Słuchanie muzyki poza miejscem zamieszkania obecnie można pogodzić z bezkompromisową jakością dźwięku. Testowaliśmy m.in. produkty irivera (AK), znakomite słuchawki przenośne, często nieustępujące jakościowo modelom stacjonarnym (przykładowo – świetne monitory douszne Westone, czy ostatnio opisane bezprzewodowe wokółuszne Sennheisery jak i wiele, wiele innych produktów z kategorii „na wynos”). PonoPlayer jakiego ostatnio miałem okazję chwilę posłuchać (odtwarzacz hi-res firmowany przez Neila Younga) uświadomił mi, że to granie przenośne na odpowiednim poziomie jakościowym to już nie niszowy, a stały, prężnie rozwijający się kierunek rozwoju branży audio. I to mimo złośliwych, kąśliwych uwag, recenzji, czy może „recenzji” jakie zalały sieć po wprowadzeniu do sprzedaży wspomnianego Pono odtwarzacza, będącego symbolem zachodzących w branży zmian. Obecnie na muzyce dystrybuowanej można zarobić w dwojaki sposób: w Internecie, oferując streaming w ramach płatnego dostępu, lub sprzedając pliki (w jakości lepszej od będącego do niedawna standardem mp3/128), względnie decydując się na – właśnie – niszowego, nie masowego konsumenta, oferując fizyczny nośnik pod postacią czarnej płyty. To albo lwia część rynku, albo niewielki wycinek, obiecujący wycinek, z dużym potencjałem, wzrostem sprzedaży (winyl), który pozostanie jednak niszą. W przypadku Internetu coraz częściej liczy się jakość, ludzie chcą płacić za dostęp do muzyki, płacić za nią, jednak coraz częściej wymagają czegoś lepszego od skompresowanej stratnie empetrójki.
Internet… pliki, strumieniowanie to domena komputerów, handheldów, to współczesne źródła muzyki, to sprzęt który najczęściej – jak pokazują statystyki – służy do odtwarzania muzyki. Tak dzisiaj słucha się, z tego się dzisiaj korzysta i bardzo często głównym, czy wręcz jedynym sposobem obcowania z muzyką są przenośne urządzenia, względnie komputer (też coraz częściej mobilny). Tak to wygląda i tak będzie wyglądać, to znaczy ten stan nie tylko się utrzyma, ale wręcz tendencja ucieczki od fizycznego nośnika, tradycyjnego sprzętu audio, klasycznych źródeł tylko się pogłębi. Zmiany w dystrybucji, nowy sposób konsumowania muzyki całkowicie przeorientowały rynek i trudno się dziwić, że producenci audio obecnie na wyścigi wprowadzają produkty dopasowane do nowych realiów. Przetestowany przeze mnie zestaw mobilny firmy Oppo – słuchawki planarne PM-3, będące najlżejszymi, najbardziej kompaktowymi, najlepiej dopasowanymi do wymogów grania mobilnego ortodynamikami na rynku oraz wyglądający niczym banknot 1000 dolarowy HA-2 idealnie wpasowuje się w opisane powyżej trendy, jest odzwierciedleniem idei bezkompromisowego grania bez względu na okoliczności, wszędzie gdzie przyjdzie nam na to ochota. To – warto sobie to uświadomić – potężna zmiana w zakresie naszych możliwości słuchania i szerzej obcowania z muzyką.
