LogowanieZarejestruj się
News

Spada sprzedaż iPadów, gwałtownie spada… Apple ma problem

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
140731095901-ipad-sales-down-620xa

iPady odnotowały aż 13 procentowy spadek sprzedaży w porównaniu z poprzednim rokiem. To sporo, szczególnie gdy popatrzymy na niedawną dominację Apple w tym segmencie rynku. Niedawną, bo to już obecnie nieaktualne, na tym rynku, podobnie jak w przypadku smartofonów, dominuje Android. Co gorsza dla Apple, rośnie udział rywala, a liczba sprzedawanych tabletów wcale nie maleje. Nie ma więc mowy o nasyceniu rynku, chyba że mówimy o klientach Apple (no tak, ale gdzie są w takim razie nowi?), którzy iPada już mają i wcale im nie spieszno go wymieniać. Patrząc przez pryzmat pokazanych ostatnio produktów, można w ciemno zakładać, że negatywna tendencja utrzyma się i nadal będzie (Apple) w tym segmencie tracić. Trudno oczekiwać, by „nowy” iPad Mini zachęcił (jedyna nowość to Touch ID) do kupna obecnych użytkowników mniejszych tabletów z logo jabłka, także nowi klienci pewnie nie będą skorzy do zakupu, gdy jednocześnie powiększono wielkość iPhone. Telefony, jak wiadomo wymienia się w cyklu dwuletnim, bywa że nawet co sezon, co oznacza że mało kto będzie zainteresowany zakupem sprzętu, który właśnie został skanibalizowany przez duże modele telefonów (4,7 oraz 5,5 calowe).

iPad Air 2 wnosi co prawda sporo nowego w sensie usprawnień, ale nie są to żadne przełomowe rzeczy. To nadal ten sam iPad, tyle że szybszy, z nieco lepszym ekranem. Nawet pamięć, która mogłaby być dla niektórych argumentem za zakupem, większa pamięć, nie będzie czynnikiem zachęcającym do pójścia do sklepów z prozaicznego powodu – Apple nie wprowadziło 2GB do nowego, dużego modelu iPada, co wg. mnie jest największym błędem firmy, który będzie ją drogo kosztował (kolejne spadki sprzedaży). Nawet agresywna przecena starszych modeli, nawet jeżeli chwilowo poprawi sytuację, to tylko na moment. Pojemniejsze wersje, nieprodukowane, zostaną zaraz wysprzedane, a mało kto w obecnych czasach będzie miał ochotę na 16 czy 32GB tablet. To mało, dużo za mało, szczególnie w kontekście jednoczesnego rozbudowywania funkcjonalności w ramach oferowanego przez siebie oprogramowania (64 bitowego systemu, w którym coraz częściej mamy do czynienia z aplikacjami zajmującymi po parę gigabajtów pojemności!). Przy czym, co warto podkreślić, duża część oprogramowania (mimo prawie pół miliona apek dla iPada, albo w wersji dla iPada) nie ma swoich odpowiedników dla tabletu, oferowana jest tylko o wyłącznie wersja dla telefonu. To wcale niemały problem, dla kogoś, to chciałby wykorzystać iPada do czegoś więcej niż surfowanie, korespondowanie oraz konsumowanie multimediów / granie.

Apple podczas ostatniej konferencji tak naprawdę nie zrobiło nic, by odwrócić złą passę, nie pokazało niczego, co mogłoby na powrót zachęcić klientów do zakupu oferowanego przez siebie sprzętu. Tablety, jak wyżej, nie są urządzeniami wymienianymi co dwa lata, nawet co trzy, cztery, czego dobrym przykładem jest nadal użytkowany, nadal z pełnym wsparciem iPad 2. Firma oferuje obecnie aż 5 modeli, co jest de facto zabójcze dla własnego interesu. Te starsze, mocno przecenione, mogą tylko utrudnić sprzedaż nowych modeli, jednocześnie zmniejszy się znacząco zysk ze sprzedaży. iPad na pewno zyskał po wprowadzeniu trybu współpracy z Makiem, jednocześnie jednak wysoka funkcjonalność, dobre parametry wcześniej wprowadzonych na rynek generacji, stanową poważną przeszkodę dla interesów Apple. Dla klientów to w sumie same pozytywy, dla Apple jednak już niekoniecznie. Próba zainteresowania obecnych użytkowników takimi możliwościami, jak „lepsze kadrowanie, lepsza kamera” w iPadzie gwarantuje wg. mnie klapę, jest całkowicie pozbawione sensu. iPad nigdy nie będzie kamerą, nigdy nie zastąpi w tej roli iPhone, może jedynie służyć od edycji (o do tego w istocie służy), tyle że do tego typu zadań nada się każdy model, może za wyjątkiem tych najstarszych z ekranami 1024 x 768. Firma musi określić cele, przedstawić nowy pomysł na produkt pt. iPad inaczej straci rynek dla własnych rozwiązań. Nie, nie ma tu przesady. Bardzo dobra sprzedaż oraz nowe możliwości wielkich iPhone’ów to gotowa recepta na podkopanie własnego produktu jakim jest iPad. Dotyczy to zarówno mniejszego (skazany w takiej sytuacji na niebyt), jak i klasycznego, prawie 10 calowego modelu. Wymiana sprzętu w tym segmencie to – jak się okazuje – kilka lat i to bez gwarancji, że ktoś faktycznie będzie tego niezbędnie potrzebował. Nie będzie, bo każde nowe urządzenie oferuje w przybliżeniu dokładnie to samo, tzn. tak samo można się komunikować, surfować po internecie oraz konsumować multimedia, a do tego głównie tablet nam służy. Próba zwiększenia możliwości za pomocą syntezy systemów operacyjnych (mobilnego i komputerowego) w zakresie ich współdziałania, niekoniecznie przełoży się na chęć zakupu nowego iPada… bo stary poradzi sobie tutaj całkiem dobrze, a ideą jest (no właśnie) i tak przerzucenie trudniejszych czy po prostu niektórych czynności na komputer (Mac = większa moc obliczeniowa, bardziej zaawansowane oprogramowanie, wprowadzanie dużych partii tekstu etc.). To wszystko zresztą potwierdza się w wynikach rynkowych. Mac oraz iPhone notują wzrosty, iPad dramatycznie pikuje w dół. Przypomina to trochę sytuację w jakiej już od dawna znajduje się iPod. Nie ma potrzeby posiadania dublujących możliwości, funkcjonalności urządzeń, po prostu nie ma. Apple mogło, wprowadzając duże iPhone, do oferty zrobić sobie niemałą krzywdę. Postępując analogicznie, może ratunkiem okazałby się nowy iPad (Pro) z wielkim ekranem? Tutaj, znowu, nie jest to wcale przesądzone, bo akurat taki segment (choć istnieje) jest dopiero w fazie wykluwania, a dotychczasowe próby (12-13 calowe tablety Samsunga, Microsoftu, hybrydy wielu innych producentów) nie nastraja optymistycznie…

Bose musi ewakuować się z salonów Apple. Beats (Apple) > Bose

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
350x700px-LL-db598fa1_bose-vs-beats

Stało się, Bose, wieloletni partner Apple, firma która od zawsze sprzedawała swoje wyroby w sklepach z wiadomym logo, musi opuścić definitywnie salony. Przyczyną jest pokrótce przedstawiony we wcześniejszym newsie spór na linii Bose – Beats (którego właścicielem jest Apple) odnośnie technologii aktywnej niwelacji odgłosów z tła, jednej z najważniejszych w posiadaniu Bose, która to technologia od paru lat stosowana jest w topowych słuchawkach tego producenta. Bose zarzuca Beatsowi, że ten bez licencji kopiuje rozwiązania opracowane przez firmę dużym nakładem środków. Druga rzecz, która ostatnio wypłynęła, to afera w lidze NFL, której oficjalnym sponsorem jest Bose. Wściekłość sponsora wywołało pojawienie się na konferencjach zawodników ze słuchawkami konkurenta. Reakcja była niezwykle ostra, zakazano osobom noszącym „b” pojawiania się w pracy z produktami konkurencji, co zostało przez zainteresowanych najpierw zignorowane, a następnie w „kreatywny” sposób ominięte. Po prostu zaklejono znaczek na muszli, uznając najwidoczniej że to załatwia sprawę.

