LogowanieZarejestruj się
News

Testujemy topowe dokanałówki Final Audio Design: Piano Forte IX. Pierwsze wrażenia

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Piano Forte IX tyt

Niebanalny produkt, inny niż to, do czego przyzwyczaili nas producenci słuchawek dokanałowych. Nietypowa obudowa, wykonana całościowo z metalu, aplikacja bez jakichkolwiek gumek, miękkich wkładek, które przecież są standardem, czymś co spodziewamy się ujrzeć w tego typu produkcie. Tutaj jest zupełnie inaczej, te słuchawki onieśmielają. No bo jak, włożyć te metalowe „cosie” do ucha? Dodatkowo to jest ciężkie, bo jak wyżej wspomniałem całość wykonana jest ze stali nierdzewnej. Po co takie coś, zapytacie? Ano konstrukcja tych słuchawek nie jest przypadkowa, jest gruntownie przemyślana pod kątem fizjologii, ale nade wszystko brzmienia. Oto, co napisał na temat Piano Forte IX dystrybutor (Fonnex):

” (…) Najważniejszą częścią stanowiącą o jakości dźwięku jest tutaj końcówka z otworem. W zwykłych słuchawkach dokanałowych silikonowe wkładki zatykają kanał uszny. Jeśli kanał uszny pomiędzy membraną a błoną bębenkową jest zatkany, następuje dobry przekaz niskich tonów ale jednocześnie membrana narażona jest na oddziaływanie dużego ciśnienia, co powoduje pewne zniekształcenia.  Równocześnie silikonowe wkładki blokujące kanał uszny, same w sobie spełniają rolę membrany. Uszczelnianie i zwiększanie izolacji akustycznej tylko pogłębia zniekształcenia i pogłosy. Efektem tego są zdeformowane dźwięki o mętnym zabarwieniu. W serii Piano Forte pozbyto się silikonowych wkładek i skonstruowano słuchawki o jednolitej zintegrowanej budowie, które odtwarzają dźwięk naturalnej jakości, płynący wyjątkowo swobodnie i przestrzennie. Zwykle słuchając muzyki przez słuchawki mamy wrażenie jakby dźwięk rozbrzmiewał w naszej głowie. W serii Piano Forte powstały dźwięk dociera do nas płynąc przez przestrzeń, dzięki czemu odczuwamy muzykę w najbardziej naturalny sposób. Dodatkowo w zwykłych słuchawkach dokanałowych przetwornik jest odpowiednio dopasowany do uszczelnionego przez wkładki kanału słuchowego.  Pozbywając się wkładek, nie jesteśmy w stanie w żaden sposób delektować się muzyką przy zachowaniu standardowych parametrów. Stworzenie słuchawek bez wkładek dousznych wymagało więc wielu innowacji technicznych, takich jak skonstruowanie przetwornika o bardzo dużej średnicy. (…)”

A jak to wygląda w praktyce? Piano Forte IX definiują na nowo to, co można uzyskać wkładając coś du ucha. Niebywała szczegółowość, umiejętność komunikowania każdego wybrzmienia (niezwykła precyzja, to wypisz, wymaluj „szkiełko i oko”), fantastyczna barwa, naturalny dźwięk jaki się wydobywa z tych słuchawek to rzeczy, których po IEMach (jakie dobre by nie były) raczej się nie spodziewamy. To dźwięk zbliżony do wysokiej klasy słuchawek nausznych. Co więcej, nie gra nam w głowie, tylko mamy tu szerszą perspektywę, umiejętność kreacji sceny, przestrzeni jakiej byśmy się po dokanałówkach nie spodziewali. Te IEMy są bezlitosne dla gorszego źródła, słuchanie na nich kiepskich mp3 mija się z celem! Warto zadbać o odpowiednią realizację, bo w przeciwnym razie usłyszymy to, czego wolelibyśmy nigdy nie usłyszeć. Testowałem Forte IX m.in. z aplikacją WiMP HiFi. Tam, gdzie występował materiał w kompresji bezstratnej jakość była bez zarzutu. W sytuacji, gdy trafiał się utwór skompresowany stratnie (trafiłem na coś, co prawdopodobnie miało najniższe parametry oferowane w usłudze) i powiem Wam jedno: degradacja brzmienia była gigantyczna, tego nie dało się zwyczajnie słuchać. Uwagę przykuwa szczególnie niezwykle realistyczna góra, to słuchawki które potrafią oddać całe bogactwo górnego zakresu, soprany są detaliczne, precyzyjne, czasami wkradnie się w przekazie pewna ostrość, co wszakże nie powinno dziwić (tzn. nie powinien dziwić taki odbiór), bo jesteśmy po prostu przyzwyczajeni do zmiękczania wysokich tonów. Tak zazwyczaj grają testowane przeze mnie słuchawki. Tutaj jest zupełnie inaczej. Szkiełko i oko, ale nie w pejoratywnym sensie (ultraanalitycznego, zimnego brzmienia, pozbawionego „ducha”), bo mamy powietrze, mamy emocje, mamy fantastyczną średnicę (wokale!!!), wyrafinowany bas. Wyrafinowany, w tym wypadku oznacza, spleciony, koherentny, wpisujący się w cały przekaz. Tutaj nie ma żadnego podkreślenia, nie ma jakiegoś wypchnięcia, czy po prostu szczególnego zwracania uwagi na ten zakres. Tutaj jest spójność, kultura, idealna kontrola, co w połączeniu ze wspomnianą średnicą tworzy właśnie wyrafinowany fundament… niebywałe, że można coś takiego osiągnąć w takiej, teoretycznie mobilnej aplikacji. Czyste, high-endowe, przebogate, pełne smaczków brzmienie, nie ciepłe, nie zimne, nie ciemne – po prostu naturalne. Kapitalne oddanie klasycznych instrumentów… ta wiolonczela, te skrzypki, ten fortepian! To naprawdę robi ogromne wrażenie! W sumie te IEMy będą prawdziwym objawieniem dla melomana słuchającego dużo klasyki. O ile tylko w ogóle zainteresuje się …dokanałówkami… to musi koniecznie posłuchać tych słuchawek. Gwarantuje, że po takiej sesji zakiełkuje w jego głowie przedziwna myśl: zaraz, zaraz to może poza gramofonem, moim ulubionym odtwarzaczem i stertą płyt jest jeszcze jakiś inny świat? Ano, jest…

