LogowanieZarejestruj się
News

W redakcji: wzmacniacz przenośny E11K, dokanałówki Westone UM 20 PRO

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Tytułowe E11&UM20PRo

Odtwarzacz X1 to nie wszystko co do nas dotarło z Warszawy. Wzmacniacz przenośny E11K Kilimanjaro2 firmy Fiio to jedna z najciekawszych konstrukcji tego typu, jakie można obecnie spotkać na rynku. Dokanałówki Westone UM 20 Pro to dwuprzetwornikowa wersja profesjonalnych monitorów z serii IEMów, które już u nas zagościły, które przetestowaliśmy na naszych łamach (patrz test UM 30 Pro). Bardzo wysoka ocena wyższego modelu, wręcz entuzjastyczna, w jakiś sposób sugeruje co nas czeka w przypadku 20-ek… tzn. po założeniu miałem podobne spostrzeżenia: ALE TO JEST WYGODNE. To zwyczajnie najlepsze z dokanałówek odnośnie wygody, ergonomii jakie miałem okazje użytkować. Wspominałem, że nie jestem fanem dokanałowych słuchawek, zwyczajnie preferuję modele nauszne, ale w tym wypadku „jestem kupiony”, to naprawdę mistrzostwo dopasowania. Z dobrze dobranymi gumkami można te Westony traktować jako alternatywę dla customów. To jeden z kluczowych aspektów użytkowych dla tego typu produktów, według mnie równie ważny co walory soniczne. Przy czym także w tym aspekcie seria UM wypada zacnie, trójprzetwornikowy model grał pięknie, zobaczymy jakie różnice w brzmieniu zaserwuje wersja z dwoma przetwornikami. 

Odnośnie E11K, to nie jest to pierwszy wzmacniacz słuchawkowy od FiiO jaki testujemy. W przypadku wcześniej przetestowanych urządzeń miałem pewne zastrzeżenia do brzmienia, a konkretnie, miałem zastrzeżenia do „cyfrowego nalotu” jaki dało się zauważyć, do chłodu, do braku emocji. Z drugiej strony precyzja, czystość brzmienia, umiejętności kreowania całkiem sugestywnej przestrzeni, sceny, stanowiły mocne punkty przetestowanych konstrukcji. Czy E11K zagra inaczej, w innej manierze, bardzo jestem ciekawe jak to wypadnie „w praniu”? Sprawdzę to, skonfrontuję, mając w zanadrzu nie tylko X1, ale także DAC/AMPa E07K Andes (który służył nam kiedyś dzielnie, którego przetestowaliśmy na HDO – teraz udało się wypożyczyć inny egz. do porównań). Na tapecie mam także E12 Mount Blanc, dużo droższy, topowy że tak powiem, przenośny AMP ze stajni FiiO – jak widać sprawdzimy najnowszy asortyment tego producenta. Poniżej parę zdjęć przestawionych powyżej produktów…

» Czytaj dalej

Testujemy odtwarzacz przenośny FiiO X1… następcę iPoda Classic

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
x1main

Następcę? Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. To według mnie świetny produkt! Sprzęt trafił do mnie dzisiaj rano, a już mi przypadł do gustu. Po pierwsze za sumę 449 złotych (w przedsprzedaży nawet 399zł!) otrzymujemy bardzo dobrze wykonany, DOPRACOWANY, produkt. Jest tu funkcjonalne menu, bardzo wygodne sterowanie (nawiązując do śp. Classica, mamy kółko, które wprost uwielbiam… na marginesie, szkoda, że dzisiaj niemal wszystko musi być dotykowe) obsługa wszelkich formatów oraz hi-resy. Wydajność zamontowanego wzmacniacza wystarcza do swobodnego wysterowania HE-400, ortodynamików, które jak mówi producent są łatwe (a powinno być łatwiejsze) do napędzenia w porównaniu do wyższych modeli, a w praktyce z typowym odtwarzaczem (np. iPodem Touch) nie za bardzo potrafią się zgrać, a już na pewno nie potrafią pokazać na co je (słuchawki) stać. Z rzeczy ważnych: jest tryb gapless, jest equalizer (tak, to nie wada, a zaleta, korekcja nie jest złem, jak to często, gęsto lubią głosić „puryści”), obsługa playlist. Zastosowano solidny wzmacniacz Intersil ISL28291, który pozwala na wysterowanie jw. wymagających nauszników. Z HE-400 gra to bezproblemowo, oczywiście na bliższe wnioski (jakość) trzeba będzie jeszcze poczekać. Podepnę także LCD-3 (choć to bardziej by sprawdzić możliwości napędzenia takich, stacjonarnych słuchawek, czyli sztuka dla sztuki, bo raczej nikt takiego scenariusza nie przećwiczy w rzeczywistości) oraz oczywiście do naszych red. Sennheiserów Momentum. Będą także przy okazji testowane baaaardzo wygodne dokanałówki (zastanawiam się nad customami, kto wie, może się także załapią do tego testu), o nich przeczytacie w kolejnym newsie, zapowiedzi.