Apple zareagowało z pewnym opóźnieniem. Pewnie liczono, że uda się doprowadzić do jakiejś ugody, że rzecz jest do odkręcenia, jednak wspomniany konflikt w amerykańskiej lidze futbolu przekreślił szanse na polubowne załatwienie sprawy. W całym tym sporze chodzi oczywiście o gigantyczne pieniądze, o wielki rynek słuchawek (w mniejszym zakresie urządzeń audio, choć tutaj także Beats ostatnio zaczyna agresywnie promować swoje produkty). Dla Bose to bolesny cios. Brak produktów firmy w jabłkowych butikach przyczyni się zapewne do spadku sprzedaży, nie będzie łatwo zniwelować ten poważny ubytek w sieci dystrybucyjnej. Co gorsza, globalny market jakim niewątpliwie jest Apple Online Store, to w ogóle miejsce trudne do zastąpienia dla producenta elektroniki użytkowej. Generalnie każda firma dąży do tego, by zaoferować klientom swoje produkty właśnie via AOS. Bose będzie musiało sobie jakoś poradzić, ciekawe czy przejęcie Beatsa w przyszłości nie doprowadzi do wyrugowania innych producentów elektroniki (takich jak JBL, Harman Kardon czy Bowers), którzy sprzedają swoje produkty w sieci Apple. Oczywiście zniknięcie z firmowych placówek handlowych nie oznacza automatycznie, że słuchawki oraz głośniki Bose znikną z oferty resellerów. Ciekawe, czy Apple postawi taki warunek współpracy ze swoimi partnerami handlowymi… jak na razie nic na ten temat nie wiemy. Tak czy inaczej, to dobry przykład, wręcz modelowy, jakimi prawami rządzi się obecnie branża, jak bezpardonowa, ostra bywa walka między producentami.

Po co Apple Beats? Podgryzanie konkurentów (Bose) z jabłkiem w tle…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Beats-V-Bose-591x319

Nie wiem tak do końca po co, bo na razie efektów największej inwestycji Apple nie widać (poza, ale to może czysty przypadek, nieźle grającymi Solo 2 – zresztą projekt musiał być zatwierdzony na długo przed wzbogaceniem się niejakiego Dr Dre & co), a dodatkowo pojawiają się problemy na linii: dotychczasowi partnerzy biznesowi vs. b jak A. Ostatni spór o technologie (aktywna redukcja odgłosów tła… Bose vs. Beats), to jedynie przedsmak tego co czeka branżę. Niedawno byliśmy świadkami bezpardonowej walki o markę, reklamę między wspomnianymi powyżej rywalami na arenie NFL (czytaj: kto może, a raczej czego nie może nosić na uszach). To w sumie nie ma za wiele wspólnego z dźwiękiem, z jakością muzyki (w ogóle nie ma), ale już z przyszłością branży jak najbardziej, a przy tym jest ciekawym przykładem na zażartą rywalizację na rynku wartym miliardy dolarów. Właśnie, miliardy, bo mówimy nie tylko o sprzęcie, ale także, coraz częściej, o dystrybucji muzyki, czy ogólnie multimediów. Bose to firma, która od wielu lat żyje w pełnej symbiozie z Apple, jednak teraz obu partnerom przestaje być po drodze, co w sumie nie powinno nikogo dziwić – mówimy o rywalizacji o tego samego klienta, a konkretnie o zawodnika, celebrytę (a fe), kogoś kto zareklamuje nam markę, „sprzeda” produkt. Dzisiaj, jak wspominałem wiele razy, liczy się „nowe audio”, to znaczy liczą się słuchawki, strumieniowanie, Internet oraz takie rzeczy jak moda, znaczek, tzw. „lifestyle”. To jest coś, co daje klucze do rynkowego sukcesu. Inni zadowalają się (i na całe szczęście) niszą, produkując rzeczy niemodne, nierozpoznawalne (dla niewtajemniczonych), w których to liczy się coś innego. Dotyczy to w sumie każdej branży, każdego segmentu w dzisiejszych realiach rynkowych, choć chyba jednak najbardziej, najmocniej branży audio właśnie.

Beats to niewątpliwie fenomen, bo tak beznadziejnie brzmiących (pierwsza generacja produktów) słuchawek, tak fatalnie zestrojonych przetworników ze świecą szukać. No troszkę przesadzam, znaleźli się przecież bardzo szybko naśladowcy, jednak coś co kosztuje jak topowe słuchawki specjalistów z tego segmentu, produkty za ponad 200$, zostało całkowicie zdominowane przez „b”. Przyczynił się do tego sprawny marketing, wspomniani celebryci, sprytne połączenie technologii (jaka by ona nie była) z modą (w tym, branżą odzieżową). To wystarczyło by osiągnąć gigantyczny sukces.

Można zatem zrozumieć powody biznesowe jakie stały za zakupem. Wiadomo, że Apple chce także zmian w swoim systemie dystrybucji muzyki, który dzisiaj nie ma już przyszłości. Beats ma wszystko to, czego teoretycznie potrzeba Apple, tyle tylko że to „wszystko” to za mało, by przekuć rzecz w sukces. Na razie nie widzimy żadnych efektów, pozytywnych efektów tego przejęcia. Być może jabłkowa firma jest obecnie zbyt zaabsorbowana nowymi produktami (core) iPhone 6/6+, iOSem 8 czy MacOS 10.10, by znaleźć jeszcze energię na to, co Tim Cook nazywa najważniejszą rzeczą, fundamentem, czytaj miłością do muzyki. Z tą miłością to można by ostro polemizować, bo dla wielu Apple jest przykładem na to, jak można popsuć rynek, jak z bylejakości zrobić coś pożądanego, popularnego, powszechnego, „najlepszego”. Dzisiaj, na szczęście, nikt nie mówi, że marne 128kbps AAC wystarczy do życia, bo to wierutna bzdura, że kiepskie źródło jest w porządku (po stokroć nie jest), widzi to samo Apple. Jednak patrząc na rynek, reaguje mocno anemicznie, nie zmienia tego ani Remastered for iTunes, ani piękna biała księga o sposobach uzyskania dobrej jakości dźwięku (napisana przez inżynierów zatrudnionych w Apple, pod którą każdy fan dobrej jakości na pewno by się podpisał), ani zapowiadane zmiany (czy może nie zapowiadane, a oczekiwane). Nie ma w tym jakiegoś konkretnego planu, całościowego podejścia, wyznaczania na nowo standardów. To nie jest początek cyfrowej dystrybucji muzyki w Internecie, to moment rewolucyjnej rezygnacji z dotychczasowych form sprzedawania, oferowania muzyki, odejścia od nich na rzecz nowego… Apple nie jest tu kimś, kto podobnie jak w czasach iPoda, iTunes, nadawałby ton zmianom. Wręcz przeciwnie…

Beats mógłby być szansą na zmianę, w tym sensie, że mówimy o kimś kto budował swoją rynkową pozycję właśnie w branży audio, właśnie na kanwie zmian jakie zachodzą obecnie w świecie muzyki, sprzętu. Zamiast tego na razie widzimy okładanie się kijami przez konkurentów, co dla konsumentów jest tak zajmujące, tak ważne jak zeszłoroczny śnieg. Są na szczęście inni, inni którzy oferują dobre rozwiązania, którzy mogą poniekąd zająć miejsce firmy z Cupertino. iTunes przez cały czas notuje spadki sprzedaży i na razie nie ma widoków na zmianę tego stanu rzeczy. Słuchawkowy boom raczej się nie skończy, bo trudno sobie wyobrazić odwrót od handheldów, od zmian jakie zachodzą odnośnie sposobów konsumowania muzyki. Apple będzie bardzo trudno nawiązać rywalizację ze Spotify oraz innymi serwisami muzycznymi, bo nadal myśli w kategoriach swojego tradycyjnego biznesu (sprzedaż plików skompresowanych stratnie po, patrząc na dzisiejsze realia, mocno zawyżonej cenie). Dlatego iTunes Radio okazało się klapą (mało kto tego słucha), dlatego nowy serwis strumieniowy nie musi wcale być skazany na sukces. To nie jest proste pozyskanie wszystkich zarejestrowanych w iTunes, wręcz przeciwnie, to ciężka walka o wielu, którzy iTunes kojarzą coraz częściej historycznie, z czymś co kiedyś się używało, a co obecnie jest zupełnie zbędne (no może poza aktualizacjami oprogramowania, ale to raczej nie zaleta, a spora wada, coś czego Apple powinno się wstydzić po ostatnich wpadkach z iOSem).

