LogowanieZarejestruj się
News

Nowy DAC/AMP AMI Musik DS5. Zapowiedź testu na HD-Opinie.pl

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
AMI_Musik_DS5_

Firma C4i wprowadza na polski rynek nowe, przystępne cenowo i funkcjonalne przetworniki analogowo-cyfrowe USB japońskiej firmy AMI. To młoda marka zatrudniająca doświadczonych inżynierów związanych wcześniej z czołowymi producentami zaawansowanego sprzętu audio. Opracowany przez nich przetwornik AMI Musik DS5 pokazuje, że tego typu urządzenia mogą z powodzeniem łączyć jakość i zaawansowane funkcje z atrakcyjną ceną… Sprzęt powinien niebawem trafić do naszej redakcji, sprawdzimy produkt wszechstronnie – nie tylko przy współpracy z komputerem oraz stacjonarnymi źródłami cyfrowymi, ale także z mobilną elektroniką Apple (jest taka możliwość via Camera Kit), przy wykorzystaniu testowanych właśnie Audeze LCD-2, Final Audio Design Pandora VI oraz HiFiMANów HE-6.

− W ostatnich latach na rynku pojawiło się wiele przetworników cyfrowo-analogowych USB, a komputer stał się pełnowartościowym źródłem muzyki w najwyższej jakości. Poza doskonale znanymi producentami sprzętu audiofilskiego pojawiają się producenci mniej rozpoznawalni, którzy w swojej ofercie posiadają produkty wysokiej klasy, w znacznie niższej cenie. Przykładem takiego podejścia jest dobrze znana naszym klientom chińska firma Matrix, której przetworniki i wzmacniacze biją na głowę wielokrotnie droższe modele znanych marek. W tym przedziale cenowym swoje produkty lokuje także japońska firma AMI – powiedział inż. Karol Przekopowicz, specjalista ds. technicznych w C4i Consultants for Industry.

AMI Musik DS5 to wszechstronny przetwornik DAC. Posiada zaawansowaną konstrukcję i doskonałe komponenty. Korzysta z wysokiej klasy przetwornika cyfrowo-analogowego Cirrus Logic CS4398, który obsługuje pliki PCM o parametrach do 24bit/192kHz. Pozwala również odtwarzać pliki w formatach DSD64 i DSD128, które zyskują coraz większą popularność wśród entuzjastów doskonałego brzmienia. AMI Musik DS5, poza wejściem USB, posiada także cyfrowe wejścia S/PDIF: optyczne i koaksjalne. AMI DS5 może pracować jako wolnostojący przetwornik DAC z wyjściem liniowym lub – poprzez wbudowany wzmacniacz słuchawkowy − obsługiwać słuchawki o impedancji do 300 Ω. Przetwornik jest kompatybilny z systemami Windows, Mac i Linux oraz wspiera zarówno DSD, jak i DoP (DSD over PCM) w systemach Windows i Mac. Obsługuje również iPad 2 (i nowsze) przy wykorzystaniu przejściówki Camera Kit oraz aplikacji odtwarzacza dla urządzeń Apple (np. Onkyo HF Player). Przetwornik zdążył już zdobyć szereg nagród i wyróżnień. Recenzenci podkreślają doskonałą dynamikę i szczegółowość reprodukowanego dźwięku.
» Czytaj dalej

AKR-03 Roxane – topowe IEMy od Astell&Kern

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
product6226

Tak się jakoś złożyło, że co chwila tylko to AK nam się na portalu pojawia. Cóż, widać ofensywę producenta i to dosłownie i w przenośni… najpierw wielka premiera topowego AK240, następnie zapowiedź nowych AK100 II oraz AK120 II. Wreszcie nowe słuchawki (kiedy, ach, kiedy pojawi się jakiś model nauszny, niech by przenośny, ale nie do aplikowania „do” tylko właśnie „na”?) i to nie byle jakie, ale od razu topowe, najdroższe, naj, naj… kosztujące 6999 złotych IEMy AKR-03 Roxane. Na pewno sprawdzimy jak wypadają w konfrontacji z S-EM6 oraz kosztującymi 12,5 tysiąca „tubowymi” dziełami sztuki japońskiego Final Audio Design. Bardzo jestem ciekaw tej konfrontacji, w sumie wychodzi powoli na to, że douszne zaczynają przeganiać te nauszne (cena) i to bardzo konkretnie. Przecież za 10 tysięcy złotych kupimy praktycznie każdy model nauszników, no może oprócz topowych Staksów (tam trzeba doliczyć kosztujący drugie tyle wzmacniacz). Dodajmy do tego customy i to takie za kilka tysięcy złotych i już widzimy, że mobilne słuchawki zaczynają skutecznie atakować segement high-end (słuchawkowy rzecz jasna).

