LogowanieZarejestruj się
News

Zapowiadane RHA MA390 Wireless w redakcji – mała sensacja?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20181019_102926551_iOS

Pierwsze bezprzewodowe IEMy już się testują. Produkt RHA to kolejna, testowana u nas konstrukcja szkockiego producenta, konstrukcja dokanałówek z modułem bezprzewodowym zamontowanym na przewodzie spoczywającym na karku. Tym razem mamy do czynienia z produktem budżetowym, kosztującym ok. 400 złotych. W tym budżecie, dostajecie świetnie wykonane IEMy, małe, metalowe obudowy z magnesem, mały metalowy pilot, wszystko ergonomicznie dopasowane, bardzo wygodne w użytkowaniu. Pełne wyposażenie (jest nosidełko, 6 kompletów tipsów oraz kabel USB-C @ USB-A) z nienaganną jakością (materiały, spasowanie) w takiej cenie? Nieźle! RHA zastosowało swoje przetworniki 130.8, które w tej aplikacji są bardzo ciekawie strojone – mamy bardzo obfity bas, bardzo dużo się na dole dzieje, dźwięk jest dociążony, wymiarowy, całkiem przestrzenny. Bardzo ładnie wypadają wokale, także średnica brzmi tu naprawdę przyjemnie i całość oceniłbym jako atrakcyjną dla ucha, muzykalną, satysfakcjonującą w odbiorze, szczególnie w kontekście bardzo uczciwej ceny. Szczerze? Serio, nie znajdziemy w takich pieniądzach porównywalnych jakościowo (całość) bezdrutowych IEMów.

Obrazu całości dopełnia obsługa zarówno aptX, jak i AAC. To robi zasadniczą różnicę w przypadku iPhone / iPada. Dzięki obsłudze kodeka Apple, możemy korzystać z porównywalnego jakościowo strumienia do aptX (nie jest to niestety wersja Low Latency czy HD, ale dobrze, że coś gwarantującego lepsze parametry od podstawowego SBC jest i to jeszcze w takim budżecie jest). Sprawdziłem na szybko na makówie, łączy się bezproblemowo i gra via aptX… przy czym muszę nadmienić, że bardziej podoba mi się stream AAC (zarówno komputer, a nawet jeszcze bardziej to co słyszę przez telefon / tablet). Postaram się wyjaśnić w tekście właściwej recenzji te zagadkę: dlaczego tak? W poprzednim wpisie była mowa o niewielkich, wręcz niezauważalnych  różnicach w porównaniu różnych protokołów transmisji, kodeków w ramach sinozębnego interfejsu. W pomiarach różnice były niewielkie, poza opóźnieniami – tutaj zasadnicze – tak czy siak, autorzy stwierdzili, że SQ jest porównywalne. Mam nieco inne doświadczenia, choć nie są one jednoznaczne. Generalnie transmisja (typ), transmisją, a i tak o jakości decyduje pierwszoplanowo przetwornik i cała konstrukcja odpowiedzialna za przetwarzanie (analogowe), mieszcząca się w obudowie dokanałowego monitor. Duże różnice wychodzą dopiero z najnowszymi rozwiązaniami …bardzo niskie opóźnienia oraz dużo większy bitrate transmisji (nawet blisko 1440kbps tj. transmisji z krążka CDA) od tego, co oferowało BT (do 320kbps) mogą pomóc w uzyskaniu lepszych rezultatów w zakresie SQ.

 

Powracając do RHA, mamy damski głos informujący nas o stopniu naładowania baterii, podobno działają 8h na naładowaniu. Czas działania obadam dokładnie, w przeprowadzonych tu i ówdzie testach ten model akurat nie wypadał w tym aspekcie rewelacyjnie. Zobaczymy. Słuchawki są zabezpieczone przed zachlapaniem, potem, ale raczej nie bardzo nadają się na salę gimnastyczną. Natomiast bardzo dobrze sprawdzają się w typowym użytkowaniu. Jak wspominałem, ergonomicznie bez zarzutu, a super lekkie, bardzo małe, bardzo dobrze trzymające się uszu, metalowe obudowy to rzecz w segmencie najtańszych bezprzewodówek praktycznie niespotykana. Brawa za to. Słuchawki czekają na przyszłotygodniowego rywala, opisane wczoraj Acoustic Research AR-100E. Będzie pojedynek i już wstępnie mogę napisać, że RHA na pewno nie będą bez szans w tym starciu. Szkoci oferują dużo więcej niż standard na tym pułapie i myślę, że 390-ki będą mogły walczyć jak równy, z równym. Mimo dysproporcji cenowej, mimo że AeRy mają w zanadrzu tajną broń pod postacią berylowych przetworników. Ciekawe co z tego porównania wyniknie?

W tej chwili słucham na tytułowych elektroniki (Asura) i powiem krótko: te brzmienie na pewno się spodoba, jest bardzo atrakcyjne w odbiorze. Proszę, proszę, a to przecież wstęp do ich oferty.

