LogowanieZarejestruj się
News

Cayin C5 AMP & C5 DAC …fantastyczny, mobilny duet. Recenzja.

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
C5 AMP

Parę dni bez sieci dobrze robi. Szczególnie, gdy „przy okazji” ma się trochę czasu na słuchanie muzyki i ma się na czym ją posłuchać. Wyjazdy w piękne okoliczności przyrody pomagają złapać dystans do otaczającej nas rzeczywistości i dobrze – można wreszcie odpocząć. Pisanie na HDO traktuje jako hobby, to przyjemność, nie praca, pracą jest wszystko inne, to co często nie pozwala na chwilę refleksji, na zwolnienie, na dystans. To rzeczy bardzo istotne także w kontekście słuchania muzyki, jej umiejscowienia w codzienności, w naszym życiu. Wiadomo, nie jest dzisiaj łatwo pogodzić wszystkie obowiązki i zrobić to tak, aby znaleźć w tym wszystkim balans, harmonię. Trudno o to, tym bardziej doceniamy te momenty, które dają nam sposobność ucieczki od zgiełku, od problemów, obowiązków, codziennej rutyny. Fajnie, gdy tej uciecze towarzyszy dobre audio, coś co pozwoli na obcowanie z ulubionymi wykonawcami, z muzyką w pełnym zespoleniu, symbiozie.

Miałem to szczęście, że udało mi się na parę dni znaleźć kompana, a właściwie kompanów (bo jak tytuł recenzji głosi, zagościły u nas dwa urządzenia: wzmacniacz oraz wzmacniacz/DAC Cayina) błogiego leniuchowania. C5 AMP i C5 DAC to dwa przenośne wehikuły brzmieniowej przyjemności, sprzęt który potrafi dostarczyć nam wiele radości podczas słuchania, a dodatkowo został bardzo przyzwoicie wyceniony. Bardzo przyzwoicie, bo jakościowo to produkty lokujące się w ścisłej, mobilnej czołówce (mam tu na myśli sprzęt do dwóch tysięcy złotych, choć pod pewnymi względami te produkty są lepsze od wielokrotnie droższych DAPów, jakie miałem okazje posłuchać).

Jako, że miejsce, trudności ze złapaniem zasięgu oraz ewentualne problemy z pozyskaniem energii, wykluczały w praktyce wszelkie inne „alternatywy”, w bagażu znalazły się oba C i tego wyboru nie tylko jw. nie żałowałem, ale zwyczajnie nie mogłem niczego lepszego zabrać w podróż i basta. Także względy ergonomiczne przemawiały za takim wyborem – oba urządzenia można wykorzystać jako banki energii, można ładować je za pośrednictwem innych, przenośnych akumulatorów jednocześnie słuchając muzyki (to bardzo ważny element funkcjonalny, wiele mobilnych produktów audio nie potrafi jednocześnie być ładowanych i słuchanych – to poważny problem, szczególnie podczas podróży, bycia na wczasach etc. Z przyczyn dla mnie niezrozumiałych, poza handheldami zabrałem ze sobą laptopa, co miało jednak ten plus, że mogłem załadować na podróż pokaźny arsenał muzyki i z takim to bagażem wybrałem się hen daleko. W przypadku telefonu oraz tabletów (postanowiłem poza Mini zabrać ze sobą także Neksusa, by przetestować sprzęt zarówno pod iOSem jak i na Andku), ze względu na ewentualne problemy z łącznością, sprawdziłem przy okazji najnowsze wersje oraz najnowsze oprogramowanie do odtwarzania „wszystkiego” w tym plików egzotycznych, czytaj DXD, DSD… USB Player (Android) oraz HF Player i iAudioGate (iOS) świetnie się sprawdziły, zapewniając odpowiednie wsparcie software’owe.

Radykalna poprawa (to nie były subtelności, a raczej przepaść) brzmienia po podłączeniu do Neksusa 7, nieco mniejsza różnica (w trybie DACa jak i patrząc przez pryzmat wzmacniacza) na iOSie, choć nadal wyraźnie wyczuwalna pozwoliły na przyjemne spędzenie czasu ze słuchawkami na głowie. Jakimi słuchawkami? Ano, trzeba było dokonać bolesnych ;) wyborów: koniec, końców padło na Sennheisery M2, IEMowe Momentum, a na dokładkę (ale to już wieczorami, po powrocie z wyprawy, na plaży) z testowanymi właśnie MF-200 Musical Fidelity oraz ADLami H128. No dobrze, a konkretnie to jak było? Było mianowicie tak…

» Czytaj dalej

Testujemy wzmacniacz słuchawkowy Capella Stana Beresforda

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Capella_5

Testujemy nowy wzmacniacz Capella Stana i powiem szczerze, jesteśmy pod sporym wrażeniem. Ten sprzęt potrafi jak mało który z dostępnych na rynku napędzić tak różne słuchawki jak ortodynamiki HiFiMANa, Audeze z jednej, wymagające K701 czy Senki HD650, jak również plejadę mobilnych na i douszników (podłączałem wszystko jak leci, co było u nas akurat na stanie: dokanałowe Momentum, Bose, Westony oraz z pałąkiem: Beatsy Solo 2, bezprzewodowe (tu, przewodowe) Momentum, pierwszą generację wokółusznych Momentum, ADL H128 etc. Zastanawiałem się, czy dzięki bogatej regulacji oraz właściwościom samego wzmacniacza, sprzęt podoła tak krańcowo różnym słuchawkom jak wyżej wymienione. Nie tylko podołał, nie tylko potrafi wydobyć często wszystko co najlepsze z danego modelu, ale jeszcze robi to na poziomie mocno niekorespondującym z ceną. Ta cena jest tutaj skalkulowana bardzo, bardzo atrakcyjnie, powiem wręcz że okazyjnie, bo dostajemy coś specjalnego. To już nie tyle pierwsze wnioski, bo rzecz testuję intensywnie od około tygodnia (wcześniej wygrzewaliśmy skrzyneczkę), co właściwa narracja, choć nie ostateczna. Ciągle coś odkrywam! Lubię takie produkty, a Stan znowu pokazał, że da się zrobić coś specjalnego, bez konieczności zaglądania głęboko do kieszeni klienta. Chwalebne i godne naśladowania podejście.

