Obrodziło, oj obrodziło moi drodzy! Sonos Sub, już 3 generacji, w bardzo rozbudowanym setupie redakcyjnym sprawdzany. Nie, nie idziemy na łatwiznę, nie robimy tak, jak 99% sajtów, że z grajbelką jakąś (przetestowana Beam, czy Arc) i już, tylko w konfiguracji 4.1, a nawet 4.2 będzie to, to sprawdzane. Ale że jak? A właśnie tak: Sonos AMP (w recenzji na HDO macie o tym łączniku HiFi z sonosystemem, dla przypomnienia: klasyczne kolumienki podpinamy, świetna sekcja amp/cyfrowa, gorsza ADC czyli wejście dla gramofonu… w sumie wystarczająco dobre, HDMI ARC i w ogóle kino, bo też multichannel -> kwadrofonia z 1/2/3(!) subami). Czytaj… sono kolumienki na tyłach + rzeczony Sub (4.1, a nawet 4.2, bo aktywny, klasyczny też podpinamy pod AMPa, bo czemu by nie sprawdzić takiej konfiguracji, hę?) z pylonowymi frontami (Diamond) w setupie nam gra…
Zapraszam na nasz fanpage, gdzie znajdziecie rozbudowaną fotogalerię z tytułowymi HE-R10D, kosztującymi już konkretne ponad 6 tysięcy, DYNAMICZNYMI słuchawkami o dość nowatorskiej konstrukcji zamkniętej od ortodynamicznego specjalisty HiFiMANa. Zaskoczenie? No jakby podwójne, bo nie dość że nie planary, to jeszcze też rzadka wycieczka producenta w projekty słuchawek zamkniętych, nie otwartych, jak większość planarnych modeli z portfolio. Także inaczej i na razie nie mogę się oderwać, choć – w pierwszych wrażeniach – nie ma tylko miodu. Krytykuję i to głównie za formę krytykuję. Same słuchawki, jak już je założymy na glacę dostarczają sporo wrażeń, a pomysł na dużą, drewnianą komorę, choć nie nowatorski, to w połączeniu z autorską, przeniesioną z firmowych IEMów technologią diafragmy, po raz pierwszy w dużych słuchawkach wykorzystaną, tworzą coś intrygującego i w dwóch co najmniej aspektach spektakularnego.
Mhm, bas, basior, baaaaaassssssss i przeeeeeeeeeestrzeń, której nie powstydziłyby się najlepsze na rynku, najdroższe planary. A to przecież dynamiczna konstrukcja i to zamknięta konstrukcja, a jednak… oj, bardzo jestem ciekaw modelu „P”, planarnego, z najlepszą membraną, z identycznym projektem / formą co testowane. Tylko ta cena. Bodaj 5,5k USD… ale, że co?! No serio, tyle sobie liczą za model wyposażony w ortodynamiczny przetwornik. Jeżeli tutaj jest tak fenomenalnie dobrze (w przypadku zamkniętych to nowe otwarcie, jeszcze takich imo nie było) odnośnie przestrzeni to… co można usłyszeć w 5 razy droższych nausznicach?! Będzie też o super setupie we wpisie…
Dobra koniec nawijania obok, zapraszam:
Tym razem przekierowanie na nasz fanpage, za co z góry przepraszam wszystkich mających alergię na cukierberga. Takie czasy. Trafiły do nas dwa mocarne klamoty… GUSTARD X26PRO to uberDAC z podwójnym ESS9038Pro i całkowicie autorską sekcją, dyskretny, żadne opampy, no miód i orzeszki jednym słowem. Zidoo UHD3000 (nasz test poprzednika UHD2000 tutaj) to kontynuacja patentu na synergię dwóch światów: wizji i dźwięku w najlepszej jakościowo formie. Wszystkoodtwarzający, ze wsparciem dla każdego wyczynowego formatu, z ustawieniami pod kurek (pro, instalatorskie)… według mnie to godny następca nieodżałowanych BDP firmy rip OPPO. Aż tak dobrze i we wpisie możecie przeczytać dlaczego aż tak. Obie zajawki pełne informacji o sprzęcie, o jego ogromnych możliwościach (serio, te dwie konstrukcje wyróżniają się na tle konkurencji, dotyczy to zarówno DACa z funkcją pre, jak i playera z funkcją serwera.
