Czy mówienie o mobilnym graniu na high-endowym poziomie w ogóle ma sens? Czy to nie jest nadużycie, nadużycie związane z samą specyfiką takiego konsumowania muzyki? Przecież poruszając się gdzieś, przebywając w środowisku totalnie nieprzyjaznym kontemplacji (centrum miasta, środki transportu publicznego etc.) nie ma szans nie tylko na odtworzenie domowej kanapy (bo niby jak?), ale także nasze zmysły, nasza głowa zaprzątnięta jest innymi sprawami – jednym słowem, słuchamy czegoś „w tle”, bez skupiania się na muzyce, bez angażowania się. Niby tak to właśnie wygląda, niby nie ma tu miejsca na słuchanie w skupieniu, na zaangażowanie. Niby.
Dzisiaj słuchawki, mobilne granie to nie margines, to nawet nie jedna z opcji, a GŁÓWNA OPCJA, często jedyna, na pewno najbardziej popularna, rozpowszechniona forma słuchania muzyki. Smartfon jako główne źródło, czasami jedyne plus jakieś dokanałówki… tak to właśnie obecnie wygląda. Stąd wynika prosty wniosek – jeżeli nasz czas obcowania z muzyką w dużej mierze to czas spędzony z czymś w uszach lub czymś na uszach, jeżeli nie mamy zwyczajnie czasu, możliwości na słuchanie stacjonarne, za pośrednictwem kolumn to warto przewartościować, zmienić nastawienie do mobilnego grania. Wymienione problemy, ograniczenia oczywiście nie znikną, natomiast na rynku pojawiają się produkty, które pozwalają skutecznie symulować optymalne warunki (za optymalne uznaję dopasowany akustycznie pokój z aparaturą stacjonarną, gwarantujący bardzo wysoką jakość reprodukcji dźwięku). Produkty z kategorii „granie na wynos”. Testowaliśmy wiele takowych na HDO i nie jest dla nas zaskoczeniem, że przenośne odtwarzanie może zbliżyć się jakościowo do wspomnianej „referencji”. Może.
Przetestowany zestaw jest takim właśnie przeniesieniem tego co znamy z wygodnego fotela do zupełnie innego wymiaru, przenośnego wymiaru. Koszt takiego zestawu to koszt bardzo solidnego, stacjonarnego sytemu audio z dobrym źródłem, niezłymi (a nawet nie tylko niezłymi, ale bardzo dobrymi) kolumnami. Co więcej, taka inwestycja będzie konieczna, by w ogóle zakup T8ie, pierwszych dokanałówek wyposażonych w technologię Tesla, w ogóle rozważać. Bo jak już zapłacimy za nie tyle, ile wołają, to bez zbalansowanego połączenia z jedynym, firmowym źródłem (czytaj do wyboru jeden z „kałachów” tzn. odtwarzaczy AK II-ej gen… 100/120/240/380) cała zabawa nie ma sensu. Dlaczego nie ma? O tym przeczytacie poniżej*…
Początkowo słuchawki testowane były na innym, niż firmowy, odtwarzaczu. Konkretnie na Cayin N6, który dysponuje nie tylko dużymi kompetencjami w zakresie obsługiwanego materiału hi-res (DSD, w tym umiejętność odtwarzania obrazów płyt SACD), ale także za pośrednictwem wbudowanego przetwornika oraz wzmacniacza, umożliwia osiągnięcie bardzo dobrego jakościowo brzmienia. O tym playerze jeszcze u nas przeczytacie, zresztą także poniżej, gdy opiszę w paru słowach AK120 II – docelowe źródło dla tytułowych dokanałówek – dodam tylko, że taki grajek nie powinien stanowić ograniczenia dla jakichkolwiek wysokiej klasy IEMów, nawet tych najdroższych. Nie powinien, ale w tym wypadku właśnie tak było. Nie to, że T8ie nie podobały mi się, grając na N6-ce. Nie. To było dobre brzmienie, naprawdę dobre, jednak w konfrontacji z ceną, jaką trzeba zapłacić za miniaturowe Tesle, nie było o czym mówić. Te słuchawki nie grały na poziomie czegoś, co kosztuje ponad 5000 złotych. Robiły wrażenie, dałem tego dowód pisząc zapowiedź, ale oczekiwałem czegoś więcej, czegoś co znałem ze stacjonarnych słuchawek Beyerdynamika wyposażonych w technologię Tesla, czegoś co być może zdefiniuje na nowo możliwości reprodukcji muzyki za pośrednictwem czegoś wsadzanego wprost do ucha.
