LogowanieZarejestruj się
News

AURALiC Gemini 2000 – grający stojak dla słuchawek. To ma sens!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
gemini-tapchiaudio_com(1)

Zintegrować trzy rzeczy w jednym produkcie, trzy – w sumie – niezbędne rzeczy, aby móc w pełni cieszyć się nowo zakupionymi, wysokiej klasy słuchawkami. Auralic Gemini 2000 to takie, właśnie 3 w 1. Mamy tutaj piękny stand wyprodukowany przez Koreańczyków na licencji (stojaki Klutz Design, kosztujące ok. 600$ sztuka) oraz wysokiej klasy wzmacniacz zintegrowany z DACiem oraz… czymś w rodzaju nośnika pamięci. No właśnie, slot dla kart zamontowany w tym oryginalnym produkcie nie jest elementem samodzielnego odtwarzacza plików, bo takiego tutaj nie ma, co nie oznacza że jest bezużyteczny… nie, producent wymyślił sobie, że będzie to swoisty hub. Na karcie egzystować będą sterowniki dla MS Windows, instrukcja oraz… np. muzyka, którą zechcemy zabrać ze sobą, czy po prostu odtwarzać z takiego, przenośnego banku, a nie z dysku komputera czy NASa. Ciekawy pomysł, bo choć nadal potrzebujemy odtwarzacza (handhelda, peceta podpiętych pod Gemini) to mamy możliwość zintegrowania naszej podręcznej, że się tak wyrażę, biblioteki muzycznej. Co poza tym? W wersji 1000 nie ma zbalansowanego wyjścia słuchawkowego, tutaj oczywiście takowe znajdziemy, poza tym możemy liczyć na wyższą moc (napędzimy wszystkie możliwe nauszniki zupełnie bezproblemowo, w tym wymagające ortodynamiki). Jak wspomniałem sam stojak z szwedzkiej manufaktury to wydatek rzędu 600, czy nawet 650 dolarów. Auralic wycenia tańszy model na 995$, co wg. mnie jest prawdziwą okazją (na pewno nie kupiłbym samego stojaka, bo tutaj mamy po prostu całościowe, wygodne rozwiązanie, albo inaczej – kupiłbym – ale tylko wtedy, gdybym miał ochotę na umieszczenie na tych drogich podstawkach całej kolekcji słuchawek). Opisywany model to prawie 2000 dolarów. Sporo, ale nadal, biorąc pod uwagę funkcjonalność, znacznie taniej niż osobne elementy słuchawkowego toru (DAC, wzmacniacz oraz stojak plus okablowanie etc.).

Gemini 2000 to cyfra. Nie podepniemy tutaj żadnych źródeł analogowych. Nie, niestety nie ma na to szans. Trochę szkoda, choć rozumiem konstruktorów, którzy byli ograniczeni wymiarami podstawki (okrągła, płaska podstawa pod stojakiem)… tor analogowy wymagał by przestrzeni, nie dałoby się tego sensownie zintegrować. Ok, rozumiem takie podejście i trudno tutaj polemizować z ograniczeniami fizycznymi. Do czego zatem podłączymy ten grający stojak? Oczywiście przede wszystkim do komputera. Jest USB-B, jest obsługa 32/384, jest granie DSD, na dopasowanej do obudowy płytce PCB znajdziemy układy XMOS, ESS oraz Atmel, poza tym slot dla kart SD oraz pozostałe złącza: USB-A (handheldy) oraz SPDIF (optyczne). Jakie handheldy będą mogły współpracować z Gemini? Ano nie jabłkowe, jak się okazuje, na razie wyłącznie przez OTG androidowe tablety lub/i telefony. Niestety Apple nie dało producentowi najnowszych sterowników i nie ma mowy o bezpośrednim podłączeniu (za pomocą kabla USB-Lightning) jabłczanego handhelda. Szkoda. Można rzecz jasna rzecz obejść, dość efektywnie i efektownie ;-) podpinając pod złącze optyczne AirPort Express. Uwalnia to nas od konieczności fizycznego podpięcia źródła, co w przypadku np. telefonu jest mocno problematyczne (kabelek) i właściwie sprawdzi się tylko i wyłącznie w scenariuszu biurkowym.

„Game changer”? Tak o swoim produkcie mówi producent. Trochę w tym przesady, ale muszę powiedzieć, że taki stand to wg. mnie faktycznie strzał w dziesiątkę. W przypadku tańszego modelu (1000) możemy przyjąć, że fantastyczny, piękny stojak dostajemy po prostu gratis. Jedyne, czego mi tutaj brakuje to opcji w pełni autonomicznego grania, czyli zabudowy takiego DAPa, jak Astell&Kern 1xx,2xx w środku, wraz z modułem sieciowym (Internet etc.). Mielibyśmy wtedy w pełni niezależny system. Tak czy inaczej, opisany Gemini 1000/2000 plus opracowany przez Auralica wielostrefowy system audio (pokazany na CES 2014 Auralic Aries) daje kompletne, fantastyczne rozwiązanie – odtwarzacze multistrefowe, komputerowe lub oparte o dysk sieciowy dystrybuowanie dźwięku w oparciu o własne oprogramowanie oraz własny sterownik (tutaj alternatywą, tańszą alternatywą, byłby dowolny handhelda z aplikacją). Kluczowa rzecz – transfer bezprzewodowy z NASa lub komputera (biblioteka) o przepustowości 1300Mbps to brak problemów, idealne medium dla bezpiecznego, pewnego strumieniowania muzyki. Może zatem warto poczekać na integracje sieciowego modułu w tytułowym Gemini? To byłaby kropka nad i. Tak czy inaczej, już teraz, należą się Koreańczykom słowa uznania za innowacyjność, za nowatorskie podejście do tematu. Pokazany na CES Aries z technologią Lightning Streaming (wspomniana sieć WiFi o bardzo dużej przepustowości, strefowe odtwarzacze sieciowe oraz front-end z dedykowanym sterownikiem) wraz z Gemini 1000/2000 to kwintesencja zmian jakie zachodzą w audio… tego, co dzisiaj obserwujemy w całej branży. Czekam na polskiego dystrybutora, opisane produkty zasługują na solidny test, na dokładne opisanie…