Jutro będziemy świadkami konferencji, konferencji na której chyba ostatni raz w tym roku Apple zaprezentuje nowe produkty. Pomijając to co przewidywalne, co z oczywistych względów zostanie jutro zaprezentowane, jest to chyba ostatni dzwonek by zainteresować swoich obecnych oraz potencjalnych klientów nowymi pomysłami z zakresu audio. O Beats (nowe produkty pod szyldem), o nowym (???) iTunes, o nowym otwarciu na jakość (hi-res? bezstratna kompresja?), wreszcie serwisie, który nie będzie zachęcał do kupowania lipnych jakościowo plików z kramiku, a zaoferuje coś więcej niż konkurencja… o tym wszystkim chcielibyśmy wreszcie usłyszeć. Apple nie musi, a nawet nie powinno pokazywać jakiś nowych iPodów (zresztą wyraźnie wycofuje się z tego segmentu), bo to właśnie to „stare” Apple z jego nie przystającą do dzisiejszych czasów wizją oferowania muzyki swoim klientom. Apple powinno iść naprzód, pokazać coś, co będzie stanowiło nową jakość w segmencie muzyki, dostępu do niej oraz sposobów jej konsumowania. Pisałem przed poprzednią konferencją, że czas najwyższy. Wiem, powtarzam się. Audio bez Apple sobie poradzi, bez problemu sobie poradzi, bo dzisiaj prężnie rozwija się nowa dystrybucja (streaming), dla tych co lubią powspominać jest pnący się w górę winyl, pliki kupuje się wyłącznie w jakości hi-res (i za to się jakby chętniej płaci), tysiące nowych produktów (słuchawek, bezprzewodowych systemów audio, konstrukcji otwartych na strumieniowanie, na cyfrowe źródła) zalewa rynek. Nie ma więc obaw. Apple może bezpowrotnie stracić swoje możliwości wpływu na branżę muzyczną, stracić udziały, klientów, rozmienić na drobne to, co wcześniej wypracowało sobie za pomocą iPoda oraz iTunes. Cóż, zobaczymy jutro, czy firmie uda się czymś nas zaskoczyć w tej materii. Jestem mocno sceptyczny, choć mam odrobinę nadziei, że jednak ktoś tam poważnie myśli o tym segmencie rynku, o segmencie, który pozwolił kiedyś, ponad dekadę temu, odrodzić się firmie, narodzić się na nowo.

WPIS BĘDZIE ZAKTUALIZOWANY, O ILE PEWNA FIRMA POKAŻE COŚ CIEKAWEGO NA JUTRZEJSZEJ KONFERENCJI Z ZAKRESU AUDIO (caps zamierzony, te różowe b… wiadomo, muszę dojść do siebie… ;-) )

AKTUALIZACJA: SUPERULTRAKOMPAKTOWA RELACJA (OBJĘTOŚCIOWO NICZYM GRUBOŚĆ iPADa AIR 2) PONIŻEJ… TAK, TAK O AUDIO BYŁO MNIEJ NIŻ ZERO

» Czytaj dalej

Nowe modele iPhone nie są „hi-res” friendly. Nie ma obecnie mowy o 24/96 na wyj. słuchawkowym

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
iphone6-stock-photo

Kiepska wiadomość dla tych, którzy liczyli że wraz z wprowadzeniem szóstek do sprzedaży, będzie można (wreszcie) słuchać muzyki o jakości hi-res bez konieczności podłączania zewnętrznego DACa. Niestety, jak donosi MacRumors, na razie nie ma mowy o bezpośrednim słuchaniu plików 24/96 na wyjściu słuchawkowym. Innymi słowy możliwości szóstek są tożsame z poprzednimi generacjami telefonów z logo jabłka na obudowie. Warto przy tym nadmienić, że od strony wyposażenia, niczego nowym iPhone’om nie brakuje: mają nowoczesny, zintegrowany chip wykonany na specjalne zamówienie Apple, który jest zdolny do obsługi materiału 24/96… problem tkwi w oprogramowaniu. Liczono, że wraz z iOSem 8 zadebiutuje możliwość słuchania w jakości > niż 16/44. Obecnie, w przypadku iPhone tyle mamy na wyjściu słuchawkowym, na Lightningu jest 24/96, względnie 24/48… tutaj nie ma pełnej zgodności, co do częstotliwości próbkowania, wiadomo że iPady mogą via DAC grać 24/96 – sami korzystamy z takiej możliwości.

W przypadku nowych modeli zastosowano układ Cirrus Logic 338S1201, pochodną kości CS42L61 w którą wyposażone były iPhone 5. W przypadku tego ostatniego układu wspiera on natywnie konwersję C/A 24/96, co oznacza że także wcześniejsze modele bez przeszkód mogłyby grać hi-resy via audio jack. Apple prowadzi dziwaczną politykę ograniczania swojego sprzętu odnośnie możliwości brzmieniowych. Tak jak AirPlay jest rozwiązaniem gwarantującym dobrą jakość (choć o hi-resach można zapomnieć, bo jest to rozwiązanie do strumieniowania dźwięku o parametrach 16/44), to taki Bluetooth mógłby zamiast kiepskiego transferu 256kbps oferować jakość dużo lepszą (ale nadal gorszą niż AP, więc nie byłaby to wew. konkurencja) w ramach kodeka aptX. Niestety nie ma obecnie i zapewne w przyszłości nie będzie takiej opcji. Odnośnie dźwięku na słuchawkach, Apple chce wprowadzić na rynek nową grupę nauszników (własne Beats oraz opłaty licencyjne ściągane z licencjonujących technologię firm z branży… ostatnio pisałem o Philipsie, z jego najnowszymi Fidelio), które będą pozwalały na uzyskanie jakości hi-res nie z gniazdka analogowego, a za pośrednictwem wyłącznie cyfrowego złącza Lightning. Być może firmie zależy na tym, by tak to właśnie wyglądało – chcesz lepszej jakości, to kup dedykowane słuchawki. Byłby to wyjątkowo paskudny przykład chciwości, wprowadzania ograniczeń, blokowania swoich urządzeń od strony programowej w celu wyciągnięcia pieniędzy od użytkowników. Takie słuchawki @ Lightningu, same w sobie, są interesującą propozycją i mogę stanowić ciekawe rozwiązanie (zintegrowany w nausznikach DAC oraz wzmacniacz, wszystko dopasowane do przetworników, krótka ścieżka…), jednak uniemożliwienie skorzystania z wysokiej klasy słuchawek, jakie się wcześniej nabyło, stanowiłoby bardzo poważne ograniczenie.