Na szczęście dość szybko zagościł u nas AK120II i od tego momentu słuchawki grały tylko i wyłączenie z tym źródłem, dodatkowo podpięte w sposób zbalansowany do odtwarzacza. Powiem tak – różnica między źródłami oraz połączeniami była tak zasadnicza, że …jak wspomniałem powyżej, T8ie mają rację bytu wyłącznie w przypadku takiej konfiguracji. To nie tyle optymalna, co jedynie słuszna metoda wydobycia z nich potencjału. Sprawdzałem dla ciekawości z wieloma innymi urządzeniami (iPhone, FiiO X5, DragonFly, a ze stacjonarnych Capella czy Korg) i cóż – żadne z nich nie mogło się równać temu, które opisałem powyżej. Astell & Kern powinien wprost informować na pudełku, że ten produkt wymaga któregoś z firmowych odtwarzaczy. Brutalne, ale prawdziwe, tylko w takich okolicznościach przyrody usłyszymy co te miniaturowe Tesle potrafią. A potrafią sporo, oj sporo, ale po kolej. Zacznijmy od specyfikacji:
- Zakres częstotliwości: 8 — 48.000 Hz
- Impedancja: 16 Ohm
- Czułość: 117 db/mw
- Zniekształcenia: >0,2%
- Maksymalna moc: 10 mw
- Ciśnienie akustyczne: 109 db SPL
- Długość kabla: 1,3 m (w komplecie dwa, wymienne, jeden zwykły oraz drugi zbalasowany 2.5mm)
- Złącze dla kabla w słuchawkach typu MMCX
- Waga: 7 g (bez kabla)
…oraz paru słów o technologii. Beyerdynamic opracował coś, co miało niwelować ograniczenia dynamicznych przetworników stosowanych w słuchawkach. Tym czymś miały być neodymowe pierścienie (magnesy), wytwarzające bardzo silne pole magnetyczne wewnątrz przetwornika, równe 1,2 Tesli (stąd właśnie nazwa technologii, wywodząca się z jednostki miary pola magnetycznego). Warto nadmienić, że normalnie to pole w klasycznych konstrukcjach nigdy nie przekracza wartości 0,65T. Zastosowane w tych słuchawkach ruchome cewki mają optymalne warunki, coś co byłoby niemożliwe do osiągnięcia przy użyciu klasycznych metod konstrukcji niewielkich przetworników w słuchawkach.
Te słuchawki, od razu zaznaczę, grają zupełnie inaczej niż nauszni bracia. To nie jest T1, to nie jest T5ka, to inne brzmienie, ale też jest coś, co można uznać za wspólny mianownik. Tym czymś jest (tylko w zbalansowanym połączeniu!) umiejętność kreowania bardzo przestrzennego przekazu, odpowiedniego napowietrznienia, zarówno szerokość sceny jak i głębia robią wielkie wrażenie. To jest spécialité de la maison tej konstrukcji i coś, za co według mnie głównie płacimy, co wyróżnia te słuchawki na tle innych modeli. Tesle generalnie jak na dynamiczne słuchawki potrafiły zawsze pokazać więcej w tym zakresie, potrafiły mimo różnic brzmieniowych zaoferować namiastkę holograficznego przekazu znanego właściwie tylko i wyłącznie ze słuchania muzyki na kolumnach głośnikowych. W T8ie zastosowany przetwornik właśnie tutaj pokazuje „pazurki”, tyle że nie robi tego na dzień dobry. Bez odtwarzacza AK po prostu to Was ominie, albo zostanie bardzo ograniczone w stosunku do firmowego playera i zbalansowanego połączenia. To pierwsza, wyróżniająca cecha. Drugą jest dynamika. To znowu znak rozpoznawczy zastosowanej technologii, jednak w tym wypadku szybkość reakcji, umiejętność reagowania na natychmiastowe zmiany tempa to rzecz trudno osiągalna w takiej, dousznej aplikacji. Wreszcie trzecia sprawa to bas. Mięsisty, nieco dominujący, czy fundament tworzący, organiczny, żywy, żwawy. To dla niektórych będzie już basior, dla mnie jednak, po wsłuchaniu się, to po prostu dobrze kontrolowany, ale właśnie obfity bas, stanowiący główną oś narracji, pozwalający stworzyć odpowiedni klimat, szczególnie w przypadku muzyki, w której niski zakres dominuje.
