LogowanieZarejestruj się
News

Entry-level od Audeze! Będziemy testować EL-8, planarną nowość z USA

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
audeze_el8_4

No i proszę. Ktoś, kto do tej pory nie schodził poniżej 1000 baksów za nauszniki, najwyraźniej zauważył że nie samym high-endem meloman żyje. Nic w tym nadzwyczajnego, w końcu nawet wyczulone mocno ucho, stroniące przykładowo od wszelkiej maści dokanałówek (nawet customowych), czasami chce sobie coś zaaplikować przemieszczając się z punktu A do punktu B. Czy to dziwne? Nie, absolutnie nie ma w tym nic dziwnego. Powiem więcej, dzisiaj mobilne granie jest tak popularne właśnie przez wzgląd na coraz lepszą jakość jaką można uzyskać poza miejscem, w którym stoją te wszystkie wypasione skrzynki. Można strumieniować, można grać hi-resy z topowych DAPów, można podrasować znacząco dźwięk z dowolnego, przenośnego źródła dźwięku za pomocą mobilnych wzmacniaczy, DACów etc. Można. Nie dziwi zatem pojawienie się w ofercie takiego specjalisty jak Audeze modelu słuchawek, który po pierwsze i najważniejsze jest dużo tańszą alternatywą dla dotychczasowych LCD-ków, po drugie jest zauważalnie lżejszy, po trzecie, dostępny jest w wersji zamkniętej (jak i otwartej). Ten ostatni element jest arcyważny dla kogoś, kto się przemieszcza, dla kogoś kto słucha poza domem. Raz, tłumimy wszelkie odgłosy dochodzące z zewnątrz, a dwa… nie mącimy spokoju współtowarzyszom podróży (przykładowo). 

Kompaktowe EL-8 Audeze zawdzięczają swoje zredukowane względem stacjonarnych braci wymiary dwóm, kluczowym technologiom. Pierwsza z nich to cyt.: „fluxor magnetic technology”. O co chodzi? Ano o redukcję rozmiarów muszli i wzrost efektywności (tak, zgadliście, chodzi o pożenienie nowych słuchawek z mobilnymi źródłami). Zastosowano także fazor oraz „uniforce diaphragm technology”… dzięki temu minimalizujemy dystorsję i – ogólnie – zwiększamy jakość dźwięku mając do dyspozycji mocno rachityczne wzmacniaczyki, wbudowane w przenośne playery. O tym, że da się (choć przy wykorzystaniu innych metod) zrobić niezłe planarne słuchawki do grania na wynos pokazuje przykład naszych redakcyjnych HE-400 (patrz test). HiFiMan może nieco rozmija się z prawdą, podając parametry tych słuchawek, ale po podłączeniu do Matriksa Portable z iPodem/iPhonem słuchało się muzyki bez żadnego „ale”. Jeszcze lepiej, ciekawiej grało to na firmowym odtwarzaczu HM-602. Coś czuję, że tutaj będzie podobnie, to znaczy dobrze z trudnym partnerem w rodzaju przenośnego playera, nie mówiąc już o smartfonie.

No dobrze, a ile to, to waży? Jak na mobilne słuchawki, to sporo, całkiem sporo bo aż 460 gramów. Dla porównania nasze redakcyjne, jakiś czas temu sprzedane, K550 AKG to 305 gramów. A przecież też austriackie słuchawki do małych nie należały. Sporo, ale też konkretnie mniej od LCD-ków (550 gramów vide dwójki i to bez kabla!). No dobrze, a oznacza w przypadku Audeze tyt. „entry-level”? Oznacza 700 dolarów. W naszym kraju pewnie te słuchawki będą kosztowały ok. 2500 złotych. Niewykluczone, że uda się je sprowadzić wprost ze Stanów w cenie nieco powyżej 2000 złotych. To nadal dużo jak za słuchawki, ale nie zapominajmy, że model LCD-2 (bambusowe muszle) kosztuje c.a 4000 złotych. Innymi słowy, mamy tutaj prawie 2x niższą cenę. Okazyjną taką ;-) Pytanie ile w tych słuchawek z LCDków? Na to, moi drodzy, odpowiem jak ich posłucham. Jestem szalenie ciekaw jak te nauszniki wypadną, nie tylko na tle swoich stacjonarnych braci, ale także dwóch świetnych konstrukcji konkurencji – Sennheiserów Momentum oraz wspomnianych HE-400. Czy Amerykanom, droższym o tysiąc złotych bez mała, uda się wyjść z tarczą rywalizując z świetnymi Niemcami oraz produktem HiFiMANa? Nie będzie to wcale takie proste zadanie, więcej – będzie to bardzo trudne zadanie. Być może dodatkowym aspektem przemawiającym za EL-8 będzie ich możliwości w stacjonarnym torze. Zobaczymy. A kiedy konkretnie? W lutym słuchawki mają oficjalnie trafić do dystrybucji i liczę, że będę mógł bardzo szybko zdobyć egzemplarz do testów.

To jeszcze nie wszystko. Na koniec „as z rękawa”, czyli słuchawkowy wzmacniacz/DAC od Amerykanów. Nazwa super - Deckard – kojarząca się z oczywistych względów z klasyką kina SF – filmem „Blade Runner”. Parametry wyczynowe: zagramy pliki aż do poziomu 32bit/384kHz (DXD, także DSD64/128), do tego trzy ustawienia gain, główne wejście cyfrowe USB oraz… wejście analogowe i dobrze, bo będzie można via pre podpiąć gramofon. Cena? 699$. Warto przy tym wspomnieć, że Audeze podobno blisko współpracuje z Meridianem, blisko współpracuje przy opracowywaniu technologii MQA (patrz wpis). Co to oznacza? Po pierwsze, że firma chce wejść na rynek plikowego grania z produktami takimi, jak opisany powyżej DAC/AMP. Po drugie, że EL-8 to nie jedyny produkt „mobilny”, w końcu mówimy o kompresji bezstratnej, gwarantującej znakomitą jakość przy redukcji transferu. A to oznacza mobilne źródła, mobilne granie. Nie tylko więc EL-8, ale być może kolejne, jeszcze lżejsze, łatwiejsze do przenoszenia słuchawki trafią na rynek pod auspicjami Audeze, poza tym spodziewam się jakiegoś produktu bateryjnego, przenośnego źródła dźwięku. Czy będzie to DAC/AMP czy może… DAP… przekonamy się (coś czuję) najdalej w styczniu 2016 roku. Pewnie kilka tysięcy będzie to kosztować, nie inaczej, pewnie będzie grało dobrze z trudnymi do wysterowania słuchawkami firmowymi i nie tylko. Pewnie tak właśnie będzie to wyglądało. Tymczasem czekam na EL-8 i już nie mogę się doczekać ;-)

