słuchawkami, to zdecydowanie nie tylko DAC, ale też słuchawkowy amp i aż dziwne, że producent & kooperant nie reklamują tego multitoola jako amplifikacji nausznikowej z lampowym C/A właśnie. Bo też dzieją się tutaj bardzo ciekawe rzeczy i powiem szczerze, takie, których po takim maluchu bym się jednak nie spodziewał. Ale po kolej – po pierwsze jak mamy czysty tryb tranzystorowo-cyfrowy bez smaczenia lampą, jest to bardzo typowy Sabre. Od razu skojarzyło mi się z pięknie wyglądającym, topowo wykonanym, HA-2 Oppo. Przetestowany u nas, na tej samej kości, przetwornik-wzmacniacz mobilny nieodżałowanego Oppo (audio i AV – RIP), grał w podobnej manierze. Super szczegółarsko, super dokładnie, analitycznie, bez żadnego koloryzowania, po prostu kładł głównie akcenty na hiperdetaliczność, rozdzielczość wyczynową, oczywiście kosztem wysokiego progu dla materiału (kiepski prezentował się wyjątkowo paskudnie) oraz znaczącej, że tak powiem, niechęci do spoufalania się, znaczy widocznego dystansu. Taka szkoła grania właśnie. Tu też tak jest i moim zdaniem bardzo dobrze, że właśnie tak, bo lampa tym bardziej robi tu różnicę, po prostu mamy dwa bardzo odmienne sposoby reprodukowania, interpretowania dźwięku w zależności od wyboru trybu pracy. Dla niektórych te popisy w szczegółowość, chłodne, zdystansowane granie będą dokładnie tym, czego oczekują od przetwornika, który ma jak najmniej dodawać, a jak najprecyzyjniej informować. Tu jest tego pod dostatkiem i będzie na pewno faworyzowało takie ustawienie klamota materiał wyczynowy, hi-resowy, z gatunku najlepszego. Będziemy mieli wtedy ucztę w szczegół, ucztę w przestrzeń (powiedziałbym arktyczny bezkres, to na pewno zwróci naszą uwagę, będzie początkowo robiło duże wrażenie, na dłuższą metę może okazać się jednak dość męczące). Także bez bufora mamy przedstawiciela szkoły, powiedzmy że właśnie tej nielicznej, ale bardzo wysoko ocenianej elektroniki Oppo, czy nadal dostępnej w dużym wolumenie Fii). Tu nie jestem tylko pewien czy nie w ujęciu historycznym, bo nowego FiiO praktycznie od dwóch lat nie miałem na tapecie, zatem mogło się coś radykalnie zmienić w stosunku do tego, co kojarzę. A kojarzę super rozdzielcze, bardzo dokładne, ale też cyfrowe i zdystansowane granie i to głównie właśnie w oparciu o układ ESS, często stosowane przez tamtego producenta w swoich produktach.

Zupełnie inaczej sprawa się ma wraz z załączeniem lampek. Początkowo nadal jesteśmy na północy i jest jak wyżej, ale wystarczy parę chwil by obraz dźwiękowy zaczął nam ewoluować w zupełnie przeciwstawnym kierunku. Z Vinnicą, która wymieniła nieszczęsny komplet, że tak powiem, startowy, DT-1 zagrał totalnie inaczej! To była różnica całkowicie odmienna od tej, którą zauważamy przy bardzo intensywnym nawet zapodaniu DSP, właściwie porównywalna wyłącznie z jakimś nakładaniem efektów w oprogramowaniu pro, radykalnie wpływających na sygnał. Od razu ujęło i nie puściło. Odpłynęło w siną dal zdystansowanie, dźwięk w ogóle stał się bardziej namacalny, obecny, bliski i intymny. Ogromnie zyskały wokale. To była zmiana jednoznacznie na lepsze (oczywiście subiektywnie) i powrót do „bez” w przypadku muzyki śpiewanej okazywał się każdorazowo mocno bolesnym doświadczeniem. Kolorowane? Owszem. W typowo kojarzący się z lampowym wsadem sposób? Owszem. I bardzo kurka dobrze, że właśnie tak, bo w tej aplikacji po prostu te różnice bardzo czytelnie, bardzo na tacy uskuteczniono i to robi właśnie wrażenie, a dodatkowo powoduje że chce się eksperymentować. Jest wiele konstrukcji z buforem, których sygnatura brzmieniowa zmienia się zaledwie subtelnie, zaledwie zauważalnie i tam zabawa właściwie nie ma sensu, bo zmiany (fizyczne) nie wynagradzają nam w efekcie jakąś zasadniczą różnicą w sposobie kształtowania dźwięku. Pomijam tu nawet dywagacje o SQ, czy tak, czy inaczej, bo to też kwestia upodobań własnych, ale o sam fakt występowania wyraźnie zaakcentowanej zmiany, różnicy, czy tylko „tak mi się wydaje”. W przypadku DT-1 mamy zmiany zasadnicze i jak wyżej uważam to za bardzo mocny punkt, pozytywny punkt, tego produktu.

