LogowanieZarejestruj się
News

Był iPod Classic, jest X1 – następca najpopularniejszego odtwarzacza przenośnego audio

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
X1

Tytuł jest odzwierciedleniem tego, czym w istocie jest najtańszy odtwarzacz mobilny w ofercie FiiO. Najtańszy, nie oznacza w tym wypadku żadnych kompromisów, zarówno odnośnie materiałów, wykonania urządzenia, jak i jego możliwości. To, co oferuje producent za cenę niższą od tej, którą woła Apple za swoje iPody Nano / Touch nie ma swojego odpowiednika na rynku. Nawiązałem do Classica, mojego ulubionego iPoda oraz (w ogóle) jednego z ulubionych urządzeń odtwarzających muzykę, jakie przyszło mi używać. Classic parę miesięcy temu przestał być produkowany, symbol odtwarzaczy przenośnych z jabłkiem na obudowie definitywnie przeszedł do historii. Sprzęt oferujący dobre brzmienie, pojemny dysk oraz możliwość zmodyfikowania (zarówno software oraz hardware) trafił do milionów nabywców, stał się najpopularniejszym (w kolejnych odsłonach, generacjach, których w sumie było 6) odtwarzaczem przenośnym audio na rynku. Na szczęście pojawił się następca, równie dobrze wykonany, jeszcze lepiej brzmiący, oferujący porównywalną funkcjonalność…

…to tytułowy X1. Fiio znane jest z tego, że robi sprzęt przystępny cenowo, wręcz bardzo tani jak na oferowane możliwości oraz jakość wykonania. To znak firmowy tego producenta, coś, na co zawsze zwracam uwagę opisując urządzenia z Tajwanu. Symbolem tej filozofii jest właśnie przetestowany model. Jest tani, może odtwarzać każdy materiał muzyczny, uwzględniając pliki hi-res, jest aluminiowy, trafia do użytkownika z pełnym wyposażeniem, a sam producent dba o należyte wsparcie (to jedna z tych firm, które oferują bardzo dobre wsparcie dla swoich produktów). Tu nie ma żadnych „ale”. Oczywiście nie jest to żaden siódmy cud świata, brzmieniowo jest wiele lepszych, ale też dużo droższych urządzeń. Inaczej, każdy dużo droższy odtwarzacz wypada przy X1 fatalnie w relacji koszt – efekt. To jest clou, to jest właśnie coś, co powoduje, że opisywane przeze mnie urządzenie zasługuje na szczególną uwagę. Wyprodukować coś dobrze brzmiącego, ładnie wykonanego, oferującego duże możliwości w cenie kilku tysięcy złotych to nie problem. Można, czego przykładem pęczniejąca z każdym miesiącem liczba mobilnych odtwarzaczy plikowych, DAPów wszelkiej maści, które – no właśnie – zazwyczaj są bardzo kosztowne. Poziom aluminowego Classica 160GB (1199zł), ostatniego, oferowanego przez Apple modelu, to …można by rzec, entry level w tej kategorii sprzętu (poza chwalebnymi wyjątkami vide Cowon czy właśnie FiiO, choć coś się powoli zmienia… HiFiMAN wypuszcza tańsze modele, jest iBasso z DAPami wycenionymi na poziomie elektroniki Apple etc.). Przetestowaliśmy wcześniej droższy model – X3 – który okazał się bardzo udanym odtwarzaczem, ale to właśnie X1 wywarł na mnie największe wrażenie i od razu skojarzył mi się z moim ulubionym „klasykiem”. Okazuje się, że patent na przystępny, a jednocześnie bardzo dobrze brzmiący i dobrze wykonany odtwarzacz mobilny przedstawia się mniej więcej tak…

» Czytaj dalej

Założyciel GRADO labs, Joseph Grado… RIP

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
grado-statement

„Gradosy”, słuchawki o których każdy słyszał, a nierzadko miał, ma, będzie (bo poluje, oszczędza etc.) miał. Człowiek, który stworzył firmę produkującą te wyśmienite, przez wielu uważane za brzmieniowy ideał, słuchawki odszedł od nas w pięknym, liczącym 90 wiosen, wieku. Zaczynał od zegarków (rodzina prowadziła sklepik z owocami), co dało mu niezbędną wiedzę fachową by stworzyć pierwsze, gramofonowe przedwzmacniacze (to jeden ze stałych elementów oferty Grado labs, winyl (pre, wkładki) przez wiele lat stanowił podstawę katalogu firmy, zawsze był obecny i tak zostało do dzisiaj). Wszystko miało swój początek w latach pięćdziesiątych XX wieku, a dokładnie w ’53, gdy Joseph założył Grado Labs. Słuchawki to najnowsza i najbardziej rozpoznawalna (na całym świecie) gałąź produkcji GL. W 1990 roku pałeczkę przejął bratanek założyciela firmy, John Grado. „Nauszniki” Grado stały się głównym produktem, który rozreklamował markę na światowych rynkach, pozwolił zaistnieć globalnie produktom GL. Przy czym firma nie zatraciła nic ze swojego rodzinnego charakteru, unikalnego stylu (retro), specyficznego, nie spotykanego u innych wyglądu produktów, całego szeregu rozwiązań technicznych oraz materiałowych przynależnych właśnie tej, a nie innej marce.