Wzmacniacz na pewno przetestuję na torze analogowym. Chwilowo, ten tor okupuje ADL GT40 Furutecha, jak przestanie okupować, podepnę Capellę do naszego gramofonowego pre i zagramy czarną płytę. Na marginesie, zmodyfikowałem pod kątem audio PS3, która robi za odtwarzacz SACD (a także, opcjonalnie do głównego źródła, plików hi-res via serwer z odpowiednim oprogramowaniem) i płyty SACD też sobie sprawdzę. Mam idealny patent na wyrugowanie z zaśmieconego toru analogowego konsoli (przestery, szumy, trzaski… koszmar) wszelkich brudów. To bardzo skuteczna metoda, a że PS3 w torze potrafi skutecznie interferować z resztą urządzeń, rozwiązanie można wręcz uznać za absolutnie konieczne. Do tego bardzo dobry miedziany kabel (plecionka) z wyjściami analogowymi & płaskim wejściem do AV w konsoli, modyfikacja chłodzenia i można grać (tak, są takie, specjalnie pod audio kable dla PS3 dostępne na rynku – polecam!). Obecnie tworzy się ciekawa sytuacja, wraz z widocznym zainteresowaniem plikami DSD (pliki nagrane na płyty DVD, odtwarzane na konsoli poprzedniej generacji), taki sprzęt może być uzupełnieniem, lub alternatywą dla komputera – podłączę tytułowy wzmacniacz pod takie źródło, zobaczymy z jakim skutkiem (w torze stacjonarnym i w drugiej strefie ze wzmacniaczem słuchawkowym Musical Fidelity konsola gra bez zarzutu).

Poniżej kilka zdjęć prezentujących Capellę…

» Czytaj dalej

ADL w redakcji: słuchawki H128 @ DAC/AMP GT40A z gramofonowym pre

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ADL H128 & GT40A

Furutech to kable. Pierwsze skojarzenie jest oczywiste. Kable, zasilanie, akcesoria… od paru sezonów, pod marką ADL, także elektronika oraz słuchawki. Nie ma tego dużo, raczej mało nawet, ale to co Japończycy wprowadzili na rynek zasługuje na opis, na test. O GT40 słyszałem z okładem rok temu. Niewielki przetwornik cyfrowo-analogowy ze wzmacniaczem słuchawkowym – zaraz pomyślicie” tego jest na kopy” – niebanalny, oryginalny, bo wyposażony w gramofonowe pre. Tak, w gramofonowy przedwzmacniacz. Po co ten przedwzmacniacz w cyfrowym urządzeniu, które ma współpracować z jakimś komputerem i grać pliki, zapytacie? Ano po to, by połączyć oba światy, świat wirtualny, cyfrowy, nienamacalny, strumieniowy, bitowy z tym, co od dekad znane, rozpoznane – z fizycznym nośnikiem, tym który wydaje się najlepiej przetrwał próbę czasu i dzisiaj powraca w wielkim stylu. Z winylem. Z czarną płytą.

Kocham swój gramofon miłością bezgraniczną. To urządzenie ma duszę, ma w sobie coś, co zawsze powoduje, że słuchanie muzyki nie jest czymś obok, w tle, na marginesie, a jest w centrum, jest najważniejsze, absorbuje, wciąga, zmusza do pełnego poświęcenia uwagi odtwarzanemu materiałowi. Oczywiście gramofon, z racji obsługi, jest właśnie takim źródłem – powiecie – ale wg. mnie to nie tylko kwestia obsługi, konieczność słuchania muzyki w tradycyjny sposób (tj. album vel projekt vel opowieść), nie tylko to, to coś więcej… muzyka odtwarzana w ten sposób nie pozwala nam na brak uwagi, zaangażowania, wręcz zmusza do zajęcia miejsca przed kolumnami (ostatnio słucham także na słuchawkach w ten sposób, wcześniej robiłem to sporadycznie – mój błąd!) i odbycia podróży, włączenia emocji, uczestnictwa.

GT40A daje nam możliwość słuchania i tak i tak, to znaczy zarówno na słuchawkach (wtedy wystarczy nam do słuchania wyłącznie gramofon i tytułowy sprzęt oraz rzecz jasna jakieś słuchawki) jak i na kolumnach. To ostatnie dzięki możliwości podłączenia wzmacniacza (wyjście liniowe), wtedy podpinamy jakąś integrę/końcówkę i gramy. Samo wejście analogowe może pełnić dwojaką funkcję (gramofon, czyli z korekcją, jak i zwykłe wejście dla dowolnego źródła). Do tego USB i już – w sumie po co w dzisiejszych czasach dodawać inne złącza, gdy te dwa źródła tzn. komputer oraz gramofon załatwiają sprawę? Srebrny krążek bardzo lubię, ale to że go bardzo lubię i poważam (spora kolekcja, do tego parę wybranych dyskografii ulubionych artystów na SACD) nie oznacza, że jest on dzisiaj potrzebny, że ma przed sobą przyszłość. Wręcz przeciwnie – patrząc na to co się dzieje na rynku, można powiedzieć że nie ma. I (coś czuję) niestety nie powtórzy drogi winylu, który powrócił. To nie jest coś, co można by porównywać, kompakt to coś kojarzonego (poniekąd błędnie, ale co z tego?) z cyfrą, to nośnik nie mający nawet ułamka vintage’owego potencjału czarnej płyty. GT40A jest zatem od strony funkcjonalności „złotym środkiem”, czymś idealnie wpasowującym się pod dzisiejsze potrzeby, wymagania oraz… mody. Tak, są słuchawki, jest gramofon, jest komputer. Jest wszystko co się liczy dzisiaj, co jest obecnie wymagane, potrzebne. Zasilaczyk impulsowy jaki dostajemy to coś, co można będzie z czasem wymienić na coś solidniejszego (tak, myślę tutaj o niezawodnym Tomanku). Nie ma tu sterowania zdalnego, biurkowa forma wskazuje w jakim otoczeniu będzie ten DAC/AMP najlepiej widziany (systemy audio kategorii desktop).  Można będzie dzięki skrzyneczce przenieść nasze czarne płyty w świat cyfry, co rzecz jasna ucieszy wszystkich, którzy mają ochotę na własne ripy, stworzenie własnej kolekcji muzyki zerojedynkowej z posiadanych, czarnych krążków.