» Czytaj dalej

Odtwarzacz przenośny audio Calyx M – pierwsze wrażenia

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Calyx_M_70_iOS

Po paru dniach akomodacji, czas na pierwsze wnioski. Odtwarzacz Calyx M jest duży, aluminiowy, dysponuje wielkim, dotykowym ekranem 4.65″ OLED. Nie jest lekki, w porównaniu z konkurencją mamy do czynienia z zawodnikiem klasy ciężkiej. Może pracować jako przetwornik z komputerem via USB micro (stosowne sterowniki do pobrania ze strony producenta), potrafi odtwarzać pliki DSD (.dff, .dsf) oraz materiały PCM najwyższej jakości (.dxd). Nie jest przeładowany gniazdami, przyciskami – mamy tutaj szlachetny minimalizm, choć fizyczne przyciski mogą wydać się nieco kłopotliwe (są małe, ledwo co wystają z obudowy). Bardzo ciekawym patentem jest suwak z prawej strony, pozwalający na precyzyjną regulację głośności. Działa to bardzo dobrze, na ekranie widzimy stosowną animację zmiany natężenia dźwięku. Rozwiązanie lepsze od niewielkich potencjometrów, równie dobre co duże pokrętło spotykane w wysokiej klasy DAPach (z HiFiMANami na czele). Pojedyncze gniazdko audio jack 3.5mm to jedyne złącze audio (poza ww. USB) jakie znajdziemy w odtwarzaczu. Sprzęt może pracować w trzech trybach (low / mid / high), co teoretycznie pozwala dokładnie dopasować wbudowany wzmacniacz pod podpinane do tytułowego DAPa słuchawki. Sprzęt obsługuje tryb gapless.

Wszelkich ustawień, wyboru opcji, nawigowania po zbiorach dokonujemy za pośrednictwem dotykowego ekranu. Ten działa bez zastrzeżeń, sam interfejs jest bardzo estetyczny, spójny z formą, designem odtwarzacza. To co na tym, wczesnym, etapie rozwoju firmware przeszkadza, to występujące od czasu do czasu przycięcia, błędy jakie pojawiają się podczas użytkowania odtwarzacza, skutkujące brakiem możliwości odtwarzania materiału. Są to sytuacje sporadyczne, na szczęście producent dba o to, by szybko pojawiły się stosowne poprawki na stronie. Urządzenie dotarło do nas z oprogramowaniem 1.0, jest już wersja 1.1 wprowadzająca poza poprawkami błędów, także (jak informuje producent) spore zmiany odnośnie brzmienia. Nawigujemy na kolejnych ekranach, przewijanych gestem przesunięcia, wchodząc kolejno do biblioteki, do panelu z aktualnie odtwarzanym utworem oraz do „szafy grającej”, gdzie możemy tworzyć swoje playlisty oraz – generalnie – administrować swoimi zbiorami, zapisanymi zarówno na wew. pamięci (64GB) jak i karcie pamięci (nawet do 256GB). OLEDowy wyświetlacz ma ustawiony, jak to w tego typu ekranach bywa, bardzo wysoki poziom kontrastu, kolory są bardzo żywe, wszystko utrzymane w dopasowanej do koloru obudowy, brązowej karnacji. W trakcie odtwarzania wyświetla się ekran blokady z okładką albumu w centralnie umieszczonym kółeczku, które to kółeczko przesuwamy w dół, odblokowując w ten sposób odtwarzacz. Całość nie jest specjalnie rozbudowana, większość funkcji sprowadza się do wyboru wł/wył. Bateria nie jest mocnym punktem tej konstrukcji. W przypadku plików hi-res na razie udało mi się uzyskać ok. 5 godzin odtwarzania od naładowanego w pełni akumulatora, po jego całkowite rozładowanie. Wpływ na szybkość drenażu ma po pierwsze jak często korzystamy z wyświetlacza, po drugie jakiego typu odtwarzamy materiał (na plikach .dxd oraz .dff/dsf bateria bardzo szybko się rozładowuje), po trzecie jakie słuchawki podpięte są pod DAPa (ze stacjonarnymi, ustawionymi na high, długo sobie nie posłuchamy). Nie jest to także demon szybkości – trzeba dać chwilkę urządzeniu na rozruch, w trakcie uruchamiania pojawia się na wyświetlaczu logo – czasami zdarza się, że ekran pozostaje pusty, co może nieco dezorientować użytkownika.

Po wstępnym opisie samego odtwarzacza parę słów na temat tego jak gra. W zamieszczonych poniżej zdjęciach widać różne modele słuchawek, jakie podpinałem. Było tego więcej, jednak postanowiłem już na tym etapie dokonać wyboru, bo też uwidocznione Sennheisery Momentum oraz Audeze LCD-3 znalazły sobie w odtwarzaczu Calyx M świetnego kompana. Szczególnie te pierwsze (bo LCD-3 trzeba traktować jako typowo kanapowe rozwiązanie, egzotycznego partnera dla tego, jak i każdego innego DAPa) słuchawki z koreańskim odtwarzaczem stworzyły genialny duet. Momentum są same w sobie świetne i potrafią zagrać ze wszystkim co najmniej dobrze, ale tutaj to było TO. Wszystkie cechy słuchawek, walory, to za co je cenię, w przypadku tego połączenia uległy spotęgowaniu, było tak jakbym skorzystał z soczewki ogniskując zalety niemieckich nauszników (ustawione na mid). Na marginesie, nowe oprogramowanie, wprowadza m.in. szery zakres kontroli nagłośnienia w przypadku plików DSD. Te, faktycznie, same w sobie są wyraźnie cichsze od PCM, dla niektórych skala jaką Koreańczycy zaproponowali we wczesnych wersjach oprogramowania mogłaby być niewystarczająca. Poprawka zmienia ten stan rzeczy, z tego co informuje producent. Z IEMami (profesjonalne monitory Westone UM 20 Pro) jakoś na razie Calyx nie chce się za bardzo dogadać, zobaczymy co przyniesie przyszłość, natomiast drugie z wymienionych nauszników: LCD-3 tworzą udany mariaż, z jednym zastrzeżeniem: nie uzyskamy tutaj bardzo głośnego grania, poziom będzie wg. mnie satysfakcjonujący dla większości użytkowników, jednak znajdą się tacy, którzy chcieliby więcej. Pozostawiając kwestię głośności na boku, Audeze tworzą bajeczną kombinację z opisywanym sprzętem, mamy wszelkie zalety tych słuchawek podane na tacy, co jest sporym osiągnięciem zważywszy na źródło (czy raczej, precyzyjniej, na wzmacniacz wbudowany w DAPie, który jak widać jest zdolny do wysterowania takich nauszników). Musiałem szybko zdjąć je z głowy, bo po pierwsze znowu zarwałbym pół nocy, po drugie …akurat bateria była już częściowo rozładowana, a LCD-ki szybko zredukowały poziom energii w akumulatorze do zera.