Bogate, tonalnie mimo basu dość zrównoważone, raczej ciepłe brzmienie, które nie może się nie podobać. Czy jednak warte tych 5000 złotych, zapytacie? Ano, żeby odpowiedzieć sobie na tak postawione pytanie, należy najpierw rozważyć, czy drugie tyle (ponad) za źródło to coś, z czym będziemy mogli potem żyć (czy raczej pozwoli nam żyć partnerka życiowa). Te słuchawki w zbalansowanym trybie potrafią oczarować, są niezwykle muzykalne, naturalne a przy tym nie mają jakże często spotykanej (w słuchawkach w ogóle, a w IEMach w szczególności) dziury w zakresie przejścia wyższa góra/niska średnica. Tu jest wszystko zszyte, w świetne skądinąd średnie pasmo dostarcza wielkiej dawki radości, wręcz czasami jest euforycznie, na pewno nie pozostawiając nas obojętnymi na nagranie. Miniaturowe Tesle wydobywają wiele detali, przy czym dzięki świetnej rozdzielczości oraz dużej dynamice, wszystko jest tutaj na miejscu, poukładane, nie ma miejsca na żaden chaos. To, jakby nie patrzeć, spore osiągnięcie i powód do dumy dla twórców tych słuchawek. Wysokie tony są bardzo szczegółowe, czasami mamy wrażenie że zaraz będzie tego za dużo, że góra nam „zaświszczy”, ale to nie następuje, nie ma przesytu, nie ma sybilantów… jest natomiast, jak wspomniałem na początku, powietrze w tym graniu, właśnie ta góra jest bardzo otwarta, swobodna i stanowi świetne dopełnienie całości.
Nie jest zatem tak, jak pisze część sprzedawców, dystrybutorów tych słuchawek, że to jest Tesla przeskalowania do miniaturowych „pchełek”, bo po prostu nie jest to prawda. Nie jest także prawdą lansowaną przez wielu testujących, że te słuchawki pozbawione są przestrzeni (no jak niby, przecież to właśnie to je wyróżnia), do tego różne opinie kształtowane są na podstawie standardowego połączenia ze smartfonem, czy jakimś innych niż podane powyżej grajkiem. Niestety (bo to w sumie wada jest, nie zaleta) nie jest to produkt uniwersalny, czy łatwy do napędzenia przez dowolny mobilny sprzęt, a wręcz przeciwnie. Tesle wymagają odpowiedniego zaplecza, w tym przypadku po prostu „Kałacha”. I nie ma że boli (finansowo), bo jak kogoś stać na takie IEMy, to także np. taki AK120II jak przetestowany, nie powinien stanowić problemu.
