Ciekawy artykuł ukazał się właśnie na łamach CNET-u (patrz link źródłowy). Steve Guttenberg, doskonale znany osobom czytającym prasę branżową audio (Home Theater, Inner Fidelity, Tone Audio, oraz Stereophile) stawia w nim pytanie o skutki, jakie będzie miało powszechne strumieniowanie na sprzedaż muzyki. Kto będzie miał ochotę kupować płyty, a przede wszystkim pliki, gdy można coraz częściej słuchać wszystkiego co dusza zapragnie za pomocą serwisów streamingowych (Spotify, Deezer, WiMP etc.), inteligentnego radia (Rdio, Pandora) oraz takich miejsc, jak YouTube?
Wygląda na to, że obecne relacje nabywca – artysta ulegają nieodwracalnej zmianie. Ludzie przestają kupować muzykę, zadowalając się abonamentem dostępowym, który – jak pokazuje praktyka – jest niezłym biznesem dla serwisów, jednak niekoniecznie dobrym źródłem dochodów dla muzyków. W tym wypadku liczba odtworzonych strumieni nie przekłada się na duże zyski, wręcz przeciwnie często ten zysk jest niewielki. Co gorsza (dla artystów) spadająca sprzedaż tradycyjnych albumów (obecnie dotyczy to nie tylko nośnika fizycznego, ale także plików), singli nie jest równoważona przez nowe formy płacenia za słuchanie. Klasyczne radio w żadnym względnie nie mogło być alternatywą dla muzyki z nośnika. Dzisiejsze, internetowe rozgłośnie, wraz ze wspomnianymi serwisami są taką alternatywą, atrakcyjną dla nabywcy, który płaci za dostęp do wielkich zbiorów, a potem nie musi już się o nic martwić po wykupie abonamentu (jakość skompresowanej muzyki jest wystarczająca dla większości populacji).
Steve podaje w swoim artykule ciekawe wyliczenie, z którego wynika że na jeden sprzedany winyl (zazwyczaj kosztujący więcej niż płyta CDA, bardziej zyskowny dla twóry) przypada aż 316 000 odtworzeń w serwisie streamingowym. Nawet jeżeli to wyliczenie jest nieco przesadzone, pokazuje z jakim problemem muszą się zmierzyć artyści oraz …wytwórnie. Te, co ciekawe, mocno promują serwisy streamingowe, upatrując (słusznie) że to przyszłość całej branży. Pytanie tylko, czy dla wszystkich jest to opłacalne? Ludzie nie mają w zwyczaju „wspierać” swoich ulubionych artystów, kupując ich albumy, w sytuacji gdy mogą mieć wszystko za 9.99. To po prostu tak nie działa. Owszem są tacy, którzy strumieniują, jednocześnie kupując wybrane albumy, piosenki, jednak stanowią oni mniejszość. To osoby traktujące streaming w kategoriach demo, pozwalającego zaznajomić się z twórczością (świetnie się to skądinąd sprawdza) oraz mają (nadal) potrzebę posiadania czegoś na własność, czegoś materialnego. Można bezpiecznie założyć, że takich osób będzie raczej ubywać, niż przybywać, że będzie to niszowy klient, że większość wybierze to co tańsze, łatwiejsze, dostępniejsze. Być może jakimś wyjściem będzie sprzedanie całości jego twórczości, obejmującej nie tylko muzykę, koncerty, ale także wszystko to, co można przeliczyć na pieniądze, przedstawia jakąś marketingową wartość? Właściwie to już to się dzieje, a czasy w których można było utrzymać się ze sprzedaży płyt (inaczej ze sprzedaży samej muzyki) to przeszłość.