LogowanieZarejestruj się
News

Spotify idzie w stronę YouTube. Wideo, podcasty i inne nowości…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Spotify

Wczorajsza konferencja CEO najpopularniejszego serwisu streamingowego audio przyniosła kilka ciekawych informacji, nieco zaskakujących, choć jakby się zastanowić to faktycznie, największym obecnie konkurentem dla Spotify nie jest Apple (które, wydaje mi się tematu w ogóle „nie czuje”), a wspomniany w tytule YouTube. To właśnie google’owy serwis wideo jest w tej chwili najpopularniejszym medium strumieniującym muzykę (pod postacią klipów, jak i bez) na ziemi. To wymowne, stąd właśnie serwisy wideo, podcasty, rzeczy często słabo, albo w ogóle nie związane z muzyką. Szwedzi chcą stworzyć największy serwis streamingowy i na ich drodze stoi nie Apple, a Google właśnie. Integracja z Songza (playlisty) to w kontekście nowości wcale nie najważniejszy element nowego Spotify. Tym, co ma przyciągnąć nowych użytkowników ma być Kapsuła Wideo (Video Capsule), serwis grupujący wielu internetowych oraz tradycyjnych dostawców treści multimedialnych. Ich lista prezentuje się następująco:

  • ABC
  • Adult Swim
  • BBC
  • Comedy Central
  • E!
  • ESPN
  • Fusion
  • Maker Studios
  • MTV
  • NBC
  • RadioLab
  • Slate
  • TED
  • TWiT
  • Vice News
  • WNYC

Jak widać, na starcie, zaoferowano dość szeroki wybór obejmujący wiele treści – od tych rozrywkowych, po newsy, filmy oraz kanały tematyczne. Kto wie, czy takie, szerokie podejście, nie jest kluczem do sukcesu, czymś co (podobno) bardzo chce wprowadzić Apple. Google wystartował ze swoim Google TV parę lat temu, ponosząc spektakularną porażkę, obecnie koncentruje się na rozwoju swoich usług internetowych, nie chcąc zastąpić YouTuba, który po prostu radzi sobie wyśmienicie. Chromecast jest dobrym, bo tanim rozwiązaniem, zyskał sporą popularność, nie jest powiązany z żadnymi abonamentami, producentami AV i jako samodzielny produkt, grupujący to co oferuje Google wraz z partnerami w zakresie rozrywki z Internetu, zdaje egzamin. Co prawda właśnie pojawiają się pierwsze odbiorniki wyposażone w Androida, ale wg. mnie nie jest to coś, co ma szanse odnieść spektakularny sukces. Wielu próbowało i się sparzyło, samo SmartTV jest w obecnej formie dalekie od doskonałości i zdaje się, że właśnie tanie przystawki w rodzaju Chromecasta czy AppleTV mogą znaleźć zainteresowanie wśród konsumentów. To jedna strona medalu. Druga to właśnie usługi streamignowe, rozumiane nie jako pojedyncze serwisy a całościowe rozwiązanie, platformy cyfrowe, tyle że nie telewizyjne a internetowe właśnie. Tutaj mamy właściwie terra incognita, nikt nie odniósł na tym polu sukcesu, bo nikt na razie nie stworzył czegoś, co zdobyłoby uznanie, takie jak wcześniej iTunes, obecnie YouTube, jak (na polu portali społecznościowych) Facebook. Będziemy w najbliższych miesiącach obserwować zażartą walkę o klienta, próbę opanowania tego, potencjalnie niezwykle lukratywnego, rynku przez największych (co wcale nie oznacza, że takie Spotify nie ma szans – wręcz przeciwnie). Złamanie schematu dystrybucji treści opartego na zlokalizowanych premierach, licznych ograniczeniach (prawa, licencje), otworzenie ogólnie dostępnego, globalnego kanału dystrybucyjnego to marzenie wielu potentatów z branży. Dla nas istotne jest to, że w końcu w niebyt odejdą opóźnione premiery, brak dostępności, jakiś praw, ograniczenia regionalne… wreszcie zdechną głupie ograniczenia, co uzdrowi sytuację i pozwoli na normalne korzystanie z dóbr kultury.

Odnośnie muzyki obserwujemy specjalizację: Tidal to ekskluzywne materiały, koncerty, premiery wraz z teledyskami oraz usługami społecznościowymi ściśle powiązanymi z audio, w lepszej jakości dźwięku (bezstratna kompresja), Rdio czy Pandora to spersonalizowane serwisy radiowe, z systemami rekomendacji muzycznych (nie zapominajmy tutaj o last.fm), a Spotify ma być takim serwisem multimedialnym, uniwersalnym (choć nadal mocno stawiającym na oferowanie muzyki z sieci), odpowiednikiem YouTube, który obecnie także przechodzi metamorfozę (wprowadzanie kanałów płatnych). Rzecz jasna nie można pominąć Apple, które przygotowuje wielką premierę na czerwcową konferencję WWDC. Pytanie tylko, czy firma faktycznie stanie na wysokości zadania – szczerze w to powątpiewam, bo co jak co, ale w Internecie akurat idzie Jabłcu kiepsko. Niesławny Ping, mobile.me i wiele innych projektów, niewypałów, każą poważnie się zastanowić, czy ta firma jest w stanie poradzić sobie z wyzwaniem przed jakim stroi, tj. transformacji iTunes w coś nowego. To, co się wyrabia na polu iCloud, problemów z usługami chmurowymi jakie od jakiegoś czasu trapią użytkowników produktów Apple nie wróżą niczego dobrego. Beats Music, które miało stać się forpocztą zmian, właściwie leży, to samo można powiedzieć o iTunes Radio. iTunes Match („przeniesienie” swoich muzycznych zbiorów do chmury z ich porównaniem i integracją z tym, co oferuje Apple w kramiku) to coś, o czym mało kto słyszał. Można by tak jeszcze długo. Powracając zaś do Spotify, nowe otwarcie niewątpliwie jest potrzebne, bo konkurencja na polu usług streamingowych będzie mordercza – w końcu to właśnie to zastąpi dotychczasowe formy dystrybucji cyfrowych treści, nikt nie ma co do tego wątpliwości. Zobaczymy, czy Szwedom uda się zaskarbić przychylność użytkowników, czy wzrośnie liczba płatnych subskrybcji, bo to obecnie wydaje się głównym wyzwaniem. Trochę szkoda, że nie wprowadzono czegoś na kształt Spotify „Elite” z serwisem oferującym lepszą jakość muzyki, jednak z drugiej strony może faktycznie nie ma sensu na konkurowanie w tym aspekcie z jw. wyspecjalizowanym Tidalem, któremu i tak wyrasta alternatywa pod postacią Deezer Elite (na razie na wyłączność w partnerstwie z Sonosem) oraz Qobuza. Są jeszcze wyspecjalizowane chmury (wspominałem ostatnio o Loopie), oferowane dla miłośników lepszej jakości dźwięku (strumieniowanie własnych hi-resów ze zdalnych serwerów). Grunt, żeby się kręciło i żebyśmy z jednej strony mieli wybór, ale także na tyle mocnych graczy, żeby jakość oferowanego produktu stała na odpowiednio wysokim poziomie. Poniżej klip opisujący wprowadzone w serwisie zmiany, nowości.

