LogowanieZarejestruj się
News

Nowe możliwości Neksusa 5 po aktualizacji. Po pierwsze kamera, głupcze!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Nexus-5-Camera-4

Cóż, tym co obecnie „sprzedaje” smartfony, co często decyduje o zakupie jest jakość zdjęć jakie wykonamy za pomocą naszego telefonu. To właśnie kamera wbudowana w smartfonie ma decydujące znaczenie. Kiepska jakość zdjęć przekreśla obecnie rynkowe szanse urządzenia, bez względu na to jakie dobre by ono nie było (poza tym elementem). Doskonale zdają sobie z tego sprawę producenci, starając się na wszelkie sposoby przyciągnąć uwagę klientów możliwościami zamontowanych w telefonach kamer. Nexus 5 – najnowszy model googleowego smartfona, wyprodukowany przez LG, początkowo nieco rozczarowywał jakością zdjęć, nie oferował nic nadzwyczajnego w tym względzie. Okazuje się, że pewne ograniczenie kamery udało się obejść dzięki aktualizacji oprogramowania. Najnowsza wersja Androida (4.4.1), która właśnie trafiła do dystrybucji wprowadza poprawki związane z działaniem aparatu. I to nie błahe poprawki. Znacznie poprawiono działanie AF – teraz automatyka radzi sobie dużo lepiej, co pozwala na uzyskanie znacznie lepszych zdjęć, a pośrednio ma wpływ na inne parametry (lepsze odwzorowanie kolorów, lepsza ostrość, lepsze odwzorowanie szczegółów etc.). Wcześniejsze oprogramowanie za bardzo koncentrowało się na dopasowaniu AF do rejestracji zdjęć w kiepskich warunkach oświetleniowych. Dzięki stabilizacji oraz długim czasie ostrzenia można było zrobić niezłe zdjęcie w gorszym świetle, niestety przy dobrym wolno działająca automatyka bardzo utrudniała uzyskanie dobrych rezultatów.

Teraz powinno być z tym znacznie lepiej. Czas ekspozycji, balans bieli także poprawiono, ale zapewne najbardziej odczuwalną zmianą będzie jw. znacznie szybsze działanie aparatu, co przełoży się na dużo lepsze jakościowo fotografie, wykonane za pomocą kamery zamontowanej w Nexus 5. Lepszy kontrast, bardziej żywe, a jednocześnie naturalniejsze kolory – to rzeczy, które na pewno spotkają się z ciepłym przyjęciem użytkowników nowego smartfona Google. Poprawki nie ominęły oprogramowania – działa ono żwawiej, uruchamia się o całą sekundę szybciej, lepiej działa tryb HDR, można wreszcie wykonywać bardzo szybką serię zdjęć. Kamera w N5 nie jest najlepsza na rynku, do tego sporo jej jeszcze brakuje, ale zmiany jakie wprowadzono w ciągu pierwszych pięciu tygodni od premiery telefonu są gigantyczne. Właściwie mamy do czynienia z zupełnie nowymi możliwościami, jak się okazuje całkiem niezłej optyki. Widać jak wiele można naprawić (lub jak kto woli, wcześniej skopać) za pomocą softwareowych poprawek. Jak powiedział jeden z inżynierów pracujących nad aktualizacją oprogramowania – kamery to bardzo skomplikowane elementy telefonu, które wymagają sporej pracy od programistów (o ile dana firma/producent w ogóle chce się w to angażować… większość nie chce, myśląc już o kolejnym, nowym modelu, następcy). Jest jeszcze sporo do poprawienia (przykładowo, soczyste kolory czasami są jednak ciut przesadzone, poza tym nadal problemy sprawia ostrzenie, choć dużo mniejsze niż wcześniej). Warto nadmienić, że wielki pierścień okalający optykę w Nexusie 5 jest …magnesem, pozwalającym na przyczepienie opcjonalnych obiektywów (np. żabie oko) do telefonu. Bardzo fajny, prosty patent, zwiększający atrakcyjność produktu, dający dodatkowe możliwości zabawy w mobilnego (smartfonowego) fotografa ;-)  Poniżej kilka przykładowych ujęć (zestawienie sprzed i po aktualizacji).

