LogowanieZarejestruj się
News

Będziemy testować… kolejny, topowy DAP: Calyx M

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Calyx_M_0_3

Jest piękny, jest znakomicie wykonany, dysponuje pełnym wsparciem dla wszelkich hi-resów jakie zażyczymy sobie odtwarzać… do tego ten interfejs… tak Calyx M to coś, co wyrasta na groźnego konkurenta high-endowych, mobilnych odtwarzaczy od HiFiMANa, Astell & Kern (rivera) czy Basso etc. Sprzęt nie tylko prezentuje się nad wyraz urodziwie, ale jak zachwala dystrybutor, firma GFmod, brzmi nieprzyzwoicie dobrze :) Ok, zweryfikujemy to nieprzyzwoicie z przyjemnością, zresztą nadarza się ku temu dobra okazja, bo będziemy testować parę nowych słuchawek (pełen przekrój: od dokanałówek po planarne potwory). Przeegzaminujemy nowość z koreańskich fabryk. Czego tam nie ma… przetwornik ES9018-2M Sabre, dotykowy, OLEDOwy wyświetlacz HD, obsługa DSD 128 oraz plików PCM do 384KHz (maks. zmieścimy 320GB muzyki – 256 na karcie SD oraz 64 w pamięci wew.) , niezwykle wyśrubowane parametry, których nie powstydziłby się sprzęt high-endowy za sto tysięcy dolców ;-) …całość prezentuje się naprawdę niczego sobie. Moją jedyną wątpliwość budzi niezbyt długi czas działania na baterii. Pięć godzin to ciut mało, mam jednak w zanadrzu nowe, bardzo pojemne banki energii (HyperJuice… na marginesie nowa bateria dla makówek powala możliwościami, wg. mnie skończona doskonałość), będzie zatem możliwość uzupełnienia słabnącego akumulatora w trasie. Nie wiem jak wypadnie w praniu, ale ten cały M:USE, interfejs urządzenia, niezwykle mi się podoba, co więcej widzę w nim rękę nie tylko dobrego designera, ale także kogoś kto wie co to znaczy ergonomia. Cena 1000 euro, czytaj 4200 złotych (pytanie, czy dokładnie za tyle będzie można tego DAPa u nas kupić?). Czekamy na egzemplarz testowy, poniżej pełna specyfikacja oraz kilka zdjęć (na headphone.guru opublikowano test, jak dla mnie za dużo opisu sprzętu, za mało opisu dźwięku, trochę mało tego, poza tym dobór słuchawek mógłby być nieco większy, bardziej przekrojowy)…

 

» Czytaj dalej

Po co Apple Beats? Podgryzanie konkurentów (Bose) z jabłkiem w tle…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Beats-V-Bose-591x319

Nie wiem tak do końca po co, bo na razie efektów największej inwestycji Apple nie widać (poza, ale to może czysty przypadek, nieźle grającymi Solo 2 – zresztą projekt musiał być zatwierdzony na długo przed wzbogaceniem się niejakiego Dr Dre & co), a dodatkowo pojawiają się problemy na linii: dotychczasowi partnerzy biznesowi vs. b jak A. Ostatni spór o technologie (aktywna redukcja odgłosów tła… Bose vs. Beats), to jedynie przedsmak tego co czeka branżę. Niedawno byliśmy świadkami bezpardonowej walki o markę, reklamę między wspomnianymi powyżej rywalami na arenie NFL (czytaj: kto może, a raczej czego nie może nosić na uszach). To w sumie nie ma za wiele wspólnego z dźwiękiem, z jakością muzyki (w ogóle nie ma), ale już z przyszłością branży jak najbardziej, a przy tym jest ciekawym przykładem na zażartą rywalizację na rynku wartym miliardy dolarów. Właśnie, miliardy, bo mówimy nie tylko o sprzęcie, ale także, coraz częściej, o dystrybucji muzyki, czy ogólnie multimediów. Bose to firma, która od wielu lat żyje w pełnej symbiozie z Apple, jednak teraz obu partnerom przestaje być po drodze, co w sumie nie powinno nikogo dziwić – mówimy o rywalizacji o tego samego klienta, a konkretnie o zawodnika, celebrytę (a fe), kogoś kto zareklamuje nam markę, „sprzeda” produkt. Dzisiaj, jak wspominałem wiele razy, liczy się „nowe audio”, to znaczy liczą się słuchawki, strumieniowanie, Internet oraz takie rzeczy jak moda, znaczek, tzw. „lifestyle”. To jest coś, co daje klucze do rynkowego sukcesu. Inni zadowalają się (i na całe szczęście) niszą, produkując rzeczy niemodne, nierozpoznawalne (dla niewtajemniczonych), w których to liczy się coś innego. Dotyczy to w sumie każdej branży, każdego segmentu w dzisiejszych realiach rynkowych, choć chyba jednak najbardziej, najmocniej branży audio właśnie.

Beats to niewątpliwie fenomen, bo tak beznadziejnie brzmiących (pierwsza generacja produktów) słuchawek, tak fatalnie zestrojonych przetworników ze świecą szukać. No troszkę przesadzam, znaleźli się przecież bardzo szybko naśladowcy, jednak coś co kosztuje jak topowe słuchawki specjalistów z tego segmentu, produkty za ponad 200$, zostało całkowicie zdominowane przez „b”. Przyczynił się do tego sprawny marketing, wspomniani celebryci, sprytne połączenie technologii (jaka by ona nie była) z modą (w tym, branżą odzieżową). To wystarczyło by osiągnąć gigantyczny sukces.