Mega galerie z opisem, pierwsze wrażenia (orgia wizyjno-brzmieniowa… Chińczyk potrafi), konstatacja że bez odpowiedniego supportu (konkurencja) produkty są niepełnowartościowe. Tu jest zupełnie inaczej (Zidoo), bo dostajemy w pakiecie wsparcie na serio, a nie na niby (większość klamotów utytułowanych gigantów z branży… wstyd!). Uwagę zwraca nie tylko świetna inżynieria, doskonały projekt (w obu przypadkach), ale takoż wycena tego, co dostajemy za wydany pieniądz. Czy tam, w środku, jest jakieś cięcie kosztów, że księgowy przycinał, że gorszej jakości (komponenty)? Otóż nie! Tam w środku siedzą części jakie znajdziemy w „zachodnich” high-endach za kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy pln. Serio. Co gorsza dla konkurentów to wszystko właśnie uczciwie wycenione, znaczy nie mamy wrażenia że płacimy jak u Apple za dodatkową przestrzeń dyskową tudzież pamięć RAM Po prostu płacimy za to, co dostajemy bez ekstraordynaryjnego narzutu. Te skrzynki w żadnym aspekcie nie odstają, ba patrząc na tytułowego GUSTARDA widzę ROCKNA AUDIO, tyle że w zupełnie innych realiach kosztowych.
Myślę sobie, że mówimy tutaj o sprzęcie już docelowym, za który żądają normalnych pieniędzy, a nie równowartości miejskiego autka (najmarniej). To robi różnicę. Zapraszam do zapoznania się z wpisami na fb, w najbliższy weekend zaległości …dwa zupełnie różne patenty na to samo (DAC z dodatkami), bardzo wyróżniające się patenty: hybryda od CAYINa oraz „monitor” cyfrowo-analogowy od SPLa. Publikacja w formie porównawczej, lubię takie, mam nadzieję że też lubicie, przedstawiająca krańcowo odmienne sposoby na konwersję zer, jedynek do postaci analogowej, z wieloma – znowu – odmiennymi, przydatnymi (dla różnych klientów, użytkowników) funkcjami. Jedno urządzenie wybitnie domowe, drugie mocno studyjne, a wspólnym mianownikiem w przypadku obu dobry sound, a nawet (w przypadku jednego w szczególności) bardzo.
Przy okazji, dziękuję oficjalnemu dystrybutorowi, firmie C4I za możliwość szczególarskiego zapoznania się z tytułowym Zidoo UHD3000 (z odpowiednią oprawą materiałowo-sprzętową). To wielce pomocne w pracy, ułatwia kompleksowe obadanie klamota.