Dzisiaj nie ma już sensu podział na to co w domu (stacjonarnie, w lepszej jakości, bez kompromisów) i na to co poza domem (do niedawna w tle, w gorszej jakości, bez tych możliwości jakie dawał stacjonarny system). Obecnie można zdecydować się na mobilny zestaw, który w pełni, podkreślam, w pełni zadowoli wybredne ucho, a przy tym będzie oferował swobodę na niespotykaną skalę oraz dostęp do muzyki bez ograniczeń związanych z nośnikiem, fizycznym zapisem w pamięci… Przetwornik mobilny/ wzmacniacz słuchawkowy HA-2 oraz planarne słuchawki wokółuszne PM-3 symbolizują gigantyczne przeorientowanie rynku audio jakie obserwujemy i z tego powodu warto im się przyjrzeć dokładniej, bo według mnie taki system to już nie „coś do przenośnego słuchania”, a oczywista alternatywa dla stacjonarnego toru. Wraz z komputerem, w warunkach domowych, z aktywnymi zestawami głośnikowymi otrzymujemy spójną, nowoczesną odpowiedź na odejście od fizycznego nośnika – coś, co jest za pan brat z plikiem, streamingiem, co zajmuje mniej przestrzeni, jest energooszczędne (to nie moda, to konieczność) i dopasowuje się do dzisiejszego sposobu funkcjonowania, życia. Tu liczy się na równi forma i treść, to musi być wygodne, bezproblemowe, świetnie się prezentować, a dodatkowo integrować z towarzyszącą nam na co dzień elektroniką użytkową. I tak właśnie to wygląda w przypadku przetestowanego zestawu. To nie tylko wygląda, nie tylko oferuje odpowiednio wysoką jakość brzmienia, ale właśnie wpasowuje się w rzeczywistość, w to co dzisiaj i jutro będzie stanowiło lwią część rynku – pliki, streaming, handheld, komputerowe audio, bezprzewodowe granie itd itp.
Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić do lektury naszego najnowszego artykułu opisującego najnowsze, tytułowe produkty Oppo…
Co tam z pudełka wypadło
Oppo ma to do siebie, że jak już coś nam zaoferuje, to wszystko jest odpicowane, podane jak w najlepszej restauracji, nie ma tu miejsca na przypadkowość czy tandetę. Każdy aspekt produktów tego producenta jest dopracowany w szczegółach – dotyczy to opakowania, zawartości, spasowania, materiałów… wszystkiego. Bardzo sobie chwalę takie podejście do tematu, bo zwyczajnie (nie niezwyczajnie, bo to właśnie rzadkość) dostajemy coś, co samo w sobie przedstawia w naszych oczach wysoką wartość. Jestem, podobnie jak pewnie większość z Was, wyczulony na bylejakość, na próbę maskowania kiepskiej zawartości, szukania naszym kosztem oszczędności przez producentów. Względy estetyczne, powiew luksusu to coś, co inaczej ustawia naszą percepcję, dużo chętniej, z przyjemnością zagłębiamy się w „zawartość. Nie oznacza to bezkrytycznego podejścia, czy urobienia nas „świecidełkami”, a raczej harmonię, przyjemność obcowania z czymś ładnym, wykonanym bez zarzutu, coś bardzo ważnego dla całościowej oceny danej rzeczy, danego produktu. W przypadku Oppo macie w standardzie bardzo wysoki poziom wykonania, montażu, precyzji, wykorzystania najlepszych materiałów do konstrukcji. W obu przypadkach – nauszników PM-3 oraz wzmacniaczo-daka HM-2 mamy właśnie takie piękne, świetnie wykonane, wywołujące pozytywne nastawienie (jeszcze przed odtworzeniem jakiegokolwiek dźwięku) użytkownika produkty. To kontrast w stosunku do garażu, do powielanej opinii „nieważne jak wygląda, byleby grało” – jestem w opozycji do takiego podejścia, do koncentrowania się tylko i wyłącznie na jednym aspekcie produktu audio. Zazwyczaj amatorszczyzna w zakresie formy skutkuje dysonansem – co z tego, że coś gra jak marzenie, jak od strony obsługi, walorów wizualnych, organoleptycznych (ergonomii) co i rusz trafiamy na minę.