Co się zaś tyczy słuchawek, to pierwszy kontakt był bolesny (mocny nacisk na uszy, dość twarde pady). Z czasem okazało się, że nie jest tak źle, jak mi się wydawało, a same słuchawki są wg. mnie wyjątkowe. H128 stawiam na równi z Momentum, a nawet wyżej od Momentum, takie są dobre. To taki sam, nieco euforyczny, dynamiczny, otwarty, radosny sposób grania, muzyka płynie swobodnie, bas jest tutaj niewątpliwie faworyzowany, stanowi główne danie, ale przekaz jest całościowo spójny i niezwykle wciągający. Przyjdzie czas na dokładniejszą analizę, opiszę jaki to patent zaserwował Furutech w swoim, póki co, najwyższym modelu nauszników. Teraz dodam tylko, że sprężystość, organiczna namacalność niskiego zakresu jest obezwładniająca w tych słuchawkach. To jest cholera coś niesamowitego, jak te nauszniki potrafią kopnąć od dołu, jest to ommm, ommmf, ale takie poukładane, takie pod kontrolą, bez nieładu, że aż się nie chce tego z łba zdejmować. Gra to w sposób tak przyjemny, że ani się spostrzeżemy, a tu zamiast albumu, pięć przesłuchanych – tak to działa. Teraz katuje Roona, który jest NIESAMOWITY i o którym przeczytacie niebawem duży artykuł. Będzie to pierwszy taki tekst o serwisie, usłudze omawiający rzecz całościowo, dodatkowo pogłębiony o moje przemyślenia na temat przyszłości branży audio. Jak wspomnieli na ToneAudio to game changer, szkoda tylko że każdy tekst o tym niesamowitym projekcie dotyka jedynie niewielkiej części możliwości, tego czym w sumie jest ten… front end. Nie mam wątpliwości że właśnie tak, dokładnie tak, będzie się słuchało muzyki niebawem. Połączenie, integracja wszystkiego w ramach jednego miejsca, jednej usługi. Ok, więcej przeczytacie niebawem. Roon powoduje, że nie odchodzę od komputera (no kiedy muszę, to to robię, wtedy, na wynos, jest Tidal i przede wszystkim Loop – idealne uzupełnienie dla Roona, który to jest wybitnie stacjonarny, czy może raczej nie na wynos właśnie) i przetwornik gra w salonie właśnie z takiego źródła, na zmianę z komputerem w gabinecie. Komputery ostatnio u mnie nie grały za często (albo gramofon, albo handheld grał), teraz jednak to się zmieniło i to chyba na trwale. H128 świetnie sprawdzają się jako fotelowo/kanapowe nauszniki, a z GT40A tworzą świetny duet. Na wynos grają bez dodatków z handheldami i radzą sobie równie dobrze co Senki. Tak, to idealna alternatywa dla Momentum, tych kablowych, bo bez kabla tutaj rzecz jasna się nie obejdzie. W ofercie ADL znajdziecie ponadto tańszy model nauszników, dokanałówki oraz przenośne wzmacniaczo-daki. Poniżej fotogaleria z tytułowymi produktami…

» Czytaj dalej

Matrix mini-i PRO+: DAC oraz wzmacniacz słuchawkowy w nowej odsłonie (model 2015)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Matrix_Mini_i_Pro_plus_front

Nowa, odświeżona wersja bardzo dobrego DAC/AMPa właśnie debiutuje na rynku. Testowaliśmy oba modele AD 2014 i byliśmy pod wrażeniem ich możliwości brzmieniowych oraz rozbudowanej funkcjonalności. Nowa odsłona to pełne wsparcie dla plików DSD oraz parę dodatkowych, znaczących zmian, które wprowadził przy okazji tuningu producent. Postaramy się rzecz przetestować na naszym portalu, bo to w sumie zupełnie nowy przetwornik, tylko w formie nawiązujący do poprzedników. Poniżej informacja prasowa na temat nowości Matriksa…

Informacja prasowa

Matrix, producent sprzętu audio dla melomanów, wprowadził na rynek zmodernizowaną wersję urządzenia Mini i PRO, łączącego funkcje przetwornika i wzmacniacza słuchawkowego. Poprzedni model z 2014 roku zyskał uznanie klientów m.in. za przystępną cenę oraz zastosowany chip DA ESS Sabre, oferujący głębię i wierne odwzorowanie dźwięku, a przede wszystkim zgodność ze standardem DSD.
DSD (Direct Steram Digital) to system używany na płytach Super Audio CD, charakteryzujący się dźwiękiem o znacznie lepszych parametrach w porównaniu z klasyczną płytą CD-Audio. Natomiast DXD (Digital eXtreme Definition) to profesjonalny format audio, zachowujący najwyższą jakość dźwięku, używany w m.in. studiach nagraniowych. DXD jest 24- lub 32-bitowym sygnałem PCM, próbkowanym z częstotliwością 352,8 kHz. W tegorocznej, najnowszej wersji Mini-i PRO+ usprawniono szereg istotnych parametrów urządzenia: dodano zgodność ze standardem PCM w wyższej rozdzielczości 32 bity/384kHz oraz wprowadzono standard DoP, uzupełniający wcześniej obsługiwany ASIO przy odtwarzaniu DSD 64/128/256. Zaimplementowano bardziej stabilną wersję asynchronicznego interfejsu serii XMOS U z ulepszonym sterownikiem DoP, odtwarzającym 1-bitowy sygnał cyfrowy DSD256.