Apple prawdopodobnie odblokuje w swoich handheldach (pytanie, czy we wszystkich?) możliwość odtwarzania hi-resów via audio jack. Jak wspomniałem powyżej, od strony technicznej nie jest to problem. Wiadomo, że trwają prace nad uruchomieniem sprzedaży plików 24bitowych w iTunes Store (będzie to zapewne próba odpowiedzi na malejące udziały iTunes na rynku cyfrowej dystrybucji audio), dodatkowo firma od jakiegoś czasu przyjmuje, akceptuje albumy, piosenki w formacie 24/44-96 nadsyłane przez artystów / wytwórnie. Składając wszystko do kupy widzimy, że muzyka hi-res w ekosystemie Apple tak czy inaczej, wcześniej czy później się pojawi. Pytanie tylko kiedy i dlaczego tak długo to trwa, dlaczego Apple ociąga się z wprowadzeniem tego elementu do swojej oferty? W sumie ostatnia konferencja (poza kontrowersyjnym pomysłem z U2) ominęła tematykę audio szerokim łukiem. Jest to o tyle dziwie, że Apple sporo ostatnio zainwestowało, kupując Beats Audio, stając się jednym z graczy w branży audio, graczy na polu sprzętu audio. Na pewno usłyszymy niebawem jakieś wieści z Cupertino na temat muzyki. Biorąc pod uwagę zapowiedzi oraz przecieki, będzie tego naprawdę sporo: streaming, czy precyzyjniej nowa usługa streamingowa audio, przeobrażenia iTunes, nowe produkty Beats, być może jw. hi-resy (dystrybucja oraz odtwarzanie na ihandheldach). Apple mogło „zachować” te nowości na czas premier produktów jednoznacznie kojarzących się z audio… mam tu na myśli przede wszystkim słuchawki Beats, choć całkiem niewykluczone że firma zaskoczy nas nowymi modelami iPodów (chyba, że te w ogóle znikną z oferty, co też nie jest wcale takie nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę usługi strumieniowania wymagające łączności komórkowej oraz spadającą sprzedaż odtwarzaczy z logo jabłka). W październiku ma być kolejna konferencja, niebawem więc dowiemy się jak to z tym całym jabłuszkowym audio będzie.

 

Pierwsze takie – słuchawki ze złączem Lightning dla jabłkolubów

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
fidelio-640x426

W zeszłą środę Philips zaprezentował światu pierwsze słuchawki, które wyposażono w niekompatybilne z niczym innym (niż handheldy Apple) złączem Lightning. Model Fidelio M2L to na pierwszy rzut oka typowe, nauszne słuchawki przenośne (no takie wyższej klasy vide przynależność do serii Fidelio), które mają przede wszystkim współpracować ze sprzętem mobilnym. W tym wypadku, jak wyżej, będą, pod warunkiem że jest to sprzęt Apple. Co ciekawe Philips wychodzi tu nieco przed szereg, a dokładnie przed firmę – twórcę iPhone, ale także liczącego się obecnie gracza na słuchawkowym rynku, liczącego się z chwilą przejęcia Beats Audio. Pewnie większość z nas obstawiała, że to właśnie „b” będą pierwsze, jak się jednak okazuje, może będą drugie… O takim rozwiązaniu usłyszeliśmy pierwszy raz całkiem niedawno, bo w czerwcu, podczas WWDC.

Także w czerwcu Apple rozszerzyło zakres specyfikacji Made for iPhone (MFi), pozwalając twórcom akcesoriów, producentom sprzętu AV zaprojektować słuchawki zdolne do pracy ze swoimi handheldami za pośrednictwem interfejsu Lightning. Co ciekawe, mimo udostępnienia takich możliwości, pozostawiono niezmienione parametry względem wcześniejszych odnośnie jakości dźwięku: nadal mamy maksymalną częstotliwość próbkowania = 48 kHz (stereo) oraz możliwość przesłania do urządzenia (w trybie rejestrowania dźwięku) mono o tej samej cz. próbkowania.

Pytanie, co miał autor na myśli, a konkretnie Philips ogłaszając (przy okazji zapowiedzi ww. modelu), że oto otwiera drogę do hi-res audio na iHandheldach? To po pierwsze nieprawdziwe sformułowanie w kontekście obecnych możliwości iPadów (24/96) oraz pozostałych urządzeń (24/48), po drugie specyfikacja i tak jw. jest tutaj sporym hamulcowym. O co zatem chodzi? Pewnie, jak zwykle w takich sytuacjach o czysty marketing, chyba że to wyjście przed szereg oznacza, że Holendrzy (czy może już bardziej Chińczycy, kto to wie?) wiedzą coś, czego my jeszcze nie wiemy, a się tylko domyślamy. Wiedzą, ze Apple ma w zanadrzu niespodzianki w zakresie audio, że jedną z nich będzie wprowadzenie lepszej jakości do iTunes. W przeciwnym razie, wprowadzenie takiego, dedykowanego dla iPhone, iPoda czy iPada sprzętu, z jak to opisano „24 bitową konwersją cyfrowo-analogową (DAC) oraz wzmacniaczem wbudowanymi w muszle” będzie trochę bez sensu.

Bez sensu w kontekście rezygnacji z audio jacka 3,5mm na rzecz Lightninga, choć wg. mnie taki ruch od strony jakości, patrząc na to purystycznie ;-) ma uzasadnienie. Pozbywamy się niedoskonałej z definicji konwersji w samym telefonie, czy tablecie, zostawiając to lepszym, położonym tuż obok przetworników (krótka ścieżka, brak zakłóceń, lepsze parametry, bo brak ograniczeń) układom C/A, do tego takie słuchawki mogą zostać wyposażone w dużo lepszy wzmacniacz, niż ten który znajdziemy w smartfonie. Cóż, pozostaje poczekać na pierwsze, obszerniejsze recenzje tego typu rozwiązania. Takie zamykanie się, w obrębie własnego ekosystemu, jest w przypadku Apple dość typowe, więc w sumie trudno się dziwić, że tak to wygląda, czy będzie wyglądało… Postaram się sprowadzić to dziwo do redakcji i sprawdzić z (niespodzianka, o której napomknę niebawem na fb oraz dodatkowo w newsach, gdy tylko rzecz potwierdzimy). Podsumowując, dobre w tym wszystkim jest to, że nawet takie, nieco ograniczone możliwości wskazują pośrednio, że w końcu Apple wprowadzi coś lepszego od AAC 256kbps. Bo, nawet biorąc poprawkę na Remastered for iTunes, inni oferują lepszą jakość, czasami dużo lepszą…

» Czytaj dalej

09.09.14 Konferencja Apple naszym okiem

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Apple Conf 090914

Zupełnie nowe produkty (i nie mam tu na myśli iPhone), wprowadzenie ważnych, wnoszących istotne nowości, nowe możliwości, nowe usługi oraz usprawnienia, wersji mobilnego oraz komputerowego systemu operacyjnego oraz (niewykluczone) wprowadzenie wielkich zmian w systemie dystrybucji muzyki… tego mniej więcej możemy się spodziewać po dzisiejszej, chyba najważniejszej od czasu przejęcia steru przez Tima Cooka konferencji Apple. Będę relacjonować to wydarzenie, a właściwie to precyzyjniej, na gorąco postaram się o ocenę oraz subiektywny opis tego co pokaże firma z Cupertino podczas dzisiejszego wydarzenia. Najistotniejsze, z punktu widzenia branży audio, pytanie brzmi: Czy Apple zapowie ewolucyjną zmianę (koniec?) obecnego iTunes, narodziny nowego modelu dystrybucji opartego na miesięcznych opłatach, na subskrypcji? A jeżeli tak, to jaki to będzie miało wpływ na oferowane przez firmę urządzenia? Czy w związku z tym znikną iPody? Czy model oparty na płaceniu za piosenkę, album będzie utrzymany tylko i wyłącznie na potrzeby zapowiadanego przez niektórych wejścia Apple na rynek dystrybucji muzyki w bezstratnej jakości? Czy model subskrypcyjny będzie oznaczał progres do bezstratnego strumieniowania, a iTunes store zaoferuje hi-resy? Jak Apple zdyskontuje zakup Beats, w jaki sposób przełoży się to na oferowane przez siebie produkty, usługi (streaming jest tutaj moim zdaniem pewniakiem).