Jak wspomina w pięknych słowach rodzina: „składamy wujkowi hołd, bez niego nie tylko nadal pracowalibyśmy w sklepie z owocami, ale też nigdy nie zaczęlibyśmy tworzenia sławnych na całym świecie słuchawek”. Nic dodać, nic ująć. Warto pamiętać, że obecnie jest niewielu producentów, którzy mogą legitymować się taką historią, takimi korzeniami, takim, pełnym pasji i prostoty życiorysem. W dobie wielkich molochów, koncernów, biznesów, takie małe, zachowujące tożsamość, rodzinne firmy to prawdziwa rzadkość. W tym wypadku miłość do muzyki zaowocowała powstaniem firmy, która stała się dla wielu synonimem dobrego brzmienia i to nie tylko (w najnowszej odsłonie) ze słuchawek, ale również z czarnego krążka, płyty winylowej która przeżywa obecnie swój mały renesans (także dzięki takim producentom jak Grado Labs). Warto o tym pamiętać zakładając na głowę niedrogie, świetne 80-ki, czy zanurzając się w dźwiękach płynących z drewnianych muszli topowych modeli Reference czy GS. Warto. Wierność zasadom, bezkompromisowość, nie uleganie na siłę chwilowym modom – dobrze, że są takie firmy, że są tacy ludzie.

Oficjalna wiadomość opublikowana na blogu: http://blog.gradolabs.com/?p=176

 

Oppo BDP-105D w testach. Pierwsze wrażenia

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Oppos-BDP-105D-universal-BD-player-offers-outstanding-performance-price-value

Opinie o Oppo to opinie superlatywne, nieprzyzwoicie pozytywne, a liczba nagród, wyróżnień na wystawach, konferencjach, przyznanych przez media, nagród jakie otrzymały produkty tej firmy przekracza… możliwą do zapełnienia powierzchnię pudełka oferowanych obecnie na rynku odtwarzaczy. Odtwarzacze te to pewien fenomen, bo ani to cenowa stratosfera (jak na high-end przystało), ani sprzęt eksluzywnie niedostępny (czytaj manufaktura, która wytwarza trzy sztuki na rok, każda sygnowana nazwiskiem (s)twórcy), ani nie wiadomo co – nie, to po prostu wysokiej klasy urządzenia audio-wizyjne, które każdy może sobie kupić, w wariancie tańszym dostępne dla szerokiego grona odbiorców, w wariancie droższym wymagające przeznaczenia na zakup sporej sumy, fakt, ale też sumy która nie przekracza pułapu zdroworozsądkowych 10 000 złotych. To ten nasz pułap, który generalnie nas interesuje, to co powyżej, generalnie niekoniecznie, bo wychodzimy z założenia, że te parę osób, które będzie potencjalnymi klientami, kupi Złotego Graala bez względu na opinie, bez względu na to jak rzecz obsmarujemy, poza tym wolimy pisać o sprzęcie dostępnym dla szerszego od pojemności salonowej kanapy grona (potencjalnych) użytkowników.

Oppo to fenomen także z jeszcze jednego, wartego przytoczenia, powodu. To sprzęt, który (w sensie tego, co kryje się w obudowie urządzenia) doczekał się wielu kopistów, czy może (bardziej elegancko) naśladowców, firm, które wykorzystały rozwiązania (co do śrubki) zaszyte w odtwarzaczach Oppo, tworząc swoje „własne” urządzenia. Dodajmy, często, dużo, za dużo, znacznie droższe od protoplasty. Była z tego nawet głośna afera, ale mniejsza o aferę, grunt że sprzęt Oppo jest tak dobry, tak dopracowany, że w zgodnej opinii należy do najlepszych rozwiązań AV jakie oferowane są na rynku i ktoś, kto chce stworzyć superodtwarzacz audiowizyjny bierze na warsztat opracowania Oppo, bo trudno wymyślić koło na nowo.

Po tym, hurra i do przodu wstępie, opiszę moje pierwsze wrażenia. Najwyższy model z oferty, który przyszło nam testować gra pięknie, odtwarza obraz znakomicie, pracuje w ramach lokalnej sieci bez najmniejszych zastrzeżeń, pracuje cichutko bo jest całkowicie pasywny, ma wyposażenie takie, które nie ma odpowiedników na rynku (w ogóle wśród odtwarzaczy niczego podobnego nie znajdziecie), odtwarza absolutnie wszystko „jak leci”. Dla melomana to źródło doskonałe, bo pozwalające na obsługę wszelkich archiwów muzycznych (i tych fizycznych na nośnikach, i tych plikowych) za pośrednictwem jednego urządzenia. Gramy w stereo, albo wielokanałowo płyty SACD, DVD-Audio, niszowe HDCD, gramy z plików WAV, FLAC, odtwarzamy DSD-ki, DXD-ki, gramy wszelkie formaty, a wszystko z pełną kulturą (świetny, dyskretnie pracujący napęd), szybko, bez opóźnień, płynnie, bez żadnych przestojów, zastanawiania się… po prostu wybierasz i grasz. To niby oczywiste, ale powiem Wam, że wcale nie… wiele testowanych przeze mnie źródeł, gdzieś mi się wyłożyło, gdzieś musiało dłużej pomyśleć, by coś odtworzyć, czasami nie zdołało uruchomić odtwarzania, smętnie kręcąc klepsydrą, kółkiem czy czym tam… tutaj nie ma o tym mowy.

To robi wrażenie, bo nie tylko obsługa multimediów stoi na wysokim poziomie, ale ogólnie cała ergonomia obsługi odtwarzacza jest dopracowana w najmniejszych szczegółach. Wygodny pilot, podświetlany, z wszystkimi potrzebnymi funkcjami wywoływanymi za pomocą wybranych przycisków, estetyczne, proste, funkcjonalne menu, gwarantujące szybki dostęp do wszyskich niezbędnych funkcji, usług, ustawień. W tym odtwarzaczu nic mnie nie wkurza, nic nie jest nie na swoim miejscu i wszystko po prostu działa. Niby nic nadzwyczajnego, niby tak być powinno u każdego, w przypadku wszystkich urządzeń. No właśnie „niby”. Oppo zrobiło coś, co można uznać za referencję w zakresie obsługi, ergonomii, kultury pracy urządzenia. Wiemy za co płacimy, tu nie ma nic przypadkowego, tu wszystko służy jak najwygodniejszej, najbardziej komfortowej obsłudze sprzętu, tak aby użytkownik mógł jak najszybciej dotrzeć do sedna… czytaj odtworzenia materiału audio / wideo.