Nikt się zatem nie bawi w subtelności, tylko bufor wpływa na dźwięk i nawet jak się zapatrzmy na żar lampek przy wyłączonym buforze, to wnet zauważymy, że to fatamorgana (tylko na innego typu pustyni. znaczy takiej lodowatej, z lodu ulepionej) i nam dźwięk zupełnie w inne rejony zawitał. NOSy pokazały się z jak najlepszej strony, dodatkowo dzięki potężnemu i bardzo przezroczystemu dla sygnału wsparciu podwójnej amplifikacji tranzystorowej (wraz z resztą wspomnianego krzemu) na HD650 było to, za co kocham te nauszniki. Dźwięk ciemny, ziemisty, odciążony, z fenomenalnym basem, docieplony, płynny, z doskonale zdefiniowanymi efektami przestrzennymi. Słuchałem „Niemców” dwie doby na okrągło, nie zdejmując z uszu (mam starą jarą wersję HD-eków, z jednego z najbardziej udanych wypustów i nigdy się tych słuchawek nie pozbędę). Grało to fantastycznie. Po prostu fantastycznie. Gdybym miał wskazać lepsze źródło i napęd do tych słuchawek to musiałbym się bardzo mocno zastanowić. To taka synergia, bardzo dobre dopasowanie. Znowu AKG czegoś brakowało (K701), przy czym z lampą dało się tego słuchać, nawet przyjemnie w repertuarze z nieelektrycznym instrumentarium, natomiast wiem, że te słuchawki potrafią więcej. Może manewr z wymianą lamp byłby tu wskazany? Nie wiem, wiem natomiast że przełączenie na tryb wyłącznie tranzystorowy był bardzo bolesny i austryjackie słuchawki należało jak najszybciej ściągnąć z głowy.

I już można podpinać, dzięki adapterowi 4.4 -> XLR 4pin, duże, stacjonarne nausznice…

Z planarami nie było zaskoczenia w tym sensie, że grało co najmniej dobrze, a z kapciuchami na ruskich NOSach zniewalająco dobrze. Także zamknięte massdropy Ether DCA pokazały klasę. Właściwie nie chciało się przerywać sesji tylko słuchać i słuchać. Przy czy takie spostrzeżenie natury ogólnej – różnice między poszczególnymi modelami planarnymi nie były duże, a na pewno nie były tak zasadnicze jak w przypadku wspomnianych Senków i AKG. Tam właściwie mówiliśmy o dwóch zupełnie odmiennych światach, można to było sobie zestawić z bezpośrednim odniesieniem do DT-1 z lampą i bez, a może nawet jeszcze bardziej. Po przetestowaniu większości planarnego, dostępnego na naszym rynku (plus trochę niedostępnej egzotyki – nie mówię, że przesłuchałem wszystko, ale większość to na pewno) widzę wyraźnie, że ujednolicają nam do pewnego stopnia otrodynamiki, że różnice między nimi często są bardzo niewielkie, bardzo zniuansowane. Nie oznacza to, że nie trafi się mocno odmienna kreacja, bo też się zdarza, ale rzadko i jak wyżej jednak to typowe dla planarów brzmienie bardzo łatwo namierzyć i tak to po prostu gra, z własną typową manierą i nierzadko różnice to mniej/bardziej, a nie inaczej.