» Czytaj dalej

Spotify & WiMP w najnowszej aktualizacji wzmacniacza NAD D7050: audio XXI

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
nad-d7050

To znak czasów, tak to według mnie będzie w niedalekiej przyszłości wyglądać (cała branża). Jedno pudełko, kabel sieciowy, względnie antenka, końcówka mocy i para głośników. System. System, który pozwoli na dostęp do gigantycznej biblioteki utworów, do koncertów, do wydarzeń live, do tworzenia oraz wymiany playlist i czego tam jeszcze. Kompletne rozwiązanie, takie all-in-one, źródło zintegrowane, bez konieczności korzystania z jakiś dysków, lokalnych serwerów etc. Będziemy jeszcze w tym miesiącu (trzymajcie mnie za słowo! ;-) ) opisywać genialnego NADa D3020. Ten model nie ma takiej funkcjonalności co tytułowy NAD D7050 (ten wyposażony  jest w LAN, AirPlay, uPnP etc.), jednak u nas po podpięciu do AirPort Express (D3020 ma w standardzie Bluetootha z aptX) właściwie umie (od strony funkcjonalnej, dostępu do źródeł muzyki) to samo. No może z tym zastrzeżeniem, że NAD wyposażając wyższy model w złącze LAN zadbał także o dostęp do serwisów streamingowych, konsekwentnie realizując idee systemu audio XXI wieku. Brawa za konsekwencję i niech się inni uczą, biorą przykład z pionierów, z awangardowej linii produktów tego producenta…

W najnowszej aktualizacji otrzymujemy dostęp do WiMPa oraz Spotify (rzecz jasna, aby skorzystać w pełni z możliwości jakie dają wspomniane serwisy warto wykupić dostęp premium plus oraz WiMP HiFiszczególnie ten element jest tu kluczowy, bo po wykupieniu abonamentu otrzymujemy dostęp do wielomilionowej kolekcji muzyki skompresowanej bezstratnie). Podsumowując, mamy kompletne źródło audio, pozwalające dodatkowo grać z innych urządzeń (handheldy, komputery), grać na słuchawkach (wbudowany, dobry wzmacniacz słuchawkowy), wystarczy podpiąć kolumny i właściwie można na tym poprzestać, strumieniując muzykę z wyżej wymienionych serwisów. Brakujące ogniwo? Producent mógłby dla bezkompromisowych użytkowników wprowadzić w przyszłości, w kolejnym uaktualnieniu, dostęp (najlepiej abonamentowy, jestem gorącym zwolennikiem takiej dystrybucji!) do katalogów HD Tracks, Linn Records Label etc. Czy trzeba coś dodawać? Ano nie trzeba, bo i po co. To co najistotniejsze, muzyka, bez ograniczeń, legalnie, z sieci, całe dyskografie, materiały unikalne, trudno dostępne – wszystko to za naciśnięciem (niemal) jednego guzika. Genialne, proste, przystępne cenowo, dostępne dla każdego chętnego… właśnie jesteśmy świadkami spełnienia marzenia wielu melomanów :)

» Czytaj dalej

Czy to jakiś medyczny osprzęt? Nie, to nowy serwer audio Astell&Kern

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
maszyna robiąca PING

Jak dla mnie, podkreślam  - dla mnie – tym razem Koreańczycy chyba nieco przegięli z awangardowym desingem. Nowy serwer muzyczny Astell & Kern to maszyna rodem z Monthy Pythona(zaj..sty skecz szpitalny, z porąbanymi łapiduchami w głównej roli, zresztą, umówmy się co nie jest zajebiste, co wyszło pod marką MP… … … no właśnie, każdy skecz to perła ;) ) Czyli to co robi ping i niestety według mnie tak właśnie to, to wygląda. Jak maszyna co robi ping. No ale, może poza designem warto coś więcej napisać o serwerze, jakie są jego możliwości etc. Jest to niewątpliwie niezwykle zaawansowana konstrukcja, wystarczy popatrzeć na tylną ściankę (cholera, znowu skojarzenia z maszyną rodem ze szpitala, względnie sprzętem militarnym… to przez te płaskie powierzchnie i XLRy). Sprzęt pozwala na podłączenie wielu źródeł oraz wyprowadzenie dźwięku z serwera za pomocą zbalansowanych oraz niezbalansowanych wyjść. Jakby tego było mało, można wyprowadzić dźwięk do dwóch stref (zarówno via RCA jak i XLR), a bateria gniazd obejmuje wszystkie możliwe standardy cyfrowego przesyłu danych (łącznie z wejściami USB do podpięcia komputera, pamięci masowej, docka oraz złączami w standardzie XLR, BNC…). Na górze tylnej ścianki widać antenkę (WiFi), oczywiście znajdziemy także złącze LAN. Serwer zwie się AK500N, pozwala zapis muzyki o jakości 24/192 (czemu nie 384?) na dysku o pojemności 1TB (coś mało! Z drugiej strony jest SSD, co tłumaczy dlaczego 1TB a nie 3, tylko ile to będzie kosztowało!?) i trafi do sprzedaży jeszcze w tym roku.