Można zatem zrozumieć powody biznesowe jakie stały za zakupem. Wiadomo, że Apple chce także zmian w swoim systemie dystrybucji muzyki, który dzisiaj nie ma już przyszłości. Beats ma wszystko to, czego teoretycznie potrzeba Apple, tyle tylko że to „wszystko” to za mało, by przekuć rzecz w sukces. Na razie nie widzimy żadnych efektów, pozytywnych efektów tego przejęcia. Być może jabłkowa firma jest obecnie zbyt zaabsorbowana nowymi produktami (core) iPhone 6/6+, iOSem 8 czy MacOS 10.10, by znaleźć jeszcze energię na to, co Tim Cook nazywa najważniejszą rzeczą, fundamentem, czytaj miłością do muzyki. Z tą miłością to można by ostro polemizować, bo dla wielu Apple jest przykładem na to, jak można popsuć rynek, jak z bylejakości zrobić coś pożądanego, popularnego, powszechnego, „najlepszego”. Dzisiaj, na szczęście, nikt nie mówi, że marne 128kbps AAC wystarczy do życia, bo to wierutna bzdura, że kiepskie źródło jest w porządku (po stokroć nie jest), widzi to samo Apple. Jednak patrząc na rynek, reaguje mocno anemicznie, nie zmienia tego ani Remastered for iTunes, ani piękna biała księga o sposobach uzyskania dobrej jakości dźwięku (napisana przez inżynierów zatrudnionych w Apple, pod którą każdy fan dobrej jakości na pewno by się podpisał), ani zapowiadane zmiany (czy może nie zapowiadane, a oczekiwane). Nie ma w tym jakiegoś konkretnego planu, całościowego podejścia, wyznaczania na nowo standardów. To nie jest początek cyfrowej dystrybucji muzyki w Internecie, to moment rewolucyjnej rezygnacji z dotychczasowych form sprzedawania, oferowania muzyki, odejścia od nich na rzecz nowego… Apple nie jest tu kimś, kto podobnie jak w czasach iPoda, iTunes, nadawałby ton zmianom. Wręcz przeciwnie…

Beats mógłby być szansą na zmianę, w tym sensie, że mówimy o kimś kto budował swoją rynkową pozycję właśnie w branży audio, właśnie na kanwie zmian jakie zachodzą obecnie w świecie muzyki, sprzętu. Zamiast tego na razie widzimy okładanie się kijami przez konkurentów, co dla konsumentów jest tak zajmujące, tak ważne jak zeszłoroczny śnieg. Są na szczęście inni, inni którzy oferują dobre rozwiązania, którzy mogą poniekąd zająć miejsce firmy z Cupertino. iTunes przez cały czas notuje spadki sprzedaży i na razie nie ma widoków na zmianę tego stanu rzeczy. Słuchawkowy boom raczej się nie skończy, bo trudno sobie wyobrazić odwrót od handheldów, od zmian jakie zachodzą odnośnie sposobów konsumowania muzyki. Apple będzie bardzo trudno nawiązać rywalizację ze Spotify oraz innymi serwisami muzycznymi, bo nadal myśli w kategoriach swojego tradycyjnego biznesu (sprzedaż plików skompresowanych stratnie po, patrząc na dzisiejsze realia, mocno zawyżonej cenie). Dlatego iTunes Radio okazało się klapą (mało kto tego słucha), dlatego nowy serwis strumieniowy nie musi wcale być skazany na sukces. To nie jest proste pozyskanie wszystkich zarejestrowanych w iTunes, wręcz przeciwnie, to ciężka walka o wielu, którzy iTunes kojarzą coraz częściej historycznie, z czymś co kiedyś się używało, a co obecnie jest zupełnie zbędne (no może poza aktualizacjami oprogramowania, ale to raczej nie zaleta, a spora wada, coś czego Apple powinno się wstydzić po ostatnich wpadkach z iOSem).

Jutro będziemy świadkami konferencji, konferencji na której chyba ostatni raz w tym roku Apple zaprezentuje nowe produkty. Pomijając to co przewidywalne, co z oczywistych względów zostanie jutro zaprezentowane, jest to chyba ostatni dzwonek by zainteresować swoich obecnych oraz potencjalnych klientów nowymi pomysłami z zakresu audio. O Beats (nowe produkty pod szyldem), o nowym (???) iTunes, o nowym otwarciu na jakość (hi-res? bezstratna kompresja?), wreszcie serwisie, który nie będzie zachęcał do kupowania lipnych jakościowo plików z kramiku, a zaoferuje coś więcej niż konkurencja… o tym wszystkim chcielibyśmy wreszcie usłyszeć. Apple nie musi, a nawet nie powinno pokazywać jakiś nowych iPodów (zresztą wyraźnie wycofuje się z tego segmentu), bo to właśnie to „stare” Apple z jego nie przystającą do dzisiejszych czasów wizją oferowania muzyki swoim klientom. Apple powinno iść naprzód, pokazać coś, co będzie stanowiło nową jakość w segmencie muzyki, dostępu do niej oraz sposobów jej konsumowania. Pisałem przed poprzednią konferencją, że czas najwyższy. Wiem, powtarzam się. Audio bez Apple sobie poradzi, bez problemu sobie poradzi, bo dzisiaj prężnie rozwija się nowa dystrybucja (streaming), dla tych co lubią powspominać jest pnący się w górę winyl, pliki kupuje się wyłącznie w jakości hi-res (i za to się jakby chętniej płaci), tysiące nowych produktów (słuchawek, bezprzewodowych systemów audio, konstrukcji otwartych na strumieniowanie, na cyfrowe źródła) zalewa rynek. Nie ma więc obaw. Apple może bezpowrotnie stracić swoje możliwości wpływu na branżę muzyczną, stracić udziały, klientów, rozmienić na drobne to, co wcześniej wypracowało sobie za pomocą iPoda oraz iTunes. Cóż, zobaczymy jutro, czy firmie uda się czymś nas zaskoczyć w tej materii. Jestem mocno sceptyczny, choć mam odrobinę nadziei, że jednak ktoś tam poważnie myśli o tym segmencie rynku, o segmencie, który pozwolił kiedyś, ponad dekadę temu, odrodzić się firmie, narodzić się na nowo.