Wielka gra o płatne subskrypcje właśnie się rozpoczęła…

» Czytaj dalej

Chcesz strumieniować swoje hi-resy? Oto rozwiązanie! VOX z Loop’em

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
LOOP

VOX to jeden z najfajniejszych, darmowych odtwarzaczy dla MacOS X, software który co prawda nie ma tych wszystkich możliwości co taka Amarra, Fidelia czy Pure Music, ale nie kosztuje 500 dolców (sic!) jak co poniektóre, wymienione programy. Elegancka forma, bardzo dobry support, multiformatowość – oczywiście nie ma problemów z hi-resami, można taki materiał grać (za wyjątkiem DSD) to główne zalety tego niezwykle udanego playera. Od najnowszej wersji wprowadzono także coś, co – powiem szczerze – całkowicie załatwia problem strumieniowania gęstych plików w dowolnej lokalizacji. Chodzi tutaj o usługę chmurową, bez limitu na upload, nazwaną LOOP. Wystarczy wykupić dostęp i można strumieniować do woli, a przynajmniej na tyle na ile nam limit GB w abonamencie pozwoli. Moim zdaniem następnym krokiem będzie wprowadzenie do ofert operatorów takiego łączonego produktu pod postacią dostępu do serwisu premium (multimedia) bez limitów na transfer. To już się od jakiegoś czasu dzieje, ale jeszcze nie dotyczy bezkompromisowej jakości audio/wideo. Do czasu…

Wracając do Loopa, szczegółowe informacje znajdziecie pod tym adresem, warto zwrócić uwagę na to:

  

 

…jak widać, nie ma ten Loop na razie odpowiedników na rynku, choć (co jest ograniczeniem oczywistym) rzecz występuje tylko pod postacią strawną dla jabłkolubów (MacOS / iOS). Tak czy inaczej, jak ktoś ma iPada (tutaj można spokojnie grać 24/96, sprzęt oferuje takie możliwości) i chce odtwarzać materiał audio hi-res to przez dwa tygodnie może sobie rzeczoną usługę przetestować. Płacimy za dostęp i nie jesteśmy w żaden sposób ograniczani ilością miejsca. Co to oznacza w praktyce? Ano to, że możemy PO RAZ PIERWSZY PRZENIEŚĆ CAŁĄ NASZĄ BIBLIOTEKĘ HI-RESÓW DO CHMURY I MIEĆ DO NIEJ DOSTĘP WSZĘDZIE, GDZIE TYLKO PRZYJDZIE NAM NA TO OCHOTA. Bez płacenia za dodatkowe gigabajty, bez ograniczeń liczby utworów (vide 20 tysięcy w iTunes Match), bez żadnych ograniczeń, elastycznie (o czym poniżej). Bardzo kusząca propozycja! Możemy zawiadywać naszą kolekcją, ściągać do trybu offline, streamingować, wszystko w jakości 24kHz /192bit.

Ile to kosztuje? Stosunkowo niewiele, bo 5$ za miesiąc (nie ma w takiej opcji abonamentu, po prostu płacimy za miesięczny dostęp do usługi). No właśnie, najlepsze jest to, że można wykupić sobie dostęp miesięczny, możemy korzystać elastycznie, co jest o tyle ważne, że dla wielu taka usługa będzie idealnym rozwiązaniem w przypadku dłuższych wyjazdów, wakacyjnych wypadów, kiedy za te wspomniane 5$ będzie można słuchać muzyki w bezkompromisowej jakości. Wystarczy iPhone lub iPad z dostępem do 3G/4G lub i Makówka i już będzie można sobie strumieniować hi-resy bez żadnych ograniczeń. Obecnie standardem u operatorów staje się 3-5GB, prepaidowe usługi są tanie, nie płacimy wiele za dodatkowe gigabajty, choć jak wspomniałem, ideałem będzie brak limitów w ramach jakiegoś łączonego produktu operator-usługodawca serwisu. Już niebawem czegoś takiego na dużą skalę się doczekamy. Na marginesie DAPy będą musiały zostać wyposażone w moduły komórkowe, szczególnie te najdroższe, bo ludzie będą chcieli korzystać z Tidalów, Loopów i tym podobnych usług, nie musząc przejmować się zawsze niewystarczającą ilością miejsca na wbudowanej w odtwarzacz pamięci. To także ogromna wygoda, bo nie ma konieczności podłączania grajka do komputera, przerzucania danych, co zajmuje czas, co jest po prostu upierdliwe.

Kończąc, VOX przeistoczył się z niewielkiego odtwarzacza audio w coś, co może konkurować z każdym, dostępnym obecnie dla Maca odtwarzaczem muzycznym. Jest świetnie zaprojektowany, ma spore możliwości (dostęp do SoundCloud, rozgłośni internetowych, integracja z Last.FM, sterowanie makiem z poziomu handheldów oraz za pomocą pilota itd itp). To naprawdę świetny soft i szczerze polecam, powiem szczerze, że zrezygnowałem z użytkowania innych odtwarzaczy, w tym wiernie mi towarzyszącego Decibela (nie jest najlepszy, wręcz przeciwnie, ale się do tego oprogramowania zwyczajnie przyzwyczaiłem). Mocno zastanawiam się czy sobie muzyki w gęstych plikach nie przenieść do tej chmury, kosztuje to rocznie 50$ – c.a 180 złotych. Względnie, alternatywnie płacić te wspomniane 5$ za miesiąc, wtedy gdy jest mi to potrzebne (pamiętajmy, że trzeba wprowadzić naszą kolekcję na nowo, dla kogoś kto korzysta okazjonalnie nie będzie to stanowić problemu).