Prawy bok oraz ogólnie forma zdradza rodowód tego serwera… to nieco „podrasowany” PC (system typu HTPC), coś jak C.A.P.S Chrisa Connackera (serwery Coctail Audio nie są tutaj odpowiednikiem, bo to urządzenia nie będące pecetami od strony konstrukcyjnej – bliżej im do odtwarzaczy sieciowych). Z przodu widać napęd CD do zgrywania kompaktów, wspomniany bok to wyprowadzenia I/O typowe dla komputerów (audio jack, USB etc). Na górze zamontowano uchylny, dotykowy ekran do obsługi urządzenia. Tutaj też mam wątpliwości, czy taki element w ogóle jest potrzebny w dobie powszechności handheldów. Wystarczyłaby aplikacja, a tak musimy za ten panel (tablet? Niewykluczone że dawcą jest jakieś androidowe ustrojstwo) dodatkowo zapłacić. Oczywiście można strumieniować dźwięk z sieci (choć nie chwalą się jakie serwisy, poza radiem internetowym wchodzą w grę), korzystać z internetowej bazy Gracenote przy dodawaniu do plikowej kolekcji kolejnych albumów zgrywanych z CDA, względnie dodawanych z innych źródeł sieciowych. Na razie zgrywanie ograniczone jest do bezstratnego, nieskompresowanego zapisu WAV, pewnie niebawem się to zmieni, wraz z aktualizacją oprogramowania (FLAC, AIFF). Coś czuję, że w środku zastosowano jakieś aktywne chłodzenie (prawy bok zdaje się sugeruje takie rozwiązanie), za zasilanie odpowiada zwykły, impulsowy zasilaczyk, jaki stosuje się w kompaktowych pecetach (HTPC). Wyprowadzenie zasilania na zewnątrz może przynieść korzyści, ale w przypadku urządzeń audio o możliwościach brzmieniowych decyduje prąd jaki zasili układy, a tutaj może być jw. z tym różnie. Ceny na razie nie ustalona, obawiam się jednak że będzie to 10 a nawet ponad 10 tysięcy złotych. Odpowiednik złożony z bardzo dobrych komponentów to połowa tej sumy, zresztą przepis na taki, bardzo dobry komputer do audio, bez problemu znajdziemy w sieci (wspomniany serwer na ComputerAudiophile). Pytanie, jaki system napędza ten komputerek (Linux, może Android, coś innego?), jak będzie wyglądało wsparcie? To ważne pytania, na razie bez odpowiedzi… Poniżej galeria z opisem, która rodzi jeszcze więcej pytań (np. zdjęcie, które sugeruje że to dopiero początek i będzie cały system z własnym wzmacniaczem, …pre?, no system cały). Popatrzmy…

» Czytaj dalej

Testujemy desktopowe głośniki Definitive Technology Incline. Pierwsze wrażenia…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Incline_Side

Te kolumienki postawione na biurku potrafią zagrać jak dobrej klasy monitory bliskiego pola, zaczarować swoim brzmieniem… dosłownie i w przenośni! Jestem pod ogromnym wrażeniem tego produktu, to kolejna po Sound Cylinder (test tutaj) propozycja firmy Definitive Technology, która zasługuje na uwagę. Naturalnym partnerem dla tego zestawu będzie komputer typu desktop, najlepiej jakiś all-in-one. Fantastycznie z wyglądem tego zestawu korespondują Makówki, niebawem będziemy konfigurować system z iMakiem, przetestujemy rzecz także z naszym dyżurnym ;-) Mac Pro. Póki co Incline grają w towarzystwie MacBooka zadokowanego w bardzo ładnej podstawce BookArc firmy twelve south (krótko opiszemy ten produkt, przy okazji zwracając uwagę na opcjonalny tryb pracy MacBooków z zamkniętym ekranem).

Ale to gra! Głośniki łączymy z komputerem za pomocą kabla USB, w środku zastosowano bardzo dobrego DACa, można wybrać czy za ustawianie głośności będzie odpowiadał komputer (niższa jakość) czy też regulację scedujemy na kolumienki (całkowite pominięcie regulacji w źródle = lepsza jakość). Dodatkowo można podpiąć opcjonalnie suba (sprawdzimy tę opcję z naszym starym, ale jarym, drewnianym DT2200) oraz dodatkowe źródło (cyfrowo) za pomocą wejścia optycznego. Super. Dodatkowo można podłączyć analogowo, wejściem liniowym np. stacje dokującą z odpowiednim wyprowadzeniem, integrując z głośnikami naszego handhelda. Wspominane dopasowanie do elektroniki Apple nie powinno nikogo dziwić – wiadomo, wielka popularność Makówek w Ameryce, dodatkowo prężny rynek akcesoriów do komputerów z logo jabłuszka to gotowy patent na dobry interes. Oczywiście sprzęt jest uniwersalny, można go spokojnie podpiąć pod dowolne, komputerowe, źródło, poza tym – jak wspomniałem – cyfrowo podłączymy inne urządzenia AV, właśnie nie tylko audio ale także wideo. Możliwość podłączenia opcjonalnego głośnika niskotonowego (w katalogu DT, rzecz jasna, znajdują się takie produkty, dopasowane stylistycznie do Incline), stworzenia w ten sposób zestawu 2.1, pozwala na budowę kompaktowego systemu kina domowego w oparciu o opisywany produkt. Najlepiej wg. mnie w opcji z HTPC – komputerkiem dedykowanym do kina, takim jak przykładowo Mac Mini.