No właśnie, na zakończenie tych dywagacji jeszcze słów parę na temat AK120II. Wcześniej miałem do czynienia z AK100 (1 gen) oraz AK240. Ten drugi produkt zrobił na mnie spore wrażenie, wręcz uznałem go za najlepsze mobilne źródło jakie do tej pory dane mi było słyszeć. Powiem teraz tak. Owszem super DAPy A&K z ceną powyżej 10 i więcej tysięcy złotych, to niewątpliwie pokaz możliwości producenta, ale nadesłany AK120II to według mnie „Złoty Graal”, optymalny wybór odnośnie high-endowego źródła na wynos. Wszystko tutaj jest nie tylko wysokiej jakości, ale po najnowszych usprawnieniach, nowy player ma właściwie absolutnie wszystko, by zwyciężyć. Poza umiejętnościami, czymś co docenimy na wstępie, jest wysoka ergonomia dotycząca zarówno samego odtwarzacza jak i software. Trzeba to powiedzieć – to jeden z najlepiej dopracowanych, androidowych systemów dla grajków. Mamy WiFi oraz BT, z czego pierwsze bardzo rozszerza możliwości (strumieniowanie), choć (jeszcze) nie zamyka tematu, bo strumieniować możemy tylko lokalnie (a nie, jak w przypadku nowych Japończyków z serwisów… pytanie kiedy takie rzeczy pojawią się w odtwarzaczach AK?). Tak czy inaczej, ten grajek nie tylko świetnie się prezentuje, ale jest także szybki, responsywny, czego nie da się zazwyczaj powiedzieć o konkurencji. Reakcja na nasze działanie jest natychmiastowa, świetnie działa pokrętło regulacji głośności, a sam odtwarzacz prezentuje się bardzo elegancko, dużo lepiej od większości high-endowych grajków. Porównanie z N6 (opis) jeszcze przed nami, zdradzę tylko, że nie ma czego zestawiać. To jest przepaść i K.O. z nokautującym AK120II w roli głównej. Mam tu na myśli właśnie obsługę, jakość interfejsu… tutaj referencję stanowią DAPy A&K.
Specyfikacja omawianego playera prezentuje się następująco:
Podstawowe dane techniczne
- ekran: 3,31 cala WVGA (800 x 480) AMOLED, ekran dotykowy
- formaty: WAV, FLAC, WMA, MP3, OGG, APE(Normal, High, Fast), AAC ALAC, AIFF, DFF, DSF, FLAC, WAV, ALAC, AIFF : 8kHz ~ 192kHz (8/16/24-bitów) / DSD64 (1Bit 2,8MHz), Stereo, DSD128 (1bit 5,6MHz), Stereo
- wyjścia słuchawkowe: balansowane 2,1Vrms, Niezbalansowane 2,3Vrms (Bez obciążenia)
- DAC: Cirrus Logic CS4398 x2 (DUAL DAC klasy Hi-END)
- możliwości: wsparcie do 24-bit / 192kHz, bitperfect
- USB: Micro USB Typ-B (USB 2.0)
- interfejsy: WiFi (oprogramowanie do strumieniowania/wgrywania muzyki z lokalnych źródeł bezprzewodowo), wyjście optyczne 3,5mm , wyjście słuchawkowe 3,5mm (zbalansowane 2,5mm)
- rozmiary: 55 mm x 118 mm x 14,9 mm
- waga: 177 g
- wsparcie automatycznych aktualizacji oprogramowania (OTA)
- pasmo przenoszenia: +/-0.023dB (20Hz-20kHz), +/-0.3dB (10Hz-70kHz)
- skuteczność S/N: 116dB @1kHz niezbalansowane/ 117dB @1kHz zbalansowane
- Crosstalk: 130dB @1kHz niezbalansowane/ 135dB @1kHz zbalansowane
- THD+N: 0.0007% @1kHz niezbalansowane/ 0.0005% @1kHz zbalansowane
- IMD SMPTE: 0.0004% 800Hz 10kHz (4:1) niezbalansowane/ 0,0003% 800Hz 10kHz (4:1) zbalansowane
- impendancja: 2 ohm niezbalansowane, 1 ohm zbalansowane
- Zegar taktujący (clock Jitter)