 

FOTOGALERIA (poniżej)

» Czytaj dalej

Acoustic Research AR-E100? Nowe IEMy z berylowym przetwornikiem

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
galeria.php-2

Poza wzmiankowanymi AR-E100, które niebawem będziemy testować w redakcji, na rynek trafi także bardziej zaawansowany model AR-E10. Co ma przyciągnąć naszą uwagę? Ano przede wszystkim naszą uwagę ma przyciągnąć berylowy przetwornik dynamiczny. W modelu E10 mamy go pożenionego dodatkowo z armaturowym, co tworzy dwudrożną kombinację. Model E100 to jednodrożna konstrukcja, z „berylem”, pozwalającym cyt.: „ podnieść granicę częstotliwości, przy której membrana wpada w niepożądany rezonans, który przekłada się na zniekształcenia przenoszonego dźwięku w słyszalnej dla ludzkiego ucha części pasma”. Dziesięciomilimetrowy przetwornik jest tutaj daniem głównym, ale nie jedynym. Słuchawki mogą być opcjonalnie (moduł w komplecie) wyposażone w moduł transmisji bezprzewodowej z kodekiem aptX. Nie ma informacji o obsłudze AAC, co może oznaczać, że jabłkoluby będą musiały zadowolić się strumieniem SBC. Co to oznacza, można sprawdzić na bardzo fajnie przygotowanym (łącznie dźwiękowymi z symulacją użycia różnych protokołów na bezprzewodówkach Sony) porównaniem kodeków o tutaj. Ciekawe spostrzeżenia, prawda? Jak nasz telefon jest zdolny obsłużyć aptX to pewnie i tak skorzystamy z takiej opcji. Podczas stacjonarnego odsłuchu podłączymy je za pomocą dołączonego przewodu ze wzmacniaczem/ przetwornikiem DAC z wyjściem słuchawkowym z 2-pinowym wtykiem 3,5mm. Długość kabelka to 1.2 metra, także raczej opcja biurkowa wchodzi tutaj w grę, zważywszy na krótki przewód dołączony do zestawu, jaki otrzymuje nabywca. Właśnie, w pudełku na bogato: adapter BT z pilotem i mikrofonem, bumki oraz pianki dokanałowe w różnych rozmiarach, wspomniany przed chwilą kabelek ze złączem 3.5mm oraz sztywne etui zamykane na zamek, sporo rzeczy tak znajdziemy jak widać. Kable są wzmocnione włóknami aramidowymi, co pozwala znacznie zwiększyć wytrzymałość przewodów, pozwalając na dłuższe ich użytkowanie. Producent zastosował ponadto wygodne pałąki, które mają umożliwić wygodną, pewną aplikację IEMów w małżowinie.

Podsumowując, nowe AR-E100 to:

  • 10mm przetwornik dynamiczny z membraną berylową (jednodrożna konstrukcja)
  • wymienne kable (manewr z innymi modułem, innym, dłuższym przewodem jak najbardziej możliwy zatem)
  • dołączony 1,2m kabel z trójpolowym wtykiem jack 3,5mm
  • dołączony moduł Bluetooth z obsługą kodeka aptX
  • kable wzmocnione włóknami para-aramidowymi wzmacniającymi wytrzymałość przewodu
  • silikonowe gumki oraz pianki dokanałowe w zestawie pozwalają dopasować słuchawki do anatomii ucha i preferencji brzmieniowych
  • pasmo przenoszenia od 20Hz do 40.000Hz
Uwagę przykuwa jw szerokie pasmo, jakie obsługuje wzmiankowany przetwornik berylowy. Jestem ciekaw, czy zastosowanie takiego elementu wpłynie znacząco na to, co usłyszymy? A będzie można to skonfrontować z tradycyjnym przetwornikiem zamontowanym w testowanych u nas za moment RHA MA390. Oczywiście wezmę poprawkę na różnicę cenową jaka dzieli te bezprzewodowe IEMy, tak czy inaczej będzie można sprawdzić ile wnosi to rozwiązanie, zachwalane przez Acoustic Research (…mówiłem, że wszyscy będą niebawem produkować słuchawki? Mówiłem…). W obu produktach mamy możliwość transmitowania dźwięku via aptX i tak też będziemy te monitory testować. Z komputerem (makówą) z wymuszoną transmisją za pośrednictwem protokołu aptX (patrz wpis o Bluetooth Explorer na łamach), natomiast mobilnie trzeba będzie posiłkować się pożyczonym, androidowym fonem, który pozwala na sprawdzenie wszystkich nowych, najnowszych sposobów transmitowania dźwięku via BT. Na marginesie, straszny chaos panuje w przypadku sinozębnego i audio. Mamy kilka różnych wariantów aptX, zasadniczo różniących się od siebie. Jest podstawowy, jest tzw. aptX HD (24 bity), jest LL (Low Latency). To właśnie wysokie opóźnienia transmisji są największym problemem w przypadku transmisji via BT. Tu różnice są zasadnicze, wręcz kolosalne, w porównaniu podstawowego SBC z aptX LL. To robi różnicę! Tyle, że musimy mieć źródło, które nam te nowe możliwości pozwoli wykorzystać, no i rzecz jasna słuchawki z odpowiednim modułem. Z tym zaś jest dzisiaj bardzo kiepsko, szczególnie w przypadku źródła… bardzo rzadko można trafić na urządzenie zdolne do wysyłania strumieni we wszystkich najnowszych, najlepszych odsłonach protokołów zapewniających progres jakościowy. Nie zapominajmy, że swoje rozwiązanie promuje także Sony (LDAC). Prawdziwy galimatias!
Opisane powyżej słuchawki są już dostępne w Polsce. W przypadku modelu E10 płacimy 1099 złotych (w komplecie dostaniecie, poza tym co wymieniono przy okazji E100, także kabel zbalansowany z wtykiem 4,4mm), zaś E100 wyceniono na 799 złotych.