Skąd się bierze ten, wysokiej próby, dźwięk? Cóż, konstrukcja Incline to wielce oryginalny projekt, te głośniki są pod pewnymi względami wyjątkowe, na pewno wyjątkowe jeżeli popatrzymy na inne produkty z tej kategorii (dekstopowe aktywne zestawy głośnikowe stworzone do współpracy z komputerem). Mamy tutaj bardzo ambitną konstrukcję dwudrożną, na którą składa się zestaw czterech końcówek mocy (po 20W) pracujących w trybie bi-ampingu… każdy głośnik zainstalowany w Incline posiada zatem własną końcówkę mocy! Co to oznacza nie muszę chyba nikomu tłumaczyć. Stąd właśnie bierze się niebywale czyste, a przy tym potężne (rozmiary!) brzmienie tych kolumienek, moc która szokuje w zestawieniu z niewielkimi gabarytami. W tym kontekście nie dziwi całkiem spora waga kolumn… w końcu konstruktorzy musieli upakować w środku każdej z kolumienek dwa wzmacniacze pracujące w klasie D, w sumie zastosowano cztery przetworniki aktywne, po dwa na kolumnę: dwie membrany nisko-średniotonowe, posiadające średnicę 10 centymetrów (4″), kolejne dwie wysokotonowe (3/4″); dodatkowo z tyłu zamontowano po dwie membrany pasywne (średnica także 10cm). Pracę całości nadzoruje 56-bitowy procesor DSP, wyposażony jw. w dwa tryby pracy (regulacja w źródle/kolumienkach oraz tylko w głośnikach). Konstrukcja bipolarna (zestaw promieniuje także do tyłu) oraz pasywne radiatory zastosowane zamiast tradycyjnego bass-refleksu pozwalają na uzyskanie efektu zbliżonego tego, co usłyszymy z dobrych monitorów bliskiego pola, klasycznych konstrukcji HiFi dedykowanych do słuchania muzyki w bliskim polu. Przy czym Incline mogą, jak wspomniałem, nie tylko nagłośnić wcale nie małe pomieszczenie (przestrzenność, moc), mogą także wraz z opcjonalnym subem stworzyć zestaw kinowy! Niezła uniwersalność! Rzecz jasna, głównym zastosowaniem będzie tutaj opcja desktopowa, słuchanie muzyki z komputera i w tej roli omawiany produkt nie będzie miał wg. mnie za wielkiej konkurencji – gra fantastycznie, zapewne pomaga tutaj projekt obudowy, pochylenie każdej kolumny o 9.5 stopnia względem pionu, co skutkuje odpowiednim umiejscowieniem przetworników względem naszej głowy. Ustawiamy rzecz pod odpowiednim kątem (na linii przecięcia, a nawet można nieco bardziej dogiąć obie kolumienki) i cieszymy się świetnym brzmieniem. Producent zadbał o to, by kolumny stabilnie stały na biurku (dobrze, żeby mebel był stabilny, raczej nie filigranowy, żeby nie rezonował), odpowiadają za to solidne, ciężkie, aluminiowe podstawy…

Z tego opisu, pierwszych wrażeń to się (niemal) recenzja zrobiła ;-) Warto będzie Incline poświęcić nieco więcej czasu, bo produkt jest po prostu wart tego, żeby go dokładnie przetestować (i kompleksowo, także w opcji kinowej). Poniżej galeria…

» Czytaj dalej

Audiofilskie smartfony… nowy trend, chwilowa moda? HTC One by Harman Kardon

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
hk-second-phone-image

Mieliśmy już wcześniej do czynienia z muzycznymi telefonami. Pamiętam Nokie, Sony próbowało szczęścia z ożenieniem telefonu z Walkmanem, tytułowe HTC przez jakiś czas współpracowało z Beats Audio (teraz, po zakupieniu BA przez Apple, niewykluczone że zobaczymy coś „muzycznego” od Jabłka)… Były to produkty raczej obok, ich możliwości sprowadzały się do dodania paru ustawień w EQ, czasem dołączeniem do kompletu jakiś lepszych słuchawek (co nie było trudne, zważywszy na podłą zazwyczaj jakość tego, co wypadnie z pudełka nowego telefonu). Tym razem jest jednak nieco inaczej. Nowe smartfony mają grać na „audiofilskim poziomie”, mają być od strony brzmieniowej alternatywą dla drogich, specjalistycznych odtwarzaczy audio. Czy DAPom urośnie zatem za moment poważna konkurencja? Mam spore wątpliwości, choć oczywiście samo połączenie telefonu z wysokiej jakości grajkiem jest jak najbardziej sensowne, w końcu kto chce nosić dwa urządzenia przy sobie, w sytuacji gdy mógłby mieć 2 w 1. 

HTC One M8 (Harman Kardon Edition) to nie jest pierwszy telefon z dobrej jakości komponentami odpowiedzialnymi za brzmienie. Od dawna Samsung w niektórych modelach Galaxy (topowych) montuje układy Wolfsona, także wspomniane Apple stosuje w swoich telefonach (czy może stosowało vide iPhone 4/4S) całkiem niezłe kostki odpowiedzialne za dźwięk. Dlaczego nowa edycja HTC One miałaby być czymś wyjątkowym zatem? Ano dlatego, że wprowadzeniu tej edycji towarzyszy wielka kampania marketingowa, w której biorą udział ludzie zaangażowani w popularyzowanie dźwięku wysokiej jakości, w propagowanie idei lansowania muzyki zapisanej w bezstratnych formatach, w hi-res. To m.in David i Norman Chesky (dr. Chesky) z Chesky Records, to Quincy Jones i paru innych artystów, którzy zaangażowali swoje nazwiska w promowaniu wysokiej jakości produktów audio. Oczywiście wiele w tym marketingu, jednak warto zauważyć że opisywana edycja topowego smartfona HTC wyróżnia się paroma istotnymi różnicami na tle konkurencji. Po pierwsze, telefon zdolny jest do odtwarzania muzyki w bezstratnych formatach (FLAC, WAV) zapisanej w 24 bitach, z częstotliwością próbkowania równą 192 kHz. Dodatkowo oprogramowanie ma (podobno) pozwolić na granie DSD (no jasna sprawa, bez tego dzisiaj daleko się nie zajedzie, marketingowo rzecz jasna). Do tego w komplecie wysokiej klasy IEMy, słuchawki które na oko mogą kosztować 500 – 600 złotych, a więc coś co (faktycznie) robi sporą różnicę. Jakby tego było mało zastosowano także dwie technologie dla poprawy brzienia. Jedna - Clari-Fi – to próba wydobycia ze skompresowanych stratnie utworów dobrego jakościowo brzmienia, kolejna próba tym razem podjęta przez inżynierów HTC. Przyda się wbrew pozorom ten wynalazek, bo o ile ktoś nie korzysta z WiMP HiFi, to jest siłą rzeczy skazany na MP3/AAC/ Ogg. Druga to LiveStage, pozwalająca na lepsze efekty przestrzenne (na słuchawkach). Z testów wynika, że obie raczej niewiele wnoszą w jakość brzmienia.