W tym tygodniu pojawi się wreszcie zapowiadany test S-EM6, konstrukcji – przypomnijmy – sześcioprzetwornikowej. W przypadku Roxane mówimy o zminiaturyzowanym układzie… 12 przetwornikowym. Mniejsza, jaki to ma wpływ na brzmienie, ale warto zastanowić jak na tak małej przestrzeni upchnięto drivery? Tutaj musiano zastosować niebanalne sposoby upakowania poszczególnych elementów, przy zachowaniu niebywałej precyzji. Oczywiście najlepsze dostępne materiały (włókno węglowe), regulacja niskich tonów oraz parę innych patentów. Czy będzie to najlepiej brzmiący IEM na rynku? Niewykluczone, choć jak wspomniałem konkurentem są topowe „tuby” Japończyków, kosztujące, bagatela, niemal dwa razy tyle co Roxane! Poniżej informacja prasowa. Trochę dziwi zapowiadane pobieranie 30 złotych bezzwrotnego wadium (choć pamiętajmy, że mamy tutaj do czynienia z konstrukcją douszną, a takie – z definicji – nie są wystawiane do odsłuchu (kwestie higieny oraz specyfika konstrukcji) – choć z drugiej strony, ktoś kto zakłada możliwość wyłożenia 7000 za IEMy, chętnie sobie przed zakupem rzeczony produkt odsłucha, a kwota 30zł będzie w kontekście ceny pomijalna. W rozwinięciu zdjęcia oraz prasówka.

» Czytaj dalej

Z innej beczki… znamy obsadę Star Wars VII

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
star-wars-episode-7-fan-6

Z innej? No niekoniecznie innej, bo choć tematyka wideo jest u nas ostatnio cokolwiek zaniedbana, to w najbliższym czasie sytuacja ulegnie zmienia. Po pierwsze przetestujemy zestaw kina domowego Pylon Audio, po drugie sprawdzimy nowy amplituner oraz transport BD Denona, po trzecie będzie artykuł o plazmie Panasonica (VT60), wreszcie zapowiadany już tekst o Chromecast oraz… opis kilku bardzo ciekawych androidowych playerów z XBMC. To na czym oglądamy jest ważne, to co oglądamy chyba nawet bardziej. Stąd informacja o obsadzie siódmej części Star Wars, które trafiły pod skrzydła Disneya. Nie robimy z tego tragedii (z tego, że Myszka Mickey), JJ. Abrams potrafi robić dobre widowiska s-f, więc sprawa pozostaje otwarta… w sumie, nic gorszego od Phantom Menace nie może się wydarzyć, prawda?

Opublikowano właśnie nowy skład ekipy. Oprócz (tadam) Harrisona Forda, Marka Hamila oraz Carrie Fisher oraz aktorów odtwarzających org. role robotów R2D2 i C3PO oraz Chewbacca zobaczymy nowych, popularnych, młodych aktorów, takich jak: John Boyega, Daisy Ridley, Adam Driver, Oscar Isaac, Andy Serkis czy Domhnall Gleeson. Ze starych wyjadaczy srebrnego ekranu pojawi się również Max von Sydow (reinkarnacja imperatora?). Produkcja pierwszej części kolejnego tryptyku GW już się rozpoczęła. Za scenariusz, poza Abramsem, odpowiada Lawrence Kasdan. Daje to nadzieję, że będziemy mieli do czynienia z udanym przedsięwzięciem, a nie totalną klapą jak w przypadku wspomnianego, pierwszego filmu z cyklu (tzn. pierwszej części), którego szczerze nie trawię. W końcu to właśnie Kasdan napisał scenariusz do najlepszej wg. mnie części gwiezdnej sagi, tzn. do „Imperium kontratakuje”, do poprawnego „Powrotu Jedi” oraz do świetnych „Poszukiwaczy zaginionej arki” – fakt było to lata temu, ale lepszy Kasdan ćwierć wieku później, niż George Lucas obwieszony gadżetami dzisiaj. Kompozytorem ścieżki dźwiękowej będzie ponownie John Williams. Premiera filmu przewidziana jest na 18 grudnia 2015 roku.