Calyx M to – po pierwszych sesjach – przepiękne barwy, wybitna średnica, znakomity, zróżnicowany bas. To ciepłe granie, bardzo analogowe w charakterze, w ogóle nie cyfrowe. To główne zalety prezentacji tego urządzenia. To poziom HM-901, to lepszy odtwarzacz od AK 120, w przypadku AK 240 zaś – cóż – na razie topowy Astell & Kern pod pewnymi względami nadal jest wyjątkowy, najlepszy w swojej klasie. Czymś, co szczególnie zasługuje tutaj na uwagę jest zszycie niskiego zakresu z średnicą, coś co decyduje o całościowym odbiorze muzyki, coś co w tym wypadku jest (jak na przenośne źródło) cholernie dobre. Druga rzecz to dynamika. Niby mobilne źródło, a potrafi w tej materii zadziwić. To wszystko odnosi się do umiejętności sonicznych, pozostaje mieć nadzieję, że producentowi uda się zoptymalizować działanie odtwarzacza, wydłużając czas jego działania na baterii (to po pierwsze) oraz usprawni samo oprogramowanie (po drugie). Odnośnie pierwszego problemu, może być to trudne do zrealizowania, biorąc pod uwagę zastosowanie układu ESS9018 Sabre, który jest kością stosowną w urządzeniach stacjonarnych, nie przenośnych. Producent wspomina, że Calyx M to klasa flagowego przetwornika Femto. Nie wiem, nie słuchałem tego urządzenia, nie wiem jak brzmi, ale może być coś na rzeczy, bo ten DAP wykracza poza świat mobilnego, przenośnego grania, może być ciekawym rozwiązaniem także w charakterze stacjonarnego przetwornika C/A dla źródła komputerowego. W ogóle, biorąc pod uwagę jego gabaryty, baterię, może okazać się, że wraz ze stacjonarnymi nausznikami (scenariusz #1) oraz komputerem (scenariusz #2) podpięty pod resztę stacjonarnego toru, Calyx M będzie raczej nie na wynos, a jako coś do wykorzystania w domu, z laptopem, albo w gabinecie, jako element zestawu desktopowego, z wysokiej klasy nausznikami właśnie. Może więc nie przenośny, tylko osobisty? Zobaczymy co wniesie nowe oprogramowanie, jak poradzą sobie inne IEMy, czy sprzęt czymś nas jeszcze zaskoczy. Zapraszam do galerii poniżej, jednocześnie chcę podziękować dystrybutorowi, firmie GFmod za wypożyczenie DAPa do testów…

» Czytaj dalej

Najbliższe publikacje: Audeze LCD-3, nowe Pylon Pearl Monitor oraz FiiO X1

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Calyx-M

Takie mamy plany na najbliższe kilkanaście dni. Zakres tematyczny jak widać mocno urozmaicony, a w okresie świątecznym (będzie trochę czasu, to nadrobimy zaległości) z innej, handheldowej beczki – Pebble, iPad Air 2 oraz niespodzianka, coś o czym kiedyś wspominaliśmy, ale trzeba było poczekać aż rzecz przestanie być ciekawostka (podobnie jak z Pebble poniekąd), a stanie się ciekawym uzupełnieniem klasycznych interfejsów komputera osobistego, uzupełnieniem dla myszy, gładzika oraz klawiatury. Mam także na tapecie dwa artykuły dotyczące urządzeń już przez nas opisywanych, a które po odpowiednich modyfikacjach mogą z powodzeniem stanowić główne źródła cyfrowe – chodzi rzecz jasna o Squeezeboksa Touch oraz tablet PC odpowiednio zoptymalizowany pod audio. Nie będą to literalnie testy (zresztą, w przypadku SB takowy się u nas pojawił), a artykuły opisujące co można osiągnąć, wykorzystując starsze, albo nietypowe rozwiązania na polu plikowych źródeł muzyki.

Poza tym możecie spodziewać się zapowiedzi zupełnie nowych produktów – trafią do nas niebawem m.in. odtwarzacz osobisty Calyx M (odpowiednik DAPów Astell & Kern), system streamingowy / multiroom VOCO oraz bardzo eleganckie radyjko, odtwarzacz strumieniowy Revo SuperConnect. Opiszemy także wzmacniacz słuchawkowy FiiO E11K oraz słuchawki dokanałowe Westone UM 20 Pro. Zobaczymy także ile wart jest stylizowany na gitarowy piecyk głośnik bezprzewodowy Marshalla (na marginesie z tym Marshallem to akurat ma to tyle wspólnego, że ktoś tu wykupił prawo do marki, ale mniejsza…). Będzie także problemowy tekst o najlepszych odtwarzaczach softwareowych pod MacOSa, sprawdzimy programy na iMaku, wyposażonym w interfejs M2Techa. Dodatkowo sprawdzę i porównam jakość muzyki odtwarzanej bezprzewodowo z AirPlay,a @ AirPort Express /D3020 vs. transmiter Nuforce TXu/AirDAC/D3020 vs DLNA @ DS110j/Audio Station -> USB -> wzmacniacz D3020. Będzie to chyba jedyne takie porównanie w sieci, popularnych oraz nietypowych sposobów strumieniowania muzyki z komputera. Jako, że jw. mam testować system streamingowy / multiroom VOCO (mam także, do porównania, rozwiązania Sonosa) będzie można wyrobić sobie opinię na temat dostępnych na rynku rozwiązań (sporo na ten temat pisaliśmy wcześniej, vide teksty o Squeezeboksach, urządzeniach audio obsługujących lepszą jakość via BT (aptX) etc.).

Wreszcie na zakończenie tej wyliczanki, warto napisać coś o materiale źródłowym. Pojawi się u nas krytyczny artykuł o bardzo niesatysfakcjonującej (delikatnie rzecz ujmując) jakości nagrań cyfrowych oraz nowych wydań na fizycznym nośniku (czarna płyta). Najnowsze płyty potrafią skutecznie zniechęcić do kolekcjonowania muzyki na winylach, piszę to ze smutkiem, bo widzę że niektórzy zwyczajnie postanowili zarobić nieuczciwie pieniądze, oferując lichy produkt, często taki, który nadaje się tylko do reklamacji, do kosza. Wydania z kiepskiej jakości źródła plikowego (tak, tak kompresja stratna się kłania, koszmar!), fatalne nacinanie krążka, skutkujące takimi trzaskami, że przechodzi ochota na słuchanie po przesłuchaniu pierwszego utworu, fatalna jakość utworów kończących daną stronę płyty etc. etc. etc. Naprawdę można się nieźle wkurzyć! I to wszystko nie w ramach ruletki typu płyta po milionie odtworzeń, w stanie tragicznym, za pięć złotych sztuka, tylko nowe, zupełnie nowe wydania, gdzie za krążek życzą sobie sto, albo więcej złotych. Tak to niestety, nierzadko, wygląda….