Poza tym, HTC chwali się najlepszym (fakt, tak to wygląda w praktyce) dźwiękiem z wbudowanych głośniczków. Dwa, zamontowane z przodu przetworniki tworzą takie małe, miniaturowe stereo, które ma pozwolić na głośne, czyste granie bez podłączania słuchawek. Ten element znają użytkownicy HTC One, sprawdza się całkiem nieźle, oczywiście w tym wypadku wszystko podlane jest „audiofilskim sosem”, tak, aby nikt nie miał wątpliwości, że nawet w ten sposób można zagrać na high-endowym poziomie ;-) Najgorsze niestety zastawiam na koniec: ten model to na razie specjalna edycja dla amerykańskiego operatora Sprint (pytanie, czy taki telefon pojawi się na innych rynkach?) z tonami nieusuwalnego bloatware (patrząc na krótkie recenzje, ludzie odpowiedzialni za wprowadzenie nieusuwalnych elementów interfejsu w tej wersji totalnie przegięli). Oczywiście nabywca otrzyma dostęp do Spotify (bezpłatny przez kwartał) oraz parę aplikacji muzycznych preinstalowanych na telefonie. Ciekawe, że reklamujący z takim zapałem, wspomniani ludzie z branży audio, artyści jakoś nie kwapili się, by wprowadzić od pamięci telefonu swoją muzykę, materiały ze swojej wytwórni. Choć nie, z tego co napisano w pewnej reklamie, jako demo zapisano w pamięci parę kawałków z Dr. Chesky’s Sensational, Fantastic, And Simply Amazing Binaural Sound Show! Podsumowując, ciekawostka? Według mnie, owszem, ciekawostka, bez większego znaczenia, choć zapowiedzi faktycznie mogą wskazywać, że niebawem na rynku pojawią się „audiofilskie” smartfony. Przede wszystkim do sklepów ma trafić model Samsunga wyposażony w super układ od Wolfsona (dekodowanie wszystkiego jak leci), niewykluczone że jakąś niespodziankę przygotowuje Apple (myślę, że będą to po prostu jakieś lepsze słuchawki, być może wprowadzenie muzyki w ALAC w ramach sklepu iTunes oraz iTunes Radio, względnie nowego serwisu jaki pichcą). Pytanie, czy uda się zwrócić uwagę masowego klienta, odpowiedni zareklamować „lepszą jakość dźwięku”. Tutaj jedyną firmą z odpowiednią siłą przebicia jest Apple, nie ma co do tego wątpliwości. Innymi słowy, jeżeli zamiast AAC pojawi się ALAC, jeżeli do tego wprowadzą hi-res, streaming w kompresji bezstratnej oraz jakieś sensowne słuchawki (oby nie dźwięk by Dr. Dre, bo o tym dobrym będzie można zapomnieć).

» Czytaj dalej

Bezprzewodowy głośnik Definitive Technology Sound Cylinder – nasz test

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
definitive-cylinder

Ostatnio miałem możliwość zapoznać się z całym katalogiem nowych produktów firm Bowers & Wilkins, Harman Kardon oraz Bose przeznaczonych głównie do współpracy z handheldami. Wspólnym mianownikiem jest tutaj transmisja bezprzewodowa, czasami możliwość klasycznego zadokowania urządzenia, mocno lifestyleowa forma… sprzęt ma grać via Bluetooth, via WiFi, komunikować się w ten sposób ze źródłem. Komputer nie jest tu głównym pomysłem na dźwięk, ani żadne tradycyjne źródło takie jak odtwarzacz, tym źródłem ma być smartfon lub/i tablet. Pomysłów na tego typu urządzenia jest co niemiara, różnią się one przede wszystkim formą, czasami także funkcjonalnością, choć ta w wielu wypadkach jest zbliżona. Sprzęt ma być bezobsługowy, ma grać w tle, ma grać na tyle głośno, by zwrócić na siebie uwagę, jednocześnie czysto, niekoniecznie naturalnie, neutralnie, czy po prostu rasowo, jak na HiFi przystało. Nie o to tutaj chodzi, to ma być granie łatwo przyswajalne, lekkie, takie właśnie. Oczywiście każdy widzi to inaczej, są produkty JBL-a, które wpisują się właśnie w takie właśnie odtwarzanie muzyki, bezpiecznie ale w sumie przewidywalnie, bezpłciowo to gra. Z kolei HK miota się z tymi swoimi produktami, podobnie jak Bose – czasem czuć pazur, produkt gra jak trzeba, potrafi to i owo, innym razem (przetestowane, nieudane wg. mnie Bose Soundlink III czy HK Onyx) coś poszło wyraźnie nie tak i dostajemy produkt wyraźnie gorzej sobie radzący od tańszych w ofercie urządzeń (w pierwszym wypadku będzie to SoundLink Mini, w drugim Aura). Moim zdaniem skonstruowanie takiego głośnika nie jest rzeczą prostą, ani błahą …wręcz przeciwnie, tutaj z jednej strony ważne jest żeby to przykuwało uwagę, wyglądało, współpracowało z wszystkim jak leci, (nie było zbyt drogie? A to już niekoniecznie ;-) ), a jednocześnie wyróżniało się czymś na tle setek konkurencyjnych produktów (no właśnie wyróżniało i bynajmniej nie brzmieniem się wyróżniało, bo to akurat wcale musi gwarantować sukces tego typu sprzętu vide produkty Beats). Jakiś uniwersalny patent na sukces zatem? Cóż, nie ma takiego, choć niektórzy próbują zaoferować coś zgodnego z modą, lifestylowego, a przy tym grającego na poziomie.