HiFiMAN Ananda z Sundara w tle… lepiej niż bardzo dobrze?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20180726_073044064_iOS

Głośno zastanawiałem się, czy te tytułowe słuchawki warte są wydania dwukrotności ceny znakomitych nauszników Sundara, wg. mnie najlepszej w relacji koszt-efekt konstrukcji jaką zaprojektowała do tej pory firma HiFiMAN. To, co było na poziomie dwóch tysięcy złotych objawieniem, czymś czego w tym budżecie do tej pory trudno było szukać, tutaj już niekoniecznie byłoby taką sensacją. W końcu płacimy znacznie więcej, oczekując… no właśnie, patrząc przez pryzmat słuchawek na S, oczekując czegoś wyraźnie, dużo i znacznie lepszego. Wysoko postawiona poprzeczka i trudna dla Ananda sytuacja, gdy musi rywalizować ze świetnie odebranym modelem „entry” w ofercie. Jako, że można było bez ograniczeń porównywać Sundara z Ananda, do tego skonfrontować nowość ze starymi HE-400 oraz dużo droższymi LCD-3 (włączając do porównania klasykę dynamiczną tj. HD-650 oraz K701) mogłem zdobyć się na dość precyzyjną odpowiedź: czy warto, czy te droższe są warte wydatkowania większych pieniędzy i właściwie w jakim miejscu umiejscowić je, patrząc także przez pryzmat słuchawek niedawno flagowych kosztujących bliżej 10 tysięcy złotych. Ciągle tylko o tych pieniądzach we wstępniaku piszę, fakt, ale też o pieniądze się tu rozchodzi. Dzisiaj modeli drogich, czy bardzo drogich jest x razy więcej niż parę lat temu, właściwie można powiedzieć, że mamy ciągły rozrost oferty na poziomie 1000 i więcej dolarów. A przecież poniżej jest jeszcze większy tłok (myślę o słuchawkach za ponad 500$). I jak tu się w tym wszystkim połapać, rozeznać, jak właściwie ocenić, czy płacimy za realny progres, czy może tylko ceny nam puchną, a może właśnie teraz, nawet za 1000 dolarów można kupić coś, co wcześniej wymagało wysupłania dużo wyższej kwoty? Trudna sprawa, przyznacie, nie łatwo się w tym wszystkim pogubić.

Warto przeczytać przed lekturą testu nasze pierwsze wrażenia. Słuchawki wyraźnie nawiązują konstrukcyjnie do niedawnych flagowców (HE-1k) oraz modeli z wyższej półki cenowej (HE-5xx oraz Edycji X). To w zamierzeniach nie miała być, nie jest budżetówka, to wysokiej klasy ortodynamiki, z lepszym wyposażeniem, z lepszymi materiałami, z bardziej zaawansowanymi przetwornikami niż wspomniane Sundary. Właściwie tylko pałąk (konstrukcyjnie) jest tutaj zbliżony, cała reszta jest zasadniczo inna. Tu możemy wymagać połączenia symetrycznego w standardzie (nie ma, choć – o czym wypada wspomnieć – dwa kable w komplecie dostaniemy tj. z 3.5 i 6.3mm wtykami), tutaj chcemy słuchawek z ambicjami powalczenia z niedawnymi – właśnie – flagowcami. Wszystko to w budżecie …niższym, od tego, co wołano za słuchawki będące jeszcze niedawno na szczycie oferty. HiFiMAN zresztą wyraźnie pozycjonuje Ananda jako następcę HE-5xx. Przy czym zaraz po tym ulokowaniu nowości dodaje, że możliwości nowych słuchawek są dużo większe, że to ambitne podejście do tematu: ma być proges nie tylko w stosunku do poprzedników, ale – właśnie – ma być to poziom wcześniej rezerwowany dla słuchawkowej arystokracji.

Rzecz jasna nic tutaj nie stoi w miejscu, nowe modele ze szczytu też przechodzą ewolucję, stając się (nie jest to reguła, pamiętajmy) wyznacznikiem nowego poziomu SQ, wcześniej z trudem, albo w ogóle nie osiągalnego. I można by tak pewnie bezpieczenie pisać o każdej nowości, ale jako że wrodzony sceptycyzm i chęć zweryfikowania każe poddać w wątpliwość te proste oceny, łatwe wnioski (w końcu nowość musi być w czymś lepsza, musi wprowadzać jakiś progres w stosunku do tego, co schodzi z oferty) to przemaglowałem te tytułowe słuchawki, bardzo wiele czasu poświęcając na porównania z tym, co powyżej. Zazwyczaj porównanie różnych produktów jest tylko dodatkiem, tutaj jednak było daniem głównym, próbą odpowiedzi na w sumie proste pytanie: czy warto tyle zapłacić za takie słuchawki, także w kontekście tego, co oferuje obecnie HiFiMAN, co oferują inni. Zastanawiałem się, jaką skalę odniesienia tu przyjąć, jaki punkt miał wyznaczać osiągnięcie satysfakcjonującego progresu w stosunku do tańszych modeli oraz tych do niedawna ze szczytów oferty danego producenta? Uznałem, że słuchawki muszą udowodnić swoją wartość, będąc wyraźnie lepsze od dużo tańszych dynamików oraz budżetowych planarów, jednocześnie nawiązać jak równy, z równym rywalizację z dużo droższymi „starymi” flagowcami.