Napisałem: „teoretycznie mobilnej”? No właśnie, te słuchawki kompletnie nie nadają się do słuchania ich na rowerze, do biegania, a nawet do zwykłego przemieszczania się na zewnątrz w sytuacji, gdy mamy niewielki wiaterek. Konstrukcja obudowy, jej metalowy, opływowy kształt w połączeniu z wielkością (słuchawki wyraźnie odstają od małżowin), powoduje że wszystko nam furkoce. Furkotanie uniemożliwia w praktyce odsłuch, zaradzić temu można na dwa sposoby: robimy sobie klapki, przykładając dłonie do uszu (mało praktyczne, przyznacie), względnie kupujemy jakieś nausznice (najlepiej z futerkiem ;-) ) i mamy izolację. Izolacja od wiatru jest tutaj podstawą w przypadku grania na wynos. Nie ma innej opcji. Patrząc na rzecz z innej strony, Piano Forte (seria) to wg. mnie jedyne takie, właściwie stacjonarne słuchawki dokanałowe na rynku. Specyfika ich konstrukcji, fantastyczne możliwości brzmieniowe, w połączeniu z kanapą, fotelem dają wyborny, czy też najlepszy efekt. Przy czym, jak każde IEMy, te słuchawki są bezproblemowe odnośnie napędzenia, już z iPodem Touch (w którym moc wzmacniacza jest naprawdę …lilipucia) przy ustawieniu 70-80% robi się bardzo (dla mnie za bardzo) głośno. Nie trzeba zatem żenić ich z jakimś zewnętrznym wzmacniaczem, nie trzeba choć można… tutaj wszak idzie o jak najwierniejszy przekaz, a jakiś dobry, mobilny DAC (zazwyczaj rzecz zintegrowana właśnie z amplifikacją), czy wysokiej klasy DAP tylko tu pomoże, zapewnimy słuchawkom idealne, optymalne warunki. Tak czy inaczej, moim zdaniem zarówno z iPodem Classic (hi-resy 24/48) jak i wspomnianym Touch (hi-resy 24/48, WiMP HiFi) było wybornie, a słuchając na przetworniku USB Audioquest DragonFly (24/96) byłem zwyczajnie zafascynowany możliwościami tego produktu. Pożyczony na chwilę odtwarzacz Astell&Kern (niestety AK120 II koniec, końców nie dotarł do nas) to niewątpliwie świetne uzupełnienie dla tych słuchawek. IEMy stacjonarne? Trochę tak, czy raczej przenośne słuchawki do słuchania w skupieniu, w miejscu, gdzie da się usiąść, albo położyć się i odpłynąć.

Nie są to słuchawki idealne od strony ergonomii. Są ciężkie (co ciekawe, mimo gabarytów, nie wypadają), kabel lubi się zawijać, tworząc irytujące pętelki, przydałoby się w komplecie dodatkowe nosidełko (woreczek, względnie małe pokrowce na każdą ze słuchawek). Trzeba też zadbać o higienę, tzn. dość często czyścić obudowę. Widać, że priorytetowo potraktowano tutaj to, co najważniejsze – uzyskanie jak najlepszego, najwierniejszego brzmienia. I to się udało. Inne elementy były podporządkowane temu celowi, łączenie z funkcjonalnością (czy może przeznaczeniem). To nie są słuchawki służące do grania na wynos (patrz wyżej), a już na pewno do jakiejś aktywności – to nie jest taki produkt, to zupełnie nie to. To poniekąd odpowiednik wysokiej klasy, stacjonarnych słuchawek nausznych, tyle że w innej formie, w formie dokanałówek. Dla niektórych problemem będzie aplikacja (głęboka, czujemy wyraźnie że coś tam w tym uchu siedzi, coś się w nim znajduje… ale, no właśnie, ale w sumie słuchawki są całkiem wygodne, nie męczą), dla innych niemała cena… tak, ta nie jest niska, ale jak wyżej, to high-endowe słuchawki, to dźwięk który znacząco odbiega od tego, czego możemy spodziewać się w tego typu aplikacjach. Można wręcz powiedzieć, coś zamiast nauszników za parę tysięcy (cena FAD Forte IX wynosi 4499zł). Oczywiście pod warunkiem, że takie coś, to znaczy takie coś wkładane do uszu, nam odpowiada. Brzmieniowo to słuchawkowy olimp. Aż się boję, co mogą pokazać Forte X… mam nadzieję, że uda się je przetestować na naszych łamach i że będzie to test z najlepszymi źródłami przenośnymi (AK 120 II, iFi iDSD Micro etc.).

Na zakończenie (o kurcze, właściwie recenzja nam wyszła, a nie pierwsze wrażenia), parę słów na temat oprawy. Słuchawki otrzymałem zainstalowane na drewnianym postumencie, na czymś co zapewne bardzo pozytywnie będzie się kojarzyć wszystkim wielbicielom sushi ;) To wersja do salonu. Nabywca otrzymuje w komplecie piękne pudełko (patrz obrazek umieszczony poniżej). Cóż, w ogóle mnie to nie dziwi, to znaczy przywiązanie uwagi do szczegółów, do opakowania, do oprawy właśnie, to immanentna cecha japońskich produktów. Tutaj tak właśnie to wygląda. Samo „etui” w wersji „salonowej”, prezentacyjnej wygląda pięknie, kojarzy się jednoznacznie (Nippon!). Do kompletu brakuje tylko i aż jakiegoś woreczka, względnie jakiś pokrowców na same słuchawki. Ok, przydałby się jeszcze przyrząd (czy akcesoria) do czyszczenia. Prawdopodobnie, w najbliższym czasie, nieco jeszcze rozbuduję ten wpis i faktycznie będzie to finalna recenzja. Warto będzie napisać coś więcej o niebanalnej konstrukcji, wspomnieć o samej muzyce, którą słuchałem korzystając z tytułowych słuchawek. Poniżej, krótka fotogaleria…

» Czytaj dalej

YouTube Music Key – Google uruchomi własny serwis subskrypcyjny, na bazie YouTube

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
youtube-logo-oblique-650px

YouTube to obecnie najpopularniejszy, globalny serwis muzyczny. Pomyślany pierwotnie jako usługa strumieniowania wideo, z muzyką w tle, dzięki ogromnej popularności, stał się pierwszym źródłem audio z Internetu. I nie chodzi tutaj o klipy, bo te wbrew pozorom wcale nie są tu najważniejsze …wiele muzyki zapisanej na serwerach YT to pojedyncze piosenki, bądź całe albumy bez obrazka. To pewna aberracja – w końcu YouTube był wymyślony do czegoś zupełnie innego, miał być platformą dla krótkich filmików, właśnie wideoklipów, a obecnie jest najpopularniejszym źródłem multimediów z sieci na globie. I to pomimo interfejsu, konstrukcji dopasowanej przede wszystkim do konsumpcji treści wideo, nie audio. Wystarczy spojrzeć, a raczej posłuchać, jaką to jakość oferuje typowy streaming z tego serwisu. Jednak, podobnie jak to ma miejsce z mp3, nie jest to element krytyczny, wręcz przeciwnie, większości to zupełnie nie przeszkadza. A przynajmniej nie przeszkadzało, na szczęście (właśnie, na szczęście, bo to że przyjdzie płacić stosunkowo niewiele za dostęp jest wg. mnie małą ceną za postęp w dziedzinie jakości oraz funkcjonalności / wygody) to się niebawem zmieni, to znaczy dla wszystkich tych, którzy woleliby słuchać i oglądać w przyzwoitej jakości nadchodzą oczekiwane zmiany.