Office dla iPada – oczekiwana premiera

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Office for iPad mock image

Wreszcie Microsoft wprowadził swój sztandarowy produkt na tablet Apple. Wcześniej co prawda oferował aplikację dla iPhone, ale nie tego oczekiwano od giganta z Redmond. Biorąc pod uwagę dzisiejsze trendy w biznesie, w korporacjach, zjawisko BYOD (Bring Your Own Device), znaczne nasycenie firm tabletami (u nas dopiero ten proces następuje) MS w sumie nie miał wyjścia. Czy tak późne wprowadzenie Office na ekrany najpopularniejszych na rynku tabletów było celowym działaniem, mającym zachęcić klientów do nabycia własnych produktów (Windows RT, 8, tablety Surface)? Według mnie nie. To właśnie wersja dla iPada jest pierwszym, przeznaczonym dla tabletów wariantem Office – na Surface mamy wersję pulpitową, na kafelkowego Office przyjdzie jeszcze poczekać. To mądre posunięcie Microsoftu, widać że ktoś tu rzecz gruntownie przemyślał od strony strategii produktowej. Brawo! Microsoft starał się opracować kompletny, pod pewnymi względami innowacyjny pakiet oprogramowania pod iOSa, dla najpopularniejszego tabletu na rynku. Firmie udało się dopiąć swego i w moim odczuciu Office dla iPada jest co najmniej dobry, żeby nie powiedzieć znakomity. Na wstępie, pamiętajmy, że warunkiem skorzystania z nowego software jest zakup Office 365. Niektórzy od razu w tym miejscu zaprzestaną czytania, bo nie mają zamiaru nabijać kieszeni gigantowi, płacąc abonament. Uważam, że takie postępowanie (choć zrozumiałe, w końcu nadal wielu z nas przyzwyczajonych jest do zakupu czegoś fizycznego, w pudełku, płyty, programu na własność) jest błędne. Obecnie nie tylko zmienia się diametralnie kwestia dystrybucji oprogramowania (sieć), ale przede wszystkim zmienia się nasze użytkowanie, sposób w jaki korzystamy z software. I Office 365 znakomicie tutaj pasuje, bo to produkt typu usługa, a nie program w umownym pudełku. Właśnie, kupujemy, czy nabywamy prawa do korzystania z usługi pt. Office i możemy liczyć na kolejne wersje, na pełen support przez cały okres użytkowania, teoretycznie na zawsze. To raz, dwa cena abonamentu choć wydaje się wysoka (99,99$ za rok, po pierwszym roku aktywowania pakietu), w konfrontacji z benefitami nie wygląda wcale na przesadzoną. Pięć stanowisk komputerowych (PC/Mac), tablety, smartfony… Innymi słowy możemy w pełni korzystać z wielostanowiskowego pakietu, dodatkowo edytować dokumenty na tablecie, czy przeglądać je na ekranie smartfona plus 60 minut darmowego użytkowania Skype (mc) oraz 20GB konto na OneDrive. To naprawdę niezła oferta, nie mająca odpowiednika na rynku. Poza tym istnieje możliwość zakupu pakietu dla studenta (4 letni abonament, 20$ na rok) lub wersji jednostanowiskowej (69$ – w tym wypadku to się zupełnie nie opłaca). Piszę o tym wszystkim w temacie poświęconym wersji dla iPada nie bez przyczyny. Nie da się sensownie opisać pakietu dla tabletu Apple bez krótkiego przedstawienia o co w tym wszystkim chodzi. 

