LogowanieZarejestruj się
News

Bateryjne iFi Audio: iDSD nano, iDSD micro, iCan nano. Wizyta w salonie Premium Sound

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
iFi Audio_0a

O sprzęcie iFi Audio jest głośno, ostatnio nawet bardzo. Młodziutka marka, za którą stoi nie byle kto – specjalista od high-endowego audio, firma AMR, nie tylko doczekała się bardzo pochlebnych opinii, otrzymała także znaczące wyróżnienie: jeden z produktów, konkretnie iDSD nano, otrzymał nagrodę EISA 2014/2015 (o tym kto dostaje, dlaczego dostaje i kto za tym stoi nie będę się rozwodził, bo nie ma to większego sensu, to strata czasu). Postanowiłem przekonać się ile jest w tym całym szumie prawdy, sprawdzić samemu, na własnych uszach, jak to się ma do moich doświadczeń z podobnymi urządzeniami, sprzętem testowanym u nas na łamach HDO (NuForce, FiiO, Audioquest, M2Tech, Matrix etc.). Miałem (a właściwie to nadal mam) także dodatkowy powód, dla którego zainteresowałem się ofertą iFi Audio… przyszedł czas na zmiany mobilnego toru, głównie mam tu na myśli laptopa, który służy mi na co dzień do pracy, jest często zabierany w podróże. Fantastyczny M2Tech hiFace DAC to rzecz wybitnie pod stacjonarny tor, o czym zresztą wspominałem w naszej recenzji, mój prywatny Matrix Portable trafił w inne ręce (mam nadzieję, że nabywca ma tyle radości z użytkowania, co wyżej podpisany), DragonFly w wersji 1.0 nie można pożenić z handheldami. Handheldy. Tak, to źródło awansuje za sprawą takich usług jak WiMP HiFi (nie wszystko złoto, sporo albumów jest do niczego, ale trafia się wiele pereł, no i ten wybór!), rozbudowanych odtwarzaczy programowych (obsługa hi-res bez ograniczeń, w tym DSD vide USB Audio Player na Androida, czy HiFi Player Onkyo dla iOSa) do miana alternatywy, wygodniejszego, a czasem oczywistego wyboru, szczególnie gdy zależy nam na mobilności. Komputera nie zabiorę ze sobą wszędzie, poza tym muzyka towarzyszy mi na tyle często poza domem, czy poza jakimś innym miejscem, gdzie dłużej przebywam (pociąg, hotel etc.), gdzie mógłbym skorzystać z komputera, że zadbanie o jakość „tego co na wynos” staje się kluczowa, bardzo ważna. Zresztą, jak pamiętacie, wspominałem niedawno o tym, że obecnie duża część naszego obcowania z muzyką to słuchawki, to jakieś urządzenie które stale nam towarzyszy. Zazwyczaj jest to po prostu smartfon, czasami tablet, stąd konieczność zadbania o odpowiednią jakość tego, co dociera do uszu z tego typu źródła.