Można wygasić, mimo że mały czytelny, ciekawostka – dwie skale poziomu, w sumie wszystko co najistotniejsze pokazane na displeju.

Piszę o tym, bo dostrzegam u siebie, ale także w ogóle osób zainteresowanych tematem, pewne skrzywienie i pewne „zepsucie”. Poszukujemy tego, z czym oswoiły się nasze uszy (odnoszę się wyłącznie do słuchawek) i to ma wpływ na nasze postrzeganie i kształtowanie opinii o dźwięku na uszach. Dlatego bardzo często i teraz nawet częściej wykorzystuje w pracy HD-650, które stanowią punkt odniesienia. To jest referencja, bo też pewna obiektywnie niezmienna i mocno umocowana szkoła grania, do której łatwo się odnieść. Czy łatwiej. Dodatkowo kapryśne i często karykaturalnie brzmiące (elektronika) K701 to kolejny punkt, który warunkuje i sporo mówi o możliwościach (napęd, konwersja), a także bywa przydatny w niektórych okolicznościach przyrody do porównywania słuchawek między sobą. Bo to, że planary mogą być trochę bardziej z podkoloryzowanym brzmieniem, albo trochę bardziej trzymać się neutralnej ścieżki to często, gęsto jedyna podstawa do porównań, jakiejś oceny tego, co tam w uszach gra. I żeby Niue było, że marudzę i to co powyżej oznacza, że orto są nudne, czy przewidywalne. Nie są nudne, bo obiektywnie (ekhmm) często oferują bliskie perfekcji brzmienie, ale w określonym mocno zakresie właśnie, do tego z tą przewidywalnością to tak i nie. Tak, bo mniej więcej wiemy czego się można spodziewać. Nie – bo zdarzają się – jak wszędzie wyjątki. Tyle, że to co wyjątkowe w orto bardzo często jest elementem przebogatej rzeczywistości w przypadku dynamicznych, niebywale różnorodnych, konstrukcjach. Miałem sposobność pobawienia się dłużej bardzo robionymi dźwiękowo (DSP, cła zaawansowana technika tworzenia określonego przez projektantów brzmienia – sztucznie!) AirPods Max. Zdając sobie sprawę z ogromnego, zapewne, wpływu kodu na to co słyszę, pomyślałem sobie jak wiele tutaj dokonano w aspekcie konstrukcji samych przetworników. High-techowy projekt, po przeczytaniu materiałów dostępnych i pogłębionej analizy tego modelu słuchawek, który pokazuje, że kosmiczne technologie, nano, grafenowy, ultracienkie, jakieś zupełnie egzotyczne rzeczy, znane z planarnego i elektrostatycznego podwórka to nie jest jedyna droga w słuchawkowym audio światku. Niby tradycyjne, niby takie już wszystko zostało tutaj powiedziane, konstrukcje mogą zadać kłam takim właśnie tezom, że tu już nic nowego nas nie zaskoczy. To raz, a dwa – rozpiętość i zróżnicowanie wśród klasycznych (czasami tylko niby jw) dynamicznych jest ogromna i dużo, znacznie większa niż wcześniej zupełnie niszowych, a dzisiaj „głównonurtowych” nauszników.


Zmieniamy i jest tylko numerycznie skala pokazywana – fajne to!
Tu wychodzi największy mój zarzut odnośnie obsługi – brak gałki, przy czym przyciski chodzą dość precyzyjnie, podobnie na RC

Także DT-1 coś mi też opowiedziały o słuchawkach, pozwoliły na nowo odkryć to co klasyczne i – nadal – w niektórych aspektach brzmieniowych referencyjne. Lampy niewątpliwie pomogły, ale też coś sobie przypomniałem, coś sobie uświadomiłem.


Z Ether CX bardzo, ale jeszcze bardziej z HD-650 (patrz tekst). Senki pokazały tutaj klasę! Świetna synergia!