YouTube Music Key to usługa, która ma zdyskontować popularność jaką się cieszy YT, ma być płatnym serwisem z bardzo prostym systemem pobierania opłat. Za 9.99$ (ma być, przynajmniej tyle na razie wiemy, jedna, płatna opcja z pełnym dostępem) będziemy mogli dowolnie korzystać z Music Key, to znaczy korzystać z zasobów Google Play (ciekawe co się z nim, na marginesie, stanie?) oraz z tego, co oferuje YouTube, bez ograniczeń. Mówi się o wyselekcjonowaniu materiałów lepszej jakości, poza tym użytkownik otrzyma możliwość odtwarzania na wszystkich swoich urządzeniach (komputery, handheldy, AV/HiFi) muzyki bez reklam, możliwość zapisu piosenek oraz wideo na urządzeniu (tryb offline), wreszcie interfejs przygotowany z myślą o odtwarzaniu wyłącznie muzyki (bez wideo) wtedy, gdy chcemy odtwarzać materiał audio w tle, podczas pracy, lub po prostu bez konieczności uruchamiania ekranu (taki tryb zapewne zagości w amplitunerach AV, będziemy sterować odtwarzaniem za pomocą aplikacji, telewizor będzie mógł być przez cały czas wyłączony… już teraz niektóre z serwisów, produktów oferują taką możliwość).

Kiedy usługa wystartuje? Pierwotnie model subskrypcyjny w przypadku YouTube miał wystartować jeszcze w 2013 roku. Google zmieniło koncepcję, promując Google Play, co z perspektywy czasu wydaje się niezbyt szczęśliwym wyborem. Google Play nie oferuje bowiem nic ponadto, co konkurencja, niczym się specjalnie nie wyróżnia. To YouTube ze swoim gigantycznym zasięgiem, supremacją w zakresie strumieniowania wideo (oraz jw. audio) jest idealną platformą do wypromowania własnej usługi strumieniowej na globalną skalę. Na szczęście dla Google, główni rywale, mam tu na myśli przede wszystkim Apple, ale także Microsoft, całkowicie zaprzepaścili szansę na wprowadzenie swoich, konkurencyjnych produktów na rynek. Apple co prawda wytrwale negocjowało z wytwórniami, kupiło w między czasie Beats Audio (z ichnim serwisem strumieniowym), MS przejął Nokię (własne usługi tego typu, plus Zune/Xbox Live), jednak to wszystko nie doprowadziło do jakiś radykalnych zmian układu sił w tym segmencie. Serwisy strumieniowe (płatne) to nadal w dużej mierze terra incognita, potencjał tego przyszłościowego sposobu dystrybucji treści jest gigantyczny, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Pytanie, komu uda się zdominować ten rynek. Piszę o dominacji, bo nie mam wątpliwości, że każdy z wielkich marzy o takiej właśnie sytuacji. Dla Google jest to o tyle istotne, że wraz z rozwojem swoich usług strumieniowych wzrośnie udział androidowej platformy w generowanym przez handheldy ruchu w sieci (w statystykach sprzęt na Androidzie wypada słabo, w porównaniu z Apple wręcz bardzo słabo w tym względzie), poza tym będzie to istotne (o ile globalne, powszechne, popularne niczym YT dzisiaj) źródło dochodów. 

Apple rzecz jasna nie składa broni. Bardzo jestem ciekaw tego, co zaprezentuje jabłczana firma w najbliższym czasie, podczas jesiennych konferencji… Beats Audio może być kluczowym elementem nowej strategii, a jak pokazują nowe produkty (słuchałem Beats Solo 2 i… cholera… te słuchawki to niebo a ziemia, w porównaniu do plastikowego gie, jakim był poprzedni model, model grający w tak karykaturalny sposób, że mógłby być przykładem jak nie należy projektować słuchawek, w ogóle produktów audio) może to być coś naprawdę przełomowego. W końcu mówimy o setkach milionów użytkowników. Dobrze, że Apple wyrasta poważna konkurencja (tytułowy Music Key). Tutaj nie ma drogi na skróty, to co obecnie oferuje Apple, tzn. tradycyjny kramik z muzyką w kompresji stratnej oraz usługi powiązane typu iTunes Match (iRadio miłosiernie przemilczę, to kompletny niewypał wg. mnie) są całkowicie de mode, to przeszłość, czas na radykalne zmiany. Konkurencja ze strony Google (niestety Microsoftu tutaj nie widzę, a szkoda bo ich combo Zune/Xbox Live mogło swego czasu nieźle namieszać, ale to już się chyba nie stanie) będzie wielka, na pewno nie uda się w prosty sposób „przenieść użytkowników iTunes” do nowego serwisu (-ów?). Być może jakimś rozwiązaniem byłoby (na to Apple może sobie pozwolić) zaoferowanie streamingu audio w pakiecie z całą resztą (system, praktycznie całe firmowe oprogramowanie oraz sprzęt) bez dodatkowych opłat, jako integralna część ekosystemu. Ekosystemu obejmującego hardware, software oraz treści. Każdy do tego dąży, choć w różny sposób, w przypadku firmy z Cupertino taki ruch wpisywałby się w dotychczasową politykę i mógłby przynieść pożądane skutki. Google nie może opóźniać startu swojej usługi, wg. mnie graniczną datą jest końcówka 2014 roku. Wtedy to co pokaże Apple będzie stanowić konkurencję na rynku dla każdego, oferującego podobne usługi, poza tym nie zapominajmy o rosnących udziałach innych graczy (Spotify, Pandora oraz rosnący w siłę WiMP). W końcu zrobi się tłoczno, trzeba będzie bić się o klienta, dla kogoś kto zaoferuje streaming w pakiecie, jako darmowy dodatek do własnego ekosystemu (i nie mam tu na myśli opłaty dostępowej, to w sumie nie najważniejszy, choć istotny element), darmowy w sensie transferu bez ograniczeń, roztaczają się złote perspektywy – taki ktoś, moim zdaniem wygra ten wyścig, zdominuje ten segment. Jeżeli (przy okazji) zaoferuje bezstratną jakość, tym lepiej dla nas. Nie będzie to (chyba jednak) kluczowy element takiej usługi, będzie to coś „przy okazji”.

 

Nagrody EISA rozdane. Na HD-Opinie pojawią się nagrodzone produkty…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
EISA-logo-nowe

Poniżej sprzęt wyróżniony znaczkiem w kategorii audio/HiFi/mobilne audio. Parę rzeczy słuchaliśmy, parę czeka w kolejce na testy. Sprawdzimy m.in. planarne słuchawki Oppo (wraz z wzmacniaczem), do testów trafi bezprzewodowiec JBL-a oraz mały głośnik BT od Harman Karodna (Equire). Poza tym, jak już wspomniałem w jednym z naszych ostatnich wpisów, będziemy testować produkty iFi Audio. Jeden z nich (nano iDSD) zdobył laur i wg. mnie jest chyba najrozsądniejszym wyborem dla kogoś, kto chce pogodzić mobilny i stacjonarny odsłuch, szczególnie w sytuacji gdy jego „tor słuchawkowy” nie jest specjalnie wymagający (do napędzenia). Do mnie, co prawda, przemawia inny produkt z serii – nano Can – wzmacniacz, bez sekcji przetwornika, ale tutaj ważne jest odpowiednie źródło (najlepszym wg. mnie wyborem będzie jeden ze zmodowanych iPodów Classic, względnie iPhone 4/4S.