WPIS BĘDZIE ZAKTUALIZOWANY, O ILE PEWNA FIRMA POKAŻE COŚ CIEKAWEGO NA JUTRZEJSZEJ KONFERENCJI Z ZAKRESU AUDIO (caps zamierzony, te różowe b… wiadomo, muszę dojść do siebie… ;-) )

AKTUALIZACJA: SUPERULTRAKOMPAKTOWA RELACJA (OBJĘTOŚCIOWO NICZYM GRUBOŚĆ iPADa AIR 2) PONIŻEJ… TAK, TAK O AUDIO BYŁO MNIEJ NIŻ ZERO

» Czytaj dalej

Nowe modele iPhone nie są „hi-res” friendly. Nie ma obecnie mowy o 24/96 na wyj. słuchawkowym

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
iphone6-stock-photo

Kiepska wiadomość dla tych, którzy liczyli że wraz z wprowadzeniem szóstek do sprzedaży, będzie można (wreszcie) słuchać muzyki o jakości hi-res bez konieczności podłączania zewnętrznego DACa. Niestety, jak donosi MacRumors, na razie nie ma mowy o bezpośrednim słuchaniu plików 24/96 na wyjściu słuchawkowym. Innymi słowy możliwości szóstek są tożsame z poprzednimi generacjami telefonów z logo jabłka na obudowie. Warto przy tym nadmienić, że od strony wyposażenia, niczego nowym iPhone’om nie brakuje: mają nowoczesny, zintegrowany chip wykonany na specjalne zamówienie Apple, który jest zdolny do obsługi materiału 24/96… problem tkwi w oprogramowaniu. Liczono, że wraz z iOSem 8 zadebiutuje możliwość słuchania w jakości > niż 16/44. Obecnie, w przypadku iPhone tyle mamy na wyjściu słuchawkowym, na Lightningu jest 24/96, względnie 24/48… tutaj nie ma pełnej zgodności, co do częstotliwości próbkowania, wiadomo że iPady mogą via DAC grać 24/96 – sami korzystamy z takiej możliwości.

W przypadku nowych modeli zastosowano układ Cirrus Logic 338S1201, pochodną kości CS42L61 w którą wyposażone były iPhone 5. W przypadku tego ostatniego układu wspiera on natywnie konwersję C/A 24/96, co oznacza że także wcześniejsze modele bez przeszkód mogłyby grać hi-resy via audio jack. Apple prowadzi dziwaczną politykę ograniczania swojego sprzętu odnośnie możliwości brzmieniowych. Tak jak AirPlay jest rozwiązaniem gwarantującym dobrą jakość (choć o hi-resach można zapomnieć, bo jest to rozwiązanie do strumieniowania dźwięku o parametrach 16/44), to taki Bluetooth mógłby zamiast kiepskiego transferu 256kbps oferować jakość dużo lepszą (ale nadal gorszą niż AP, więc nie byłaby to wew. konkurencja) w ramach kodeka aptX. Niestety nie ma obecnie i zapewne w przyszłości nie będzie takiej opcji. Odnośnie dźwięku na słuchawkach, Apple chce wprowadzić na rynek nową grupę nauszników (własne Beats oraz opłaty licencyjne ściągane z licencjonujących technologię firm z branży… ostatnio pisałem o Philipsie, z jego najnowszymi Fidelio), które będą pozwalały na uzyskanie jakości hi-res nie z gniazdka analogowego, a za pośrednictwem wyłącznie cyfrowego złącza Lightning. Być może firmie zależy na tym, by tak to właśnie wyglądało – chcesz lepszej jakości, to kup dedykowane słuchawki. Byłby to wyjątkowo paskudny przykład chciwości, wprowadzania ograniczeń, blokowania swoich urządzeń od strony programowej w celu wyciągnięcia pieniędzy od użytkowników. Takie słuchawki @ Lightningu, same w sobie, są interesującą propozycją i mogę stanowić ciekawe rozwiązanie (zintegrowany w nausznikach DAC oraz wzmacniacz, wszystko dopasowane do przetworników, krótka ścieżka…), jednak uniemożliwienie skorzystania z wysokiej klasy słuchawek, jakie się wcześniej nabyło, stanowiłoby bardzo poważne ograniczenie.

Apple prawdopodobnie odblokuje w swoich handheldach (pytanie, czy we wszystkich?) możliwość odtwarzania hi-resów via audio jack. Jak wspomniałem powyżej, od strony technicznej nie jest to problem. Wiadomo, że trwają prace nad uruchomieniem sprzedaży plików 24bitowych w iTunes Store (będzie to zapewne próba odpowiedzi na malejące udziały iTunes na rynku cyfrowej dystrybucji audio), dodatkowo firma od jakiegoś czasu przyjmuje, akceptuje albumy, piosenki w formacie 24/44-96 nadsyłane przez artystów / wytwórnie. Składając wszystko do kupy widzimy, że muzyka hi-res w ekosystemie Apple tak czy inaczej, wcześniej czy później się pojawi. Pytanie tylko kiedy i dlaczego tak długo to trwa, dlaczego Apple ociąga się z wprowadzeniem tego elementu do swojej oferty? W sumie ostatnia konferencja (poza kontrowersyjnym pomysłem z U2) ominęła tematykę audio szerokim łukiem. Jest to o tyle dziwie, że Apple sporo ostatnio zainwestowało, kupując Beats Audio, stając się jednym z graczy w branży audio, graczy na polu sprzętu audio. Na pewno usłyszymy niebawem jakieś wieści z Cupertino na temat muzyki. Biorąc pod uwagę zapowiedzi oraz przecieki, będzie tego naprawdę sporo: streaming, czy precyzyjniej nowa usługa streamingowa audio, przeobrażenia iTunes, nowe produkty Beats, być może jw. hi-resy (dystrybucja oraz odtwarzanie na ihandheldach). Apple mogło „zachować” te nowości na czas premier produktów jednoznacznie kojarzących się z audio… mam tu na myśli przede wszystkim słuchawki Beats, choć całkiem niewykluczone że firma zaskoczy nas nowymi modelami iPodów (chyba, że te w ogóle znikną z oferty, co też nie jest wcale takie nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę usługi strumieniowania wymagające łączności komórkowej oraz spadającą sprzedaż odtwarzaczy z logo jabłka). W październiku ma być kolejna konferencja, niebawem więc dowiemy się jak to z tym całym jabłuszkowym audio będzie.

