Amplitunery sieciowe, odtwarzacze strumieniowe, stacje muzyczne – dzisiaj kto żyw, na wyścigi, wprowadza do oferty tego typu urządzenia. Te pozwalają użytkownikowi na odtwarzanie muzyki z Internetu, z lokalnych zasobów/archiwów muzycznych zgromadzonych na dyskach PC/NASów. Firma Rotel ma w katalogu parę urządzeń komunikujących się ze światem za pomocą LANu/WiFi. Od teraz będzie można sterować nimi za pomocą handhelda. Prosty, dość ascetyczny interfejs dobrze pasuje do stylu prezentowanego przez elektronikę, którą wyprodukowała japońska firma. Aplikację można ściągnąć poprzez serwis iTunes. Oprogramowanie to współpracuje z takimi urządzeniami, jak odtwarzacz CD Rotel RCX-1500, odtwarzacz sieciowy RDG-1520 i tuner sieciowy wraz z internetowym radiem Rotel T-09. Aplikacja Rotel Remote daje użytkownikowi możliwość łatwej kontroli nad funkcjami iRadio, regulacją FM/DAB i UPnP. Dzięki temu rozwiązaniu najczęściej wykorzystywane opcje będą zawsze szybko dostępne z poziomu iPhona lub iPada..
Tematyka okablowania to śliska tematyka, wiemy to z własnych doświadczeń ze świata audio. Jeżeli dodatkowo mówimy o kablach pracujących w domenie cyfrowej zaczyna robić się gorąco. Generalnie polecamy odsłuchy, najlepiej bez sugerowania się, po prostu typowe ślepe testy z czymś co kosztuje gorsze w towarzystwie droższych kabli. Jedno co możemy powiedzieć z całą odpowiedzialnością, to to że kabel nie jest pomijalnym elementem systemu oraz że konkretne urządzenia determinują jego wpływ na jakość, na finalne brzmienie. Innymi słowy nie na każdym sprzęcie usłyszymy różnicę, poza tym np. w przypadku USB bardzo ważny jest sposób transmisji danych, to znaczy czy odbywa się on w trybie asynchronicznym (gdzie wpływ kabla maleje) czy adaptatywnym (tutaj jakość kabla jest ważna). Nie ma prostych odpowiedzi, warto podchodzić do kablekowej tematyki z otwartą głową. Poniżej, w rozwinięciu krótka informacja prasowa na temat najnowszego kabla USB 2.0 Firenze Silver dedykowanemu współpracy komputera z zewnętrznym przetwornikiem cyfrowo-analogowym…
Z czym kojarzy się Conrad-Johnson w audio? Przede wszystkim z wybitnymi przedwzmacniaczami się kojarzy. Innymi słowy z topowym sprzętem analogowym, który często występuje jako element high-endowego systemu. Firma, jak widać, dostrzegając gwałtowne zmiany jakie zachodzą w branży (rewolucja pt. muzyka z pliku) postanowiła wprowadzić do swojej oferty nowy… przetwornik DAC, sprzęt który dzisiaj staje się najważniejszym komponentem zestawu, niejako zajmując miejsce wspomnianego powyżej, analogowego przedwzmacniacza. Zresztą w dobie popularyzacji cyfrowych źródeł (w odróżnieniu od odtwarzacza CD, łączących się wyłącznie w domenie cyfrowej vide PC) to logiczna ewolucja sprzętu audio, gdzie analogowy przedwzmacniacz zostaje zastąpiony jego cyfrowym odpowiednikiem stworzonym na bazie jakiegoś przetwornika cyfrowo-analogowego, czasami z dodatkiem zaawansowanego procesora DSP. Dzisiaj widać wyraźny trend polegający na integracji urządzeń audio, jednak nie jest to jedyna droga jaką podąża branża – w końcu wieli klientów chce po prostu połączyć swoje cyfrowe źródła i podać do wzmacniacza sygnał w najlepszej możliwej jakości, korzystając z wyrafinowanego DACa. Nowe urządzenie C-J nazywa się HD3 i jest już w drodze do dilerów na całym świecie. HD3 ma postać niedużego pudełka o szerokości 25 cm. Za projekt części cyfrowej odpowiada Kevin Halverson z firmy Muse, natomiast Lew Johnson podziałał w domenie analogowej, w której jest niekwestionowanym specjalistą, twórcą wspomnianych, wybitnych przedwzmacniaczy. Wiadomo, że DAC działa w trybie asynchronicznym i przetwarza sygnały o próbkowaniu do 24 bitów i 96 kHz włącznie (szkoda, że nie zdecydowano się na wyższe tryby, w tym 192KHz, widać zwyciężyła koncepcja urządzenia uPnP, nie wymagającego dodatkowych sterowników w przypadku podłączenia DACa do PC wyposażonego w Windowsa). HD3 ma kosztować mniej więcej tyle ile Ayre QB-9 (3000 dolarów).