» Czytaj dalej

Ciekawostka – nowy Macbook: terminal, czyli to czego (większość) potrzebuje

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
MacBook_9

Niczego na dzień dobry nie podłączysz, mocy tutaj jest tyle co w komputerze sprzed czterech lat (wydajność na poziomie MB Air AD 2011), bez sieci ten sprzęt nie ma po prostu żadnego sensu, żadnego uzasadnienia. Tak, taki jest nowy MacBook, który Apple buńczucznie obwołało rewolucją, zdefiniowaniem komputera mobilnego na nowo, czymś co zastąpi znane nam obecnie laptopy. Wiele w tym sprzęcie ograniczeń, ale według mnie faktycznie sadownicy znowu mają nosa i ten dziwny, filigranowy (jego lekkość, forma kojarzy mi się z „niepoważnymi” netbookami, obecnie chromebookami – to ta sama idea, tylko dojrzalsza, sensowniejsza, niestety dla twórców, producentów „googlebooków” Apple potrafi sprzedawać komputery, inni wyraźnie mają z tym problem) komputerek może być zapowiedzią ostatniego pokolenia sprzętu prezentującego (jeszcze) klasyczną formę, wyposażonego w ekhmm… komputerowy system operacyjny. W dobie integracji, zapowiedzi końca rozwijania tradycyjnych OS dla sprzętu komputerowego (vide ostatnie zapowiedzi Microsoftu dotyczące Windowsa), przeniesienia obliczeń do chmury, zdalnego korzystania z usług, szerokiego wprowadzenia wirtualizacji, to co prezentuje nowy MacBook zdaje się wpisywać w przyszłość „computingu”, idealnie wpisywać.

W 2008 roku na rynku debiutował MacBook Air. Jeden port, niespotykana wcześniej forma – lekkość, mobilność, długi czas działania na baterii i (wtedy, w momencie premiery) bardzo wysoka cena. Nowy MacBook może powtórzyć sukces MBA, stać się początkiem kolejnej (i chyba ostatniej) ewolucji komputerów mobilnych. I tak jak Air stał się protoplastą wszystkich ultrabooków, które z czasem stały się dominującą formą wśród mobilnych PC, tak nowy MB stanie się wzorcem dla maszyn będących w zasadzie terminalami, w których duża część oprogramowania będzie odpalana zdalnie, gdzie będziemy płacić za dostęp, nie za licencję, program, a właśnie za dostęp do danej funkcjonalności. To już się dzieje w każdej dziedzinie dystrybucji software, dystrybucji multimediów, to trend który całkowicie przeobraża zapotrzebowanie na moc, na określone wyposażenie po stronie użytkownika. Wirtualizacja, bezprzewodowość rozumiana jako całkowite wyrugowanie przewodów łączących urządzenia, akcesoria, korzystanie z wielu współdziałających, w pełni zsynchronizowanych urządzeń komputerowych (od smartwatcha począwszy) wymusza całkowite przeorientowanie odnośnie specyfikacji, formy i nowy MacBook jest wg. mnie kwintesencją tego, co się w obecnym i przyszłym „computingu” dzieje. To jest dokładnie to, czego ludzie już teraz i zaraz będą potrzebować, oczekiwać od sprzętu komputerowego.

Jestem piernikiem, konserwatystą, nowy MB mnie irytuje, ale jestem i będę w mniejszości i nie mam racji. To, że nie mogę nic na dzień dobry podpiąć pod komputer to po pierwsze mało istotne ograniczenie dla większości współczesnych użytkowników sprzętu komputerowego, po drugie z czasem (klasyczne, czy konserwatywne nastawienie) to się zmieni i tak jak nikomu nie przeszkadza jeden port w iPadzie, czy iPhone, tak i tutaj nowy MB znajdzie wielu naśladowców …zresztą dzisiaj ultrabooki to dwa-trzy porty, jakiś slot i już. Będzie tego mniej, bo więcej to coś, z czego coraz rzadziej korzystamy, poza tym obecne porty, sloty są dla coraz cieńszych komputerów za duże. Dane będziemy trzymać w chmurach, będą dostępne zawsze (online) i w sumie tylko jedna rzecz mi tutaj w nowym MB nie zgadza się z zaprezentowaną powyżej wizją… gdzie, do cholery, podział się slot dla karty SIM. Pewnie dadzą to w wersji late 2016. Jak to u Apple bywa. Wkurza mnie klawiatura, która kojarzy mi się ze znienawidzonymi ultrapłaskimi klawkami, bez wyraźnego feedbacku, bez skoku. Ale to znowu pewnie kwestia przyzwyczajeń, mojego negatywnego nastawienia. Mechanizm motylkowy zdaje się najlepszym kompromisem w kwestii formy (super cienki, super lekki), przy zachowaniu wygody korzystania z tradycyjnego interfejsu. Przy czym dzisiaj króluje krótka forma – kto by tam sobie zawracał głowę pisaniem, wystarczy tweet, dwa zdania na fb, krótki komentarz, okraszony infantylną emotką. Zmienia się sposób komunikacji i tak naprawdę może się okazać, że dla wielu asystent typu Cortana czy Siri będzie pozwalał na całkowitą rezygnację z klawiatury. Wystarczy coś podyktować, skorzystać z gotowca i już, w myśl złotej zasady –  ”po co się przemęczać”. Klawiatura najmniej przypadła mi do gustu, jest (dla mnie) za twarda, ale jak wyżej, to kwestia osobistych preferencji, doświadczeń i (może przede wszystkim) potrzeb.

