LogowanieZarejestruj się
News

Testujemy wzmacniacz słuchawkowy Capella Stana Beresforda

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Capella_5

Testujemy nowy wzmacniacz Capella Stana i powiem szczerze, jesteśmy pod sporym wrażeniem. Ten sprzęt potrafi jak mało który z dostępnych na rynku napędzić tak różne słuchawki jak ortodynamiki HiFiMANa, Audeze z jednej, wymagające K701 czy Senki HD650, jak również plejadę mobilnych na i douszników (podłączałem wszystko jak leci, co było u nas akurat na stanie: dokanałowe Momentum, Bose, Westony oraz z pałąkiem: Beatsy Solo 2, bezprzewodowe (tu, przewodowe) Momentum, pierwszą generację wokółusznych Momentum, ADL H128 etc. Zastanawiałem się, czy dzięki bogatej regulacji oraz właściwościom samego wzmacniacza, sprzęt podoła tak krańcowo różnym słuchawkom jak wyżej wymienione. Nie tylko podołał, nie tylko potrafi wydobyć często wszystko co najlepsze z danego modelu, ale jeszcze robi to na poziomie mocno niekorespondującym z ceną. Ta cena jest tutaj skalkulowana bardzo, bardzo atrakcyjnie, powiem wręcz że okazyjnie, bo dostajemy coś specjalnego. To już nie tyle pierwsze wnioski, bo rzecz testuję intensywnie od około tygodnia (wcześniej wygrzewaliśmy skrzyneczkę), co właściwa narracja, choć nie ostateczna. Ciągle coś odkrywam! Lubię takie produkty, a Stan znowu pokazał, że da się zrobić coś specjalnego, bez konieczności zaglądania głęboko do kieszeni klienta. Chwalebne i godne naśladowania podejście.

Wzmacniacz na pewno przetestuję na torze analogowym. Chwilowo, ten tor okupuje ADL GT40 Furutecha, jak przestanie okupować, podepnę Capellę do naszego gramofonowego pre i zagramy czarną płytę. Na marginesie, zmodyfikowałem pod kątem audio PS3, która robi za odtwarzacz SACD (a także, opcjonalnie do głównego źródła, plików hi-res via serwer z odpowiednim oprogramowaniem) i płyty SACD też sobie sprawdzę. Mam idealny patent na wyrugowanie z zaśmieconego toru analogowego konsoli (przestery, szumy, trzaski… koszmar) wszelkich brudów. To bardzo skuteczna metoda, a że PS3 w torze potrafi skutecznie interferować z resztą urządzeń, rozwiązanie można wręcz uznać za absolutnie konieczne. Do tego bardzo dobry miedziany kabel (plecionka) z wyjściami analogowymi & płaskim wejściem do AV w konsoli, modyfikacja chłodzenia i można grać (tak, są takie, specjalnie pod audio kable dla PS3 dostępne na rynku – polecam!). Obecnie tworzy się ciekawa sytuacja, wraz z widocznym zainteresowaniem plikami DSD (pliki nagrane na płyty DVD, odtwarzane na konsoli poprzedniej generacji), taki sprzęt może być uzupełnieniem, lub alternatywą dla komputera – podłączę tytułowy wzmacniacz pod takie źródło, zobaczymy z jakim skutkiem (w torze stacjonarnym i w drugiej strefie ze wzmacniaczem słuchawkowym Musical Fidelity konsola gra bez zarzutu).

Poniżej kilka zdjęć prezentujących Capellę…

» Czytaj dalej

ADL w redakcji: słuchawki H128 @ DAC/AMP GT40A z gramofonowym pre

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ADL H128 & GT40A

Furutech to kable. Pierwsze skojarzenie jest oczywiste. Kable, zasilanie, akcesoria… od paru sezonów, pod marką ADL, także elektronika oraz słuchawki. Nie ma tego dużo, raczej mało nawet, ale to co Japończycy wprowadzili na rynek zasługuje na opis, na test. O GT40 słyszałem z okładem rok temu. Niewielki przetwornik cyfrowo-analogowy ze wzmacniaczem słuchawkowym – zaraz pomyślicie” tego jest na kopy” – niebanalny, oryginalny, bo wyposażony w gramofonowe pre. Tak, w gramofonowy przedwzmacniacz. Po co ten przedwzmacniacz w cyfrowym urządzeniu, które ma współpracować z jakimś komputerem i grać pliki, zapytacie? Ano po to, by połączyć oba światy, świat wirtualny, cyfrowy, nienamacalny, strumieniowy, bitowy z tym, co od dekad znane, rozpoznane – z fizycznym nośnikiem, tym który wydaje się najlepiej przetrwał próbę czasu i dzisiaj powraca w wielkim stylu. Z winylem. Z czarną płytą.

Kocham swój gramofon miłością bezgraniczną. To urządzenie ma duszę, ma w sobie coś, co zawsze powoduje, że słuchanie muzyki nie jest czymś obok, w tle, na marginesie, a jest w centrum, jest najważniejsze, absorbuje, wciąga, zmusza do pełnego poświęcenia uwagi odtwarzanemu materiałowi. Oczywiście gramofon, z racji obsługi, jest właśnie takim źródłem – powiecie – ale wg. mnie to nie tylko kwestia obsługi, konieczność słuchania muzyki w tradycyjny sposób (tj. album vel projekt vel opowieść), nie tylko to, to coś więcej… muzyka odtwarzana w ten sposób nie pozwala nam na brak uwagi, zaangażowania, wręcz zmusza do zajęcia miejsca przed kolumnami (ostatnio słucham także na słuchawkach w ten sposób, wcześniej robiłem to sporadycznie – mój błąd!) i odbycia podróży, włączenia emocji, uczestnictwa.