 

09.09.14 Konferencja Apple naszym okiem

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Apple Conf 090914

Zupełnie nowe produkty (i nie mam tu na myśli iPhone), wprowadzenie ważnych, wnoszących istotne nowości, nowe możliwości, nowe usługi oraz usprawnienia, wersji mobilnego oraz komputerowego systemu operacyjnego oraz (niewykluczone) wprowadzenie wielkich zmian w systemie dystrybucji muzyki… tego mniej więcej możemy się spodziewać po dzisiejszej, chyba najważniejszej od czasu przejęcia steru przez Tima Cooka konferencji Apple. Będę relacjonować to wydarzenie, a właściwie to precyzyjniej, na gorąco postaram się o ocenę oraz subiektywny opis tego co pokaże firma z Cupertino podczas dzisiejszego wydarzenia. Najistotniejsze, z punktu widzenia branży audio, pytanie brzmi: Czy Apple zapowie ewolucyjną zmianę (koniec?) obecnego iTunes, narodziny nowego modelu dystrybucji opartego na miesięcznych opłatach, na subskrypcji? A jeżeli tak, to jaki to będzie miało wpływ na oferowane przez firmę urządzenia? Czy w związku z tym znikną iPody? Czy model oparty na płaceniu za piosenkę, album będzie utrzymany tylko i wyłącznie na potrzeby zapowiadanego przez niektórych wejścia Apple na rynek dystrybucji muzyki w bezstratnej jakości? Czy model subskrypcyjny będzie oznaczał progres do bezstratnego strumieniowania, a iTunes store zaoferuje hi-resy? Jak Apple zdyskontuje zakup Beats, w jaki sposób przełoży się to na oferowane przez siebie produkty, usługi (streaming jest tutaj moim zdaniem pewniakiem).

Muzyka rzecz jasna nie będzie głównym bohaterem – tutaj rzecz jasna dominującym produktem będzie iPhone oraz prawdopodobny iWatch. Jednak muzyka może być jednym z głównych motywów, szczególnie jeżeli Apple postanowi wprowadzić gruntowne zmiany w swoim wirtualnym kramiku, jeżeli całości będzie towarzyszyła poważna zmiana iTunes (rozumianego szerzej, a konkretnie jako model dystrybucji, łącznik, kluczowy element ekosystemu). Ten mianownik, wg. mnie, wymaga pilnej modyfikacji, odważnych decyzji. Czy tak się stanie, przekonamy się już niebawem. Nie można zapominać, że zapowiadane na WWDC nowości dotyczą innych dziedzin, takich jak zdrowie, jak płatności mobilne, jak integracja usług w obu systemach, jeszcze ściślejsza współpraca, współdziałanie handheldów z Makówkami, inteligentny dom itp. Liczę jednak na to, że Apple zaskoczy nas, informując o nowościach z zakresu audio i będzie to jeden z ważnych punktów konferencji. W końcu od iPoda to się zaczęło, od iPoda oraz iTunes. Od muzyki. Byłaby to ładna klamra, bo oczekiwania względem Apple są ogromne, a jednocześnie wiele rzeczy w „królestwie” zdążyła się wyraźnie zestarzeć, żeby nie powiedzieć zdewaluować. Sprzedaż „mp-3ek” za kilkanaście dolarów za album to nie jest coś, co dzisiaj ma przyszłość. Brak lepszej jakości muzyki, brak atrakcyjnego serwisu streamingowego, przy jednoczesnym inwestowaniu w ten segment (Beats) to coś, co mocno tu nie pasuje, nie koresponduje. To tylko jeden z elementów, ale istotny, bo powiązany z całym ekosystemem. Pytanie, czy oni zdążą to wszystko pokazać w trakcie dwugodzinnego spotkania? Cóż, w tym prezentowaniu, pokazywaniu są niewątpliwie mistrzami.

Ten wpis będzie aktualizowany… Aktualizacja (po konferencji)

» Czytaj dalej

Devialet przyspiesza wdrożenie technologii SAM. Nowe zestawy głośnikowe na liście

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
samschema-740

Dwa miesiące po zaprezentowaniu na targach High End Audio w Monachium nowatorskiej technologii, nazwanej SAM (Speaker Active Matching), Devialet sukcesywnie rozszerza listę modeli kolumn głośnikowych, które czerpią korzyści z tego przełomowego rozwiązania. Kompatybilnością z SAM może pochwalić się już 17 producentów głośników, włącznie z tak prestiżowymi markami jak Bowers & Wilkins, ProAc, ELAC, Magico, Vivid Audio, Kef, Focal, Wilson Audio, Sonus Faber… Od bestsellerowych Kef-ów LS50 do prestiżowych Bowers & Wilkins 800D, Magico Q3 i Wilson Audio Sasha 2 urządzenia Devialet wyposażone w technologię SAM jako jedyne pozwalają ujawnić pełen potencjał dowolnych high-endowych kolumn głośnikowych. Aby umożliwić użytkownikom oddanie głosu na wybrane kolumny głośnikowe, przygotowana została strona internetowa voteforsam.devialet.com. Modele najczęściej wskazywane przez głosujących jako pierwsze skorzystają z możliwości płynących z technologii SAM. Listę głośników zgodnych z SAM można znaleźć na wspomnianej stronie, jak również na profilu firmy Devialet na firmowym fanpage’u. Więcej o technologii SAM w rozwinięciu newsa…

» Czytaj dalej

Bezprzewodowa obsługa 24 bitów w systemie multiroom VOCO

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
_MG_9180

Postaramy się jak najszybciej przetestować to rozwiązanie w redakcji. Pisaliśmy na temat tytułowego multiroomu w poprzednich newsach (np. tutaj), przypomnę tylko że chodzi tutaj o kompleksowe rozwiązanie wielostrefowe, oparte na urządzeniach strumieniujących dźwięk, odtwarzających (końcówki) z własnym, autorskim oprogramowaniem, pełnym wsparciem dla systemów mobilnych etc. Unikalną cechą jest interfejs oparty na rozpoznawaniu mowy, pozwalający na najbardziej naturalną obsługę urządzeń za pomocą komend głosowych. Producent sukcesywnie wprowadza nowe funkcjonalności, co dobrze świadczy o jakości wsparcia dla tej platformy. Wraz z wersją oprogramowania oznaczoną jako 23134 VOCO uruchomiło nie tylko natywny przewodowy oraz bezprzewodowy przesył danych w formacie FLAC 24 bity i 48 kHz, ale także rozwojową wersję beta w jakości FLAC 24 bity i 96 kHz (dla połączeń ethernet), która będzie sukcesywnie dopracowywana w najbliższych tygodniach.  