» Czytaj dalej

Nowa (rewolucyjna?) wersja Androida 4.4 (KiteKat), Nexus 5 oraz drogie dodatki…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
kk-android-44

Google z jednej strony stara się utrzymywać atrakcyjne ceny na swoje telefony (choć nie są to odpowiedniki topowych smartfonów konkurencji), z drugiej zaprezentowane ostatnio dodatki (bumper, bezprzewodowe ładowarki, akcesoria do nowego, nieco odświeżonego Google Glass) są bardzo drogie. Trochę brakuje tutaj konsekwencji, chyba że tak to ma właśnie wyglądać – tańszy sprzęt, droższe dodatki… Tak czy inaczej ktoś, kto zechce skusić się na nowego Nexusa 5 nie będzie musiał nadwyrężać domowego budżetu – cena urządzenia w podstawowej wersji (16GB) wynosi 349$. Za dodatkowe 16GB zapłacimy kolejne 50$. Google ponownie zdecydowało się na partnerstwo z LG i nowy Nexus 5 bazuje na modelu G2. Dostępny w białej oraz czarnej wersji, plastikowy smartfon wyposażono w końcu w obecnie obowiązkowy moduł LTE. Ekran w rozmiarze 5″ o rozdzielczości 1080p to niewątpliwie mocny punkt tej konstrukcji. Zastosowano bardzo cienką ramkę wokół ekranu, sam telefon jest mimo dużego ekranu całkiem kompaktowy – waży o 9g mniej od poprzednika, czyli 130g, jest smukły, na szczęście nie odbiło się to negatywnie na zastosowanej baterii – ta dysponuje pojemnością 2300 mAh, co powinno wystarczyć na cały dzień typowego użytkowania. Poza dobrej jakości plastikiem na froncie znajdziemy szkło Gorilla Glass (3), dzięki czemu nie będziemy musieli martwić się o ewentualne zadrapania – wytrzymała powłoka powinna być wystarczającym zabezpieczeniem dla telefonu. Mocno akcentowane są nowe możliwości kamery. Jej konstrukcja niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale tym co ma robić różnicę jest nowa funkcja HDR+. To HDR z dodatkiem znanego patentu polegającego na wykonywaniu kilku ujęć, z których tworzony jest jeden obraz o wysokiej jakości, z dodatkową możliwością edycji takiego zdjęcia (np. usuwanie elementów, obiektów). Nexus 5 otrzymał bardzo mocny układ Snapdragon 800, 2GB pamięci, co oznacza że zazwyczaj zasobożerny Android powinien działać szybko, sprawnie na takiej konfiguracji…

…powinien i – jak piszą recenzenci – tak jest w istocie, bo wraz z Nexusem 5 debiutuje także nowa wersja Androida. To bardzo ważny upgrade, kto wie czy nie najważniejszy element zaprezentowanych przez Google nowości. KiteKat to po pierwsze daleko idąca optymalizacja kodu. Android w końcu jest nie tylko szybki (na początku), ale szybki pozostaje także po instalacji wielu programów, dodatkowo ma zadowolić się naprawdę niewielką ilością pamięci – Google gwarantuje, że wersja 4.4 nie będzie mieć żadnych problemów z działaniem na smartfonach wyposażonych w zaledwie 512MB pamięci. To naprawdę niewiele i jeżeli faktycznie udało się na tyle usprawnić działanie mobilnego systemu Google to jest to znakomita wiadomość dla WSZYSTKICH* UŻYTKOWNIKÓW Androida (*którzy będą mogli zainstalować tytułowy system na swoim sprzęcie rzecz jasna). To właściwy krok w stronę zakończenia z fragmentacją platformy, z sytuacją w której wielu właścicieli sprzętu z Androidem chcąc nie chcąc musi używać starego oprogramowania. Z jednej strony problemem są sami producenci sprzętu z często fatalną polityką supportowania swoich produktów (tutaj akurat OEMizacja systemu wychodzi użytkownikom mocno bokiem), z drugiej kolejne warianty OS wymagały coraz to większych zasobów, szczególnie coraz większej ilości pamięci RAM (oraz szybszych układów). Nowa wersja zrywa z tym negatywnym trendem. Daje nadzieję, że podobnie jak ma to miejsce w Windows Phone oraz (do pewnego stopnia) w iOS, starszy sprzęt oraz budżetowy sprzęt (przede wszystkim) będzie działał wydajnie, szybko, nie stanie się atrapą jak to niestety do tej pory często miało miejsce. Innym usprawnieniem, które z radością powitają wszyscy użytkownicy nowych urządzeń na Androidzie jest technologia redukująca zapotrzebowanie na energię przez wbudowane w telefon sensory. Znacznie lepsze gospodarowanie energią pozwoli na dłuższe działanie smartfona, szczególnie gdy intensywnie korzystamy z jego możliwości. Czasowe przechodzenie w stan oczekiwania wiąże się z hardwarem – konieczne jest zastosowanie współpracujących z oprogramowaniem układów. Takie sensory wprowadzono w najnowszym Neksusie 5, niebawem powinny pojawić się także w innych produktach. Nowy mechanizm analizujący na bieżąco wykorzystanie pamięci systemowej (procstats) pozwoli na jak wyżej wspomniałem, optymalizację wykorzystania zasobów systemowych, redukcję oraz szybkie zwalnianie pamięci dzięki inteligentnemu zarządzaniu – to ukłon w stronę budżetowych telefonów z mniej niż 1GB pamięci RAM. A to dopiero początek…