Patrząc na wyróżnione produkty wyraźnie widać supremację muzyki z pliku, strumieniowania, rozwiązań kompaktowych, bezprzewodowych, internetowych (popatrzcie jaki produkt otrzymał znaczek w kategorii systemu High-end)… cóż, płyty CDA sprzedają się coraz gorzej, winyl egzystuje sobie jako nisza (z ładnym wzrostem sprzedaży, ale nadal to promil w ogólnym przekroju rynku). Coś czuję, że niebawem wśród nagrodzonych pojawią się zintegrowane, kompletne systemy dystrybucji muzyki (multiroomy), być może Apple wraz z Beats pokaże nowości, które w zamierzeniach będą równie rewolucyjne jak iTunes, iPod zaprezentowane na początku XXI wieku. Zobaczymy. Według mnie poza sprzętem, dziennikarze powinni nagradzać innowacyjne podejście do dystrybucji muzyki, to znaczy nagradzać usługi, oprogramowanie… to wszystko, co radykalnie zmienia sposób konsumpcji muzyki, zmienia oblicze rynku. To wielki nieobecny, w końcu sprzęt jaki by nie był, stanowi tylko medium dla dźwięku, a ten jak wiemy dzisiaj coraz częściej ma postać strumienia z sieci. To jest przyszłość, wielkie centra danych, muzyka w abonamencie, dostęp do wielkich zbiorów za niewielką, miesięczną opłatą. Nie ma tu żadnych „blokad”, żadnego „ale” – jak ktoś będzie chciał sobie tę muzykę przechowywać na sprzęcie, to sobie ją zapisze w danej aplikacji i tyle. Będzie ją miał, tak jak ma obecnie coraz częściej w postaci plikowej zapisaną na jakimś NASie, komputerze, czy handheldzie. Dzięki synchronizacji unikniemy konieczności wgrywania, szukania, wszystko będzie / jest dostępne natychmiast, bez ograniczeń. Może nie do końca bez, bo nadal kwestią nie do przeskoczenia są prawa licencyjne, dostęp uzależniony od lokalizacji. To problem całej branży, ostatnie ograniczenie w swobodzie dostępu do szeroko rozumianej kultury. Trzeba mieć nadzieję, że to także, w końcu zniknie. Powracając do nagrodzonych urządzeń, poniżej lista wyróżnionych:

» Czytaj dalej

Optymalne dokanałówki. Recenzja Westone UM 30 PRO

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
um30pro

Początkowo miał być zbiorczy test słuchawek dokanałowych. Testowałem kolejne modele, porównywałem, w między czasie opisałem niesamowite S-EM6, wszystko skrzętnie notowałem. Kiedy liczba produktów zaczęła niebezpiecznie rosnąć, przystąpiłem do tworzenia artykułu. Przy wielu słuchawkach, potrzebnej (przy okazji testowania czegokolwiek z audio) adaptacji, mocno rozbieżnych opinii (prosiłem o opisanie wrażeń paru znajomych, z których jeden należy do szczególnie wybrednych – ma customy i świata poza nimi nie widzi ;-) ) wszystko zaczęło mi się rozłazić. Wśród tych wszystkich słuchawek (AKR 01, RE-600, Westone UM30 Pro, Earsonic SM64, RE-400, Final Audio Design Heaven IV, AKG 323, B&W C5…) o mocno odmiennej konstrukcji, zaliczających się do mocno różnych przedziałów cenowych, jedne wyróżniały się, albo inaczej jedne, jedyne tak wyraźnie, tak bez żadnych ale spodobały mi się od momentu zaaplikowania ich sobie w uszach, że postanowiłem nieco zmodyfikować pierwotne plany dotyczące publikacji testów IEMów…

I tak oto, postanowiłem osobno poświęcić nasze łamy na recenzję Westonów UM 30 PRO, słuchawek dokanałowych, z którymi mógłbym żyć. To wielki komplement, bo ja dokanałówek zwyczajnie nie lubię i gdzie tylko mogę, zabieram ze sobą moje ulubione Momentum. Wiem, że customy mogą być niczym przylegająca do ciała, idealnie dopasowana koszula, coś co pozwala osiągnąć pełen komfort mimo wkładania sobie czegoś w ucho. Rozumiem, akceptuję, ale i tak wszelkie słuchawki douszne traktuję jako coś nie dla mnie. Mogę doceniać możliwości, brzmienie, jak to miało miejsce w przypadku wspomnianych, flagowych EarSoników, mogę zachwycać się sposobem komunikowania, odmiennym od tego, który jest udziałem słuchawek nausznych. Tak mogę, ale generalnie ja po prostu dokanałówek nie lubię. Jestem przy tym bardzo krytyczny, bardzo wyczulony na wszelkie braki w zakresie wygody, ergonomii, stąd przykładowo moja krytyka pod adresem szwedzkich a-jay’ów (testowany u nas model four) i wytykanie dyskomfortu w przypadku wielu innych modeli, które przewinęły nam się przez ręce.

Z UM 30 Pro było / jest inaczej. Te słuchawki nie tylko są po prostu wygodne (zaleta, typowej dla Westone aplikacji, konstrukcji obudowy dopasowanej do fizjologii), nie tylko nie wkurzają (idealny kabel, który się nie plącze, nie przenosi niczego z garderoby, jest wytrzymały, jest w sam raz), ale jeszcze dodatkowo potrafią zagrać w sposób zbliżony do… moich ulubionych Sennheiserów. Momentum są i będą punktem odniesienia, bo uważam je za absolutnie wybitne słuchawki mobilne, na pewno jedne z najlepszych słuchawek tego typu jakie pojawiły się na rynku. Każda z testowanych przeze mnie konstrukcji mobilnych (różne Beyery, Bowersy, Gradosy, AKG, Audio Techniki itd, itp.) nie zdetronizowała w moich oczach moich ulubionych, przenośnych słuchawek. UM30Pro (a to nie jedyne Westony, które były u nas testowane, że chociaż wspomnę opisane przez nas Adventure) mimo że nie najdroższe, mimo że nie te najbardziej wyczynowe, moim zdaniem wyszły producentowi wybornie. Od strony dźwiękowej oraz wygody to IEMy bliskie perfekcji. Dlaczego? Ano dlatego, że przez prawie dwa miesiące, w czasie których tytułowe IEMy były u nas „na stanie” najczęściej wybieranymi, najchętniej wybieranymi, a wręcz wybieranymi zamiast Momentum słuchawkami były UM30Pro właśnie. No dobrze, to teraz warto uzasadnić te ochy i achy… powiem tak, w przypadku tych konkretnie słuchawek, nie będzie to specjalnie trudne :)

» Czytaj dalej

Definitive Technology Incline – kolumny niby komputerowe, niby… nasz test!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Incline_Side

Już poprzedni produkt Definitive Technology zwrócił moją uwagę. Głośniczek Bluetooth Sound Cylinder (test tutaj) wyróżniał się niebanalną formą, sprytnym patentem, pozwalającym na zadokowanie dowolnego urządzenia przenośnego oraz komputera oraz wysokiej jakości materiałami, nienagannym montażem. Do tego potrafił zagrać lepiej niż większość tego typu głośniczków, które przewinęły się przez moje ręce. Właściwie to gdybym miał coś wybrać z tej kategorii urządzeń audio, to wybór ograniczyłbym do dwóch, oferujących bardzo przyzwoite brzmienie, produktów: wspomnianego Sound Cylinder oraz Bose Soundlink Mini. Kolejny produkt Definitive Technology, który do nas trafił, kolumny Incline, to desktopowy zestaw głośnikowy, rzecz wydawałoby się „pod komputer” i faktycznie, wyposażenie (to kolumienki podłączane do źródła za pośrednictwem kabla USB) wskazuje, że głównym źródłem ma być komputer. Kolumny znakomicie pasują do sprzętu Apple, ascetyczna forma, aluminiowe podstawy, zakrywające całość czarne maskownice… wystarczy popatrzeć na zdjęcia z MacBookiem, iMakiem …coś dla jabłkolubów, Apple mogłoby te kolumny oferować jako dedykowany zestaw (i – jak przeczytacie poniżej – byłby to strzał w przysłowiową dziesiątkę).