Microsoft wykonał kawał świetnej roboty, patrząc na interfejs, wygląd nowego Office dla iPada. Nie dość, że pakiet prezentuje się ładnie, elegancko, to jeszcze całość została gruntownie przemyślana pod kątem wykorzystania na ekranie dotykowym. To całkowicie nowy produkt w odróżnieniu od Office dla urządzeń z myszką i klawiaturą (specjalnie napisałem w taki sposób, bo poza PC/Mac mamy jeszcze tablety na Windowsie). Odpowiednio duże elementy poszczególnych składowych interfejsu są dopasowane do obsługi palcem (palcem, nie stylusem – innymi słowy nie ma konieczności zaopatrywania się w dodatkowe akcesorium… można to zrobić rzecz jasna, ale nie jest to wymagane do sprawnej obsługi). W Excelu mamy rozwijaną klawiaturę numeryczną ułatwiającą wprowadzenie formuł, świetnie przedstawia się kwestia dodawania obrazków do dokumentu… wszystko działa intuicyjnie, szybko, taki element bez problemu wyedytujemy/dopasujemy, rzecz jasna można w pełni formatować tekst – w ogóle całość od strony funkcjonalnej, jako żywo, przypomina wersję dla komputerów (możliwości, funkcje). To dobrze, bo wersja dla iPhone jest mocno ograniczona, a tutaj mamy wszystkie niezbędne narzędzia, mamy dobrze znany górny panel z jw. bardzo dobrze opracowanym pod kątem dotyku interfejsem. Warto przy okazji nadmienić, że każdy z nas może pobrać aplikację i korzystać z niej w trybie przeglądania dokumentów. To bardzo dobry ruch ze strony MS, w końcu niektórym osobom w zupełności wystarczy taka właśnie funkcjonalność – będą chcieli przeglądać na ekranie iPada swoje prezentacje, tabelki czy dokumenty z Worda, a dzięki możliwości przesłania na ekran (przejściówka na HDMI lub AirPlay & AppleTV) mamy bardzo dobre rozwiązanie do prowadzenia prezentacji. Aha i jeszcze jedno, wersja dla iPhone została właśnie zaktualizowana – możemy od teraz korzystać z tego software bez opłat (domowy użytek). W skład pakietu wchodzą: Word, Excel oraz PowerPoint. Do tego osobno mamy OneNote, integracje z Outlookiem – czyli (prawie) komplet. Ciekawe, czy MS udostępni w tej formie pozostałe swoje programy (np. Access Point)? Zobaczymy. Do instalacji potrzebujemy iOSa 7.

Podsumowując, w końcu użytkownicy jabłkowych handheldów otrzymali narzędzie gwarantujące zintegrowanie ich urządzeń z najczęściej użytkowanym oprogramowaniem biurowym. Dla Microsoftu, ale i dla Apple (myślę, że można tu mówić o strategii win-win, gdzie każdy wygrywa) to bardzo ważne wydarzenie, które pozwoli obu firmom zwiększyć bazę użytkowników, zwiększyć zyski. W końcu – jakby nie patrzeć – Android nie ma i raczej nie będzie miał takiej integracji (szczera niechęć Google do Microsoftu i vice versa) nie będzie oferował takich możliwości w kontekście zastosowań biznesowych. Surface to urządzenia, które nie są wg. mnie bezpośrednimi konkurentami dla iPada – Microsoft niewiele tu ryzykuje, a jednocześnie może być pewien, że baza użytkowników Office 365 zwiększy się znacząco (coś czuje, że będzie to prawdziwy szlagier, w ten sposób MS zapewni sobie dominację swojego pakietu biurowego – a to, nie ma tutaj wątpliwości, jest głównym celem wprowadzenia 365 na rynek). Sam chętnie skorzystam z tej oferty, bo nie widzę tutaj słabych punktów. To właśnie tak powinno wyglądać, tak działać. Patrząc na rzecz praktycznie, racjonalnie, mogę powiedzieć, że to się zwyczajnie opłaca. Koszt wykupu usługi pt. Office jest akceptowalny, pozwala na wielostanowiskową pracę (dwie osoby, coś ala małe biuro). Wreszcie.

» Czytaj dalej

Jeszcze… potężniejsze?! Zestawy głośnikowe Microlab Solo 9C

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
microlab_solo9c

Nasze redakcyjne Solo 9C powędrowały do rodziny, jednak mamy z nimi od czasu do czasu styczność i choć w wielu kręgach lekceważone, a nawet ignorowane (a, takie to tam, komputerowe, tyle że przerośnięte pierdziawki), to moim zdaniem to jeden z najciekawszych produktów, jaki się pojawił na rynku w kategorii „bardzo tanie granie”. Pamiętam, że kosztowały swego czasu 400 złotych, co było ceną bardzo atrakcyjną, potem podrożały do poziomu 700 złotych i już tak przyjemnie to nie wyglądało jak na początku rynkowej egzystencji. Tak czy inaczej, Solo 7C szczególnie w torze z Beresfordem (DAC) oraz lampowym buforem niejednego audiofila wyprowadziły z równowagi ;-) Gra(ło) to bardzo przyzwoicie, potrafiło w pozytywnym sensie zadziwić słuchacza. Jak będzie z jeszcze potężniejszymi 9-kami? Nie wiem, ale jedno co wiem, czy raczej domyślam się,  to, to, że nie będzie to konstrukcja na biurko, do małego pomieszczenia bo zwyczajnie te głośniki będą za duże, za mocne, tutaj lepiej sprawdzi się salon. Dla kogoś, kto nie boi się aktywnych kolumn, a jednocześnie potrzebuje czegoś naprawdę mocnego może to być ciekawa opcja. Rzecz jasna większe oznacza droższe. Nowe Solo będą kosztowały 849 złotych – niemało, choć w zestawieniu z wyposażeniem wygląda, że cenę skalkulowano adekwatnie, a nawet atrakcyjnie.