Czy Ananda udowodniły swoją wartość, czy to słuchawki, które warto rozważać jako coś dużo, no coś konkretnie lepszego od będących niemałą sensacją Sundara? Czy faktycznie lepszych? Ano popatrzmy…
» Czytaj dalej

Dalej nie szukam? Wyczynowy zestaw X-SPDIF 2 & X-Sabre PRO. Wow!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20180824_095837063_iOS

Do redakcji trafił topowy zestaw Matriksa, składający się z konwertera cyfrowego X-SPDIF 2 (patrz test poprzednika) oraz przetestowanego u nas wcześniej, znakomitego, X-Sabre Pro. Oba urządzenia doskonale się uzupełniają, tworząc coś, co po kilkudziesięciu godzinach maglowania, mogę określić jako najlepszy system PC Audio wyciągający dźwięk z komputerowej magistrali USB. Najlepszy jaki dane mi było podpinać do redakcyjnego sprzętu. Słowo klucz: IIS. HDMI. Native pod macOSem (tego nie oferuje Wam Jabłko, tutaj jest to możliwe!). Konwersja w locie PCM do DSD256/512. Możliwość konfiguracji IIS w konwerterze, konfiguracji pozwalającej na zoptymalizowanie pracy tego mocno egzotycznego (i nie standaryzowanego!) sposobu transmisji sygnału. Tak. Konwerter X-SPDIF 2 jest (obok opisanej karty X-Hi) kolejnym, niezwykle wartościowym elementem toru, wyczynowego toru opartego na komputerze/streamerze. Te „akcesoria” świetnie ze sobą współgrają, oferując jakość jakiej nie doświadczyłem, grając via USB z komputera. Głównie słuchałem na makówce, zachwycając się dźwiękiem odtwarzanym via ROON na takim secie:

  • konwerter cyfra-cyfra Matrix X-SPDIF 2 (tryb: native, tryb niskie opóźnienia… opis poniżej) konwertujący sygnał USB na IIS
  • przetwornik C/A X-Sabre Pro @ IIS, natywnie konwersja PCM do 11.2MHz (DSD256), w przypadku alt. zestawu z PC i X-Hi nawet DSD512 (natywnie, bez omijania ograniczeń OS, jak w przypadku macOSa, na co pozwala konwerter)
  • wzmacniacz dzielony, słuchawkowy na bańkach Woo Audio WA7 fireflies (w roli wzmacniacza, analogowo spięty z X-Sabre)
  • słuchawy HiFiMAN Ananda & Audeze LCD-3
Taki obrazek pod macOSem.
Da się takie coś uzyskać, ale tylko ze specjalnym sterownikiem (Korg* takie coś oferuje i chyba tylko on), jabłkowy system umożliwia tylko i wyłącznie tryb DoP (konwersja z PCM i maks. DSD256, zazwyczaj tylko DSD128)
 

* nasz redakcyjny, opisany na łamach, end-point pecetowy Fooko PC (MINIX Z64) gra sobie na co dzień via KORG (Roon/Bridge), konwertując w locie @ DSD128 (więcej DS-DAC-100 nie oferuje). Znakomicie się to sprawdza, ale jw. to wstęp do tego, co można uzyskać „grając po bicie”, przy czym nie zapominajmy, że podstawą takiego systemu MUSI być bardzo wydajny rdzeń tj. szybki komputer, oparty na wielordzeniowych, układach Core lub np. Ryzen, z dużą ilością pamięci operacyjnej.

Całość podpięta pod tomankową listwę z blokerem (TAP-8), spięta okablowaniem Supry, ponadto wykorzystałem najkrótszy przewód HDMI jaki udało mi zdobyć. I co? I nie mogę ruszyć się z fotela. A to jeszcze nie wszystko, bo jw. czeka mnie dłuższy odsłuch na PC z zamontowaną kartą X-Hi. Czytaj kompletne rozwiązanie, złożone z uzupełniających się, jak wspomniałem, elementów, tworzących wyczynowy tor z PC …poniżej 10 tysięcy złotych (oczywiście mam tu na myśli wyłącznie to, co nam te zera i jedynki przekształca na postać analogową z komputera). To – biorąc pod uwagę pierwsze odsłuchy – bardzo niewiele, w kontekście dużo droższych streamerów, DACów, wręcz okazyjnie mało. Mówimy tu, raz jeszcze podkreślam, o unikalnym, nie mającym specjalnie odpowiednika (na rynku trudno znaleźć takie urządzenia, jest ich mało i są dużo, znacznie droższe) systemie, który w zakresie SQ przewyższa wszystko, co do tej pory stało w redakcji. Więcej, nie przypominam sobie, by cokolwiek grającego via USB, kiedykolwiek, zrobiło na mnie TAKIE wrażenie. Rzecz jasna można zamiast wspomnianego WA7 podpiąć coś umownie lepszego, dokonać jakiś zmian w okablowaniu, ale to co usłyszycie za pośrednictwem tych dwóch skrzynek (plus, opcjonalnie, karty) będzie niebywale mocnym przeżyciem, czymś co wzruszy dotychczasową wiedzę na temat tego, co można z komputera, z pliku, a czego (zdawało się) nie można. Może dlatego tak, najlepiej, najdoskonalej, bo właśnie te nasze granie z magistrali komputerowej w takim setupie, w praktyce omija najpoważniejsze wady takiego rozwiązania (powszechnie znane niedoskonałości interfejsu USB w aplikacji audio) i w praktyce korzystamy z wielopasmowej autostrady (IIS), nasz DAC działa w innej domenie, konwersja sygnału wprowadza zatem nowe okoliczności. Zupełnie inne. Pokrywa się to z wcześniejszymi doświadczeniami (USB @ …, albo alternatywa tj. piorun).