Jakość obrazu i dźwięku to coś, co w połączeniu z naszą redakcyjną plazmą, zestawem dzielonym NADa (końcówka plus pre) oraz zestawami głośnikowymi Pylona wywarło na mnie ogromne wrażenie. ALE TO GRA. Czytałem opisy, że no dźwięk świetny, że wybitne źródło audio, ale… ale to odtwarzacz audio-wideo, Blu-ray, DVD, że przecież to nie może być odpowiednik dyskofona za piędziesiąt tysięcy i więcej. Wiecie co można napisać, konfrontując takie opinie z rzeczywistością? A chrzanić serdecznie dyskofon za piędziesiąt tysięcy, chrzanić każdy odtwarzacz audiofilski, który nie dysponuje nawet ułamkiem nie tylko funkcjonalności, ale właśnie ergonomii, jakości obsługi, pewności działania co opisywane urządzenie Oppo. Chrzanić. Zwyczajnie każdy taki sprzęt nie będzie grał o te 40 tysięcy  z okładem lepiej. Nie będzie brzmieć dużo lepiej, ani trochę lepiej, a nawet w ogóle lepiej. Inaczej? Pewnie tak, ale lepiej? Słuchałem nie na swoim, przaśnym ;-) torze (system: elektronika Accuphase, topowe KEFy), paru bardzo drogich dyskofonów z obsługą SACD (porównywałem z Oppo 95… miałem już wcześniej styczność z tymi odtwarzaczami, mniej więcej wiedziałem czego się można spodziewać). I bez żadnego wahania wybrałbym 95-kę. Teraz, mając w testach 105-kę, tylko utwierdziłem się w tym wyborze, bo 105 jest jeszcze lepsza, od świetnego poprzednika, jest według mnie po prostu bliska ideału.

Lubię rozwiązania zintegrowane. Wcale nie uważam, że jak coś jest do wszystkiego, to jest a priori do niczego. To głupie postawienie sprawy. Błędne. Oppo BDP-105D tego dowodem. Najlepszym dowodem. Wystarczy posłuchać tego brzmienia: czystego, głębokiego, niezwykle rozdzielczego, plastycznego, z analgową nutą. Nie słyszałem odtwarzacza srebrnych krążków, który potrafi grać w tak bliski gramofonowi sposób. Potrafi tak czarować jak mój staruszek, adapter, zarówno z krążka jak i z pliku. To jest COŚ. Ciekawostką jest zastosowanie dwóch osobnych DACów, oba na świetnych kościach ESS (Sabre ES9018), osobnych dla stereo (XLR, RCA) oraz dla multichannel (wyjścia 7.1 na RCA). Warto spróbować opcji wielokanałowej nie tylko w kinie (co oczywiste, choć takie podłogowe 25-ki Pylona właściwie niczego więcej nie potrzebują, kino w oparciu o te podłogówki to strzał w dziesiątkę), ale także słuchając muzyki. Wystarczyło podpiąć aktywne kolumienki (u mnie efekty grają za pośrednictwem modułów bezprzewodowych na Bluetooth / AptX), do tego jako centralny Zeppelina Air, podpiętego analogowo i już. Takie 5.0 z krążkami SACD robi wrażenie. To inne granie, szczególnie gdy mamy krążek live, koncert, i stereo zwyczajnie nie jest w stanie wywołać takich emocji, takiej atmosfery jak multichannel. Po stokroć warto spróbować!

Jeden klawisz i wszystko gaśnie, jesteśmy tylko my i muzyka. Pure Audio, tylko nie zrealizowane od czapy (w wizyjnych odtwarzaczach w ogóle tego genialnego klawisza nie uświadczymy, tak na marginesie), a tak jak trzeba: wygaszam – włączam – wygaszam …wyświetla się wszystko co trzeba, wygaszam… wszystko bez zwłoki, natychmiast, bez jakiegokolwiek wpływu na odtwarzanie. I ta cisza. Nic mi nie szumi, bo niby co ma szumieć? Wiatraków nie ma, napęd nie wydaje z siebie żadnego dźwięku… nic nam nie przeszkadza, nic nie irytuje. Tak, tak to właśnie powinno wyglądać i tak to wygląda w tym przypadku. BDP-105D to źródło docelowe. Możemy swobodnie wybierać między plikami, płytami, dyskami, usługami sieciowymi, możemy sterować z handheldów (bardzo czytelna, wzorcowa aplikacja sterująca), podpiąć komputer do znakomicie zrealizowanego wejścia USB, podłączyć sprzęt audiowizyjny, uzyskując poprawę obrazu na wyjściu (przepuszczenie przez procesor obrazu w Oppo)… to nie tyle odtwarzacz, czy audiowizualna centralka, a procesor, hub, pozwalający na uzyskanie świetnej jakości obrazu i dźwięku na wyjściu, obrazu i dźwięku który opuszcza 105-kę, aby następnie trafić do telewizora, lub/i do wzmacniacza, pre.