Muzyka rzecz jasna nie będzie głównym bohaterem – tutaj rzecz jasna dominującym produktem będzie iPhone oraz prawdopodobny iWatch. Jednak muzyka może być jednym z głównych motywów, szczególnie jeżeli Apple postanowi wprowadzić gruntowne zmiany w swoim wirtualnym kramiku, jeżeli całości będzie towarzyszyła poważna zmiana iTunes (rozumianego szerzej, a konkretnie jako model dystrybucji, łącznik, kluczowy element ekosystemu). Ten mianownik, wg. mnie, wymaga pilnej modyfikacji, odważnych decyzji. Czy tak się stanie, przekonamy się już niebawem. Nie można zapominać, że zapowiadane na WWDC nowości dotyczą innych dziedzin, takich jak zdrowie, jak płatności mobilne, jak integracja usług w obu systemach, jeszcze ściślejsza współpraca, współdziałanie handheldów z Makówkami, inteligentny dom itp. Liczę jednak na to, że Apple zaskoczy nas, informując o nowościach z zakresu audio i będzie to jeden z ważnych punktów konferencji. W końcu od iPoda to się zaczęło, od iPoda oraz iTunes. Od muzyki. Byłaby to ładna klamra, bo oczekiwania względem Apple są ogromne, a jednocześnie wiele rzeczy w „królestwie” zdążyła się wyraźnie zestarzeć, żeby nie powiedzieć zdewaluować. Sprzedaż „mp-3ek” za kilkanaście dolarów za album to nie jest coś, co dzisiaj ma przyszłość. Brak lepszej jakości muzyki, brak atrakcyjnego serwisu streamingowego, przy jednoczesnym inwestowaniu w ten segment (Beats) to coś, co mocno tu nie pasuje, nie koresponduje. To tylko jeden z elementów, ale istotny, bo powiązany z całym ekosystemem. Pytanie, czy oni zdążą to wszystko pokazać w trakcie dwugodzinnego spotkania? Cóż, w tym prezentowaniu, pokazywaniu są niewątpliwie mistrzami.

Ten wpis będzie aktualizowany… Aktualizacja (po konferencji)

» Czytaj dalej

Audiofilskie smartfony… nowy trend, chwilowa moda? HTC One by Harman Kardon

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
hk-second-phone-image

Mieliśmy już wcześniej do czynienia z muzycznymi telefonami. Pamiętam Nokie, Sony próbowało szczęścia z ożenieniem telefonu z Walkmanem, tytułowe HTC przez jakiś czas współpracowało z Beats Audio (teraz, po zakupieniu BA przez Apple, niewykluczone że zobaczymy coś „muzycznego” od Jabłka)… Były to produkty raczej obok, ich możliwości sprowadzały się do dodania paru ustawień w EQ, czasem dołączeniem do kompletu jakiś lepszych słuchawek (co nie było trudne, zważywszy na podłą zazwyczaj jakość tego, co wypadnie z pudełka nowego telefonu). Tym razem jest jednak nieco inaczej. Nowe smartfony mają grać na „audiofilskim poziomie”, mają być od strony brzmieniowej alternatywą dla drogich, specjalistycznych odtwarzaczy audio. Czy DAPom urośnie zatem za moment poważna konkurencja? Mam spore wątpliwości, choć oczywiście samo połączenie telefonu z wysokiej jakości grajkiem jest jak najbardziej sensowne, w końcu kto chce nosić dwa urządzenia przy sobie, w sytuacji gdy mógłby mieć 2 w 1. 

HTC One M8 (Harman Kardon Edition) to nie jest pierwszy telefon z dobrej jakości komponentami odpowiedzialnymi za brzmienie. Od dawna Samsung w niektórych modelach Galaxy (topowych) montuje układy Wolfsona, także wspomniane Apple stosuje w swoich telefonach (czy może stosowało vide iPhone 4/4S) całkiem niezłe kostki odpowiedzialne za dźwięk. Dlaczego nowa edycja HTC One miałaby być czymś wyjątkowym zatem? Ano dlatego, że wprowadzeniu tej edycji towarzyszy wielka kampania marketingowa, w której biorą udział ludzie zaangażowani w popularyzowanie dźwięku wysokiej jakości, w propagowanie idei lansowania muzyki zapisanej w bezstratnych formatach, w hi-res. To m.in David i Norman Chesky (dr. Chesky) z Chesky Records, to Quincy Jones i paru innych artystów, którzy zaangażowali swoje nazwiska w promowaniu wysokiej jakości produktów audio. Oczywiście wiele w tym marketingu, jednak warto zauważyć że opisywana edycja topowego smartfona HTC wyróżnia się paroma istotnymi różnicami na tle konkurencji. Po pierwsze, telefon zdolny jest do odtwarzania muzyki w bezstratnych formatach (FLAC, WAV) zapisanej w 24 bitach, z częstotliwością próbkowania równą 192 kHz. Dodatkowo oprogramowanie ma (podobno) pozwolić na granie DSD (no jasna sprawa, bez tego dzisiaj daleko się nie zajedzie, marketingowo rzecz jasna). Do tego w komplecie wysokiej klasy IEMy, słuchawki które na oko mogą kosztować 500 – 600 złotych, a więc coś co (faktycznie) robi sporą różnicę. Jakby tego było mało zastosowano także dwie technologie dla poprawy brzienia. Jedna - Clari-Fi – to próba wydobycia ze skompresowanych stratnie utworów dobrego jakościowo brzmienia, kolejna próba tym razem podjęta przez inżynierów HTC. Przyda się wbrew pozorom ten wynalazek, bo o ile ktoś nie korzysta z WiMP HiFi, to jest siłą rzeczy skazany na MP3/AAC/ Ogg. Druga to LiveStage, pozwalająca na lepsze efekty przestrzenne (na słuchawkach). Z testów wynika, że obie raczej niewiele wnoszą w jakość brzmienia.

Poza tym, HTC chwali się najlepszym (fakt, tak to wygląda w praktyce) dźwiękiem z wbudowanych głośniczków. Dwa, zamontowane z przodu przetworniki tworzą takie małe, miniaturowe stereo, które ma pozwolić na głośne, czyste granie bez podłączania słuchawek. Ten element znają użytkownicy HTC One, sprawdza się całkiem nieźle, oczywiście w tym wypadku wszystko podlane jest „audiofilskim sosem”, tak, aby nikt nie miał wątpliwości, że nawet w ten sposób można zagrać na high-endowym poziomie ;-) Najgorsze niestety zastawiam na koniec: ten model to na razie specjalna edycja dla amerykańskiego operatora Sprint (pytanie, czy taki telefon pojawi się na innych rynkach?) z tonami nieusuwalnego bloatware (patrząc na krótkie recenzje, ludzie odpowiedzialni za wprowadzenie nieusuwalnych elementów interfejsu w tej wersji totalnie przegięli). Oczywiście nabywca otrzyma dostęp do Spotify (bezpłatny przez kwartał) oraz parę aplikacji muzycznych preinstalowanych na telefonie. Ciekawe, że reklamujący z takim zapałem, wspomniani ludzie z branży audio, artyści jakoś nie kwapili się, by wprowadzić od pamięci telefonu swoją muzykę, materiały ze swojej wytwórni. Choć nie, z tego co napisano w pewnej reklamie, jako demo zapisano w pamięci parę kawałków z Dr. Chesky’s Sensational, Fantastic, And Simply Amazing Binaural Sound Show! Podsumowując, ciekawostka? Według mnie, owszem, ciekawostka, bez większego znaczenia, choć zapowiedzi faktycznie mogą wskazywać, że niebawem na rynku pojawią się „audiofilskie” smartfony. Przede wszystkim do sklepów ma trafić model Samsunga wyposażony w super układ od Wolfsona (dekodowanie wszystkiego jak leci), niewykluczone że jakąś niespodziankę przygotowuje Apple (myślę, że będą to po prostu jakieś lepsze słuchawki, być może wprowadzenie muzyki w ALAC w ramach sklepu iTunes oraz iTunes Radio, względnie nowego serwisu jaki pichcą). Pytanie, czy uda się zwrócić uwagę masowego klienta, odpowiedni zareklamować „lepszą jakość dźwięku”. Tutaj jedyną firmą z odpowiednią siłą przebicia jest Apple, nie ma co do tego wątpliwości. Innymi słowy, jeżeli zamiast AAC pojawi się ALAC, jeżeli do tego wprowadzą hi-res, streaming w kompresji bezstratnej oraz jakieś sensowne słuchawki (oby nie dźwięk by Dr. Dre, bo o tym dobrym będzie można zapomnieć).

