Autor: Antoni Woźniak
|
Kategoria: Artykuły, Handheldy, Slider
|
| Źródło:
HD-Opinie.pl
Ostatnia konferencja jakoś nie rozjaśniła sprawy, a wręcz przeciwnie, pozostawiła nas z wieloma pytaniami na które brakuje jednoznacznej odpowiedzi. Chcę w tym miejscu podzielić się naszymi wątpliwościami na temat tego produktu, produktu który – pozostaję tutaj w opozycji do większości głoszonych tu i ówdzie opinii – wcale nie jest skazany na sukces. Apple niewątpliwie jest obecnie jedyną firmą, która może bez zbędnego ryzyka wprowadzić produkt z kategorii elektroniki ubieralnej, który jednocześnie będzie stanowił najbardziej osobisty element technologii, jaki przyjdzie używać na co dzień każdemu, kto postanowi rzecz nabyć. Dodatkowo, nie zapominajmy, o czekającej nas rewolucji związanej z eksplozją zjawiska „Internet rzeczy”. To wszystko, wraz z zapowiadanym rozwojem usług medycznych (monitoring, poniekąd także profilaktyka), symbiozą z pokładową elektroniką w pojazdach, inteligentnym domostwem, płatnościami bezgotówkowymi/bezkartowymi ma stanowić nową jakość w naszym życiu.
Problem w tym, że na razie Apple sporo na ten temat mówi, ale jak te wszystkie zapowiedzi sprowadzimy do realiów to okaże się, ze po pierwsze mówimy o jednym rynku (rodzimym), po drugie mówimy o czymś co jest dopiero w początkowej fazie tworzenia, co gorsza w tej fazie pozostaje już od prawie roku i nie widać, by nastąpił w tej materii jakiś przełom, po trzecie wreszcie… dla Apple tytułowy produkt to nie tylko szansa, ale także zagrożenie, poważne zagrożenie, bo mimo konieczności ciągłego połączenia z iPhone, ten ostatni staje się właściwie zbędny, przestaje mieć sens, a już na pewno nie musi (bo i po co) mieć tego wszystkiego, co do tej pory miał, czy miał mieć, bo i tak coraz rzadziej będziemy po niego sięgali. Tu nie ma miejsca na razem, tu jest albo, albo…. telefon właściwie nie musi dysponować większością z funkcji, jakie oferuje, bo zostanie zastąpiony zegarkiem. Już pierwsza jego generacja ma całkowicie uwolnić nas od sprawdzania poczty, powiadomień, wszelkich notyfikacji, pozwalając na pełną interakcję, łącznie z odpowiadaniem na wiadomości oraz odbieraniem połączeń. Przecież to właśnie podstawowe funkcje telefonu, co gorsza (dla iPhone) także czujniki, działanie całego zastępu aplikacji, właściwie da się w pełni scedować na ten mały ekran. Pomijam czy będzie to zawsze wygodne, czy da się to zrobić po prostu dobrze… pomijam, bo tutaj odpowiedź brzmi (dla Apple) tylko w jeden, jedyny, możliwy sposób – musi i będzie, bo jak nie to produkt zostanie okrzyknięty największą porażką tej firmy. Innymi słowy firma nie ma wyjścia i musi sobie de facto odpowiedzieć na pytanie czy dobrze to skalkulowała.
Te wszystkie kwestie wywołują naturalne pytania, pytania na które (jak wyżej) nie ma jednoznacznej odpowiedzi, co więcej, pytania które według mnie poddają w wątpliwość całą koncepcję Apple Watch’a lub/i przyjęte przez firmę z Cupertino założenia, co do rozwoju branży oraz kierunku w jakim Apple będzie podążać. Mówiło się o konieczności podjęcia ryzyka, konieczności pokazania nowego, rewolucyjnego produktu. Inteligentny zegarek jest takim produktem niewątpliwie, jednak niekoniecznie jest produktem, który wyjdzie Apple na zdrowie, który w takiej formie powinien trafić do klientów. Rzecz jasna każdorazowo, w momencie premiery nowego, rewolucyjnego rozwiązania, mnożą się pytania oraz wątpliwości. Każda nowość wywołuje sceptycyzm. Jasne. Tyle tylko, że w tym wypadku nie mówimy o czymś, czego byśmy się nie spodziewali, o czymś co działa, czego założenia są odmienne od tego, co egzystuje już na rynku, o czymś co (jak chcą niektórzy) zmienia całkowicie reguły gry. Odnośnie tego ostatniego elementu, to nawet niewykluczone, tyle że Apple wcale nie musi być tym, kto taki produkt z powodzeniem wprowadzi i wypromuje mimo całego mnóstwa sprzyjających (jabłczanej firmie) okoliczności. Dlaczego tyle w nas sceptycyzmu? No to po kolej, przedstawię nasz punkt widzenia na ten produkt, pytania na które będę starał się odpowiedzieć testując zegarek, oceniając jego przydatność, użyteczność w codziennym użytkowaniu…
1. Czy inteligentny zegarek będę wymieniał rokrocznie, co dwa sezony? To arcyważne pytanie zarówno z punktu widzenia nabywcy (dla którego, wymuszona technologicznymi okolicznościami, wymiana może być trudna do zaakceptowania w tej kategorii elektroniki użytkowej) jak i producenta / akcjonariuszy (długi czas rynkowej egzystencji jednej, jedynej generacji to brak pożądanych wzrostów, stagnacja, problem wizerunkowo-marketingowy szczególnie w kontekście modelu biznesowego Apple etc.)
2. Czy zapowiadane wprowadzenie Apple Protection Plan dla tego produktu oznacza, że (podobnie jak Mac czy iPad) to produkt obliczony na lata (użytkowania)? Jak wysoki będzie koszt takiej usługi i dlaczego nie będzie to element standardowej gwarancji produktu?
