Jeszcze do niedawna zakup w naszym kraju Apple TV był pozbawiony większego sensu. To znaczy można było sprzęt zmodyfikować, w taki sposób, aby mógł pełnić rolę typowego odtwarzacza strumieniowego (skądinąd modyfikacje pozwalają na uwolnienie potencjału skrzyneczki, wspomnę o tym jeszcze w jednym z akapitów), jednak podstawowa funkcjonalność, zaraz po wyjęciu z pudełka była niewielka. Przed otwarciem sklepu iTunes z muzyką oraz filmami w Polsce można było bazować wyłącznie na własnej kolekcji, do tego trzeba było odpalić komputer, włączyć iTunes… przed wprowadzeniem AirPlay właściwie to wszystko nie miało najmniejszego sensu. Ograniczone, jak wyżej, możliwości skrzyneczki, szczupły katalog serwisów sieciowych jakie udostępnia Apple, typowe dla firmy z Cupertino ograniczenia dotyczące wspieranych formatów, brak obsługi napisów …cóż, chyba tylko najwięksi zapaleńcy (wielbiciele) nadgryzionego jabłuszka korzystali z urządzenia, które samo Apple określa mianem: „hobby„. No właśnie, Apple TV nigdy nie był w centrum uwagi firmy, nigdy nie stanowił jednego z kluczowych produktów, zawsze był „na marginesie”. Jobs przyznał w swojej biografii, że długo próbował rozgryźć ten segment rynku, w końcu – jak stwierdził – to mu się udało.
Aktualizacja: Dodaliśmy informacje o nowym interfejsie oraz mirroringu z iPada 2 (gry, iOS na ekranie HDTV). Nowych zdjęć wraz z opisem szukajcie na końcu recenzji…