Odtwarzanie materiału 24/192 już samo w sobie jest niezłym wyczynem w przypadku takiego, budżetowego malucha, przy czym zastosowany DAC to nie jakaś tania kostka za pięć centów, a najnowszy układ Texas Instrument PCM5142, czyli coś, czego nie powstydziłby się produkt wielokrotnie droższy od tytułowego DAPa. Mamy szybką kartę 64GB, którą zapełnimy muzyką „pod korek”, rozglądam się obecnie za pojemniejszymi microSD – producent zapowiada, że aktualizacje oprogramowania pozwolą na zastosowanie nowych, szybszych, pojemniejszych (teraz do 128GB) kart. To ważne, bo przecież muzyka w hi-resach zajmuje naprawdę sporo przestrzeni, tutaj nawet te 128GB może okazać się niewystarczające. Swoją drogą pamiętam, jak w jednym z Classików, które użytkowałem, te 160GB pojemności przemawiało do wyobraźni użytkownika, że oto ma przestrzeń na całą swoją „dyskografię” (rzecz jasna zapisaną w kompresji stratnej). Potem, gdy zamiast AAC przyszła kolej na bezstratny zapis ALAC, te 160GB nagle przestało być studnią bez dna. Dzisiaj wymagania co do pojemności są jeszcze większe. Generalnie, trzeba obecnie zastosować albo bardzo pojemną pamięć wewnętrzną w odtwarzaczu (co ma niebagatelny wpływ na koszt urządzenia), albo kilka slotów dla kart (następuje progres odnośnie pojemności, ale powolny i dodatkowo kosztowny), albo połączyć te dwa elementy, aby użytkownik mógł w praktyce wykorzystać możliwości urządzenia przystosowanego do odtwarzania albumów zajmujących 1-2GB (bywa że więcej) przestrzeni. W X1 jest jeden slot, brak wewnętrznej pamięci, jednak mówimy tutaj o produkcie entry-level, poza tym jw. można zastosować karty 128GB z widokami na więcej w przyszłości. Mówimy o hi-resach, o muzyce skompresowanej bezstratnie. Inną drogą, być może która zyska uznanie producentów DAPów, będzie wyposażenie wyższych modeli w moduły 3G/4G. Pozwoli to strumieniować muzykę z źródeł internetowych, z serwisów streamingowych. Przy czym nie zapominamy, że dobrze zrealizowany, nagrany materiał 16/44 potrafi zabrzmieć lepiej od pseudo hi-resa. Warto o tym pamiętać, bo zapełnianie pamięci lipnymi 24bitowymi plikami ma tyle samo sensu, co słuchanie muzyki w jakości kiepskiej rozgłośni internetowej (ostatnio natrafiłem na strumień VBR 64 kbps – jakieś reggae – tego nie dało się słuchać, nawet udając upalenie ;-)

Odtwarzacz FiiO jest bardzo kompaktowy, co wcale nie oznacza, że to wydmuszka. Solidne wykonanie, trwała, aluminiowa obudowa (dodatkowo, patrz zdjęcia, dostajemy silikonowe etui w komplecie), przemyślana konstrukcja pod kątem ergonomii, wygody użytkowania. Naprawdę trudno się tutaj do czegoś doczepić. Bateria o pojemności 1700 mAh powinna wystarczyć na co najmniej 10 godzin odtwarzania (z odpowiednio wysokim poziomem głośności). Trochę nie rozumiem sensu dodawania naklejek (imitacja drewnianej okleiny, jakiegoś włókna węglowego etc.) na obudowę. To raczej zeszpeci nam sprzęt, ale może ktoś uzna, że właśnie tego mu potrzeba. Mamy także dwie folie na ekran, który choć ładnie świeci (wysoki kontrast), przejawia pewne niedostatki (słabe kąty, dostateczna tylko czytelność). Samo menu, jak wspominałem w pierwszych zapowiedziach, bardzo dobrze przemyślane, wygodne, no i – tak wiem, znowu o tym wspominam – dostosowane do sterowania na kółku. Tu jest nawet lepiej niż u „protoplasty”, czytaj lepiej niż w iPodzie Classic, który miał menu klasyczne: góra-dół, rozwinięcie. Tutaj prezentuje się to ciekawiej, bo dostęp do poszczególnych, głównych funkcji to ikony dostępne w półokręgu, po którym nawigujemy pokrętłem. Proste, funkcjonalne i skuteczne.

Fajnie, że poza bardzo drogimi propozycjami od HiFiMANa (który, wszelako, co warto podkreślić nie zapomina o segmencie budżetowym, co się chwali), Astell & Kern (rivera), iBasso i paru innych producentów, celujących w bardzo zasobne portfele, pojawiają się takie produkty. FiiO jak zwykle łączy bardzo dobrą jakość wykonania, dobre materiały, bogate możliwości z niezwykle przystępną ceną. Dla mnie to właśnie X1 jest następcą względnie tanich, popularnych iPodów (różnych modeli Classików, ale także tych mniejszych Nano, czy nawet Shuffle). X1 może być zarówno do słuchania muzyki dla aktywnych (wytrzymała obudowa, niewielkie gabaryty), jak i dla osób, które słuchają z zaangażowaniem muzyki wysokiej jakości, słuchają hi-resów także za pośrednictwem przenośnego odtwarzacza. Jestem niezwykle ciekaw, jak wypadnie w konfrontacji ze zmodyfikowanym iPodem oraz torem iPhone + wzmacniacz przenośny. Zobaczymy…

Przy okazji, dziękuję firmie Audiomagic za udostępnienie egzemplarza do testów. To obecnie „gorący” towar, wszystko sprzedaje się „na pniu”.

» Czytaj dalej

Audio Show 2014 – nasza fotorelacja

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
zdjęcie 2-14

Impreza w Warszawie jest drugą po monachijskim High-Endzie wystawą branżową na Starym Kontynencie. Hotelowe kanciapy mają swoją atmosferę, pytanie czy w przyszłości nie byłoby jednak dobrze znaleźć jakieś inne miejsce wystawiennicze. Innymi słowy, czy Sobieski, Tulip oraz Bristol nie stanowią pewnego ograniczenia? W końcu, jak chwala się organizatorzy, Audio Show z roku na rok się rozrasta, jest „go” więcej, przygotowuje się więcej atrakcji (ograniczenia lokalowe nie pozwalają na uczestnictwo większej części odwiedzających, zazwyczaj jest to promil tych, którzy na wystawie się pojawili). Z drugiej strony jest coś magnetycznego w tych jw. kanciapach, tzn. przypominają one nasze mieszkania, pokoje które wielbicielom dobrego brzmienia służą że tak powiem na co dzień. To o tyle ważne, że gdzie indziej mamy po prostu hale. A może zwyczajnie uzupełnić to co jest o dodatkowy obiekt konferencyjny? To byłby wg. mnie strzał w dziesiątkę, dodatkowo taki ruch pozwoliłby na dużo liczniejsze uczestnictwo zwiedzających, bez odgórnie narzuconego limitu. Niestety, jak zwykle, w „godzinach szczytu” na wąskich korytarzykach, niewielkich pomieszczeniach trudno o komfort, skupienie, możliwość rozmowy… to jest właśnie problem: gdzie by tu porozmawiać, jednocześnie nie przeszkadzając słuchającym, dodatkowo nie tracąc możliwości omówienia czy podpytania o szczegóły z dostępem do danego produktu, sprzętu audio? To trudne do osiągnięcia bez względu na warunki, jednak w trzech wspomnianych hotelach, po prostu nie da się sensownie rozwiązać.