Firma Decibel poinformowała, że w sprzedaży dostępne są już nowe urządzenia firmy NAIM, które były prezentowane na tegorocznym AUDIO SHOW: Superuniti oraz ND5XS. Naim Superuniti to wzmacniacz zintegrowany wyjęty ze wzmacniacza SUPERNAIT, który dodatkowo ma wszystkie funkcje swojego młodszego brata UNITI QUTE. Jest to więc uniwersalna, centralna jednostka audio, do której podłączymy wszystko, która właściwie potrzebuje tylko zestawu odpowiednich kolumn. Cena urządzenia to 16 750zł. To kolejny przykład wysoce zintegrowanego sprzętu, który zastępuje kilka osobnych urządzeń, jakie do tej pory stosowaliśmy w klasycznym torze audio. Co prawda pojawiają się opinie, że szczególnie przedwzmacniacz powinno się oddzielić od reszty, ale producenci coraz częściej stosują cyfrowe przedwzmacniacze i w ramach jednego urządzenia mamy „wszystko w jednym”. Zalety? Krótsza ścieżka dla sygnału, brak dodatkowych kabli, większa koherentność, zgodność pod względem bazy elementowej, typologii… W przypadku Naima ND5XS mamy do czynienia ze zubożoną wersją Naim NDX, który miał swoja premierę w zeszłym roku. Naim ND5XS ma jednak gorszej jakości zasilanie co powoduje, że i jakość dźwięku jest gorsza. To tańsza alternatywa dla wspomnianego powyżej NDX. Cena ND5XS to 11 500 zł za pełną wersję z tunerem fm, wersja bez tunera fm kosztuje 10 200 zł.
Ayon to firma znana z wielkiego zamiłowania do lamp. Każde urządzenie tej firmy wyposażone jest w lampki, co implikuje charakter brzmienia oferowanej przez Austriaków elektroniki. Odtwarzacze CD od dwóch sezonów (o ile dobrze pamiętam) wyposażane są w bardzo nowoczesne sekcje przetworników cyfrowo-analogowych. Można na bazie takiego źródła zbudować cały system, bo złącza cyfrowe pozwalają wykorzystać lampową sekcję przedwzmacniacza, a dalej dźwięk popłynie do oczywiście lampowej końcówki mocy, względnie zintegrowanego wzmacniacza lampowego. I tak to mniej więcej w przypadku Ayona wygląda. Jednak firma dynamicznie się rozwija i mimo cen z górnego pułapu (od 8 tysięcy wzwyż), widzi że bez plików w dzisiejszych czasach się po prostu nie da. A że nie każdy chce w domu zainstalować odtwarzacz CDA (niektórzy wręcz wieszczą zmierzch tego typu konstrukcji) to… nie pozostało nic innego jak wprowadzić do oferty swojego strumieniowca. Anonsowane jeszcze podczas CES 2011 urządzenie właśnie trafia na rynek. Łączy ono funkcjonalności aż trzech urządzeń: uniwersalnego odtwarzacza strumieniowego (sieć/USB) z radiem internetowym, uniwersalnego przetwornika c/a oraz przedwzmacniacza liniowego. Dzięki temu poza S-3 potrzebujemy tylko końcówkę mocy oraz parę kolumn i mamy cały system. Cena jest dość wysoka, bo wynosi 22 tysiące złotych. Z drugiej strony jest to sprzęt 3 w 1, co uzasadnia koszt urządzenia. Tak czy inaczej, patrząc na odtwarzacze strumieniowe, to jedno z najdroższych urządzeń tego typu.