GT40A daje nam możliwość słuchania i tak i tak, to znaczy zarówno na słuchawkach (wtedy wystarczy nam do słuchania wyłącznie gramofon i tytułowy sprzęt oraz rzecz jasna jakieś słuchawki) jak i na kolumnach. To ostatnie dzięki możliwości podłączenia wzmacniacza (wyjście liniowe), wtedy podpinamy jakąś integrę/końcówkę i gramy. Samo wejście analogowe może pełnić dwojaką funkcję (gramofon, czyli z korekcją, jak i zwykłe wejście dla dowolnego źródła). Do tego USB i już – w sumie po co w dzisiejszych czasach dodawać inne złącza, gdy te dwa źródła tzn. komputer oraz gramofon załatwiają sprawę? Srebrny krążek bardzo lubię, ale to że go bardzo lubię i poważam (spora kolekcja, do tego parę wybranych dyskografii ulubionych artystów na SACD) nie oznacza, że jest on dzisiaj potrzebny, że ma przed sobą przyszłość. Wręcz przeciwnie – patrząc na to co się dzieje na rynku, można powiedzieć że nie ma. I (coś czuję) niestety nie powtórzy drogi winylu, który powrócił. To nie jest coś, co można by porównywać, kompakt to coś kojarzonego (poniekąd błędnie, ale co z tego?) z cyfrą, to nośnik nie mający nawet ułamka vintage’owego potencjału czarnej płyty. GT40A jest zatem od strony funkcjonalności „złotym środkiem”, czymś idealnie wpasowującym się pod dzisiejsze potrzeby, wymagania oraz… mody. Tak, są słuchawki, jest gramofon, jest komputer. Jest wszystko co się liczy dzisiaj, co jest obecnie wymagane, potrzebne. Zasilaczyk impulsowy jaki dostajemy to coś, co można będzie z czasem wymienić na coś solidniejszego (tak, myślę tutaj o niezawodnym Tomanku). Nie ma tu sterowania zdalnego, biurkowa forma wskazuje w jakim otoczeniu będzie ten DAC/AMP najlepiej widziany (systemy audio kategorii desktop).  Można będzie dzięki skrzyneczce przenieść nasze czarne płyty w świat cyfry, co rzecz jasna ucieszy wszystkich, którzy mają ochotę na własne ripy, stworzenie własnej kolekcji muzyki zerojedynkowej z posiadanych, czarnych krążków.

Co się zaś tyczy słuchawek, to pierwszy kontakt był bolesny (mocny nacisk na uszy, dość twarde pady). Z czasem okazało się, że nie jest tak źle, jak mi się wydawało, a same słuchawki są wg. mnie wyjątkowe. H128 stawiam na równi z Momentum, a nawet wyżej od Momentum, takie są dobre. To taki sam, nieco euforyczny, dynamiczny, otwarty, radosny sposób grania, muzyka płynie swobodnie, bas jest tutaj niewątpliwie faworyzowany, stanowi główne danie, ale przekaz jest całościowo spójny i niezwykle wciągający. Przyjdzie czas na dokładniejszą analizę, opiszę jaki to patent zaserwował Furutech w swoim, póki co, najwyższym modelu nauszników. Teraz dodam tylko, że sprężystość, organiczna namacalność niskiego zakresu jest obezwładniająca w tych słuchawkach. To jest cholera coś niesamowitego, jak te nauszniki potrafią kopnąć od dołu, jest to ommm, ommmf, ale takie poukładane, takie pod kontrolą, bez nieładu, że aż się nie chce tego z łba zdejmować. Gra to w sposób tak przyjemny, że ani się spostrzeżemy, a tu zamiast albumu, pięć przesłuchanych – tak to działa. Teraz katuje Roona, który jest NIESAMOWITY i o którym przeczytacie niebawem duży artykuł. Będzie to pierwszy taki tekst o serwisie, usłudze omawiający rzecz całościowo, dodatkowo pogłębiony o moje przemyślenia na temat przyszłości branży audio. Jak wspomnieli na ToneAudio to game changer, szkoda tylko że każdy tekst o tym niesamowitym projekcie dotyka jedynie niewielkiej części możliwości, tego czym w sumie jest ten… front end. Nie mam wątpliwości że właśnie tak, dokładnie tak, będzie się słuchało muzyki niebawem. Połączenie, integracja wszystkiego w ramach jednego miejsca, jednej usługi. Ok, więcej przeczytacie niebawem. Roon powoduje, że nie odchodzę od komputera (no kiedy muszę, to to robię, wtedy, na wynos, jest Tidal i przede wszystkim Loop – idealne uzupełnienie dla Roona, który to jest wybitnie stacjonarny, czy może raczej nie na wynos właśnie) i przetwornik gra w salonie właśnie z takiego źródła, na zmianę z komputerem w gabinecie. Komputery ostatnio u mnie nie grały za często (albo gramofon, albo handheld grał), teraz jednak to się zmieniło i to chyba na trwale. H128 świetnie sprawdzają się jako fotelowo/kanapowe nauszniki, a z GT40A tworzą świetny duet. Na wynos grają bez dodatków z handheldami i radzą sobie równie dobrze co Senki. Tak, to idealna alternatywa dla Momentum, tych kablowych, bo bez kabla tutaj rzecz jasna się nie obejdzie. W ofercie ADL znajdziecie ponadto tańszy model nauszników, dokanałówki oraz przenośne wzmacniaczo-daki. Poniżej fotogaleria z tytułowymi produktami…

» Czytaj dalej

Audeze EL-8 w redakcji…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Audeze El-8_6

Dotarły do nas najtańsze ortodynamiki od Audeze, model EL-8, w zamyśle projektantów, przenośne i faktycznie da się te słuchawki bez zgrzytu założyć na głowę i ruszyć w świat. Jak widać na zamieszczonych zdjęciach, słuchawki specjalnie przygotowano pod kątem mobilnego grania… mamy płaski kable z 3.5mm audio jackiem, mamy bardzo solidną, a jednocześnie dużo lżejszą konstrukcję, wygodne, dobrze izolujące od otoczenia pady i najważniejsze: te planary są pierwszymi, które bez problemu jest w stanie wysterować iPhone. Na czerwonych kreskach (bardzo głośno) jest BARDZO GŁOŚNO. Wysoka skuteczność tych słuchawek pozwala na granie bezpośrednio z wyjścia słuchawkowego handhelda, bez konieczności podpinania zewnętrznego wzmacniacza. EL-8 są znacznie łatwiejszym partnerem dla przenośnej elektroniki od naszych redakcyjnych HiFiMANów HE-400. W pełni kompaktowymi bym ich nie nazwał, ale i tak w porównaniu do HiFiMANów są wg. mnie znacznie bardziej „składne”, dużo łatwiejsze do przenoszenia.