- 50ps (typ)
- 3250mAh 3.7V Litowo-Polimerowa Bateria
Z T8ie grajek zgrywa się idealnie, to znakomity duet, jeżeli 100-ka gra podobnie to świetnie, bo dla kogoś kto będzie chciał wykorzystać możliwości dousznej Tesli pojawi się wtedy tańsza alternatywa. Postaram się to sprawdzić, patrząc zaś na droższe modele to już tylko i aż kwestia portfela. Moim zdaniem AK120II ma wszystko, czego potrzeba i jest dokładnie tym, co w przypadku omawianych słuchawek powinno znajdować się na końcu ZBALANSOWANEGO kabla. Brzmienie tej konfiguracji wg. mnie wyznacza nowy poziom referencji w zakresie mobilnych źródeł. Brzmienie jest niezwykle naturalne, muzykalne, ciepłe, przy jednoczesnym zachowaniu wspaniałej dynamiki, natychmiastowej reakcji na to co się dzieje oraz niebywałej wręcz szczegółowości. Tutaj całość pasma prezentuje się wybornie, nie ma żadnych „ale”, a dodatkowo mamy jeszcze tę niemal holograficzną scenę, coś czego po dokanałówkach w ogóle bym się nie spodziewał usłyszeć. Jakie słuchawki wywołały u mnie podobnie wielkie wrażenie w przypadku przetestowanych IEMów?
Chyba tylko EarSoniki S-EM6… wróć, jeszcze jedne zawróciły mi skutecznie w głowie. Dużo tańsze, wyśmienite Westone UM30Pro. Tak te słuchawki uważam za jedne z najwybitniejszych konstrukcji jakie w ogóle pojawiły się na rynku. Miałem w uszach topowe Sennheisery, jednak za krótko by móc się autorytatywnie o nich wypowiedzieć, a Layle, Angie jeszcze nie udało się przesłuchać, natomiast AKRy czekają na opis (będzie zbiorczo kilkanaście IEMów) i to inna liga brzmienia, zupełnie inna liga. Powiem tak… T8ie są totalnie nieuniwersalne, nie mają sensu bez AK i jak mało który produkt po prostu wymagają wspomnianego toru, bez niego w ogóle nie powinny być rozpatrywane w kategoriach zakupowych. Taka jest moja opinia i basta, bo za 5 tysięcy złotych można kupić fantastycznie brzmiący komplet złożony z UM30Pro, jakiegoś DAPa, albo przetestowanego u nas HA-2 (które będą, na marginesie, naszym głównym interfejsem mobilnym i pkt odniesienia w testach innych przenośnych źródeł). I będzie świetnie. Innymi słowy, dla kogoś, kto chce DAPa Astell&Kern i przy okazji szuka najlepszych słuchawek pod swój player pojawia się kosztowna, ale wybitna pod każdym względem opcja: T8ie. I tak na to należy spojrzeć. Dlatego komplet (nie rozłącznie, ale komplet właśnie) dostanie od nas znaczek MOŻLIWOŚCI oraz traktowaną w tym wypadku łącznie (bo tylko taki komplet ma sens) rekomendację. Dlaczego nie wybór redakcji? Bo wystarczy zmienić DAPa, na inny niż firmowy i opisane przez nas słuchawki tracą wiele z czaru, który tak naprawdę pojawia się w jednej, jedynie słusznej opcji. Po prostu połączenie niezbalansowane to brak wspomnianej holografii, cierpi na tym także dynamika, brzmienie staje się jednostajne, brakuje mu pazura… wg. mnie powinni usunąć z wyposażenia kabelek 3.5mm i w ten radykalny (ale właściwy) sposób, zasugerować oczywistą, oczywistość (przepraszam za ten cytat, naprawdę przepraszam, ale pasuje jak ulał ). Czyli bez „Kałacha” nie podchodź.