Słodko-ciepły koniec 

Szukasz czegoś odmiennego od superDACów, które na ASR zdobywają kolejne laury najlepszych pomiarowo, super dopieszczonych konstrukcyjnie konwerterów cyfrowego na analogowe? Chcesz mieć wolną drogę w strojeniu toru za (jednak) niezbyt duże pieniądze (bo tu nie zapłacisz kilku czy kilkunastu tysięcy za wsad lampowy, wiadomix)? Potrzebujesz bardzo kompetentnego wzmacniacza pod słuchawki, który napędzi bez trudu absolutnie wszystko co tam sobie podepniesz (trochę szkoda, że jeszcze trzeciej dziurki nie ma, takiej 3.5 btw)? No to DT-1 może być dokładnie tym, czego szukasz. Ma ten klamot sporo uroku osobistego, zdecydowanie wyróżnia się na tle często bardzo podobnej i na jedno kopyto konkurencji. Tak konkurencja na pewno będzie w pomiarach lepsza, cudów nie ma, na pewno może w jakiś aspektach być obiektywnie lepsza, ale będzie właściwie wszystko jedno czy wybierzesz XYZ czy ZXY, czy jeszcze coś innego. Bo dostaniesz coś zbliżonego, tutaj dostajesz coś innego i gotowego do kształtowania dźwięku wedle własnych upodobań (zakres to sprawa otwarta – nie znam specjalnie tych triod, korzystam z zupełnie innych lampowych konstrukcji, ale to bańki są, także zawsze może nas coś zaskoczyć i to jest piękne właśnie). Dla mnie ten DT-1 to przykład udanej kooperacji, stworzenia czegoś w budżetowych realiach cenowych, czegoś wyróżniającego się, oferującego oryginalne możliwości, a dodatkowo bardzo mocnego od strony konstrukcyjno-specyfikacyjnej. Nikt tutaj nie oszczędzał na PCB, na możliwościach, a zewnętrzne 12V daje nam dodatkowe możliwości wpływu na efekt, poprzez dobór innego zasilania. To zresztą w kompaktowych produktach lampowych częsta sytuacja, przypominam WA7 FireFlies WooAudio. Specyficzne, ale jakże wiele radości dostarczające, choć pewnie dalekie od „prawdy”.


Wysokiej klasy odbiornik BT – w sadzie jest tylko AAC 256kbps, ale mamy tu i aptX HD i LDAC (sprawdzone z Pixel 2 gen. – śmiga!)

Polecam, bo jest za co polubić to, to. Poza zgrzytem dotyczącym lamp (gramy tranzystorowo i szukamy czegoś innego, także to oczywiście wada, ale nie przesądzająca w ocenie klamota) nie mam uwag dotyczących wykończenia, ergonomii, możliwości. BT dział w lampowym otoczeniu lepiej od BT bez lampowego otoczenia, słucha się tego, jakby grało inne źródło dźwięku. Z komputera mamy wszystko co ESS daje dzisiaj i znowu, jak lampką dopalimy, bez typowego dla Sabre grania, tylko właśnie inaczej. Rzecz jasna sprzęt się grzeje, ale jak na lampę bardzo umiarkowanie, dość powiedzieć, że można nieuzbrojoną ręką baniek podczas pracy dotykać, bez obaw że zaraz zrobi się bąbel. Z torem stacjonarnym jest, dzięki buforowi, interesująco, choć tu jednak stawiałbym na słuchawki, bo właśnie ten tor nausznikowi został tutaj dopieszczony i pokazuje klasę.

Rekomendacja.


Sporo da się tutaj lubić i co najważniejsze oryginalnie to, gdzie indziej wszystko podobne, tu nie…

Przetwornik C/A z buforem lampowym i mocnym słuchawko-wzmacniaczem AOSHIDA & Dilvpoetry DAC DT-1   CENA: 218 USD (BlackF – 189$)

Plusy:
-  oryginalne połączenie bardzo zaawansowanego audio krzemu z lampowym buforem na małych triodach 6N3
- możliwość kształtowania brzmienia i co ważne wyraźnie słyszalna możliwość
- bardzo odmienne granie tranzystor vs z buforem lampowym
- małe, kompaktowe, a nafaszerowane możliwościami pod kurek
- dobra jakość wykonania
- balans na słuchawkach
- możliwość ustawiania za pomocą fizycznych niskich i wysokich, kiedyś standard w elektronice, dzisiaj już nie standard, a szkoda
- wielki zapas mocy (nauszniki)
- BT topowe i jeszcze z dodatkiem lampowego dosmaczania
- atrakcyjna cena za to wszystko
- piękne, typowo lampowe po wymianie lamp, brzmienie, które ujmie każdego podatnego na żaru czar (a tu to słychać, nie tylko widać!)