Kolejny wielki producent sprzętu AV (teraz głównie A, nie V) firma Pioneer, wypuściła właśnie na rynek swoje pierwsze odtwarzacze sieciowe audio. Cóż, w przypadku producenta oferującego wiele zestawów stereo HiFi, bardzo dobrych odtwarzaczy, amplitunerów, a nawet własnych kolumn, tego typu produkt był bardzo pożądanym uzupełnieniem katalogu. Zresztą inne firmy z branży już dawno (albo i niedawno) zaprezentowały swoje urządzenia tego typu… ostatnio konkurencja spod znaku Denona (model 720). Sprzęt prezentuje się interesująco, prawdopodobnie będzie jednym z poważnych kandydatów do miana najlepszego sprzętu grającego z plików w przedziale 1500-3000 złotych. Odtwarzacze N-30 oraz N-50 są zgodne ze standardem DLNA 1.5 i zostały wyposażone w obsługę AirPlay. To, poza wymienionym wcześniej Denonem, cecha typowa dla nowych linii produktów Pioneera – pełna integracja z urządzeniami Apple, pozwalająca na kablowe lub bezprzewodowe odtwarzanie materiałów zapisanych w pamięci iPoda/iPhone/iPada oraz z iTunes, a także (dzięki darmowej aplikacji) sterowanie firmową elektroniką. Na szczęście producent nie zapomina o użytkownikach Androida – odpowiedni program można pobrać z marketu i za jego pomocą, podobnie, sterować posiadanymi komponentami AV marki Pioneer. W przypadku omawianego sprzętu bezprzewodowość jest w opcji (adaptery BT oraz WiFi). W standardzie otrzymujemy LAN. Sprzęt czyta pliki MP3, WMA, AAC, WAV i FLAC. Ma porty USB oraz możliwość podłączania NAS. Producent zdecydował się na zastosowanie kości DAC o parametrach 32/192, przy czym pełne możliwości wykorzystuje tylko N-50, który dodatkowo może być używany jako samodzielny, zewnętrzny konwerter D/A (wejścia cyfrowe). Droższy model posiada też transformatory oddzielnie obsługujące sekcję cyfrową i analogową. Premierę na naszym rynku przewidziano w listopadzie. Ceny: model N-30 będzie do kupienia za ok. 2 tys. zł, N-50 za ok. 3 tys. zł.
To bardzo ciekawe, oryginalne urządzenie. Po pierwsze zastosowano w nim solidny moduł zasilania, co w przypadku DACów zdarza się stosunkowo nieczęsto. Po drugie mamy tutaj całe zatrzęsienie złącz cyfrowych, w sumie jest ich aż …9, w tym jedno w standardzie AES/EBU! To chyba rekord w tej klasie urządzeń. Kupując tytułowy produkt podłączymy do niego praktycznie każde źródło z wyjściami cyfrowymi jakie mamy w domu. Dodatkowo Advance Acoustic wprowadził do swojego nowego DACa możliwość korekcji barwy dźwięku. Moduł EQ to rzecz niespotykana w przetwornikach, takie coś znajdziemy zazwyczaj w przedwzmacniaczach czy wzmacniaczach zintegrowanych (obecnie – rzadko kiedy). Kiedy przyda się możliwość korekcji? Oczywiście wtedy, gdy przyjdzie nam słuchać muzyki poddanej silnej kompresji. Jeżeli naszym źródłem będą wysokiej jakości pliki FLAC/WAV to rzecz jasna będzie można szybko wyłączyć EQ, wybierając tryb Bypass. Poza niezbalansowanymi wyjściami analogowymi, dostępne są także XLRy. Dodatkowo można będzie podłączyć do tytułowego DACa solidny kabel sieciowy. Cóż, wygląda na to, że mamy tutaj do czynienia z bardzo ciekawym urządzeniem, które warto będzie przetestować na łamach HD-Opinie. Cena sprzętu wynosi 1890 złotych. Patrząc na wyposażenie, muszę uszczypnąć się w udo. Tanio to mało powiedziane. No nic, pozostaje „tylko” sprawdzić jak ten sprzęt gra. Poniżej notka prasowa z dokładnym opisem konstrukcji…
W tym roku nagrodę w kategorii odtwarzacze sieciowe audio (czy szerzej, urządzenia odtwarzające muzykę z plików) zgarnął produkt Musical Fidelity. Model M1 CLiC to bardzo zaawansowane urządzenie, stanowiące cześć najnowszej oferty MF pozwalającej na budowę kompletnego systemu opartego na komponentach HiFi serii M. To bardzo wszechstronny sprzęt, który pozwala na ograniczenie źródeł do… jednego produktu, którym jest omawiany M1 CLiC. Oczywiście zasadnicze znaczenie ma jakość dźwięku. W M1 zastosowano wysokiej jakości komponenty, a wbudowane przetworniki oraz procesory pozwalają na obsługę wszystkich najważniejszych formatów, w tym także plików audio 24bit/192kHz.