Gładzik z technologią ForceTouch jest świetny, ekran też jest świetny, oba te rozwiązania pozwalają na lepszą interakcję z komputerem, mają wpływ na komfort oraz na to w jaki sposób możemy obsługiwać nasz nowy terminal. To jest coś, co w oczywisty sposób skraca dystans (ForceTouch) i ułatwia posługiwanie się sprzętem w najbardziej intuicyjny, łatwy do opanowania sposób. Jedną z wielkich korzyści w przypadku MacOSa są gesty, dzięki nowym rozwiązaniom będzie (jeszcze) lepiej. W to nie wątpię i widzę ogromny potencjał, natomiast nie jestem wcale pewien, czy ten cały MacOS nie odejdzie niebawem w niebyt, w tym sensie, że przekształci się w system hybrydowy, który będzie w dużej mierze opierał się na wspomnianych rozwiązaniach zdalnych, na wirtualizacji procesów… Pytanie – po co w takim komputerze szybkie GPU i szybki procesor, gdy w ramach obecnych już na rynku technologii można będzie odpalić każdą wymagającą dużej mocy aplikację na zdalnym serwerze, albo urządzeniu współpracującym (konsole wszelkiej maści)? Zdziwię się, jeżeli nowe AppleTV nie będzie multimedialno-konsolowym hubem – pamiętajmy, na rynku zaraz pojawi się Windowsa 10 integrujący świat konsolowej rozrywki z pecetem (Xbox One -> PC). Core M nie jest stworzony do poważnej pracy, ale ta poważna praca to margines w przypadku typowego, domowo-biurowego użytkowania komputera. Inaczej – to że nowy MacBook to taki iPad z klawiaturą (wystarczy uświadomić sobie, ze płytka z układami zajmuje ok. 5% powierzchni obudowy), nie stanowi problemu dla większości osób, do których adresowany jest ten sprzęt. Zwyczajnie, niczego więcej nie potrzebują. Przy czym nie zapominajmy, że podstawowa konfiguracja z 8GB pamięci RAM oraz 256GB super szybkim dyskiem SSD (na szynie pci-e) to gwarancja zachowania odpowiedniej wydajności – tutaj nie ma się po prostu do czego przyczepić.

Pasywne chłodzenie to niewątpliwie atut, choć w tym konkretnie wypadku komputer (niestety) potrafi zaskoczyć in minus, grzejąc się konkretnie (gdy się go intensywnie wykorzystuje, gdy włącza się Turbo Boost). W takiej sytuacji, dolna część Maca staje się gorąca, nie ciepła, a gorąca właśnie. Nie ma to wpływu na działanie komputera, negatywnego wpływu, ale od strony wygody nie prezentuje się dobrze. Kto wie, może Apple będzie musiało wprowadzić zmodyfikowane EFI pod kątem termiki? Zobaczymy. Można mieć pewne wątpliwości, czy wiele odpalonych aplikacji (z Safari z wieloma zakładkami na czele) z równoczesnym transferem plików przez sieć, równoczesnym słuchaniem muzyki nie spowoduje czasami opisanej powyżej sytuacji – sprawdzę to jeszcze dokładniej i podzielę się doświadczeniami.

Na koniec tych pobieżnych obserwacji, kwestia wykorzystania nowego MB w roli komputera do audio. Nie ma tutaj klasycznego portu USB, nie ma nawet optycznego wyjścia (!) dla dźwięku. Słabo. Z drugiej strony, jak wspominałem nie raz na portalu, dzisiaj coraz częściej pozbywamy się drutów, kabli znaczy się i nowy MB to kwintesencja tego trendu. Nie ma przewodów, bo strumieniujemy (z takiego Tidala, względnie lokalnie z NASa), a następnie wykorzystując transfer przez BT (słuchawki, takie jak przetestowane Sennheisery Momentum Wireless), albo AirPlay’a odtwarzamy dźwięk na naszym zestawie stereo. Dzisiaj coraz częściej przetworniki C/A wyposażane są w moduły bezprzewodowe, odtwarzacze strumieniowe z definicji gotowe są na bezprzewodowy transfer ze źródeł komputerowych itd. itp. Innymi słowy te ograniczenia (pozostają i dla niektórych mogą być istotne) niekoniecznie przekreślają nowego MB w roli źródła audio. Po prostu tutaj się strumieniuje, a nie przesyła bity po kablu. Przejściówki, adaptery to zawsze niewiadoma odnośnie poprawności transferu, kolejne, zbędne ogniwo, podłączanie MB kablem USB może być więc problematyczne. Tak, tylko po co zaprzątać sobie głowę kablami… chyba, że jednak uznamy, że jakość płyty CDA (to zazwyczaj maksimum odnośnie strumieniowania po WiFi vide AirPlay, możliwości oferowane przez BT i ogólnie to, co dzisiaj spotykamy na rynku w tym zakresie) nie jest dla nas wystarczającaStrumieniowanie w jakości hi-res, szczególnie powyżej 24/96 wymaga w przeważającej większości przypadków zastosowania kabla. No, ale Apple pozostaje wierne AAC 256kbps, Mastered for iTunes jest generalnie w porządku, to jednak nadal dokładnie takie (kompresja stratna), a nie inne parametry dźwięku, więc w sumie nie ma o co kruszyć kopii… prawda? ;-) Streaming bezstratny to też maksymalnie 1411kbps i nie zanosi się, że poza niszowymi usługami, coś się w tej materii zmieni. Może, w co powątpiewam, czymś zaskoczą w czerwcu na WWDC (premiera serwisu streamingowego), ale patrząc na to w jakim kierunku podążą firma, hi-resy w kramiku, czy w strumieniu to chyba nie ten adres. Podsumowując, ma ten nowy MB spore ograniczenia w interesującym nas najmocniej zakresie, jednak dla kogoś, kto go sobie sparuje z sieciowym sprzętem audio via AirPlay, podłączy bezprzewodowo słuchawki klasy Momentum, nie będzie to stanowiło problemu. Jakościowo będzie satysfakcjonująco, no i ta wygoda…

» Czytaj dalej

Następcy serii M1 Musical Fidelity: nowy DAC, nowy słuchawkowy amp…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
MX-DAC-Angle-Right-Hi-Res

Seria budżetowa M1 firmy Musical Fidelity doczekała się następców. Od zeszłego roku charakterystyczne, duże, kanciaste pudełka zastąpiły nowe, mniejsze urządzenia linii MX. To nowe, przystępne cenowo produkty MF, które pozwolą, podobnie jak w przypadku poprzedników, na budowę systemu audio do 10 tysięcy złotych. Nowy DAC, przykładowo, kosztuje 3795 złotych. MX-DAC to reprezentant najnowszej generacji audiofilskich przetworników cyfrowo- analogowych: jest w pełni zbalansowany, pracuje w domenie DSD, przetwarza sygnał w maksymalnej jakości 32 bity/192kHz a przy tym oferuje pełną obsługę formatów DSD DOP64/128. MX-DAC to pierwszy produkt MF, który pracuje w domenie DSD, a przy tym oferuje upsampling materiału PCM do 32 bitów i 192kHz. Garść informacji z materiału dla prasy…