Sercem przetwornika Mini-i PRO+ jest 8-kanałowy, 32-bitowy konwerter cyfrowo-analogowy ESS Sabre Ultra ES9016, zapewniający symetryczne wyjścia na każdym kanale, oraz programowalny układ CPLD, współpracujący z podwójnym oscylatorem i efektywnie redukujący zakłócenia jitter, a także gwarantujący cyfrową integralność sygnału. Przetwornik posiada filtr zakłóceń emitowanych przez sieć zasilającą oraz poprawiony, wysokiej jakości ekranowany transformator toroidalny, jaki i wielostopniowy filtr z regulowanym torem zasilania, skonstruowany przy użyciu rezystorów z niskim dryftem temperaturowym i pojemnością audio, co poprawia szczegóły dźwięku.

Urządzenie posiada elegancką, aluminiową obudowę i waży ok. 1,3 kg. Głośnością lub wyborem źródła, z którego korzysta Mini-i PRO+, steruje się niewielkich rozmiarów, metalowym pilotem zdalnego sterowania, działającym na podczerwień. Na frontowej ściance umieszczono wyświetlacze OLED, ułatwiające poruszanie się po menu konfiguracyjnym i odczyt parametrów odtwarzanego sygnału. Z tyłu urządzenia znajdziemy wejścia cyfrowe:
- USB w rozdzielczości 16-32Bit /44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192kHz, 352.8kHz, 384kHz , w trybie DoP: DSD 64/DSD256 w trybie ASIO.
- koaksjalne i optyczne Toslink 16-24-bitowe o częstotliwościach próbkowania: 44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz oraz 192kHz.
- AES/EBU, obsługujące sygnały o szerokości próbki danych: 16-24 Bit i częstotliwościach próbkowania: 44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192kHz

Podczas pracy w trybie USB urządzenie obsługuje zarówno systemy Mac OS w wersji x10.6.4 i wyższych, jak i Windows XP/Vista/7/8/8.1 – w tym wypadku zachodzi konieczność instalacji odpowiednich sterowników. Wyjścia liniowe analogowe obejmują: niesymetryczne RCA (L/R) o poziomie wyjścia 2V RMS przy 0dBFS, symetryczne XLR (R/L) o poziomie wyjścia 4V RMS przy 0dBFS, oraz wyjście słuchawkowe stereo jack 6,35 mm o impedancji wyjściowej 12 Ohm, umieszczone na przednim panelu urządzenia. Pasmo przenoszenia wynosi od 20Hz (+0.01dB) do 20000Hz (-0.03dB), stosunek sygnał/ szum osiąga wartość 115dB 0dBFS (nieważony) oraz 117dB 0dBFS (ważony). Zawartość zniekształceń THD+N nie przekracza 0.0006 proc. przy 1kHz0dBFS, przesłuch 125dB przy 1kHz.

W ofercie C4i cena detaliczna Matrix Mini-i PRO+ wynosi 2199 zł.

 

» Czytaj dalej

Oppo na wynos: recenzja planarnych nauszników PM-3 & DAC/AMPa HA-2

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20150410_000942998_iOS

Słuchanie muzyki poza miejscem zamieszkania obecnie można pogodzić z bezkompromisową jakością dźwięku. Testowaliśmy m.in. produkty irivera (AK), znakomite słuchawki przenośne, często nieustępujące jakościowo modelom stacjonarnym (przykładowo – świetne monitory douszne Westone, czy ostatnio opisane bezprzewodowe wokółuszne Sennheisery jak i wiele, wiele innych produktów z kategorii „na wynos”). PonoPlayer jakiego ostatnio miałem okazję chwilę posłuchać (odtwarzacz hi-res firmowany przez Neila Younga) uświadomił mi, że to granie przenośne na odpowiednim poziomie jakościowym to już nie niszowy, a stały, prężnie rozwijający się kierunek rozwoju branży audio. I to mimo złośliwych, kąśliwych uwag, recenzji, czy może „recenzji” jakie zalały sieć po wprowadzeniu do sprzedaży wspomnianego Pono odtwarzacza, będącego symbolem zachodzących w branży zmian. Obecnie na muzyce dystrybuowanej można zarobić w dwojaki sposób: w Internecie, oferując streaming w ramach płatnego dostępu, lub sprzedając pliki (w jakości lepszej od będącego do niedawna standardem mp3/128), względnie decydując się na – właśnie – niszowego, nie masowego konsumenta, oferując fizyczny nośnik pod postacią czarnej płyty. To albo lwia część rynku, albo niewielki wycinek, obiecujący wycinek, z dużym potencjałem, wzrostem sprzedaży (winyl), który pozostanie jednak niszą. W przypadku Internetu coraz częściej liczy się jakość, ludzie chcą płacić za dostęp do muzyki, płacić za nią, jednak coraz częściej wymagają czegoś lepszego od skompresowanej stratnie empetrójki.

Internet… pliki, strumieniowanie to domena komputerów, handheldów, to współczesne źródła muzyki, to sprzęt który najczęściej – jak pokazują statystyki – służy do odtwarzania muzyki. Tak dzisiaj słucha się, z tego się dzisiaj korzysta i bardzo często głównym, czy wręcz jedynym sposobem obcowania z muzyką są przenośne urządzenia, względnie komputer (też coraz częściej mobilny). Tak to wygląda i tak będzie wyglądać, to znaczy ten stan nie tylko się utrzyma, ale wręcz tendencja ucieczki od fizycznego nośnika, tradycyjnego sprzętu audio, klasycznych źródeł tylko się pogłębi. Zmiany w dystrybucji, nowy sposób konsumowania muzyki całkowicie przeorientowały rynek i trudno się dziwić, że producenci audio obecnie na wyścigi wprowadzają produkty dopasowane do nowych realiów. Przetestowany przeze mnie zestaw mobilny firmy Oppo – słuchawki planarne PM-3, będące najlżejszymi, najbardziej kompaktowymi, najlepiej dopasowanymi do wymogów grania mobilnego ortodynamikami na rynku oraz wyglądający niczym banknot 1000 dolarowy HA-2 idealnie wpasowuje się w opisane powyżej trendy, jest odzwierciedleniem idei bezkompromisowego grania bez względu na okoliczności, wszędzie gdzie przyjdzie nam na to ochota. To – warto sobie to uświadomić – potężna zmiana w zakresie naszych możliwości słuchania i szerzej obcowania z muzyką.