PM-3 to małe dzieło sztuki. Najmniejsze, planarne słuchawki, z membraną wykorzystującą siedem warstw – podobnie jak w większych, stacjonarnych modelach PM-1/2, są przy tym bardzo solidnie skonstruowane, wręcz pancerne, można je bez żadnych obaw użytkować na wynos, nie ma w nich żadnych łatwych do uszkodzenia elementów. Zwarta, monolityczna konstrukcja, zamknięta, bardzo dobrze odseparowująca nas od świata zewnętrznego. Najmniejsze nie oznaczają wcale małych muszli. Te są całkiem imponujące, mają aż 53mm średnicy i pozwalają objąć całkowicie nawet całkiem spore uszy. Waga 320 gramów nie powinna nam specjalnie przeszkadzać poza domem, dodatkowo dzięki składanym muszlom możliwe jest łatwe przenoszenie nauszników (producent w przypadku tego modelu wyraźnie sugeruje mobilne źródła, jako idealnych partnerów dla tytułowych słuchawek). W komplecie mamy etui służące do przenoszenia – w sumie nie wiem po co, jak wystarczy po prostu te słuchawki założyć i oddać się przyjemności, etui zatem zbędne … zapewne będą osoby, którym taka wersja bardzo się przyda. Zamknięta forma tych nauszników rozwiązuje problem z tym że my słyszymy, albo oni nas słyszą – można odtwarzać kameralnie, cicho, przy zachowaniu separacji od tego co na zewnątrz. W komplecie… nadkomplet kabli – są takie dla komputera, dla handhelda z iOSem jak i tego na Androidzie, są 3 metry (do stacjonarnego słuchania) jak i 1.2 do wyjść telefonach, tabletach. Duże 55 milimetrowe (podłużne, owalne) muszle skrywają przetworniki charakteryzujące się zakresem od 10 Hz do 50 kHz pasma przenoszenia oraz przyzwoitą, 102-decybelową skutecznością oraz bardzo bezpieczną, dopasowaną do mobilnego sprzętu impedancją, wynoszącą wynosząca w tym wypadku 26 Ω i idealnie wpasowuje się w główną funkcjonalność sprzętu, tj. mobilne granie. Moc chwilowa może wynieść 2 W, a ciągła 0,5 W, przy 1 mW (wspomniana 102db skuteczność).
HA-2, jak już wcześniej wspominałem, wygląda jak 1000$ banknot. Szlachetna skóra, którą została obszyta metalowa obudowa, wystające z boków skórki aluminium, metalowe przyciski, wszystko co do milimetra spasowane, obsługiwane pewnie, lekko, z przyjemnością. Tak, HM-2 to okazja, bo cenowo (w Stanach to raptem 300$ – btw szkoda, że ostatnio Waszyngtony tak się umocniły względem eurowaluty) wypada bardzo korzystnie na tle konkurencji, gdzie straszą plastiki, gdzie zazwyczaj możliwości dużo mniejsze, gdzie trzeba iść na kompromisy jakościowe. Zachwycająca forma idzie tutaj w parze z wyczynowymi możliwościami. Dzięki kości ESS 9018 Sabre (tak, to ten sam układ, który znajdziecie w najlepszych przetwornikach stacjonarnych oferowanych obecnie na rynku) DAC obsługuje pliki o gęstości do 32 bitów, z próbkowaniem do 384 kHz, nie ma także żadnych problemów z odtwarzaniem muzyki zapisanej w formacie DSD – nie tylko 64/128 ale nawet poczwórnej prędkości tj. 256/ 11 2896 MHz (sygnał nie jest konwertowany w DSP, co warto podkreślić). Innymi słowy możecie grać z komputera (bo z handhelda takiego sygnału nie wyciągniemy, chyba że będzie to jakiś tabletPC, wtedy rzecz jasna bez problemu) dowolny materiał bitperfect, w natywnym formacie, bez kompromisów. Przypominam, to wszystko w mobilnej wersji w zbliżonej cenie do budżetowych przetworników stacjonarnych (od znanych producentów audio). Okazja. Patrząc na formę ten maluch kojarzy mi się jednoznacznie z jabłkową elektroniką, ot wystarczy popatrzeć na mikroskopijne diody z lewej strony, informujące nas o stanie naładowania baterii. Wypisz wymaluj stare, jare, aluminiowe MacBooki – wygląda to świetnie i dobrze się jak wyżej kojarzy (niestety nowe komputery od jabłka nie mają tej magii wg. mnie).