No ale jak się pojawi to, Panie Panowie, czapki z głów. Mobilna Tesla i to jeszcze ani nie błyszczy (jak w nausznikach z tą technologią bywa), ani nie jest bezpłciowa (dla mnie z AK było to bardzo angażujące, bardzo …połączenie), nie tylko chwali się wszem i wobec detalicznością, naturalnością (w tym wypadku, można mówić o pożenieniu neutralności z naturalnością, a to prawdziwa rzadkość), ale do tego ta scena, te umiejętności przestrzenne kompletnie nie licujące z formą. Jeden przetwornik co wszystkie… tak, jeden, teslowy, specjalny, inny, dopasowany pod jedną, konkretną dziurkę
Takie właśnie są Tesle T8ie, takie właśnie.
To powyżej wyłącznie w odniesieniu do kompletnego systemu AK120II & T8ie, co przekłada się na:
…dla kogoś, kto chce przeznaczyć 10 tysięcy na mobilne granie (MOBILNE, nie stacjonarne, bo AK to DAP, nie DAC, DACa stacjonarnego o lepszych możliwościach w kwocie do 5 tysięcy złotych na pewno uda Wam się kupić). Z T8ie sprawa jest prosta, może poza niezbadanym scenariuszem: lampa + T8ie (najlepiej ze zbalansowanym kabelkiem). Tak to by mogło być interesujące. Może kiedyś uda się taki zestaw przetestować. Zobaczymy.
Zestaw mobilny DAP + IEM: Astell&Kern AK120II & T8ie za c.a. 10 000 złotych
Plusy:
- jeden z najlepszych mobilnych systemów jakie istnieją
- dynamika oraz holografia to coś, co wyróżnia douszne Tesle
- angażujące, wciągające brzmienie, które nie pozostawia obojętnym, bez względu na to co akurat „leci”
- uniwersalne odnośnie gatunków, można grać wszystko i to jak grać
- jakość wykonania, wyposażenie (ręczna robota, niemiecka, stąd pewnie ta cena, w końcu trzeba odpowiednio wysoko wynagrodzić pracownika)
- komfort / wygoda (gdy kabel układa się w pałąk, w przeciwnym razie problemy z utrzymaniem w uszach)
T8ie sauté…
Minusy:
- nie są uniwersalne, nie mają sensu w połączeniu niezbalansowanym w kontekście ceny
- no właśnie, cena, to bardzo kosztowne IEMy, a system to dodatkowo drogi DAP
- nie mnie oceniać, czy ta cena skalkulowana jest właściwie, tego nie wiem, ale wiem, że gdyby te słuchawki kosztowały 3 tysiące złotych, a liczba dostępnych źródeł była większa to byłaby to prawdziwa rewelacja. No ale jest jak wyżej i rzeczywistości się nie zmieni. Szkoda. Za tyle mamy CIEMy do wyboru, do koloru, mamy jedne z najlepszych konstrukcji stacjonarnych (np. K812 – miałem ostatnio i już wiem, że te dynamiczne słuchawki przemeblowują głowę)
- chciałbym zobaczyć jakiś stacjonarny wzmacniaczyk, najlepiej lampowy, z portem 2.5mm, z wejściem USB (do podłączenia AK w roli transportu, ale i komputera z takim Roonem np.) i w opcji bardzo długi kabel zbalansowany do tych IEMów. Chciałbym… Wtedy ta cena mogłaby być lepiej uzasadniona, bo mielibyśmy all-in-one, a tak nie mamy (bo z dostępnymi wzmacniaczami grało to do zapomnienia)
- odnośnie AK… chcemy strumieniować z dowolnych źródeł, z Tidala, ze Spotify, z tego na co przyjdzie nam ochota!
Podziękowania dla firmy MIP za udostępnienie zestawu do testów
Autor: Antoni Woźniak
* przepraszam za te swobodne impresje, widoczny brak podziału. Opis jest mocno osadzony w obserwacjach „na bieżąco”, dodatkowo odnosi się do wielu przetestowanych wcześniej produktów. Obiecuję, że to nie zmiana sposobu publikowania tekstów na HDO, a jednorazowy wybryk
Tym razem bez zwyczajowego wymienienia sprzętu biorącego udział w teście, z opisanych powyżej powodów (ten spektakl miał dwóch i tylko dwóch aktorów)
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.