Linki:
Jakiś czas temu rozwodziłem się o tym, czy DAPy mają sens. Wyszło mi, że nie mają. No dobra, to co w takim razie robi tutaj ten AP80Pro, ktoś przytomnie zapyta. Ano trafił na tapetę, akurat okoliczności sprzyjają, a – jak pamiętacie z niedawnych wpisów – jakość muzyki ze streamu (Tidal) jest mocno dyskusyjna, Deezer lepiej dużo, siak czy tak bezkompromisowe hi-resy trzeba jednak żenić z jakimś zewnętrznym przetwornikiem (jak smartfon), który to ogarnie. A przede wszystkim z dobrym mobilnym amp/przetwornikiem, który nam odpowiednio i bez kompromisów wzmocni sygnał. To może jednak te DAPy nie takie bez sensu? Hmmm, no tu można zastanowić się nad tym, czy mnożenie bytów ma sens. Znowu niedawno na łamach pojawił się test zajebistego malucha (publikacja „ale jaja Hidizs S8„), który jest maluteńki, nie robi ze smartfona cegły a brzmi (przetwarza i wzmacnia) jak talala. Hidizs. Znowu Chiny i specjalizujący się w mobilnym producent, którego portfolio warto poznać, oj warto. Także z czystej, wrodzonej ciekawości, to raz, a dwa – ten DAP nie jest drogi, a to wraz z gabarytem stanowi wg. mnie kluczowe aspekty dla „być, albo nie być” DAPów jako takich… już tłumaczę. Cena ustrojstwa, które funkcjonalnie zawsze będzie w tyle za smarttelefonicznym transportem, które nie pozwoli na taką swobodę użytkową (wszystko w jednym, komunikacja – wiadomo – bez której nie idzie dzisiaj funkcjonować), którego wadą jest już samo to, że to obok być musi, cena powinna być skalkulowana na poziomie dalekim od nie tylko flagowych, ale i średnio-półkowych fonów. Moim zdaniem tak być powinno, a patrząc na segment odtwarzaczy osobistych, widać, że rozrosło się to do poziomów stratosferycznych, a przynajmniej (często, gęsto) bliskich smartfonom. To bezsensu wg. mnie. Odtwarzacz muzyczny to wyspecjalizowane urządzenie, które – jak udowadnia tytułowy zwierz – nie musi być drogie, a w cenie może oferować to co… ajajajaj Kałach. Znaczy Astell & Kern oferuje. Ktoś, kto kupuje AK i nie skonfrontuje tego wyboru z tym maluchem popełnia niewybaczalny błąd i będzie tego srogo żałował. Aż tak. Także przystępna cena bez kompromisów jakościowych to raz i właśnie – maluch – gabaryt. Nie wiem jak Wy, ale ja nie poważam DAPów wielkich jak cegły. A te stratosferyczne takie właśnie są. Dla mnie to kompletne pomylenie z poplątaniem. DAP musi być malutki, super malutki, najlepiej jak R.I.P świetny formą (i swego czasu treścią) iPod Nano czy (nawet) Suffle. Ma to być ergonomicznie coś daleko mniej inwazyjnego niż coraz większe ekrany w kieszeni, ma być najlepiej na pasku, najlepiej bezzwrokowo obsługiwane, najlepiej jak najmniej angażujące w sterowanie, najlepiej. Wszystko co jest cegłą i nazywa się digital audio player jest u mnie skreślone ergonomicznie, amen.
Brzmi bosko
AP80Pro jest wielkości wspomnianego iPoda Nano (formą też zbliżony). Jest malutki. Taki właśnie powinien być DAP. Szkoda że nie ma klipsa (powinien!), ale można to pewnie sobie własnym sumptem uskutecznić, ma w komplecie zabezpieczające gacie, wyposażony jest pod kurek (za moment szczegóły) i swoją formą w żaden sposób nie przeszkadza w życiu. Bo jest mały, malutki, nie inwazyjny właśnie. Tak, taki nie drogi, wykonany z metalu, żaden plastik-fantastik, świetnie spasowany, z dużym potencjometrem „koronką” DAP ma – tak, sobie zaprzeczam w tym momencie, wytłumaczyłem się mam nadzieję powyżej z tego – sens. Małe, długo grające, z potężną baterią możliwości: bo jest i DAC, który gra natywnie wyczynowe hi-resy (DSD256 m.in. native właśnie), z wszystkimi możliwymi opcjami DSP (crossfade, rozbudowane presety EQ, wiele filtrów, gapless, uprzestrzennianie itd. itp.) oraz mocą szczodry amp z opcją balansu jakby komuś było w smak. Enkoder (koronka) działa wraz z malutkimi, fizycznymi przyciskami w opcji bezzwrokowego sterowania i tylko szkoda wielka, że te buttony nie są ciut większe, tudzież że ten od play/pauzy nie wyróżnia się na tle pozostałych. Siak, czy tak można sobie w kieszeni sterować mimo… mmmhm, dotykowego ekranu, który tutaj jest w standardzie. Dla mnie to zawsze minus (w playerach mobilnych), bo wymaga to fonowej obsługi (a jw. to się kłóci z ideą osobistego odtwarzacza muzycznego, ewolucji „Walkmana”), tutaj na szczęście da się bez, choć cała nawigacja po zbiorach i wyspecjalizowanych opcjach wymaga zagłębienia w menusy. Gdyby tak jeszcze enkoder dawał możliwość zmiany źródła dźwięku (a nie tylko głośności i wł/wył) to… rzecz da się na marginesie aktualizować, może zatem up? Może?