No dobrze, to popatrzmy co tu się zadziało:

» Czytaj dalej

Surface Headphones. Słuchawki jako nowy interfejs, interfejs jutra

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Screenshot-2018-10-02-at-23.23.32

Zaczęło się. Już jakiś czas temu się zaczęło, ale to co w tytule jest tego najdobitniejszym potwierdzeniem. Spoiwem łączącym najnowszą elektronikę użytkową, sprzęt informatyczny wykorzystywany przez konsumentów z CAŁYM otoczeniem stają się słuchawki. Bezprzewodowe słuchawki, pozwalające na uruchamianie głosowe w ramach AI tego, co wcześniej było dostępne (od dawna) za pośrednictwem myszki, klawiatury lub (od dekady) dotykowego ekranu. To – wg. mnie – sedno, coś co buduje nam kompletne rozwiązanie i dlatego nie dziwi fakt, że gigant MS uzupełnił swoje najnowsze portfolio o własne, bezdrutowe nauszniki. Oczywista sprawa, konieczność, powiedziałbym że niezbędna sprawa dla kogoś, kto buduje własny ekosystem (tu Microsoftowi może być trudno przebić się ze swoją Cortaną… wyprzedza go wyraźnie Google oraz (w mniejszym stopniu) Apple), chce mieć kompletne rozwiązanie „jutra”, a właściwie dzisiaj w swoim portfolio. To tak samo istotny element nowego, jak kolejny handheld (gdzie coraz trudniej o innowacje btw), komputer, czy rozwiązanie pośrednie, hybrydowe (w to celuje konsekwentnie firma z Redmond i muszę przyznać, że z coraz lepszym skutkiem) lądujące obecnie na sklepowych półkach. Cóż, słuchawki będą teraz tym bardziej w centrum uwagi.

Nafaszerował MS tytułowe Surface Headphones technologią, oj nafaszerował. To zaawansowana technologia, można powiedzieć, że dojrzała, dojrzała na tyle, by realizować bardzo ważną, można powiedzieć fundamentalną funkcję. O co chodzi? Ano, o komunikację chodzi, o nowy sposób interakcji z technologią, najbardziej naturalny i szybki (choć nadal niedoskonały od strony dzisiejszych możliwości technologicznych) …o mowę, zastępującą wcześniejsze interfejsy człowiek-maszyna. Zastępującą póki co nie w pełni, ale coraz częściej i bardziej zastępującą stare metody porozumiewania się ze elektroniką użytkową. Słuchawki zintegrowane z AI, działające samodzielnie (trwają prace nad takimi produktami), pozwalające na wykonywanie całego multum zadań, które były zarezerowane dla klasycznych sposobów komunikacji ze sprzętem, albo w ogóle nie występowały (bo nie było takich możliwości technicznych) w przyrodzie. Widzimy podobne manewry w stacjonarnym audio (o mobilnym nie ma co mówić, bo to właśnie tam bezprzewodowość zawitała na wstępie, tam korzystało się z zawsze w sieci, tam też AI pojawiła się w pierwszej kolejności), gdzie nowe generacje wielofunkcyjnych urządzeń wyposażane są w możliwość integracji cyfrowych asystentów (czy to pośrednio przez sieć/interfejs handheldowy, czy bez pośredników, za pośrednictwem własnych, wbudowanych mikrofonów). Chodzi o to, by finalnie móc wykonać dowolne polecenie, uruchomić dowolną aktywność, zgłosić dowolne żądanie / pytanie za pośrednictwem naszego głosu.

Od strony technicznej nauszniki Surface nie wyróżniają się jakoś szczególnie, ale też niczego im specjalnie nie brakuje. Mamy tutaj bezpieczną, podobną w zaprezentowanej formie do B&O, Bose i paru innych wytwórców, konstrukcję z aktywnym systemem redukcji hałasu z zewnętrz (innowacyjne jest 15 różnych, wybieralnych za pomocą dotykowej powierzchni na jednej z muszli, opcji działania), mamy komunikację w ramach standardu BT 4.2 (multiparowanie), ładowanie za pomocą kabla USB-C (czego w nowych hybrydach Surface nie uświadczymy) i do 15 godzin działania w trybie bez druta. To wszystko już gdzieś było / jest. Podobnie jak auto pauza po ściągnięciu z łba, podobnie jak duże kółko zmieniające głośność (super sprawa, na 100% będzie to lepsze od dotykowych płytek), podobnie jak bateria w sumie 8 mikrofonów. Także sama integracja z AI – choć to nowość w przypadku słuchawek – nie stanowi oryginalnego novum… dzisiaj na wyścigi producenci słuchawek integrują asystentów, w czym wydatnie pomagają nowe generacje słuchawkowych procesorów implementowanych do obudów/muszli z fabryk Qualcomm-a czy Cypress-a. Tym, co stanowi tutaj nową jakość (choć powiela w dużej mierze to, co zrobiło wcześniej Google oraz Apple u siebie) jest rozszerzenie, uzupełnienie, a w niedalekiej przyszłości (tak uważam) wręcz zmiana interfejsu użytkownika w całym środowisku Windows (ekosystemie). To wspomniana Cortana, ale także Skype (co nie jest bez znaczenia, choć wymieniane bez refleksji przez opisujących ten element dziennikarzy, buduje cały arsenał możliwości dla użytkownika), które pozwalają korzystającym z propozycji MS na wszechstronną komunikację, wymianę danych, wieloosobowe, skalowane środowisko coraz mocniej integrowane z możliwościami jakie daje przetwarzanie ogromnych ilości danych w czasie rzeczywistym.

Trzeba popatrzeć na to szerzej. I dotyczy to właściwie każdego, nowego produktu, w którym przewidziano implementację którejś z AI. Cały sposób interakcji z technologią idzie w kierunku wykorzystania najbardziej naturalnego sposobu komunikacji, a firmy z branży IT pracują nad algorytmami, które umożliwią kontakt ze sztucznym bytem jak z człowiekiem z krwi i kości. Nauczanie maszynowe, procesy samoouczenia, działania na podstawie złożonych zmiennych środowiskowych – to wszystko dziś i jutro będzie w centrum uwagi i będzie wyznaczać kierunek. Słuchawki są nieodzownym, nawet więcej –  koniecznym elementem, bo do momentu kiedy ktoś nam czegoś nie wszczepi, będziemy z nich właśnie korzystać, komunikując się ze wszystkim, co podłączone. Głośnika raczej nie weźmiemy ze sobą, nawet jeżeli jest zasilany z baterii, a słuchawki owszem – będą, podobnie jak smartfon, towarzyszyć nam wszędzie. Coś czuję, że szykuje się prawdziwy boom na takie rozwiązania, że słuchawki dziś szalenie popularne, staną się nieodzownym elementem pejzażu, ich użytkowanie będzie wręcz wymuszone powyższymi okolicznościami.