Pomiary MX-DACa pokazują, że mamy do czynienia z produktem klasy aspirującym do klasy pre hi-end: bezkonkurencyjny w swojej cenie stosunek sygnał szum na poziomie 116 dB, praktycznie perfekcyjna linearność pasma przenoszenia +- 0.2dB, niesłyszalne dla ludzkiego ucha zniekształcenia THD<0.00025% oraz zapewniająca audiofilską scenę separacja kanałów na szokującym poziomie 110 decybeli! Znakomite parametry MX-DAC wynikają z zastosowania w pełni zbalansowanej konstrukcji analogowej oraz sekcji cyfrowej opartej na 32-bitowym przetworniku DAC o charakterystycznym delikatnym analogowym brzmieniu: Burr-Browna PCM1795 w trybie Multi-bit Sigma-Delta.

W celu korekcji górnego pasma zastosowano dwa tryby filtrowania z ostrzejszym i łagodniejszym „roll-offem”. Całość zamknięto w obudowie wykonanej z aluminium typu Mil-spec. Front urządzenia szczegółowo informuje jaki sygnał jest aktualnie przetwarzany oraz jakie gniazda są zajęte. Tył MX-DAC posiada podwójny komplet wejść optycznych, koaksjalnych, asynchroniczne wejście USB 32/192 oraz komplet wyjść analogowych, w tym XLR. Brzmienie Musical Fidelity MX-DAC należy określić jako bardzo neutralne, gęste i szerokie ze znakomitym podziałem planów głębi sceny oraz wyraźnie wysuniętymi do przodu, wybitnie obciążonymi wokalami, które dopełnia perfekcyjne zróżnicowanie barw.

Odnośnie wzmacniacza słuchawkowego, oferowany jest w tej samej cenie co przetwornik. To konstrukcja zbalansowana w klasie A legitymująca się następującymi parametrami dźwięku: zniekształcenia na poziomie 0.005%, stosunek sygnału do szumu lepszy od większości przetworników DAC na rynku – 120 dB oraz ciągła moc na poziomie bliskim 2W z możliwością chwilowego obciążenia nawet do 10W! MX-HPA posiada 2 tryby wzmocnienia: LOW dla słuchawek o impedancji niższej niż 200 Ohm oraz HIGH, kiedy poziom impedancji przekracza tę wartość. Z przodu wzmacniacza znajdują się 2 wejścia XLR połączone ze złączem jack 6.3mm. Możliwe jest używanie dwóch par słuchawek jednocześnie przez wyjścia jack lub pojedynczej pary, podłączonej przez dwa 3-pinowe złącza XLR męskie.

 

» Czytaj dalej

Jakby tu wykończyć konkurencję? Najlepiej w stylu Apple, uczciwie inaczej (darmowo? A fe!)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
itunes-vs-spotify

Parę dni temu świat długi i szeroki obiegła wiadomość o próbie wykoszenia konkurencji streamingowej przez wielkie Apple za pomocą niecnych praktyk, moralnie i etycznie wątpliwych – w rozmowach z gigantami branży, cupertyńska firma użyła „złotego argumentu”, że jak darmo to boli gardło i streaming muzyki bez opłat to zło wcielone, gomoria, nietakt i takie Spotify (no bo jakżeby inaczej, w końcu główny konkurent na polu usług strumieniowych audio, bo największy) powinno czym prędzej dostać zakaz oferowania takiej opcji, nawet poszatkowanej reklamami, jak to ma obecnie miejsce. No pięknie, pięknie, to się nazywa regulowanie rynku wedle własnego widzimisię i „mojszego” interesu. Bo, że interes jest to jasne, że duży to też, najbardziej dynamicznie rozwija się właśnie ta metoda dystrybucji muzyki i ktoś, kto ma największy kramik z empetrójkami na planecie, może zwyczajnie nie chcieć przyjąć do wiadomości, że czasy jakby inne, że ludzie nie będą płacić kilkunastu dolców za album w kompresji stratnej, który na marginesie po zapłaceniu wcale nie jest taki do końca ich na własność, tylko jakby na wieczyste użytkowanie. Mniejsza. Apple tym razem na tyle mocno przegięło, że sprawą zainteresował się Departament Sprawiedliwości i ogólnie wszyscy święci. Z eBookami też mocno zaśmierdziało i skończyło się w sądzie, skończyło się koniecznością wypłacenia kary. Niestety obawiam się, że ktoś tu działa z pełnym wyrachowaniem i zdaje sobie sprawę, że nawet konieczność zapłacenia kary i tak się wrzuci w koszta, bo stawka to nie dziesiątki, nie setki, a miliardy dolarów. I o to toczy się gra. Przykre w tym wszystkim jest jedno – nikt nie liczy się z nami, konsumentami. My jesteśmy tylko od płacenia, najlepiej jak najczęstszego, a jeszcze lepiej za to samo… tu jest pies pogrzebany, bo system dostępowy, abonamentowy, daje swobodę wyboru, utrudnia, czy wręcz mocno ogranicza dyktatorskie zapędy branży fonograficznej, wielkich wytwórni, które mają na pierwszym miejscu zysk, niestety na drugim także mają zysk i na trzecim również. Możliwość promocji niezależnych artystów, talentów, ludzi którzy wcale nie mają ochoty wchodzić do mainstreamu, a jednocześnie chcą zaistnieć, stać się rozpoznawalni, to jeden z ważnych aspektów dokonującej się rewolucji w dystrybuowaniu i w ogóle, szerzej, w muzyce, tworzeniu, jaka się obecnie dokonuje.