Sprzęt iFi Audio na pewno przykuwa uwagę ceną. Ta jest, jak na standardy branży, w której cztero-, czy pięciocyfrowe kwoty są czymś oczywistym, „naturalnym”, bardzo przyzwoita, by nie powiedzieć wręcz niska, budżetowa, kojarząca się z produktami z segmentu Lo-Fi. Ok, ten, często kluczowy przy podejmowaniu decyzji przez potencjalnego nabywcę element, prezentuje się bardzo atrakcyjnie, atrakcyjnie w zestawieniu z możliwościami, funkcjonalnością, konstrukcją oraz materiałami, które wykorzystano do budowy sprzętu oferowanego przez tytułowego producenta. Oczywiście rodzi to od razu pewną podejrzliwość, bo niestety znaczna część audioświatka, czy może precyzyjniej audiofilskiego światka, nie może zrozumieć, przyjąć do wiadomości, że to nie cena „gra”, że to nie cena czyni dany sprzęt wyjątkowym, idealnym narzędziem do reprodukcji dźwięku, do słuchania muzyki. Jak coś jest względnie tanie, to po prostu wg. co poniektórych nie może, bo nie, bo przecież jak… mój DAC za 30 tysięcy, musi grać lepiej o te prawie 30 tysięcy od produktu XYZ. Dodatkowym problemem jest to, że dzisiaj wykorzystane w budowie komponenty (układy, elektronika), materiały są często tożsame, identyczne w sprzęcie za może nie kilkaset, ale w cenie z przedziału 2000-5000 tysięcy złotych, a tym wycenionym na kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy. Przykładów na to jest całe mnóstwo, pamiętamy zdjęcia pokazujące wnętrze odtwarzaczy, urządzenia które właściwie niczym, poza ceną nie różniły się od siebie. To raz. Dwa – popatrzmy na wiele produktów z najwyższej półki, które zwyczajnie nie potrafią tego, co urządzenia sporo tańsze, co gorsza (dla tych droższych) nie chodzi tu tylko o wsparcie dla określonych formatów, ale właściwości, możliwości brzmieniowe. Całkiem łatwo wejść tu na minę. Czarowanie doborem (rzecz jasna właściwym) odpowiedniego kabla, różnego rodzaju mniej lub bardziej (są też takie!) przydatnych akcesoriów, jakże częstym pomijaniem (no tak, bo w pomieszczeniu z dobrą akustyką, gdzie zadbano o to, by grało, a nie „grało”, taki dużo tańszy sprzęt może zmienić perspektywę, to znaczy jak każdy dobry produkt zagrać po prostu świetnie, wpasować się w nasze potrzeby) miejsca w którym system ustawimy, w którym będzie grało to wszystko typowe grzeszki, typowe dla całego audioświatka.

Po tym, nieco przydługim wstępie, warto w końcu wspomnieć coś o urządzeniach, które podłączyłem do swoich, przenośnych źródeł. Miałem precyzyjnie ustalone, co z czym i na czym ;-) Posłuchałem przygotowanego wcześniej zestawienia paru testowych utworów na dwóch DAC/AMPach iDSD nano oraz iDSD Micro, poza tym do tej dwójki dołączył wzmacniacz iCan nano. Cechą wspólną wymienionych produktów było zasilanie bateryjne, rzecz wg. mnie nieodzowna w przypadku współpracy z handheldami (przetworniki bez własnego zasilania, mają zazwyczaj problemy z integracją vide wspomniany hiFace DAC, poza tym szybko wyczerpujemy baterię szczególnie w telefonie, co także nie jest bez znaczenia). Dwa mniejsze produkty można zaliczyć do grona sprzętu w pełni przenośnego, mobilnego, choć konstrukcja obudowy (spora kosteczka) nie za bardzo koresponduje z gabarytami współczesnych smartfonów czy tabletów. To pewien ergonomiczny mankament, bo „kanapka” z przylegającego do płaskiej obudowy handhelda przetwornika, wzmacniacza to coś, co i tak idealne nie jest (od, daleko takiej kanapce do ideału, ale tutaj trzeba godzić się na kompromisy odnośnie wygody przenoszenia, użytkowania mobilnego sprzętu), w przypadku wspomnianych urządzeń prezentuje się to bardzo tak sobie. Zastanawia mnie zastosowanie typowo komputerowego złącza USB-B w iDSD nano… w końcu tutaj właściwym adresatem nie jest komputer, tylko handheld, nie ma potrzeby, a nawet nie należy podpinać jakiegoś drogiego, zazwyczaj mało (albo w ogóle nie-) elastycznego kabla i tak zachodzi konieczność zastosowania odpowiednich przejściówek, złącz USB micro / Lightning czy 30 pin. Po co w takim razie takie coś w urządzeniu, które jednocześnie dysponuje (jak pokazał odsłuch) wyraźnie mniejszymi możliwościami po stronie wzmacniacza, dedykowanemu do współpracy z łatwiejszymi do wysterowania słuchawkami (przenośnymi), jakimiś dokanałówkami, względnie lekkimi, mobilnymi nausznikami (3.5mm wyjście), takie coś jak USB-B? Nie wiem. Druga sprawa to złącza RCA. Fajna rzecz do podłączenia pod stacjonarny tor, ale… znowu… ten sprzęt wg. mnie ma być, powinien być przede wszystkim urządzeniem podpinanym pod handhelda lub/i laptopa (w przypadku komputera przenośnego, podpinanym w scenariuszu mobilnym, nie stacjonarnym).  Tak więc złącza tego typu uważam w tego typu produkcie za zbędne, wystarczyło dać wyjście liniowe w formie gniazdka 3.5mm, tudzież (bardziej ambitnie) zastosować dodatkowo zbalansowane gniazda (ponownie w kompaktowym wydaniu, czytaj złącza jack). Tutaj nie ma żadnego dodatkowego zasilania, zewnętrznego znaczy się, wbudowany wzmacniacz nie zaoferuje nic więcej, ponadto co podano w specyfikacji.