Dzisiaj nie ma już sensu podział na to co w domu (stacjonarnie, w lepszej jakości, bez kompromisów) i na to co poza domem (do niedawna w tle, w gorszej jakości, bez tych możliwości jakie dawał stacjonarny system). Obecnie można zdecydować się na mobilny zestaw, który w pełni, podkreślam, w pełni zadowoli wybredne ucho, a przy tym będzie oferował swobodę na niespotykaną skalę oraz dostęp do muzyki bez ograniczeń związanych z nośnikiem, fizycznym zapisem w pamięci… Przetwornik mobilny/ wzmacniacz słuchawkowy HA-2 oraz planarne słuchawki wokółuszne PM-3 symbolizują gigantyczne przeorientowanie rynku audio jakie obserwujemy i z tego powodu warto im się przyjrzeć dokładniej, bo według mnie taki system to już nie „coś do przenośnego słuchania”, a oczywista alternatywa dla stacjonarnego toru. Wraz z komputerem, w warunkach domowych, z aktywnymi zestawami głośnikowymi otrzymujemy spójną, nowoczesną odpowiedź na odejście od fizycznego nośnika – coś, co jest za pan brat z plikiem, streamingiem, co zajmuje mniej przestrzeni, jest energooszczędne (to nie moda, to konieczność) i dopasowuje się do dzisiejszego sposobu funkcjonowania, życia. Tu liczy się na równi forma i treść, to musi być wygodne, bezproblemowe, świetnie się prezentować, a dodatkowo integrować z towarzyszącą nam na co dzień elektroniką użytkową. I tak właśnie to wygląda w przypadku przetestowanego zestawu. To nie tylko wygląda, nie tylko oferuje odpowiednio wysoką jakość brzmienia, ale właśnie wpasowuje się w rzeczywistość, w to co dzisiaj i jutro będzie stanowiło lwią część rynku – pliki, streaming, handheld, komputerowe audio, bezprzewodowe granie itd itp.

Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić do lektury naszego najnowszego artykułu opisującego najnowsze, tytułowe produkty Oppo…

» Czytaj dalej

Źródło. Oppo BDP-105D. Nasza recenzja…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Oppo_1

Z Oppo miałem już wcześniej styczność. Znakomity odtwarzacz multiformatowy BDP-95, poprzednik opisywanej 105-ki, jaki dane mi było porównać z kilkoma bardzo dobrymi źródłami cyfrowymi (patrz wcześniejsza zapowiedź testu) pokazał dobitnie na co stać producenta. Myślałem, że to bliskie perfekcji urządzenie, które może stanowić główny element toru, łącząc wszelkie formaty, nośniki „pod jednym dachem”. Okazało się, że się myliłem. Nie chodzi tutaj o to, że nowy model, wiadomo, musi być od poprzednika lepszy, lepiej wyposażony, ale o to, że 105-ka zawiera w sobie tak naprawdę cztery znakomitej jakości urządzenia:

- multiformatowy odtwarzacz audio-wideo (BD/SACD/HDCD/DVD-A/DVD/CD), z możliwością odtwarzania multimediów z sieci (i to jak! O tym przeczytacie poniżej…) oraz Internetu
- przetwornik cyfrowo-analogowy oparty na kości ESS Sabre 9018, z wejściem dla komputera (czytaj high-endowy DAC)
- przedwzmacniacz (wyj. analogowe) oraz wysokiej klasy wzmacniacz słuchawkowy (można grać w wyjścia słuchawkowego w jakości oferowanej przez samodzielne amplifikacje słuchawkowe, takie jak nasz redakcyjny M1HPA)
- procesor kina domowego z zaawansowanym układem obróbki obrazu Darbee, osobnym przetwornikiem C/A ponownie opartym na jednej z najlepszych kości dostępnych na rynku, tj. ESS 9018, wyjściami analogowymi 7.1 oraz dwoma wejściami i dwoma wyjściami HDMI (czytaj: high-endowy procesor A/V)

Ten player nie tylko odtworzy nam wszystko, ale zrobi to na takim poziomie, że zakup oddzielnych komponentów będzie wg. mnie zupełnie nieracjonalny, pozbawiony sensu. Popatrzmy: dobrej klasy DAC oparty na 9018 to co najmniej 2-3 tysiące złotych (właściwie na myśl przychodzi mi tylko i wyłącznie Audio-gd w takim budżecie, za inne rozwiązania zapłacimy 2-3 razy więcej pieniędzy), odtwarzacz sieciowy grający na poziomie tytułowego Oppo to wydatek minimum 5-6 tysięcy złotych (poniżej uzasadnię dlaczego aż tyle, dlaczego 105-ka zostawia w tyle całą konkurencję w tej dziedzinie) i niech będzie że ten odtwarzacz ma już wbudowany napęd BD/DVD, choć to rzadkość, do tego trzeba za to ekstra dopłacić, wzmacniacz słuchawkowy to kolejne 2-3 tysiące złotych, a nie zapominajmy o procesorze obrazu, de facto wyposażeniu zbliżonym do pre-ampów kina domowego z najwyższej półki (lekko licząc od 6-7 tysięcy w górę). Bez problemu, budując sobie taki właśnie jw. system, dojdziemy do kwoty 20 tysięcy z okładem, przy czym nie uwzględniam tutaj niezbędnych wydatków na połączenie tego wszystkiego kablami, dodatkowym wysupłaniem sporej kasy na zasilanie etc. Oppo BDP-105 umożliwia osiągnięcie tego samego efektu (wg. mnie nawet lepszego, bo odpada szukanie synergii, odpada problem niedopasowania kabli, w konsekwencji – komplikacji toru) za dużo, dużo mniejsze pieniądze. To okazja. To okazja tym większa, że nie jest to urządzenie z manufaktury („tak, mamy to w produkcji, ale kolejka na kilkadziesiąt osób, najbliższy termin realizacji to za dwa lata, w grudniu popołudniu”), a od dużego, prężnego producenta elektroniki użytkowej. Od firmy, która w swoim portfolio ma dziesiątki produktów, gdzie powtarzalność produkcji, wysoka jakość jest wpisana w standard, nie jest czymś przypadkowym. Do tego wsparcie i serwis… to ogromnie ważne sprawy, na tle wspomnianych manufaktur z może romantycznym, ale w sumie często niepoważnym podejściem do produkcji i polityki posprzedażowej, takie Oppo to po prostu ktoś, komu możemy zaufać. Tutaj aż prosi się o analogię do „japończyków”, do takiego Marantza na przykład, gdzie wiem, że jak coś sobie od nich kupię to jestem ich KLIENTEM, czytaj najważniejszą osobą na świecie. Takim ludziom się ufa, z takimi firmami jest się przez całe życie.