Nowe Audeze wyposażone są w fazor, wyraźnie widać ożebrowanie po wewnętrznej stronie muszli, można je – podobnie jak inne mobilne konstrukcje dostępne na rynku, złożyć (muszle obracają się wokół osi). Pierwsze wrażenia po założeniu na głowę: dużo lżejsze od wszystkiego, co do tej pory Audeze wprowadziło na rynek, wygodne, kabel nieco przydługi jak na wymogi mobilnego grania, a jednocześnie zbyt krótki, aby mógł być bez problemu używany w stacjonarnym torze. Przewód jest jednocześnie lekki, nie plącze się, raczej sztywny… będzie dobrze się sprawował na zewnątrz, z jakimś mobilnym źródłem. Brzmieniowo trudno mi się po paru albumach autorytatywnie wypowiadać. Na początku było dużo dźwięku, mocno analitycznie, dla mnie zbyt ostro. Zmieniłem repertuar (Deadmau5 wypadł jak na mój gust wręcz natarczywie), słuchając damskiego wokalu Welsh (Florence… niebawem nowy album) i usłyszałem wreszcie Audeze, dźwięk amerykańskich planarów, taki, jakim go kojarzę. Zobaczymy co będzie dalej, niewykluczone, że te słuchawki zagrają – jak pokazał pierwszy kontakt – mocno inaczej niż LCD-2/3. Z trójkami zresztą będą bezpośrednio porównywane – dzięki dwóm wyjściom w moim M1 HPA sprawdzę różnice w brzmieniu, ocenię na ile to granie się zmieniło względem topowej konstrukcji.

Poniżej galeria, o wrażeniach jeszcze coś nie coś napiszę, jak ich nieco dłużej posłucham…

» Czytaj dalej

Zapowiedź artykułów: Oppo BDP-105D, Sennheiser Momentum Wireless (On-Ear), FiiO K10&11 oraz…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
HD-Opinie

W ciągu najbliższych paru dni (wreszcie będzie czas na to!) pojawią się zapowiadane artykuły z naprawdę znakomitymi produktami. Na pierwszy ogień multiformatowy Oppo BDP-105D, najbardziej zaawansowana wersja odtwarzacza multiformatowego z procesorem obrazu, dwoma przetwornikami C/A Sabre Ess-9018, wzmacniaczem słuchawkowym (to nie dodatek, a kompletne, wysokiej klasy wyjście słuchawkowe), dwoma wejściami oraz wyjściami HDMI, super szybkim procesorem (to na razie jedyny odtwarzacz sieciowy, pozwalający na natychmiastowy dostęp do kolekcji muzyki na NASie (ok. 2TB, do tego filmy, seriale zajmujące drugie tyle etc.), będący jednocześnie wysokiej klasy przedwzmacniaczem cyfrowym z wyjściami zbalansowanymi oraz wielokanałowymi. Ten sprzęt, w odniesieniu do oferowanych możliwości, jest wart każdej, wydanej nań złotówki. Patrząc na konkurencyjne rozwiązania, Oppo sprzedaje swoje skrzynki po okazyjnej cenie, nie kupicie nic co daje taką funkcjonalność, taką jakość w takiej cenie. Wybitne źródło, coś co zasłużyło na nowy znaczek przyznawany przez nas urządzeniom z kategorii „mogę z tym żyć”, czyli takim, które mogą stanowić docelowe rozwiązanie (naprawdę warto przeznaczyć pieniądze niekoniecznie na niekończące się, ciągłe dopieszczanie, na zmiany w systemie…. a przeznaczyć je na muzykę, na płyty, szczególnie gdy komuś akurat po drodze z gramofonem, to dopiero frajda!). Opublikujemy niebawem grafikę, a laur dla nielicznych (naprawdę nielicznych) urządzeń testowanych na HDO będzie się zwał „DEAD END”, czyli koniec drogi ;-)

Bezprzewodowe Sennheisery Momentum to jeden z powodów, dla których musiałem zmodyfikować plany testów i publikacji. Mają na liczniku jakieś sto kilkadziesiąt godzin, właściwie przyspawałem się do tych nauszników, chcąc je jak najlepiej poznać (nie bez przyjemności, wielkiej przyjemności ;-) ), sprawdzając jak grają nie tylko w trybie bezprzewodowym, ale także na kablu (USB) oraz z handheldami na iOSie oraz Androidzie (tutaj przydały się bardzo alternatywne aplikacje w stylu USB Audio Player na Andka… polecam, to świetny soft, pozwalający w pełni wykorzystać potencjał przenośnych słuchawek z górnej półki). Mogę powiedzieć tyle: to produkt bliski perfekcji, bliski… to bezprzewodowa referencja i mogę (mając odsłuchane bezprzewodowe Audio Techniki, AKG oraz Bose) powiedzieć z pełną odpowiedzialnością: chcesz słuchawek, czy precyzyjniej bezkompromisowego systemu słuchawkowego dla komputera oraz handhelda w wersji bezdrutowej to masz jeden, jedyny produkt na rynku, który ma szansę w pełni cię zadowolić. Jeden. Każdej z alternatywnych opcji czegoś brakuje, tutaj udało się stworzyć słuchawki bliskie perfekcji.

Wreszcie FiiO. Artykuł pt. „FiiO atakuje, żadnego respektu nie czuje” (nawiązanie do wiadomego songu, wiadomej, kultowej ekipy), dobrze oddaje odczucia po przeprowadzonych testach. Szczególnie E10k Olympus 2 to coś, co stanowi nowy punkt odniesienia w swojej kategorii cenowej. Za takie pieniądze, generalnie, nie kupimy urządzenia, które nie będzie charakteryzowało się sporym,i kompromisami. To ten pułap. Tyle, że właśnie ten produkt pokazuje, że można za śmiesznie małe pieniądze nabyć DACa, który zawstydzi dużo droższą konkurencję, który potrafi zagrać na poziomie „to dźwięk dojrzały, bez żadnych, poważniejszych ale”. Zaskoczenie tym większe, że do tej pory FiiO, które przetestowałem, mniej lub bardziej nawiązywało do cyfrowego, chłodniejszego sposobu reprodukcji dźwięku… a tu takie zaskoczenie. Szczerze, to ten model przetwornika jest (dla mnie) lepszy od takiego Alpena, od droższych produktów z portfolio FiiO. Lepszy i to wyraźnie lepszy. To idealny partner dla laptopa i właśnie w tej kategorii… DAC USB dla PC/MACa trudno znaleźć dla niego alternatywę w budżetowym segmencie. Drugi z przetestowanych, E11k,  prezentuje się świetnie (nie piję, ale te skojarzenia z piersióweczką ;-) ), gra bardzo przyzwoicie, wyraźnie poprawia możliwości brzmieniowe smartfona / tabletu czy grajka w rodzaju iPoda Touch (ale nie z takimi Momentum In-Ear… w tym wypadku po prostu nie ma takiej potrzeby, nie ma potrzeby włączania w tor dodatkowego wzmacniacza, chyba że… jest to coś, co uspokoi górę – wtedy jak najbardziej).