Fajnie, że w tym roku można było w tylu miejscach skorzystać z topowych słuchawek. Trend słuchawkowy jest wyraźnie zauważalny, każdy chce mieć w ofercie jakiś wzmacniaczyk, promuje swoje produkty wysokiej klasy słuchawkami. Było tego naprawdę sporo, pojawili się nowi gracze (może nie do końca nowi, bo dwa lata na rynku to dzisiaj sporo, sporo bo wielu próbuje, ale niewielu się faktycznie udaje). Bardzo cieszy ogromna reprezentacja rodzimej myśli technicznej, dziesiątki producentów z Polski, firm, entuzjastów, osób którym się chce. Często mówimy o dojrzałych wyrobach, sprzęcie który zarówno od strony brzmienia, jak i designu prezentuje światowy poziom. Nie ma tu żadnej przesady, a to że nam się rynek ogólnie rozwija, widać także po dużej liczbie nowo wprowadzanych marek. Dobrym przykładem niech będzie Audeze, do niedawna nieobecne u nas, nieobecne bo – jak się okazało – niezainteresowane dwa-trzy lata temu wprowadzeniem swoich produktów do Polski. Amerykanie zauważyli w końcu, że to nie jest jakiś tam marginalny ryneczek, że to prężnie rozwijająca się gospodarka, że jest popyt na produkty audio, i to nie tylko te budżetowe produkty. Teraz jesteśmy w gronie paru państw, gdzie się te słuchawki oficjalnie sprzedaje w Europie, zastąpiliśmy Czechów, którzy wcześniej handlowali tymi nausznikami, ale stracili prawa do sprzedaży na rzecz Polaków. Symptomatyczne. Odnośnie rodzimych produktów, widać ruch w każdej dziedzinie: w głośnikach, słuchawkach, elektronice, kablach, akcesoriach. To naprawdę cieszy. Cieszy, bo nie tylko Polak zarobi, nie tylko kupi coś często dużo wartościowszego niż to, co oferują inni, ale dodatkowo odniesie sukces poza granicami naszego kraju. Są pierwsze tego przykłady i oby nie ostatnie. Nasz rynek nie jest – z oczywistych względów – w stanie wyżywić dużego, prężnego producenta, trzeba pomyśleć o eksporcie i to, jak pokazuje parę opisanych poniżej przykładów, może się udać. Porozmawiałem z wieloma producentami, z dystrybutorami, z osobami przedstawiającymi swoje produkty ( w tym topowych marek audio). To wszystko znajdziecie niebawem pod zdjęciami (opis będzie dzisiaj wieczorem wprowadzony). Teraz duża porcja zdjęć, z krótkim komentarzem, który jak wyżej zostanie niebawem uzupełniony… Smacznego ;-)

» Czytaj dalej

Co słychać? Wybieramy się na AudioShow, Pebble ma drugą szansę…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
zdjęcie 5

Wróciłem do świata żywych. Problemy zdrowotne mają to do siebie, że potrafią skutecznie pokrzyżować plany. Niestety tym razem musiałem zrobić sobie przerwę, przymuszony okolicznościami. Oby się nie powtórzyło. Ambitny plan (teraz to ambitne plany) zrobienia relacji z jednej z największych imprez branżowych w Europie (AudioShow) mógł się nie powieść, ale (chyba) damy radę. Poza możliwością przekrojowego spojrzenia na rynek audio, wystawa daje unikalną szansę spotkania z producentami oraz dystrybutorami. I głównie po to się tam jedzie – porozmawiać, zobaczyć, dowiedzieć się, zapoznać i na końcu, ewentualnie, posłuchać… choć z tym, bywa różnie, ale trudno obwiniać tutaj kogokolwiek (tzw. czynniki obiektywne, czytaj tłumy, gęsto, głośno, bez szans na odpowiednie warunki). Będę w niedzielę (prawdopodobnie), może uda się spotkać któregoś z Czytelników, kto wie?

Druga sprawa to Pebble. Ma drugą szansę. Tak zwany smartwatch, który w tym wypadku faktycznie zasługuje na to miano, mimo że wcale nie jest najbardziej zaawansowany, czy naładowany funkcjami. Początkowo, o czym wspominałem, odrzuciła mnie forma. Ta forma w wydaniu plastikowym nadal podoba się średnio, choć wersja czarna (całościowo czarna) jest ok. To taki Swatch, czyli można bez wstydu nosić, choć szału nie ma. Wiadomo, to element ubioru, musi być dobrze wykonany, najlepiej elegancki, z dobrych materiałów. Tutaj tego zwyczajnie nie ma, choć trzeba docenić kompaktową na tle konkurencji (te grube, przerośnięte koperty… brrrr) obudowę. Tym, co robi zasadniczą różnicę jest oprogramowanie. I w tym aspekcie Pebble zdecydowanie deklasuje wszystko, co się do tej pory na rynku pojawiło. Te ponad 1000 aplikacji (z czego duża część do chłam, ale znajdziemy kilkadziesiąt przydatnych, a czasami wręcz genialnych aplikacji) to jest potencjał, to jest coś, co zdecydowanie ma znaczenie. Plus czas działania na baterii. Porównując Pebble z zapowiadanym produktem Jabłka – Apple Watch będzie bez sensu. Nie widzę sensu w codziennym ładowaniu zegarka. To nie przejdzie, to jest idiotyczny pomysł. Apple musi coś z tym zrobić. Pebble, mimo że ma może 10% możliwości (choć właściwie nie, dzięki zapleczu developerskiemu możliwości nierzadko są / będą zbliżone), to faktycznie zegarek, bo można z niego przez 5 dni intensywnie korzystać. Przez tydzień, jeżeli chcemy głównie dowiadywać się która to godzina. Testuję i po zakończeniu zdam relację. Wersja metalowa może być strzałem w dziesiątkę (na marginesie). Poniżej parę fotek.