To dużo czy mało? Wydaje się, że całkiem sporo. Consumer Electronics Association, która przeprowadziła badania, nie tylko pytała o to, czy ktoś w ogóle jest zainteresowany wysokiej jakości audio, ale przy okazji sprawdziła czy konsumenci zapłacą za taki produkt więcej niż w przypadku muzyki zapisanej w stratnych formatach. Wynik 4 na 10 można uznać za bardzo obiecujący – w końcu takie postawienie sprawy oznacza, że jest całkiem sporo osób dla których jakość muzyki przedstawia dodatkową wartość, za którą chętnie zapłacą (więcej). A to dobry prognostyk dla gigantów fonograficznych, którzy ostatnio ciągle narzekają, że im sprzedaż srebrnych krążków spada. Oczywiście nikt nie da więcej za pliki niż za nośnik, ale zamiast 99 centów / euro, będzie można zażądać nieco więcej. Klient będzie mógł wybrać, czy chce album o jakości mp3, czy też woli to samo zapisane w formacie bezstratnym w 24 bitach. Przeprowadzone badanie dało jeszcze jedną odpowiedź – jak wysoką jakość audio definiują dzisiejsi konsumenci. Okazuje się, że dla ponad 40 procent całkowicie wystarczające jest to, co słyszą w radiu (FM, silna kompresja, niski bitrate). Po drugiej stronie barykady są ci, którzy za audio HQ uznają dźwięk z płyty Blu-ray (bezstratne formaty zapisu, 24 bity, 96-192kHz). Tych też jest ponad 40 procent. Jak widać mimo dekady, która upłynęła pod znakiem skompresowanego, cyfrowego dźwięku „o jakości CD”, a de facto czegoś o często bardzo kiepskich walorach brzmieniowych, zdaje się że wzrosła wśród konsumentów świadomość czym jest dobra jakość w przypadku cyfrowej muzyki. Co prawda dzisiaj problemem staje się podejście samej branży, muzyków do tego w jaki sposób nagrano, zarejestrowano materiał. Niestety kompresja często występuje na najnowszych nagraniach, do tego dochodzi walka o zachowanie odpowiedniej dynamiki, głośności w utworach (znane wszystkim co nieco zorientowanym w temacie hasło „loudness war”). Dzisiaj często znacznie redukuje się ten parametr co ma niebagatelny wpływ na końcowy efekt – dotyczy to zarówno nowych albumów, jak i wznowień (remastery). Czasami rezultaty potrafią być wręcz karykaturalne… nie da się tego słuchać. Warunkiem popularyzacji gęstych formatów audio będzie wprowadzenie muzyki 24/96/192 do oferty wielkich wirtualnych sklepów, tych które prowadzą sprzedaż oprogramowania dla handheldów. Łatwy dostęp, ustalenie atrakcyjnych cen powinny zwrócić uwagę rynku, przyciągnąć rzesze nowych konsumentów. Badanie przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych.
Chyba rośnie nam nowa kategoria sprzętu audio. Po szturmie na rynek przypuszczonym przez dziesiątki (setki raczej) przetworników C/A do sklepów trafia bardzo ambitna konstrukcja łącząca świat analogowy oraz cyfrowy w jedną, harmonijną całość. To najnowszy przedwzmacniacz cyfrowo-sieciowy, pozwalający na przyłączenie wszelkich możliwych źródeł, zarówno tych analogowych jak i (przede wszystkim) cyfrowych) wprost na końcówkę mocy, względnie do wzmacniacza zintegrowanego. Rzecz jasna w tego typu aplikacji preferowana jest pierwsza opcja. W przypadku CP-800 otrzymujemy niezwykle rozbudowany sprzęt z licznymi złączami cyfrowymi (koaksialne oraz optyczne), nie mogło zabraknąć portu USB i to w najsensowniejszym wariancie asynchronicznym, gdy dane pobierane są z komputera a następnie taktowane własnym zegarem urządzenia, co pozwala wyeliminować zakłócenia, jitter będący następstwem licznych interferencji powstałych na magistrali USB (oraz zupełnie obcego audio zegara 12MHz, jaki oryginalnie stosowany jest w przypadku tego interfejsu). Obsługa wielu stref, trzy źródła analogowe (via RCA oraz XLR), LAN oraz obowiązkowe wsparcie dla handheldów Apple to kolejne cechy tego ciekawego produktu. Możliwy jest wygodny i bogaty w funkcje dostęp do całej biblioteki muzycznej. Zastosowano układ Switch Mode Power Supply (SMPS) z funkcją Power Factor Correction (PFC) pozwalający na uzyskanie znakomitego brzmienia, dzięki wyrafinowanej sekcji wzmacniacza. Dodajmy do tego nowoczesny, elegancki wygląd z dużym, czytelnym wyświetlaczem i otrzymujemy na wskroś nowoczesny komponent audio HiFi. Zresztą w tym wypadku należałoby mówić o klasie A. Jest to zdaje się pierwsza tak rozbudowana konstrukcja na rynku.