Definitive Technology to firma bardzo znana w Stanach, jej propozycja wpisuje się idealnie w obecne trendy rynkowe. Mamy więc propozycję dla posiadaczy handheldów (streaming), komputerów (PC Audio), dla wielbicieli kina domowego (liczne produkty, w tym soundbary) itd. itp. Patrząc na ofertę widzę pewne cechy wspólne ze wspomnianym powyżej Bose (oraz Bowersem). Tym, co wyróżnia produkty DT jest sporo całkiem nowatorskich rozwiązań, technologii i nie mam tu na myśli marketingowej papki, albo opakowanych w bombastyczne sformułowania rzeczy, które opracował ktoś inny, oferując gotowe „kity” za parę centów. Nie, tutaj jest nie tylko patent na swoje przetworniki, na swoje, firmowe brzmienie, ale także ścisła współpraca z projektantami (wzornictwo przemysłowe, design… to widać!) oraz osobami odpowiedzialnymi za ergonomię, za funkcjonalność danego produktu. Bardzo mi się podoba takie, całościowe podejście, bo odpakowując z oryginalnego opakowania w formie dużej puszki, bohatera niniejszego artykułu od razu wiedziałem, że ktoś tu się starał, chciał zaoferować dopieszczoną rzecz, a nie coś, co tylko wygląda, albo tylko gra, albo ani jedno, ani drugie ;-)  Sound Cylinder, jak sama nazwa wskazuje, to cylinder i to nie byle jaki cylinder, bo taki solidnie grający, z bardzo użytecznym, oryginalnym sposobem montażu współpracujących z nim źródeł (tak jest to sprzęt bezprzewodowy, co nie oznacza że nie da się go zintegrować z naszym handheldem czy laptopem i bardzo dobrze, że się da, bo czasami jest to opcja bardzo,  ale to bardzo użyteczna, przydatna). Co więcej uniwersalny, bo zagra ze wszystkim (Bluetooth), da się pożenić z każdym sprzętem (możliwe „zadokowanie” praktycznie każdego handhelda czy laptopa), a przy tym niewielki, do postawienia gdzie bądź. Konstrukcja od strony brzmieniowej ambitna, bo wyposażona nie w dwa, a trzy przetworniki (układ 2.1, nie żadne tam szerokopasmowe „pierdziawki”). No dobrze, zacząłem opisywać tytułowy produkt, warto chwilkę przyjrzeć się zastosowanym przez producenta pomysłom na wydobycie dźwięku z mobilnej elektroniki…

» Czytaj dalej

WiMP uruchamia dostęp do swojego serwisu przez dowolną przeglądarkę

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
wimp

Chciałoby się powiedzieć – wreszcie. Szczególnie, że wersja aplikacyjna dla komputerów (mam tutaj na myśli głównie wersję dla MacOSa) jest słabiutka. Nie dość, że prezentuje się mało atrakcyjnie wizualnie (konkurencja: Spotify czy Deezer wygląda dużo lepiej), to jeszcze niepotrzebnie obciąża komputer (Adobe Air – nie wiem, jak oni to robią, ale czy to Flash, czy coś innego, zawsze mamy zamulacz w standardzie). Na razie, niestety, serwis via web nie działa w trybie HiFi (streaming w jakości bezstratnej, kompresja FLAC/ALAC), ale pewnie niebawem sytuacja ulegnie zmianie i funkcjonalnie będzie to w 100% odpowiednik aplikacji. Mam nadzieję, że Norwedzy nieco popracują nad wizualną stroną swojego serwisu, od strony mechaniki, opcji nie mam większych zastrzeżeń. Jedną z rzeczy, na które warto zwrócić uwagę jest integracja z najpopularniejszymi mediami branżowymi recenzującymi albumy, współczesną muzykę. Daje to niezły wgląd, poza niekoniecznie wiele mówiącymi gwiazdkami, mamy krótkie opisy, wrażenia z odsłuchu danego materiału. Na plus zasługuje czytelność, to coś co wyróżnia WiMPa na tle konkurencji. Tak czy inaczej, przydałoby się nieco odświeżyć wygląd, wprowadzić szybszy dostęp do ostatnio słuchanej muzyki, podgląd pod nowości ulubionych wykonawców etc. Oczywiście kluczowe dla powodzenia wersji webowej jest dodanie streamingu w kompresji bezstratnej. Bez tego elementu, dla wielu, tytułowa nowość pozostanie ciekawostką.