Obecnie takimi możliwościami dysponuje jedynie śp Squeezebox, który jak wiemy nie jest już od dawna oferowany na rynku – niestety Logitech porzucił to rozwiązanie na rzecz dużo prostszego, pozbawionego możliwości poprzednika Ultimate Ears (dużo mniejsze możliwości od strony oprogramowania, brak pluginów, brak 24/192 i wielu innych elementów, które są dostępne w ramach SB). Także popularny Sonos nie kwapi się z wprowadzeniem obsługi hi-resów w swoim systemie (szkoda). Innymi słowy VOCO staje się obecnie jedynym tego typu rozwiązaniem na rynku, bo trudno za konkurencję uznać wspaniałe, ale należące do zupełnie innego segmentu (high-end, właściwie trudno w tym kontekście mówić o wielostrefowych systemach, chociaż… oczywiście, da się takie coś stworzyć w oparciu o niektóre z wymienionych urządzeń) streamery/all-in-one Devialeta, Linna czy Naima.

Dodatkowo VOCO przebudowało aplikację dla urządzeń mobilnych. Patrząc na obrazki, widać że klientom zaproponowano bardzo przejrzysty, ułatwiający szybką nawigację interfejs, dodatkowo w atrakcyjnej wizualnie formie. Jak już wspomniałem, to rzecz która jest tylko jednym ze sposobów obsługi opisywanego rozwiązania. Zapewne wielu użytkowników będzie starało się skorzystać z dobrodziejstw sterowania za pomocą głosu, tak czy inaczej nawigowanie po rozległych zbiorach wymaga jakiegoś front-endu, a tutaj najlepszym rozwiązaniem pozostaje wg. mnie obsługa systemu za pomocą dotyku, gestów oferowana w dedykowanych aplikacjach na handheldy. To najkorzystniejsza, najskuteczniejsza metoda sprawnego poruszania się po rozbudowanych kolekcjach muzyki zgromadzonej na serwerach NAS, czy komputerach. Dodajmy do tego możliwość integracji z dotychczasowym systemem audio, a otrzymamy pełen obraz możliwości multiroomu VOCO. Poniżej, dla przypomnienia, parę informacji na temat systemu VOCO, krótki opis rozwiązania wielostrefowego, które obecnie nie ma odpowiednika (możliwości, funkcjonalność) na rynku…

» Czytaj dalej

Przenośny DAC/AMP Micro iDSD firmy iFi Audio – pierwsze wrażenia

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Micro-iDSD-03

Pierwsze, baaaardzo wstępne wrażenia, bo koniec końców słuchałem może z 3 minuty ;-) . No dłużej, ale i tak za krótko, chiałoby się więcej. Czy warto zatem w ogóle pisać o tym produkcie, gdy słuchało się w salonie wszystkiego będzie kilka kwadransów? Cóż, zważywszy na to, że tytułowe urządzenie podłączyłem do HE-6, sprawdzając czy w sloganie reklamowym nie ma przesady, tzn. że da się w tym wypadku napędzić cholernie wymagające słuchawki, jakimi bez wątpienia są flagowe ortodynamiki HiFiMANa, mogę napisać: DA SIĘ. Da się i to całkiem sensowanie, tzn. można słuchać całkiem głośno, a przy tym jakość brzmienia nie pozostawia wątpliwości, że… słuchamy HE-6. To dziwny produkt. Producent wyraźnie stara się dać nam do zrozumienia, że przenośny. Mamy port do podładowania handhelda, mamy wbudowany akumulator o dużej pojemności (no ale to, w sumie, można także zastosować w typowo stacjonarnym urządzeniu, odseparować je od instalacji elektrycznej), mamy wreszcie …i to chyba w sposób bardzo jednoznaczny wskazuje, że iFI Audio widzi ten sprzęt w scenariuszu mobilnym, zestaw gumek do zintegrowania DAC/AMPa z handheldem. Z drugiej strony dziwi brak odpowiedniego okablowania, które pozwoliłoby na podpięcie smartfona, tabletu zaraz po wyciągnięciu urządzenia z pudełka. Liczne przejściówki, kabelki mają przede wszystkim ułatwić integrację z komputerem (i chwała producentowi za to, że daje np. kątowe złącze USB w standardzie, poza tym jeden z adapterów pozwala na podłączenie jakiegoś audiofilskiego kabla USB, o ile mamy taki, odczuwamy potrzebę podłączenia takiego okablowania) tudzież stacjonarnym audio (solidne interkonektory, jack-jack to jakaś taniutka łączówka, w sumie krótki odcinek więc bez znaczenia). Sam, poza Suprą, korzystam ze znakomitego, taniego jak barszcz kabelka Belkina (Pro) i wierzcie (albo i nie, ale warto samemu sprawdzić) mi, ten kabel nie jest żadnym ograniczeniem dla systemu.