W kwietniu na tapetę trafią podłogówki Pylona (Szafiry), przyjrzę się nowemu MacBookowi (Apple ma zamiar zdefiniować na nowo laptopa… hmmm…), napiszemy także o zapowiedzianych już wcześniej nausznikach Sennheisera, o nowych produktach Oppo oraz nowościach Stana Beresforda (Capella – podobno prawdziwa rewelacja) oraz Australijczyków z Bursona. Z kina powinien pojawić się procesor obrazu NuForce (o przepraszam, teraz to już Optoma… w sumie ciekawe co wyjdzie z tego mariażu?) i najlepsze na koniec tej wyliczanki: przetestujemy „budżetowe” ortodynamiki Audeze. Niebawem trafią do nas EL-8. Zobaczymy co zaoferują Amerykanie na pułapie około 3 tysięcy złotych.

Ruszamy ponownie z kopyta, mam nadzieję, że planowane w kwietniu testy nie odciągną nas od publikowania tak jak te, które miały miejsce w marcu. Co ja mówię, niech będzie powtórka z rozrywki, trzeba będzie „tylko” wykroić nieco więcej czasu na pisaninę.

Nowa linia Pylonów. High-endowa. Zapowiedź Diamentów.

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
11046617_897519776978356_1323441467593413105_n

No proszę, do produktów budżetowych, czy takich z przedziału niedrogie HiFi, firma Pylon Audio postanowiła wprowadzić do swojej oferty coś z zakresu… high-endu. To rzecz jasna pojęcie względne, cały ten high-end, ale jeżeli przyjmiemy że wyznacznikiem jest tu (i nie oszukujmy się, tak właśnie najczęściej bywa) cena to… to nie jest jeszcze high-end ;-) (niektórzy mówią 10k zł, niektórzy…). Oto, co napisał na ich temat sam producent:

„Z przyjemnością informujemy, że rozpoczęte w ubiegłym roku prace rozwojowe nad zestawami głośnikowymi zaowocowały koncepcją linii Diamond. Stanowi to konsekwentne rozwinięcie oferty w kierunku sektora Hi-End. Zestawy zostaną wyposażone w przetworniki norweskiego Seasa i duńskiego Scan-Speaka. Linia Diamond (25 & 28) to dwie 2,5 drożne kolumny oparte o 15 i 18cm przetworniki nisko-średniotonowe i tekstylne kopułki wysokotonowe. Kolumny będą oferowane w kilku wariantach wykończenia: fornir naturalny oraz HG. Premiera przewidziana jest w pierwszym półroczu 2015r.”

Zapytam, jak to będzie z tą ceną, ale coś mi mówi, że będziemy krążyć wokół 5-6 tysięcy za zestaw, a nie wspomnianych 10 i ponad. Poproszę także o jakieś obrazki, zdjęcia, ryciny, bo aż mnie ciekawość zżera. Na marginesie, w ofercie pojawiła się wersja high-glass white Szafirów 31. Biały, ekskluzywny wariant, będzie idealnie pasował do nowocześnie urządzonych wnętrz, pozwoli na integrację sporych kolumn z salonami, dużymi pokojami przeznaczonymi niekoniecznie tylko do słuchania (faktycznie, zaskakujące odkrycie), przy (zapewne) wyraźnie lepszej akceptacji ze strony głównych czynników decyzyjnych (GCD). A to, moi drodzy, przełoży się na wysoką notę w ramach WAF (Wife Acceptance Factor) i pozwoli na pogodzenie potrzeb domowników z równoczesnym, pełnym wzruszeń i emocji, wspólnym słuchaniu ulubionej muzyki. ;-) Słodko.

AKTUALIZACJA: na chwilę obecną cena nowych zestawów została skalkulowana w przedziale od 5 do 7 tysięcy złotych. Kolejne informacje na temat nowych kolumn Pylon Audio serii Diamond poznamy w maju.

Sennheiser Momentum In-Ear (M2 IEi) na tapecie (& Urbanite)… ale to gra!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Momentum InE box

To pierwsze takie IEMy, jakie miałem w uszach.  Na wstępie, ustalmy jedno – M2 IEi, po ludzku Momentum In-Ear, nie są słuchawkami dla każdego, o nie… nie są, bo też kreują opowieść po swojemu, na swój sposób, ale robią to w taki sposób, że czapki z głów! To, co od pierwszych dźwięków rzuca się w uszy od razu, charakteryzuje (ale właśnie nie do końca, o czym dalej) brzmienie to bas. BAAAASSSS. Ummm, Ummmmmm, Ummmmmmmmm – byłem wstrząśnięty i nie zamieszany ;-) (zmieszany to tak!). Nie jest to jednak taki tam sobie basior. Nie, co to, to nie, bo ten bas jest nie tylko duży, głęboki, obfity, mięsisty, namacalny – on jest też wielowymiarowy, nie jest li tylko sztuczką, jest niewątpliwie fundamentem, fundamentem na którym budowane jest brzmienie tych słuchawek. Właśnie jakość dolnego zakresu, jego wielowymiarowość, organiczność, miażdżą nas od pierwszych taktów i definiują na nowo sposób kreacji dołu w tego typu konstrukcjach. Nigdy, nigdy wcześniej nie słyszałem takiego basu ze słuchawek dokanałowych. Już z tej przyczyny warto te słuchawki choćby sprawdzić, bo naprawdę jest to niezwykle intensywne, nietypowe i zupełnie nieoczekiwane uczucie, doznanie, coś czego zwyczajnie nie spodziewany się, wkładając sobie do uszu tipsy. I tutaj od razu nasuwa się pewien, jak się okazuje, jednak krzywdzący, choć może inaczej, nie do końca prawdziwy wniosek – że to może słuchawki dla takiego typowego bass heada. To, że bas jest tu na pierwszym miejscu (to na pewno) nie oznacza, że to masowanie (tak, tak te słuchawki mają taki potencjał zejścia, że to się w głowie, nomen omen, nie mieści) jest tu kwintesencją, sztuką dla sztuki, że poza tym nic tu (więcej) nie ma. Ależ jest i to jeszcze jak jest. Te słuchawki – uwaga – wymagają odpowiedniego źródła! Tak jak wokółuszne Momentum są w 100% uniwersalne i grają z byle czego, to ich dokanałowe rodzeństwo (nie ma mowy o bliźniakach, oj nie, to raczej pokrewieństwo typu wspólna matka ale dwóch, różnych ojców) jest wybredne. Jest wybredne moi drodzy, bo też w tym graniu mamy dużą (mimo podkreślonego, dolnego zakresu) precyzję, zapędy analityczne, umiejętność podawania na tacy, szczególarsko, całego planktonu, mikrodetali, co samo w sobie jest o tyle dziwne, że nie mówimy tutaj o wyczynowej konstrukcji wielodrożnej (jak np. przetestowane u nas topowe monitory firm Westone czy EarSonic). To, co uzyskali inżynierowie Sennheisera, jak widać, zasługuje na uwagę, bo jak wspomniałem to słuchawki pod wieloma względami niezwykłe.