Są i gumowe gacie, jakościowo to wszystko poziom bardzo wysoki
Cztery przetworniki, bardzo zaawansowana konstrukcja, o czym w recenzji będzie co nieco
Także da się – jak lubię – bezzwrokowo, a jak bardziej to można też za pomocą gestów (proste & skuteczne) sobie tego playera obsługiwać. AP80PRO to nie tylko to co w pamięci i na karcie microSD, ale także radio FM. Znowu skojarzenie z iPodem i znowu bardzo pozytywnie. Bo kto daje dzisiaj tradycyjne radio? No właśnie, mało kto daje. Tu jest i super że jest, bo odbiór czysty, można sobie posłuchać radyjka, a jedyny zonk to brak możliwości nazwania stacji w menu, jest tylko częstotliwość podana, nawet gdy zapiszemy do pamięci. Jako że dzisiaj wszyscy mierzą sobie każdy wysiłek fizyczny (znam takiego, który po piwo jedzie autem, a sklep to 100 metrów w linii prostej), jest i krokomierz. Zbędna rzecz w tego typu urządzeniu wg. mnie, bo dzisiaj każdy obwieszony elektroniką opisującą jego stan, ale może już przestanę marudzić, w końcu obowiązku nie ma, a jakby nie patrzeć ten DAP świetnie nadaje się do wysiłku fizycznego i będzie jak znalazł, także jaka zbędna w sumie. Może komuś się przyda, nie? Ogólnie mogę powiedzieć tak – sporo funkcji, bardzo rozbudowane możliwości, pożenione z intuicyjną obsługą, bardzo dobrym UI oraz UX (wspomniane gesty, wiele sposobów nawigowania po zbiorach, szybki dostęp do najważniejszych funkcji w wysuwanych podmenusach). Także ogólnie i szczegółowo bardzo, jak widzicie – jestem na tak i po paru wypadach z daleka od nadmorskich tłumów, ucieczki na wieś – mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że takie coś ma rację bytu, mimo mnożenia …bytów
Przy czym byłaby to zajawka niekompletna, dalece niekompletna, gdyby nie efektor. A ten jest szczególny. Armaturowe MS4 Mermaid oczarowały, spowodowały niechęć do na codzień użytkowanych AirPodsów Pro, niechęć głęboką, bo sposób reprodukcji dźwięków przez te doki jest pod paroma względami wyjątkowy i wyrób jabłkowy w glebę wdeptujący. Te IEMy potrafią w aspekcie niskotonowym zagrać nie jak IEMy. Potrafią zagrać jak duże, stacjonarne nausznice. Wiecie, jestem basolubem, ale też – nieskromnie – koneserem i wszystko co ma być efekciarskie na dole, a tak po prawdzie jest przewalone, nieprawdziwe zawsze (bo wyczulony jestem) wychodzi podczas słuchania i ma często decydujący wpływ na ocenę. Może być też i tak, że tego basu brakuje, że on jest taki ledwo co, że tylko zaakcentowany, niedomówiony i to też dla mnie jest źle i słabo. Tu te MS4 czarują na poziomie piwnicy, oj czarują, dół wybity jak na douszne monitory, bez dwóch zdań. Namacalny, organiczno-fizyczny, wielowymiarowy i w żaden sposób nie wchodzący w paradę reszcie pasma. Fantastycznie, a to dopiero początek, bo wraz z DAPem mamy tutaj wybitną