Czy te Surface zdobędą popularność, będą rywalizować jak równy z równym z najmocniejszymi obecnie zawodnikami w tym segmencie (Apple AirPods/Beats… zapowiadają nowy, wysokiej klasy, model; Bose z najlepszym ANC, Sony z świetnymi 1000X M3, Sennheisery, Beyery…)? Trudno wyrokować, firma nie ma doświadczenia na tym rynku (choć nie można jej odmówić ogromnego w dziedzinie peryferiów komputerowych, a to niby właśnie to, choć jw. wg. mnie coś dużo większego, ważniejszego niż „tylko” słuchawki „pod kompa”). Konsumenci mogą być zainteresowaniu naturalnym (dosłownie i w przenośni) uzupełnieniem kupowanych hybryd Surface, niebawem ma się pojawić kieszonkowy model, coś będące wypadkową dawnego PDA z (także mającym już parę lat) innowacyjnym projektem Courier, który nie miał szczęścia wypłynąć na rynek. Wraz z prawdziwie bezprzewodowymi dokami (kupują na potęgę), podobnie wyposażonymi w najnowsze technologie, w AI, mamy nowe otwarcie i to takie naprawdę szerokie, bo słuchawki przestają być tylko do słuchania muzyki. Stają się interfejsem. Jutra. Nadchodzi czas żniw, ale też bardzo ostrej rywalizacji – która AI będzie na topie, która wygra rywalizację o prymat.

 

PS. MS będzie wołał 350$ za te słuchawki btw.

PPS. Jako, że Apple nie ma nic do zaproponowania w dziedzinie komputerów (od 2016 roku, a w przypadku całego line-up’u nawet od 2013/4) te Surface prezentują się wielce zachęcająco. Całościowe, kompletne (jak jeszcze się ten „PDA” pojawi) i innowacyjne, pod wieloma względami, rozwiązanie. Czy ktoś się tam w tym Cupertino obudzi i wreszcie coś się ruszy? Jakoś coraz mniej wierzę, że czymś nas pozytywnie zaskoczą…

TrueConnect czyli w pełni bezprzewodowe IEMy od RHA

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2018-10-4 o 08.36.06

Kolejna propozycja z gatunku całkowicie bez druta i do uszu… – tym razem Szkoci z RHA. Na IFA pokazali (patrz relacja) przewodowo/bezprzewodowe planary CL2 (ale nie w pełni bezprzewodowe), teraz startują ze swoimi prawdziwie bezprzewodowymi dokami. Imponujący line-up. Nowe dokanałówki mają przede wszystkim dostarczyć bardzo dobrej jakości dźwięk oraz zapewnić doskonałą jakość rozmów. Producent obiecuje aż 25 (opisali to jako 20+5) godzin odtwarzania muzyki. Oczywiście chodzi tu o całkowity czas z naładowanymi słuchawkami (4-5h odtwarzania) plus zapas w etui – ładowarce (20h). To bardzo dobry wynik (chwalą się, że najlepszy). W jego osiągnięciu może pomóc najnowszy protokół Bluetooth 5.0, który zastosowano w tej konstrukcji. To właśnie kwestia bardzo niskiego użycia energii oraz zwiększenia niezawodności transferu oraz zasięgu stanowią kluczowe nowości w nowym wariancie sinozębnego.

Firma dość ogólnie informuje także o integracji z cyfrowymi asystentami. Nie podano dokładnie na czym ta integracja miałaby polegać, czy jest to rozwiązanie nawiązujące do tego, co zrobiło ze swoimi bezdrutowymi dokami Google oraz Apple, czy po prostu odpalamy asystenta w telefonie i korzystamy ze słuchawek z aktywną funkcjonalnością na smartfonie. Słuchawki wyposażono ponadto w szczelną obudowę (norma IPX5, odporność na zachlapania), producent daje 3 letnią gwarancję na produkt (na AirPodsy macie tylko rok plus rękojmia). Trzy lata to całkiem sporo, ciekawe na ile żywotna okaże się wbudowana w doki bateria? Czas ładowania to 4 godziny 40 minut (długo), ale też do 50% naładujemy je w zaledwie 15 minut, dzięki funkcji szybkiego ładowania jaką tutaj zastosowano. Etui / power bank podpinany jest do ładowarki za pomocą kabla USB-C.

RHA stosuje w niektórych obudowach swoich słuchawek metal. Tutaj mamy lekką konstrukcję (18g), mimo to wykończenie obudów jest metalowe. Zastosowano mikrofony wbudowane w niewielkie wypustki (nie, nie jest to dziwactwo znane z AirPodsów, są dużo dyskretniejsze, mniejsze), co zagwarantuje nam znacznie lepszą, zdaniem RHA, jakość prowadzenia rozmów. Dzięki niskiemu profilowi obudów mamy mieć zapewnioną z jednej strony dyskrecję, z drugiej odpowiednio wysoką ergonomię w codziennym użytkowaniu. W słuchawkach znajdziemy ponadto jeden uniwersalny przycisk (powierzchnia dotykowa) do sterowania, przy czym firma zakłada, że użytkownik będzie często korzystał ze wspomnianej integracji z asystentami. W komplecie znajdziemy, poza słuchawkami, etui/powerbankiem oraz kablem, typowy dla tego producenta zestaw sylikonów oraz pianek (Comply).