Recenzja słuchawek Audeze LCD-2 oraz Final Audio Design Pandora Hope VI

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Audeze&FinalAudioDesign_tyt

Test tytułowych słuchawek nasunął mi pewną refleksję, która – uogólniam rzecz jasna – może dotyczyć sporego grona osób, dla których istotne jest na czym słucha się muzyki… większość czasu słuchamy nie na naszym domowym stereo, nie na kolumnach w salonie, czy gabinecie, a właśnie to najczęściej, najdłużej dotyczy tego, co na albo w uszach. Nie jest to żadne epokowe odkrycie, ale warto jednak zastanowić się co to w praktyce oznacza. Szczególnie, że granie w domu, mieszkaniu to teraz nie tylko kolumny, ale często jakiś głośnik bezprzewodowy, stacja muzyczna, słuchanie w tle… z tym także musi konkurować nasz dopieszczony zestaw stereo ;-) Co z tego konkretnie wynika? Ano wynika to, że odsłuchowi słuchawkowemu warto (biorąc pod uwagę wspomniane proporcje) nadać priorytet, a przynajmniej poświęcić mu taką samą atencję co tradycyjnemu stereo. Z liczbami się nie dyskutuje, słuchając na co dzień muzyki, słuchając dużo muzyki, musimy odpowiedzieć sobie na pytanie „na czym my tak w końcu tej muzyki słuchamy”.

Często takie uświadomienie prowadzi do ciekawych wniosków, czy dalej… konsekwencji. No tak, bo jak jednak te 70… a może nawet 90% słuchania to domena słuchawek to może warto inaczej zaakcentować priorytety, w co warto zainwestować, co jest dla nas istotne, co pozwoli nam cieszyć się świetnym jakościowo dźwiękiem? Dla mnie to co napisałem powyżej oznacza jedno – mój tor stereo nie ma i nie będzie kosztował kroci (to w ogóle wynika z naszej filozofii, o czym wspominałem wcześniej przy okazji testów różnych produktów… coś niedostępnego, czy dostępnego dla garstki kompletnie mnie nie interesuje), bo biorąc pod uwagę czas jaki poświęcam słuchaniu muzyki to słuchawki bezapelacyjnie wygrywają ze stacjonarnym torem. Dlatego tak mnie cieszy wiele znakomitych produktów, jakie można obecnie kupić (DACi, zestawy głośnikowe, wzmacniacze) za stosunkowo niewielkie pieniądze. Można mieć świetny dźwięk w domu, a jednocześnie nie przeznaczać na niego rocznej wypłaty ;-) Oczywiście na coś te pieniądze trzeba wydać (ha, ha, ha) i tutaj pojawia się temat, który od dawna mocno akcentujemy na HD-Opinie. Słuchawki, źródła dla słuchawek, tor dla słuchawek, odtwarzanie muzyki w jak najlepszej jakości na wynos… to dzisiaj nie tyle coś obok, a coś przede wszystkim. Warto to sobie uświadomić! Dlatego też tak istotne jest właściwe dobranie oprogramowania (playery softwareowe umożliwiające odtwarzanie skompresowanego bezstratnie materiału, najlepiej także hi-res), dlatego tak ważne jest odpowiednie dopieszczenie toru (przenośne jak i stacjonarne wzmacniacze słuchawkowe, przetworniki etc.), dlatego tak ważne są… słuchawki. To o nich będzie ta historia, a że trafiły do nas nie byle jakie, a wysokiej klasy nauszniki, postaram się dokładnie opisać co w tym graniu potrafi oczarować, zaangażować w podobny sposób, jakbyśmy słuchali muzyki na bardzo dobrym, stacjonarnym zestawem stereo.

Ktoś zaraz zwróci mi uwagę, że takie LCD 2 trudno zabrać ze sobą… zgoda, to słuchawki które nadają się do stacjonarnego słuchania, inaczej jest jednak z Pandorami – te swobodnie można użytkować przenośnie. To raz. Dwa – wspomniałem o domu, mieszkaniu, słuchaniu w nim muzyki. Ile to razy nie mogliśmy w spokoju posłuchać muzyki, bo nam na to nie pozwalały „okoliczności przyrody”? ;-) Inaczej, odwrócę to trochę – ile to razy przeszkadzaliśmy innym domownikom, którzy akurat nie mieli najmniejszej ochoty słuchać po raz n-ty naszego „ulubionego albumu”. No ile? No właśnie – wiele. I tutaj znowu z odsieczą nadciągają słuchawki. Inwestycja w tor słuchawkowy i tak, na szczęście, jest znacznie mniej kosztowna niż w porównywalny (jakość brzmienia) tor stacjonarny. To fakt, nie ma co tutaj dyskutować, bo fantastyczne słuchawki kupicie już za tysiąc, tysiąc ileś tam złotych (i mam tu na myśli naprawdę znakomite nauszniki), w przypadku dokanałówek końcem drogi są warte parę tysięcy customy, a high-end zazwyczaj nie przekracza sumy 10 tysięcy (za same słuchawki). Powiem tak, można spokojnie zainwestować podobne pieniądze, podobne do tych, które wydaliśmy na złożony z niedrogich komponentów, stacjonarny tor, i mieć SUPER dźwięk -na-, czy -w- uszach. Powiem więcej, można mieć świetny dźwięk (słuchawki) za ułamek sumy, jaką trzeba by było wydać na high-endowe kolumny, z high-endowymi wzmacniaczem, super pre, uber źródło etc. Tutaj wszystko jest jednak dużo prostsze, nie wymaga (często) eksperymentowania oraz zastanawiania się nad takimi, „istotnymi” sprawami jak antywibracyjne coś tam (nie mam nic przeciwko platformom, czy specjalistycznym stolikom, natomiast niektóre produkty z tego segmentu, czy raczej ich cena każą zadać oczywiste pytania, czy ktoś tu nie zwariował), podstawkami pod kabelki (o, to, to), nie mówię już o totalnym audio voodoo…