rozdzielczość (wgląd w nagrania sugeruje rasowy stacjonarny system słuchawkowy, a nie jakiegoś tam mobilnego malucha z dokami), płynny, czytelny, czysty dźwięk, który skalą (dynamika, przestrzeń) potrafi nieźle zadziwić. Ale, że tak, na czymś takim? No tak, na czymś takim, właśnie. Także na wstępie (no, parunastu dniach katowania) nie tylko nie żałuję tej odskoczni od fotelowego słuchania (mamy znowu klęskę urodzaju, Chińczycy nie mają litości, zalewa rynek prawdziwa powódź chińskiego hajfaja & hajendu), ale się delektuję słuchaniem najlepsiejszych plików ze zbiorów w pięknych okolicznościach przyrody. Mhm, odtwarzanie takiej muzyki, takiego materiału -żeby miało sens- wymaga odpowiedniego zaplecza. To może być (już teraz) zminiaturyzowany do postaci całkowicie pomijalnej DAC/DAC/AMP, może też taki jw. set z DAPem, byleby ten DAP był w cenie odtwarzacza a nie flagowego fona, byleby ten DAP był na klips, a nie 0,5 kilo w kieszeni.
Fajne to!
Na siłę, chcąc się do czegoś przyczepić, przyczepiłbym się do kolorów – czerwony kojarzy się z prawo, a jest lewo, znaczy lewy kanał.
Ale to czepialstwo, bo wszystko tu jest tiptop: jakość wykonania, materiały, spasowanie, wygoda/ergonomia
Na wstępie o rozczarowaniu. Ani Nowy Five, ani nowy Sub, to nie są produkty nowe, tylko po prostu odświeżone. Tak, mocniejsze bebechy, więcej pamięci, ale od strony stylistycznej, a przede wszystkim od strony SQ żadnych zmian. Bo to ten sam układ, te same przetworniki (w sensie wielkości, umiejscowienia oraz aplikacji). Szczerze? Po tylko latach czekania (szczególnie na nową piątkę) mogliby się bardziej postarać. Co więcej nowy sub to nie mniejszy, tańszy sub (a takie były oczekiwania i niektóre nieoficjalne zapowiedzi) a dokładnie to, co powyżej. Czyli drogi, bezprzewodowy niskotonowiec, trzeciej już z kolej generacji, zaklęty dokładnie w tym samym opakowaniu. Ehhh. Rzecz jasna za moment trafi do nas rewolucja pod nazwą S2 – nowy software, który wszystko zmienia (dźwięk przestrzenny na nowym poziomie, dźwięk hi-res, nowe, jeszcze bardzie zaawansowane algorytmy pomiaru pomieszczenia, nowe tryby strefowe…
Tym, co miało zachwycić, jest nowy projektor dźwiękowy / soundbar Sonos Arc. Zamiast Playbara i Playbase mamy nowego, nowoczesnego, naszpikowanego nowymi technologiami soundbara. Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne, ale jak wejdziemy w szczegóły to… niestety… widać sporo chropowatości w produkcie, który ma domyślnie stać się fundamentem nowego rozwiązania Sonosa w zakresie kina domowego. W dobie wielkich ekranów, mały Beam jest rozwiązaniem budżetowo-kompromisowym, a Arc w zamyśle producenta to coś, co jest na szczycie i ma się sprawdzić teraz i jutro, w kinie i w muzyce, ma być na lata wyznacznikiem nowoczesności w salonie.