Na górze znajdziemy gniazdo słuchawek 3,5 mm oraz analogowe wyjście liniowe też oparte na mini jacku Wyjście (lub wejście – może też pełnić taką funkcję) liniowe daje nam możliwość podłączenia aktywnych monitorów, a nawet integracji ze stacjonarnym torem opartym o klasyczne elementy (jakiś wzmacniacz, kolumny pasywne). Moim zdaniem warto z tej opcji skorzystać, bo bateryjny DAC o takich możliwościach i jak poniżej przeczytacie, takim dźwięku, zwyczajnie może zapewnić nam idealny interfejs dla komputerowych źródeł w naszym klasycznym, tradycyjnym stereo. Warto w ten sposób wykorzystać HA-2, a już na pewno warto skojarzyć go z desktopowymi kolumienkami jakimi ostatnio na rynku obrodziło. Taki zestaw na biurko, z komputerem, zapewni nam ogromną dawkę emocji! Warto przy tym dodać, że maluch Oppo zdolny jest do pracy przez około 7 godzin przy wykorzystaniu wbudowanego DACa, co jest typowym wynikiem, biorąc pod uwagę zastosowaną kość C/A, która nie należy do najbardziej energooszczędnych (wręcz przeciwnie, żre energię aż miło, to nie jest układ oferowany pod mobilne audio). Jeżeli nie wykorzystamy wbudowanego DACa, a tylko podłączymy mobilne grajki pod wejście analogowe, korzystając z opcji wzmacniacza, HA-2 będzie grał 13 godzin. Potencjometr (pracujący w domenie analogowej) chodzi gładko, precyzyjnie, wykonany jest z aluminium – klasyczne pokrętło, które jednocześnie włącza/wyłącza urządzenie (o jego aktywności informuje dyskretna dioda). Ciekawostką jest możliwość wykorzystania HA-2 jako banku energii – fajna opcja dla audio nomadów , nie rozstających się ze swoimi smartfonami, tabletami oraz przyspawanymi do głowy słuchawkami. Na bocznych powierzchniach znajdziemy ponadto przełącznik wzmocnienia basu (działa zauważalnie, ale subtelnie, niczego w brzmieniu nie masakrując), przełącznik siły wzmocnienia na wyjściu słuchawkowym (wiadomo, pod stacjonarne granie, na stacjonarnych, wymagających słuchawkach – sprawdziłem z LCD-3 na marginesie). Dwa złącza USB (micro oraz standardowe) służą do podłączania źródeł (duże dla jabłkowych handheldów oraz komputerów), małe dla Androida, wreszcie ostatnim elementem jest suwadełko, którym zmieniamy zakres pracy / wejścia, wybieramy źródło (USB-A, USB micro oraz wejście analogowe). Fajne jest to, że na podładowanie przetworniko-wzmacniacza nie będziemy długo czekać – wystarczy 30 minut aby podładować ją do 80%, co gwarantuje szybkie uzupełnienie energii, przy czym jako że mówimy tutaj także o banku energii, HA-2 może okazać się idealnym kompanem dla naszej przenośnej elektroniki. Przy czym warto pamiętać, że taki „rapid charge” możliwy jest wyłącznie z dołączoną do kompletu, szybką ładowarką.
Podsumowując ten opis, mamy do czynienia z świetnie wykonanymi, wręcz luksusowo produktami, które – choć stworzone i dostosowane do mobilnego grania – mogą swobodnie stanowić system: słuchawkowy (do i poza domem), element stacjonarnego toru (DAC bateryjny), główny składnik desktopowego systemu z aktywnymi kolumnami (sprawdziłem i to, efekt jest fantastyczny, aż się prosi o takie wykorzystanie). Przyznacie, mnóstwo atrakcyjnych opcji wykorzystania, które wcale nie musi ograniczać się do podpinania smartfona. W takiej sytuacji te ok. 4000 złotych wydane na jw. SYSTEM z planarnymi słuchawkami i wysokiej jakości przetwornikiem / wzmacniaczem wydaje się całkiem rozsądną propozycją, warto tylko uwzględnić to, co napisałem powyżej – to może być bardzo dobre rozwiązanie do domu, do biura, szkoda marnować taki potencjał.