Rzecz jasna głośniki podłączymy do dowolnego komputera, poza tym można będzie podpiąć dodatkowo pod nie inne urządzenia audio, wyposażone w złącze cyfrowe (optyczne), względnie analogowe, liniowe (jack 3.5mm). Można także rzecz zintegrować z głośnikiem niskotonowym, jest wyjście na suba. Taki zestaw 2.1 nie tylko nagłośni nam spory salon (ani trochę nie przesadzam) , ale będzie także wg. mnie idealnym, kompaktowym systemem kina domowego. Uniwersalność Incline, niby komputerowego, a tak naprawdę uniwersalnego zestawu głośnikowego, to coś co otrzymujemy „przy okazji”… w końcu pierwsza myśl, po odpakowaniu głośników to „no dobra podpinamy pod PC/Mac i gramy”. Sprawdziłem jak sobie te kolumienki radzą w kinie i wierzcie mi, radzą sobie WYBORNIE. Szczególnie, gdy podłączę dodatkowo suba (DDT2200). W ofercie producenta są rzecz jasna głośniki niskotonowe, można kupić firmowy komplet, poza tym w sąsiedztwie Incline widziałbym przykładowo niskotonowca RELa (idealnie będzie się komponował taki zestaw pod względem stylistycznym).

Oczywiście najważniejsze pytanie w przypadku tytułowych głośników brzmiało: czy „komputerowe” kolumienki mogą zagrać jak rasowe monitory? Czy można stworzyć na ich bazie wysokiej klasy zestaw stereo do słuchania muzyki? Czy trzeba będzie iść w tym wypadku na kompromisy (np. obsługa dźwięku hi-res)? W recenzji odpowiem na te pytania. Kolumny grały nie tylko z komputerem, ale także z odtwarzaczem wideo (Toshiba E-1), PlayStation 3 (Blu-ray, gry) oraz Squeezeboksem Touch. W przypadku tego ostatniego źródła było o tyle ciekawie, że po modyfikacji EDO, odtwarzacz strumieniowy można było podłączyć do Incline za pośrednictwem interfejsu USB. W ten sposób uzyskaliśmy alternatywny dla komputera, wysokiej klasy system audio (taki na biurko, jak i do salonu). Jak widać, kolumienki przetestowałem kompleksowo, mogłem w ten sposób precyzyjnie określić jakie są ich możliwości i czy faktycznie to sprzęt „pod komputer”, czy może jednak coś, co da się „pożenić” z dowolnym audio, AV. Zapraszam do lektury…

» Czytaj dalej

Przenośny DAC/AMP Micro iDSD firmy iFi Audio – pierwsze wrażenia

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Micro-iDSD-03

Pierwsze, baaaardzo wstępne wrażenia, bo koniec końców słuchałem może z 3 minuty ;-) . No dłużej, ale i tak za krótko, chiałoby się więcej. Czy warto zatem w ogóle pisać o tym produkcie, gdy słuchało się w salonie wszystkiego będzie kilka kwadransów? Cóż, zważywszy na to, że tytułowe urządzenie podłączyłem do HE-6, sprawdzając czy w sloganie reklamowym nie ma przesady, tzn. że da się w tym wypadku napędzić cholernie wymagające słuchawki, jakimi bez wątpienia są flagowe ortodynamiki HiFiMANa, mogę napisać: DA SIĘ. Da się i to całkiem sensowanie, tzn. można słuchać całkiem głośno, a przy tym jakość brzmienia nie pozostawia wątpliwości, że… słuchamy HE-6. To dziwny produkt. Producent wyraźnie stara się dać nam do zrozumienia, że przenośny. Mamy port do podładowania handhelda, mamy wbudowany akumulator o dużej pojemności (no ale to, w sumie, można także zastosować w typowo stacjonarnym urządzeniu, odseparować je od instalacji elektrycznej), mamy wreszcie …i to chyba w sposób bardzo jednoznaczny wskazuje, że iFI Audio widzi ten sprzęt w scenariuszu mobilnym, zestaw gumek do zintegrowania DAC/AMPa z handheldem. Z drugiej strony dziwi brak odpowiedniego okablowania, które pozwoliłoby na podpięcie smartfona, tabletu zaraz po wyciągnięciu urządzenia z pudełka. Liczne przejściówki, kabelki mają przede wszystkim ułatwić integrację z komputerem (i chwała producentowi za to, że daje np. kątowe złącze USB w standardzie, poza tym jeden z adapterów pozwala na podłączenie jakiegoś audiofilskiego kabla USB, o ile mamy taki, odczuwamy potrzebę podłączenia takiego okablowania) tudzież stacjonarnym audio (solidne interkonektory, jack-jack to jakaś taniutka łączówka, w sumie krótki odcinek więc bez znaczenia). Sam, poza Suprą, korzystam ze znakomitego, taniego jak barszcz kabelka Belkina (Pro) i wierzcie (albo i nie, ale warto samemu sprawdzić) mi, ten kabel nie jest żadnym ograniczeniem dla systemu.