Odtwarzacz Oppo prezentuje się wybornie, to pasywny (bez wentylatorów), po brzegi naładowany najlepszymi komponentami a/v, sprzęt, sprzęt w eleganckiej, wysmakowanej formie. Tak właśnie powinno projektować się elektronikę użytkową, zarówno tę z niższej, jak i z wyższej półki! Jak wspomniałem, DBP-105D jest sprzedawany po okazyjnej cenie, bo niecałe 8 tysięcy złotych to moim zdaniem promocja. Za takie pieniądze niczego porównywalnego w tym segmencie nie kupicie, co więcej, jak już wcześniej nadmieniłem, nie uda Wam się zintegrować wielu funkcji w jednej skrzynce, w takim stylu, w takiej formie. Nie ma czegoś takiego. Oppo 95 był świetny, ale 105D jest jeszcze lepszy. O wiele lepszy! Niesamowite. To pierwsze urządzenie audio, pierwsze źródło, a właściwie ŹRÓDŁO, które otrzymuje od nas znaczek „DEAD END”. Nie wiem na co i po co było by wymieniać 105-kę na …no właśnie, na co? Chyba tylko w sytuacji całkowitej rezygnacji z fizycznych źródeł (ale też – po co?), albo wyrzucenia cyfry przez okno i zakupienia AFO z przyległościami wraz z kolekcją kilku tysięcy winyli. Ok… tak… wtedy, powiedzmy, że mógłbym to (spróbować) zrozumieć. Nie pozostaje mi zatem nic innego jak uzasadnić te peany, dokładnie (bo też przetestowałem rzecz kompleksowo) opisując tytułowe urządzenie, pokazując jaki w tej dużej, ciężkiej skrzyni (oj lubimy takie źródła, lubimy! :) ) drzemie potencjał. Zapraszam do lektury…

» Czytaj dalej

Burson Conductor Virtuoso – topowy słuchawkowy amp, DAC & pre z Australii

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Conductor-Virtuoso1-1200

Najnowszy DAC, wzmacniacz słuchawkowy i preamp z nowej serii już w sprzedaży. To trzecia już wersja DACa all-in-one od speców Australii. Zasłynęli wzmacniaczami słuchawkowymi, ale prawdziwym hitem okazał się HA-160D i od tego zaczął się prawdziwy sukces komercyjny. Każda kolejna edycja jest znacznie lepsza od poprzedniej. Świadczy o tym również fakt, że obecnie Burson Audio udziela 5 lat gwarancji na ten model! Znakiem rozpoznawczym Burson Audio jest przepiękny wygląd. Grube płyty szczotkowanego aluminium, idealnie wyfrezowane ranty. Całość cieszy oko i ucho.
Jedną ze stylistycznych nowości jest unikatowy wyświetlacz, który w całości wtapia się w obudowę i pozostaje jednolitą bryłą aluminium póki nie włączymy urządzenia. Po włączeniu Conductora Virtuoso nagle na aluminiowym froncie pojawiają się delikatnie tlące się cyfry wyświetlacza. Tak jakby był to jakiś hologram! Robi to ogromne wrażenie. Wnętrze kryje równie wyszukaną solidność. Ekranowane transformatory osobne dla sekcji cyfrowej i analogowej. Kondensatory, oporniki, układy cyfrowe, wszystko z najwyższej półki – Elna Silmic, Wima, DALE, ESS Sabre. Sekcja Preampa jak zwykle na drabince rezystorowej, ale tym razem sterowana z pilota ze 100 krokową regulacją.

Charakterystyka:

Jeden z najlepszych przetworników na rynku – SABRE32/ESS9018
32bit / 192khz przez coaxial
24bit / 192khz przez USB
4 W na kanał w czystej klasie A

Osobna sekcja Preampa w klasie A
100-krokowa regulacja głośności
PRE na drabince rezystorowej
„holograficzny” wyświetlacz

Wyłącznie tranzystorowa konstrukcja

» Czytaj dalej

Nowości Musical Fidelity oraz HiFiMANa już w Polsce

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
merlin-header-home

Polski dystrybutor obu marek, RAFKO, wprowadza na nasz rynek najnowsze produkty słuchawkowego specjalisty, HiFiMANa oraz jednej z moich ulubionych firm z branży – Musical Fidelity. Postaramy się w najbliższym czasie przetestować przedstawione poniżej produkty. Na początek kilka słów na temat najnowszego wzmacniacza słuchawkowego od HiFiMANa:

HiFiMAN EF-100, czyli nowy wzmacniacz na nowe, cyfrowe czasy.

…Całość zamknięto w zgrabnej, giętej kompaktowej obudowie wykonanej ze stopu aluminium. Obudowę wykończono wysokiej klasy malowaniem proszkowym. Obsługa wzmacniacza odbywa się za pomocą niezawodnych i stylowych przełączników hebelkowych. Gałka potencjometru została wykonana z aluminium. Zastosowanie przedwzmacniacza opartego o lampę pozwoliło na uzyskanie łagodnego, ciepłego, gładkiego, a jednocześnie detalicznego brzmienia. Muzykalność w połączeniu z mocą zdolną wysterować nawet najtrudniejsze słuchawki to od zawsze znak rozpoznawczy wszystkich wzmacniaczy słuchawkowych HiFiMAN. Ponadto EF100 został wzbogacony o nową funkcję – możliwość wysterowania niewielkich monitorów biurkowych. Dzięki wejściu USB EF100 to znakomity partner dla każdego melomana słuchającego z rozmaitych źródeł opartych o komputer. Cena: 2290zł, dostępny kolor: srebrny matowy.”