» Czytaj dalej

Czy pomysł Motoroli z budowanymi z klocków smartfonami ma sens? Project Ara

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
phonebloks-560560

To, że Motorola zdecydowała się zaprezentować światu swoją koncepcję konwertowalnych telefonów, co więcej zapowiedziała komercjalizację pomysłu jest moim zdaniem bardzo odważnym krokiem. Odważnym, ale czy sensowną decyzją, czy takie coś ma rację bytu? OEMizacja hardware w kontekście handheldów wydaje się być całkowicie szalona, oderwana od prawideł jakie rządzą tym biznesem. Skąd więc taki pomysł, skąd wiara że taki(e) produkty mają szansę się sprzedać? Szczerze, nie wiem co urodziło się w głowach szefostwa firmy, być może jest to próba ucieczki do przodu – dział mobilny Motoroli, wykupiony za 12 mld $ przez internetowego giganta Google, na razie nie może poszczycić się znaczącymi sukcesami. Więcej, przynosi ogromne straty. Właściwie jest jeden, jedyny udany, sprzedający się w miarę dobrze handheldowy produkt Motoroli – to telefon Moto X. Wspomniane urządzenie można zresztą potraktować jako forpocztę dla konwertowalnego, modułowego smartfona. Tu także mamy możliwość indywidualizacji wyglądu, tyle tylko że na znacznie, znacznie mniejszą skalę,patrząc przez pryzmat najnowszej propozycji Amerykanów. W Moto X można wybrać kolorystykę, można wybrać materiał oraz grawerunek obudowy. Pomysł okazał się nie najgorszy, w zgodnej opinii na pewno nie zaszkodził, a przyczynił się do względnego sukcesu jaki odniósł ww. model (wg. mnie znacznie większy wpływ na to miała świetna integracja cyfrowego asystenta Google Now w Moto X).

Pomysł Motoroli bazuje na niezrealizowanej do tej pory idei Phoneblocks (to także konkretny twórca pomysłu – Dave Hakkens – który jak widać zaraził ideą, znalazł wsparcie Motoroli). Dany model budujemy z gotowych, modułowych segmentów. Wspólna jest ramka / szkielet telefonu. Moduły (endoszkielet – w skrócie endo), bazujące na ustandaryzowanym projekcie (wygląd, połączenia) mają pełnić wszelkie funkcje jakie są niezbędne, jakie spotykamy w dzisiejszych smartfonach. Moduły łączności, różne ekrany, klawiatury, sensory oraz elementy, których jeszcze w smartfonach nie stosowano, takie jak przykładowo pulsometr. Brzmi to intrygująco, ale rodzi całkiem sporo problemów natury technicznej, a przede wszystkim ergonomicznej. Czy taki sprzęt może równie sprawnie działać co tradycyjna, mobilna słuchawka? Czy problemem nie będzie kiepska spójność, zwartość takiego urządzenia? Jak będzie wyglądała kompatybilność modułów, czy nie pojawią się wzajemne interferencje, czy takie modułowe elementy smartfona nie będą Projekt Ara – bo tak się rzecz zwie – to coś, czego nikt do tej pory nie wprowadził w tym segmencie produktów. Wygląd takiego telefonu jest zdeterminowany formą modułów i tutaj też widzę spory znak zapytania przed propagatorami tej koncepcji… czy ludzie będą chcieli używać takich, z definicji, większych, grubszych, nieco osobliwie wyglądających smartfonów. Nie zapominajmy, że urządzenia tego typu od dawna stanowią element designerski, element poddany różnego rodzaju modom, sprzęt osobisty który wybieramy kierując się nie tylko względami technicznymi ale (często przede wszystkim) estetycznymi. W przypadku hardware…