Inaczej jest z iCan, tutaj można liczyć na dodatkową moc po podpięciu do gniazdka (9V impulsowy zasilacz naścienny). Nie sprawdziłem tej opcji z braku czasu, w sumie wykorzystywałbym to pewnie incydentalnie, ale jako że zależało mi na podpięciu pod laptopa także wymagających słuchawek w rodzaju HE-6, HD-650 czy produktów Audeze, warto odnotować taką możliwość. Warto, bo po podłączeniu tego typu słuchawek, musimy liczyć się z pewnymi ograniczeniami (na baterii), podczas gdy podpięcie (i dodatkowa dawka mocy) do prądu może skutkować dużo lepszym wysterowaniem ww. słuchawek. Mam na stanie zarówno HE-6 jak i HD-650, testuję LCD-3, do salony wziąłem te pierwsze, mając świadomość że ustawiam poprzeczkę najwyżej jak się da. Oczywiście głównym elementem mobilnego toru nie są i nigdy nie będą HE-6 (to by dopiero było ;-) ) ale, biorące udział w odsłuchach (jak ja nie lubię tego słowa), Sennheisery Momentum. Moje, tak wiem powtarzam się, ulubione słuchawki mobilne. Ultrałatwe do wysterowania, bardzo tolerancyjne zarówno odnośnie źródła, jak i materiału. Tutaj pewną wskazówką (że to jednak sprzęt dla ambitnych, stacjonarnych słuchawek) w przypadku iCan nano jest gniazdo 6.3mm. No właśnie, nie 3.5mm jack, nie coś co wydaje się oczywistym elementem wyposażenia przenośnego wzmacniacza z liczącą 70 godzin pracą na baterii (świetny wynik, bardzo duży plus za to, choć z przyczyn oczywistych nie sprawdziłem tego w salonie), ale właśnie takie gniazdo pod stacjonarne słuchawki. Dziwne. Oczywiście podpinamy przejściówkę i gramy, ale …no właśnie, podpinamy przejściówkę i gramy. Jest złącze 3.5mm, ale tylko dla sygnału z -domyślnie- jakiegoś mobilnego grajka. Czyli wejście. Do tego, znowu niekoniecznie przydatne w takiej aplikacji, złącza RCA i dwa hebelki do załączania modyfikujących dźwięk funkcji: „uprzestrzennienia” brzmienia oraz podbicia basu. W przypadku każdego z przetestowanych produktów mamy dyskretną diodę informującą nas o stanie w jakim znajduje się urządzenie (włączone, wyłączone, podpięte – komunikujące się ze źródłem, w trybie oczekiwania) oraz precyzyjne, matalowe pokrętło zmiany głośności, odpowiadające także za wł./wył. sprzętu.