No i na koniec, wszystkie zaległości w najbliższych dniach nadrobimy. Będzie sporo do poczytania. Wreszcie…

» Czytaj dalej

Będziemy testować… kolejny, topowy DAP: Calyx M

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Calyx_M_0_3

Jest piękny, jest znakomicie wykonany, dysponuje pełnym wsparciem dla wszelkich hi-resów jakie zażyczymy sobie odtwarzać… do tego ten interfejs… tak Calyx M to coś, co wyrasta na groźnego konkurenta high-endowych, mobilnych odtwarzaczy od HiFiMANa, Astell & Kern (rivera) czy Basso etc. Sprzęt nie tylko prezentuje się nad wyraz urodziwie, ale jak zachwala dystrybutor, firma GFmod, brzmi nieprzyzwoicie dobrze :) Ok, zweryfikujemy to nieprzyzwoicie z przyjemnością, zresztą nadarza się ku temu dobra okazja, bo będziemy testować parę nowych słuchawek (pełen przekrój: od dokanałówek po planarne potwory). Przeegzaminujemy nowość z koreańskich fabryk. Czego tam nie ma… przetwornik ES9018-2M Sabre, dotykowy, OLEDOwy wyświetlacz HD, obsługa DSD 128 oraz plików PCM do 384KHz (maks. zmieścimy 320GB muzyki – 256 na karcie SD oraz 64 w pamięci wew.) , niezwykle wyśrubowane parametry, których nie powstydziłby się sprzęt high-endowy za sto tysięcy dolców ;-) …całość prezentuje się naprawdę niczego sobie. Moją jedyną wątpliwość budzi niezbyt długi czas działania na baterii. Pięć godzin to ciut mało, mam jednak w zanadrzu nowe, bardzo pojemne banki energii (HyperJuice… na marginesie nowa bateria dla makówek powala możliwościami, wg. mnie skończona doskonałość), będzie zatem możliwość uzupełnienia słabnącego akumulatora w trasie. Nie wiem jak wypadnie w praniu, ale ten cały M:USE, interfejs urządzenia, niezwykle mi się podoba, co więcej widzę w nim rękę nie tylko dobrego designera, ale także kogoś kto wie co to znaczy ergonomia. Cena 1000 euro, czytaj 4200 złotych (pytanie, czy dokładnie za tyle będzie można tego DAPa u nas kupić?). Czekamy na egzemplarz testowy, poniżej pełna specyfikacja oraz kilka zdjęć (na headphone.guru opublikowano test, jak dla mnie za dużo opisu sprzętu, za mało opisu dźwięku, trochę mało tego, poza tym dobór słuchawek mógłby być nieco większy, bardziej przekrojowy)…

 

» Czytaj dalej

Definitywne rozstanie z plazmą

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
PDP Hi Vision 4K

To już koniec. PDP przechodzi do historii. Ostatni Mohikanin, firma LG, właśnie zapowiedział wycofanie się z produkcji paneli plazmowych. Po wcześniejszej rezygnacji Panasonica, końcu produkcji u Samsunga (30 listopada br.) rok 2014 będzie ostatnim, w którym z taśm zejdą plazmowe panele. Powody są znane i od wielu lat podnoszone. Produkcja PDP nie opłaca się, to dużo droższa technologia od taniego jak barszcz wytwarzania matryc ciekłokrystalicznych. Dla konsumentów (podobno) istotną sprawą był większy pobór energii oraz zazwyczaj wyższa cena telewizorów plazmowych w odniesieniu do modeli LCD. Oczywiście poza wspomnianymi powodami oraz mniej, lub bardziej dokuczliwymi cechami „charakteru” był jeszcze jeden czynnik podnoszony na równi przez zwolenników oraz przeciwników PDP… jakość obrazu. Przeciwnicy zazwyczaj mówili o gigantycznym postępie (co jest faktem) jaki dokonał się w przypadku telewizorów ciekłokrystalicznych i ich zbliżonych do PDP parametrach jakościowych. Jak się jednak okazało i nadal okazuje, plazma ma do zaoferowania co najmniej dwie, jak nie trzy rzeczy, które mogą przynieść dużo lepsze efekty wizualne od najlepszych ekranów LCD. Po pierwsze panel plazmy jest nadal płynniejszy, lepiej sobie radzi odnośnie reprodukcji dynamicznych scen, zauważalnie lepiej jest także w przypadku kolorów. To co prezentuje plazma to naturalniejsze barwy, szersze kąty widzenia, lepszy kontrast… tego wszystkiego LCD nie oferuje na takim poziomie. Dodajmy do tego znakomitą czerń (głęboką, a przy tym, pozwalającą dojrzeć szczegóły), która zawitała najpierw w legendarnych plazmach Kuro firmy Pioneer, a następnie trafiła do plazmowych ekranów Panasonica.

Przez chwilę wydawało się, że plazma jeszcze nie zginęła, że jeszcze da się ją uratować. Nadzieje podsycała Korea, gdzie ulokowane są fabryki, wyrażała gotowość kontynuowania produkcji. Nic z tego jednak, jak widać, nie wyszło. Wobec zamknięcia wszystkich fabryk dostarczających panele PDP*, jest kwestią paru miesięcy kiedy ostatnie telewizory tego typu znikną definitywnie z rynku. Czy gorsze zatem wyparło lepsze? Niekoniecznie, bo faktycznie materiał 4K na dostosowanym odbiorniku (LCD) może prezentować się bardzo dobrze, dodatkowo możemy zawsze zdecydować się na model z miejscowym wygaszaczem ekranu oraz wieloma technologiami niwelującymi wady tego typu matryc. Następcą plazm mają być ekrany OLEDowe, niestety tutaj postęp jakby przyhamował. Nośnym tematem jest także 4k, …coraz więcej materiałów, coraz większa dostępność. Na razie ceny organicznych paneli utrzymują się na wysokim, nieakceptowalnym, dla większości poziomie. Technologia ciekłokrystaliczna też dobiega swoich dni.