Zagrało…
…pięknie. Te słuchawki i ten DAC/amp tworzą idealną parkę. Szczerze to nie miałem jeszcze tyle przyjemności z grania na wynos, co z tym duetem i mam tu na myśli także swój tor oparty obecnie na iPadzie Mini 128 z HiFiPlayerem odtwarzającym muzykę za pośrednictwem Sennków Momentum OvE BT. Rzecz jasna mówimy o dwóch różnych konfiguracjach – ta moja jest na starcie do tyłu, a to ze względu na kompresję stratną via Bluetooth (Apple ma nas totalnie w nosie i ogranicza nadal ten interfejs niemiłosiernie… gdzie aptX się pytam? Dlaczego nie można wykorzystać najnowszych technologii w ramach sinozębnego standardu transmisji???). Z komputerem szanse się wyrównują i wiem co mówię, bo podpięcie kablem USB Senków to magia, ale cholera, ten zestaw tzn. PM-3 & HA-2 z komputerem to prawdziwa rewelacja. Gra to niezwykle sugestywnie, czaruje obficie średnicą, która wyraźnie jest tu na pierwszym miejscu, a jak jeszcze podsłuchamy jakiejś damskiej wokalizy… ojoj, można się zatracić w tym graniu. PM-3 są świetnymi nausznikami, od strony ergonomii na pięć z plusem, super wygodne, wytrzymałe (pancerne wręcz), ale najważniejsze, najistotniejsze, że potrafią to, co niewielu (mobilnym) słuchawkom się udaje. Potrafią zagrać jak rasowe, duże, stacjonarne potwory, gdzie nie trzeba było liczyć się z wagą, odpowiednio dopasowaną konstrukcją, koniecznością zastosowania rozwiązań wymaganych w produktach stworzonych do grania na wynos. Tak, to jeden z tych produktów, który jest uniwersalny, podobnie jak Momentum, może swobodnie pełnić funkcję słuchawek na każdą okazję. Tego samego nie da się np. powiedzieć o skądinąd świetnych HE-400 (starszej generacji, nowych jeszcze nie testowałem). HiFiMAN nie przeskalował swoich ortodynamików w tak udany sposób co Oppo – 400setki są niezbyt wygodne, problematyczne w scenariuszu „na zewnątrz” po prostu. W tym wypadku jest inaczej, zupełnie inaczej. Co więcej, PM-3 potrafią zagrać wybitnie z wyjścia w samym smartfonie. Na iPhone pokazały jak wiele dobrego można wyciągnąć z niezłego wyjścia w telefonie… w odniesieniu do takiego HA-2 (rzecz jasna) mocno rachitycznego wzmacniacza i o parę klas słabszego przetwornika. Tu nie było do czego się przyczepić, to znaczy był atak, grało dynamicznie nie anemicznie (a bywa, że tak to gra z iPhone), grało z rozmachem, z ładnie rozbudowaną sceną.
Po podpięciu HA-2 dźwięk zyskał dodatkowo świetne wypełnienie, dźwięk stał się bardziej trójwymiarowy, scenę zyskała na głębi, dzięki przerzuceniu przetwarzania cyfry na analog oraz wzmocnienia sygnału na malucha Oppo PM-3 zabrzmiały na miarę swoich możliwości. To jest coś, gdy po podpięciu opisywanych słuchawek pod stacjonarny M1 nie byłem w stanie szybko stwierdzić, czy gra to z mobilnego, czy stacjonarnego wzmacniacza. Zazwyczaj nie mam z tym najmniejszego problemu i od razu słychać, czy to duże pudło gra, czy jakiś mikrusek. Bardzo ten dźwięk był nasycony, pełny, w szczegółach wręcz wyrafinowany. Nie tego oczekujemy po niewielkim wzmacniaczyku, a tu takie miłe rozczarowanie, bo zamiast kompresji, jakiegoś wyraźnego braku mocy, ściśnięcia, czy po prostu przeskalowania w dół (wszystko mniejsze, bez powietrza, bez szczegółów) HA-2 pokazał, że można w skali mikro zagrać w skali makro. Szczególnie z takimi jak PM-3, dopasowanymi jakościowo, dysponującymi odpowiednimi możliwościami nausznikami. Brawo. Całe pasmo jest świetne, trzeba posłuchać sopranów (wspomniane divy), trzeba zatonąć w tej średnicy, poczuć mięsisty, wielobarwny, świetnie zszyty bas (podbicie nie jest wg. mnie konieczne, czy wskazane, ale kto co lubi, poza tym w niektórych gatunkach zwyczajnie basior jest królem). I nic tu nie psuje tego ładnego obrazka, nic nie irytuje. Pełna koherencja, pełne dopasowanie, a przecież w audio to podstawa sukcesu, to właśnie synergia stanowi o sukcesie, o uzyskaniu satysfakcjonującego rezultatu. Tu, w tym wypadku, mamy to podane na czerwonej poduszce, na srebrnej tacy.