Cena? Tytułowe doki będą kosztować 169,95€. Dostępność? Od 18 października w regularnej sprzedaży.

 

Bluesound z nową serią „i”, bo AirPlay2, a to tylko wstęp…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
NODE-2i-WHT-Front-Above-Straightened

Wstęp do nowości jakie ta submarka NADa wprowadziła do swoich najnowszych produktów. Według mnie najistotniejszym elementem, poza AirPlay 2 (pełna identyfikacja, Siri, multistrefy, przekazywanie dźwięku do urządzeń poprzedniej generacji w ramach BluOS) jest nowy, zaawansowany moduł Bluetooth. Dlaczego? Ano dlatego, że poza wprowadzeniem aptX HD (24 bity, z bardzo niskim poziomem opóźnień, bitrate zbliżonym do bezstratnej kompresji… choć to nadal stratna, nadal) nowy moduł BT pracuje nie tylko jako odbiornik, ale także jako nadajnik. Wreszcie to zaimplementowali, do tej pory właściwie jedynymi produktami na rynku z takim rozwiązaniem była/jest nowa seria „klasyków” NADa (integry, jak testowany u nas model C368 oraz najnowsze warianty amplitunerów tego producenta). Rzecz absolutnie niezbędna w sytuacji, gdy chcemy skorzystać z naszych słuchawek bezprzewodowych, a tych, jak wiadomo obecnie klęska urodzaju i aż trudno nadążyć za wszystkimi nowościami w tym segmencie.

Na marginesie, jutro (obowiązuje mnie NDA) z rana będzie zapowiedź kolejnych, prawdziwie bezprzewodowych IEMów od RHA…  w tym wypadku to jakość dźwięku będzie No.1, poza tym wreszcie pojawiły się w szerokiej dystrybucji bezdrutowe HP70 i nie omieszkam sprawdzić, jak te słuchawki sobie radzą, mając w pamięci znakomite, przewodowe HP50.

Powracając do nowych streamerów z dodatkami od Bluesound, firma postanowiła wymienić cały katalog swoich produktów: w ofercie pojawiły się nowe wersje strumieniowca (Node 2i), powerstrumieniowca (z amplifikacją – Powernode 2i) oraz serwera/rippera Vault 2i, jak również samograjów tj. bezprzewodowych głośników Pulse (w kilku wariantach), także tych pod kino (belka i sub). To ostatnie rozwiązanie otrzymało jeszcze coś ekstra – port HDMI 2.0 z ARC & CEC. Patrząc na to wszystko widzę, że ktoś tu ma ambicję wygryzienia Sonosa. Rośnie im konkurencja. W przypadku Bluesound mówimy o specjaliście z branży (NAD), parę dni wcześniej na konferencji Amazona pokazano urządzenia wprost konkurujące z produktami Sonosa (patrz nasz wpis).

Generacja 2i pozwala zatem na uruchamianie dowolnego streamu (w ramach jabłkowego protokołu AirPlay 2) via WiFi, pozwala zintegrować słuchawki bezdrutowe z urządzeniami 2 generacji z „i”, realizując w praktyce ideę świata bez kabli, wspiera kodek aptX HD (najnowszy układ Qualcomm CSR8675), obsługuje MQA, jest Roon Ready, pozwala cieszyć się szybkim połączeniem sieciowym w ramach standardu ac (5GHz, bezprzewodowo 1Gbit/s), moduł działa tutaj dwuzakresowo w ramach sieci 5GHz, co powinno przełożyć się na jakość transmisji oraz jej zasięg. Oczywiście nadal mamy agregację treści w ramach firmowego oprogramowania BluOS 3.0, które jest jednym z najbardziej dopracowanych, najlepszych (autorskich) rozwiązań w branży.

Z tym ostatnim elementem (Blu w wersji 3.0) wiąże się kolejna z nowości. Integracja asystentów głosowych, AI. Na początek rusza Alex-a, choć producent obiecuje szybkie (jak tylko będzie Google gotowe) wprowadzenie alternatywnego Google Assistant. O Siri już wspomniałem. Widać z powyższego, że – jak wcześniej gardłowałem o tym – głosowe sterowanie, integrowanie AI będą wyznaczały kierunek ewolucji audio produktów w bieżącym i przyszłym roku. To będzie w centrum. Tak jest w przypadku tytułowych, cenionych streamingowych klamotów. Bluesound zapowiada, że wraz z wprowadzeniem AI od Amazona, pojawią się także przygotowane przez producenta sceny (skills – coś, co w przypadku Amazona bardzo sprawnie działa, sprawnie, bezproblemowo, automatyzując nam wiele rzeczy).

Ceny?  NODE 2i (US$499 / £499 MSRP), POWERNODE 2i (US$799 / £799), VAULT 2i (US$1199 / £1099), PULSE 2i (US$799 / £749), PULSE MINI 2i (US$499 / £499), PULSE FLEX 2i (US$299 / £299), & PULSE SOUNDBAR 2i (US$799 / £799 czerń, US$899 / £899 biel). Jest drożej od wcześniejszej generacji, która btw właśnie została mocno przeceniona.

