LogowanieZarejestruj się
News

Był Meridian (Explorer), był Audioquest (DragonFly), jest i M2Tech (hiFace DAC)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
M2Tech-hiFace-DAC

No proszę, proszę, kolejny producent decyduje się wypuścić przetwornik C/A dedykowany komputerowi. W formie kompaktowej, czytaj w formie zbliżonej do pendrive`a. Tym razem chodzi o włoskiego M2Techa. Jego najnowsze dzieło to hiFace DAC, który nieco przypomina DragonFly`a (nasz test tutaj), ale najbliżej mu do HiFace Two – konwertera cyfrowego USB/SPDIF (recenzja tutaj). Ta sama obudowa, ale inna funkcjonalność. Z jednej strony port USB w komputerze, z drugiej wyjście dla słuchawek (względnie kabelkiem jack/RCA do systemu stereo, zestawu kolumn aktywnych etc.). To asynchronicza konstrukcja – patrząc na specyfikację – o wyczynowych parametrach – gramy do 32 bit / 384 kHz. Jak widać, sprzęt M2Techa poradzi sobie z każdym dostępnym materiałem hi-res, w tym także nielicznymi plikami o referencyjnej jakości. Sprzęt gotowy na przyszłość (DSD, DXD…). Wymiary przetwornika wynoszą 2×1.4×8.8cm. Parametry wyjścia 2.0Vrms, THD+N = 112dB. Producent zwraca uwagę na zastosowanie wysokiej klasy układów cyfrowych oraz oscylatorów (redukcja jittera, szumów etc.). DAC wspiera tryby Direct Sound, Kernel Streaming, WASAPI oraz ASIO (Windows, Linux), oraz tryby Integer oraz Direct w przypadku MacOSa. Jak napisali Włosi, ten DAC to: Highest quality stereo analog audio up to 384kHz/32bit available on your PC, Mac, Linux computer, iPad or Android tablet”. Ciekawe jest wyszczególnienie (co się rzadko zdarza) Linuksa oraz współpraca z iPadem oraz androidowymi tabletami – jeżeli tak jest w istocie, to będzie pierwsze takie, uniwersalne urządzenie na rynku! Cena? 220€. Tyle co produkt Audioquesta. Oj, już się nie mogę doczekać kiedy tytułowy przetwornik trafi do nas do redakcji… poniżej specyfikacja M2Tech hiFace DAC:

» Czytaj dalej

iPad Mini sprzedaje się lepiej od większego modelu

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
iPad mini

Okazuje się, że wprowadzenie do sprzedaży iPada Mini było przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Pamiętacie sceptycyzm Steve Jobsa odnośnie małych tabletów? Cóż, legendarny CEO Apple widać mylił się w tej sprawie. Dowodem na to jest wyśmienita sprzedaż małego iPada. Obecnie 60% wszystkich tabletów Apple, które trafiają do klientów to iPad Mini, który w ten sposób zdetronizował modele 9.7 calowe (warto zaznaczyć, że firma z Cupertino sprzedaje dwa modele większych tabletów – iPada 2 oraz iPada 4). Firma chce w tym roku sprzedać 88 milionów tabletów, z czego aż 55 milionów mniejszego modelu. Z 33 milionów większych iPadów, znaczna część sprzedaży przypadnie nowemu iPadowi 5, który jak mówi się nieoficjalnie będzie wyglądał podobnie do sprzedawanego obecnie modelu mini. Ten ostatni także przejdzie kurację odmładzającą, choć tutaj zdania są podzielone. Niektórzy mówią o szybkim wprowadzeniu urządzenia wyposażonego w ekran Retina, inni powątpiewają w szybką premierę, nie bez racji tłumacząc, że obecna wersja sprzedaje się świetnie i Apple nie musi się spieszyć (koszt wysokorozdzielczego wyświetlacza na pewno wpłynie negatywnie na zysk firmy, bo wątpliwie żeby nowy model był droższy od starego).