Obraz… Darbee… pamiętam opad szczęki, kiedy lata temu (w czasach, gdy HD było nowością) oglądałem w akcji topowy procesor obrazu DVDO firmy Anchor Bay. Przepuszczony przez skrzynkę materiał z C More wyglądał perfekcyjnie! Głębia, gładki, pozbawiony skaz obraz to było to. Słabszy materiał (szczególnie zyskiwały płyty DVD) prezentował się dużo lepiej, a że wtedy zazwyczaj taki się spotykało… Oppo stosowało te rozwiązania w poprzednich modelach odtwarzaczy. Dzisiaj jakość obrazu zarówno tego nadawanego w tv, odtwarzanego z VOD, nie mówiąc już o Blu-ray’u nie pozostawia wiele do życzenia. Zmiany, jakie wprowadza Dabree są więc albo subtelne (najlepsza jakość z płyt BD, właśnie leci Baraka, wiecie o co chodzi), albo wyraźne… dzięki dwóm wejściom HDMI można podpiąć dwa źródła obrazu, poprawiając jakość, nie mówiąc już o czytniku oraz odtwarzaniu z sieci za pośrednictwem samego Oppo. Postanowiłem kompleksowo rzecz sprawdzić, podłączając do odtwarzacza Mediaboksa UPC oraz konsolę PlayStation 3. Jest tryb pracy procesora dedykowany grom, jest możliwość dopasowania jego działania (procentowo)… o rezultatach przeczytacie w naszej recenzji. Napiszę tylko, że warto poeksperymentować, efekty mogą wyraźnie wpłynąć na wzrost przyjemności z domowego seansu. Dzięki trybowi demo można przekonać się co to daje w praktyce. Ilość ustawień wideo jest ponadstandardowa, kojarzy się ze wspomnianym, wyspecjalizowanym procesorem obrazu (model VP50, obiekt westchnień piszącego te słowa), a nie z odtwarzaczem audiowizyjnym. Tyle tylko, że w tym wypadku mamy do czynienia, jak wspomniałem wcześniej, z prawdziwym kombajnem. Właściwie, gdyby to wszystko rozłożyć na czynniki pierwsze, to mamy w tej skrzynce kilka osobnych, najwyższej klasy, urządzeń. Perfekcyjna integracja obrazu i dźwięku? Cóż, zostawię coś na artykuł, ale jak widać już ten pierwszy, kilkudniowy kontakt sugeruje co będzie dalej ;-)

Podsumowując te pierwsze wrażenia, już teraz mogę napisać: genialny sprzęt, według mnie wart każdej, wydanej na niego złotówki. Jak wyżej wspomniałem, spodziewałem się mniej więcej tego, ale w rzeczywistości jest (jeszcze) lepiej. Nowe możliwości i ta jakość. Przykładowo, dostęp do usług sieciowych, szczególnie dla tych, którzy mieszkają w lokalizacji z Netfliksem oraz Pandorą może oznaczać, że 105-ka zastąpi nam „przy okazji” tradycyjną telewizję, dodatkowo oferując najlepsze, spersonalizowane radio na rynku. Szkoda, że w naszym kraju Netfliksa (jeszcze) nie ma. Stop. Wystarczy. Czekajcie na pełen opis, naszą recenzję, a tymczasem galeria prezentująca wycinek tego, co potrafi topowa maszyna Oppo oraz zrzuty z aplikacji sterującej na iPada…

» Czytaj dalej

Co tam słychać w streamingu? Apple integruje, Jay-Z kupuje…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
apple_beats_001

Apple nadal nie ma odpowiednika Spotify, co jest o tyle dziwne, ze firma od wielu lat oferuje usługi streamingowe i wprowadzenie takiego produktu powinno nastąpić dawno, dawno temu. Niby na przeszkodzie, jak się mówi, stanęły problemy z wynegocjowaniem odpowiednich umów z wytwórniami fonograficznymi, ale właśnie „niby”… w końcu to najbogatsza firma z branży, która ma tyle gotówki, że zakup dowolnego serwisu muzycznego nie powinien być żadnym problemem. Beats Audio, które zostało kupione w zeszłym roku, w wianie zaoferowało własną usługę tego typu. Problem w tym, że do tej pory Apple niewiele (nic) nie zrobiło, by serwis Beats kojarzył się z jabłkową elektroniką. To samo tyczy się asortymentu słuchawek oraz głośników z literką b. Być może takie były ustalenia między właścicielami a firmą z Cupertino, by marka nie tylko została zachowana, ale wręcz utrzymała pewną autonomię w ramach Apple. Być może. Tak czy inaczej sprzedaż plików muzycznych w iTunes gwałtownie topnieje, właściwie można mówić już o generalnym odwrocie klientów, a firma nadal nie potrafi na to skutecznie odpowiedzieć. Pisałem jakiś czas temu o możliwości wprowadzenia lepszej jakości do iTunes. Pierwszym zwiastunem, krokiem aby ta jakość stała na dużo wyższym poziomie były / są reedycje Mastered for iTunes. Muzyka oferowana w ramach MfT jest naprawdę dobrze przygotowana, można tu mówić o jakości zbliżonej do srebrnych krążków (tych dobrze nagranych, zrealizowanych) mimo zachowania kompresji stratnej o niezmienionych parametrach względem standardu obowiązującego w iTunes Store (AAC 256kbps – nazwali to iTunes Plus… beznadziejna sprawa, patrząc co jest tym „+” …cała konkurencja stosuje strumieniowanie 320kbps, trudno więc mówić o nadzwyczajności rozwiązania wprowadzonego przez Apple w zeszłym roku (sic!)).

Prace nad własnym serwisem, czy raczej przeniesieniem usługi Beats do iTunes nabrały ostatnio tempa. Okazuje się, że właśnie, nie będzie to osobny produkt, a część iTunes, Apple w pełni zintegruje serwis z dotychczasowymi usługami, produktami w ramach swojego wirtualnego sklepu. Można tę decyzję zrozumieć, jako chęć podratowania tego co jest, przede wszystkim sprzedaży plików muzycznych, na zasadzie łączenia produktów, wprowadzanie (zapewne) specjalnych ofert, rabatów, dostępu do dodatkowych materiałów etc. Obawiam się jednak, że na niewiele się to zda, bo ktoś, kto będzie mógł strumieniować interesujacą go muzykę, albo zapisać ją w pamięci handhelda lub/i komputera, raczej daruje sobie kupowanie plików w iTunes Store.