Na koniec tego opisu urządzeń z pewnymi odniesieniami do ich możliwości (tu dodam, przetworniki przyjmą wszystko jak leci, pod tym względem mamy pełen komfort, łączenie z jakimiś zupełnie kosmicznymi parametrami w przypadku iDSD Micro) oraz brzmienia, na deser, wyczynowy iDSD Micro. Po pierwsze, i najważniejsze, rzecz dysponuje nieporównywalnie większymi możliwościami (zamontowany wzmacniacz) od wspomnianych powyżej mniejszych braci. Z HE-6 pełna swoboda, potwierdziło się to, o czym pisałem w poprzednim naszym wpisie na temat sprzętu iFi. Czyli nie bujają, prawdę piszą w swoich materiałach marketingowych. Faktycznie, da się. Ogromne wrażenie zrobiło na mnie to, że ten wzmacniacz pozwala napędzić tak wymagającą konstrukcję NA ZASILANIU BATERYJNYM. Tu nie ma zasilacza podpiętego pod gniazdko w ścianie, jakiegoś modułu zasilającego wbudowanego w DAC/AMPa. Nie. Tutaj wszystko idzie z przecież kompaktowej, stosunkowo niewielkiej baterii. Więcej, nie tylko nie mamy ograniczeń (w przypadku iDSD nano w ogóle nie ma taki zestaw sensu, z nano Can jak wyżej wspomniałem, opisałem), ale brzmienie jest bardzo dobre. Wykorzystując komputer z odpowiednim oprogramowaniem (tak to właśnie wyglądało, podpiąłem iDSD Mico pod MacBooka Air z Decibelem) otrzymałem wysokiej klasy, przenośny (w sensie podróż, może ogród, bo czemu by nie?) zestaw źródło <-> słuchawki high-endowe, z możliwością odtwarzania dowolnego materiału, absolutnie dowolnego, każdego jaki jest dostępny dzisiaj (i jutro). Bingo! To raz. Dwa, po drugie, (czego jeszcze nie przetestowałem) iDSD Micro może być wg. mnie z powodzeniem wykorzystany jako główne źródło w systemie stacjonarnym. Coś jak hiFace DAC, tylko wszechstronniej, lepiej, z opcją na słuchawki, z możliwością podłączenia bezpośrednio pod końcówkę mocy. Widzę taki potencjał i z całą pewnością, poświęcając iDSD Micro osobny artykuł, wrócę do tematu. Sterowanie co prawda, forma tego urządzenia, skłaniają budowy czegoś na biurku, do stworzenia desktopowego, coś czuję, że fantastycznego systemu (sprawdzę z naszymi Topazami Monitor oraz aktywnymi „Duńczykami”!), ale można będzie przecież wpiąć tego DACa do systemu z własnym pre-ampem, czy integrą. To też, rzecz jasna, sprawdzę. Z Momentum wszystkie omawiane produkty zagrały dobrze, choć wyraźny progres odczułem głównie po wpięciu Sennheiserów właśnie do iDSD Micro. Być może wcześniejszy odsłuch z HE-6 przyczynił się do takiego spostrzeżenia, do takiego odbioru.