No dobrze, a co z resztą pasma, zapytacie. Czy jest to granie ala Momentum, czytaj, czy jest wciągające, emocjonujące, angażujące, takie dobre jak z nauszników? Odpowiem nie wprost (w końcu są to pierwsze wrażenia, choć słuchawki są już u nas na stałe, będzie więc można gruntownie, bez pośpiechu, je przetestować), choć z wyraźną sugestią, z jednoznacznym wskazaniem. Wspomniałem, że nie są wcale proste dla źródła, dla toru. Tutaj może przydać się manewr nie tyle z wzmacniaczem (bo są same w sobie niezwykle żywiołowe, dynamiczne i bardzo łatwo je wysterować z rachitycznego, handheldowego wzmacniacza), co z zewnętrznym dakiem. Dlaczego? Ano dlatego, że ta ich szczegółowość, zahaczająca wręcz o analityczność, prowadzi do bardzo mocno zaznaczonego, podanego bez znieczulenia, grania górnego rejestru. Góra jest tutaj rysowana wyraźnie, pojawiają się sybilanty i to całkiem wyraźnie… ale, no właśnie, ale to wskazuje wg. mnie na jedno… te słuchawki są wybitne wyczulone na to, co jest pod drugiej stronie kabla. Jak wiadomo, powszechnie uważa się (generalnie słusznie), że elektronika mobilna Apple (sote) gra raczej ostro, chłodno, że to brzmienie konturowe, które w takim przypadku właśnie jest jeszcze spotęgowane przez generalnie (uwaga) niezwykłą jak na takie IEMy (takie, od strony konstrukcyjnej, niewyrafinowane) precyzję i rozdzielczość. I tutaj dochodzimy do sedna. Po podpięciu do DACa, szczególnie takiego, który potrafi te analityczne zapędy utemperować, a jednocześnie niczego nam nie ukraść odnośnie szczegółów, dynamiki mamy coś, co wg. mnie jeszcze się w przypadku dokanałówek nie trafiło. Mamy zatem słuchawki, które nie grają jak… słuchawki, a już na pewno nie jak typowe IEMy. Ten dźwięk jest bardzo obecny, namacalny, jest organiczny, a – i tutaj widzę właśnie potencjał i siłę opisywanych Momentum - dodatkowo dostajemy ekstra firmowy patent na średnicę (M-o-M-e-N-t-U-M). Tak, tutaj jest właśnie takie wielowymiarowe granie i to jest szokujące. Bo te słuchawki nie pozostawiają Cię obojętnym, nie pozwalają ot tak, przyjąć, że no dobra, kolejne fajnie brzmiące douszne monitorki. To, posługując się geograficznymi odniesieniami, porównaniami, moi drodzy TOSKANIA. Jest atmosfera, jest klimat, jest żar, no i są EMOCJE. To euforyczne granie, wciągające granie, czasami może aż za bardzo euforyczne… to taka feeria barw, z wyraźnie słonecznym, jasnym, pełnym blasku charakterem, to takie gorące granie, choć nie oznacza to jednoznacznego zakwalifikowania tych słuchawek do sprzętu po ciepłej stronie mocy. O nie, właśnie, że nie, bo mimo tego sprężystego, fakturowego basu, mimo wyraźnie zaakcentowanej, obecnej góry, świetnej (znowu, pełnej wybrzmień, smaczków średnicy) te słuchawki są …ani takie ciepłe (przy czym ich brzmienie nie jest ciemne), ani nie wieje tutaj arktycznym chłodem, zwyczajnie, nie da się tego wszystkiego w prosty sposób zaszufladkować. Zaintrygowani? Bo ja owszem, nawet bardzo.

Jeszcze będę je odkrywał (czas, czuję, że tutaj potrzebny jest czas… może te pierwsze spostrzeżenia całkowicie się zdewaluują, nie wiem, no nie wiem, zobaczymy!), jeszcze trzeba dać im czas i przede wszystkim przetestować w różnych konfiguracjach. To pewne. Z androidowym Neksusem grają inaczej, z elektroniką Apple grają jak wyżej, z komputera potrafią pokazać, że mają wielki potencjał. DAC to rzecz, jw. która może być przydatnym uzupełnieniem toru. To co powyżej, plus świetna dynamika, i jakby tego wszystkiego było mało, wybitna stereofonia oraz niecodzienna umiejętność kreowania przestrzeni (takiej nie IEMowej, a może nawet w ogóle nie słuchawkowej) spowodowały u piszącego te słowa niezły opad szczęki. To bardzo inny, bardzo różny od tego, czego się spodziewamy po tego typu konstrukcjach, produkt. Bardzo. Na pewno nie jest tak uniwersalny jak nauszne Momentum mk.1, czy może inaczej – jest po prostu wymagający i to zarówno odnośnie źródła, jak i materiału. Z WiMP HiFi jest zazwyczaj dobrze, ale nie zawsze dobrze –  M2 IEi różnicuje nagrania i to bardzo konkretnie – i z takim HiFi Playerem oraz z zewnętrznym dakiem, z podpiętym iPadem Mini, pokazuje, o co w tym wszystkim może chodzić. Skonwertowane do PCM pliki DSD (ten softwareowy player daje takie możliwości, odtwarza DSD) brzmią naprawdę nie jak mobilne źródło, brzmią jak coś dużego, coś w innej skali. To wrażenie ulega spotęgowaniu z dakiem M2Techa oraz MacBookiem w torze. Słyszymy to, słyszymy bo… mamy w uszach nowe, dokanałówki Sennheisera, dokanałówki, które tworzą nowy rozdział w historii słuchawek z serii Momentum. Nie mam co do tego żadnych, najmniejszych wątpliwości.