Sam korzystając z plazmy na co dzień, mogę to skomentować następująco…. jaka szkoda. Z drugiej strony, rozumiem powody i nie dziwi mnie to, że wycofano się z produkcji PDP, wręcz nawet dziwię się że trwało to tak długo. Już od paru lat mówiło się o plazmie tylko i wyłącznie w kontekście wygaszania produkcji, rezygnacji z oferowania telewizorów wyposażonych w panele plazmowe. Pozostaje tylko żałować, że Panasonic nie pokaże czegoś lepszego od Kuro (to właśnie w kolejnej, już nieplanowanej, generacji była szansa na jednoznaczną detronizację Pioneera), że wszyscy zaangażowani nie wprowadzą ultra wysokiej rozdzielczości, nie pojawią się nowe warstwy antyodblaskowe etc. Niestety to wszystko nas ominie. Dla osób bezkompromisowych odnośnie jakości pozostaną topowe modele projektorów, które nie tylko zbliżają się, ale często prezentują czy prezentowały znacznie lepszą jakość od paneli PDP. Dla osób z przepastną kieszenią będą OLEDy, które na razie nie mogą być alternatywą cenową, do tego mają duże problemy z właściwym odwzorowaniem pełnej gamy kolorów.

*Jak ktoś szuka dużego HDTV i nie wie za bardzo co kupić, polecam przejrzeć aukcje, sprawdzić w jakiej cenie są oferowane obecne modele PDP. Można spróbować szczęścia z używanym PDP, ale przed zakupem trzeba dokładnie się jemu przyjrzeć. W starszych problemem były duszki oraz możliwość trwałego wypalenia elementów. Pamiętajmy także o żywotności (też raczej w kontekście starszych modeli)

 

 

iPhone 6, iPhone 6+ oraz iPad Air 2 – pierwsze wrażenia. 6-ki… idealne DAPy?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Kamera_iPhone6:6+_iOS

Testuję nowości od Apple, które od dzisiaj dostępne są na naszym rynku. Nowe telefony są, co tu by nie mówić, naprawdę duże. O ile jeszcze szóstkę można uznać za  przerośnięty telefon (ten ekran dałoby się umieścić w mniejszej obudowie, tyle że trzeba by było radykalnie zmienić wygląd frontu iPhone, na co jak widać Apple nie ma zamiaru się zdecydować), to już model z plusem wg. mnie nie jest telefonem, a czymś co konkurencja nadała nową nazwę, tworząc nowy segment wśród handheldów. To phablet, tyle że w przypadku Apple nie dostajemy urządzenia, różniącego się (vide Samsung) sposobem obsługi (stylus), a jedynie powiększoną do monstrualnych rozmiarów wersją iPhone. I to wg. mnie największa wada tego produktu, bo ani iOS nie jest zoptymalizowany pod taki ekran, ani aplikacje dostępne w wirtualnym sklepie, w sumie nie otrzymujemy nic ponadto co znamy z 4-4,7″ ekranów. Wyjątkiem jest wyświetlanie paska (oraz coś, co opisuję poniżej) z najczęściej wybieranymi aplikacjami w trybie landscape, co zresztą prowadzi do pewnego dysonansu… dlaczego, do diabła, nie ma takiej możliwości na iPadzie, dlaczego Apple wprowadziło to udogodnienie jedynie w przypadku iPhone 6+? Innym, użytecznym trybem, jest całkiem udana próba zniwelowania problemu z dostępem do aplikacji na tak dużym ekranie za pomocą jednej ręki… da się, wystarczy dwa razy musnąć przycisk TouchID, aby obsłużyć w miarę wygodnie ekran kciukiem – nawigujemy na wydzielonej połówce wyświetlacza (góra, dół), co pozwala na dostęp do wszystkich programów umieszczonych na pulpicie.

Pulpicie… no właśnie, każdy kolejny ekran to pięć linii, jak dotychczas, powiększonych względem tego co zobaczymy w mniejszej szóstce. Bez sensu. Aż się prosiło o jakieś zmiany w zakresie dostępu do aplikacji na takim, wielkim wyświetlaczu. Niestety tutaj niczego odkrywczego, nowego nie znajdziemy (dodatkowa przestrzeń pozostaje niewykorzystana). Phablet, jak można było się tego spodziewać, jest zbyt duży by zmieścił się do typowej kieszeni, trudno też na dłużą metę (mimo wspomnianego trybu, ułatwiającego obsługę jedną ręką) korzystać z niego bez pomocy drugiej dłoni. Zresztą w tym przypadku aż się prosi, by ten wielgachny ekran obsługiwać w trybie landscape. Tutaj także można było zdecydować się na umieszczenie ekranu w mniejszej gabarytowo obudowie. Oba telefony są bardzo lekkie, odchudzenie konstrukcji oraz użyte materiały, pozwoliły zachować niską wagę. Ma to jednak swoją cenę… wystający obiektyw wygląda faktycznie paskudnie, tu nie chodzi nawet o to, że ten element nie współgra z płaskim tyłem obudowy… po prostu estetycznie jest to nie do przyjęcia. Nie wiem jak można było zdecydować się na takie rozwiązanie, w firmie która znana jest z tego, że dba o design, o wygląd swoich urządzeń, że (niby) nie idzie w tym względzie na żadne kompromisy. W tym wypadku jest inaczej, a dodatkowym felerem są zastosowane z tyłu obrysy anten, które w modelach srebrnym oraz złotym szpecą wygląd… w przypadku obu iPhone’ów koniecznością staje się zakup jakiejś obudowy, etui i to raczej nie przeźroczystej, właśnie ze względu na wspomniane powyżej estetyczne wpadki.