Test systemu bezprzewodowego NuForce Air DAC (aktualizacja!)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
nuforce-air-dac-itx

AirPlay rozleniwia. Stworzony przez Apple, bezprzewodowy system transmisji obrazu i dźwięku pozwala obecnie na niemal całkowite wyeliminowanie kabli. Ma to swoją cenę – o ile proste, firmowe transmitery w rodzaju AirPort Express czy Apple TV nie są zbyt kosztowne, to już stacje muzyczne swoje kosztują. Na szczęście obecnie AP staje się standardem w elektronice użytkowej i coraz więcej odtwarzaczy stacjonarnych, amplitunerów, a nawet wzmacniaczy otrzymuje takie udogodnienie. To niewątpliwie bardzo wygodne rozwiązanie, oferujące naprawdę przyzwoitą jakość dźwięku. Na rynku można znaleźć alternatywę pod postacią zestawów, sprzętu wspierającego transmisję Bluetooth. Nie jest to jednak najszczęśliwsze rozwiązanie odnośnie audio. Konieczność parowania urządzeń, możliwe interferencje / zakłócenia, a przede wszystkim jakość dźwięku pozostawiają sporo do życzenia.

Oczywiście także w tym wypadku mamy do czynienia z ewolucją – obecna wersja apt-X sprawdza się o niebo lepiej od poprzednich standardów (transfer audio), ale pozostaje problem obsługi, kompatybilności z tym standardem. Innym możliwym wyborem jest specjalnie stworzony na potrzeby audio rodzaj technologii bezprzewodowego przesyłu dźwięku SKAA. To dedykowana technika, pozwalająca na eliminację paru bardzo ważnych dla uzyskania odpowiedniej jakości dźwięku ograniczeń (szczególnie w kontekście porównania z BT) – po pierwsze niczego tutaj nie parujemy, sprzęt łączy się całkowicie przezroczyście dla użytkownika, w pełni automatycznie, po drugie niezwykle małe opóźnienie (wręcz rekordowo małe) przekłada się na niezakłóconą transmisję, wreszcie jakość muzyki jest – co potwierdziło się podczas testów – na bardzo wysokim poziomie.

Dość powiedzieć, że czasami wolę słuchać ripów CD z małej skrzyneczki podpiętej pod wzmacniacz, niż z klasycznego, bardzo dobrego odtwarzacza C515BEE. Dźwięk imponuje czystością, skalą – naprawdę to znakomity system transmisji, wg. mnie lepszy od jabłkowego (AirPlay sprawdza się bardzo dobrze, żeby nie było wątpliwości, ale transfer w technologii SKAA oferuje lepsze brzmienie, o czym przeczytacie poniżej). NuForce zaprezentował swoje rozwiązanie oparte na wspomnianej powyżej technice bezprzewodowego transferu audio. To AirDAC – odbiornik oraz maksymalnie cztery, współpracujące z nim nadajniki. Dla handhelda (na razie Apple, choć podobno niebawem ma do sprzedaży trafić nadajnik pod Androida) oraz PC. Przetestowaliśmy wersję handheldową, w niedalekiej przyszłości uzupełnimy opis, zamieszczając wrażenia płynące z użytkowania nadajnika dla komputera. Zapraszam do lektury…

» Czytaj dalej

W redakcji: wzmacniacz przenośny E11K, dokanałówki Westone UM 20 PRO

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Tytułowe E11&UM20PRo

Odtwarzacz X1 to nie wszystko co do nas dotarło z Warszawy. Wzmacniacz przenośny E11K Kilimanjaro2 firmy Fiio to jedna z najciekawszych konstrukcji tego typu, jakie można obecnie spotkać na rynku. Dokanałówki Westone UM 20 Pro to dwuprzetwornikowa wersja profesjonalnych monitorów z serii IEMów, które już u nas zagościły, które przetestowaliśmy na naszych łamach (patrz test UM 30 Pro). Bardzo wysoka ocena wyższego modelu, wręcz entuzjastyczna, w jakiś sposób sugeruje co nas czeka w przypadku 20-ek… tzn. po założeniu miałem podobne spostrzeżenia: ALE TO JEST WYGODNE. To zwyczajnie najlepsze z dokanałówek odnośnie wygody, ergonomii jakie miałem okazje użytkować. Wspominałem, że nie jestem fanem dokanałowych słuchawek, zwyczajnie preferuję modele nauszne, ale w tym wypadku „jestem kupiony”, to naprawdę mistrzostwo dopasowania. Z dobrze dobranymi gumkami można te Westony traktować jako alternatywę dla customów. To jeden z kluczowych aspektów użytkowych dla tego typu produktów, według mnie równie ważny co walory soniczne. Przy czym także w tym aspekcie seria UM wypada zacnie, trójprzetwornikowy model grał pięknie, zobaczymy jakie różnice w brzmieniu zaserwuje wersja z dwoma przetwornikami. 

Odnośnie E11K, to nie jest to pierwszy wzmacniacz słuchawkowy od FiiO jaki testujemy. W przypadku wcześniej przetestowanych urządzeń miałem pewne zastrzeżenia do brzmienia, a konkretnie, miałem zastrzeżenia do „cyfrowego nalotu” jaki dało się zauważyć, do chłodu, do braku emocji. Z drugiej strony precyzja, czystość brzmienia, umiejętności kreowania całkiem sugestywnej przestrzeni, sceny, stanowiły mocne punkty przetestowanych konstrukcji. Czy E11K zagra inaczej, w innej manierze, bardzo jestem ciekawe jak to wypadnie „w praniu”? Sprawdzę to, skonfrontuję, mając w zanadrzu nie tylko X1, ale także DAC/AMPa E07K Andes (który służył nam kiedyś dzielnie, którego przetestowaliśmy na HDO – teraz udało się wypożyczyć inny egz. do porównań). Na tapecie mam także E12 Mount Blanc, dużo droższy, topowy że tak powiem, przenośny AMP ze stajni FiiO – jak widać sprawdzimy najnowszy asortyment tego producenta. Poniżej parę zdjęć przestawionych powyżej produktów…