Minusy
- lampy w komplecie do wymiany (przynajmniej u mnie, ale coś czuję, że to może dotyczyć każdego sprzedanego egz.)
- wolimy pokrętło potencjometru od przycisków na obudowie. Dobrze, że to na froncie i to na pilocie Działą bez zarzutu (przyciski, osobne, żadne tam membranki, klikamy)
- dodatkowy koszt zabawy z bańkami (w sensie, że jw trzeba, bo jak ktoś lubi taką zabawę w podmiany, to oczywiście żaden minus, tylko same plusy :) )
- pilot musi być mniej więcej na wprost, słabe kąty działania RC
- tylko import póki co, czy trafi do dystrybucji w .pl? A któż to wie?

Podziękowania za udostępnienie

English version

How do I see it? Well, I see it with headphones, it is definitely not only a DAC, but also a headphone amp and it is strange that the manufacturer & cooperator do not advertise this multitool as an in-ear amplifier with tube DAC. Because very interesting things are happening here and, frankly speaking, things that I would not expect from such a small device. First of all, when we have pure solid-state mode without any tube flavor, it is very typical Sabre. I immediately associated it with the beautifully looking, top-of-the-range Oppo HA-2. A mobile converter-amplifier from the late Oppo (audio and AV – RIP) tested at our house, using the same bone, played in a similar manner. Super detailed, super accurate, analytical, without any coloration; it simply put emphasis on hyper-detail, high-performance resolution, of course at the expense of a high threshold for the material (poor material presented itself extremely ugly) and a significant, so to speak, reluctance to socialize, meaning a visible distance. Such a school of playing. It is also like that here, and in my opinion it is a very good thing, because the tube makes all the more of a difference here, we simply have two very different ways of reproducing, interpreting the sound depending on the mode choice. For some people these displays of detail, cool, distanced playing will be exactly what they expect from a DAC, which should add as little as possible, and inform as precisely as possible. There is plenty of that here and it will certainly favour such a setup for high-performance, hi-res material of the best kind. Then we will have a feast in detail, a feast in space (I would say an arctic boundlessness, it will certainly draw our attention, it will initially make a big impression, but in the long run it may prove quite tiring). Also without a buffer we have a representative of the school of, let’s say, very few but highly rated Oppo electronics or still available in large volume Fii). Here I am just not sure if it is not in historical terms, because I have not had the new FiiO on tape for practically two years, so something may have changed radically in relation to what I associate. What I remember is super-resolute, very accurate, but also digital and distanced sound, mainly based on ESS chip, often used by that manufacturer in its products.

Things are completely different when the lights are switched on. Initially, we are still in the north and it is as above, but it only takes a few moments for the sound image to start evolving in a completely opposite direction. With Vinnica replacing the unfortunate starter set, so to speak, the DT-1 played totally different! It was a difference completely different from the one we notice with even a very intensive application of DSP, in fact comparable only with some superimposed effects in pro software, radically affecting the signal. It grabbed right away and did not let go. The distancing disappeared, the sound in general became more tangible, present, close and intimate. Vocals gained enormously. This was a change unequivocally for the better (subjectively, of course) and returning to „without” in the case of sung music was always a painful experience. Coloured? Yes. In a way typically associated with tube input? Yes. And it’s a very good thing, because in this application those differences were made very clear, on a platter and that’s what makes an impression and additionally makes you want to experiment. There are many designs with a buffer, whose sonic signature changes only subtly, barely noticeably, and there there is no point in playing, because the (physical) changes do not reward us with some fundamental difference in the way the sound is shaped. I’m not even talking about SQ, whether it is this way or that way, because it is also a matter of personal taste, but about the very fact of occurrence of clearly emphasized change, difference, or just „it seems so to me”. In the case of the DT-1 we have fundamental changes and, as above, I consider this to be a very strong point, a positive point, of this product.