Prawdziwym przełomem kopernikańskim będzie opracowanie aplikacji dostępowej dla… Androida! CEO Apple wspominał coś o tym na zeszłorocznych konferencjach i wygląda na to, że faktycznie taki software pojawi się na androidowej platformie. Będzie to pierwsza aplikacja Apple na Andku, pierwsza, stanowiąca wyłom w dotychczasowej polityce: „oni są u nas, my u nich nie, absolutnie nie”. W sumie tylko się cieszyć z takiego obrotu sprawy, bo wszelkie wojenki nigdy nie służą użytkownikom, dobrze więc, że w końcu ktoś wybierając daną usługę nie będzie skazany na konkretną platformę. Zresztą, byłby to ze strony Apple strzał w stopę. Własną stopę. Beats oferuje swój serwis na zasadzie multiplatformowej i odwrót od takiej polityki na pewno zniechęciłby wielu klientów od serwisu. Apple chce przy okazji zaoferować nieco niższy koszt swojej usługi, chcąc za miesiąc 7.99$, 0 2$ mniej od konkurencji (opłaty 9.99$ na miesiąc, vide Spotify Premium, Deezer Premium, WiMP Premium). Pytanie, co otrzymamy w zamian? Czy będzie coś, co pozwoli na konkurowanie nie tylko nieco niższą ceną, ale także funkcjonalnością, jakością etc.? Zobaczymy niebawem. Usługa Beats jest powszechnie chwalona za mechanizm playlist, ale to się może zmienić, bo Apple prawdopodobnie ujednolici swoje produkty, wprowadzając własne rozwiązania typu Genius, integracja ze sklepem…

Obecnie serwisy streamingowe są głównym tematem odnośnie dystrybucji muzyki (w ogóle), stają się najważniejszym kanałem dystrybucyjnym mimo protestów niektórych artystów, niezbyt dużego (jeszcze) udziału na rynku (płatne subskrypcje). Nie dziwi zatem zainteresowanie osób z gotówką (bogaci raperzy przodują), zainteresowanych zrobieniem biznesu w ramach tej nowej, prężnie rozwijającej się branży. Niejaki Jay-Z (nie przepadam za tego typu muzyką, ale mam wiele szacunku właśnie dla tego konkretnie gościa) postanowił nabyć WiMPa wraz z Tidalem (oraz WiMP HiFi) za 56 mln dolarów. Szwedzkie Aspiro, dotychczasowy właściciel postanowił sprzedać całość firmie Project Panther, będącej własnością wspomnianego powyżej artysty. Przypomnijmy, WiMP oferuje ponad 25 mln utworów muzycznych oraz 75 tys. teledysków (świetna sprawa, mam nadzieję, że ten element serwisu będzie stale rozwijany!). Serwis ma ponad 500 tys. aktywnych abonentów w Norwegii, Szwecji, Danii, Niemczech i Polsce (gdzie dostępny jest także w jakości bezstratnej). Jest jednym z największych rywali Spotify, który działa w 58 krajach i posiada 15 mln regularnie płacących użytkowników. Ma też 45 mln użytkowników, którzy korzystają z bezpłatnych usług. Ciekawe jak zmiana właściciela wpłynie na rozwój WiMPa? Patrząc na ofertę, to co oferuje obecnie pierwotnie norweski serwis nie ma odpowiednika na rynku. Teraz trzeba tylko i aż zadbać o ekspansję na rynku, co wszakże nie powinno być specjalnie trudne, zważywszy na ogromny potencjał wzrostowy, o czym mówią wszyscy w branży.

Aktualizacja: transakcja napotkała nieoczekiwany opór ze strony części udziałowców, niewykluczone że nie dojdzie jednak do skutku.

Astell&Kern AK500N/A/P… topowe źródło & high-endowy system od irivera

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
akak500n_7553

Niebanalna forma, bogate wyposażenie oraz bardzo wysoka cena (50 tyś. zł)… tak można pokrótce opisać tytułowe urządzenie. Wspominałem o tym produkcie przy okazji jego prezentacji przez irivera jakiś czas temu – teraz sprzęt trafia na rynek, w tym do Polski, dzięki naszemu rodzimemu dystrybutorowi (firma MIP). To pierwszy, nie licząc stacji dokujących do DAPów, stacjonarny produkt z portfolio marki premium Koreańczyków. Możemy zapewne spodziewać się wyczynowych możliwości (patrz, w rozwinięciu, opis nadesłany przez dystrybutora), o jakość dźwięku też raczej możemy być spokojni. Mnie tylko zastanawia jedno: za 10 tysięcy (z groszem) można mieć znakomite źródło pod postacią AK240, źródło nie tylko na wynos, ale także stacjonarne… wystarczy stacja dokująca. Oczywiście to nie to samo, co skrzynka na nóżce ;-) tracimy wiele unikalnych funkcji (patrz poniżej), ale… brzmienowo pewnie będzie to ten sam poziom, bo najwyższy odtwarzacz przenośny AK jest naprawdę znakomity i trudno sobie wyobrazić sprzęt, który wnosiłby coś ponadto, co oferuje 240-ka. Zresztą w zamontowanym na górze docku AK500N będzie można umieścić najnowsze mobilne playery: AK100II. AK120II oraz wspomnianego AK240… Ot, takie luźne uwagi mi się nasuwają, gdy patrzę na to co przygotował irivier, ile zażądał za swoją najnowszą, stacjonarną maszynę grającą.