Głośniki Microlab SOLO 9C, podobnie jak w 7C, to konstrukcja dwu i pół drożna (wcześniej 50W, teraz 70W), aktywna, wyposażona w pilota oraz – uwaga – w wejście i wyjście HDMI… to chyba jedyna taka kolumna na rynku, dysponująca interfejsami wizyjnymi wysokiej rozdzielczości. Zresztą nie tyle o wizję tu chodzi (przepuszczamy sygnał wideo), a o audio. HDMI to poza dźwiękiem przestrzennym w bezstratnej kompresji, także hi-resy (teoretycznie obsługa 24 bit / 192 kHz). Ciekawe jaki przetwornik zastosowano? Poza ww. złączami mamy koaksiala oraz optyka, trochę szkoda że do kompletu nie dodano USB. Tak czy inaczej wygląda to wszystko mocno intrygująco, niestety niewiele na razie wiadomo o przetwornikach (głośniki) oraz zainstalowanej w środku elektronice. Czekamy na więcej szczegółów, poniżej skrótowa specyfikacja…

» Czytaj dalej

Słuchawki dokanałowe HiFiMAN RE-400 Waterline i RE-600 Songbird

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
hifiman-re-600-pack

Nowe dokanałówki HIFIMANa to propozycja dla osób szukających bezkompromisowych rozwiązań w dziedzinie mobilnego odtwarzania muzyki. Dotychczasowa oferta w tym zakresie koncentrowała się na produktach masowych, budżetowych. Tym razem chodzi o coś innego – to produkty, które mają stanowić idealne uzupełnienie dla high-endowych odtwarzaczy w rodzaju debiutującego DAPa HM-901 (szczególnie mam tu na myśli RE-600). Ciekawe jak tytułowe modele poradzą sobie w konfrontacji z wysokiej klasy IEMami Westone, EarSonic?

Warto zauważyć, że topowe słuchawki RE-600 Songbird posiadają unikalne na skalę światową opatentowane rozwiązanie technologiczne w postaci specjalnej powłoki na pojedynczym tytanowym przetworniku. Ponadto, słuchawki występują w wersji z kablem zbalansowanym, dedykowanym do pracy z zaprezentowanym w ubiegłym miesiącu odtwarzaczem przenośnym (wspomniany HM-901). Drugi model – RE-400 – to propozycja z zakresu do 500zł. Model, który warto uwzględnić, gdy w kręgu naszych zainteresowań pojawi się opisany poniżej odtwarzacz HM-601SE. Postaramy się zdobyć omawiane produkty do testów, szczególnie Songbirda (test AK240, HUGO oraz HM-901… do tego takie, topowe dokanałówki będą niezbędne). Jak wspominałem, nie jestem miłośnikiem tego typu słuchawek, nasz redakcyjny sprzęt to bez wyjątku modele nauszne, jednakże w przypadku wspomnianych urządzeń mobilnych dokanałówki będą niezbędnym elementem toru). Poniżej dane techniczne dotyczące tytułowych słuchawek…

 

» Czytaj dalej

AKG 812 trafiają do sprzedaży… będziemy testować nową referencję Austriaków

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
AKG_K812PRO

Jestem ogromnie ciekaw jak wypadnie w testach najnowszy, referencyjny model słuchawek nausznych AKG. Nie jest to następca K701, bo tytułowy model jest znacznie droższy, to raczej próba stworzenia czegoś bezkompromisowego, właśnie referencyjnego. Moje K701 służą mi dzielnie od paru lat i uważam, że są to jedne z najlepszych słuchawek na rynku (pod niektórymi względami, rzecz jasna, mają parę unikalnych cech, za które doceniają je właściciele). W przypadku K801 mówimy o czymś, co ma konkurować z HD800, z HifiMANami HM6, z topowymi modelami Grado etc. K812 to klasyczna, dynamiczna konstrukcja, do której budowy użyto najlepszych dostępnych materiałów oraz wykorzystano wiedzę i najnowsze osiągnięcia dostępne obecnie na rynku. Przetworniki mają rekorodowo dużą średnicę… aż 53mm, gwarantując reprodukcję pełnego pasma, o najwyższy komfort dbają miękkie pady.