Najważniejsze cechy:

  • EF100 to wzmacniacz hybrydowy nowej generacji, który łączy w sobie:
  • sekcję przedwzmacniacza opartą o lampę elektronową
  • wzmacniacz słuchawkowy w klasie AB o mocy 2W RMS
  • końcówkę mocy stereo w klasie T o mocy 4.5W RMS
  • potencjometr oparty o drabinkę rezystorową
  • 24-bitowy przetwornik DAC

 

Merlin to multiformatowy system z audiofilskim pazurem, to odpowiedź Musical Fidelity na rosnące możliwości słuchania muzyki:

  1. Muzyka na telefonach i tabletach? Merlin odtworzy ją dzięki Bluetooth aptX
  2. Muzyka na komputerze? Merlin odtworzy ją dzięki wejściu USB DAC
  3. Muzyka na płycie winylowej? Merlin to system z opcjonalnym gramofonem analogowym
  4. Muzyka z telewizora lub DVD? Merlin posiada cyfrowe wejście optyczne z wysokiej klasy parą przetworników Burr-Brown
  5. Muzyka na słuchawkach? Merlin posiada znakomity wzmacniacz słuchawkowy z wyjściem 3.5mm
  6. Muzyka z dużym basem? Merlin posiada wyjście na subwoofer

Merlin łączy w sobie kilku unikalnych elementów:

  • technologię budowania wzmacniaczy przez Musical Fidelity
  • audiofilską jakość dźwięku i kompaktowe wymiary połączone ze stylowym designem
  • bogatą funkcjonalność: wyjście słuchawkowe, wyjście subwooferowe, wyjście liniowe dla aktywnych monitorów, wejścia cyfrowe klasyczne, wejście cyfrowe USB dla PC-Audio, wejście gramofonowe, streaming bezprzewodowy Bluetooth apt-X
  • opcjonalny gramofon

 

Poniżej galeria zdjęć:  » Czytaj dalej

Kolejna zapowiedź, tym razem high-endowo. Czekamy na HE-1000 HiFiMANa

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Screen Shot 2015-01-06 at 14.02.22-500x500

To się pozamieniali, nich ich! Audeze schodzi o parę pięterek (cenowych) w dół, a HiFiMAN (prawdopodobnie) atakuje stratosferę! Bo jak inaczej odnieść się do jeszcze prototypowych, ale już zapowiedzianych, najnowszych flagowców: HE-1000? To słuchawki, które mają być na absolutnym topie. I nie będzie to formalnie następca HE-6, tylko coś (jeszcze) lepszego. Ciekawe. Patrząc na obecną ofertę to logiczny krok. W końcu mamy nową serię, zastępującą czy uzupełniającą dotychczasowe produkty – nowe HE-400i, nowe HE-560 i… no właśnie, nowe, tytułowe tysiączniki. Na CES 2015 można było posłuchać tych nuszników, pomacać, porozmawiać z Dr. Fangiem, porozmawiać z użytkownikami innych modeli. Jedno, co można powiedzieć już teraz, to że HiFiMAN chce zaoferować coś naprawdę specjalnego, coś co nie ma (właśnie) odpowiednika na rynku.

Mocne? Ano mocne, ale patrząc na nowe flagowce ma się nieodparte wrażenie, że zmieniono każdy element, zaprojektowano je całkowicie od nowa. Od formy, gabarytów, nowych przetworników, materiałów po – jak mówią – zmienioną charakterystykę brzmieniową, zmienioną w stosunku do dotychczasowych produktów. Intrygujące. Patrząc na zaprezentowane egzemplarze, mimo że prototypowe, można uznać że rzecz trafi do sklepów niebawem (jeszcze w pierwszym kwartale br.). Pytanie jak to będzie wyglądało z ceną. Producent na razie jak ognia unika odpowiedzi na to pytanie. Na pewno będzie to cena czterocyfrowa, jednak między 1500 a 3000 jest spora różnica, przyznacie? Według mnie te słuchawki będą droższe od HE-6, ich cena powinna być zbliżona do 2000$. Za system przyjdzie zapłacić około 3000-3500 tysiąca najmarniej. Ktoś tam stwierdził, że całość może kosztować nawet 5000$. Tyle woła się za topowe elektrostaty i jakoś nie chce mi się wierzyć, że faktycznie aż tyle będą te słuchawki (system) kosztować.

Przez system rozumiem nie tylko słuchawki, ale także pokazany wraz z HE-1000 nowy, dzielony, wzmacniacz słuchawkowy. Jest osobne zasilanie, jest pre-amp, wszystko razem mniejsze od potwora EF-6, którego niedawno testowaliśmy wraz z szóstkami. Ciekawe czy EF-1000, bo tak nazywa się wzmacniacz pod nowe flagowce, będzie (nieodzownym) partnerem (jak EF-6 dla HE-6… tak to słyszę i zdania raczej nie zmienię) dla HEKów (taką, skrótową nazwę, akronim, przyjęło się stosować w przypadku nowych flagowców HiFiMANa). Ci, którzy jako pierwsi mieli je na uszach, twierdzą że będą to słuchawki łatwiejsze do napędzenia od HE-6, że ich sygnatura dźwiękowa jest znacznie bardziej neutralna, wyważona, relaksująca. Nie jest to obfite, mocne, ofensywne granie jak z HE-6. Jak będzie w istocie przekonamy się, jak tylko HEK trafią na nasz rynek. Będzie można porównać je do flagowych LCDków, może także do AKG K812 oraz nowych, topowych Grado. Tymczasem krótka galeryjka…