No dobrze, chciałem (taki był plan) porównać dwa produkty bateryjne z oferty iFI Audio: Nano iDSD oraz Micro iDSD. Nic z tego nie wyszło, wszystko z mojej winy. Przyjechałem zbyt późno, by zrobić takie porównanie. To raz. Dwa, sporo czasu zajęła walka z kablekami (jak do podłączyć do moich mobilnych źródeł). Post factum uświadomiłem sobie, że po pierwsze trzeba było zabrać camera kit (o tym zresztą wspomina producent) oraz skombinować odpowiedni kabel OTG (z naciskiem na odpowiedni, bo Micro ma… uwaga… nietypowo płaskie, męskie złącze USB, to ewenement, rzecz nietypowa, mocno nietypowa w tego typu produktach i w ogóle w DACach, gdzie standardem jest USB-B (żeńskie)). Dopowiem, że miałem przy sobie zarówno androidowy tablet – Nexusa z aplikacją USB Audio (genialny soft, gramy hi- resy: flaczki, dsd, dxd …wszystko jak leci) oraz iPoda Touch z WiMPem HiFi (parę playlist offline) oraz aplikacje HiFi Player Onkyo & Golden Ear (flaczki) i wszystko na marne ;-) Trzy – bardzo miło spędziłem czas na rozmowie z Panami z Premium Sound (pozdrawiam!), dyskutowaliśmy wiadomo o czym. Wreszcie cztery. Spotkałem się z Panem Morim, słuchawkowym guru, człowiekiem od Final Audio Design, który tego dnia miał zaplanowane spotkanie w gdańskim salonie. Sumując, nie bardzo – jak widać – dało się zrealizować plany, zapewne powrócę do tematu niebawem, bo po pozbyciu się DAC/AMPa Matriksa szukam jakiegoś bateryjnego urządzenia na wynos. Beyerdynamik (A200p) był ok, duże słowa uznania za pełne okablowanie, wsparcie dla jabłkowej elektroniki (brak wymogu podpinania pod camera kit!), jednak nie był w stanie napędzić wszystkich posiadanych słuchawek (to jeszcze żadna dyskwalifikacja), poza tym miał swoje ograniczenia odnośnie obsługiwanych formatów (a tu już gorzej). Sumując, trzeba będzie rzecz dokładniej obadać, sprawdzić jak to gra z moimi ulubionymi Momentum (tutaj rzecz jasna nie będzie problemów z napędzaniem, ciekaw jestem raczej progresu lub też braku takowego odnośnie jakości… te słuchawki grają z dziurki w handheldzie bardzo dobrze, pytanie czy mogą zagrać jeszcze lepiej (z Matriksem tak właśnie było)?). Urządzenie jest duże, spore i tak jak mówili Panowie z salonu, widzą je raczej jako element stacjonarnego toru. Zresztą pierwsze odsłuchy zdają się potwierdzać tezę o „stacjonarnym charakterze” tego DAC/AMPa. Tak czy inaczej, producent jw. sugeruje możliwość przenośnego użytkowania tytułowego sprzętu. I bądź tu mądry.

Opis przetworniko-wzmacniacza znajdziecie w naszym poprzednim wpisie. Jednocześnie przepraszam za chwilowy brak nowych newsów, recenzji – powód jest prozaiczny – dopiero co wróciłem z krótkiego urlopu. Sporo rzeczy czeka na publikację i się doczeka. Tymczasem…

Nowy, przenośny przetwornik iFi Audio: micro iDSD

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Micro-iDSD-03

iFi Audio wcześniej wprowadziło już przenośny, bateryjny wzmacniacz/przetwornik nano iDSD. Tamten model, który mam nadzieję niebawem przetestujemy na naszych łamach, ma przede wszystkim grać z handheldami. Niewielkie rozmiary, współpraca z urządzeniami na Androidzie oraz iOSie, parametry pozwalające z zapasem obsłużyć tego typu sprzęt… tak to właśnie wygląda w przypadku nano. Jedyny element budzący pewne wątpliwości to zastosowanie typowo komputerowego złącza USB-B (typ drukarkowy). To duży port, z jednej strony można zastosować dobrej jakości kabel (mając spory wybór, w odróżnieniu od innych aplikacji, z mniejszym portem vide przetestowany u nas A200p), z drugiej w takiej, kompaktowej konstrukcji lepiej sprawdziłby się płaski USB-A, względnie micro-USB (najlepiej z dedykowanym okablowaniem w komplecie). To pewna niekonsekwencja, bo drugi, tytułowy, przenośny DAC/amp w ofercie iFi Audio, to urządzenie zdecydowanie „pod komputer”. Widać to choćby po zastosowaniu w najnowszym produkcie, występującego wcześniej jako osobny element systemu opartego o rozwiązania iFi Audio, reduktorze szumu (z gniazda USB) iPurifier®. Zyskają na tym przede wszystkim właściciele komputerów. Tylko dlaczego w takim razie zastosowano w płaskie gniazdo USB? Jak wyżej, większość audiofilskich kabli będzie niekompatybilna… chyba, że producent wprost stara się nam powiedzieć, że wspomniana technologia pozwala na zastosowanie zwykłego kabla USB. Ciekawe. Takie płaskie gniazdo ułatwi podłączenie urządzeń mobilnych w rodzaju smartfona lub tabletu, jednak biorąc pod uwagę wagę oraz specyfikację, gabaryty obu przenośnych DAC/AMPów w ofercie iFi Audio, powinno być akurat odwrotnie. Micro iDSD jest sporo większy, cięższy od nano, to w sumie analog micro DACa, który zyskał baterię, dodatkowe możliwości konwersji dźwięku oraz wspomniany reduktor szumów, zintegrowany z przetwornikiem.

Interesującą informacją podawaną przez producenta jest fakt zaprojektowania tytułowego urządzenia przy wsparciu i w pewnym sensie na życzenie internetowej społeczności. Sprzęt wyposażono w dwurdzeniowy procesor Burr-Browna, oferuje on w pełni natywne odtwarzanie DSD512(24.6/22.6MHz), PCM 768kHz i 2xDXD(705/352kHz) oraz wzmacniacz słuchawkowy o mocy 4000mW. Jak widać parametry iście olimpijskie, wyczynowe. Możemy ustawić moc wbudowanego wzmacniacza i bardzo dobrze, bo większość IEMów zadowoli się trybem eco, a pełną moc (wspomniane 4000mW!!!) będzie można wykorzystać na napędzenie jakiś (przykładowo) ortodynamików, wymagających dużej mocy wzmacniacza, trudnych do wysterowania słuchawek (chwytliwe: „od Sennheiserów IE800 po HiFiMANy HE-6 ;) ). Oczywiście w takiej sytuacji nie uda nam się uzyskać wzmiankowanych 12 godzin działania na baterii… w takim wypadku trzeba będzie pogodzić się z ograniczeniami odnośnie czasu działania na akumulatorze. Tak czy inaczej, produkt nie ma obecnie odpowiednika na rynku i trzeba przyznać, że jego możliwości wykraczają poza obecne standardy, mamy zapas na przyszłość, ten DAC obsłuży dowolny materiał audio. Intrygującym elementem jest opcja wykorzystania opisanego produktu w roli banku energii dla przenośnego urządzenia. Nie znamy (już znamy, będzie ona wynosić dokładnie 2149 złotych) na razie ceny jaką przyjdzie zapłacić za przetwornik w Polsce, wiadomo że oficjalna cena wynosić będzie 499 Euro. Poniżej pełna specyfikacja produktu…

» Czytaj dalej

Obrodziło nowymi ortodynamikami, testujemy z zapałem… co skłania do pewnej refleksji

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
TH500RP_top-main

Oppo wydało swoje PM, które debiutują z opisywanym przez nas wcześniej wzmacniaczem (wzmacniaczo-źródłem właściwie, bo tam i DAC i bezprzewodowa transmisja dźwięku, cuda niewidy wianki). Będziemy testowali najnowsze modele HiFiMANa (następcę 500-ek, model 560 oraz nową wersję redakcyjnych HE-400 -> HE-400i). Japończycy (Fostex) także nie zasypują gruszek w popiele. Ich najnowsze planary – model TH500RP mogą okazać się groźną konkurencją dla wspomnianych konstrukcji HiFiMANa oraz Audeze. Co prawda nie wiem co mnie może jeszcze zaskoczyć po kilku długich sesjach z LCD-3 (oraz HE-6), ale piękne w tej zabawie jest to, że …no właśnie, czasami czujemy się totalnie zaskoczeni, coś nam na nowo definiuje jak dobrze można zagrać muzyka z czegoś zakładanego na uszy. W sumie po ostatnich doświadczeniach mogę pokusić się o takie, ogóle sformułowanie: jest świat kolumn, jest świat słuchawek, to różne światy, różne sposoby percepcji, słuchania, zanurzania się w muzyce… oba te światy są obok, ale oba te światy są równie ważne, bez ich współegzystowania („słucham tylko na kolumnach, słuchawki są dla frajerów” lub „słuchawki to jest to, głośniki? A po co mi pudła zagracające przestrzeń?”), bez słuchania za pośrednictwem obu tych, odmiennych sposobów, metod reprodukowania dźwięku, jesteśmy zwyczajnie ubożsi, brakuje nam punktu odniesienia, całego bogactwa doznań jakie wiążą się z jedną, albo z drugą metodą słuchania muzyki.