Czy to się udało? Patrząc na specyfikację, przykro mi to napisać, ale absolutnie nie. Nie rozumiem, dlaczego firma nie zdecydowała się na wprowadzenie przeplotki tj. dodatkowego wyjścia HDMI. Arc ma jedynie dwukierunkowy (eARC), pojedynczy port, który pozwoli podłączyć go domyślnie do telewizora z odpowiednim złączem. Tyle. To bardzo niewystarczające, wręcz szokująco niewystarczające rozwiązanie, bo ogranicza nas do jednego, jedynego ekranu (to raz) oraz nie daje możliwości wygodnej integracji z innymi komponentami, takimi jak procesory AV, amplitunery AV etc. Ktoś powie, no dobrze, ale to ma być właśnie zamiast – ok, rozumiem, zamiast innych elementów, w tej sytuacji może już zbędnych (bo strumienie zintegrowane w odbiorniku, bo wszystko co niezbędne „pod maską”…). Cóż, nie jest to prawda, bo nawet systemowo (Sonos) musimy zderzyć się z bardzo prawdopodobną niekompatybilnością telewizora z najnowszymi technologiami audiowizyjnymi bez żadnych widoków na obejście problemu (bo tylko eARC). Dodatkowo, jak wspomniałem, nie ma opcji by zintegrować w sensowny sposób (tak można kombinować via matryce, bardzo rośnie koszt instalacji, w ogóle przestaje to wg. mnie mieć sens) inny, niż telewizyjny ekran w salonie. A przecież wiele osób wykorzystuje obok TV także projektor. Sytuacja w takim scenariuszu wygląda kompletnie beznadziejnie – nie dość, że tylko TV to jeszcze nawet samo podpięcie pod projektor zamiast generuje wtopę – projektor raczej nie będzie wyposażony w najnowsze rozwiązanie z eARC (świetne, nowoczesne, świeże, o doskonałych parametrach, projekcje nie dysponują takim wyposażeniem). To wyjście (dodatkowe) HDMI to absolutne minimum, a w projektorze dźwiękowym za prawie 4k wymagałbym przynajmniej jednego, dodatkowego portu wejściowego. Nic z tego.
Projektor od strony możliwości sonicznych robi wrażenie, jest – jak zapowiadano – kompatybilny z Dolby Atmos (5.2.0 …, jak mało to uzupełniamy to przez dodatnie subów, względnie dodatnie z tyłu, boków kolumienek One). Mamy baterię 11 przetworników, pewnie dźwiękowo będzie to na wysokim poziomie, ale …no właśnie, znowu ale! Dlaczego Sonos wypuszczając domyślnie bezkompromisowy sprzęt, nie zdecydował się na uzupełnienie możliwości o konkurencyjnego DTS-a X?! Przecież to jest kompletnie bez sensu, bo właśnie konkurencja bardzo, ale to bardzo rozwinęła w swoim rozwiązaniu kwestie programowego budowania scenerii dźwiękowej, emulacji pseudoprzestrzennej na potrzeby dźwięku obiektowego. Tego Atmos nie oferuje, a jest to cholernie ważne, bo po pierwsze soundbar to mimo zaawansowania, potężnego DSP źródło de facto monofoniczne, które siłą rzeczy musi udawać, tworzyć coś, czego (fizycznie) nie ma. Co z tego, że mamy promieniowanie w górę (co swoją drogą stanowi spory kompromis odnośnie tworzenia efektu dookólnego, obiektowego środowiska dźwiękowego), jak w co najmniej paru zastosowaniach będziemy musieli obejść się smakiem (wrażenia przestrzenne). Mam tu na myśli to, co nadciąga – nowe konsole, nowa generacja sprzętu rozrywkowego, położenie mocnego akcentu na obiektowe audio w grach (brak mch LPCM!!!), ale także (na co wskazują eksperymenty serwisów streamingowych audio vide 360 w Tidalu czy Deezerze) w muzyce. Tu więcej oznacza kompatybilność, brak zaś emulację co najwyżej dźwięku przestrzennego w starym wydaniu (DD+), albo w ogóle zerowe możliwości skorzystania z zalet kilkunastu przetworników wbudowanych w belkę. Słabe to bardzo.