Na plus na pewno należy zaliczyć 64GB wariant, wyceniony na poziomie 32GB modeli poprzedniej generacji. To sporo, daje to pewną swobodę, umożliwia przechowywanie muzyki skompresowanej bezstratnie. Jednakże oczywistym wyborem dla kogoś, kto chce mieć jedno urządzenie do wszystkiego, także do odtwarzania muzyki jest wariant 128GB. To już ilość wystarczająca, by przechowywać w pamięci ulubione albumy w jakości płyty CD, albo w wyższej jakości (hi-resy) – konkurencja tego nie oferuje, bo dzisiaj praktycznie wszystkie topowe modele wyposażane są w 32GB, przy czym rezygnuje się coraz częściej z możliwości rozszerzenie pamięci za pomocą kart microSD. W przypadku iPhone wiadomo, że nie ma i nigdy nie będzie takiej możliwości, dobrze zatem że firma oferuje takie warianty pojemnościowe, bo wielu potencjalnych użytkowników zrobi pożytek z tej dodatkowej przestrzeni na dane. Możliwości fotograficzne, rejestracji ruchomego obrazu, wspomnianej muzyki w wysokiej jakości oraz …co ważne szczególnie w kontekście iPhone 6+… możliwość zastąpienia iPada przez wielkiego iPhone wręcz wymuszają zakup bardziej pojemnej wersji handhelda. Moim zdaniem sensowność zakupu 16GB wariantów jest mocno dyskusyjna, w przypadku plusa to w ogóle kiepska opcja. W końcu, jak wyżej, phablet ma być urządzeniem łączącym cechy telefonu oraz tabletu i tutaj literalnie tak właśnie jest. To urządzenie (6+), które całkowicie niweluje potrzebę posiadania iPada Mini, a w przypadku użytkowania większego modelu w charakterze urządzenia przenośnego, osobistego, nie jako np. opcjonalnego ekranu w domu, niweluje potrzebę posiadania także klasycznego, 9,7″ iPada. W przypadku nowych trybów współpracy z komputerami Mac, taki phablet staje się wg. mnie wewnętrzną konkurencją dla oferowanych przez Apple tabletów. Zwyczajnie nie będzie potrzeby zakupu iPada, szczególnie w sytuacji gdy ktoś zdecyduje się na zakup 6+ z 64 lub jeszcze lepiej 128GB pamięci.

Szóstka jak i szóstka plus może być świetnym DAPem, szczególnie w sytuacji gdy zakupimy wersję z maksymalną ilością pamięci. W takiej sytuacji zakup dodatkowego odtwarzacza osobistego audio przestaje mieć wg. mnie sens. Mamy sprzęt zdolny do strumieniowania (czego żaden, nawet wysokiej jakości DAP, nie oferuje) i to w jakości płyty CDA (WiMP HiFi, niebawem usługa Deezera…), a do tego mamy sporo miejsca na nasze hi-resy… na WAVy, FLACziki etc. W przypadku 6+ jw. problemem jest znalezienie odpowiedniego miejsca, szóstka też niekoniecznie będzie kompatybilna z wszystkimi kieszeniami w naszej garderobie. Tutaj z pomocą może przyjść Apple Watch, który będzie idealnym interfejsem do obsługi muzyki bez konieczności nawigowania po ekranie handhelda. Do tego, w przypadku takich wielgachnych handheldów, całkiem sensowne wydaje się zastosowanie słuchawek bezprzewodowych (pozwalające na dowolne przechowywanie dużego iPhone, niekoniecznie w niewielkich kieszeniach spodni). Alternatywą może być Pebble, jak i każdy inny „smartwatch” współpracujący z iOSem. Jakościowo gra to podobnie do iPhone 5S. Mówię tutaj o słuchawkach przewodowych, podłączonych do audio jacka (który za moment będzie musiał zniknąć, o ile Apple nadal będzie odchudzać swoje telefony). Moim zdaniem najlepiej wypada tutaj iPhone 4S, którego brzmienie było / jest całościowo przyjemniejsze w odbiorze. Czynnikiem wpływającym na taki odbiór jest cieplejsza barwa, brak podkreślania, wyostrzania górnych rejestrów (zestawiając modele)… nie są to duże różnice, ale zauważalne, stąd w moim prywatnym rankingu, nadal na pierwszym miejscu w kategorii brzmienia wśród smartfonów jest wspomniana 4S.

iPad Air 2 to znakomity hardware z systemem, który wymaga radykalnych zmian. iOS musi zostać w końcu przejść zmiany, modyfikacje pod kątem lepszego wykorzystania tabletów, wykorzystania ich możliwości. Widać to w szczególności w przypadku najnowszego modelu, który zawiera wszystkie elementy niezbędne do tego, by zapewnić od strony hardware doskonałą wydajność, wystarczającą na ładnych parę lat. Nie przesadzam, jest tutaj super szybki układ A8X, super wydajna grafika oraz (wreszcie) 2GB pamięci RAM. W przypadku zoptymalizowanego iOSa to dokładnie to, czego potrzebuje takie urządzenie, pozostaje tylko żałować, że 6/(a szczególnie) 6+ nie otrzymały dodatkowej pamięci… będzie to wg. mnie istotny czynnik w przyszłości, szczególnie w kontekście rozwoju 64 bitowego systemu oraz oprogramowania.  Nowy iPad jest leciutki, da się z niego korzystać niemal tak, jak z iPada Mini (który tym bardziej zaczyna być wątpliwym produktem w ekosystemie Apple), bo nie męczy ręki, da się go trzymać w jednej dłoni bez żadnego uczucia zmęczenia. Do tego ulepszony ekran oraz większe pojemności (zakup 16GB wariantu chyba tylko dla desperatów, dla osób które de facto nie chcą korzystać z możliwości jakie daje duży, dotykowy ekran) to cechy, które składają się na ogólnie bardzo pozytywny obraz, na pozytywny odbiór urządzenia. Szkoda, że jw. przy okazji nie mamy wprowadzenia kont użytkowników, prawdziwego multitaskingu, możliwości wyświetlania paru aplikacji równocześnie (podziału ekranu), jakiś nowych sposobów interkacji (Siri, stylus, nowe gesty etc.). Szkoda. Tutaj ten potencjał nie jest w pełni wykorzystany. Rozwój software nie nadąża za hardwarem. Apple musi coś z tym szybko zrobić. Integracja z Makiem tego nie rozwiąże, bo chodzi tutaj o autonomiczne wykorzystanie tabletu, o system z którego korzysta na co dzień użytkownik oraz o nowe możliwości dla developerów. iOS musi się zmienić. Musi dostosować się do iPada, inaczej jabłkowy tablet nadal będzie tracił (udziały na rynku, będzie się gorzej sprzedawał). Wiem, powtarzam się, Apple musi coś z tym zrobić, jak najszybciej zrobić.