Same słuchawki prezentują się elegancko, nawet oryginalnie, bo po pierwsze są dostępne w JEDNEJ wersji kolorystycznej (czerń i czerwień, połączone bardzo ciekawie, ze smakiem) , po drugie zakrzywiona konstrukcja kanału przetwornika pozwala na bardzo precyzyjne skierowanie źródła dźwięku tam gdzie trzeba. Wygodne tipsy o także wcale nie takiej typowej konstrukcji, dbałość o detale, najwyższa jakość materiałów… tak, to są Momentum. Jest wersja dla iOSa (nasz egz.), jest także model pod Androida. Pilot sprawuje się bardzo dobrze, a wypustki na obudowach przetworników oraz samym pilocie pozwalają na bezzwrokową obsługę, identyfikację, bezproblemowe, szybkie nałożenie słuchawek. Kabelek jest płaski (ale niezbyt szeroki i dobrze, bo każdy płaski, szeroki kabel to murowany efekt mikrofonowania – tutaj zjawisko ograniczone do minimum, choć nie wyeliminowane do końca), dobrze się układa, wtyk kątowy prezentuje się od strony ergonomii i (pewnie) trwałości bez zarzutu. Najlepsze na koniec tego, będącego właściwie całą recenzją (pre? albo raczej wczesną, czy na wczesnym etapie), choć i tak do M2IEi wrócimy, bo na to po prostu zasługują, tekstu – cena. Ta jest wg. mnie bardzo uczciwa, wręcz, biorąc pod uwagę niespotykane cechy, okazyjna… słuchawki kosztują około 400 złotych (oficjalna cena 429).

To nie jedyne, nowe Sennheisery, które testujemy i które opiszemy. Dwa modele Urbanite (On-Ear oraz wokółuszny XL) to bardzo fajne, lifestylowe słuchawki, które może nie oferują takich możliwości, takiego brzmienia co seria Momentum (no dobrze, nie oferują – po prostu grają inaczej, co nie oznacza że źle), pozwalające na wygodne przemieszczanie się z pałąkiem na głowie z punktu A do punktu B. ;-) Czytaj, na komfortowe noszenie, słuchanie na wynos, przy czym raczej nie na rolki, rower czy do biegania, bo tutaj ich miękkie, delikatne trzymanie się na łepetynie, zwyczajnie się nie sprawdzi… szybko je gdzieś zgubimy. Bardzo solidne konstrukcje, widać, że z tych wytrzymałych, nie poddających się trudom częstego użytkowania z ciągłym nakładaniem, ściąganiem, do torby, plecaka wkładaniem, (z)rzucaniem gdzie bądź etc. ;-) Opiszemy je wkrótce.

Wreszcie nauszne, czy raczej wokółuszne Momentum 2. Tak, już niebawem trafią do nas i to od razu w wersji bez kabla. To znaczy bez jak i z, bo da się i tak je użytkować, ale wokółuszne (są już w ofercie Wireless On-Ear) Momentum z transmisją bezprzewodową to właśnie przede wszystkim „bezdrutowe” granie. Jako, że przetworniki i sama konstrukcja jest w dużej mierze tożsama z wersją kablową, pewnie na tym poprzestaniemy (aktywny system tłumienia hałasu z zew. da się deaktywować korzystając z opcji z kablem, to ważne, bo nie mają go modele przewodowe). Sprawdzimy, rzecz jasna, opcję z „drutem”, bardziej pod kątem porównania i krytycznej oceny grania bezprzewodowego, jednak taki test dodatkowo powie nam co zostało zmienione w brzmieniu, jaką metamorfozę przeszły nowe Momentum w stosunku do naszych redakcyjnych nauszników pierwszej generacji. Już nie mogę się doczekać, choć w sumie opisane IEMy mocno mnie absorbują… bardzo…

PS. Szkoda, że DAP Calyx M nie załapał się (musiałem go wcześniej odesłać) i nie dane mi było sprawdzić jak Momentum In-Ear zagrają z takim, wysokiej klasy źródłem mobilnym. Jakim? Ano takim, o którym przeczytacie w naszej najnowszej recenzji, której publikację mamy zaplanowaną na jutro. Galeria słuchawek poniżej…
» Czytaj dalej

Lampki czar… MiniWatt N3 (APPJ PA0901A)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
MiniWatt #1

Trafił do nas malutki wzmacniacz lampowy, oryginalnie MiniWatt N3 – w tym wypadku oznaczony koszmarną zbitką APPJ PA0901A, który trochę u nas pobędzie. Na pomysł przetestowania tego malucha wpadłem podczas słuchania paru albumów na słuchawkach Audeze, podłączonych do hybrydowego wzmacniacza DIY. Było to ciekawe doświadczenie, widziałem że w przypadku LCD lampka będzie interesującą alternatywą dla mojego tranzystorowego MF HPA1. Oczywiście nie byle jaka, pierwsza z brzegu lampka, najlepiej jakiś SET z lampami o odpowiednio dużej mocy, takimi które zagwarantują odpowiednie warunki dla planarnych słuchawek Amerykanów (zresztą nie tylko Audeze, mamy na stanie HiFiMANy HE400 ver.2, które także chciałem sprawdzić z innym wzmacniaczem niż referencyjny). Przez ostatnie półtora roku przewinęło się kilka wzmacniaczy słuchawkowych, m.in.: hybrydowy MusicHall ph.25.2, tranzystorowe Schiit Asgard oraz NuForce HAP-100 oraz kilkanaście DAC/AMPów. W przypadku trudnych do wysterowania nauszników, wiele z nich nie było optymalnym wyborem. Czysto lampowy wzmacniacz słuchawkowy to specyficzny gatunek, niezbyt liczny, często spotykamy tutaj produkty niewielkich, mało, albo wręcz nikomu nieznanych manufaktur. Trudno tu mówić o powtarzalności, wsparciu, ciągłości produkcji jak w przypadku dużych firm audio. Z drugiej strony, jak w DIY, można liczyć na bezpośredni kontakt z twórcą urządzenia. Miałem więc plan przetestowania paru lampek pod słuchawki, plan nadal aktualny, jednakże w tak zwanym międzyczasie pojawił się pomysł przetestowania tytułowego wzmacniacza. Wzmacniacza bez wyjścia słuchawkowego dodajmy. Nie jest to oczywiście problem nie do przeskoczenia, szczególnie że parametry MiniWatt-a całkiem ładnie korespondują z pierwotną potrzebą znalezienia lampki pod ortodynamiki.