Apple stracił 8.1 procent udziałów na rynku tabletów

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
apple-logo-(black)

To dużo, czy mało? To zależy. Biorąc pod uwagę czas, nie wydaje się to dramatycznie dużo, wręcz przeciwnie. Przez rok na rynek trafiły setki modeli androidowych tabletów. To prawdziwa powódź, zresztą wystarczy popatrzeć na wyniki największych producentów – Samsung, wzrost o 260 procent, Asustek aż o ponad 400 procent! Innymi słowy sprzęt schodzi jak ciepłe bułeczki. iPady sprzedają sie nadal bardzo dobrze, ale – co oczywiste – rosnąca konkurencja spod znaku robota ma wpływ na stale zmniejszające się udziały Apple w tym segmencie. Dzięki ogromnemu popytowi Android także na polu tabletów stale pnie się do góry. Z drugiej strony dla firmy z Cupertino to sygnał alarmowy, by brać się do roboty. Wprowadzenie 128GB iPada przeszło właściwie zupełnie bez echa, co samo w sobie nie jest dziwne, dziwi odejście od wielkich konferencji, na których prezentowane były WSZYSTKIE nowości sprzętowe Apple. Nawet jeżeli zmiany były niewielkie, kosmetyczne (zazwyczaj nie były) to każdej premierze towarzyszył odpowiedni szum, nakręcany umiejętnie przez jabłczany PR „hype”. A teraz? No właśnie…

Apple przygotowuje nowe handheldy wyposażone w 128GB pamięci

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
anotheripad832

To sporo, szczególnie gdy popatrzymy na obecny, rynkowy standard, który wynosi 32GB. Biorąc pod uwagę coraz większą objętość aplikacji (szczególnie gier, które nierzadko zajmują ponad 1GB miejsca w pamięci handhelda) taki krok wydaje się być logicznym następstwem „puchnących” programów. Co prawda wiele rzeczy da się dzisiaj umieścić w chmurze, mamy dropboksa oraz inne, tego typu usługi, mamy serwisy streamingowe audio oraz wideo, zdjęcia także (możemy) przechowywać na zdalnym serwerze. To prawda, ale jak wyżej wspomniałem aplikacje zajmują coraz więcej miejsca, poza tym niektóre dane musimy, albo zwyczajnie  po prostu chcemy przechowywać lokalnie. Trzeba przy tym pamiętać, że nikt obecnie nie oferuje transferu bez limitów, a poza abonamentem przesył danych jest bardzo kosztowny, w praktyce całkowicie nieopłacalny. Apple chce w przyszłych generacjach swoich urządzeń wprowadzić wersje 128GB. Prawdopodobnie (informacje podał 9to5Mac na podstawie najnowszego SKU) do oferowanych obecnie wariantów 16/32 oraz 64GB dojdzie zatem ten najpojemniejszy. Niewykluczone, że taka wersja będzie dostępna zarówno w przypadku nowego iPada, jak i przyszłego iPhone. Na pewno ucieszą się osoby, które przechwują duże kolekcje plików multimedialnych na swoich handheldach. Oczywiście mam tu na myśli tych, którzy stawiają na jakość (szczególnie w kwestii brzmienia), gromadząc pliki hi-res, zajmujące bardzo dużo miejsca. Przykładowo składanka w bezstratnym formacie ALAC (24/48) z kilkunastoma utworami (około godziny grania) to prawie pół gigabajta danych. Jak nie trudno policzyć, standardowa pamięć (32GB) pozwoli na przechowywanie co najwyżej kilkunastu albumów (wszak, poza muzyką, na telefonie trzymamy wiele innych rzeczy). Jedyny, ale poważny problem to cena – obawiam się, że taki sprzęt będzie kosztował krocie.

Aktualizacja: oficjalnie Apple wprowadziło do sprzedaży 128GB model iPada 4 generacji. Cena? 799 dolarów, z modułem LTE – 929.

» Czytaj dalej

ORA – lepszy dźwięk z iPada?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ora-ipad-speaker-xl

ORA to projekt dość niezwykły i jeżeli mam być szczery… dla mnie więcej w tym zaklinania rzeczywistości niż realnych zysków, korzyści dla ewentualnego nabywcy. No dobrze, mniejsza o nasze uprzedzenia, poniżej krótko o ORA, czym jest ta dziwna obudowa zakładana na iPada? Obecnie trwa zbieranie funduszy za pośrednictwem kickstartera na coś, co w skrócie jest specjalnym systemem nagłośnienia w którego wkłada się iPada (1, 2 oraz 3 generacji – nowe złącze w iPadzie wyklucza na razie użycie akcesorium, jednak producent mówi, że już pracuje nad lightningo-lubną wersją swojej obudowy. Urządzenie przygotował zespół fachowców, którzy wcześniej projektowali m.in. dla TDK, Intela i Nike. Obudowa z wbudowanymi głośnikami ma zapewnić iPadowi dźwięk nieporównywalnie lepszy od tego, który wydobywa się z monofonicznego pseudogłośniczka. Cóż, nie jest to specjalnie trudne wyzwanie, jednak Ora ma wyróżniać się oddaniem (całkiem niezłym, biorąc pod uwagę oczywiste ograniczenia) stereofonii oraz czystym brzmieniem mimo zwiększenia mocy aż pięciokrotnie w stosunku do fabrycznego speakera. To aluminiowa obudowa do tabletu, kryjąca 8 głośników oraz układ DSP i 16-watowe zasilanie. Dodatkowo przewidziano niezależne zasilanie (nie zużywające baterii w tablecie), które zapewni 10 godzin pracy. Za jakość ręczy odpowiada człowiek z firmy Bose, który był tam kiedyś głównym inżynierem. Sprzęt ma kosztować 149 dolarów. Więcej szczegółów znajdziecie tutaj.