No dobrze, chciałem (taki był plan) porównać dwa produkty bateryjne z oferty iFI Audio: Nano iDSD oraz Micro iDSD. Nic z tego nie wyszło, wszystko z mojej winy. Przyjechałem zbyt późno, by zrobić takie porównanie. To raz. Dwa, sporo czasu zajęła walka z kablekami (jak do podłączyć do moich mobilnych źródeł). Post factum uświadomiłem sobie, że po pierwsze trzeba było zabrać camera kit (o tym zresztą wspomina producent) oraz skombinować odpowiedni kabel OTG (z naciskiem na odpowiedni, bo Micro ma… uwaga… nietypowo płaskie, męskie złącze USB, to ewenement, rzecz nietypowa, mocno nietypowa w tego typu produktach i w ogóle w DACach, gdzie standardem jest USB-B (żeńskie)). Dopowiem, że miałem przy sobie zarówno androidowy tablet – Nexusa z aplikacją USB Audio (genialny soft, gramy hi- resy: flaczki, dsd, dxd …wszystko jak leci) oraz iPoda Touch z WiMPem HiFi (parę playlist offline) oraz aplikacje HiFi Player Onkyo & Golden Ear (flaczki) i wszystko na marne ;-) Trzy – bardzo miło spędziłem czas na rozmowie z Panami z Premium Sound (pozdrawiam!), dyskutowaliśmy wiadomo o czym. Wreszcie cztery. Spotkałem się z Panem Morim, słuchawkowym guru, człowiekiem od Final Audio Design, który tego dnia miał zaplanowane spotkanie w gdańskim salonie. Sumując, nie bardzo – jak widać – dało się zrealizować plany, zapewne powrócę do tematu niebawem, bo po pozbyciu się DAC/AMPa Matriksa szukam jakiegoś bateryjnego urządzenia na wynos. Beyerdynamik (A200p) był ok, duże słowa uznania za pełne okablowanie, wsparcie dla jabłkowej elektroniki (brak wymogu podpinania pod camera kit!), jednak nie był w stanie napędzić wszystkich posiadanych słuchawek (to jeszcze żadna dyskwalifikacja), poza tym miał swoje ograniczenia odnośnie obsługiwanych formatów (a tu już gorzej). Sumując, trzeba będzie rzecz dokładniej obadać, sprawdzić jak to gra z moimi ulubionymi Momentum (tutaj rzecz jasna nie będzie problemów z napędzaniem, ciekaw jestem raczej progresu lub też braku takowego odnośnie jakości… te słuchawki grają z dziurki w handheldzie bardzo dobrze, pytanie czy mogą zagrać jeszcze lepiej (z Matriksem tak właśnie było)?). Urządzenie jest duże, spore i tak jak mówili Panowie z salonu, widzą je raczej jako element stacjonarnego toru. Zresztą pierwsze odsłuchy zdają się potwierdzać tezę o „stacjonarnym charakterze” tego DAC/AMPa. Tak czy inaczej, producent jw. sugeruje możliwość przenośnego użytkowania tytułowego sprzętu. I bądź tu mądry.

Opis przetworniko-wzmacniacza znajdziecie w naszym poprzednim wpisie. Jednocześnie przepraszam za chwilowy brak nowych newsów, recenzji – powód jest prozaiczny – dopiero co wróciłem z krótkiego urlopu. Sporo rzeczy czeka na publikację i się doczeka. Tymczasem…

Nowy, przenośny przetwornik iFi Audio: micro iDSD

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Micro-iDSD-03

iFi Audio wcześniej wprowadziło już przenośny, bateryjny wzmacniacz/przetwornik nano iDSD. Tamten model, który mam nadzieję niebawem przetestujemy na naszych łamach, ma przede wszystkim grać z handheldami. Niewielkie rozmiary, współpraca z urządzeniami na Androidzie oraz iOSie, parametry pozwalające z zapasem obsłużyć tego typu sprzęt… tak to właśnie wygląda w przypadku nano. Jedyny element budzący pewne wątpliwości to zastosowanie typowo komputerowego złącza USB-B (typ drukarkowy). To duży port, z jednej strony można zastosować dobrej jakości kabel (mając spory wybór, w odróżnieniu od innych aplikacji, z mniejszym portem vide przetestowany u nas A200p), z drugiej w takiej, kompaktowej konstrukcji lepiej sprawdziłby się płaski USB-A, względnie micro-USB (najlepiej z dedykowanym okablowaniem w komplecie). To pewna niekonsekwencja, bo drugi, tytułowy, przenośny DAC/amp w ofercie iFi Audio, to urządzenie zdecydowanie „pod komputer”. Widać to choćby po zastosowaniu w najnowszym produkcie, występującego wcześniej jako osobny element systemu opartego o rozwiązania iFi Audio, reduktorze szumu (z gniazda USB) iPurifier®. Zyskają na tym przede wszystkim właściciele komputerów. Tylko dlaczego w takim razie zastosowano w płaskie gniazdo USB? Jak wyżej, większość audiofilskich kabli będzie niekompatybilna… chyba, że producent wprost stara się nam powiedzieć, że wspomniana technologia pozwala na zastosowanie zwykłego kabla USB. Ciekawe. Takie płaskie gniazdo ułatwi podłączenie urządzeń mobilnych w rodzaju smartfona lub tabletu, jednak biorąc pod uwagę wagę oraz specyfikację, gabaryty obu przenośnych DAC/AMPów w ofercie iFi Audio, powinno być akurat odwrotnie. Micro iDSD jest sporo większy, cięższy od nano, to w sumie analog micro DACa, który zyskał baterię, dodatkowe możliwości konwersji dźwięku oraz wspomniany reduktor szumów, zintegrowany z przetwornikiem.

Interesującą informacją podawaną przez producenta jest fakt zaprojektowania tytułowego urządzenia przy wsparciu i w pewnym sensie na życzenie internetowej społeczności. Sprzęt wyposażono w dwurdzeniowy procesor Burr-Browna, oferuje on w pełni natywne odtwarzanie DSD512(24.6/22.6MHz), PCM 768kHz i 2xDXD(705/352kHz) oraz wzmacniacz słuchawkowy o mocy 4000mW. Jak widać parametry iście olimpijskie, wyczynowe. Możemy ustawić moc wbudowanego wzmacniacza i bardzo dobrze, bo większość IEMów zadowoli się trybem eco, a pełną moc (wspomniane 4000mW!!!) będzie można wykorzystać na napędzenie jakiś (przykładowo) ortodynamików, wymagających dużej mocy wzmacniacza, trudnych do wysterowania słuchawek (chwytliwe: „od Sennheiserów IE800 po HiFiMANy HE-6 ;) ). Oczywiście w takiej sytuacji nie uda nam się uzyskać wzmiankowanych 12 godzin działania na baterii… w takim wypadku trzeba będzie pogodzić się z ograniczeniami odnośnie czasu działania na akumulatorze. Tak czy inaczej, produkt nie ma obecnie odpowiednika na rynku i trzeba przyznać, że jego możliwości wykraczają poza obecne standardy, mamy zapas na przyszłość, ten DAC obsłuży dowolny materiał audio. Intrygującym elementem jest opcja wykorzystania opisanego produktu w roli banku energii dla przenośnego urządzenia. Nie znamy (już znamy, będzie ona wynosić dokładnie 2149 złotych) na razie ceny jaką przyjdzie zapłacić za przetwornik w Polsce, wiadomo że oficjalna cena wynosić będzie 499 Euro. Poniżej pełna specyfikacja produktu…