I tak pojawił się u mnie APPJ aka MiniWatt (nie będę tu roztrząsał zawiłej historii braku praw do dystrybucji, kłótni „partnerów” – dwóch osobnych bytów – producentów). Aby to wszystko zgrać potrzebowałem czegoś, co pozwoli z wyjść głośnikowych wyprowadzić sygnał dla nauszników. Udało się namierzyć ciekawy splitter głośnikowy firmy BT-Tech (korzystam na co dzień z innego akcesorium tego producenta, przełącznika źródeł BT31) i tak problem podpięcia został rozwiązany. BT913 jest nie tylko bardzo dobrze wykonanym routerem audio, jest także jednym z niewielu przełączników z bezpośrednim wyjściem słuchawkowym 6.3mm jaki znajdziemy na rynku. Sam splitter też się przyda, do MiniWatt-a podepnę niewielkie monitory Pylona (Topazy) oraz większe Perły. Poza źródłami plikowymi wykorzystam wyjście w NADzie 1020 – posłuchamy czarnych płyt. Tymczasem krótka galeria z uroczym maluchem w głównej roli…

» Czytaj dalej

Będziemy testować… kolejny, topowy DAP: Calyx M

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Calyx_M_0_3

Jest piękny, jest znakomicie wykonany, dysponuje pełnym wsparciem dla wszelkich hi-resów jakie zażyczymy sobie odtwarzać… do tego ten interfejs… tak Calyx M to coś, co wyrasta na groźnego konkurenta high-endowych, mobilnych odtwarzaczy od HiFiMANa, Astell & Kern (rivera) czy Basso etc. Sprzęt nie tylko prezentuje się nad wyraz urodziwie, ale jak zachwala dystrybutor, firma GFmod, brzmi nieprzyzwoicie dobrze :) Ok, zweryfikujemy to nieprzyzwoicie z przyjemnością, zresztą nadarza się ku temu dobra okazja, bo będziemy testować parę nowych słuchawek (pełen przekrój: od dokanałówek po planarne potwory). Przeegzaminujemy nowość z koreańskich fabryk. Czego tam nie ma… przetwornik ES9018-2M Sabre, dotykowy, OLEDOwy wyświetlacz HD, obsługa DSD 128 oraz plików PCM do 384KHz (maks. zmieścimy 320GB muzyki – 256 na karcie SD oraz 64 w pamięci wew.) , niezwykle wyśrubowane parametry, których nie powstydziłby się sprzęt high-endowy za sto tysięcy dolców ;-) …całość prezentuje się naprawdę niczego sobie. Moją jedyną wątpliwość budzi niezbyt długi czas działania na baterii. Pięć godzin to ciut mało, mam jednak w zanadrzu nowe, bardzo pojemne banki energii (HyperJuice… na marginesie nowa bateria dla makówek powala możliwościami, wg. mnie skończona doskonałość), będzie zatem możliwość uzupełnienia słabnącego akumulatora w trasie. Nie wiem jak wypadnie w praniu, ale ten cały M:USE, interfejs urządzenia, niezwykle mi się podoba, co więcej widzę w nim rękę nie tylko dobrego designera, ale także kogoś kto wie co to znaczy ergonomia. Cena 1000 euro, czytaj 4200 złotych (pytanie, czy dokładnie za tyle będzie można tego DAPa u nas kupić?). Czekamy na egzemplarz testowy, poniżej pełna specyfikacja oraz kilka zdjęć (na headphone.guru opublikowano test, jak dla mnie za dużo opisu sprzętu, za mało opisu dźwięku, trochę mało tego, poza tym dobór słuchawek mógłby być nieco większy, bardziej przekrojowy)…

 

» Czytaj dalej

Kolejny maluch, przenośny DAC/AMP SB E5… Creative, jak Asustek, zawstydzi konkurencję?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
feature_05

Przed momentem pisałem o FiiO X1. Cena 399. Aluminium, 128GB, hi-resy, wygodne sterowanie. Tyle w temacie. Teraz napiszę coś o urządzeniu, które może stanowić uzupełnienie, kropkę nad i świetnego, a niedrogiego toru z wymienionym powyżej źródłem muzyki. Chodzi mi tutaj o nowego, przenośnego DAC/AMPa firmy Creative Labs, model E5. Tak, tej od dźwiękówek komputerowych. Podobnie jak z Asustekiem (też dźwiękówki dla PC początkowo), Creative ma ambicje wejść do salonu (patrz bezprzewodowe wielostrefowe głośniki, które zbierają dobre recenzje) oraz zaoferować produkty pod słuchawki. I to nie takie „komputerowe”, a pod rasowe słuchawki. Takim produktem niewątpliwe jest najnowszy DAC/AMP SoundBlaster E5. Powinien pojawić się w sklepach lada moment (premiera zapowiadana na październik)… patrząc zaś na możliwości, formę, jakość wykonania trudno dać wiarę, że ten sprzęt będzie kosztował jedynie 200$. To oznacza, że jego cena nie raczej nie przekroczy w Polsce pułapu 800 złotych. Ok, mamy w tej cenie np. takiego iFi Audio nano iDSD, są też inne propozycje (choć mniej funkcjonalne vide DragonFly Audioquesta w wersji 1.2), jednak tutaj funkcjonalność, możliwości biją na głowę wszystko, co się do tej pory pojawiło na rynku.