» Czytaj dalej

Testujemy odtwarzacz przenośny FiiO X1… następcę iPoda Classic

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
x1main

Następcę? Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. To według mnie świetny produkt! Sprzęt trafił do mnie dzisiaj rano, a już mi przypadł do gustu. Po pierwsze za sumę 449 złotych (w przedsprzedaży nawet 399zł!) otrzymujemy bardzo dobrze wykonany, DOPRACOWANY, produkt. Jest tu funkcjonalne menu, bardzo wygodne sterowanie (nawiązując do śp. Classica, mamy kółko, które wprost uwielbiam… na marginesie, szkoda, że dzisiaj niemal wszystko musi być dotykowe) obsługa wszelkich formatów oraz hi-resy. Wydajność zamontowanego wzmacniacza wystarcza do swobodnego wysterowania HE-400, ortodynamików, które jak mówi producent są łatwe (a powinno być łatwiejsze) do napędzenia w porównaniu do wyższych modeli, a w praktyce z typowym odtwarzaczem (np. iPodem Touch) nie za bardzo potrafią się zgrać, a już na pewno nie potrafią pokazać na co je (słuchawki) stać. Z rzeczy ważnych: jest tryb gapless, jest equalizer (tak, to nie wada, a zaleta, korekcja nie jest złem, jak to często, gęsto lubią głosić „puryści”), obsługa playlist. Zastosowano solidny wzmacniacz Intersil ISL28291, który pozwala na wysterowanie jw. wymagających nauszników. Z HE-400 gra to bezproblemowo, oczywiście na bliższe wnioski (jakość) trzeba będzie jeszcze poczekać. Podepnę także LCD-3 (choć to bardziej by sprawdzić możliwości napędzenia takich, stacjonarnych słuchawek, czyli sztuka dla sztuki, bo raczej nikt takiego scenariusza nie przećwiczy w rzeczywistości) oraz oczywiście do naszych red. Sennheiserów Momentum. Będą także przy okazji testowane baaaardzo wygodne dokanałówki (zastanawiam się nad customami, kto wie, może się także załapią do tego testu), o nich przeczytacie w kolejnym newsie, zapowiedzi.

Odtwarzanie materiału 24/192 już samo w sobie jest niezłym wyczynem w przypadku takiego, budżetowego malucha, przy czym zastosowany DAC to nie jakaś tania kostka za pięć centów, a najnowszy układ Texas Instrument PCM5142, czyli coś, czego nie powstydziłby się produkt wielokrotnie droższy od tytułowego DAPa. Mamy szybką kartę 64GB, którą zapełnimy muzyką „pod korek”, rozglądam się obecnie za pojemniejszymi microSD – producent zapowiada, że aktualizacje oprogramowania pozwolą na zastosowanie nowych, szybszych, pojemniejszych (teraz do 128GB) kart. To ważne, bo przecież muzyka w hi-resach zajmuje naprawdę sporo przestrzeni, tutaj nawet te 128GB może okazać się niewystarczające. Swoją drogą pamiętam, jak w jednym z Classików, które użytkowałem, te 160GB pojemności przemawiało do wyobraźni użytkownika, że oto ma przestrzeń na całą swoją „dyskografię” (rzecz jasna zapisaną w kompresji stratnej). Potem, gdy zamiast AAC przyszła kolej na bezstratny zapis ALAC, te 160GB nagle przestało być studnią bez dna. Dzisiaj wymagania co do pojemności są jeszcze większe. Generalnie, trzeba obecnie zastosować albo bardzo pojemną pamięć wewnętrzną w odtwarzaczu (co ma niebagatelny wpływ na koszt urządzenia), albo kilka slotów dla kart (następuje progres odnośnie pojemności, ale powolny i dodatkowo kosztowny), albo połączyć te dwa elementy, aby użytkownik mógł w praktyce wykorzystać możliwości urządzenia przystosowanego do odtwarzania albumów zajmujących 1-2GB (bywa że więcej) przestrzeni. W X1 jest jeden slot, brak wewnętrznej pamięci, jednak mówimy tutaj o produkcie entry-level, poza tym jw. można zastosować karty 128GB z widokami na więcej w przyszłości. Mówimy o hi-resach, o muzyce skompresowanej bezstratnie. Inną drogą, być może która zyska uznanie producentów DAPów, będzie wyposażenie wyższych modeli w moduły 3G/4G. Pozwoli to strumieniować muzykę z źródeł internetowych, z serwisów streamingowych. Przy czym nie zapominamy, że dobrze zrealizowany, nagrany materiał 16/44 potrafi zabrzmieć lepiej od pseudo hi-resa. Warto o tym pamiętać, bo zapełnianie pamięci lipnymi 24bitowymi plikami ma tyle samo sensu, co słuchanie muzyki w jakości kiepskiej rozgłośni internetowej (ostatnio natrafiłem na strumień VBR 64 kbps – jakieś reggae – tego nie dało się słuchać, nawet udając upalenie ;-)

Odtwarzacz FiiO jest bardzo kompaktowy, co wcale nie oznacza, że to wydmuszka. Solidne wykonanie, trwała, aluminiowa obudowa (dodatkowo, patrz zdjęcia, dostajemy silikonowe etui w komplecie), przemyślana konstrukcja pod kątem ergonomii, wygody użytkowania. Naprawdę trudno się tutaj do czegoś doczepić. Bateria o pojemności 1700 mAh powinna wystarczyć na co najmniej 10 godzin odtwarzania (z odpowiednio wysokim poziomem głośności). Trochę nie rozumiem sensu dodawania naklejek (imitacja drewnianej okleiny, jakiegoś włókna węglowego etc.) na obudowę. To raczej zeszpeci nam sprzęt, ale może ktoś uzna, że właśnie tego mu potrzeba. Mamy także dwie folie na ekran, który choć ładnie świeci (wysoki kontrast), przejawia pewne niedostatki (słabe kąty, dostateczna tylko czytelność). Samo menu, jak wspominałem w pierwszych zapowiedziach, bardzo dobrze przemyślane, wygodne, no i – tak wiem, znowu o tym wspominam – dostosowane do sterowania na kółku. Tu jest nawet lepiej niż u „protoplasty”, czytaj lepiej niż w iPodzie Classic, który miał menu klasyczne: góra-dół, rozwinięcie. Tutaj prezentuje się to ciekawiej, bo dostęp do poszczególnych, głównych funkcji to ikony dostępne w półokręgu, po którym nawigujemy pokrętłem. Proste, funkcjonalne i skuteczne.