» Czytaj dalej

Bezprzewodowy głośnik Definitive Technology Sound Cylinder – nasz test

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
definitive-cylinder

Ostatnio miałem możliwość zapoznać się z całym katalogiem nowych produktów firm Bowers & Wilkins, Harman Kardon oraz Bose przeznaczonych głównie do współpracy z handheldami. Wspólnym mianownikiem jest tutaj transmisja bezprzewodowa, czasami możliwość klasycznego zadokowania urządzenia, mocno lifestyleowa forma… sprzęt ma grać via Bluetooth, via WiFi, komunikować się w ten sposób ze źródłem. Komputer nie jest tu głównym pomysłem na dźwięk, ani żadne tradycyjne źródło takie jak odtwarzacz, tym źródłem ma być smartfon lub/i tablet. Pomysłów na tego typu urządzenia jest co niemiara, różnią się one przede wszystkim formą, czasami także funkcjonalnością, choć ta w wielu wypadkach jest zbliżona. Sprzęt ma być bezobsługowy, ma grać w tle, ma grać na tyle głośno, by zwrócić na siebie uwagę, jednocześnie czysto, niekoniecznie naturalnie, neutralnie, czy po prostu rasowo, jak na HiFi przystało. Nie o to tutaj chodzi, to ma być granie łatwo przyswajalne, lekkie, takie właśnie. Oczywiście każdy widzi to inaczej, są produkty JBL-a, które wpisują się właśnie w takie właśnie odtwarzanie muzyki, bezpiecznie ale w sumie przewidywalnie, bezpłciowo to gra. Z kolei HK miota się z tymi swoimi produktami, podobnie jak Bose – czasem czuć pazur, produkt gra jak trzeba, potrafi to i owo, innym razem (przetestowane, nieudane wg. mnie Bose Soundlink III czy HK Onyx) coś poszło wyraźnie nie tak i dostajemy produkt wyraźnie gorzej sobie radzący od tańszych w ofercie urządzeń (w pierwszym wypadku będzie to SoundLink Mini, w drugim Aura). Moim zdaniem skonstruowanie takiego głośnika nie jest rzeczą prostą, ani błahą …wręcz przeciwnie, tutaj z jednej strony ważne jest żeby to przykuwało uwagę, wyglądało, współpracowało z wszystkim jak leci, (nie było zbyt drogie? A to już niekoniecznie ;-) ), a jednocześnie wyróżniało się czymś na tle setek konkurencyjnych produktów (no właśnie wyróżniało i bynajmniej nie brzmieniem się wyróżniało, bo to akurat wcale musi gwarantować sukces tego typu sprzętu vide produkty Beats). Jakiś uniwersalny patent na sukces zatem? Cóż, nie ma takiego, choć niektórzy próbują zaoferować coś zgodnego z modą, lifestylowego, a przy tym grającego na poziomie.

Definitive Technology to firma bardzo znana w Stanach, jej propozycja wpisuje się idealnie w obecne trendy rynkowe. Mamy więc propozycję dla posiadaczy handheldów (streaming), komputerów (PC Audio), dla wielbicieli kina domowego (liczne produkty, w tym soundbary) itd. itp. Patrząc na ofertę widzę pewne cechy wspólne ze wspomnianym powyżej Bose (oraz Bowersem). Tym, co wyróżnia produkty DT jest sporo całkiem nowatorskich rozwiązań, technologii i nie mam tu na myśli marketingowej papki, albo opakowanych w bombastyczne sformułowania rzeczy, które opracował ktoś inny, oferując gotowe „kity” za parę centów. Nie, tutaj jest nie tylko patent na swoje przetworniki, na swoje, firmowe brzmienie, ale także ścisła współpraca z projektantami (wzornictwo przemysłowe, design… to widać!) oraz osobami odpowiedzialnymi za ergonomię, za funkcjonalność danego produktu. Bardzo mi się podoba takie, całościowe podejście, bo odpakowując z oryginalnego opakowania w formie dużej puszki, bohatera niniejszego artykułu od razu wiedziałem, że ktoś tu się starał, chciał zaoferować dopieszczoną rzecz, a nie coś, co tylko wygląda, albo tylko gra, albo ani jedno, ani drugie ;-)  Sound Cylinder, jak sama nazwa wskazuje, to cylinder i to nie byle jaki cylinder, bo taki solidnie grający, z bardzo użytecznym, oryginalnym sposobem montażu współpracujących z nim źródeł (tak jest to sprzęt bezprzewodowy, co nie oznacza że nie da się go zintegrować z naszym handheldem czy laptopem i bardzo dobrze, że się da, bo czasami jest to opcja bardzo,  ale to bardzo użyteczna, przydatna). Co więcej uniwersalny, bo zagra ze wszystkim (Bluetooth), da się pożenić z każdym sprzętem (możliwe „zadokowanie” praktycznie każdego handhelda czy laptopa), a przy tym niewielki, do postawienia gdzie bądź. Konstrukcja od strony brzmieniowej ambitna, bo wyposażona nie w dwa, a trzy przetworniki (układ 2.1, nie żadne tam szerokopasmowe „pierdziawki”). No dobrze, zacząłem opisywać tytułowy produkt, warto chwilkę przyjrzeć się zastosowanym przez producenta pomysłom na wydobycie dźwięku z mobilnej elektroniki…

» Czytaj dalej

Recenzja przenośnego DAC/AMPa Beyerdynamic A200p ze słuchawkami DT880

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
A200+DT880_19-kopia

Zapowiadałem niedawno ten test. Do redakcji trafił zestaw Beyerdynamika składający się z przenośnego DAC/AMPa A200p oraz słuchawek nausznych DT880 w wersji 32Ω. Słuchawki są mi dobrze znane, choć wcześniej miałem do czynienia z wersją 250Ω, a dość krótko korzystałem z wersji 600Ω. Bardzo lubię te słuchawki i pewnie w końcu wejdą one na stałe do naszego redakcyjnego menu obejmującego kilka modeli referencyjnych, sprzętu odniesienia używanego do porównywania nadesłanych do nas nauszników. Tytułowe słuchawki cenię za bardzo naturalne, bardzo przyjemne w odbiorze brzmienie, niezły wgląd w nagranie, przy zachowaniu muzykalności płynącej ze słuchania praktycznie każdego gatunku, praktycznie na byle czym. To uniwersalne słuchawki, bezpieczny wybór dla każdego, kto chce dobre, jeszcze niezbyt drogie nauszniki, które poza bardzo ładnym graniem gwarantują wysoki komfort użytkowania. Wygoda stoi tu na wysokim poziomie, słucha się godzinami bez objawów jakiegokolwiek zmęczenia. Wspominam na wstępie o słuchawkach, bo to nie one będą głównym bohaterem niniejszej recenzji. O 880-kach napisano wystarczająco dużo, nie ma tu nad czym się rozwodzić, to bardzo dobry partner dla praktycznie każdego wzmacniacza, odtwarzacza, coś, co można brać w ciemno… wiele osób słuchających sporo muzyki na słuchawkach ma właśnie ten model Beyersów i raczej nie odczuwa potrzeby poszukiwania czegoś innego. A to – cóż – chyba najlepiej charakteryzuje produkt. Oczywiście są lepsze, a nawet dużo lepsze słuchawki, choć aby zachować właściwą skalę, proporcje, nie jest ich tak wiele, a cena tych lepszych to nierzadko pięciokrotność, sześciokrotność sumy jaką wydamy na nowe DT880.