Problem w tym, że wielcy, z Apple na – kto wie – czy nie na pierwszym miejscu (Apple było forpocztą zmian, gdy plik stawał się alternatywą dla płyty, teraz jest reakcjonistą, walczącym z rewolucją, bo przecież ta rewolucja zagraża jego interesom) są w kontrze, stają naprzeciw, chcą utrudnić, przynajmniej opóźnić to, co nieuchronne. Już same założenia i dotychczasowe działania Apple w zakresie własnych usług jasno wskazują, kto tu stara się zastopować, utrudnić zmiany w branży. Podobno na WWDC ma się odbyć premiera, nowe otwarcie usług i produktów muzycznych firmowanych jabłkowym logo. Serwis, radio, nowa aplikacja, integracja tego wszystkiego w ramach swojego ekosystemu to spore wyzwanie, szkoda że firma nie koncentruje na tym uwagi, starając się wykosić nieładnie konkurencję. Kto broni Apple zaoferować podobnej usługi u siebie… stop, no wiadomo, taka usługa może być kolejnym argumentem, by już nic z iTunes Store nie kupować. To może kramik dotychczasowy przekształcić w świątynie melomanów o mocno wybrednych gustach i uchu. Też nie bardzo, bo Apple to masówka, mainstream, to pop a nie jakaś nisza, jakiś margines. Tu się musi sprzedawać w milionach. Apple niewątpliwie ma problem, szczególnie że bardzo późno wchodzi na nieznane sobie grunty (trudno iTunes Radio uznać sukcesem, to raczej porażka, prestiżowa porażka, to samo można powiedzieć o iTunes Match, które nie stało się forpocztą dla abonamentowej usługi strumieniowej, nie stało się popularne).

Spotify chce 20 maja ubiec Apple, pokazując COŚ, co w domyśle przyćmi pomysły Cooka i sp. Mówi się o klipach wideo, o alternatywie dla najpopularniejszego serwisu tego typu, YouTube (na które Apple też nie znalazło i już chyba nie znajdzie odpowiedzi), które zresztą jest także najpopularniejszym serwisem streamingowym audio (i nie tylko chodzi tutaj o klipy, w ogóle, wielu w ten sposób słucha muzyki, co napawa lekką grozą, zważywszy na standardowo fatalną jakość dźwięku). Apple musi jakoś się znaleźć i jak widać próbuje, nie zawsze czysto, na za pięć dwunasta, pogrywać, próbuje znaleźć sobie miejsce i przygotować się do tego, co przyniesie najbliższa przyszłość. Statystki nie kłamią, odwrót od kupowania muzyki w sieci w tradycyjnym modelu dystrybucji to już stała tendencja, z roku na rok pogłębiająca się. Fajnie by było, gdyby najbogatsza firma świata pokazała, wymyśliła coś równie rewolucyjnego, jak onegdaj rewolucyjnym było iTunes/iTunes Store. Z przecieków jednak wyłania się obraz typowy dla dzisiejszego A. Ot, kolejna megakorporacja, która nie jest w stanie zaskoczyć, jest natomiast w stanie bardzo mocno bić się o swoje interesy, nie zawsze fair (w biznesie też obowiązuje taka reguła… podobno), sugerując innym (wytwórnie) co należy zrobić, aby samemu odnieść oczywistą korzyść, czytaj, wykończyć konkurencję.

Wiosenna promocja Pylona

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
604x180_pylon_promocja_Topaz_15

Szukacie dobrego zestawu podłogówek? Pylon ma dla Was propozycję… do 31 maja 2015 roku będzie można kupić w promocyjnej cenie Topazy 15. Nasz test piętnastek znajdziecie pod tym adresem. No dobrze, a konkretnie za ile będzie można je kupić? Cena rynkowa tego modelu to 1900 złotych za komplet. Do końca maja będzie można w ramach wiosennej promocji kupić te kolumny za 1599 złotych. Mniejsze od 20-ek, zajmujące mniej przestrzeni, bardziej kompaktowe, a jednocześnie równie łatwe do ustawienia, dzięki zamontowanemu z przodu bass-refleksowi. Jak wspomniałem w recenzji – uniwersalne – można je wykorzystać zarówno jako fronty w kinie, jak i w niewielkim salonie jako zestaw do muzyki.

» Czytaj dalej

Nowości Definitive Technology: streaming, strefy… następcy SB Touch!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
WAmp_Studio_6-24-2014_020

To się porobiło… W przypadku nowych produktów Amerykanów mamy do czynienia nie tylko z całym systemem HiFi, ale także od razu z opcją stworzenia na bazie odtwarzaczy sieciowych oraz wzmacniaczy z wbudowanym odtwarzaczem sieciowym systemu wielostrefowego. Patrząc na ten sprzęt widzę (wreszcie!) godnego następcę Squeezeboksa (przede wszystkim Touch’a). Dlaczego? Ano po pierwsze ceny – 2000 lub 2500 zł za skrzyneczkę. To więcej, niż wołał Logitech, ale znacznie mniej od wielu konkurencyjnych rozwiązań. Po drugie wsparcie – po raz pierwszy na rynek trafia rozwiązanie obsługujące wszystkie liczące się serwisy streamingowe: jest Tidal, jest Spotify, jest Deezer. To ważne, bo jedynym obecnie systemem wielostrefowym z pełną, bezproblemową obsługą wspomnianych usług jest wspomniany SB Touch. Jedyny do teraz. Super!

Genialną sprawą jest także to, że DT może stanowić element toru w przypadku kina domowego. Mamy integrację z odtwarzaczami Blu-ray, obsługa dźwięku w filmach, serialach nie będzie stanowiła problemu dla tytułowego rozwiązania, do tego możliwość podłączenia subwoofera, zarządzanie podpiętymi zestawami głośnikowymi. Firma postawiła na współpracę z DTS, opracowując autorski system Play-Fi. Patrząc na możliwości nowych odtwarzaczy, wzmacniaczy, na integrację (pełną) z źródłami komputerowymi, handheldami oraz źródłami internetowymi (w tym, płatnymi serwisami streamingowymi dostępnymi w Polsce, z opcją strumieniowania w jakości bezstratnej), obsługę plików hi-res, na wygodną aplikację, widzę w nowości Definitive Technology godnego następcę nieodżałowanego Sqeezeboksa. W końcu, wreszcie doczekaliśmy się czegoś, co w pełni realizuje ideę, którą przed laty wprowadziło na rynek Slim Devices, a następnie w ramach linii SB oferował Logitech. Poniżej notka prasowa z szczegółowym omówieniem obu urządzeń: W-AMPa oraz W-ADAPTa. Musimy rzecz przetestować u nas, porównać z naszym głównym źródłem – SB Touch. Koniecznie…