Przy czym nie zapominajmy, że AK500N będzie można rozbudować… o wzmacniacz oraz kondycjoner sieciowy… będzie można zatem zbudować cały system w oparciu o proponowane rozwiązania (dziwne, że w notce nie znalazły się, poza obrazkiem, jakieś dodatkowe informacje na ten temat). Do tego – co warto podkreślić – jako serwer, będzie to unikalne rozwiązanie na rynku, oparte o pamięci masowe SSD, znacznie bardziej niezawodne od tradycyjnych dysków magnetycznych. To optymalny wybór: bezpieczeństwo, natychmiastowy dostęp do danych, optymalny, ale też bardzo kosztowny (możliwe konfiguracje 1, 2 lub 4TB…).

Poniżej informacja prasowa, jaką nadesłano. Poprosiliśmy o miejsce w kolejce (do testów), tymczasem garść zdjęć, opis oraz specyfikacja tytułowego urządzenia…

» Czytaj dalej

Pylon Audio Onyx… altusowe pylony, pylonowe altusy?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
onyks_30_czarny_pylon_audio_1

Przy okazji testu nowych monitorów Pylon Pearl oraz wyróżnienia produkt roku dla tych kolumn, wspomniałem, że niebawem firma wprowadzi na rynek nowe modele, jak się okazało dużych podstawkowych głośników, nowej linii Onyx. Popatrzcie na wygląd tych kolumn… z czym Wam się kojarzy ;-) … no właśnie. Oczywiście tytuł z przymrożeniem oka, bo sama forma, czy raczej wygląd (oraz gabaryty) nie tworzy z tych głośników kopii Altusów. Tak czy inaczej skojarzenia idą w tę właśnie stronę. Koszt zestawu Onyks 25 wynosi 1580 PLN, natomiast Onyks 30 oferowany jest w cenie 1790 PLN. Na razie jedyne dostępne wybarwienia to czarny. Oto, co o nowym produkcie pisze producent:

„Linię kolumn głośnikowych Onyks dedykujemy miłośnikom muzyki rockowej i rozrywkowej. Można w ich brzmieniu usłyszeć wiele cech znanych z typowo audiofilskich konstrukcji, jednakże akcenty reprodukcji dźwięku są przesunięte w kierunku witalności, dynamiki oraz swobody. Kolumny Onyks bezproblemowo nagłośnią każdą imprezę, ale też z przyjemnością posłuchacie Państwo koncertu rockowego, obejrzycie film czy zwyczajnie posłuchacie swoich ulubionych płyt. Cała linia została skonstruowana by móc przyjąć dużą moc bez zniekształceń ale także zapewnić komunikatywnie brzmienie na niskich poziomach głośności podczas bardziej kameralnych odsłuchów.Niskie i średnie tony zarówno w zestawie głośnikowym Onyks 25 jak i Onyks 30 powierzono membranom celulozowym, mamy więc w tym zakresie spójność, plastyczność jak również pełną barwę dźwięku. Natomiast górę pasma odtwarza 1 calowy przetwornik w małej tubce, zabieg ten poprawia właściwości mocowe oraz nadaje brzmienia klimatu znanego z koncertów live. Onyks 30 z głośnikiem niskotonowym 30 cm przeznaczony jest do pomieszczeń powyżej 20m2, gdzie najlepiej czuje się w kubaturze 25-50m2.”

Postaramy się przetestować nowe Pylony, na razie w planach mamy najnowsze Sapphire. Swoją drogą ciekawy ruch, takie duże podłogówki to nie jest popularny kierunek poszukiwań, gdzie zazwyczaj albo dobiera się coś mniejszego (podstawki), albo podłogówki. Może skojarzenia z legendarnymi Tonsilami, udane, dotychczasowe, modele, będą zachętą do zakupu takich nietypowych konstrukcji (poza naszym, rodzimym, rynkiem takie kolumny produkują głównie Brytyjczycy, np. Harbeth, z „herbatnikami” na czele, jako przedstawicielami gatunku).

» Czytaj dalej

Playstation plus Spotify = usługa streamingowa dla konsol Sony

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
spotify-playstation-banner_1000x500

Kompletny niewypał jakim okazało się Music Unlimited, usługa dostępowa Sony, przygotowana z myślą o konsolach PS3/PS4, niebawem przejdzie do historii. Japończycy wyciągnęli w końcu właściwe wnioski i od marca (być może nawet od lutego) nietrafiona, firmowa usługa zostanie zastąpiona przez wspólny serwis Sony oraz Spotify… de facto, będzie to po prostu odpowiednio napisana aplikacja dostępowa do serwisu Szwedów. Ten, jest obecnie, najpopularniejszym na świecie rozwiązaniem tego typu. Usługi strumieniowe to dzisiaj jedyna metoda dystrybucji muzyki, która generuje przyrost, w niektórych krajach (Norwegia np.) jest to już 75% udziału na rynku fonograficznym. Będzie można korzystać z abonamentu Premium plus, dla użytkowników Playstation przygotowano specjalne oferty (początkowo dostęp bezpłatny, dla osób korzystających z subskrypcji MU darmowy do odwołania), oczywiście będziemy mogli odtwarzać nasze ulubione playlisty na obu konsolach. Usługa trafi początkowo do 14 krajów (w tym najprawdopodobniej do Polski), następnie do wszystkich, w których funkcjonuje PlayStation Now. Ciekawe, czy użytkownik bez wykupionego PS+, z opłacanym abonamentem premium na Spotify będzie mógł korzystać z aplikacji dostępowej? Zobaczymy, być może będzie po prostu dostępna aplikacja do ściągnięcia, dla abonentów abonament z upustem, albo wręcz gratis.