Słuchawki były przez wielu audiofilów traktowane jako pomocnicze, niedoskonałe medium dla dźwięku, wprowadzające istotne ograniczenia, wręcz fałszujące …rzeczywistość (?). Moim zdaniem tak niewiele wiemy o psychoakustycznych aspektach, czy raczej powiązaniu psychoaktustyki z techniką, że takie dywagacje są z gruntu fałszywe, błędne. Czym jest naturalny dźwięk, prawdziwe, wierne brzmienie? W sumie liczy się tylko tu i teraz, to co usłyszą nasze uszy, a nie wydumane teorie, nie doktryny, prawdy objawione że to „niedoskonałe”, albo „nienaturalne” etc. Według mnie najlepsze mobilne źródła dźwięku (wiadomo, głównie rozpatrywane pod kątem słuchania muzyki na słuchawkach), stacjonarne słuchawki w rodzaju ostatnio testowanych na HDO weryfikują to, co „uchodzi”, weryfikują naszą wiedzę na temat możliwości odtwarzania muzyki w ogóle. Mówimy tutaj nie o jednostkowych przypadkach, a wielu, masowo produkowanych konstrukcjach, produktach, które choć drogie mieszczą się w granicach tego, co można uznać za rozsądne (kable za 20 tysięcy, pre-amp za 50, kolumny za 100 i więcej tysięcy to nie jest rozsądny pułap, to absolutne oderwanie od realiów). Uzasadnianie ceny high-endowego zestawu za pół miliona (klasyczne audio: źródła, kolumny, akcesoria) nie ma większego sensu. Jest nie do obrony. Po prostu to stratosfera – mamy te promile, albo zwyczajnie ich brak i wiele zer na metce. W przypadku HiFiMANów, Audeze, czy słuchawek firmy Fostex i wielu innych jest… cóż, jest inaczej. Mam nieodparte wrażenie, że to bardziej realna, uczciwsza relacja produkt – jakość – cena – klient, że tu nie ma takiego przegięcia jak w przypadku typowego high-endu.

Owszem w przypadku słuchawek, jest prościej (w sensie, zaplecze nie te), owszem jest inaczej, ale efekt zbliża nas do „mogę z tym żyć” i „mogę z tym umrzeć”, przy okazji ;-) , bo nawet jeżeli ktoś nas tutaj jeszcze czymś zaskoczy, to otrzymujemy tak wiele dobra, tak znakomity, fantastyczny dźwięk, taki aparat do słuchania, że szczerze …no właśnie, można z tym żyć i zwyczajnie skoncentrować się już tylko na słuchaniu, a nie zastanawianiu się czy jednak nie dałoby się, że może jeszcze… W tym kontekście nie ma to sensu, to zwykłe marnowanie czasu. Można zatem mówić o referencji, o słuchawkach, które niczego nie muszą, bo po prostu oferują brzmienie tak dobre, tak bliskie doskonałości (bez względu na definicję, znowu – chodzi o nasze odczucia, nasze emocje, naszą ocenę), że można na tym poprzestać. I żeby nie było, nie podważam tutaj sensu testowania, zaznajamiania się z nowościami, czy ogólniej: postępu, rozwoju, ewolucji etc. Nie, bo to samo w sobie jest interesujące, ciekawe, ale dla kogoś kto chce mieć święty spokój i kupić coś bliskiego perfekcji nastały piękne czasy. Może to zrobić i nie jest to żaden problem, więcej, nie musi wcale sprzedawać sreber rodowych, zastawiać dobytku, nie musi. Czy w przypadku dzisiejszego high-endu (klasyczne systemy) można powiedzieć to samo?

Na szczęście, o czym wiele razy wspominałem na łamach HDO, możemy dzisiaj kupić fantastyczne audio w cenie typowej dla segmentu HiFi i nierzadko zawstydzić brzmieniem systemy warte wielokrotność ceny, jaką przyszło nam zapłacić. To naprawdę, w dzisiejszych czasach, nic trudnego. I nie chodzi mi o to, że bardzo drogi sprzęt nie może zagrać wybitnie, znakomicie, jak prawdziwa referencja. Nie. Chcę przez to powiedzieć, że można uzyskać świetne rezultaty na zupełnie innym, realnym pułapie, bez tych wszystkich zer jakie widnieją na rachunku za stratosferyczne audio. Warto to sobie uświadomić, bo nadal pokutuje pogląd (szczególnie mocno propagowany przez zainteresowanych, tzn. tych którzy mają w tym oczywisty interes… myślę tutaj o branży, o producentach, ale także wielu piszących o audio) że wyznacznikiem jakości JEST CENA. Wielu wręcz się z tym nie kryje, pisząc że dla przyzwoitości, dany produkt powinien, czy wręcz (zaokrąglając w górę) kosztuje więcej niż to ma miejsce w rzeczywistości. To chore. Dla tych ludzi, kable za sto kilkadziesiąt złotych nie mają prawa zagrać, albo zagrają, no „wiadomo jak” (i tutaj pojawia się typowe przegięcie, tzn. niewielkie różnice urastają do wielkości Rowu Marjańskiego, subtelne różnice są świadomie wyolbrzymiane, nie zachowuje się podczas opisu proporcji, wręcz przeciwnie, intencjonalnie zaciemnia się obraz). To takie prawdziwe, jak stwierdzenie: „ten kabel (gruby wąż boa) zagra lepiej o 32 tysiące (cena) niż wszystko co poniżej”. Co więcej, to lepiej (może i trzeba za to zapłacić astronomiczną sumę, ale za doskonałość się – wiecie – płaci) może okazać się w konfrontacji z dużo uczciwiej wycenionym produktem, nieistotnym szczegółem, albo wręcz coś (o zgrozo) dużo tańszego, może zagrać po prostu znacznie lepiej. Dzisiaj (zaryzykuję takie stwierdzenie) to nie możliwość, a rzeczywistość, to znaczy dzisiaj można za dużo mniejsze pieniądze osiągnąć podobne, albo (zgroza!) lepsze rezultaty. I to nie przez przypadek, tylko normalnie, powtarzalnie, wielokrotnie, ot tak, po prostu można.

» Czytaj dalej

Korektor parametryczny w Spotify. Użytkownicy chcieli Equalizera w usłudze, no to mają…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
EQ iPhone

Spotify wprowadził przedwczoraj equalizer do aplikacji dostępowych na iOSie oraz Androidzie. Od teraz użytkownicy serwisu będą mogli skorzystać z 22 predefiniowanych trybów dźwiękowych. Możliwa jest także indywidualna konfiguracja według własnych preferencji. To istotne usprawnienie, które pozwoli na uzyskanie lepszego jakościowo dźwięku, szczególnie w przypadku osób słuchających muzyki na zazwyczaj kiepskich słuchawkach dołączanych w komplecie do smartfona, odtwarzacza przenośnego.