Fajnie, że poza bardzo drogimi propozycjami od HiFiMANa (który, wszelako, co warto podkreślić nie zapomina o segmencie budżetowym, co się chwali), Astell & Kern (rivera), iBasso i paru innych producentów, celujących w bardzo zasobne portfele, pojawiają się takie produkty. FiiO jak zwykle łączy bardzo dobrą jakość wykonania, dobre materiały, bogate możliwości z niezwykle przystępną ceną. Dla mnie to właśnie X1 jest następcą względnie tanich, popularnych iPodów (różnych modeli Classików, ale także tych mniejszych Nano, czy nawet Shuffle). X1 może być zarówno do słuchania muzyki dla aktywnych (wytrzymała obudowa, niewielkie gabaryty), jak i dla osób, które słuchają z zaangażowaniem muzyki wysokiej jakości, słuchają hi-resów także za pośrednictwem przenośnego odtwarzacza. Jestem niezwykle ciekaw, jak wypadnie w konfrontacji ze zmodyfikowanym iPodem oraz torem iPhone + wzmacniacz przenośny. Zobaczymy…

Przy okazji, dziękuję firmie Audiomagic za udostępnienie egzemplarza do testów. To obecnie „gorący” towar, wszystko sprzedaje się „na pniu”.

» Czytaj dalej

Co słychać? Wybieramy się na AudioShow, Pebble ma drugą szansę…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
zdjęcie 5

Wróciłem do świata żywych. Problemy zdrowotne mają to do siebie, że potrafią skutecznie pokrzyżować plany. Niestety tym razem musiałem zrobić sobie przerwę, przymuszony okolicznościami. Oby się nie powtórzyło. Ambitny plan (teraz to ambitne plany) zrobienia relacji z jednej z największych imprez branżowych w Europie (AudioShow) mógł się nie powieść, ale (chyba) damy radę. Poza możliwością przekrojowego spojrzenia na rynek audio, wystawa daje unikalną szansę spotkania z producentami oraz dystrybutorami. I głównie po to się tam jedzie – porozmawiać, zobaczyć, dowiedzieć się, zapoznać i na końcu, ewentualnie, posłuchać… choć z tym, bywa różnie, ale trudno obwiniać tutaj kogokolwiek (tzw. czynniki obiektywne, czytaj tłumy, gęsto, głośno, bez szans na odpowiednie warunki). Będę w niedzielę (prawdopodobnie), może uda się spotkać któregoś z Czytelników, kto wie?

Druga sprawa to Pebble. Ma drugą szansę. Tak zwany smartwatch, który w tym wypadku faktycznie zasługuje na to miano, mimo że wcale nie jest najbardziej zaawansowany, czy naładowany funkcjami. Początkowo, o czym wspominałem, odrzuciła mnie forma. Ta forma w wydaniu plastikowym nadal podoba się średnio, choć wersja czarna (całościowo czarna) jest ok. To taki Swatch, czyli można bez wstydu nosić, choć szału nie ma. Wiadomo, to element ubioru, musi być dobrze wykonany, najlepiej elegancki, z dobrych materiałów. Tutaj tego zwyczajnie nie ma, choć trzeba docenić kompaktową na tle konkurencji (te grube, przerośnięte koperty… brrrr) obudowę. Tym, co robi zasadniczą różnicę jest oprogramowanie. I w tym aspekcie Pebble zdecydowanie deklasuje wszystko, co się do tej pory na rynku pojawiło. Te ponad 1000 aplikacji (z czego duża część do chłam, ale znajdziemy kilkadziesiąt przydatnych, a czasami wręcz genialnych aplikacji) to jest potencjał, to jest coś, co zdecydowanie ma znaczenie. Plus czas działania na baterii. Porównując Pebble z zapowiadanym produktem Jabłka – Apple Watch będzie bez sensu. Nie widzę sensu w codziennym ładowaniu zegarka. To nie przejdzie, to jest idiotyczny pomysł. Apple musi coś z tym zrobić. Pebble, mimo że ma może 10% możliwości (choć właściwie nie, dzięki zapleczu developerskiemu możliwości nierzadko są / będą zbliżone), to faktycznie zegarek, bo można z niego przez 5 dni intensywnie korzystać. Przez tydzień, jeżeli chcemy głównie dowiadywać się która to godzina. Testuję i po zakończeniu zdam relację. Wersja metalowa może być strzałem w dziesiątkę (na marginesie). Poniżej parę fotek.

No i na koniec, wszystkie zaległości w najbliższych dniach nadrobimy. Będzie sporo do poczytania. Wreszcie…

» Czytaj dalej

Będziemy testować… kolejny, topowy DAP: Calyx M

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Calyx_M_0_3

Jest piękny, jest znakomicie wykonany, dysponuje pełnym wsparciem dla wszelkich hi-resów jakie zażyczymy sobie odtwarzać… do tego ten interfejs… tak Calyx M to coś, co wyrasta na groźnego konkurenta high-endowych, mobilnych odtwarzaczy od HiFiMANa, Astell & Kern (rivera) czy Basso etc. Sprzęt nie tylko prezentuje się nad wyraz urodziwie, ale jak zachwala dystrybutor, firma GFmod, brzmi nieprzyzwoicie dobrze :) Ok, zweryfikujemy to nieprzyzwoicie z przyjemnością, zresztą nadarza się ku temu dobra okazja, bo będziemy testować parę nowych słuchawek (pełen przekrój: od dokanałówek po planarne potwory). Przeegzaminujemy nowość z koreańskich fabryk. Czego tam nie ma… przetwornik ES9018-2M Sabre, dotykowy, OLEDOwy wyświetlacz HD, obsługa DSD 128 oraz plików PCM do 384KHz (maks. zmieścimy 320GB muzyki – 256 na karcie SD oraz 64 w pamięci wew.) , niezwykle wyśrubowane parametry, których nie powstydziłby się sprzęt high-endowy za sto tysięcy dolców ;-) …całość prezentuje się naprawdę niczego sobie. Moją jedyną wątpliwość budzi niezbyt długi czas działania na baterii. Pięć godzin to ciut mało, mam jednak w zanadrzu nowe, bardzo pojemne banki energii (HyperJuice… na marginesie nowa bateria dla makówek powala możliwościami, wg. mnie skończona doskonałość), będzie zatem możliwość uzupełnienia słabnącego akumulatora w trasie. Nie wiem jak wypadnie w praniu, ale ten cały M:USE, interfejs urządzenia, niezwykle mi się podoba, co więcej widzę w nim rękę nie tylko dobrego designera, ale także kogoś kto wie co to znaczy ergonomia. Cena 1000 euro, czytaj 4200 złotych (pytanie, czy dokładnie za tyle będzie można tego DAPa u nas kupić?). Czekamy na egzemplarz testowy, poniżej pełna specyfikacja oraz kilka zdjęć (na headphone.guru opublikowano test, jak dla mnie za dużo opisu sprzętu, za mało opisu dźwięku, trochę mało tego, poza tym dobór słuchawek mógłby być nieco większy, bardziej przekrojowy)…

 

» Czytaj dalej

iPhone 6, iPhone 6+ oraz iPad Air 2 – pierwsze wrażenia. 6-ki… idealne DAPy?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Kamera_iPhone6:6+_iOS