Cena: W-Amp – 2499zł, W-Adapt – 1999zł

» Czytaj dalej

Nowy, odświeżony zestaw stereo M3 od Musical Fidelity

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
M3Scd_5

Na co dzień korzystam z wzmacniacza M1HPA, który nie tylko jest świetnym wzmacniaczem słuchawkowym, ale także (u mnie na równi) bardzo dobrym preampem. W najnowszej wersji producent wsłuchał się w głosy użytkowników i dodał dodatkowe wejście analogowe, a niedawno – ponownie odpowiadając na potrzeby swoich klientów, wprowadził znaczące zmiany do swojej podstawowej serii stereo M3. Czym wyróżnia się nowa odsłona trójek? Firma określiła trafnie dokonane modyfikacje, określając nowe urządzenia w następujący sposób: „Musical Fidelity M3s: stara nazwa, zupełnie nowa seria”. Firma RAFKO Dystrybucja, wyłączny przedstawiciel Musical Fidelity na Polskę wprowadza do sprzedaży serię urządzeń stereo o oznaczeniu M3s – dotychczas nieobecną w naszym kraju, która jest następcą cenionej serii M3. W stosunku do starej serii producent zdecydował się zachować obudowę oraz częściowo starą nazwę, dopisując do niej oznaczenie „s”.

W ramach nowej serii M3s powstały dwa urządzenia:
- wzmacniacz M3si, który daje posmak prawdziwej hi-endowej konstrukcji dual mono
- odtwarzacz CD M3scd z przetwornikiem DAC, który potrafi przyjąć i przetworzyć praktycznie dowolny sygnał cyfrowy: z telewizora, dekodera, komputera i innych.

Jak przystało na poważnego producenta hi-fi Musical Fidelity wprowadzając nowy wzmacniacz w serii M3 ograniczył zmiany zewnętrzne skupiając uwagę inżynierów oraz środki finansowe na wprowadzeniu jak największej ilości zmian w budowie urządzeniach.  W stosunku do poprzednika producent zastosował po raz pierwszy swoją autorską technologię montażu SMD opracowaną pod kątem maksymalizacji jakości dźwięku, która pozwala na skrócenie wybranych fragmentów ścieżki sygnałowej, oraz miniaturyzację mniej istotnych elementów, tak aby możliwe było zainstalowanie jak największych kondensatorów oraz oddzielnie prowadzonych ścieżek zasilania dla każdego kanału, co jest absolutną nowością w stosunku do poprzednika.  Podobnie jak bardzo dobry wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy oraz wejście USB 24/96 dla PC-Audio. Dotychczas, tego typu rozwiązanie było dostępne wyłącznie w topowych modelach Musical Fidelity. Nowy M3si już w swojej specyfikacji budzi respekt – podniesiona o 11% moc, dwukrotnie lepszy stosunek sygnału do szumu, lepsza dynamika i zdolność do kontrolowania przetworników w kolumnach. Producent przyłożył zdecydowanie większą wagę do zaizolowania każdego obwodu, co uniemożliwia jakiekolwiek interakcje między poszczególnymi sekcjami wzmacniacza, tak aby słowo „zintegrowany” odnosiło się wyłącznie do kompaktowej konstrukcji wzmacniacza.

Różnice w stosunku do poprzedniego modelu:

- nowa płyta PCB z całkowicie nową technologią montażu SMD znaną z topowego wzmacniacza Titan za 50.000 złotych
- dwie niezależne sekcje zasilania (układ dual mono, zamiast single mono w M3i)
- przebudowany przedwzmacniacz z lepiej zaizolowanymi obwodami i niezależnym zasilaniem
- wejście gramofonowe oparte o wysokiej klasy przedwzmacniacz MM/MC – wejście USB DAC dla PC-Audio dla plików 24/96
- moc większa o 11%, dwukrotnie lepszy współczynnik sygnału do szumu Jedynym elementem, jaki pozostał bez zmian jest obudowa.

M3scd to zupełnie nowy odtwarzacz CD, który pozostawia daleko w tyle stary model – zarówno pod względem jakości dźwięku jak i funkcjonalności.

Poczynając od nowego mechanizmu ładowania płyty od znanego audiofilskiego dostawcy Stream Unlimited. Autorski wewnętrzny system DAC Burr-Brown PCM1796 24/192 w układzie Delta- Sigma (8 krotny oversampling, upsampling do 24 bitów, tryb dual differential) z kompletem wejść i wyjść cyfrowych, w tym USB 24/96, pozwala uczynić z odtwarzacza CD mózg domowego centrum rozrywki. Dźwięk z telewizora, dekodera, komputera czy też konsoli zagra dobrze jak nigdy dotąd.  M3scd legitymuje się rewelacyjnymi parametrami: stosunek sygnał szum 117dB dla perfekcyjnego wyławiania detali i gigantycznej dynamiki dźwięku, THD mniej niż 0.003% dla wyrazistych, nigdy ostrych wysokich tonów, separacja kanałów na poziomie 105dB dla znakomitej stereofonii i przestrzenności dźwięku. Jednym z elementów odpowiadającym za tak dobrą specyfikację jest unikalny układ zasilania z filtrami ferrytowymi oraz pięciami odseparowanymi jednostkami zasilającymi.

Różnice w stosunku do poprzednika:
- nowy napęd szufladowy zastosowany zamiast wcześniej oferowanego, szczelinowego,
- komplet wejść cyfrowych: optyczne, koaksjalne, USB,
- komplet połączeń triggerowych,
- przebudowana sekcja analogowa