No one is playing with subtleties, only the buffer influences the sound and even if we look at the glow of the lights with the buffer off, we will soon notice, that it is a fatamorgana (only in a different type of desert, i.e. one made of ice) and the sound is completely different. NOS (old stock tubes – not NonOverSampling mode ;) ) showed themselves at their best, additionally thanks to the powerful and very transparent to the signal support of dual transistor amplification (along with the rest of the mentioned silicon) on the HD650 there was what I love these earbuds for. The sound was dark, earthy, relieved, with phenomenal bass, warmed, smooth, with perfectly defined surround effects. I listened to the „zie Germans*” for two days straight, without taking them out of my ears (I have an old and vibrant version of the HD-ex, from one of the most successful releases and I will never get rid of these headphones). It sounded fantastic. Simply fantastic.

With the planars there was no surprise in the sense that they played at least well, and with the slippers on the Russian NOS compellingly well. Also the Ether Dan Clark Audio closed version (massdrops CX) showed their class. Actually, you did not want to stop the session just to listen and listen. At the same time I would like to make a general observation – the differences between particular planar models were not big, and certainly not as fundamental as in the case of the mentioned Senn’s and AKG. There we were actually talking about two completely different worlds, this could be juxtaposed with a direct reference to DT-1 with and without tube, and maybe even more. After having tested most of the planar available on our market (plus some unavailable exotics – I’m not saying I auditioned everything, but most of it for sure) I can clearly see, that they unify to some extent our orodynamics, that the differences between them are often very small, very nuanced. This does not mean that there will not be a very different creation, because it also happens, but rarely, and as mentioned above, however, this typical planar sound is very easy to track and it just plays like that, with its own typical manner and not infrequently the differences are more or less, not differently.

I am writing about it because I see in myself, but also in general people interested in the subject, a certain bent and a certain „corruption”. We are looking for what our ears are accustomed to (I’m referring to headphones only) and this influences our perception and forming an opinion about the sound on our ears. That is why I very often and now even more often use in my work HD-650s, which are a reference. It is a reference because it is also some objectively unchangeable and firmly established school of playing that is easy to refer to. Or easier. Additionally capricious and often caricatured sounding (electronics) K701 is another point that conditions and tells a lot about the possibilities (drive, conversion), and can also be useful in some circumstances of nature to compare headphones with each other. The fact that the planars may be a bit more with colored sound, or a bit more sticking to the neutral path is often the only basis for comparison, some kind of assessment of what is playing in your ears. And just to make it clear that I am whining and that the above means that orto’s are boring or predictable. They are not boring, because objectively (ekhmm) they often offer near-perfect sound, but within a certain range, and with this predictability it is yes and no. Yes, because we know more or less what to expect. No – because there are exceptions, as there are everywhere. Only that what is exceptional in ortho is very often an element of the rich reality in the case of dynamic, extremely varied, constructions. I had the opportunity to play around for a while longer with very made sound (DSP, an advanced technique of creating sound specified by designers – artificially!) AirPods Max. Realising the huge, arguably, influence of code on what I hear, I thought to myself how much has been done here in terms of the design of the drivers themselves. High-tech design, after reading the materials available and an in-depth analysis of this model of headphones, which shows that space technology, nano, graphene, ultra-thin, some completely exotic stuff known from the planar and electrostatic backyard is not the only way in the headphone audio world. Seemingly traditional, as if everything has already been said here, designs may give the lie to such thesis, that nothing new will surprise us here. That’s one thing, and two – the range and diversity of classic (sometimes only seemingly jw) dynamic is huge and much, much bigger than previously completely niche, and today „mainstream” earphones.

The DT-1s also told me something general about headphones, allowed me to rediscover what is classic and – still – in some aspects sounds truly reference. Tubes undoubtedly helped, but I also remembered something, realized something.