Hue Play &
HDMI Synch box… mądrze skonfigurowane, robi różnicę, nie tylko w kinie / elektronicznej rozrywce… w muzyce też
Przy czym instalacja musi być przemyślana, dostosowana do pomieszczenia, położenia źródeł obrazu i DŹWIĘKU.
Dwie świetlne kolumienki to dopiero początek zabawy i nie że więcej to lepiej (do 10 źródeł światła),
tylko – właśnie – odpowiednio skonfigurowane, subtelne, reaktywne światło z dźwiękiem przepisem na coś bardzo wciągającego
Wbrew pozorom wcale (choć jest automat) nie jest łatwo to skonfigurować, trzeba sporo się natrudzić, ale efekt – serio – warty jest poświęconego czasu. Samo oprogramowanie i zasada działania nieco pogmatwane i niezbyt intuicyjne. Trzeba się oswoić i przede wszystkim znaleźć odpowiedni balans: liczba punktów / poziom intensywności / umiejscowienie
Testuję obecnie akcesorium znacząco zwiększające immersję przed ekranem… wróć, nie tylko przed ekranem, bo słucham sporo muzyki w salonie właśnie z udziałem tego pudełka (i nie są to w tym wypadku tylko klipy, bo ekran/y pełnią funkcję albo tła – z jakimś fajnym motywem, albo interfejsu playera) i nie, nie jest to dyskoteka. To coś, co naprawdę generuje nowy poziom konsumowania treści multimedialnych, sprawdza się nie tylko świetnie w przypadku kina, nie tylko (największy przyrost przyjemności z obcowania) w grach, ale także – właśnie – w słuchaniu muzyki. Tak, chodzi o ostatnio opisywany chyba w każdym miejscu Philips HDMI synch box, który podejrzewam wielkiej kariery nie zrobi. Nie zrobi, bo nie zostanie odpowiednio zintegrowany, wykorzystany, nie zostanie odkryty potencjał tego ustrojstwa. A potencjał ma to, to ogromny. Oczywiście podzielę się wnioskami, głównie w zakresie audio, bo jest wierzcie mi o czym pisać. Tak jak kiedyś, w pradawnych czasach, lubiłem odtwarzać coś na PS3 wyświetlając motyw z Matką Ziemią na dużym, plazmowym ekranie, tak teraz z przyjemnością tworzę scenerię do słuchania ulubionych dźwięków za pośrednictwem akcesorium Philipsa*. To taki Ambilight tylko podkręcony, na dużo wyższym, wręcz – powiem wprost – nowym, lepszym, dużo lepszym poziomie. Można subtelnie, przy zachowaniu proporcji (co by nie rozpraszało, a właśnie zwiększało immersję) bardzo uprzyjemnić sobie odsłuch, czy oglądania, czy wreszcie granie. I tak, w muzyce, to zdaje egzamin, szczególnie gdy poświęcimy czas na właściwe ustawienie źródeł światła (najlepiej dedykowanych tj. Hue Play), dobierzemy parametry, odpowiednio zsynchronizujemy ze źródłem obrazu i/lub dźwięku (polecam komputer). Światło – dźwięk. To działa!