Warto wspomnieć., że Music Unlimited był niewypałem nie tylko przez zamknięcie w ramach jednego ekosystemu, platformy, ale także dlatego, że Sony w bezdennie głupi sposób wprowadzało MU, ograniczając dostęp do kilku krajów, omijając wiele takich, w których usługi tego typu cieszą się sporą popularności. W Polsce, przykładowo, serwis był i jest niedostępny, a przecież debiutował bodaj sześć lat temu… kawał czasu! Co więcej, Sony jak zwykle z ciekawego pomysłu, nowatorskiego, bo wtedy takich rzeczy jak Spotify czy Deezer zwyczajnie nie było na rynku, zrobiło coś, co przeszło bez echa, nie wykorzystano szansy i teraz trzeb szukać partnera, który oferuje tego typu usługi. Tak czy inaczej, bardzo dobra wiadomość, szkoda tylko, że Sony nie poszło tutaj za ciosem, dogadując się ze Szwedami w sprawie strumieniowania muzyki w lepszej jakości, tj. kompresja bezstratna, a może nawet hi-res. Mówimy głównie o urządzeniach stacjonarnych, ze stałym dostępem do szerokopasmowego Internetu. Coś czuję, że Sony ponownie nie wykorzysta szansy. Cóż, niebawem przekonamy się jak wygląda Spotify na Playstation. Mnie tam się marzy w przyszłości dział z albumami SACD/DSD. To by było coś! W przypadku tego formatu to właśnie Sony jest głównym dysponentem praw, głównym dystrybutorem oraz producentem. Cóż, zobaczymy czy Szwedzi zdecydują się na uruchomienie serwisu HQ w ramach swojej oferty. Jakby nie patrzeć, to 65 milionów potencjalnych klientów – tyle osób dysponuje którymś z dwóch, wymienionych powyżej, modeli PS.

No i są, oficjalnie są… Sennheiser Momentum & Wireless. Nowa generacja!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
MOMENTUM_II_Wireless_Black_High_Class

W zamyśle Niemców, mają to być topowe słuchawki bezprzewodowe, najlepsze z oferowanych przez producenta i… myślę, że tak właśnie będzie. Moim zdaniem to bardzo dobra decyzja, tzn. pozbawienie kabla akurat tego modelu (czy precyzyjniej, linii produktów z serii Momentum, bo poza tytułowymi słuchawkami, pojawi się wersja bezprzewodowa mniejszego, tańszego modelu) to strzał w dziesiątkę. Momentum to słuchawki mobilne, leciutkie, po faceliftingu także składane (patrz obrazki), które świetnie się sprawdzą w roli towarzysza podróży. Co więcej, poza modułem bezprzewodowym w najnowszych, przenośnych nausznikach znajdziemy także aktywny system redukcji odgłosów z zewnątrz NoiseGard, co przełoży się pozytywnie na brzmienie. Super! Producent mówi wyraźnie o zupełnie nowej, drugiej generacji tej linii słuchawek i faktycznie poczynione przez Niemców zmiany oznaczają, że na rynku pojawi się bardzo mocno odmieniona konstrukcja… na szczęście firma wspomina o utrzymaniu wysokiej jakości brzmienia o zbliżonej charakterystyce, cytuję: „detailed, pure and with a slight bass emphasis”.

Innymi słowy do rąk użytkowników trafią modele z kablem oraz bez kabla z wspomnianym system redukcji, ze składanymi do środka muszlami, z nowymi przetwornikami. Sam wygląd (na szczęście :) ) nie ulegnie zmianie. Dostaniemy eleganckie, lekkie słuchawki, których wygląd będzie mocnym wyróżnikiem na tle konkurencji. Odnośnie modułów transmisji, zastosowano technologie NFC do szybkiego parowania oraz najnowszą transmisję Bluetooth 4.0 z kodekiem apt-X. Producent zapowiada 22 godziny słuchania na wbudowanej baterii – to świetny rezultat, pewnie zasługa bardzo energooszczędnego modułu, jaki zastosowano w opisywanych słuchawkach.

Odnośnie komfortu, nadal będziemy mieli do czynienia z bardzo wygodnymi padami z wysokiej jakości skóry, zostaną one poddane pewnym modyfikacjom (profilowanie, pozwalające na lepsze dopasowanie do anatomii, będą także nieco większe). Stalowy pałąk pozwala na uzyskanie odpowiedniej wytrzymałości konstrukcji – tutaj nic się nie zmieni. Oczywiście pojawią się dwa kable (w wersji z kablem), w tym jeden z pilotem, co ciekawe w wariantach dla iOS oraz Androida / Windows Phone. Każdy użytkownik znajdzie wariant dopasowany do jego telefonu! W przypadku modeli bezprzewodowych możliwa będzie kontrola (obsługa odtwarzania oraz odbieranie połączeń) za pomocą przycisków na zamontowanych na lewym padzie.

Słuchawki trafią na rynek jeszcze w tym miesiącu. Nie możemy się wprost doczekać! :)

» Czytaj dalej

Rzut okiem: Westone UM PRO 20… dokanałówki, które „leżą jak ulał”

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2015-01-23 o 12.50.33

Przetestowane UM Pro 20 to dwuprzetwornikowa wersja opisanego przeze mnie wcześniej modelu UM Pro 30. Bardzo przypadł mi do gustu model trójprzetwornikowy, zwróciłem uwagę nie tylko na bardzo dobre brzmienie, ale także na znakomitą ergonomię, wygodę jaką charakteryzował się wyrób Westone. Firmy, która jak mało która na rynku, w branży, zna się na rzeczy. Zna się, bo przed laty opracowywała aparaty słuchowe dla osób z wadami słuchu i to doświadczenie procentuje dzisiaj, w produktach skierowanych do osób poszukujących dobrej klasy słuchawek dokanałowych. To specjalista, który właśnie specjalizuje się w tego typu konstrukcjach, nie ma w ofercie modeli nausznych, skupia się na tym, co jest mu znane, co potrafi robić i to procentuje. Kształt obudowy  Westonów jest idealnie dobrany pod kątem anatomicznym – tutaj naprawdę wygoda, brak dyskomfortu idą w parze z bardzo pewnym trzymaniem się słuchawek w uszach. Moim zdaniem to ideał, jeżeli ktoś szuka czegoś lepszego (mam tu na myśli wygodę, ergonomię) to pozostają customy – to chyba najlepsza rekomendacja dla tych IEM-ów.