Głównym bohaterem naszego najnowszego artykułu jest DAC/AMP Beyerdynamic A200p, który sprzedawany jest w Europie pod szyldem niemieckiej marki. W Azji, ten sam produkt zwie się Astell & Kern AK10 i stanowi alternatywę dla znakomitych odtwarzaczy osobistych koreańskiego rivera. Nie ma chyba sensu dociekać z czego tego wynika, bo AK jest całkiem nieźle rozpoznawalnym producentem na Starym Kontynencie, dodatkowo kojarzy się z najwyższej klasy urządzeniami przenośnymi. Oczywiście Beyerdynamic to firma z tradycjami, jej słuchawki od wielu lat oferowane są na naszym, europejskim rynku, wiele z konstrukcji to jedne z najlepszych nauszników jakie możemy nabyć w sklepach. Może więc Koreańczycy uznali, że straszni z nas tradycjonaliści, konserwatyści i będzie lepiej dla tego, najtańszego w ofercie produktu, jeżeli pojawi się pod skrzydłami jakiejś znanej, europejskiej marki? W sumie nie ma to większego znaczenia, choć dla użytkowników w UE oznacza to tyle, że w sprawie wsparcia, dodatków (tj. kabelek 30 pin dla starszych handheldów Apple) należy kontaktować się raczej z Koreańczykami. Podsumowując, to klasyczny OEM, pytanie, czy poza Beyerdynamikiem ktoś jeszcze nie skorzysta i nie wypuści tytułowego sprzętu pod swoją marką (może jakiś wielki producent elektroniki użytkowej… ostatnio spory ruch w branży, Apple kupuje Beats Audio, Samsung, Microsoft&Nokia też mocno się angażują w różne przedsięwzięcia związane z przenośnym graniem)?

A200p jest czymś, co w zamyśle twórców ma stanowić alternatywę dla DAPów… nie chcesz odtwarzacza audio, a jednocześnie nie chcesz rezygnować z bardzo dobrego brzmienia? Ok, mamy coś dla Ciebie. Powiedzmy sobie szczerze – jest mało osób, które zechcą zakupić DAPa za 2000, 4000 czy 10 000 złotych. I nie chodzi tu nawet o koszta, bo wielu użytkowników topowych modeli smartfonów mogłoby kupić taki sprzęt. Chodzi o nie mnożenie bytów, o pewną wygodę użytkowania jednego, a nie kilku urządzeń przenośnych, integrację telefonu z komponentami audio, wysokiej klasy komponentami, tak aby wydobyć z telefonu jak najlepszy dźwięk. Handheld staje się cyfrowym transportem i – co warto podkreślić – niczym nie różni się w tej materii od odtwarzacza stacjonarnego czy komputera. To jest to samo źródło, ba – pod pewnymi względami nawet lepsze od wyżej wymienionych urządzeń. Zasilanie bateryjne, brak wielu zaśmiecających interfejsów (choć, pamiętajmy, obecność anten nie jest tutaj bez znaczenia), pasywne chłodzenie oraz znacznie prostsze, mniej podatne na interferencje (inne aplikacje, procesy) oprogramowanie systemowe, wreszcie nieskomplikowana warstwa sterowników to elementy nie bez znaczenia dla końcowego rezultatu, dla uzyskania dobrego dźwięku. I choć tablety, smartfony rzadko kiedy dobrze brzmią po wyjęciu z pudełka, to zazwyczaj głównym winowajcą są fatalne słuchawki, jakie otrzymujemy w komplecie (najlepiej od razu się ich pozbyć), poza tym często wzmacniacze montowane w przenośnym sprzęcie nie dysponują odpowiednią mocą, ich zakres pracy jest daleki od optymalnego (dla uzyskania właściwego poziomu wzmocnienia sygnału). Od strony przetwarzania dźwięku z domeny cyfrowej na analogową ostatnio sporo się w tym światku dzieje i wg. mnie niebawem zintegrowane w niektórych telefonach układy, będą miały podobne czy identyczne możliwości co te, które znajdziemy w sprzęcie audio HiFi. Obecnie nikt już nie kwestionuje ważności jakości brzmienia, mamy w tej spawie konsensus (choć niekoniecznie przekłada się to na faktyczną poprawę, tu wiele zależy od realizatorów, od przyjętych przez tworzących założeń). Hi-resy, bezstratna kompresja, streaming wysokiej jakości to teraźniejszość, przyszłość branży i takie produkty jak A200p w 100% wpisują się w obowiązujące trendy. No dobrze, wpisuje się, ale jak się wpisuje? Czy taki maluch, wpięty między słuchawki a handhelda z każdego telefonu oraz tabletu zrobi bardzo dobre źródło muzyki na wynos? Zapraszam do lektury…

» Czytaj dalej

Jeden port co wszystko łączy. MFI, słuchawki via Lightning, czyli w co gra Apple?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Lightning-icon

No właśnie, w co gra konkretnie, bo ostatnie wielkie (największe w historii jabłczanego biznesu) przejęcie Beats Audio rodzi oczywiste pytania… Czy Apple chce zrezygnować w swoich nowych handheldach, a docelowo w całym swoim asortymencie z analogowego złącza audio? Czy audio jack (w przypadku tytułowej firmy, w komputerach oraz części peryferyjnych produktów związanych z siecią, współdzielony z światłowodową transmisją cyfrową) odejdzie do historii? Czy chodzi tutaj o wprowadzenie nowego standardu, całkowicie niekompatybilnego z tym, co oferuje branża audio? Pojawiły się takie głosy, ale według mnie nie mają one żadnego sensu. To znaczy, nie chodzi tu nawet o to, czy Apple faktycznie zrezygnuje w telefonach oraz tabletach z audio jacka (bo przecież te handheldy muszą być coraz cieńsze, bez względu na to czy to ma jakiekolwiek uzasadnienie, sens z pkt widzenia ergonomii oraz funkcjonalności), tylko o to, że cały rynek nie dopasuje się nagle do widzimisię nawet tak ważnego partnera, mającej wielki wpływ na całą branżę elektroniki konsumenckiej, nie dopasuje się nawet do takiej firmy jaką jest Apple. To nie przejdzie, nie ma na to najmniejszych szans. Bo i nie o to tutaj chodzi. Zatem o co? Wprowadzenie takiej możliwości związane jest wg. mnie z dynamicznie rozwijającym się segmentem bezprzewodowych słuchawek, rozwojem usług streamingowych, nowych grup produktów (mobilnego) audio. To właśnie pełna kompatybilność z przyjętymi kiedyś standardami sterowania podstawowymi funkcjami telefonu (odbieranie i kończenie połączeń oraz sterowanie odtwarzaniem), dodanie nowych, atrakcyjnych funkcji, wraz z poprawą jakości dźwięku stanowią moim zdaniem główny powód takiego ruchu ze strony Apple. Bardzo sprytny ruch, który może przynieść korzyści wszystkim, nie tylko Apple…

MFI (Made for iPhone, iPad, iPod touch) dla Lightninga to oczywista konsekwencja postępu, rezygnacji z analogowo-cyfrowego gniazda 30 pinowego, wprowadzenia wyłącznie cyfrowej transmisji via Lt (taki sobie skrót wprowadzimy, dla ułatwienia ;-) ). Proste? No właśnie, szczególnie że takie rozwiązanie już zaowocowało możliwością bezpośredniej transmisji za pomocą kabla Lt dźwięku do zewnętrznego przetwornika. Jak grzyby po deszczu pojawiają się na rynku nowe DACi / wzmacniaczo-DACi (jeszcze dzisiaj opublikujemy zapowiedź testu amp/dac-a Beyerdynamic A200p aka Astell&Kern AK10, który trafił do nas przed paroma dniami), które oferują wsparcie dla tego standardu. iPad, iPhone oraz iPod touch jako transport cyfrowy ma jak najbardziej sens, staje się idealnym źródłem dla osób, które coraz częściej zamiast komputera wybierają handhelda. Omijamy w ten sposób najsłabsze ogniwo, czytaj, omijamy wewnętrzne układy w handheldzie, które nie gwarantują takiej jakości jak zewnętrzne, wyspecjalizowane urządzenia audio, dodatkowo, możemy uzyskać dużo lepszą moc, dynamikę… Nasz handheld przesyła tylko zera i jedynki do sprzętu dysponującego znacznie lepszymi możliwościami, być może najlepszym rozwiązaniem (bezprzewodowa transmisja) będzie konwersja tuż przed driverami zamontowanymi w słuchawkach, konwersja w odbiorniku zamontowanym w jednej z muszli, na elastycznym pałąku etc.?