» Czytaj dalej

Nowy software Onkyo dla iHandheldów: H(i)F(i) Player

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
screen568x568

HF Player to odtwarzacz bezkompromisowy. Software ma nie tylko możliwość odtwarzania muzyki o jakości 24 bit 192 kHz (z tym, że pamiętajmy o ograniczeniach po stronie iPoda, iPhone czy iPada – tylko ten ostatni będzie natywnie grał muzykę o maks. parametrach 24/96, pozostałe urządzenia Apple zdolne są do odtwarzania dźwięku o jakości 24/48, choć – zastrzegam – nie wiem jak to jest w przypadku najnowszego modelu (-ów) iPhone), która będzie poddawana downmiksowi), ale także… konwersji plików DSD na format strawny dla jabłkowej, mobilnej elektroniki – czytaj do PCM. Nieźle… choć nie wiem, czy to jednak nie jest sztuka dla sztuki. Po pierwsze zysk jakościowy wydaje się cokolwiek wątpliwy (tak wiem, jest szansa że po prostu do pamięci trafi znakomity download DSD o bezkompromisowej jakości, tyle że taki sam efekt brzmieniowy, szczególnie na grajki, zapewni nam typowy FLACzek o wysokich parametrach). To raz, dwa będzie to, to wymagało (materiał) koszmarnie dużo miejsca. Dość powiedzieć, że albumy w DSD zajmują czasami nawet 1-2 GB pamięci. Przy typowej pojemności 16-32GB jakoś tego nie widzę. Oczywiście, można zawsze kupić, pod kątem trzymania kolekcji absolutnie najlepszych jakościowo downloadów iPada ze 128 GB pamięci. Widać, przyda się to rozszerzenie wprowadzone przez Apple niedawno, a obecnie dostępne w obu modelach tabletów z logo jabłka na obudowie. Jest jeszcze jeden, wcale nie błahy problem… to rzecz jasna bateria. Ta, jak wiadomo nie z gumy, z pewnością szybko dojdzie do sytuacji, w której nasz hi-resowy grajek oparty na iCośtam, wyzionie ducha. Wiem coś o tym z autopsji, bo aplikacja GoldenEar (też można sobie hi-resy i bezstratne formaty puszczać) uruchomiona na iPodzie Touch czy iPhone 4S szybciutko redukuje poziom energii, tak szybciutko, że lepiej na podorędziu mieć zew. baterię, bo inaczej szybko spotkamy się z twardą rzeczywistością i zamiast dźwięków usłyszymy ciszę.

Ok, ponarzekałem, ale trzeba oddać Japończykom z Onkyo sprawiedliwość – to najbardziej zaawansowany, programowy odtwarzacz dostępny w AppStore. Nie mam żadnych wątpliwości, że tak właśnie jest. Wystarczy spojrzeć na to co ten soft potrafi, a potrafi nie mało: poza wspomnianym graniem z plików 24/192 (FLAC, WAV) oraz DSD, mamy także zaawansowany equalizer  (16000-band FIR) z możliwością ustawienia własnych presetów oraz gotowcami podpisanymi przez profesjonalnych muzyków współpracujących na co dzień z firmą Onkyo (która, jakby ktoś nie widział, oferuje pełen przekrój produktów audio). Szczerze powiedziawszy, już tylko ten element (EQ) skłonił mnie do pobrania aplikacji (sposób konfigurowania EQ bardzo intuicyjny, ogromne możliwości, ciekawe ustawienia proponowane przez ww. muzyków). To naprawdę fajna sprawa, polecam spróbować. Niestety pełne możliwości wymagają płatności (wersja darmowa ma EQ, ale nie obsługuje hi-resów) i to nie małej. Odblokowanie grania hi-resów to wydatek 9.99$ (euro), mamy zatem najdroższy (bodaj) tego typu soft w wirtualnym sklepie Apple. Tak czy inaczej, możliwości tego oprogramowania naprawdę robią wrażenie. Czy to wszystko powyżej oznacza, że możemy przekształcić naszego iPhone czy iPada w hi-resowy odtwarzacz, wysokiej klasy odtwarzacz? Postaram się coś więcej napisać, jak dokładnie zapoznam się z możliwościami tego software. Brzmienie iHandheldów jest całkiem niezłe, ale jednak nie tak dobre jak wyspecjalizowanych urządzeń, w rodzaju testowanego przez nas FiiO X3, czy zmierzającego do nas AK 120. Tak czy inaczej cieszę się, że Onkyo wydało taką aplikację, bo będzie można porównać możliwości X3, AK120, zmodowanego iPoda Classic, iPhone 4S  oraz iPada z tytułowym softwarem (dodatkowo pożenię elektronikę Apple z naszym redakcyjnym wzmacniaczem mobilnym Matrix Portable  - żeby miało to sens, w opcji czystej amplifikacji, z wykorzystaniem handheldowego DACa oraz ww. aplikacji). Bardzo jestem ciekaw jaki będzie efekt tych porównań! 

Na marginesie, Onkyo ma świetnych speców od aplikacji mobilnych. Ich software do amplitunera może być wzorem dla konkurencji (podobnie udane oprogramowanie robi Yamaha, żeby oddać sprawiedliwość). Można w pełni wykorzystać możliwości sieciowych jednostek centralnych kina domowego – mam tu na myśli odtwarzanie muzyki w streamingu z serwisów streamingowych, NASa etc. Poza tym można bardzo szybko, szybciej i wygodniej niż z pilota, obsługiwać opcje związane z obrazem. Powracając zaś do HF Playera… link to aplikacji znajdziecie tutaj. Developer lojalnie ostrzega, że jest to „battery killer” oraz, że nasz telefon, grajek czy tablet będzie ledwo dychał (bardzo duże obciążenie dla CPU, przy konwersji DSD – PCM, oraz odtwarzaniu i downmiksie 24/192). Rzecz jasna to zastrzeżenie dotyczy głównie osób ze starszym sprzętem z logo jabłka (czytaj nas :) ), ktoś z nowym iPadem czy iPhone 5S nie musi obawiać się o wydajność – ta jest odpowiednio nadmiarowa w przypadku najnowszych handheldów ze stajni Apple. Nie da się tego powiedzieć o baterii – tutaj cudów nie ma. Będzie bolało. Developer zaleca wyłączenie wszystkich aplikacji oraz przełączenie urządzenia w tryb samolotowy… Jak ktoś ma na stanie któryś z najnowszych tabletów Apple (iPhone 5S, iPad 4 gen / 5 gen lub najnowszy iPad Mini) niech da znać, jak to u niego chodzi …ktoś, kto będzie chętny wysupłać wspomniane 9.99$, bo niestety inaczej sprawdzić się tego nie da. Wyżej podpisany postara się sprawdzić pełne możliwości software na starszych urządzeniach (jw. oraz iPadzie 2)).