Co ważne, ten zestaw jest bardzo w charakterze przejrzysty, neutralny, nie ma tu żadnych sztuczek, które w prosty, by nie powiedzieć prymitywny sposób mają zaskarbić uznanie słuchacza. Nie. To jest granie bez cienia ocieplenia, a jednocześnie bez podkreślania, wyostrzania, faworyzowania. Tu wszystko jest poukładane, schludnie, elegancko, a przy tym ta czystość, przejrzystość idzie w parze z ogromną dawką przyjemności, bo też jak wyżej nic nie zakłóca muzycznej uczty. To taki stopień wyrafinowania, który zazwyczaj towarzyszy najlepszym systemom, przynależy high-endowi, stanowi kwintesencję tego, co w audio ważne, istotne, pożądane. Nie chce przez to powiedzieć, że mamy do czynienia z ideałem, bo tak nie jest, bo też niektórych rzeczy PM-3 nie pokażą (świetnie i jednoznacznie pokazuje to, czego nie potrafią, podpięcie LCDków), ale to nie jest ani ujma, ani zarzut, to po prostu kwestia osiągnięcia maksimum w ramach założonego projektu oraz budżetu. Najmniejsze ortodynamiki na rynku są w swojej kategorii jedne, jedyne, nie mają odpowiedników, są na razie wg. mnie nie do pobicia. Lubię takie produkty, które wyznaczają pewną granicę, stanowią pewien wyznacznik tego, co można w danym zakresie osiągnąć. Scena, możliwości przestrzenne tych słuchawek są z innej bajki porównując do nawet najlepszych, najdoskonalszych konstrukcji dynamicznych, a jednocześnie zachowują całe mnóstwo cech, które warunkują uzyskanie świetnego efektu, świetnego brzmienia. HA-2 zapewnia natomiast idealny interfejs dla handheldów wszelkiej maści (sprawdziłem OTG z Neksusem, działało to bezproblemowo, a przy tym granie DSD, plików hi-res 24/192 z takiego źródła nie tylko jest możliwe, ale jak najbardziej zasadne – to może być wysokiej klasy źródło, może…), jest wielofunkcyjnym urządzeniem wpasowującym się w potrzeby dzisiejszego użytkownika, użytkownika wykorzystującego komputer, telefon w roli głównych źródeł muzyki, strumieniującego, grającego z plików hi-res, poruszającego się w świecie cyfrowego dźwięku. To partner na lata. Całość gra rześko, ekscytująco, wręcz radośnie, a przy tym swobodnie, żadnego nie ma tu wysiłku, jak wyżej czarowania, jest wybornie podana muzyka, w takim świetle o poranku, wschodzie (nie zachodzie, mieniącym się dla odmiany feerią pastelowych odcieni, barw), gdzie wszystko jest takie jasne, świeże, pierwsze. Tak, to jest właśnie takie granie i można się w nim całkowicie zatracić. Inny sposób budowania emocji, inny niż z ortodynamików Audeze, ale jakże pyszny, przyjemny w odbiorze. I to jest, powiem Wam szczerze, w tej całej zabawie najfajniejsze… mamy różnorodność, wręcz krańcowo inne sposoby dochodzenia do odczuwania emocji, do zaangażowania, źródła przyjemności z obcowania z muzyką.