Najlepiej z komputera, podpinamy pod ekrany i jest zabawa…
Czemu wspominam o tym rozwiązaniu Philipsa przy okazji opisu Arc-a? Ano dlatego, że ograniczenia nowego projektora Sonosa utrudniają wykorzystanie tego typu sprzętu. Jak wspomniałem, nie wykorzystamy SmartTV, nie jest to coś, co idzie w kierunku integracji (kierunek Sonosa) wszystkiego w ramach jednego, a wręcz przeciwnie. Przy czym mimo oczywistej popularności, atrakcyjności nie mnożenia bytów, przyszłość domowych systemów rozrywki będzie iść w stronę dodawania kolejnych elementów, elementów inteligentnej chałupy w celu zwiększenia naszego zaangażowania w to co się dzieje na ekranie, to co dociera do naszych uszu z głośników. Coś za prawie 4 tysiące powinno uwzględniać to, co powyżej. Oczywiście nowe możliwości (S2) wprowadzą cały ekosystem na nowy poziom, choćby za sprawą wprowadzenia dźwięku wysokiej rozdzielczości, nowych opcji przestrzennych i (co jest według mnie najważniejsze) znacznego rozwinięcia technologii korekcji pomieszczenia (nowe TruePlay). To wszystko na pewno będzie pozytywnie wpływało na poziom zadowolenia użytkowników, sam nie mogę się doczekać (czerwiec) wielkiego upgrade’u, licząc że szybko skorzystam z nowych możliwości pod Roonem (integracja Sonosa we front-endzie jest pierwszorzędna!).
Szkoda, że nowości hardwareowe nie spełniają oczekiwań wielu zainteresowanych tematem. To tytułowe „prawie” niestety robi gigantyczną różnicę. Sonos miał szansę w przededniu najważniejszej od lat aktualizacji systemu (software) wprowadzić coś, co zrewolucjonizuje rynek. Moim zdaniem zaprzepaścił szansę, powiem nawet mocniej – bez oczekiwanego, mniejszego i tańszego, nowego Suba, bez opisanych technologii/wyposażenia których poskąpiono w Arc-u, wielu mocno zastanowi się, czy jednak nie będzie lepiej oprzeć integrację audio i wideo o przetestowanego u nas (poza kinem, czekam na to S2 jw) w paru odsłonach AMPa. Aaa jakby się ktoś pytał… Tak, Arc ma też opcję podpięcia optykiem, tylko co z tego – odpada (bo zbyt małą przepustowość oferuje TOSLink) Atmos, obiektowy, w ogóle odpada duża część zabawy, to tylko erzac, awaryjna opcja (gdy ekran nie ma zwrotnego kanału), a nie coś, co załatwia problem. Integracja AI czy AirPlay 2 na nikim dzisiaj nie robi już większego wrażenia, to już jest jako standard w produktach Sonosa oraz rynkowych rywali.
Ciekawe co zrobi konkurencja? Mam tu na myśli głównie Apple, które musi coś zrobić, by uzasadnić istnienie swojej platformy streamingowej (gdzie jakość odgrywa kluczową rolę tj. obraz ultrawysokiej rozdzielczości i dźwięk obiektowy), uratować kompletnie położony temat strefowego, inteligentnego dźwięku tj. Home Poda. To miał być produkt do słuchania muzyki, ale także do rozbudowy, stworzenia na bazie rozwiązania pod wizję. Nic takiego się nie stało i zawalona dystrybucja, opóźnienia, ograniczone możliwości, wysoka cena dobiły temat. Może wraz z tańszym rozwiązaniem, które ma niebawem zadebiutować, może z rozbudową (???) możliwości w kinie, pojawi się ciekawa alternatywa? Są ofc specjaliści (Yamaha itd), tyle że na styku najnowszego, internetu rzeczy, technologii wizyjnych, rozrywkowych i audio teoretycznie to wielkim z IT powinno być łatwiej. Tak jednak nie jest, a przynajmniej w pełnym zakresie, całościowym nie jest. Sonos jest tu ewenementem, bo przecież też specjalizacja i to wąska w sumie. Mógł odskoczyć konkurencji o lata świetlne. Właśnie teraz. Nie zrobił tego. Cóż, taka okazja może się już nie powtórzyć.
* pełna nazwa to Philips Hue Play HDMI Synch Box… tak, te philipsowe nazwy produktów, masakra