» Czytaj dalej

Nowe stacje muzyczne z Lightningiem, nowym złączem Apple

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
jbl_on_beat_venue

Firma JBL to poszerzyła swoją ofertę o głośniki ze stacjami dokującymi do najnowszych urządzeń iPhone, iPad i iPod firmy Apple – On Beat Micro i On Beat Venue LT. Pierwszy przenośny głośnik ze stacją dokującą wyposażony w złącze Lightning pozwala odtwarzać dźwięki z iPhone 5, najnowszego iPoda touch, iPoda nano, iPada mini czy iPada 4. Lightning to opatentowane złącze do podłączenia do komputera i zasilania stworzone przez firmę Apple, Inc. do urządzeń przenośnych wyprodukowanych w i po 2012 roku. Aktualnie jest stosowane w iPhone 5, iPodzie Touch 5 generacji, iPodzie Nano 7 generacji, oraz iPadzie 4 generacji, jak również iPadach mini.

Zastępuje stosowane dotąd opatentowane złącze 30-stykowe Apple. Głośnik JBL OnBeat Micro wyposażony jest w dwa szerokopasmowe przetworniki i wbudowany układ DSP (do cyfrowego wzmacniania sygnałów), które zapewniają dynamiczny, wypełniający przestrzeń dźwięk. Port USB umożliwia odtwarzanie muzyki z urządzeń iOS oraz ładowanie podłączonych iPodów i iPhone`ów (w przypadku sieciowego zasilania głośnika). Istnieje również możliwość podłączenia innych urządzeń audio za pośrednictwem złącza typu jack 3,5 mm. JBL On Beat Micro będzie dostępny w cenie 449 zł pod koniec listopada, a JBL On Beat Venue LT pojawi się w polskich sklepach w grudniu tego roku w cenie 899 zł.

» Czytaj dalej

Office dla iHandheldów, bezpłatny, ale funkcjonalnie ograniczony

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
iosoffice_560

Właściwie można powiedzieć, że użytkownicy mobilnej elektroniki z logo jabłka na obudowie otrzymają za darmo… czytnik (z bardzo ograniczonymi możliwościami edycji). Oczywiście coś, co odczyta wszystkie najnowsze ofiice`owe formaty jest rzeczą jak najbardziej użyteczną i potrzebną, ale to jednak nie to samo co pakiet biurowy, pozwalający na pracę. Plotki o sztandarowym produkcie MS, który miałby pojawić się w wariancie dla iOSa krążyły w sieci od dawna. Teraz wiadomo, że faktycznie MS przygotowuje taką premierę, jednakże użytkowanie pakietu będzie możliwe de facto po wykupieniu płatnej subskrypcji na Office 365. Dla firm jest to jak najbardziej sensowne rozwiązanie i mam nieodparte wrażenie, że Microsoftowi zależy na upieczeniu dwóch pieczeni przy jednym ogniu – wielka popularność w środowisku biznesowym, przedsiębiorstwach produktów Apple z iPadem na czele pozwoli na sprzedanie dużej liczby licencji produktu, który do tej pory nie zdobył uznania na rynku. Sam korzystam na co dzień z tego produktu i muszę powiedzieć, że jest to bardzo dobre rozwiązanie, pozwalające na zdalną pracę, na tworzenie zespołów zadaniowych, super szybki kontakt i współdzielenie dokumentów, materiałów, a wszystko to w banalnie prosty sposób. Widać jednak, że wielu potencjalnych zainteresowanych nie bardzo rozumie ideę Office 365, błędnie utożsamiając go z jakimś wybrakowanym Officem.