» Czytaj dalej

Czy to jakiś medyczny osprzęt? Nie, to nowy serwer audio Astell&Kern

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
maszyna robiąca PING

Jak dla mnie, podkreślam  - dla mnie – tym razem Koreańczycy chyba nieco przegięli z awangardowym desingem. Nowy serwer muzyczny Astell & Kern to maszyna rodem z Monthy Pythona(zaj..sty skecz szpitalny, z porąbanymi łapiduchami w głównej roli, zresztą, umówmy się co nie jest zajebiste, co wyszło pod marką MP… … … no właśnie, każdy skecz to perła ;) ) Czyli to co robi ping i niestety według mnie tak właśnie to, to wygląda. Jak maszyna co robi ping. No ale, może poza designem warto coś więcej napisać o serwerze, jakie są jego możliwości etc. Jest to niewątpliwie niezwykle zaawansowana konstrukcja, wystarczy popatrzeć na tylną ściankę (cholera, znowu skojarzenia z maszyną rodem ze szpitala, względnie sprzętem militarnym… to przez te płaskie powierzchnie i XLRy). Sprzęt pozwala na podłączenie wielu źródeł oraz wyprowadzenie dźwięku z serwera za pomocą zbalansowanych oraz niezbalansowanych wyjść. Jakby tego było mało, można wyprowadzić dźwięk do dwóch stref (zarówno via RCA jak i XLR), a bateria gniazd obejmuje wszystkie możliwe standardy cyfrowego przesyłu danych (łącznie z wejściami USB do podpięcia komputera, pamięci masowej, docka oraz złączami w standardzie XLR, BNC…). Na górze tylnej ścianki widać antenkę (WiFi), oczywiście znajdziemy także złącze LAN. Serwer zwie się AK500N, pozwala zapis muzyki o jakości 24/192 (czemu nie 384?) na dysku o pojemności 1TB (coś mało! Z drugiej strony jest SSD, co tłumaczy dlaczego 1TB a nie 3, tylko ile to będzie kosztowało!?) i trafi do sprzedaży jeszcze w tym roku.

Prawy bok oraz ogólnie forma zdradza rodowód tego serwera… to nieco „podrasowany” PC (system typu HTPC), coś jak C.A.P.S Chrisa Connackera (serwery Coctail Audio nie są tutaj odpowiednikiem, bo to urządzenia nie będące pecetami od strony konstrukcyjnej – bliżej im do odtwarzaczy sieciowych). Z przodu widać napęd CD do zgrywania kompaktów, wspomniany bok to wyprowadzenia I/O typowe dla komputerów (audio jack, USB etc). Na górze zamontowano uchylny, dotykowy ekran do obsługi urządzenia. Tutaj też mam wątpliwości, czy taki element w ogóle jest potrzebny w dobie powszechności handheldów. Wystarczyłaby aplikacja, a tak musimy za ten panel (tablet? Niewykluczone że dawcą jest jakieś androidowe ustrojstwo) dodatkowo zapłacić. Oczywiście można strumieniować dźwięk z sieci (choć nie chwalą się jakie serwisy, poza radiem internetowym wchodzą w grę), korzystać z internetowej bazy Gracenote przy dodawaniu do plikowej kolekcji kolejnych albumów zgrywanych z CDA, względnie dodawanych z innych źródeł sieciowych. Na razie zgrywanie ograniczone jest do bezstratnego, nieskompresowanego zapisu WAV, pewnie niebawem się to zmieni, wraz z aktualizacją oprogramowania (FLAC, AIFF). Coś czuję, że w środku zastosowano jakieś aktywne chłodzenie (prawy bok zdaje się sugeruje takie rozwiązanie), za zasilanie odpowiada zwykły, impulsowy zasilaczyk, jaki stosuje się w kompaktowych pecetach (HTPC). Wyprowadzenie zasilania na zewnątrz może przynieść korzyści, ale w przypadku urządzeń audio o możliwościach brzmieniowych decyduje prąd jaki zasili układy, a tutaj może być jw. z tym różnie. Ceny na razie nie ustalona, obawiam się jednak że będzie to 10 a nawet ponad 10 tysięcy złotych. Odpowiednik złożony z bardzo dobrych komponentów to połowa tej sumy, zresztą przepis na taki, bardzo dobry komputer do audio, bez problemu znajdziemy w sieci (wspomniany serwer na ComputerAudiophile). Pytanie, jaki system napędza ten komputerek (Linux, może Android, coś innego?), jak będzie wyglądało wsparcie? To ważne pytania, na razie bez odpowiedzi… Poniżej galeria z opisem, która rodzi jeszcze więcej pytań (np. zdjęcie, które sugeruje że to dopiero początek i będzie cały system z własnym wzmacniaczem, …pre?, no system cały). Popatrzmy…

» Czytaj dalej

Audiofilskie smartfony… nowy trend, chwilowa moda? HTC One by Harman Kardon

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
hk-second-phone-image

Mieliśmy już wcześniej do czynienia z muzycznymi telefonami. Pamiętam Nokie, Sony próbowało szczęścia z ożenieniem telefonu z Walkmanem, tytułowe HTC przez jakiś czas współpracowało z Beats Audio (teraz, po zakupieniu BA przez Apple, niewykluczone że zobaczymy coś „muzycznego” od Jabłka)… Były to produkty raczej obok, ich możliwości sprowadzały się do dodania paru ustawień w EQ, czasem dołączeniem do kompletu jakiś lepszych słuchawek (co nie było trudne, zważywszy na podłą zazwyczaj jakość tego, co wypadnie z pudełka nowego telefonu). Tym razem jest jednak nieco inaczej. Nowe smartfony mają grać na „audiofilskim poziomie”, mają być od strony brzmieniowej alternatywą dla drogich, specjalistycznych odtwarzaczy audio. Czy DAPom urośnie zatem za moment poważna konkurencja? Mam spore wątpliwości, choć oczywiście samo połączenie telefonu z wysokiej jakości grajkiem jest jak najbardziej sensowne, w końcu kto chce nosić dwa urządzenia przy sobie, w sytuacji gdy mógłby mieć 2 w 1. 