To nie jedyna nowość w ofercie AKG. Będziemy mieli sposobność sprawdzić nowe modele K545 oraz – kolejna referencja, tyle że bezprzewodowa – model K845. Te ostatnie to bardzo ciekawa konstrukcja, z dużymi 50mm przetwornikami, pełnym sterowaniem, komunikująca się z mobilnym źródłem za pomocą transmisji Bluetooth. Postaram się zgrać terminy, aby K845 trafiły do nas w czasie testów najnowszych DAPów (mam tu na myśli nowego Walkmana Sony oraz AK240 – oba urządzenia wyposażono w moduł BT). Oczywiście warunkiem koniecznym jest wsparcie dla aptX (bez tego cała zabawa nie ma sensu – ma być dźwięk 1:1, bezstratny, bitperfect). Słuchawki dają takie możliwości, potrzeba zatem odpowiedniego, przenośnego playera. Elektronika mobilna Apple nie daje takich możliwości, niestety nasz Nexus 7 też nie wspiera tego kodeka. W zanadrzu mamy komputer jako źródło z obsługą aptX, jednak chcemy sprawdzić jak referencyjne bezprzewodowe nauszniki Austriaków poradzą sobie w terenie. Poniżej specyfikacja tytułowych K812…

» Czytaj dalej

Motorola X trafia wreszcie do Europy

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
motorola-moto-x-smartfon-wyglad

Na razie potwierdzono premierę w Wielkiej Brytanii oraz Niemczech (luty – marzec 2014). Mam nadzieję, że któryś z polskich operatorów postara się o wprowadzenie do oferty tego telefonu. Przypomnijmy, chodzi o jeden z najlepszych, budżetowych modeli smartfonów z Androidem na pokładzie. Dzięki Google Now oraz bardzo dobrej, motorolowej nakładce na system, potencjalny klient otrzymuje urządzenie, które w odróżnieniu od konkurencyjnych telefonów działa bardzo sprawnie, intuicyjnie – to w zgodnej opinii – jeden z najlepszych wariantów zmodyfikowanego Androida jaki trafił na rynek. Cena Moto X to mniej więcej połowa tego, co trzeba zapłacić za topowe modele (nieco ponad 300 funtów w Wielkiej Brytanii). Pewnie zaraz po premierze w Europie, będzie można znaleźć tytułowy produkt na aukcjach internetowych. W momencie wprowadzenia smartfona do oferty naszych rodzimych operatorów, w wysokich abonamentach Motorola X powinna być dostępna za złotówkę /  kilkadziesiąt złotych. Będzie to niewątpliwie jeden z najsensowniejszych wyborów w segmencie „przystępny cenowo telefon na Androidzie”. Oczywiście pod warunkiem, że Moto X trafi do oficjalnej sprzedaży w Polsce. Obecnie praktycznie nie da się kupić w naszym kraju nowych urządzeń Motoroli – nieliczne modele, które są dostępne to starocie.

Playstation 4… wielkie rozczarowanie?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Playstation-4

Oczywiście to zależy jakie były nasze oczekiwania względem nowej „plejki”. W artykule z dn. 3 lutego pisaliśmy jakie są nasze… Niestety PS4 stworzono w całkowitej opozycji do poprzednika. PS3 była prawdziwym, multimedialnym kombajnem, urządzeniem zdolnym zastąpić praktycznie każde źródło sygnału (mam tu na myśli odtwarzacze oraz serwery AV) w salonie. PS4 jest zupełnie inna, jest nastawiona na graczy, zbudowana pod kątem graczy, jest sprzętem do grania. Koniec, kropka. W przywołanym artykule pisaliśmy o takich sprawach, jak: multiformatowa obsługa z graniem wszystkich formatów audio (oraz wideo) zarówno za pośrednictwem napędu, jak i z wew. dysku oraz sieci, braku ograniczeń regionalnych (także dla własnych usług streamingowych – nic się w tej materii nie zmieniło!(Boli, bo to obecnie jedyna możliwość wykorzystania PS4 do czegoś innego niż granie!), utrzymania funkcjonalności (złącza AV, multimedialny serwer etc.), wprowadzenia nowych serwisów streamingowych (poza tymi które były, takich jak Spotify, Deezer etc), pełnej integracji z handheldami i domową elektroniką (nie tylko od Sony), nowych usług IPTV, możliwości odtwarzania bez konieczności odpalania HDTV, obsługi 4K (multimedia) itd. itp. Sporo tego, ale tak naprawdę było to wszystko na wyciągnięcie ręki, to znaczy te wszystkie rzeczy to takie PS3+, bo poprzedniczka poza przykrymi ograniczeniami, mogła jw. pełnić funkcję uniwersalnego, multimedialnego huba. Wprowadzenie samodzielności (pełna obsługa formatów, pełna integracja z NASami) byłyby niejako ukoronowaniem tego, co próbowało Sony zaoferować swoim klientom w przypadku Playstation 3. Ograniczenia wprowadzane wraz z kolejnymi aktualizacjami oprogramowania systemowego PS3 nie wskazywały na to, że w przypadku następczyni kwestie obsługi A/V zostaną potraktowane całkowicie po macoszemu. Polityka odbierania funkcjonalności, ograniczania możliwości w stosunku do poprzedniej generacji sprzętu, to nie jest chyba najwłaściwsza droga…