» Czytaj dalej

Ciekawe spojrzenie na nowego iOS-a. Siódemka to coś więcej niż gradienty i pastelowe kolorki?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
apple-ios-7

Mnie ten artykuł otworzył oczy na parę rzeczy. Nadal uważam, że iOS7 ma parę bardzo kontrowersyjnych, niekoniecznie udanych rzeczy, jednak wymowa tekstu opublikowanego na the verge do mnie przemawia – fakt – to nie tylko zerwanie z seumorfizmem, to coś znacznie bardziej fundamentalnego. Tyle, że wg. mnie Apple słusznie decydując się na poważne zmiany w swoim mobilnym systemie, podjęło kilka niezbyt trafionych decyzji. Ten system jest pełen niedociągnięć i sprzeczności, jest niedopracowany. Apple pozwoliło sobie po raz kolejny wypuścić coś (pierwsze były mapy), co nie jest tym czym powinien być produkt firmy, która przykładała wielkie znacznie do szczegółów, do tego by wszystko było „zapięte na ostatni guzik”. Pomijając względy estetyczne, nowy interfejs wprowadza nowy sposób komunikacji między nami a aplikacją. Warstwy, proste komunikaty, symbole zastępują to co wcześniej przypominało przedmioty otaczające użytkownika, jego biurko, stanowisko pracy. To znacząca zmiana, całkowicie zmieniająca sposób interakcji z systemem, oprogramowaniem. Oczywiście można poprzestać na grafice, na dostosowaniu wyglądu, ale w sumie – na dłuższą metę – nie ma to sensu. Zmiany wprowadzono po to, by zerwać ze starym iOS i to zerwać definitywnie. Ten kto tego nie zrozumie, nie pojmie „polegnie” na próbach zastosowania gradientów, niekoniecznie czytelnych symboli oraz trudnej do implementacji kolorystyki, trudnej bo stonowanej, pastelowej, mocno nijakiej, utrudniającej komunikację z użytkownikiem na tym poziomie.

I choć w artykule generalnie czuć (no ale trudno się dziwić, patrząc na miejsce publikacji) dużą dawkę optymizmu oraz ciepłych uczuć pod adresem firmy z Cupertino, to jednak wymowa tekstu jest wg. mnie jak najbardziej sensowna, trafna… iOS7 to radykalny krok, który wymaga od developerów ogromu pracy. Pytanie ilu z nich zechce zrozumieć intencje Apple, ilu z nich nie tyle dostosuje, co napisze na nowo swój software? Coś czuje, że stosunkowo niewielu. To duże koszty, to konieczność de facto całkowitej przebudowy aplikacji. Brak spójności (bardziej niż prawdopodobny) w ramach całego ekosystemu z logo jabłka będzie sporym problemem. Dodatkowo wielu może sobie zwyczajnie nie poradzić ze znacznie trudniejszą do opanowania sztuką dostosowania interfejsu software do nowego systemu operacyjnego. To wymaga czegoś więcej niż tylko paru godzin pracy grafika. To wymaga sztabu ludzi, często nowego pomysłu. Rzecz jasna działa to także w drugą stronę – to znaczy nowi developerzy oraz ci najbardziej uzdolnieni, będą mogli stworzyć nowe aplikacje, korzystające z nowych (niemałych) możliwości iOS-a. Warto przeczytać…

Nowe otwarcie Google? Moto X, Chromecast, Android oraz Google Glass

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
MotoX_ColorPinwheel

Patrząc na ostatnie premiery oraz porządkowanie własnego podwórka (aplikacje, system Android) przez Google naszła mnie następująca refleksja: wygląda na to, że internetowy gigant wyciąga wnioski z dotychczasowych porażek, niepowodzeń (Nexus Q, Google TV…), potrafi zdobyć się na pokazanie czegoś nowego, innowacyjnego, bez popełniania starych błędów. I nie chodzi tutaj o to, że nowe produkty stanowią jakiś przełom technologiczny (może poza Google Glass – choć to sprawa dyskusyjna), a raczej to, że każdy z nich wpisuje się w realne zapotrzebowanie rynku, otwiera realne możliwości sprzedażowe, może być (potencjalnie) kluczem do dużego sukcesu, sukcesu na dużą (globalną) skalę. Przesadzam?