HTC One M8 (Harman Kardon Edition) to nie jest pierwszy telefon z dobrej jakości komponentami odpowiedzialnymi za brzmienie. Od dawna Samsung w niektórych modelach Galaxy (topowych) montuje układy Wolfsona, także wspomniane Apple stosuje w swoich telefonach (czy może stosowało vide iPhone 4/4S) całkiem niezłe kostki odpowiedzialne za dźwięk. Dlaczego nowa edycja HTC One miałaby być czymś wyjątkowym zatem? Ano dlatego, że wprowadzeniu tej edycji towarzyszy wielka kampania marketingowa, w której biorą udział ludzie zaangażowani w popularyzowanie dźwięku wysokiej jakości, w propagowanie idei lansowania muzyki zapisanej w bezstratnych formatach, w hi-res. To m.in David i Norman Chesky (dr. Chesky) z Chesky Records, to Quincy Jones i paru innych artystów, którzy zaangażowali swoje nazwiska w promowaniu wysokiej jakości produktów audio. Oczywiście wiele w tym marketingu, jednak warto zauważyć że opisywana edycja topowego smartfona HTC wyróżnia się paroma istotnymi różnicami na tle konkurencji. Po pierwsze, telefon zdolny jest do odtwarzania muzyki w bezstratnych formatach (FLAC, WAV) zapisanej w 24 bitach, z częstotliwością próbkowania równą 192 kHz. Dodatkowo oprogramowanie ma (podobno) pozwolić na granie DSD (no jasna sprawa, bez tego dzisiaj daleko się nie zajedzie, marketingowo rzecz jasna). Do tego w komplecie wysokiej klasy IEMy, słuchawki które na oko mogą kosztować 500 – 600 złotych, a więc coś co (faktycznie) robi sporą różnicę. Jakby tego było mało zastosowano także dwie technologie dla poprawy brzienia. Jedna - Clari-Fi – to próba wydobycia ze skompresowanych stratnie utworów dobrego jakościowo brzmienia, kolejna próba tym razem podjęta przez inżynierów HTC. Przyda się wbrew pozorom ten wynalazek, bo o ile ktoś nie korzysta z WiMP HiFi, to jest siłą rzeczy skazany na MP3/AAC/ Ogg. Druga to LiveStage, pozwalająca na lepsze efekty przestrzenne (na słuchawkach). Z testów wynika, że obie raczej niewiele wnoszą w jakość brzmienia.

Poza tym, HTC chwali się najlepszym (fakt, tak to wygląda w praktyce) dźwiękiem z wbudowanych głośniczków. Dwa, zamontowane z przodu przetworniki tworzą takie małe, miniaturowe stereo, które ma pozwolić na głośne, czyste granie bez podłączania słuchawek. Ten element znają użytkownicy HTC One, sprawdza się całkiem nieźle, oczywiście w tym wypadku wszystko podlane jest „audiofilskim sosem”, tak, aby nikt nie miał wątpliwości, że nawet w ten sposób można zagrać na high-endowym poziomie ;-) Najgorsze niestety zastawiam na koniec: ten model to na razie specjalna edycja dla amerykańskiego operatora Sprint (pytanie, czy taki telefon pojawi się na innych rynkach?) z tonami nieusuwalnego bloatware (patrząc na krótkie recenzje, ludzie odpowiedzialni za wprowadzenie nieusuwalnych elementów interfejsu w tej wersji totalnie przegięli). Oczywiście nabywca otrzyma dostęp do Spotify (bezpłatny przez kwartał) oraz parę aplikacji muzycznych preinstalowanych na telefonie. Ciekawe, że reklamujący z takim zapałem, wspomniani ludzie z branży audio, artyści jakoś nie kwapili się, by wprowadzić od pamięci telefonu swoją muzykę, materiały ze swojej wytwórni. Choć nie, z tego co napisano w pewnej reklamie, jako demo zapisano w pamięci parę kawałków z Dr. Chesky’s Sensational, Fantastic, And Simply Amazing Binaural Sound Show! Podsumowując, ciekawostka? Według mnie, owszem, ciekawostka, bez większego znaczenia, choć zapowiedzi faktycznie mogą wskazywać, że niebawem na rynku pojawią się „audiofilskie” smartfony. Przede wszystkim do sklepów ma trafić model Samsunga wyposażony w super układ od Wolfsona (dekodowanie wszystkiego jak leci), niewykluczone że jakąś niespodziankę przygotowuje Apple (myślę, że będą to po prostu jakieś lepsze słuchawki, być może wprowadzenie muzyki w ALAC w ramach sklepu iTunes oraz iTunes Radio, względnie nowego serwisu jaki pichcą). Pytanie, czy uda się zwrócić uwagę masowego klienta, odpowiedni zareklamować „lepszą jakość dźwięku”. Tutaj jedyną firmą z odpowiednią siłą przebicia jest Apple, nie ma co do tego wątpliwości. Innymi słowy, jeżeli zamiast AAC pojawi się ALAC, jeżeli do tego wprowadzą hi-res, streaming w kompresji bezstratnej oraz jakieś sensowne słuchawki (oby nie dźwięk by Dr. Dre, bo o tym dobrym będzie można zapomnieć).

» Czytaj dalej