Oczywiście zastosowanie większej / mniejszej liczby przetworników ma wpływ na wielkość obudowy. Akurat między 20 a 30 tej różnicy praktycznie nie ma, ale już między 10 a 30 jest i to zasadnicza. Poza serią profesjonalną PRO egzystuje na rynku linia W – to słuchawki konsumenckie, o nieco innej sygnaturze brzmieniowej, jednak zbliżone odnośnie rozwiązań konstrukcyjnych (liczba przetworników, od jednego do pięciu, a nawet, w przypadku W60 – sześciu), również bardzo wygodnych, znakomicie zaprojektowanych odnośnie ergonomii. W kwestii wyposażenia mamy generalnie to samo, czyli solidny kuferek z przezroczystego plastiku skrywający dodatkowe pianki True-Fit (5) oraz silikonowe nakładki Star Tips (5), czyścik / wyciorek do słuchawek oraz instrukcję. Nie ma tutaj mowy o mikrofonie, pilocie (seria W), bo też PRO to coś, co domyślnie zagrać ma z wysokiej klasy DAPem. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by rzecz pożenić z telefonem, ale wtedy musimy pogodzić się z brakiem możliwości odbierania połączeń. I jeszcze jedno – nakładki są dedykowane, nie można ich zastosować wymiennie z serią konsumencką,  natomiast nic nie stoi na przeszkodzie by wymienić okablowanie w ramach serii. Do tego są rozwiązania firm trzecich, można zatem poeksperymentować. No dobrze, widać więc, że mamy do czynienia ze słuchawkami bardzo podobnymi do 30-ek… czy to oznacza, że można zaoszczędzić kilkaset złotych, kupując tańszy model, czy 20-ki grają podobnie do droższego, trójprzetwornikowego modelu? Zapraszam do dalszej części opisu Westonów, do poznania odpowiedzi na zadane powyżej pytanie…

» Czytaj dalej

Kolejna zapowiedź, tym razem high-endowo. Czekamy na HE-1000 HiFiMANa

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Screen Shot 2015-01-06 at 14.02.22-500x500

To się pozamieniali, nich ich! Audeze schodzi o parę pięterek (cenowych) w dół, a HiFiMAN (prawdopodobnie) atakuje stratosferę! Bo jak inaczej odnieść się do jeszcze prototypowych, ale już zapowiedzianych, najnowszych flagowców: HE-1000? To słuchawki, które mają być na absolutnym topie. I nie będzie to formalnie następca HE-6, tylko coś (jeszcze) lepszego. Ciekawe. Patrząc na obecną ofertę to logiczny krok. W końcu mamy nową serię, zastępującą czy uzupełniającą dotychczasowe produkty – nowe HE-400i, nowe HE-560 i… no właśnie, nowe, tytułowe tysiączniki. Na CES 2015 można było posłuchać tych nuszników, pomacać, porozmawiać z Dr. Fangiem, porozmawiać z użytkownikami innych modeli. Jedno, co można powiedzieć już teraz, to że HiFiMAN chce zaoferować coś naprawdę specjalnego, coś co nie ma (właśnie) odpowiednika na rynku.

Mocne? Ano mocne, ale patrząc na nowe flagowce ma się nieodparte wrażenie, że zmieniono każdy element, zaprojektowano je całkowicie od nowa. Od formy, gabarytów, nowych przetworników, materiałów po – jak mówią – zmienioną charakterystykę brzmieniową, zmienioną w stosunku do dotychczasowych produktów. Intrygujące. Patrząc na zaprezentowane egzemplarze, mimo że prototypowe, można uznać że rzecz trafi do sklepów niebawem (jeszcze w pierwszym kwartale br.). Pytanie jak to będzie wyglądało z ceną. Producent na razie jak ognia unika odpowiedzi na to pytanie. Na pewno będzie to cena czterocyfrowa, jednak między 1500 a 3000 jest spora różnica, przyznacie? Według mnie te słuchawki będą droższe od HE-6, ich cena powinna być zbliżona do 2000$. Za system przyjdzie zapłacić około 3000-3500 tysiąca najmarniej. Ktoś tam stwierdził, że całość może kosztować nawet 5000$. Tyle woła się za topowe elektrostaty i jakoś nie chce mi się wierzyć, że faktycznie aż tyle będą te słuchawki (system) kosztować.

Przez system rozumiem nie tylko słuchawki, ale także pokazany wraz z HE-1000 nowy, dzielony, wzmacniacz słuchawkowy. Jest osobne zasilanie, jest pre-amp, wszystko razem mniejsze od potwora EF-6, którego niedawno testowaliśmy wraz z szóstkami. Ciekawe czy EF-1000, bo tak nazywa się wzmacniacz pod nowe flagowce, będzie (nieodzownym) partnerem (jak EF-6 dla HE-6… tak to słyszę i zdania raczej nie zmienię) dla HEKów (taką, skrótową nazwę, akronim, przyjęło się stosować w przypadku nowych flagowców HiFiMANa). Ci, którzy jako pierwsi mieli je na uszach, twierdzą że będą to słuchawki łatwiejsze do napędzenia od HE-6, że ich sygnatura dźwiękowa jest znacznie bardziej neutralna, wyważona, relaksująca. Nie jest to obfite, mocne, ofensywne granie jak z HE-6. Jak będzie w istocie przekonamy się, jak tylko HEK trafią na nasz rynek. Będzie można porównać je do flagowych LCDków, może także do AKG K812 oraz nowych, topowych Grado. Tymczasem krótka galeryjka…

» Czytaj dalej