Nie wierzycie? To popatrzcie, co ten maluch oferuje… pełne OTG dla Androida oraz iOSa, asynchroniczny interfejs USB, przetwornik analogowo-cyfrowy dla wejścia mikrofonowego oraz rejestrowania dźwięku wreszcie wisienkę na torcie: interfejs bezprzewodowy Bluetooth z aptX oraz wsparciem dla AAC. W takiej cenie, takich rzeczy do tej pory nikt nie oferował! Bardzo dobry DAC/AMP Astell &  Kern AK10 (vel Beyerdynamic A200p – pod taką marką występuje rzecz w Europie), przetestowany zresztą u nas, dysponował znacznie skromniejszymi możliwościami. Głównymi elementami odpowiedzialnymi za dźwięk są bardzo dobre kości: wzmacniacz TI TPA6120A2 oraz przetwornik Cirrus Logic CS4398. Ten pierwszy, generalnie raczej nie kojarzy się z napędzaniem dokanałówek (możemy zmieniać gain – od 32 ohm… stąd pewnie nie każde „pchełki” dadzą się zintegrować), patrząc przez pryzmat materiałów prasowych urządzenie dedykowane jest przede wszystkim do współpracy z komputerem, może być też stacjonarnym DACiem (liniowo do zew. wzmacniacza). Producent obiecuje 8 godzin działania – przyzwoity, ale nie najlepszy wynik na rynku. Intrygująco przedstawia się firmowa aplikacja dla handheldów… czego tam nie ma. Oczywiście pełna obsługa hi-resów (24/192), wbudowany wzmacniacz ma zapewnić odpowiednie zasilanie nawet dla 600 ohmowych słuchawek. Postaramy się to zweryfikować jak tylko sprzęt będzie dostępny dla mediów. Poniżej specyfikacja (tym razem w j. ang.):

» Czytaj dalej

To może być sprzedażowy hit! Testy odtwarzacza FiiO X1 na HD-Opinie.pl

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
x1main

Czekamy na dostawę (rozchodzi się jak ciepłe bułeczki i nic dziwnego, o czym kapkę niżej), jak tylko do nas trafi szybko sprawdzimy możliwości najtańszego (śmiesznie taniego) odtwarzacza przenośnego hi-res firmy FiiO. X1, bo o nim tutaj mowa, to według mnie bardzo prawdopodobny następca takich legendarnych, popularnych playerów jak iPod Classic (właśnie zaprzestano jego produkcji) czy Sansa Clip. Tyle, że w tym wypadku mamy coś dysponującego znacznie większymi możliwościami, znacznie lepszym potencjałem. Odtwarzanie hi-resów (24/192) we wszystkich popularnych formatach to oczywiście pierwsza z rzeczy, które wyróżniają tego grajka na tle wspomnianych odtwarzaczy, ale to dopiero początek. Aluminiowa, solidna obudowa, bardzo dobry, czytelny interfejs, kółko nawigacyjne (yes, yes, yes!) oraz slot dla kart microSD, pozwalający na umieszczenie 128GB muzyki to rzeczy, których naprawdę nikt by się nie spodziewał po urządzeniu kosztującym… 99 dolarów! W Polsce X1 kosztuje 399zł, co nadal jest ceną nie tyle atrakcyjną, co okazyjną wręcz. Takiego odtwarzacza, w takiej cenie jeszcze nie było. Szczerze powiedziawszy nie widzę dla tego malucha konkurencji, a wręcz uważam że stanowi on bardzo poważne zagrożenie dla wszelkich DAPów na rynku – zarówno tych tańszych (co oczywiste), jak i droższych.

Dlaczego? Ano dlatego, że kupując transport pod postacią X1, możemy zawsze wpłynąć na jego brzmienie, podłączając na wyjściu liniowym jakiś zewnętrzny wzmacniacz. Ktoś mógłby powiedzieć, że lepiej byłoby wyprowadzić dźwięk w domenie cyfrowej, ale ja się z tym nie do końca zgadzam. Już tłumaczę. Miałem styczność z wieloma mobilnymi DAC/AMPami, poza nielicznymi wyjątkami brzmiały one gorzej od mobilnych wzmacniaczy. Rzecz jasna mówię tutaj o sprzęcie przenośnym, który dysponował niezłymi przetwornikami, na tyle dobrymi, by wyprowadzenie zer i jedynek nie dawało jakiejś wyraźnie zauważalnej zmiany. Co innego wzmacniacz. Te w smartfonach, tabletach, a także wielu grajkach są rachityczne, kiepskie, mają zasadniczy wpływ na to co usłyszymy podpinając słuchawki. I tutaj faktycznie przydaje się wyprowadzenie dźwięku w domenie analogowej na zewnętrzny amp. Bardzo dobrze obrazował w czym rzecz Matrix Portable – praktycznie, poza okazjonalnym podpinaniem iPada, grał u mnie właśnie jako wzmacniacz z iPodem oraz iPhone’em. To akurat przykład przeciętnego DACa w połączeniu (akurat częściej jest odwrotnie) z świetnym wzmacniaczem. Innymi słowy nic nie stoi na przeszkodzie, by nowego, taniutkiego jak barszcz playera FiiO podpiąć pod któryś z firmowych wzmacniaczy (z E12 może potencjalnie zdeklasować wiele drogich DAPów) lub np. coś z oferty iFi Audio. Na pewno przetestujemy taką możliwość u nas, szczególnie, że w dość zgodnej opinii pierwszych użytkowników X1 od strony cyfrowego źródła jest niemalże bezbłędny, ale przydałby mu się lepszy „napęd”. Dla mnie to w ogóle interesujący produkt, bo po pierwsze generalnie uważam że w DAPach wyjścia cyfrowe, bateria gniazd wyjściowych, są zazwyczaj zbędne, po drugie interfejs dotykowy w takim urządzeniu uważam za problematyczny, znacznie lepiej wg. mnie sprawdzają się przyciski, a najlepiej (cóż, przyzwyczajenia) – kółko.

Tutaj to wszystko, wraz z bardzo ładnym, funkcjonalnym interfejsem występuje, do tego solidna obudowa, bardzo kompaktowe rozmiary, wysoka jakość wykonania. Czego chcieć więcej? Moim zdaniem X1 może zawojować rynek, stać się potencjalnym następcą legendarnych, bardzo popularnych odtwarzaczy Apple, SanDiska oraz irivera. Nie ma tutaj mowy o sieci, to – w odróżnieniu od zbędnych wyjść/wejść cyfrowych, istotne udogodnienie (niestety mające bardzo negatywny wpływ na czas pracy na baterii), jednak można sobie stosunkowo prosto poradzić z tym brakiem. Opublikuję krótki test prawdziwego odkrycia, moduły BT z aptX, który zamienił moje Momentum w najlepsze słuchawki bezprzewodowe, jakie kiedykolwiek miałem na głowie. Dwa takie moduły, pracujące w trybie – jeden odbiornik, drugi nadajnik – mogą przemienić każde urządzenie audio w sprzęt zdolny do współpracy z bezprzewodowymi nausznikami. Wierzcie mi, naprawdę warto rzecz wypróbować! O tym jednak przeczytacie jutro wieczorem… Poniżej skrócona specyfikacja tytułowego DAPa…

» Czytaj dalej