3. Czy zapowiedziana właśnie, serwisowa wymienialność baterii, oznacza cykl jej (tzn. baterii) żywotności obliczony na dwa, maksymalnie dwa i pół roku użytkowania? Jaki będzie koszt takiej wymiany?
4. Dlaczego zdecydowano się na połączenie kilku różnych, zupełnie odmiennych interfejsów, sposobów obsługi urządzenia? Czy nie jest to proszenie się o problemy wynikające z dezorientacją (pierwsze wrażenia dziennikarzy są właśnie takie – nie bardzo wiadomo jak, dlaczego i po co akurat tak, to działa) użytkownika, poza tym gdzie tu – będąca znakiem firmowym Apple – prostota, łatwość obsługi, intuicyjność?
5. Z jednej strony mówiło się o ciągłej konieczności połączenia z iPhonem, z drugiej strony firma jednak ugięła się i wprowadziła możliwość autonomicznego odtwarzania muzyki z samego zegarka (konieczne słuchawki BT)? Czy to oznacza wstęp do budowy urządzenia, dla którego telefon jest tylko opcjonalnym partnerem (patrz konkurencyjny Gear S)? W takim wypadku zmieniałoby to całkowicie przyjętą koncepcję „ptaszka na uwięzi”.
6. Czy open source wprowadzony pod kątem tego produktu oznacza zmianę obliczoną na cały ekosystem, jego otwarcie na rozwiązania alternatywne, nie mające związku z ograniczeniami narzucanymi przez producenta? Czy jest to poniekąd przyznanie się do niemożności zapewnienia odpowiedniego poziomu wsparcia oraz „ogarnięcia” całego portfolio swoich rozwiązań, także tych nowych, które – czego nie da się wykluczyć – wymuszają taką właśnie zmianę polityki? Taki model oznacza koniec modelu Apple… warto to podkreślić.
7. Jak firma chce utrzymać popyt na „klasyczne” handheldy, gdy jej nowy produkt ma je w praktyce całkowicie zastąpić? Zmiana modelu biznesowego (powrót do modelu sprzed ery iPoda / iPhone / iPada… czytaj do modelu komputerowego, z jedną, poważną zmianą, o czym poniżej) może oznaczać całkowite przeorientowanie biznesu. To, rzecz jasna ogromne wyzwanie, też szansa, ale i ryzyko. Obecnie komputerów nie wymienia się za często, właściwie można ich w ogóle nie wymieniać. Z zegrakiem, nawet inteligentnym, do tego kosztownym, może być tak samo.
8. Czy elitarność nowego produktu, podkreślanie jego luksusowego charakteru, zmiany w sposobie sprzedaży i promocji to nie jest centralny strzał w stopę? Nieważne, że sportowa edycja będzie – powiedzmy – przystępna, bo i tak wszyscy będą mówili o absurdalnie drogich zegarkach z linii edition, względnie kosztujących tyle co nowy komputer modelach ze „średniej półki”. Popatrzcie na wpisy na technologicznych forach, na wyniki badań na temat przyjęcia tego produktu przez użytkowników iPhone… brak zainteresowania, rezerwa, w najlepszym razie zainteresowanie, ale właśnie raczej droższym modelem. Od plastiku i przystępnej ceny jest Pebble (ten trzeci w rozgrywce o nadgarstek, poza Apple oraz, ogólnie, Google Wear). Czy produkt, który z założenia jest taki sam, dysponuje takimi samymi możliwościami, ma takie same wady i zalety, może być jednocześnie (pomijając kilkanaście gram złota) dla każdego i …właśnie … dla wygranych? Gdzie tu sens, gdzie logika?
9. Aktywność, zdrowie to jedne z najczęściej powtarzanych fraz w przypadku inteligentnego zegarka Apple. Jak to się ma do konieczności codziennego rytuału ładowania (domyślnie, w nocy), gdy jedna z ważnych funkcji takiego zegarka (monitorowanie snu) nie da się z takim scenariuszem pogodzić?
10. Apple podało dość dokładnie jak długo będzie ten zegarek działał. To dobrze. Niestety, pewnie zapobiegawczo, każdy ze scenariuszy opatrzony jest formułką „zależnie od”. I tutaj pytanie za 100 punktów… jeżeli firma zakłada, że podczas pojedynczego cyklu odbierzemy 90 powiadomień (wszelkiej maści, od sms, maili, tweetów, wpisów na fb, notyfikacji z aplikacji etc. etc. etc.) to jest to założenie nie bardzo przystające do rzeczywistości. Korzystam z Pebble i wiem jak to wygląda, to znaczy wygląda to zupełnie inaczej (obawiam się, że nie będzie to nawet średnia, zwyczajnie będzie tego znacznie, znacznie więcej). Innymi słowy te 18 godzin wygląda na optymistyczne założenie, niekoniecznie oddające realia. Dodatkowo pojawia się jeszcze jeden problem – powiadomienia, te wszystkie pulsiki, buźki, interakcje (Siri, przypominajka, czy – jak to ujął sam TC – osobisty asystent od trenowania) – nie dość że mocno nam to działanie na baterii ograniczą to jeszcze spowodują, że zamiast sięgać po telefon (jak mówi statystyka) kilkadziesiąt, maksymalnie kilkaset (300) razy na dzień, będziemy przez cały czas wykonywać pewien zabawny gest, skupiając uwagę na naszym ulubionym nadgarstku. Czy naprawdę o to w tym wszystkim chodzi? Czy brak odpowiedzi na pulsik, buźkę nie spowoduje automatycznie obrazy majestatu? Czy infantylność (bo niestety takie oblicze kreuje samo Apple odnośnie tego produktu) to recepta na sukces? Naprawdę?