Zapraszam do lektury :)

» Czytaj dalej

Czwarte urodziny Pylon Audio. Aukcja nowego, flagowego zestawu Sapphire 31

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
sapphire_31_1_1

Oto przykład czego można dokonać w zaledwie cztery lata od momentu rozpoczęcia działalności. Polski producent kolumn głośnikowych to firma, która jest notowana na giełdzie, która dysponuje nowoczesnym zapleczem produkcyjnym, która stale się rozwija, wprowadza nowe, lepsze, doskonalsze produkty do swojej oferty. Cieszę się, że mogliśmy na naszych łamach testować kolumny Pylona, cieszę się, bo po pierwsze firma prężnie się rozwija, pomysł na głośnikowy biznes po prostu wypalił, zestawy spotkały się ze sporym zainteresowaniem na rynku, cieszę się także dlatego, bo to co oferuje polski producent prezentuje wysoką klasę brzmienia w bardzo, ale to bardzo rozsądnym budżecie. Nie jest sztuką zbudowanie zestawu, który gra pięknie (no jest, ale w końcu jak już ktoś się za to bierze, to powinien znać się na rzeczy) a przy tym kosztuje krocie - sztuką, prawdziwą sztuką jest zmieszczenie się w bardzo ograniczonym budżecie, zaoferowanie za niewielkie pieniądze, dobrego, dojrzałego brzmienia. W przypadku Pylona, każda wprowadzona na rynek konstrukcja dowodzi, że można to zrobić, że nie jest to niemożliwe. Dlatego należy docenić i uszanować pracę całego zespołu. Brawo Panie i Panowie, jesteście dowodem, że można zaoferować coś wyjątkowego w rozsądnej cenie. Oddaje głos prezesowi firmy, Panu Mateuszowi Jujce:

Szanowni Państwo nasze zestawy głośnikowe oferowane są na rynku rodzimym od 4 lat, my jako producent obchodzić będziemy niebawem swoje czwarte urodziny. Rok temu zorganizowaliśmy „aukcję urodzinową”, która obejmowała nasze zestawy z aktualnej oferty. W tym roku postanowiliśmy w ramach nadchodzących urodzin zaprezentować na koniec lipca naszą nową kolumnę głośnikową Sapphire 31, która zostanie jednocześnie następcą zestawu głośnikowego Sapphire 30. Jednak przed wdrożeniem zestawu Sapphire 31 do ciągłej oferty planowanej na koniec miesiąca lipiec 2014r. postanowiliśmy wystawić naszą nową konstrukcję Sapphire 31 od tzw. „1zł” / aukcja BCM / na portalu allegro.pl . Dodatkowo Imię i Nazwisko każdej osoby, która wygra aukcję internetową zostanie wygrawerowane na tylnej płytce znamionowej ze specjalną dedykacją od całego zespołu firmy Pylon Audio”. Link to aukcji: zestaw głośnikowy Sapphire 31 

Wygrane zestawy będą ponadto charakteryzował się:
- okablowaniem pro firmy Klotz wewnątrz kolumny,
- unikatowymi terminalami, które zostaną umieszczone na płytce znamionowej informującej o wersji „urodzinowej” sygnowanej dla wygranych osób,
- dodatkowymi wzmocnieniami wewnątrz obudowy,
- logotypami umieszczonymi w podfrezowaniach ekranu obudowy.

Korzystając z okazji dziękujemy Państwu za zaufanie jakim nas obdarzyliście nabywając nasze kolumny przez ostatnie 4 lata oraz za liczne e-maile, w których gratulują nam Państwo wyrafinowanych konstrukcji.

Z poważaniem zespół Pylon Audio.

Poniżej, krótka informacja na temat nowej konstrukcji Sapphire 31:

» Czytaj dalej

Stała obniżka ceny (-20%) słuchawek ortodynamicznych HiFiMANa w Polsce

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
HE-400

Firma RAFKO, wyłączny dystrybutor HiFiMANa największego producenta audiofilskich słuchawek planarnych na świecie ogłasza stałą obniżkę cen wybranych modeli słuchawek HiFiMAN. Obniżka dotyczy dwóch modeli: HE-400, przetestowanego przez nas – test znajdziecie tutaj oraz HE-500. Zapłacimy 20% mniej, co oznacza że HE-400 będą przykładowo kosztowały niecałe 1500 złotych. To nasze redakcyjne „planary”, w tej cenie to prawdziwa okazja… te słuchawki pokazują o co chodzi (konstrukcje ortodynamiczne), żadna ze znanych mi słuchawek dynamicznych w tym zakresie cenowym nie potrafi zagrać tak przestrzennie jak wyżej wymieniony model. To nauszniki, które wg. producenta nadają się do mobilnego grania. Mam co do tego pewne wątpliwości (są duże, niezbyt poręczne, choć wagowo tragedii nie ma), jednak można spokojnie podpiąć je pod dowolne źródło przenośne (choć najlepszy będzie, rzecz jasna DAP, świetnie grają z firmowymi odtwarzaczami… synergia w komplecie), nawet jeżeli będzie to odtwarzanie muzyki niekoniecznie na zewnątrz, głównie w domu. To bardzo dobra wiadomość dla wszystkich, którzy chcieliby przekonać się o zaletach tego typu słuchawek, a nie za bardzo mieli ochotę przeznaczać na zakup prawie 2000 złotych. Dla osób spragnionych dodatkowych wrażeń, mogących przeznaczyć ponad 2000 na zakup nauszników bardzo dobrą propozycją będą HE-500, czyli model „o oczko” niżej od flagowych HE-6. Poniżej szczegóły z krótkim przypomnieniem najważniejszych cech opisanych powyżej słuchawek:

» Czytaj dalej