Oppo HA-2 w roli głównego interfejsu audio dla komputera sprawuje się znakomicie
I jeszcze jedno. Z LCD-3 ten wzmacniaczyk zagrał, że ho, ho, ho… a podpinając, spodziewałem się czegoś zupełnie innego, że owszem będzie ładnie, ale to jednak nie to, bo tu nie idzie rozruszać tych membran, nie idzie dostarczyć odpowiedniej dawki energii. No to się mocno zdziwiłem. Da się. W takiej mobilnej, przecież ogólnie „niepoważnej” biorąc pod uwagę wspomniane, nauszne potwory, formie. No kurcze, można i sam się zastanawiam, czy i w ogóle traciłbym podpinając te topowe słuchawki Audeze w ten sposób właśnie, omijając swój stacjonarny tor ze skrzynkami, kablami, listwami, lampami i czym tam jeszcze. Jednak musiałbym z czegoś zrezygnować, z płyty zrezygnować (tej srebrnej jak i czarnej), ze słodyczy płynącej z baniek… no fakt, ale kurcze taki HA-2 mógłby być bez żadnych ale partnerem dla „pancerników”, taka kurcze piersióweczka. No proszę! Te wszystkie smaczki, te wybrzmienia, ta „tkanka łączna”, która w przypadku topowych LCDków się pojawia, ta przestrzeń, wielobarwne pejzaże, to czego w takiej skali PM-3 nie mogą, nie potrafią dać, pojawiło się tu i teraz z 3.5mm wyjścia w małym, skórką obszytym, mobilnym DAC/AMPie. To tylko utwierdziło mnie w poczynionych powyżej spostrzeżeniach, ocenach – ten maluch jest świetny, genialny wręcz, bliski ideału. Muszę się zastanowić czy aby go do redakcyjnego toru nie przysposobić. Taki dobry jest. No i mam problem, bo się nad wiadomym znaczkiem zastanawiam (dla HA-2 właśnie), ale chyba jednak nie.. wstrzymam się, bo jakby nie patrzeć 7 godzin grania, cholernie dobrego grania, z załączonym DACiem to mało. Chcę wersję ultraenergooszczędną kości pokroju 9018, możliwości grania przez dobę, plus nic nie zmieniania z tego, co powyżej i dalej nie szukam na wynos, bo i po co, jak jest (czy będzie, może…) takie Oppo.
Na zakończenie słów parę
No to dobrnęliśmy do końca tych ochów i achów. W sumie cieszę się, że opisuję takie produkty, takie które prezentują taki poziom, są warte zakupu, są na lata i gwarantują pełną satysfakcję, bez żadnych „no tak, ale…”. Takie właśnie audio ma sens, takie które bez wydawania kroci, bez poszukiwania uzasadnienia (kabel za 40 tysięcy go po prostu nie ma, to taki przykład oczywisty, ale i wiele podstawowych komponentów też sensu czy praktycznego uzasadnienia nie ma), bez komplikowania, bez ciągłego poszukiwania Złotego Graala. Jest takie Oppo, są tacy właśnie producenci, który nie idą drogą arcykosztownego high-endu, gdzie za nie wiadomo co, płaci się bardzo konkretnie. Tutaj mamy świetne produkty, wycenione bardzo uczciwie, a patrząc przez pryzmat możliwości, materiałów i jakości budowy, wykończenia to w dużej mierze klasa sama dla siebie. Nie ma wielu takich producentów, z takim podejściem do tworzonych przez siebie produktów. Ważne, że nawet strumieniując Spotify będziemy się uśmiechać, mając na głowie PM-3, kręcąc potencjometrem w HA-2. Tak po prostu, bo dobry sprzęt jest dobry bez względu na okoliczności, potrafi zaskarbić sobie nasze uznanie i mając zwykłego smartfona jako źródło, kolekcję plików w pamięci, względnie wspomniany strumień (stratnie skompresowany) poczujecie różnicę, posłuchacie sobie muzyki na poziomie. Z lepszym materiałem, z komputerem, z plikami hi-res… z DSD będzie niemal na poziomie najlepszych konstrukcji na rynku. Niemal, a HA-2 w mariażu z najlepszymi, topowymi słuchawkami pozytywnie Was zaskoczy.