Are you looking for something different from super DACs that at AudioScienceReview win laurels of the best measured, super polished design of digital to analogue converters? Do you want to have a free path in tuning your device (sound) for (yet) not too much money (you won’t pay several thousand for a tube batch here, of course)? Do you need a very competent amplifier for headphones, that will drive effortlessly absolutely everything you plug in there (it’s a little pity there is no third hole yet, a 3.5 one btw)? Then DT-1 may be exactly what you are looking for. It has a lot of personal charm, it definitely stands out against competition that is often very similar and single copy. Yes, the competition will certainly be better in measurements, there are no miracles, it can certainly be objectively better in some aspects, but it won’t matter whether you choose XYZ or ZXY, or something else.

Because you get something similar, here you get something different and ready to shape the sound to your own liking (the range is an open matter – I don’t know these triodes in particular, I use completely different tube designs, but these are bubbles, so something can always surprise us, and that’s the beauty of it). For me this DT-1 is an example of successful cooperation, creating something within budget price realities, something distinctive, offering original possibilities, and additionally very strong from the design and specification side. Nobody has spared here on the PCB, on the possibilities, and the external 12V gives us additional possibilities of influencing the effect by choosing a different power supply. This is, by the way, a common situation in compact tube products, let me remind you of WA7 FireFlies by WooAudio. Specific, but so much fun, although probably far from the „truth”.

I recommend it, because there is a lot to like about it. Apart from a blemish concerning tubes (we play transistorized music and are looking for something else, so it is obviously a flaw, but not a decisive one), I have no comments concerning the finish, ergonomics, or possibilities. BT works in tube environment better than BT without tube environment. You listen to it like… different sound source – not digital / not lossy per se, more analog. From the computer we have everything that ESS gives today and again, when we fire it up with a tube, without the typical Sabre sound, just different. Of course the equipment heats up, but moderately for a tube, suffice it to say that you can touch the bubbles with an unarmed hand during operation without worrying that a bubble will soon form. With the stationary circuit it is, thanks to the buffer, interesting, but here I would bet on the headphones, because it is the earphone circuit that was perfected here and shows its class.

Pros:
- original combination of very advanced audio silicon with a tube buffer on small 6N3 triodes
- Possibility of shaping the sound and what is important the possibility to hear clearly
- very different sound of transistor vs tube buffer
- small, compact, but full of possibilities under the tap
- good build quality
- balance on headphones
- the possibility of setting the physical low and high, once a standard in electronics, today no longer a standard, which is a pity
- great power reserve (earcups)
- BT top of the line and with the addition of tube flavouring
- attractive price for all that
- beautiful, typical tube sound after tube replacement, which will captivate everyone susceptible to heat (you can hear it here, not only see it!)

Minuses
- tubes in the set have to be replaced (at least for me, but I have a feeling, that this may be true for every sold unit)
- We prefer the potentiometer knob to the buttons on the casing. Good that it is on the front and on the remote control It works flawlessly (buttons, separate, no membranes there, we click)
- Additional cost of playing with bubbles (in the sense, that jw you have to, because if you like such a fun in changing, of course it is not a minus, only the advantages :) )
- remote control must be more or less in front of you, poor RC angles
- only import at the moment, will it go to distribution in .pl? Who knows?

Specification description

This DT-1 is not only DAC in the offer, actually, despite the name, it’s more of a DAC/hp amp, because we have here a very solid section driving the earcups. On top of that, not only a DAC, but also a digital integration with a wire-free link… not forgetting about BT, which in the title one is based on a top-of-the-line dice, supporting all the latest „hi-res” codecs in toothsome sio. So you have aptX HD, as well as LDAC, and if you’re an Apple person, fortunately they haven’t forgotten about AAC (which doesn’t matter in BT, but what it does in AirPlay 2, without any control from the user, is really hard to figure out and it’s nothing cool, quite the opposite). Small it is, with a dedicated remote control it, with a tiny screen (all it needs to show, can be blanked out, from the couch level unreadable). Of course, the thing that catches the eye is… the splayed casing with an interestingly designed finish, a design ala notes on a stave (it stands out) and – and how! – two lamps. And although the description slightly confuses the issue, because once it says DAC decoder with 6N3 (meaning a buffer in the digital-analogue path used), and once it says amplifier with tubes (supposedly these tubes drive our headphones), I hasten to clarify and remind (it was already in the pre-review) that these tubes interact with the ESS9038Q2M, a mobile version of the top Sabre, and can be switched on and off, according to taste, and have no direct relation to the amplification, because there a double TPA6120A sits in front of the jacks (6.3 and 4.4 – so we have a balance! ). The amplifying section for headphones is not bad at all (in terms of power & dynamics), and additionally this section benefits from that bubble flavor (you know!), so a lot of fun and a lot of possibilities to shape the sound. Exactly, a lot, because the tube set can be easily upgraded, which is encouraged by the manufacturer and which I did for the purpose of this review.