Poniżej krótka (będzie aktualizowana) fotogaleria. Opis także jeszcze rozszerzę o dodatkowe obserwacje…

» Czytaj dalej

Wreszcie news o czymś innym niż Apple. ADL zawita do Kraju nad Wisłą

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
1548_ADL_A1-2-Chip

Wreszcie, chciałoby się rzec. Są marki audio, które jakoś nie miały szczęścia zagościć na naszym rynku, prężnym dodajmy, bo coraz większe zainteresowanie branży nie jest dzisiaj dla nikogo niespodzianką. Polacy słuchają, kupują, na koncerty chodzą Proszę Pana i nawet kupują muzykę, choć głównie widać to po rosnących udziałach czarnego krążka (wiadomo, bo moda, choć w tym wypadku moda która bez żadnego szukania dziury w całym, cieszy) oraz rosnącej liczbie abonentów serwisów streamingowych (WiMP, Spotify, Deezer i reszta stawki). To dobrze, że się kręci, bo jak się kręci to zyskamy na tym wszyscy. Większa konkurencja, większy wybór przełoży się na wielu zadowolonych konsumentów, którzy kupią to co im odpowiada, a nie to co jest. Oczywiście prywatny import w czasach globalizacji to nie jest wielki problem, generalnie wszystko można gdzieś dostać, gdzieś kupić. Problem pojawia się z chwilą, gdy nabywca potrzebuje serwisu, wsparcia, gdy szuka pomocy. Bez oficjalnej dystrybucji, co najwyżej można się ugryźć nie powiem w co. Zresztą, oficjalny dystrybutor też nie zawsze jest gwarantem załatwienia sprawy w cywilizowany sposób (ostatnie przygody znajomego reklamującego KEF-y… szczerze współczuję).

ADL to Furutech tyle że bardziej przystępny, z cenami nie ścinającymi białka we krwi. To marka japońska, co w dzisiejszych czasach zamawiania wszystkiego jak leci w najludniejszym państwie świata, oznacza oryginalne podejście do tematu, nie tylko własną myśl, ale własne patenty, rozwiązania przekute w wyprodukowane na miejscu (tzn. w Nipponie) produkty. A że Japończycy, jak wiemy, słyną z perfekcji i prawdziwie i gorącą kochają muzykę… Produkty ADLa przynależą do najmodniejszych obecnie segmentów rynku audio, to przede wszystkim: przetworniki C/A, wzmacniacze słuchawkowe oraz same słuchawki. Poniżej przedstawiam informację od dystrybutora, firmy MIP, która będzie odpowiadała za sprzedaż oraz promowanie ADL w Polsce. Z produktami Japończyków będzie można się zapoznać już niebawem, bo podczas najbliższego Audio Show 2014, które tradycyjnie odbędzie się w pierwszej połowie listopada, w Warszawie.

» Czytaj dalej

Spada sprzedaż iPadów, gwałtownie spada… Apple ma problem

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
140731095901-ipad-sales-down-620xa

iPady odnotowały aż 13 procentowy spadek sprzedaży w porównaniu z poprzednim rokiem. To sporo, szczególnie gdy popatrzymy na niedawną dominację Apple w tym segmencie rynku. Niedawną, bo to już obecnie nieaktualne, na tym rynku, podobnie jak w przypadku smartofonów, dominuje Android. Co gorsza dla Apple, rośnie udział rywala, a liczba sprzedawanych tabletów wcale nie maleje. Nie ma więc mowy o nasyceniu rynku, chyba że mówimy o klientach Apple (no tak, ale gdzie są w takim razie nowi?), którzy iPada już mają i wcale im nie spieszno go wymieniać. Patrząc przez pryzmat pokazanych ostatnio produktów, można w ciemno zakładać, że negatywna tendencja utrzyma się i nadal będzie (Apple) w tym segmencie tracić. Trudno oczekiwać, by „nowy” iPad Mini zachęcił (jedyna nowość to Touch ID) do kupna obecnych użytkowników mniejszych tabletów z logo jabłka, także nowi klienci pewnie nie będą skorzy do zakupu, gdy jednocześnie powiększono wielkość iPhone. Telefony, jak wiadomo wymienia się w cyklu dwuletnim, bywa że nawet co sezon, co oznacza że mało kto będzie zainteresowany zakupem sprzętu, który właśnie został skanibalizowany przez duże modele telefonów (4,7 oraz 5,5 calowe).

iPad Air 2 wnosi co prawda sporo nowego w sensie usprawnień, ale nie są to żadne przełomowe rzeczy. To nadal ten sam iPad, tyle że szybszy, z nieco lepszym ekranem. Nawet pamięć, która mogłaby być dla niektórych argumentem za zakupem, większa pamięć, nie będzie czynnikiem zachęcającym do pójścia do sklepów z prozaicznego powodu – Apple nie wprowadziło 2GB do nowego, dużego modelu iPada, co wg. mnie jest największym błędem firmy, który będzie ją drogo kosztował (kolejne spadki sprzedaży). Nawet agresywna przecena starszych modeli, nawet jeżeli chwilowo poprawi sytuację, to tylko na moment. Pojemniejsze wersje, nieprodukowane, zostaną zaraz wysprzedane, a mało kto w obecnych czasach będzie miał ochotę na 16 czy 32GB tablet. To mało, dużo za mało, szczególnie w kontekście jednoczesnego rozbudowywania funkcjonalności w ramach oferowanego przez siebie oprogramowania (64 bitowego systemu, w którym coraz częściej mamy do czynienia z aplikacjami zajmującymi po parę gigabajtów pojemności!). Przy czym, co warto podkreślić, duża część oprogramowania (mimo prawie pół miliona apek dla iPada, albo w wersji dla iPada) nie ma swoich odpowiedników dla tabletu, oferowana jest tylko o wyłącznie wersja dla telefonu. To wcale niemały problem, dla kogoś, to chciałby wykorzystać iPada do czegoś więcej niż surfowanie, korespondowanie oraz konsumowanie multimediów / granie.