Testuję nowości od Apple, które od dzisiaj dostępne są na naszym rynku. Nowe telefony są, co tu by nie mówić, naprawdę duże. O ile jeszcze szóstkę można uznać za  przerośnięty telefon (ten ekran dałoby się umieścić w mniejszej obudowie, tyle że trzeba by było radykalnie zmienić wygląd frontu iPhone, na co jak widać Apple nie ma zamiaru się zdecydować), to już model z plusem wg. mnie nie jest telefonem, a czymś co konkurencja nadała nową nazwę, tworząc nowy segment wśród handheldów. To phablet, tyle że w przypadku Apple nie dostajemy urządzenia, różniącego się (vide Samsung) sposobem obsługi (stylus), a jedynie powiększoną do monstrualnych rozmiarów wersją iPhone. I to wg. mnie największa wada tego produktu, bo ani iOS nie jest zoptymalizowany pod taki ekran, ani aplikacje dostępne w wirtualnym sklepie, w sumie nie otrzymujemy nic ponadto co znamy z 4-4,7″ ekranów. Wyjątkiem jest wyświetlanie paska (oraz coś, co opisuję poniżej) z najczęściej wybieranymi aplikacjami w trybie landscape, co zresztą prowadzi do pewnego dysonansu… dlaczego, do diabła, nie ma takiej możliwości na iPadzie, dlaczego Apple wprowadziło to udogodnienie jedynie w przypadku iPhone 6+? Innym, użytecznym trybem, jest całkiem udana próba zniwelowania problemu z dostępem do aplikacji na tak dużym ekranie za pomocą jednej ręki… da się, wystarczy dwa razy musnąć przycisk TouchID, aby obsłużyć w miarę wygodnie ekran kciukiem – nawigujemy na wydzielonej połówce wyświetlacza (góra, dół), co pozwala na dostęp do wszystkich programów umieszczonych na pulpicie.

Pulpicie… no właśnie, każdy kolejny ekran to pięć linii, jak dotychczas, powiększonych względem tego co zobaczymy w mniejszej szóstce. Bez sensu. Aż się prosiło o jakieś zmiany w zakresie dostępu do aplikacji na takim, wielkim wyświetlaczu. Niestety tutaj niczego odkrywczego, nowego nie znajdziemy (dodatkowa przestrzeń pozostaje niewykorzystana). Phablet, jak można było się tego spodziewać, jest zbyt duży by zmieścił się do typowej kieszeni, trudno też na dłużą metę (mimo wspomnianego trybu, ułatwiającego obsługę jedną ręką) korzystać z niego bez pomocy drugiej dłoni. Zresztą w tym przypadku aż się prosi, by ten wielgachny ekran obsługiwać w trybie landscape. Tutaj także można było zdecydować się na umieszczenie ekranu w mniejszej gabarytowo obudowie. Oba telefony są bardzo lekkie, odchudzenie konstrukcji oraz użyte materiały, pozwoliły zachować niską wagę. Ma to jednak swoją cenę… wystający obiektyw wygląda faktycznie paskudnie, tu nie chodzi nawet o to, że ten element nie współgra z płaskim tyłem obudowy… po prostu estetycznie jest to nie do przyjęcia. Nie wiem jak można było zdecydować się na takie rozwiązanie, w firmie która znana jest z tego, że dba o design, o wygląd swoich urządzeń, że (niby) nie idzie w tym względzie na żadne kompromisy. W tym wypadku jest inaczej, a dodatkowym felerem są zastosowane z tyłu obrysy anten, które w modelach srebrnym oraz złotym szpecą wygląd… w przypadku obu iPhone’ów koniecznością staje się zakup jakiejś obudowy, etui i to raczej nie przeźroczystej, właśnie ze względu na wspomniane powyżej estetyczne wpadki.

Na plus na pewno należy zaliczyć 64GB wariant, wyceniony na poziomie 32GB modeli poprzedniej generacji. To sporo, daje to pewną swobodę, umożliwia przechowywanie muzyki skompresowanej bezstratnie. Jednakże oczywistym wyborem dla kogoś, kto chce mieć jedno urządzenie do wszystkiego, także do odtwarzania muzyki jest wariant 128GB. To już ilość wystarczająca, by przechowywać w pamięci ulubione albumy w jakości płyty CD, albo w wyższej jakości (hi-resy) – konkurencja tego nie oferuje, bo dzisiaj praktycznie wszystkie topowe modele wyposażane są w 32GB, przy czym rezygnuje się coraz częściej z możliwości rozszerzenie pamięci za pomocą kart microSD. W przypadku iPhone wiadomo, że nie ma i nigdy nie będzie takiej możliwości, dobrze zatem że firma oferuje takie warianty pojemnościowe, bo wielu potencjalnych użytkowników zrobi pożytek z tej dodatkowej przestrzeni na dane. Możliwości fotograficzne, rejestracji ruchomego obrazu, wspomnianej muzyki w wysokiej jakości oraz …co ważne szczególnie w kontekście iPhone 6+… możliwość zastąpienia iPada przez wielkiego iPhone wręcz wymuszają zakup bardziej pojemnej wersji handhelda. Moim zdaniem sensowność zakupu 16GB wariantów jest mocno dyskusyjna, w przypadku plusa to w ogóle kiepska opcja. W końcu, jak wyżej, phablet ma być urządzeniem łączącym cechy telefonu oraz tabletu i tutaj literalnie tak właśnie jest. To urządzenie (6+), które całkowicie niweluje potrzebę posiadania iPada Mini, a w przypadku użytkowania większego modelu w charakterze urządzenia przenośnego, osobistego, nie jako np. opcjonalnego ekranu w domu, niweluje potrzebę posiadania także klasycznego, 9,7″ iPada. W przypadku nowych trybów współpracy z komputerami Mac, taki phablet staje się wg. mnie wewnętrzną konkurencją dla oferowanych przez Apple tabletów. Zwyczajnie nie będzie potrzeby zakupu iPada, szczególnie w sytuacji gdy ktoś zdecyduje się na zakup 6+ z 64 lub jeszcze lepiej 128GB pamięci.