Ceny urządzeń:
Musical Fidelity M3si – 6495zł; Musical Fidelity M3scd – 6495zł 

Poniżej zdjęcia nowych „klocków”… » Czytaj dalej

Mobilne Oppo: amp/DAC HA-2 oraz ortodynamiczne PM-3 w redakcji

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Oppo_mobilnie_2

Zaczynamy testy zestawu mobilnego firmy Oppo. Po dwóch modelach planarnych słuchawek pod tor stacjonarny, po wzmacniaczu a właściwie systemie dla nauszników (AMP/DAC/streamer Bluetooth) HA-1 producent zaprezentował zestaw dla zwolenników grania na wynos: amp/DAC HA-2 oraz planarne słuchawki PM-3. Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne. Po pierwsze wygląda to wszystko jak banknot 1000 dolarowy, jakość, precyzja wykonania, materiały to absolutnie najwyższa półka. Począwszy na opakowaniach, pełnym wyposażeniu, a kończąc na wyczynowych parametrach testowany system przenośny Oppo to coś wyjątkowego. To mogę napisać na wstępie. Odnośnie brzmienia na razie wypowiadać się nie będę, bo dopiero co założyłem słuchawki na uszy, a amp/DACa właśnie podpiąłem pod iPada Mini. To będzie nasze główne źródło muzyki, poza tym zestaw przetestuje z MacBookiem, a dodatkowo sprawdzę jak układa się współpraca z androidowym tabletem (Nexusem 7). W przypadku iPada HA-2 dogaduje się z tabletem Apple natychmiast, bez żadnych „ale”, oczywiście podłączony jest cyfrowo, dołączonym w komplecie kablem Lightning-USB. Pierwsze co się rzuca w oczy, czy raczej na uszy, to bardzo szeroki zakres regulacji wzmocnienia… można osiągnąć wysokie natężenie dźwięku, na tyle wysokie, że aż niebezpieczne dla uszu (ustawienie gain na high). Poza tym HF Player firmy Onkyo (najbardziej zaawansowany soft do odtwarzania hi-resów dla iOSa) pozwala na konwersję wyczynowego materiału hi-res audio, tj. DSD 64/128 (do PCM, a eksperymentalnie także PCM -> DSD), odtwarzanie muzyki z plików 24/192 (w przypadku iPada mamy via Lightning obsługę 24/96) oraz dopasowanie wyjścia pod określony typ słuchawek. Na Androidzie zagramy z świetnym USB Audio Playerem.

Sam wzmacniacz-DAC prezentuje się jw. znakomicie. Obszyta skórą, elegancka, aluminiowa obudowa, wszystko spasowane z najwyższą starannością. Zdjęcia (patrz niżej) dobrze obrazują w czym rzecz. Słuchawki PM-3, podobnie, świetnie wykonane, lekkie (najlżejsze planary na rynku, lżejsze od testowanych EL-8), do tego bardzo dobrze tłumią otoczenie (konstrukcja zamknięta). Oczywiście nie omieszkam sprawdzić jak się te Oppo mają do Audeze, będzie zatem porównanie PM-3 oraz wspomnianych EL-8. Zobaczę jak Audeze zagra przy wspomaganiu ze strony HA-2, ile taki kompan wniesie pozytywów, jak mocno zmodyfikuje brzmienie amerykańskich nauszników. Wreszcie sprawdzę jak PM-3 zagrają z moim stacjonarnym torem słuchawkowym, czyli posłuchamy muzyki nie tylko z plików, ale także z kompaktów i winyli, a do tego podepnę tytułowe słuchawki do wzmacniacza lampowego i zobaczę co z tego wyniknie. Wzmacniacz nagrzewa się nieco podczas odtwarzania (wykorzystuję zarówno amplifikację jak i wbudowany moduł C/A).

Nie mam za wiele czasu na test, stąd zestaw Oppo ma obecnie priorytet. Nie oznacza to wszakże, że nie pojawią się za moment nowe publikacje. Obiecywałem test m.in bezprzewodowych Sennheiserów. W ciągu najbliższych trzech dni możecie spodziewać się artykułu. W przygotowaniu jest także coś o optymalnym PC pod audio (tabletPC jako źródło) oraz długo odkładany tekst o Squeezeboksie z uruchomioną opcją grania via USB (modyfikacja EDO, dodatkowo w torze pracuje konwerter M2Techa hiFace 2, mamy zatem do czynienia z systemem złożonym z SB Touch @ EDO, konwerterem w torze, połączonym z DACiem Arcama). Do tego wszystko na zasilaniu Tomanka. Chodziło w tym wypadku o pełne wykorzystanie modyfikacji (granie plików 24/192). To może być docelowe źródło streamingowe (NAS, Internet – szczególnie po uruchomieniu opcji WiMP HiFi, o czym wspominałem niedawno, w oprogramowaniu SB) nawet w przypadku toru za kilkadziesiąt tysięcy. Wiem, wiem, dla producentów streamerów za kilkanaście i więcej tysięcy to nie jest dobra wiadomość ;-)

PS. Ciekawy efekt wprowadza podbicie basu w HA-2, dźwięk na PM-3 nabiera ciała (bez podbicia jest spokojnie, po załączeniu robi się euforycznie). Przy czym niczego nam to nie psuje, bas nie wychodzi przed szereg, to raczej takie przyprawienie potrawy… pozostaje załączone, szczególnie że repertuar który akurat odtwarzam sporo zyskuje na takim dosmaczeniu.

» Czytaj dalej

Korg i Sony ze streamingiem DSD

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
DSD

Można? Można. Co prawda nie ma mowy o serwisie nadającym 24/7, a o uruchamianiu strumieniowania z koncertów, imprez, dużych wydarzeń, to jednak sam fakt wprowadzenia takiej usługi zasługuje na wzmiankę. Patrząc na rzecz od strony technologicznej, samo przesyłanie takiego materiału nie jest niczym nadzwyczajnym… w końcu dzisiaj przesyła się strumienie wideo fullHD, a nawet 4K w czasie rzeczywistym i nikt z tego powodu nie robi „halo”. Niestety ograniczeniem jest tutaj sposób, w jaki obie tytułowe firmy, rozwiązały kwestie odczytu danych. Zastosowano specjalne oprogramowanie Korg PrimeSeat, które wymaga wcześniejszej instalacji na komputerze oraz – co stanowi największe ograniczenie - trzeba ten software skonfigurować z jednym z konwerterów USB DSD produkowanych przez Korga i Sony. To oczywiście próba promocji swoich rozwiązań, ale też spory minus opisywanego rozwiązania. Obie firmy bardzo mocno promują zapis DSD, Korg od dawna (sam korzystam z ich software, bardzo dobrego skądinąd), a Sony po ostatnim otwarciu na hi-res audio (nowe produkty) widzi swoją szansę na sprzedaż swojej elektroniki. Pierwszym wydarzeniem, transmitowanym na żywo, były koncerty odbywające się w ramach tokijskiego festiwalu wiosny, w sobotę, 11 kwietnia, będzie miało miejsce kolejne wydarzenie ze streamingiem DSD, koncert Filharmoników Berlińskich. Wspomniałem o wymogach dotyczących szybkiego łącza – zalecają 12Mbps, co dzisiaj stanowi już niemal standard. O aspektach technologicznych można przeczytać tutaj, sama zaś strona ze streamingiem dostępna jest pod tym adresem.