Microsoft dzięki 365 może zaoferować klientom cały pakiet usług, które będą stanowiły w niedalekiej przyszłości jeden z kluczowych segmentów rynku IT – przetwarzanie w chmurze, handheldy, zdalna praca to rzeczy, które są dzisiaj w centrum uwagi branży. Stąd zapewne taki właśnie pomysł – chcesz Office na iOSa? Proszę bardzo, ale wykup od nas licencję na 365 (który będzie tworzył spójny pakiet z Office 13). Koszty licencji nie są duże, ale dla indywidualnych klientów będzie to pewnie często problem nie do przeskoczenia – jakby nie patrzeć opisany powyżej produkt jest dedykowany głównie rynkowi korporacyjnemu. W przypadku Surface pakiet będzie dostępny za darmo, ale też z ograniczeniami (domowy użytek oraz edukacja). Jeżeli będziemy chcieli inaczej wykorzystać Office, trzeba będzie wykupić licencję (w przypadku Surface, zdaje się, na sam pakiet). Po premierze wersji dla iOS, na rynek trafi wariant dla Androida.

» Czytaj dalej

Nowy chip PowerVR SGX 554MP4 w nowym iPadzie (4)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
a6x-die-layout-anandtech

Nowy model wygląda tak samo jak iPad 3 generacji, waży tyle samo, prezentuje się dokładnie tak samo, ale… to dwa kluczowe elementy (poza ekranem, który jest taki sam – tzn. iFixit donosi że zmienił się dostawca, zamiast Samsunga mamy LG) CPU oraz GPU uległy zmianie. O A6X pisaliśmy wcześniej. To mocarna jednostka, która obecnie jest najwydajniejszym tego typu układem na rynku. Aż do momentu wprowadzenia chipów opartych na architekturze Cortex A15 Krait, nowy Swift, pierwszy naprawdę jabłkowy krzem jest po prostu najszybszy. Poza CPU zmianie uległ także chip graficzny. Nowa grafika PowerVR jest dwukrotnie wydajniejsza od 543MP4, który stanowił tandem z poprzednikiem – A5X (oba zamontowano w iPadzie 3 gen.). Jedynym rywalem, który może nawiązać walkę (w benchmarkach) jest Nexus 10 z nowym procesorem graficznym Mali-T604. Co prawda niektórzy (całkiem słusznie) zwracają uwagę na głównie benchmarkowy wymiar premier, obecnie systemy mobilne zwyczajnie nie potrzebują takiej mocy. Być może nieliczne gry, w których mocny akcent będzie położony na jakość grafiki (3D) wykorzystają moc nowych układów, ale w codziennym użytkowaniu większość mocy pójdzie… w gwizdek. Warto o tym pamiętać, bo – co oczywiste – działy marketingu będą trąbić na lewo i prawo, jakie to potężne układy zamontowano w najnowszym modelu. Na marginesie, wspomniany iFixit rozebrał nowego iPada – wszędzie klej, w rankingu 2/10 czyli urządzenie w praktyce nienaprawialne, dziwi niewykorzystane miejsce (tam gdzie był 30 pinowy port, jest dużo mniejszy Lightning – zostało sporo niewykorzystanego miejsca).

» Czytaj dalej

Konferencja Apple „We’ve got a little more to show you”: iPad Mini, iPad 4 gen &…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
1b03bf51aacba350af651a81a62c3b3a

Typowo dla Apple początek dzisiejszego spotkania upłynął na typowym samozachwycie. Generalnie słupki pokazują ciągły wzrost zainteresowania produktami Apple, bez względu na segment wszędzie rośnie. Najpierw było co nie co o nowych aplikacjach. W nowej wersji iBooks (3.0) zobaczymy integrację aplikacji z Twitterem oraz Facebookiem. Będzie można zaznaczone fragmenty książek publikować na wspomnianych portalach społecznościowych. Była także mowa o nowym iBook Author, narzędziu pozwalającym na tworzenie własnych publikacji, które zostało bardzo ciepło przyjęte przez rynek. W końcu po Makówkach (patrz niżej) przyszedł czas na czwartą generację iPada. Apple postanowiło przedstawić zupełnie nowego iPada z dużym ekranem, następcę tabletu trzeciej generacji z ekranem Retina. Nowy model wyposażono w układ A6X (podobny do zastosowanego w nowym iPhone, własny chip Swift, o którym wspomnę przy okazji krótkiego rzutu okiem dotyczącego nowego smartfona Apple), niestety nowy chip LTE zdaje się że nadal nie jest globalny. Poza tym te same ceny oraz oczywiście nowe złącze dokujące.