“Wiele osób korzystających ze Spotify prosiło o wbudowany korektor dźwięków. To jedna z najbardziej pożądanych funkcji naszej aplikacji dla urządzeń z systemem iOS” – mówi Sten Garmark, wiceprezes do spraw produktu w Spotify.

Dobrze, że wsłuchano się w prośby użytkowników, ciekawe czy Spotify w następnym kroku nie zaoferuje czegoś na kształt WiMP HiFi. Myślę, że wiele osób powitałoby z radością możliwość strumieniowania muzyki o jakości CDA, szczególnie że operatorzy konsekwentnie zwiększają pulę GB dostępnych w ramach abonamentu (niedawno standardem był 1GB, 2GB w wyższych planach, teraz coraz częściej na starcie jest 3GB – np. w sierpniu tyle swoim klientom zaoferuje niskokosztowy operator NjuMobile). Taka ilość GB pozwala na swobodniejsze (choć o pełnej swobodzie nie ma jeszcze mowy) korzystanie z usługi strumieniowania muzyki o wysokiej jakości. W sumie można powiedzieć, że trzykrotnie większa paczka danych, przy trzykrotnie większym transferze (ok. 1000 kbps) oznacza, że obecnie użytkownik takiej usługi może z niej korzystać w podobny sposób, jak wcześniej korzystał z usługi oferującej muzykę w kompresji stratnej (przy 1GB limicie).

Więcej informacji na temat EQ w Spotify, znajdziecie poniżej w materiale prasowym…

» Czytaj dalej

Słuchawkowy olimp: Audeze LCD-3 vs HiFiMAN HE-6 na HD-Opinie.pl

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Audeze LCD3 & HiFiMAN HE-6_6

Testujemy właśnie topowe słuchawki planarne ze stajni Audeze oraz HiFiMANa, stąd krótka przerwa w publikacjach na stronie, którą musieliśmy sobie zrobić ostatnimi czasy ;-) Obie konstrukcje wybitne, w paru aspektach definiujące to, co możemy uzyskać nakładając sobie coś na głowę. Dla przypomnienia, wcześniej testowaliśmy na naszych łamach m.in. Audeze LCD-2. Poza wymienionymi słuchawkami do testów trafiły także dwa znakomite (nie, nie ma tu żadnej przesady :) ) wzmacniacze słuchawkowe. Zadbałem o właściwe zaplecze – pierwszym, głównym napędem dla obu tytułowych konstrukcji ortodynamicznych jest fantastyczny wzmacniacz HiFiMANa: EF6. To potężna maszyna, zapewniająca odpowiednią dawkę energii dla wymagających słuchawek (poza LCD-3 oraz HE6, zagrają HE-400 oraz dwa, klasyczne modele dynamiczne: AKG701 oraz HD650). Wielką zaletą jest w tym wypadku możliwość skorzystania z opcji zbalansowanej – zarówno Audeze jak i HiFiMANy (HE-6) podłączyliśmy za pomocą XLRów. Źródłem jest MacBook Air podłączony do wzmacniacza za pośrednictwem przetwornika M2Tech hiFace DAC oraz Squeezeboks Touch EDO z konwerterem hiFace Two (M2Tech) podłączonym do przetwornika rDAC Arcama. To główne źródła cyfrowe. Poza tym pod zestaw podłączymy opcjonalnie nasz ulubiony kompakt C515 firmy NAD oraz tor analogowy z przedwzmacniaczem 1020 & gramofonem 5120 (NAD). Sprawdzę jeszcze jak wypadnie strumieniowanie z serwisów streamingowych (WiMP HiFi oraz Spotify) podłączając wzmacniacz D3020 (via Bluetooth oraz via AirPlay/AirPort Express, strumień z handhelda Apple).

EF6 to nie jedyny wzmacniacz, na którym testujemy słuchawkowy olimp. Do redakcji trafił Matrix Quattro AMP. Testowaliśmy wcześniej Quattro DACa, który bardzo nam się spodobał, otrzymał od nas formalną rekomendację. Tam także można było podłączyć słuchawki, wyjście było niczego sobie, ale prawdziwa zabawa zaczyna się wraz z podpięciem nauszników pod Quattro AMPa. Na marginesie, oba urządzenia: DAC oraz AMP mogą tworzyć system (wspólne sterowanie z pilota, który znajdziemy w pudle z DACiem – w przypadku wzmacniacza słuchawkowego to wyposażenie opcjonalne). Quattro AMP to w pełni zbalansowany wzmacniacz z wejściami XLR oraz możliwością podłączenia słuchawek za pomocą dwóch (osobno dla prawego oraz lewego kanału) audio jacków 6.3mm. Postaram się sprawdzić tę opcję, podłączając w ten sposób moje HD650.

Terminy mamy krótkie, stąd pełna koncentracja, mobilizacja, aby w maksymalny sposób wykorzystać szansę na przetestowanie tytułowych nauszników. W przypadku Matriksa, poza wzmianką w tekście o tytułowych słuchawkach, przeczytacie także osobny artykuł na temat Quattro AMPa, odnośnie zaś EF-6 …jego opis oraz dokładny test zamieścimy wraz z recenzją topowych konstrukcji ortodynamicznych Audeze oraz HiFiMANa. Mogę ponadto zdradzić, że w trakcie testów zmieni nam się zaplecze, dojdzie nowe, komputerowe źródło audio, wraz ze znakomitym przetwornikiem. iMac ma stanowić podstawowe, główne źródło komputerowego audio, pomocniczym elementem będzie tablet PC Asusteka ME400 (świetnie się do tej roli nadaje!). Ostatnio testowałem różne komputery Apple pod kątem odtwarzania muzyki i właśnie iMac okazał się idealnym wyborem (dziękuję przy okazji znajomemu, któremu podkradłem komputer ;-) , ułatwiło to dokonanie właściwego wyboru), najlepszą maszyną do odtwarzania muzyki. Testowany Mac Pro wymaga dodatkowego zaplecza, jest przy tym dużo droższy, Mac mini oraz MacBooki nie dają takiego komfortu, mają swoje ograniczenia (temat rozwinę przy okazji cyklu artykułów poświęconych komputerowemu audio, które planuję opublikować niebawem na HDO). W ciągu najbliższych paru dni możecie spodziewać się tekstu poświęconemu wzmacniaczowi NAD3020, poza tym na publikację czeka megarecenzja dokanałówek (nazbierało się tych słuchawek sporo, w sumie test obejmuje 6 różnych modeli HiFiMANa, EarSonika, Westone, Astell&Kern oraz Final Audio Design). Pamiętam także o konkursie, termin nam się przesunął, co jest o tyle dobre, że pula nagród rośnie. Czekamy jeszcze na potwierdzenie ze strony paru producentów.

Poniżej fotogaleria z tytułowymi słuchawkami oraz wzmacniaczami wraz z krótkim opisem…

» Czytaj dalej