To samo dotyczy słuchawek, w tym przede wszystkim słuchawek mobilnych, coraz częściej pozbawionych kabla, modeli bezprzewodowych. Do tej pory takie produkty obarczone były wieloma wadami, z których najważniejszą była słaba jakość transmisji oraz podatność na zakłócenia. Nowe technologie, takie jak aptX, jak możliwość bezstratnego przesyłu dźwięku w bardzo dobrej jakości (opisywane przez nas urządzenie NuForce AirDAC z transmisją SKAA) to nowe możliwości, pozwalające na wprowadzenie na rynek dużo lepszych rozwiązań niż dotychczas oferowane. Mamy obecnie w testach odbiornik/nadajnik aptX Avantree Saturn – genialne w swej prostocie urządzenie odbiorczo-nadawcze, pozwalające na transmisję dźwięku w dużo lepszej jakości niż ta, którą oferuje standardowe Bluetooth. Dwa takie urządzenia pozwalają na stworzenie z każdych słuchawek z odłączalnym kablem (i/lub innego odbiornika dźwięku) oraz każdego handhelda zestawu gwarantującego jakość audio trudną do uzyskania przez bezprzewodowe zestawy słuchawkowe (do głowy przychodzą mi topowe modele AKG oraz Sennheiserów z własnymi patentami transmisji bezprzewodowej – kosztowne, bez kompatybilności w ramach obowiązujących na rynku standardów bezprzewodowej łączności). Wyobraźmy sobie teraz niewielkiego DACa na Lightningu z modułem bezprzewodowym, łączącym się z zestawem słuchawkowym via BT aptX… Taki element wyposażenia (być może z czasem zintegrowany z samym handheldem) może służyć do przesyłu dźwięku nie tylko do słuchawek, ale także do komputera Mac (opisana na ostatniej konferencji możliwość odbierania połączeń na Maku) oraz do wszystkich kompatybilnych urządzeń audio/wideo. Oczywiście zamiast BT aptX, albo obok, możemy sobie wstawić AirPlay’a…

Nie zapominajmy o pogłoskach związanych z wprowadzeniem przez Apple hi-resów do iTunes (a przynajmniej plików w bezstratnej jakości audio). Lepsza jakość dźwięku, w przypadku opcji mobilnej, z racji ograniczeń transferu oraz wydajności baterii, ograniczona do transmisji w bezstratnych plikach 16bit / 44~48kHz wymaga od producenta zapewnienia odpowiedniego zaplecza i właśnie takim zapleczem będzie możliwość pełnego wykorzystania Lightninga do przesyłania audio wraz ze sterowaniem, obsługą połączeń. Przez analogię, w przypadku LOD (wyprowadzenia dźwięku dołem, nie górą w przypadku starych modeli iPhone’ów) uzyskiwaliśmy lepszą jakość brzmienia. Co prawda, aby podpiąć DACa trzeba w takim scenariuszu zastosować camera kit, co komplikuje takie rozwiązanie, ale jak wyżej wspomniałem, Lt niweluje ten problem – podpinamy kabelek do przetwornika, nadajnika i korzystamy z dużo lepszej jakości dźwięku.

W specyfikacji MFI dla Lt wyszczególniono dwa typy słuchawek: Standard Lightning Headphones, o prostej konstrukcji, wyposażone w konwerter analogowo-cyfrowy, oraz Advanced Lightning Headphones, oferujących dodatkowe funkcje, jak na przykład redukcję szumów. Jak widać zatem mamy tutaj do czynienia z tym, co opisane powyżej, i nawet jeżeli oznacza to rezygnację z audio jacka to raczej przy okazji, a nie przede wszystkim. Moim zdaniem konwersja C/A oraz dodatkowe funkcje mają na celu po pierwsze rezygnację z fizycznego połączenia słuchawek z telefonem… nowe EraPodsy, Beatsy nie będą zatem niekompatybilne z całym sprzętem audio, jaki egzystuje obecnie na rynku, a raczej będą dysponowały dodatkowymi, dedykowanymi handheldom Apple możliwościami, funkcjami, wprowadzając nowe standardy jakościowe w tym segmencie produktów. I żeby było jasne, nie będą to audiofilskie produkty, Beats nie jest w ogóle tego typu marką, to drogi, modny, lifestylowy brand, który ma łączyć modę z technologią, dodatkowo być masowy (co w przypadku audiofilskich produktów jest oczywistą niemożliwością). Po drugie słuchawki tego typu mają umożliwiać bezstratne przenoszenie cyfrowego sygnału stereo o częstotliwości 48 Khz, wysyłanego z urządzenia mobilnego. Po trzecie będą mogły także wysyłać do urządzenia cyfrowy dźwięk mono o tej samej częstotliwości – ważne odnośnie jakości rozmów oraz – a może równie ważne (?) – pozwalać na konwersację z cyfrowym asystentem Siri. Wraz z zapowiadanym wprowadzeniem Shazam, możliwością głosowego wyboru piosenek oraz sterowania odtwarzaniem możliwe będzie nawigowanie po zbiorach muzycznych bez konieczności użycia rąk, bez konieczności spoglądania na ekran. To bardzo ważne udogodnienie, które pośrednio wiąże się z wprowadzeniem tytułowego rozwiązania. Ciekawą informacją jest integracja funkcji aktywowania określonej aplikacji – pytanie, czy za tym elementem nie stoi chęć promowania własnych serwisów, takich jak radio internetowe iRadio czy też przyszłego (obecnego – Beats music?) serwisu streamingowego. Na pewno integracja obejmie systemową aplikację do odtwarzania muzyki, która według mnie przejdzie bardzo poważne modyfikacje, pozwalające na wykorzystanie wspomnianych powyżej nowości.

Innymi słowy hipotetyczne słuchawki nowej generacji będą bezprzewodowe, z pełnym sterowaniem (w ramach MFI), w tym także głosowym (Siri, Shazam), z redukcją szumu, z konwersją C/A wyprowadzoną poza urządzenie, z dodatkowym zasilaniem (same słuchawki, być może także moduł – chodzi o to, by nie korzystać z baterii samego handhelda), z bardzo dobrą jakością rozmów oraz lepszą odtwarzanej muzyki (lepszą niż dotychczasowe produkty z tej grupy oferowane przez Apple oraz – przede wszystkim – Beats Audio). Nie oznacza to w żadnym wypadku rezygnacji z tego, co oferuje praktycznie cała branża audio dla handheldów Apple. Wręcz przeciwnie, moim zdaniem taki ruch zostanie przyjęty z otwartymi ramionami przez producentów. Nowe akcesoria (nadawczo-odbiorcze, nowe słuchawki bezprzewodowe, wzmacniaczo-daki … których, jak pisałem, pojawia się coraz więcej, być może coraz częściej będą integrowane z handheldem, albo dedykowanym zestawem słuchawkowym) to nowe możliwości biznesowe, a przy tym każdy sprzęt kompatybilny z Lt będzie mógł wyprowadzić dźwięk w domenie analogowej, dysponując stosownym złączem audio-jack (np. w adapterze, przetworniku C/A etc.), nawet wtedy, gdyby Apple zrezygnowało z montażu tego gniazdka w swoich, mobilnych urządzeniach. Oj, będzie się działo, branżę czekają spore zmiany, ale też pojawią się nowe wyzwania, nowe możliwości, nowe produkty… o ile tylko Apple wykorzysta szansę nowego otwarcia w segmencie audio, szansę jaka się wyraźnie przed firmą rysuje.