Amp for cans looks very good on paper here, as they promise as much as 2W per channel (!) on the pentacon 4.4. On the large, unbalanced jack it is still a very decent 0.5W – in other words, with the sensitivity characteristics listed in the manual, ranging from 16Ω to 600Ω, you can plug in any headphones, but first of all plug in something very demanding, and that something should in such circumstances play at its maximum potential. Finally, one more strong and distinguishing element of this clamshell, that is the CSR8675. I have just written about BT, we usually find one of the latest Qualcom chips on the PCB, and it is no different in this case, but still… this bone is not used in stationary audio (because it is a chip for phones and headphones „with everything”, for the rich). The manufacturer has decided to use such a top-of-the-range chip, with parameters even better than the latest and most powerful chips found in audio equipment, supporting the very rare apt-X Low Latency codec. To sum up, there are a lot of interesting things in this little clunker, original solutions that cannot be found elsewhere in such a mix. And although the form indicates a desk/office application, as you can see from the above, this little guy can be easily imagined as a complete clipping solution in the above mentioned bedroom, or – a second system – in a living room AV room, where it will be fed from sources typical for this type of place (SPDIF included), or computer/mobile (BT and USB).

* „Snatch” (movie) f..k yeah!

Autor: Antoni Woźniak

GALERIA

Lampy radzę wymienić, zasilacz można z czasem wymienić na lepszy, kabelek USB w komplecie zdecydowanie lepszej jakości od drukarkowego standardu

Dedykowany RC, bardzo ładnie!

Czarują :)

Easy peasy

To też funkcyjne klawisze. Wolę zdecydowanie pokrętła, gałki, ale do samej ergonomii obsługi, działania guziczorów nie ma zastrzeżeń.

Bardzo kompaktowe to, jak widać, a balans i potężny jak stoi w tekście wzmak słuchawkowy ma. No i bufor lampowy też.

Tyle dobra w środku…

Tu jeszcze raz widać, jaki to maluch jest

W jabcu jak widać, jeszcze uzupełnię o LDAC na Androidzie, sprawdziłem i bardzo zacnie, nawet dobrze z zasięgiem, znaczy nie 2-3 metry przy 990kbps, z zdecydowanie 7-8.

Bez żadnych „ale” pracuje w dowolnym OS: macOS, Win czy niewidoczny tutaj Linux (Ubuntu). Zgłasza się na standardowym sterowniku kontrolera interfejsu USB (XMOS)
W wirtualizacji btw po doszlifowaniu tego i owego (Parallels) spokojnie można korzystać z DACów, także w wirtualnym środowisku jako end-pointów
(Roon Core na macOS, end-point DAC na Win / Linux, podpięty do tej samej maszyny). 

Zawsze i nieodmiennie polecam Vox Player pod makówkami (zresztą mobilnie też). Jeden z najlepszych platerów hi-res, agregatów strumieni z różnych źródeł plus prywatna audio chmurka bez ograniczeń.

Pod Roonem

Lampek czar, szczególnie z takim repertuarem

A tu jeszcze pod makówą z aptX załączonym. Kiedy Apple w swoich OS wprowadzi bardziej zaawansowaną obsługę dźwięku (via BT? I podrasuje AirPlay?)

Bardzo stabilna praca modułu, bez zakłóceń, maksymalny bitrate

Bardzo…

…satysfakcjonujące SQ. DSD z lampą lubi się, na słuchawkach, wspomnianych HD-650, brzmiało to wyjątkowo dobrze.

Dodaj komentarz