Niewykluczone, że z biznesowego punktu widzenia to słuszna decyzja. W dobie SmartTV, handheldów które stanowią coraz częściej nieodłączną część domowego systemu rozrywki, multimedialny kombajn to przeżytek (z drugiej strony po co nam te wszystkie skrzynki, jakby nie można było stworzyć jednej – do wszystkiego). Być może. Jednak zwyczajnie szkoda unikalnego połączenia możliwości, jakie w takiej cenie nie oferował nikt inny – obsługi fizycznych nośników oraz odtwarzania plików z integracją z elektroniką zgromadzoną w domu (PC, NAS, system stereo). Taką drogę mniej więcej obrał tym razem Microsoft. Problem w tym, że Xbox One to urządzenie tak mocno osadzone w Stanach (materiały, dostawcy), tak mocno stawiające na obraz (dźwięk potraktowano jako przysłowiowy dodatek do kożuszka), a przy tym na tyle mocno zorientowany na streaming wymagający uiszczenia opłat abonamentowych (bez pełnej swobody korzystania z własnych zbiorów), że ta nowa propozycja nie jest tym, czym miała być jw. nowa „plejstacja”. Szkoda, bo jednozadaniowy sprzęt wg. mnie to dzisiaj… przeżytek. Jednofunkcyjne urządzenie jakim jawi się nowa PS4 to coś, co nie pasuje do dzisiejszej rzeczywistości. I nawet zapowiedź wprowadzenia obsługi odtwarzania MP3 (sic!) niczego tutaj nie zmienia. Kto będzie chciał korzystać z bardzo ograniczonych możliwości sprzętu, którego de facto jedyną funkcją są gry? Ok, to jest konsola, to ma przede wszystkim przynieść wpływy ze sprzedaży gier, ale jednak pewien niesmak pozostał. Wygląda na to, że najnowsze next-geny to coś, co należy potraktować w kategoriach – tylko do gier. Nawet wspomniany Xbox, mimo kilku interesujących rozwiązań, mimo idei połączenia innego sprzętu (w założeniach set-top-boksa kablowego, satelitarnego etc) via konsola do TV, to sprzęt – przynajmniej u nas – zorientowany w 99% na gry. Na razie nie jest jasne, czy będzie integrował się z lokalnymi zbiorami, z biblioteką multimedialną i będzie zdolny do odtwarzania wielu formatów. Nie liczyłbym specjalnie na to, z zastrzeżeniem, że trzeba poczekać te kilkanaście dni do premiery i przekonać się jak to będzie. Podsumowując, prywatnie, czuję się rozczarowany. Mnożenie bytów pod HDTV od dawna mnie nie bawi (szczególnie w zakresie obrazu), wolałbym mieć możliwość wyboru maksymalnej integracji. Niestety takiej możliwości póki co nikt nie jest w stanie zaoferować. Sony nie jest. Microsoft (zdaje się) nie jest. Może ktoś trzeci zdoła? Google? Apple?

Nowa (rewolucyjna?) wersja Androida 4.4 (KiteKat), Nexus 5 oraz drogie dodatki…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
kk-android-44