Popatrzmy na nową Motorolę X. To telefon dla ludzi. Nie dla geeków, nie dla wielbicieli przeładowanych funkcjami „superfonów”. Ma wszystko czego potrzebuje przeciętny konsument, bez zbędnych dodatków. Jest kompaktowy (dla wielu idealny rozmiar), działa dwa razy dłużej na baterii niż topowe modele konkurencji (gigantyczny plus), a do tego ma dwie rzeczy, których nie oferuje nikt inny. Personalizację wyglądu (nie, nie ma tu „ściemy”) oraz integrację z Google Now w bliskiej ideałowi formie. Możliwość wyrobu kształtu, koloru, rodzaju materiału obudowy wraz z modyfikacją detali (fizyczne przyciski, niewielkie elementy np. obudowa optyki kamery etc.) pozwala na daleko idącą personalizację smartfona. Ludzie to lubią, bardzo lubią, chcą się wyróżniać, mieć możliwość dużego wyboru i Google im to daje. Co prawda na razie nie wszyscy mogą skorzystać z Moto Makera, ale (o ile Google sprawy nie odpuści) jest to jeden z elementów, który może zmienić reguły gry na rynku. Daleko idąca modyfikacja (grawerunek, faktura, dostosowanie poszczególnych elementów interfejsu by współgrały z wyglądem telefonu) to coś, czego nikt inny wcześniej, w takiej formie, nie oferował. I trudno się dziwić. W końcu w dobie globalizacji, masowej produkcji na taśmie (kontenery z Chin), takie rzeczy w praktyce były niemożliwe do zrealizowania. Google postanowiło zaryzykować. Produkcja telefonu odbywa się w Stanach (robocizna: 8-9$ vs 2-3$), rodzime fabryki dają możliwość szybkiej realizacji zamówień, nawet gdy są to setki różnych wzorów. Jak wyżej wspomniałem – nikt wcześniej na coś podobnego się nie zdecydował.

Moto X to także integracja Google Now, elektronicznego asystenta w najpełniejszej formie, dotąd niespotykanej w androidowych smartfonach. Sterowanie gestami (Samsung Galaxy S) to przy tym epoka kamienia łupanego. Po co machać ręką, gdy można wydać polecenia smartfonowi? W ten sposób nie tylko da się uruchomić aplikacje, uzyskać informacje, ale także via telefon sterować wieloma innymi urządzeniami (w niedalekiej przyszłości będzie to zapewne główny sposób kontrolowania domowej elektroniki, zastępujący tradycyjne, uniwersalne sterowniki), wykonywać złożone polecenia – telefon staje się terminalem obsługiwanym w najnaturalniejszy sposób… za pomocą głosu. Z tego co widać działa to o niebo lepiej niż w przypadku Siri. Bo działa, w przeciwieństwie do Apple, Google nie naobiecywało nie wiadomo czego, tylko konsekwentnie rozwija swoje technologie z dobrymi rezultatami. Poza tym Moto X to także bardzo dobra kamera – nie najlepsza (vide nowe Lumie), ale na tyle dobra, że dla większości konsumentów będzie wystarczającym powodem do nie zabierania ze sobą kompaktowego aparatu bądź kamery. A przecież właśnie o to tu chodzi. Dodajmy do tego znakomitego asystenta (możliwość wyboru spośród wielu scenariuszy aktywności telefonu), który jednocześnie pełni funkcję pomocy w nawigacji samochodowej (integrując funkcje telefonu). Asystent pilnuje aby nic nam nie umknęło, a jednocześnie w inteligentny sposób dopasowuje działanie do sytuacji (np. nie przeszkadza w kinie czy w drodze, podczas prowadzenia). Świetna rzecz. Aktywne notyfikacje to dokładnie takie notyfikacje, o jakie nam chodzi. Czarny ekran, niskie zużycie energii i  duża czcionka na ekranie blokady. Proste? Proste. Jedyny problem Moto X to cena. Jest za wysoka – w abonamencie trzeba zapłacić 199$ czyli mniej więcej tyle ile życzą sobie konkurenci za lepiej wyposażone smartfony. Jeżeli cena spadnie do poziomu 150$ wg. mnie będzie to murowany hit sprzedażowy. Sam bym sobie taki telefon kupił, bo po prostu jest idealnie dopasowany do moich wymagań. Jak widać – da się.

Chromecast, czyli jak to możliwe że nikt wcześniej na to nie wpadł?!….