Szóstka jak i szóstka plus może być świetnym DAPem, szczególnie w sytuacji gdy zakupimy wersję z maksymalną ilością pamięci. W takiej sytuacji zakup dodatkowego odtwarzacza osobistego audio przestaje mieć wg. mnie sens. Mamy sprzęt zdolny do strumieniowania (czego żaden, nawet wysokiej jakości DAP, nie oferuje) i to w jakości płyty CDA (WiMP HiFi, niebawem usługa Deezera…), a do tego mamy sporo miejsca na nasze hi-resy… na WAVy, FLACziki etc. W przypadku 6+ jw. problemem jest znalezienie odpowiedniego miejsca, szóstka też niekoniecznie będzie kompatybilna z wszystkimi kieszeniami w naszej garderobie. Tutaj z pomocą może przyjść Apple Watch, który będzie idealnym interfejsem do obsługi muzyki bez konieczności nawigowania po ekranie handhelda. Do tego, w przypadku takich wielgachnych handheldów, całkiem sensowne wydaje się zastosowanie słuchawek bezprzewodowych (pozwalające na dowolne przechowywanie dużego iPhone, niekoniecznie w niewielkich kieszeniach spodni). Alternatywą może być Pebble, jak i każdy inny „smartwatch” współpracujący z iOSem. Jakościowo gra to podobnie do iPhone 5S. Mówię tutaj o słuchawkach przewodowych, podłączonych do audio jacka (który za moment będzie musiał zniknąć, o ile Apple nadal będzie odchudzać swoje telefony). Moim zdaniem najlepiej wypada tutaj iPhone 4S, którego brzmienie było / jest całościowo przyjemniejsze w odbiorze. Czynnikiem wpływającym na taki odbiór jest cieplejsza barwa, brak podkreślania, wyostrzania górnych rejestrów (zestawiając modele)… nie są to duże różnice, ale zauważalne, stąd w moim prywatnym rankingu, nadal na pierwszym miejscu w kategorii brzmienia wśród smartfonów jest wspomniana 4S.

iPad Air 2 to znakomity hardware z systemem, który wymaga radykalnych zmian. iOS musi zostać w końcu przejść zmiany, modyfikacje pod kątem lepszego wykorzystania tabletów, wykorzystania ich możliwości. Widać to w szczególności w przypadku najnowszego modelu, który zawiera wszystkie elementy niezbędne do tego, by zapewnić od strony hardware doskonałą wydajność, wystarczającą na ładnych parę lat. Nie przesadzam, jest tutaj super szybki układ A8X, super wydajna grafika oraz (wreszcie) 2GB pamięci RAM. W przypadku zoptymalizowanego iOSa to dokładnie to, czego potrzebuje takie urządzenie, pozostaje tylko żałować, że 6/(a szczególnie) 6+ nie otrzymały dodatkowej pamięci… będzie to wg. mnie istotny czynnik w przyszłości, szczególnie w kontekście rozwoju 64 bitowego systemu oraz oprogramowania.  Nowy iPad jest leciutki, da się z niego korzystać niemal tak, jak z iPada Mini (który tym bardziej zaczyna być wątpliwym produktem w ekosystemie Apple), bo nie męczy ręki, da się go trzymać w jednej dłoni bez żadnego uczucia zmęczenia. Do tego ulepszony ekran oraz większe pojemności (zakup 16GB wariantu chyba tylko dla desperatów, dla osób które de facto nie chcą korzystać z możliwości jakie daje duży, dotykowy ekran) to cechy, które składają się na ogólnie bardzo pozytywny obraz, na pozytywny odbiór urządzenia. Szkoda, że jw. przy okazji nie mamy wprowadzenia kont użytkowników, prawdziwego multitaskingu, możliwości wyświetlania paru aplikacji równocześnie (podziału ekranu), jakiś nowych sposobów interkacji (Siri, stylus, nowe gesty etc.). Szkoda. Tutaj ten potencjał nie jest w pełni wykorzystany. Rozwój software nie nadąża za hardwarem. Apple musi coś z tym szybko zrobić. Integracja z Makiem tego nie rozwiąże, bo chodzi tutaj o autonomiczne wykorzystanie tabletu, o system z którego korzysta na co dzień użytkownik oraz o nowe możliwości dla developerów. iOS musi się zmienić. Musi dostosować się do iPada, inaczej jabłkowy tablet nadal będzie tracił (udziały na rynku, będzie się gorzej sprzedawał). Wiem, powtarzam się, Apple musi coś z tym zrobić, jak najszybciej zrobić.

Poniżej krótka (będzie aktualizowana) fotogaleria. Opis także jeszcze rozszerzę o dodatkowe obserwacje…

» Czytaj dalej

Wreszcie news o czymś innym niż Apple. ADL zawita do Kraju nad Wisłą

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
1548_ADL_A1-2-Chip

Wreszcie, chciałoby się rzec. Są marki audio, które jakoś nie miały szczęścia zagościć na naszym rynku, prężnym dodajmy, bo coraz większe zainteresowanie branży nie jest dzisiaj dla nikogo niespodzianką. Polacy słuchają, kupują, na koncerty chodzą Proszę Pana i nawet kupują muzykę, choć głównie widać to po rosnących udziałach czarnego krążka (wiadomo, bo moda, choć w tym wypadku moda która bez żadnego szukania dziury w całym, cieszy) oraz rosnącej liczbie abonentów serwisów streamingowych (WiMP, Spotify, Deezer i reszta stawki). To dobrze, że się kręci, bo jak się kręci to zyskamy na tym wszyscy. Większa konkurencja, większy wybór przełoży się na wielu zadowolonych konsumentów, którzy kupią to co im odpowiada, a nie to co jest. Oczywiście prywatny import w czasach globalizacji to nie jest wielki problem, generalnie wszystko można gdzieś dostać, gdzieś kupić. Problem pojawia się z chwilą, gdy nabywca potrzebuje serwisu, wsparcia, gdy szuka pomocy. Bez oficjalnej dystrybucji, co najwyżej można się ugryźć nie powiem w co. Zresztą, oficjalny dystrybutor też nie zawsze jest gwarantem załatwienia sprawy w cywilizowany sposób (ostatnie przygody znajomego reklamującego KEF-y… szczerze współczuję).

ADL to Furutech tyle że bardziej przystępny, z cenami nie ścinającymi białka we krwi. To marka japońska, co w dzisiejszych czasach zamawiania wszystkiego jak leci w najludniejszym państwie świata, oznacza oryginalne podejście do tematu, nie tylko własną myśl, ale własne patenty, rozwiązania przekute w wyprodukowane na miejscu (tzn. w Nipponie) produkty. A że Japończycy, jak wiemy, słyną z perfekcji i prawdziwie i gorącą kochają muzykę… Produkty ADLa przynależą do najmodniejszych obecnie segmentów rynku audio, to przede wszystkim: przetworniki C/A, wzmacniacze słuchawkowe oraz same słuchawki. Poniżej przedstawiam informację od dystrybutora, firmy MIP, która będzie odpowiadała za sprzedaż oraz promowanie ADL w Polsce. Z produktami Japończyków będzie można się zapoznać już niebawem, bo podczas najbliższego Audio Show 2014, które tradycyjnie odbędzie się w pierwszej połowie listopada, w Warszawie.

» Czytaj dalej