Słuchawki ortodynamiczne Oppo PM-3 (2375zł), mobilny DAC/AMP Oppo HA-2 (1795zł)
Plusy:
– piękne, naturalne brzmienie, rześkie, świeże (oba produkty)
– możliwości wbudowanej kości (HA-2)
– uniwersalność, wielofunkcyjność (HA-2)
– jakość wykonania, materiały, estetyka (oba)
– lekka, kompaktowa, najbardziej poręczna, a jednocześnie bardzo wytrzymała konstrukcja spośród modeli ortodynamicznych (PM-3)
- pełna separacja od otoczenia (PM-3)
Minusy:
- czas pracy w trybie przetwornika (HA-2)
Dziękujemy dystrybutorowi, firmie Cinematic, za szybką możliwość przetestowania obu produktów:
Autor: Antoni Woźniak
GALERIA:
Sprzęt redakcyjny:
- Zestaw #1 NAD C315BEE oraz C515BEE (nasz test)
- Zestaw #2: NAD D3020 (główny sprzęt do testów bezprzewodowego dźwięku via DLNA/AirPlay oraz Bluetooth)
- Zestaw #3, 4, 5: przedwzmacniacz NAD 1020 (gramofonowy pre), NAD T743 (jako końcówka mocy)
- Kolumny Pylon Pearl (nasz test), kolumny Pylon Topaz 20 (nasz test), kolumny Pylon Topaz Monitor (test), Kolumny Pylon Pearl 25
- Głośniki bezprzewodowe AirPlay / BT / soundbary: Bowers&Wilkins Zeppelin Air (nasz test) oraz Scansonic S5BT (test)
- DAC: Arcam rDAC (nasz test), Beresford TC-7520 (nasz test), AudioQuest DragonFly (nasz test), M2Tech hiFace DAC (nasz test) oraz (na gościnnych występach) przetworniki M2Techa (EVO)
- Główne źródła cyfrowe: Squeezebox Touch (nasz test), (główne źródło @ MacOS 10.9) MacBook Air 2011 (Decibel, wszystko via USB oraz USB-SPDIF), tablet PC (główne źródło @ MS Windows 8.1) Asus Vivo Tab Smart (foobar + ASIO via USB) oraz iMac 2013 (Decibel, wszystko via USB oraz USB-SPDIF, DAC M2Tech-a)
- Konwerter SPDIF-USB: M2Tech hiFace Two (nasz test)
- Uzupełniające źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD & BD Audio), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD koncerty), zestaw bezprzewodowy AirDAC firmy NuForce (test), Apple TV z AirPlay via SPDIF, AirPort Express 2012 z AirPlay via SPDIF, adapter BT z obsługą aptX Saturn
- Gramofon NAD 5120
- Bufor lampowy DIY (2 strefa)
- Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity M1 HPA (nasz test), MiniWatt N3 (z routerem głośnikowym w torze, wyposażonym w wyjście słuchawkowe)
- Słuchawki: AKG K701 (nasz test), Sennheiser HD650, HiFiMan HE-400 (nasz test), Sennheiser Momentum (nasz test) oraz Audeze LCD-3 i HiFiMAN HE-6 (nasz test), Sennheiser Momentum Wireless Over-Ear (nasz test), Momentum In-Ear (nasz test)
- Sterowanie: iPod Touch (nasz test) oraz iPad Mini 2, iPad 2 (nasz test) z oprogramowaniem odtwarzającym & sterującym
- Okablowanie: Supra DAC, Dual, USB oraz Trico (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe), Prolink (cyfra), Belkin (cyfra -> USB), Audioquest Evergreen (analog), Melodika (cyfra, interkonekt oraz głośnikowe – system)
- Routery audio: Beresford TC-7220 (nasz test), przełącznik źródeł ProJect Switch Box (nasz test), przełącznik źródeł BT-31
- Zasilanie: Tomanek ULPS dla rDAC & SB Touch (nasz test), listwa APC (SA PF-8), listwa Tomanek TAP6 (test), listwa TAP8 z DC blockerem, kable Supra LoRad
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.