» Czytaj dalej

Nowa Nokia Lumia 625 – duży ekran, z „dużymi pikselami”

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
nokia-lumia-625-1

Nowy model Lumii jest odpowiedzią na rosnące zapotrzebowanie na duże ekrany (w telefonach). Po premierze tytułowego modelu, klient będzie mógł wybrać superkompaktową Lumie 620 (3.8”) lub „wielgachną” Lumię 625 z 4.7” wyświetlaczem. Oba telefony należą do segmentu budżetowego, to znaczy są w miarę przystępnymi cenowo urządzeniami z tzw. dolnej półki. 625 to bardzo sprytny ruch ze strony Nokii – zazwyczaj duże telefony dużo kosztują, tutaj jest inaczej. To jeden z nielicznych przedstawicieli smartfonów wyposażonych w tak duży ekran. Oczywiście gdzieś musiały się znaleźć ograniczenia, kompromisy, skutkujące niższą ceną takiego telefonu w odniesieniu do droższych modeli. Nokia zdecydowała się na ekran o niskiej rozdzielczości (800x480px). To bardzo niska wartość, choć nadal nie przekroczono granicy dwustu pikseli na cal (jest 201ppi dokładnie).

W przypadku Windowsa Phone, kafelkowego interfejsu nie jest to jednak duży problem – Nokia doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Grafika, stosowana w systemie czcionka, poszczególne elementy powinny być wolne od pikselozy, choć oczywiście w niektórych sytuacjach będzie można zobaczyć poszczególne piksele na ekranie. Poza tym to bardzo sensownie wyposażony telefon, specyfikacja nieodparcie kojarzy się z mniejszym modelem 620, a nawet jest lepsza. Mamy dwurdzeniowego Snapdragona, 512MB RAM (nie jest to w przypadku mobilnego systemu Microsoftu duże ograniczenie), dużą baterię o poj. 2000mAh (czas działania powinien być dobry, mimo dużego wyświetlacza) oraz komplet łącznościowo-nawigacyjny: Bluetooth 4.0, WiFi n, GLONASS, GPS, GSM, a nawet …LTE. Na wyświetlaczu zastosowano szkło Gorilla Glass 2. Do tego 5Mpx aparat z diodą LED, 8GB pamięci na dane i slot dla kart microSD z obsługą 64GB. Wymiary smartfona: 133,25 x 72,25 x 9,15 mm, waga – 159 gramów. Cena bez kontraktu będzie wynosiła 220€.

NVIDIA wprowadza architekturę Kepler do urządzeń mobilnych

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
nvidia-jenhsunhuanglg1

Na targach SIGGRAPH w Anaheim, w Kalifornii, NVIDIA ujawniła informacje na temat jednostki graficznej, która znajdzie się wewnątrz najnowszego procesora mobilnego, znanego pod nazwą kodową Project Logan. Procesor graficzny w SoC Logan oparty jest na architekturze Kepler – zaawansowanej, energooszczędnej i wysoko-wydajnej architekturze GPU stworzonej dla handheldów. Architektura Kepler jest fundamentem dla produktów, które po raz pierwszy zostały wprowadzone na rynek rok temu, a należą do nich między innymi najnowsze karty graficzne, notebooki, stacje robocze i superkomputery. Od teraz trafia także do urządzeń mobilnych. Mówi się o wydajności zbliżonej do układów 8800GTX, które kilkanaście miesięcy temu stanowiły standardowe wyposażenie PC (średnia półka wydajnościowa). Pewnie jest w tym nieco przesady, jednak takie zapowiedzi obrazują jak gigantyczny (oraz szybki) jest postęp w poprawie osiągów, wydajności urządzeń mobilnych. Układ trafi do najwydajniejszych konstrukcji, zarówno smartfonów, jak i tabletów (oraz phabletów) w 2014 roku (nie sprecyzowano dokładnie kiedy).

Procesor graficzny Kepler w Project Logan zapewnia między innymi:

• Najbardziej zaawansowaną grafikę mobilną, z pełnym wsparciem dla OpenGL 4.4, OpenGL ES 3.0, DX11

• Pierwszy nowoczesny GPGPU z prawdziwymi możliwościami obliczeniowymi i wsparciem zarówno dla CUDA 5 i OpenCL

• Niesamowitą wydajność energetyczną, z wydajnością na 3x lepszą niż iPad 4 (na każdy W zużytej energii)

Podsumowanie zeszłego tygodnia: zmiany w Microsofcie, nowe handheldy Google…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ballmer_office

Zeszły tydzień to przede wszystkim ogromne zmiany w Microsofcie. Firma dopasowuje swoją strukturę do nowej wizji, która przypomina to, co robi i w jaki sposób robi Apple. Poza tym pojawiły się zapowiedzi nowych urządzeń kojarzonych bezpośrednio z Google – mam tu na myśli nowego Nexusa 7 oraz Motorolę X Phone – smartfon, który ma przede wszystkim pozwolić przetrwać mobilnemu działowi Motoroli, kupionemu wcześniej za 12 mld $ przez Google. Odnośnie naszego, polskiego podwórka, internetowy gigant wprowadził właśnie do swojego marketu w naszym kraju możliwość zakupu książek. Ceny dość wysokie, choć można trafić na okazje, niestety mamy DRM, do tego wybór książek po polsku jest praktycznie zerowy.