Apple podczas ostatniej konferencji tak naprawdę nie zrobiło nic, by odwrócić złą passę, nie pokazało niczego, co mogłoby na powrót zachęcić klientów do zakupu oferowanego przez siebie sprzętu. Tablety, jak wyżej, nie są urządzeniami wymienianymi co dwa lata, nawet co trzy, cztery, czego dobrym przykładem jest nadal użytkowany, nadal z pełnym wsparciem iPad 2. Firma oferuje obecnie aż 5 modeli, co jest de facto zabójcze dla własnego interesu. Te starsze, mocno przecenione, mogą tylko utrudnić sprzedaż nowych modeli, jednocześnie zmniejszy się znacząco zysk ze sprzedaży. iPad na pewno zyskał po wprowadzeniu trybu współpracy z Makiem, jednocześnie jednak wysoka funkcjonalność, dobre parametry wcześniej wprowadzonych na rynek generacji, stanową poważną przeszkodę dla interesów Apple. Dla klientów to w sumie same pozytywy, dla Apple jednak już niekoniecznie. Próba zainteresowania obecnych użytkowników takimi możliwościami, jak „lepsze kadrowanie, lepsza kamera” w iPadzie gwarantuje wg. mnie klapę, jest całkowicie pozbawione sensu. iPad nigdy nie będzie kamerą, nigdy nie zastąpi w tej roli iPhone, może jedynie służyć od edycji (o do tego w istocie służy), tyle że do tego typu zadań nada się każdy model, może za wyjątkiem tych najstarszych z ekranami 1024 x 768. Firma musi określić cele, przedstawić nowy pomysł na produkt pt. iPad inaczej straci rynek dla własnych rozwiązań. Nie, nie ma tu przesady. Bardzo dobra sprzedaż oraz nowe możliwości wielkich iPhone’ów to gotowa recepta na podkopanie własnego produktu jakim jest iPad. Dotyczy to zarówno mniejszego (skazany w takiej sytuacji na niebyt), jak i klasycznego, prawie 10 calowego modelu. Wymiana sprzętu w tym segmencie to – jak się okazuje – kilka lat i to bez gwarancji, że ktoś faktycznie będzie tego niezbędnie potrzebował. Nie będzie, bo każde nowe urządzenie oferuje w przybliżeniu dokładnie to samo, tzn. tak samo można się komunikować, surfować po internecie oraz konsumować multimedia, a do tego głównie tablet nam służy. Próba zwiększenia możliwości za pomocą syntezy systemów operacyjnych (mobilnego i komputerowego) w zakresie ich współdziałania, niekoniecznie przełoży się na chęć zakupu nowego iPada… bo stary poradzi sobie tutaj całkiem dobrze, a ideą jest (no właśnie) i tak przerzucenie trudniejszych czy po prostu niektórych czynności na komputer (Mac = większa moc obliczeniowa, bardziej zaawansowane oprogramowanie, wprowadzanie dużych partii tekstu etc.). To wszystko zresztą potwierdza się w wynikach rynkowych. Mac oraz iPhone notują wzrosty, iPad dramatycznie pikuje w dół. Przypomina to trochę sytuację w jakiej już od dawna znajduje się iPod. Nie ma potrzeby posiadania dublujących możliwości, funkcjonalności urządzeń, po prostu nie ma. Apple mogło, wprowadzając duże iPhone, do oferty zrobić sobie niemałą krzywdę. Postępując analogicznie, może ratunkiem okazałby się nowy iPad (Pro) z wielkim ekranem? Tutaj, znowu, nie jest to wcale przesądzone, bo akurat taki segment (choć istnieje) jest dopiero w fazie wykluwania, a dotychczasowe próby (12-13 calowe tablety Samsunga, Microsoftu, hybrydy wielu innych producentów) nie nastraja optymistycznie…

Bose musi ewakuować się z salonów Apple. Beats (Apple) > Bose

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
350x700px-LL-db598fa1_bose-vs-beats

Stało się, Bose, wieloletni partner Apple, firma która od zawsze sprzedawała swoje wyroby w sklepach z wiadomym logo, musi opuścić definitywnie salony. Przyczyną jest pokrótce przedstawiony we wcześniejszym newsie spór na linii Bose – Beats (którego właścicielem jest Apple) odnośnie technologii aktywnej niwelacji odgłosów z tła, jednej z najważniejszych w posiadaniu Bose, która to technologia od paru lat stosowana jest w topowych słuchawkach tego producenta. Bose zarzuca Beatsowi, że ten bez licencji kopiuje rozwiązania opracowane przez firmę dużym nakładem środków. Druga rzecz, która ostatnio wypłynęła, to afera w lidze NFL, której oficjalnym sponsorem jest Bose. Wściekłość sponsora wywołało pojawienie się na konferencjach zawodników ze słuchawkami konkurenta. Reakcja była niezwykle ostra, zakazano osobom noszącym „b” pojawiania się w pracy z produktami konkurencji, co zostało przez zainteresowanych najpierw zignorowane, a następnie w „kreatywny” sposób ominięte. Po prostu zaklejono znaczek na muszli, uznając najwidoczniej że to załatwia sprawę.

Apple zareagowało z pewnym opóźnieniem. Pewnie liczono, że uda się doprowadzić do jakiejś ugody, że rzecz jest do odkręcenia, jednak wspomniany konflikt w amerykańskiej lidze futbolu przekreślił szanse na polubowne załatwienie sprawy. W całym tym sporze chodzi oczywiście o gigantyczne pieniądze, o wielki rynek słuchawek (w mniejszym zakresie urządzeń audio, choć tutaj także Beats ostatnio zaczyna agresywnie promować swoje produkty). Dla Bose to bolesny cios. Brak produktów firmy w jabłkowych butikach przyczyni się zapewne do spadku sprzedaży, nie będzie łatwo zniwelować ten poważny ubytek w sieci dystrybucyjnej. Co gorsza, globalny market jakim niewątpliwie jest Apple Online Store, to w ogóle miejsce trudne do zastąpienia dla producenta elektroniki użytkowej. Generalnie każda firma dąży do tego, by zaoferować klientom swoje produkty właśnie via AOS. Bose będzie musiało sobie jakoś poradzić, ciekawe czy przejęcie Beatsa w przyszłości nie doprowadzi do wyrugowania innych producentów elektroniki (takich jak JBL, Harman Kardon czy Bowers), którzy sprzedają swoje produkty w sieci Apple. Oczywiście zniknięcie z firmowych placówek handlowych nie oznacza automatycznie, że słuchawki oraz głośniki Bose znikną z oferty resellerów. Ciekawe, czy Apple postawi taki warunek współpracy ze swoimi partnerami handlowymi… jak na razie nic na ten temat nie wiemy. Tak czy inaczej, to dobry przykład, wręcz modelowy, jakimi prawami rządzi się obecnie branża, jak bezpardonowa, ostra bywa walka między producentami.