Być może… tak czy inaczej, grało to świetnie, tzn. miałem fantastyczny wgląd w nagranie, a przy tym nic nie traciłem z naturalności, muzykalności przekazu. Dynamika, właściwe umiejscowienie na scenie (bez załączonego 3D), piękna barwa, pełna kontrola… napiszę więcej, jak tylko dłużej sobie posłucham. Zatem większy, bateryjny DAC/AMP od iFi Audio to sprzęt uniwersalny? Nie, nie jest to sprzęt uniwersalny, choć taki stara się być. Widać tutaj pewną niekonsekwencję samych pomysłodawców. Mamy w sumie dość spore urządzenie (trudno tu mówić o rozwiązaniu kieszonkowym), raczej trudno będzie to sensownie pożenić z handheldem, a jednocześnie zarówno „poprawiacze”, czytaj 3D i podbicie basu (pewnie coś pozytywnego wniosą ze słuchawkami dołączanymi do handheldów …brrrr…), jak i zamontowany w środku akumulator oraz przede wszystkim gniazdo do ładowania np. telefonu „on the go”, czytaj wykorzystanie iFi Audio iDSD Micro jako PRZENOŚNEGO banku energii, mocno się tu kłócą, to trochę nie koresponduje ze sobą, to taka jakby niekonsekwencja. Z drugiej strony w tym szaleństwie jest metoda (w końcu za projekt odpowiadali sami użytkownicy, włączeni w proces projektowania przez samego producenta). Mamy coś, co gra wyśmienicie z laptopem. Mamy źródło zarówno stacjonarne, jak i właśnie przenośne (ale nie w pełni mobilne, czy kieszonkowe). Możemy (bo zawsze je mamy) podpiąć telefon, choćby tylko po to, by go podładować. Jak już tego komputera nie mamy, to ten telefon, przenośny odtwarzacz czy tablet (wiadomo, tablet zamiast komputera, laptopa ;-) ) może być źródłem dźwięku, może dzięki wspomnianym na wstępie możliwościom ten komputer nam zastąpić. Z tym, że podobnie jak w przypadku laptopa mam tu na myśli takie bardziej stacjonarne słuchanie, tzn. środek transportu, uczelnia (w końcu, z tego co pamiętam z zamierzchłej przeszłości, trzeba było coś na tych studiach robić ;-) ), hotel etc. Tak, to ma sens. Także wtedy, gdy chcemy by nasze ulubione słuchawki planarne, czy w ogóle stacjonarne, niekoniecznie musiały nam towarzyszyć tylko i wyłączenie na kanapie, fotelu, ale także w pięknych okolicznościach przyrody. Błękitne niebo, dzika trawa, tudzież ta przystrzyżona „pod linijkę”, nasze drzewo… to ważne, uzupełniające elementy obcowania ze sztuką, z muzyką, to coś co chcielibyśmy mieć ze sobą, co mogłoby nam towarzyszyć podczas słuchania naszego ulubionego albumu, wykonawcy.

W takim scenariuszu, iDSD Micro, będzie świetnym wyborem, świetnym, bo jego pancerna, solidna obudowa pozwoli na takie sesje bez obawy, że coś nam się tutaj popsuje, nie wytrzyma, się ułamie etc. Przy jakiś niespecjalnych słuchawkach, wspomniane 3D czy podbicie niskich tonów może uprzyjemnić, wpłynąć pozytywnie na słuchanie. Z dobrymi słuchawkami nie warto, to wg. mnie nie ma za bardzo sensu, lepiej nie włączać tych „uszlachetniaczy”. W przypadku iDSD także nie ma wyjścia 3.5mm dla słuchawek. Tutaj jestem w stanie to zaakceptować, z podanych powyżej powodów. To rzecz stacjonarno-mobilna, świetnie radząca sobie z każdym modelem, nawet tym najbardziej wymagającym, nauszników na rynku. Jest więc 6.3mm i już. Mamy też na wyposażeniu coś, co stanowi osobną pozycję w katalogu, czytaj mamy iPurifiera („reduktor szumu z interfejsu USB”), akcesorium kosztujące (osobno) 425zł, co jednocześnie (o ile jest w torze) pozwalające teoretycznie na zaoszczędzenie na samym kablu USB. Wpływ tego ustrojstwa jeszcze przebadam, sprawdzę podczas użytkowania iDSD Micro na co dzień, u siebie. Poza tym producent, nietypowo, jak już wspomniałem w poprzednim wpisie, zdecydował się na męskie złącze USB. Komplikuje to sprawę z zastosowaniem odpowiedniego kabla (bez przejściówek). Rzecz jasna można zdecydować się na firmowe Gemini (tu też potrzebna będzie przejściówka), jednak jak już się jakiś dobry kabel USB ma (Supra oraz… Belkin Pro, tak, tak właśnie Belkin Pro) to fajnie byłoby posiadane już „druty” wykorzystać. Czyli przejściówka… no może niekoniecznie. Na szczęście w ofercie Szwedów znajduje się (podobnie jak w ofercie Belkina) stosowny przewód męsko-żeński. Czyli odhaczone, będzie grało, bez komplikowania sobie życia, tworzeniem jakiś absurdalnych „choinek” (w przypadku handheldów niestety inaczej się często nie da). Konwerter USB-SPDIF to dodatek przydatny głównie w aplikacjach stacjonarnych, coś z czego skorzysta raczej garstka nabywców, warto jednak zauważyć, że ten w iDSD Micro to „full wypas”, bo mamy zarówno wejście, jak i wyjście do tego w obu standardach cyfrowej transmisji (AirPort Express + AirPlay? Oczywiście sprawdzimy, jak to zagra :) ). Niebywałe. Tak czy inaczej jw. przydałoby się jednak obok, albo zamiast SPDIF, wyjście słuchawkowe w formacie 3.5mm…