Google z jednej strony stara się utrzymywać atrakcyjne ceny na swoje telefony (choć nie są to odpowiedniki topowych smartfonów konkurencji), z drugiej zaprezentowane ostatnio dodatki (bumper, bezprzewodowe ładowarki, akcesoria do nowego, nieco odświeżonego Google Glass) są bardzo drogie. Trochę brakuje tutaj konsekwencji, chyba że tak to ma właśnie wyglądać – tańszy sprzęt, droższe dodatki… Tak czy inaczej ktoś, kto zechce skusić się na nowego Nexusa 5 nie będzie musiał nadwyrężać domowego budżetu – cena urządzenia w podstawowej wersji (16GB) wynosi 349$. Za dodatkowe 16GB zapłacimy kolejne 50$. Google ponownie zdecydowało się na partnerstwo z LG i nowy Nexus 5 bazuje na modelu G2. Dostępny w białej oraz czarnej wersji, plastikowy smartfon wyposażono w końcu w obecnie obowiązkowy moduł LTE. Ekran w rozmiarze 5″ o rozdzielczości 1080p to niewątpliwie mocny punkt tej konstrukcji. Zastosowano bardzo cienką ramkę wokół ekranu, sam telefon jest mimo dużego ekranu całkiem kompaktowy – waży o 9g mniej od poprzednika, czyli 130g, jest smukły, na szczęście nie odbiło się to negatywnie na zastosowanej baterii – ta dysponuje pojemnością 2300 mAh, co powinno wystarczyć na cały dzień typowego użytkowania. Poza dobrej jakości plastikiem na froncie znajdziemy szkło Gorilla Glass (3), dzięki czemu nie będziemy musieli martwić się o ewentualne zadrapania – wytrzymała powłoka powinna być wystarczającym zabezpieczeniem dla telefonu. Mocno akcentowane są nowe możliwości kamery. Jej konstrukcja niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale tym co ma robić różnicę jest nowa funkcja HDR+. To HDR z dodatkiem znanego patentu polegającego na wykonywaniu kilku ujęć, z których tworzony jest jeden obraz o wysokiej jakości, z dodatkową możliwością edycji takiego zdjęcia (np. usuwanie elementów, obiektów). Nexus 5 otrzymał bardzo mocny układ Snapdragon 800, 2GB pamięci, co oznacza że zazwyczaj zasobożerny Android powinien działać szybko, sprawnie na takiej konfiguracji…

…powinien i – jak piszą recenzenci – tak jest w istocie, bo wraz z Nexusem 5 debiutuje także nowa wersja Androida. To bardzo ważny upgrade, kto wie czy nie najważniejszy element zaprezentowanych przez Google nowości. KiteKat to po pierwsze daleko idąca optymalizacja kodu. Android w końcu jest nie tylko szybki (na początku), ale szybki pozostaje także po instalacji wielu programów, dodatkowo ma zadowolić się naprawdę niewielką ilością pamięci – Google gwarantuje, że wersja 4.4 nie będzie mieć żadnych problemów z działaniem na smartfonach wyposażonych w zaledwie 512MB pamięci. To naprawdę niewiele i jeżeli faktycznie udało się na tyle usprawnić działanie mobilnego systemu Google to jest to znakomita wiadomość dla WSZYSTKICH* UŻYTKOWNIKÓW Androida (*którzy będą mogli zainstalować tytułowy system na swoim sprzęcie rzecz jasna). To właściwy krok w stronę zakończenia z fragmentacją platformy, z sytuacją w której wielu właścicieli sprzętu z Androidem chcąc nie chcąc musi używać starego oprogramowania. Z jednej strony problemem są sami producenci sprzętu z często fatalną polityką supportowania swoich produktów (tutaj akurat OEMizacja systemu wychodzi użytkownikom mocno bokiem), z drugiej kolejne warianty OS wymagały coraz to większych zasobów, szczególnie coraz większej ilości pamięci RAM (oraz szybszych układów). Nowa wersja zrywa z tym negatywnym trendem. Daje nadzieję, że podobnie jak ma to miejsce w Windows Phone oraz (do pewnego stopnia) w iOS, starszy sprzęt oraz budżetowy sprzęt (przede wszystkim) będzie działał wydajnie, szybko, nie stanie się atrapą jak to niestety do tej pory często miało miejsce. Innym usprawnieniem, które z radością powitają wszyscy użytkownicy nowych urządzeń na Androidzie jest technologia redukująca zapotrzebowanie na energię przez wbudowane w telefon sensory. Znacznie lepsze gospodarowanie energią pozwoli na dłuższe działanie smartfona, szczególnie gdy intensywnie korzystamy z jego możliwości. Czasowe przechodzenie w stan oczekiwania wiąże się z hardwarem – konieczne jest zastosowanie współpracujących z oprogramowaniem układów. Takie sensory wprowadzono w najnowszym Neksusie 5, niebawem powinny pojawić się także w innych produktach. Nowy mechanizm analizujący na bieżąco wykorzystanie pamięci systemowej (procstats) pozwoli na jak wyżej wspomniałem, optymalizację wykorzystania zasobów systemowych, redukcję oraz szybkie zwalnianie pamięci dzięki inteligentnemu zarządzaniu – to ukłon w stronę budżetowych telefonów z mniej niż 1GB pamięci RAM. A to dopiero początek…

» Czytaj dalej