Na początek chcę nawiązać do Microsoftu. Konsolidacja, zmiany kadrowe i strukturalne… od teraz ma być jeden MS, jedna wizja, jeden cel. Warto zajrzeć do źródła (2), zapoznać się z tym, co nowe, przeczytać oficjalne stanowisko oraz opublikowane notatki CEO firmy – Steve Ballmera. Oto, co m.in. napisał szef Microsoftu: „To duże przedsięwzięcie. Dotyka prawie każdej części tego, co robimy i jak wykonujemy pracę. Zmienia ono naszą strukturę organizacyjną, sposób w jaki współpracujemy, jak alokujemy zasoby, jak wzmacniamy naszych inżynierów i jak promujemy”. Jak będzie wyglądała nowa struktura firmy? Popatrzmy…

» Czytaj dalej

Nokia Lumia 1020 zaprezentowana

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
lumia1020_1

Flagowy model Lumia 1020 ma być produktem przełomowym. Tak przynajmniej wygląda to po prezentacji możliwości smartfona przez najwyższych rangą przedstawicieli producenta. Cała otoczka zbudowana jest wokół aparatu. 41 Mpx to nie tylko niespotykane gdzie indziej możliwości rejestracji obrazu – to także równie ważna obudowa softwareowa. Nokia bardzo starannie przygotowała premierę swojego topowego modelu także w tym wymiarze. Nowa aplikacja Pro Camera (trafi także do Lumii 9xx) otwiera zupełnie nowe możliwości w dziedzinie fotografii wykonywanej za pomocą handhelda. Bogate możliwości edycji, bardzo rozbudowane opcje pozwalające na wykorzystanie potencjału technologii PureView niewątpliwie zwiększają atrakcyjność telefonu, jako sprzętu w dużej mierze zastępującego aparat cyfrowy / kamerę cyfrową. Przygotowano nawet nastawy dla profesjonalistów, poza manualnym wyborem balansu bieli, ostrzenia, ISO, kompensacji oraz czasu ekspozycji, można będzie ustawić np. miejsce ostrzenia (pomiar wielopunkowy, z wyborem konkretnego miejsca, czy kilku miejsc w trybie MF). Tym co wyróżnia aplikację jest znakomity interfejs, chyba najlepszy jaki widziałem w telefonie, zresztą nie tylko telefonie, ale także każdym urządzeniu jakie służy do rejestracji obrazu. Poza nazwijmy tradycyjnym sposobem wyboru poszczególnych nastaw, można wybrać po tapnięciu w symbol po prawej stronie ekranu można modyfikować ustawienia za pomocą niezwykle intuicyjnego menu w formie półokręgów z płynnie wybieranymi nastawami. To genialne rozwiązanie, bo przeźroczysty interfejs pozwala „w locie” ocenić co będzie najlepiej pasowało, możemy w ten sposób precyzyjnie dobrać ustawienia widząc jaki będzie efekt naszych działań.

Oczywiście ogromne wrażenie robi możliwość uzyskania niezwykle ostrego zbliżenia, wykadrowania fotografii z uchwyceniem najdrobniejszych szczegółów bez śladu pikselozy, kompresji. Prezentuje się to genialnie, żaden inny produkt tego typu na rynku nie ma nawet ułamka takich możliwości. PureView w 1020 pozwala na rejestrację fenomenalnych zdjęć makro. Do tego dochodzi bardzo dobra stabilizacja obrazu. Oczywiście Lumia 1020 to nie tylko aparat/kamera. Specyfikacja przedstawia się identycznie z wcześniej publikowanymi, nieoficjalnymi danymi. Mamy więc 1.5Ghz, dwurdzeniowy układ Snapdragon, 4.5″ ekran HD OLED, 32GB pamięci. Telefon jest raczej kompaktowy, szczególnie w porównując z Lumią 920 – 159 g. oraz 10.4 mm grubości. Zastosowano nowe szkło Gorilla Glass 3, oraz aż 2GB pamięci (z całą pewnością przyda się ta ilość w kontekście wielkoformatowych fotografii, edycji oraz obróbki 41Mpx obrazu w czasie rzeczywistym… to wymaga dużej pamięci). Trzeba przyznać – niesamowity produkt (choć niepozbawiony wad – vide brak slotu dla kart microSD).

Aktualizacja: Polecam fachowo napisany artykuł o technologiach (foto) zastosowanych przez Nokię w najnowszej Lumii 1020. Ładnie, przystępnie wyjaśniono na czym polegają przewagi wbudowanego aparatu/kamery odnosząc to do innych modeli (w tym 808) oraz do aparatów cyfrowych… kompaktów, lustrzanek. Link do tekstu – Ile naprawdę warty jest aparat w Lumii 1020 powyżej w <<źródle>>.

» Czytaj dalej