Podsumowując te, nieco chaotyczne, ale na gorąco spisane wrażenia, w tej cenie czegoś tak, jednak, wszechstronnego, czegoś oferującego takie możliwości, zdolnego do pracy zarówno „na wynos” (z zastrzeżeniami – patrz wyżej), jak i stacjonarnej, do napędzeienia dowolnych słuchawek jakie są dostępne obecnie na rynku to rzecz wyjątkowa. I nie chodzi mi tutaj o te wszystkie octa, bo dla mnie to rzecz o drugo-, czy trzeciorzędnym znaczeniu. Ok, może w przyszłości się przyda, ale w sumie sztuka dla sztuki, bo pomijając nieliczne materiały – nazwijmy je – super hi-res (DXD… 32 bity, 384 kHz, DSD itp.) to nie to stanowi o wartości tego urządzenia. Dwa świetne przetworniki to oczywiście wielka zaleta, ale jeszcze większą zaletą jest wg. mnie świetny wzmacniacz oraz dopracowane zasilanie (mam tu na myśli całość rozwiązań zastosowanych w tej konstrukcji). Patrząc na to wszystko przez pryzmat ceny, to wg. mnie niezła, co ja mówię niezła, bardzo dobra okazja, okazja by „za jednym zamachem” mieć coś prawie do wszystkiego. „Prawie”, rzecz jasna, bo jak wyżej, są kompromisy, parę rzeczy rozwiązałbym inaczej, ale… i tak… to unikalne i wg. mnie totalnie bezkompromisowe rozwiązanie, rzecz godna uwagi dla kogoś, komu zależy na takim, jak oni to napisali, szwajcarskim scyzoryku. Z laptopem idealny duet, z handheldem pod pewnymi warunkami. To jest właśnie taki szwajcarski scyzoryk w świecie audio. Lubię być zaskakiwany, bo w sumie nieczęsto się to zdarza. W tym wypadku tak właśnie się stało. O kurcze! 

Dziękuję za cierpliwość oraz okazaną pomoc Panom z salonu Premium Sound, poniżej parę zdjęć wykonanych na szybko (przepraszam za jakość)…

 

Trzej Amigos

Z HE-6 zagra iDSD Micro, i to jak…

Źródła. Przyda się kabel, przedłużacz USB (robi takie np. Supra, jest tani jak barszcz Belkin Pro)

Coś nam się iPod Touch buntował, nie pierwszy raz zresztą, z Nexusem 7 wszystko pięknie się zgrało. Zabawne, ze sprzętem bez natywnego wsparcia dla OTG, a jednak dało się, da się (z iOSem, z którym niby problemów nie ma, jw.). Konfrontowałem możliwości maluchów iFi z widocznym na zdjęciu hiFace DAC M2Tech-a. No i Momentum, bo tak właśnie słucham na wynos, o IEMach wspomniałem we wcześniejszych wpisach, co o dokanałówkach sądzę… nie po drodze mi z czymś w uszach, chociaż parę ostatnich modeli nieco zweryfikowało moje zdanie nt. takich słuchawek. No i wyszła… dygresja… jeszcze pół strony pod zdjęciem zapiszę. Masakra ;-)

Dodaj komentarz