Kolejna nowość to oczekiwany, mniejszy model iPada. Mini został wyposażony w dwurdzeniowy procesor A5, kamerę FaceTime HD i modem LTE. Ekran o rozdzielczości 1024×768 pikseli dysponuje przekątną 7.9″. Design wyraźnie nawiązuje do nowego iPhone. Wersja czarna prezentuje się nieźle, pytanie jak tam z rysami, zadrapaniami, jakością powłoki? Czas pracy ten sam co w większym modelu (10 godzin). Widać po prezentacji kogo Apple uważa za najpoważniejszego konkurenta. Bardzo dostało się tabletowi Nexus 7 – to Google tym razem było na celowniku. Cena? 329 dolarów za 16GB wersję z WiFi. Czytaj o całe 129 dolarów więcej od Nexusa 7. Oczywiście o tym Apple w swojej prezentacji nie powiedziało, ale warto pamiętać że to inaczej sytuowany produkt na rynku, odpowiednik androidowych modeli z większymi ekranami co obala większość argumentów „za” we wcześniej zaprezentowanym „porównaniu” z Nexusem 7. iPad Mini LTE od 459$ – drogo. Dostępne wersje to 16, 32 i 64 GB. Ciekawe, czy Apple jednak nie przeholowało z ceną w tym przypadku? Fajnie, że nadal będą sprzedawać iPada 2 za 399$.

» Czytaj dalej

Przenośny akumulator HyperJuice 60Wh dla MacBooka oraz iHandhelda

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
HyperJuice 60Wh (13)

Problem zasilania w przypadku urządzeń przenośnych to coś, co stanowi jedno z najpoważniejszych wyzwań, które stoją przed branżą. Postęp w dziedzinie baterii niestety nie jest duży, na pewno pozostaje daleko w tyle za podstępem w innych dziedzinach elektroniki. Każdego roku dokonuje się wymiana pokoleniowa układów na bardziej energooszczędne, producenci optymalizują swoje rozwiązania pod kątem jak najmniejszego zużycia energii. To niewątpliwie pomaga, ale trudno mówić o przełomie, o takim wzroście efektywności zasilania, żeby urządzenia mobilne, w szczególności smartfony, mogły działać znacznie dłużej niż obecnie. W przypadku każdej kategorii sprzętu – laptopów, tabletów czy wspomnianych telefonów, projektanci i inżynierowie muszą uwzględnić w swojej pracy pewien, bardzo istotny paradoks: każda kolejna generacja urządzeń musi (tutaj swoje trzy grosze dorzucają marketingowcy oraz obowiązujące trendy, moda) być cieńszy od poprzednika. Wydaje się, że obecnie doszliśmy już do pewnej granicy, jej przekroczenie nie przyniesie żadnych korzyści użytkownikowi, wręcz przeciwnie – może przyczynić się do problemów z ergonomią. Powiedzmy sobie szczerze, dzisiejsze urządzenia mobilne są niezwykle lekkie, supercienkie, a to przekłada się na możliwości zamontowanych w nich baterii.

Miniaturyzacja akumulatorów wymuszona coraz mniejszą grubością to niewątpliwie spore osiągnięcie (bez radykalnego zmniejszenia pojemności), jednak nie ma tutaj miejsca na przedłużenie czasu pracy. Od dawna utrzymuje się pewien stały poziom dotyczący tego parametru: w przypadku smartfonów jest to kilkanaście godzin działania (doba bez ładowania), tabletów ok. 10 godzin intensywnego wykorzystania (zazwyczaj, w przypadku tego typu urządzeń, jedno ładowanie wystarcza na dwie, trzy doby), laptopów (ultrabooki) do maksymalnie 8-9 godzin. Są to wartości osiąganie przez najlepsze pod względem czasu działania na baterii urządzenia na rynku. Każdy użytkownik mobilnej elektroniki marzy o sprzęcie działającym (znacznie) dłużej, o jakiejś magicznej baterii, która zapewni dużo większy komfort użytkowania. Nowe technologie łączności (z LTE na czele) szybko drenują akumulator, nagle okazuje się, że nie jesteśmy w stanie w pełni (czy tak, jakbyśmy tego pragnęli) wykorzystać możliwości sprzętu. Musimy iść na kompromisy. Bolesne kompromisy. Na szczęście na rynku pojawiają się akcesoria, które mogą przynajmniej częściowo zniwelować wyżej wymienione problemy. Do takich produktów zalicza się przetestowany, przenośny akumulator HyperJuice 60Wh, unikalne urządzenie, które pozwala podładować smartfona, tablet oraz laptopa (firmy Apple). Tak właśnie, każde z tych, jakże różnych urządzeń, można podpiąć pod opisany akumulator. Od jakiegoś czasu produkty HyperJuice dostępne są w naszym kraju, co daje możliwość przetestowania tego, mocno zachwalanego na Zachodzie, akcesorium. Zapraszam do lektury, popatrzmy co daje wykorzystanie dodatkowego, zewnętrznego magazynu energii w codziennym użytkowaniu…

» Czytaj dalej