» Czytaj dalej

Entry-level od Audeze! Będziemy testować EL-8, planarną nowość z USA

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
audeze_el8_4

No i proszę. Ktoś, kto do tej pory nie schodził poniżej 1000 baksów za nauszniki, najwyraźniej zauważył że nie samym high-endem meloman żyje. Nic w tym nadzwyczajnego, w końcu nawet wyczulone mocno ucho, stroniące przykładowo od wszelkiej maści dokanałówek (nawet customowych), czasami chce sobie coś zaaplikować przemieszczając się z punktu A do punktu B. Czy to dziwne? Nie, absolutnie nie ma w tym nic dziwnego. Powiem więcej, dzisiaj mobilne granie jest tak popularne właśnie przez wzgląd na coraz lepszą jakość jaką można uzyskać poza miejscem, w którym stoją te wszystkie wypasione skrzynki. Można strumieniować, można grać hi-resy z topowych DAPów, można podrasować znacząco dźwięk z dowolnego, przenośnego źródła dźwięku za pomocą mobilnych wzmacniaczy, DACów etc. Można. Nie dziwi zatem pojawienie się w ofercie takiego specjalisty jak Audeze modelu słuchawek, który po pierwsze i najważniejsze jest dużo tańszą alternatywą dla dotychczasowych LCD-ków, po drugie jest zauważalnie lżejszy, po trzecie, dostępny jest w wersji zamkniętej (jak i otwartej). Ten ostatni element jest arcyważny dla kogoś, kto się przemieszcza, dla kogoś kto słucha poza domem. Raz, tłumimy wszelkie odgłosy dochodzące z zewnątrz, a dwa… nie mącimy spokoju współtowarzyszom podróży (przykładowo). 

Kompaktowe EL-8 Audeze zawdzięczają swoje zredukowane względem stacjonarnych braci wymiary dwóm, kluczowym technologiom. Pierwsza z nich to cyt.: „fluxor magnetic technology”. O co chodzi? Ano o redukcję rozmiarów muszli i wzrost efektywności (tak, zgadliście, chodzi o pożenienie nowych słuchawek z mobilnymi źródłami). Zastosowano także fazor oraz „uniforce diaphragm technology”… dzięki temu minimalizujemy dystorsję i – ogólnie – zwiększamy jakość dźwięku mając do dyspozycji mocno rachityczne wzmacniaczyki, wbudowane w przenośne playery. O tym, że da się (choć przy wykorzystaniu innych metod) zrobić niezłe planarne słuchawki do grania na wynos pokazuje przykład naszych redakcyjnych HE-400 (patrz test). HiFiMan może nieco rozmija się z prawdą, podając parametry tych słuchawek, ale po podłączeniu do Matriksa Portable z iPodem/iPhonem słuchało się muzyki bez żadnego „ale”. Jeszcze lepiej, ciekawiej grało to na firmowym odtwarzaczu HM-602. Coś czuję, że tutaj będzie podobnie, to znaczy dobrze z trudnym partnerem w rodzaju przenośnego playera, nie mówiąc już o smartfonie.

No dobrze, a ile to, to waży? Jak na mobilne słuchawki, to sporo, całkiem sporo bo aż 460 gramów. Dla porównania nasze redakcyjne, jakiś czas temu sprzedane, K550 AKG to 305 gramów. A przecież też austriackie słuchawki do małych nie należały. Sporo, ale też konkretnie mniej od LCD-ków (550 gramów vide dwójki i to bez kabla!). No dobrze, a oznacza w przypadku Audeze tyt. „entry-level”? Oznacza 700 dolarów. W naszym kraju pewnie te słuchawki będą kosztowały ok. 2500 złotych. Niewykluczone, że uda się je sprowadzić wprost ze Stanów w cenie nieco powyżej 2000 złotych. To nadal dużo jak za słuchawki, ale nie zapominajmy, że model LCD-2 (bambusowe muszle) kosztuje c.a 4000 złotych. Innymi słowy, mamy tutaj prawie 2x niższą cenę. Okazyjną taką ;-) Pytanie ile w tych słuchawek z LCDków? Na to, moi drodzy, odpowiem jak ich posłucham. Jestem szalenie ciekaw jak te nauszniki wypadną, nie tylko na tle swoich stacjonarnych braci, ale także dwóch świetnych konstrukcji konkurencji – Sennheiserów Momentum oraz wspomnianych HE-400. Czy Amerykanom, droższym o tysiąc złotych bez mała, uda się wyjść z tarczą rywalizując z świetnymi Niemcami oraz produktem HiFiMANa? Nie będzie to wcale takie proste zadanie, więcej – będzie to bardzo trudne zadanie. Być może dodatkowym aspektem przemawiającym za EL-8 będzie ich możliwości w stacjonarnym torze. Zobaczymy. A kiedy konkretnie? W lutym słuchawki mają oficjalnie trafić do dystrybucji i liczę, że będę mógł bardzo szybko zdobyć egzemplarz do testów.

To jeszcze nie wszystko. Na koniec „as z rękawa”, czyli słuchawkowy wzmacniacz/DAC od Amerykanów. Nazwa super - Deckard – kojarząca się z oczywistych względów z klasyką kina SF – filmem „Blade Runner”. Parametry wyczynowe: zagramy pliki aż do poziomu 32bit/384kHz (DXD, także DSD64/128), do tego trzy ustawienia gain, główne wejście cyfrowe USB oraz… wejście analogowe i dobrze, bo będzie można via pre podpiąć gramofon. Cena? 699$. Warto przy tym wspomnieć, że Audeze podobno blisko współpracuje z Meridianem, blisko współpracuje przy opracowywaniu technologii MQA (patrz wpis). Co to oznacza? Po pierwsze, że firma chce wejść na rynek plikowego grania z produktami takimi, jak opisany powyżej DAC/AMP. Po drugie, że EL-8 to nie jedyny produkt „mobilny”, w końcu mówimy o kompresji bezstratnej, gwarantującej znakomitą jakość przy redukcji transferu. A to oznacza mobilne źródła, mobilne granie. Nie tylko więc EL-8, ale być może kolejne, jeszcze lżejsze, łatwiejsze do przenoszenia słuchawki trafią na rynek pod auspicjami Audeze, poza tym spodziewam się jakiegoś produktu bateryjnego, przenośnego źródła dźwięku. Czy będzie to DAC/AMP czy może… DAP… przekonamy się (coś czuję) najdalej w styczniu 2016 roku. Pewnie kilka tysięcy będzie to kosztować, nie inaczej, pewnie będzie grało dobrze z trudnymi do wysterowania słuchawkami firmowymi i nie tylko. Pewnie tak właśnie będzie to wyglądało. Tymczasem czekam na EL-8 i już nie mogę się doczekać ;-)

» Czytaj dalej