PS. Na BluOS 3.0 pojawił się nowy serwis (co oznacza, że do ponad 20 wzrośnie liczba obsługiwanych usług streamingowych) SOUNDMACHINE. Same klamoty przeszły niewielki, ale korzystny wg. mnie lifting: podcięli je od dołu, wygląda to bardzo fajnie. Aha, Node 2 ma teraz nie jedno, a dwa złącza TOSLINK, żeby łatwiej integrować AV co stoi obok ;-) , jedno z nich jest dual mode (też analog). Zachowali (i dobrze!) słuchawkowego jacka na froncie (a ze smartfonów masowo usuwają ;-) )

Daphile + Roon = pełen sukces!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2018-09-29 o 09.25.50

Integracja tych dwóch rzeczy okazuje się banalnie prosta, przy czym przebiega inaczej niż początkowo zakładałem. Daphile (o którym wspominaliśmy na łamach, a niebawem opublikujemy osobny artykuł poświęcony temu rozwiązaniu) to jeden z najciekawszych z wyspecjalizowanych systemów operacyjnych audio opartych na Linuksie. Dla przypomnienia, jego bazą jest serwerowy software LMS (SlimDevices/Logitech/Squeezebox) w popularnej kompilacji Squeezelite. Ogromną zaletą Daphile są potężne możliwości konfiguracyjne (bardzo zaawansowane – w oprogramowaniu odtwarzającym na komputerach takiej mnogości, możliwości ingerencji w pracę sprzętu, samego software, nie znajdziecie), bardzo niskie wymagania sprzętowe oraz kompatybilność z praktycznie każdym, podpinanym pod terminal z Daphile urządzeniem audio (dakiem). To lekka, zajmująca poniżej jednego GB (pamięć wew), wersja systemu operacyjnego stworzonego w oparciu o Pingwina, którą można zainstalować na starym rupieciu ;-) , ale też specjalnie przygotowanym (i tak to u nas wygląda) pececie. Pasywnym, małym, energooszczędnym, pracującym 24/7 terminalu (są dwa: jeden 32 bitowy, na Atomie, drugi na AMD64), który tworzy end-point (Roon), albo samodzielną strefę w ramach LMS-a (pełna integracja z naszym kontem mysqueezebox.com), co pozwala korzystać z alternatywy (Squeezeboksy, komputery z LMS oraz handheldy np. z iPengiem).

Daphile PC jako end-point Roon-a

Daphile PC, a konkretnie? Terminal HP @ AMD64 z dedykowanym pod audio kontrolerem USB Matrix X-Hi 

Z zainstalowanymi wtyczkami DLNA/uPnP/Chromecast/AirPlay Bridge

…co daje multum opcji (gdy korzystamy z samego Daphile, wbudowanego serwera LMS), jak widać doskonale na obrazku.
Uniwersalny mostek dla streamu wszelakiego (platforma LMS) na efektory nie obsługujące squeezeboksowego ekosystemu

Niestety w takim scenariuszu, mimo prawidłowej identyfikacji pod Roon-em, brak odtwarzania dźwięku :(

Wspomniałem, że inaczej skojarzyłem Daphile z Roonem… ano inaczej, niż planowałem. Chciałem uzyskać end-point zgłaszający się w Roonie jako kolejny player Squeezelite (integracja jak handheld), bez utraty zdolności do działania w natywnym środowisku. Innymi słowy, chciałem dokładnie tego samego, co przećwiczyłem w przypadku Auralic-a… mamy ichni Lightning OS z integracją strumieni niewystępujących pod Roonem plus działanie jako end-pont Roon Ready. Wszystko w jednym. Tutaj, mimo zgłoszenia się Daphile (po wcześniejszej instalacji kompletu wtyczek klient/serwer DLNA/uPNP/AirPlay/Chromecast… wchodzimy w zaawansowane/pluginy i działamy), jako odtwarzacz Squeezelite pod Roonem, niestety nie udało się uruchomić odtwarzania. Komputer z Daphile zgłasza się ładnie, ląduje w grupie Squeezeboksów w panelu konfiguracyjnym Roona, możemy ustawić parametry pracy (tylko 96KHz, co wynika z ograniczeń Squeezelite, stworzonego na potrzeby iPada z jego obsługą 24/96 na jacku), możemy niby dać play… i niby gra, ale nie gra. Próbowałem coś z tym zrobić, konfigurując pracę oprogramowania na wszelkie możliwe sposoby… bez sukcesu. W taki sposób, jak handhelda (patrz nasz opis pracy iPada jako końcówki, jeszcze przed oficjalnym wsparciem dla iOS pod Roonem, w ramach mobilnej aplikacji iPeng) nie da się tego pożenić. Innymi słowy analogiczna konfiguracja do działającego pod MacOS/Win/Linuksem Roon Bridge (zachowana pełna multifunkcjonalność takiego PC, także z innym audio softwarem… mostek czyli osobny proces w tle, pozwalający widzieć taki komputer jako w pełni identyfikowalną końcówkę we front-endzie, z dowolnym daczkiem) nie jest niestety możliwa, ale…

Zmieniamy ustawienia serwera na zewnętrzny z wyborem iP komputera z Roon Core (względnie serwera z rdzeniem front-endu)

Yes! Pełen sukces. Nie tylko zainicjowało, ale co najważniejsze… gra!

Na szczęście da się, da się te dwie rzeczy pożenić i to świetna wiadomość, przy czym, aby móc wykorzystać Daphile w roli end-pointa Roon-a, trzeba w panelu konfiguracyjnym (zaawansowane), w pierwszej zakładce, zmienić lokalizację serwera LMS z daphilowego (wewnętrznego), na zewnętrzny (IP serwera/komputera z Roon Core/Server). Oczywiście po stronie Roona trzeba uruchomić LMS (o ile tego wcześniej nie zrobiliśmy), wszystko musi działać w ramach jednej lokalizacji, w tej samej sieci. W takiej sytuacji, Daphile przechodzi w tryb renderera, łączy się z Roonem, który przejmuje pełną kontrolę nad odtwarzaniem. Plusem jest po pierwsze obsługa maksymalnych parametrów dla sygnału (PCM 24/192), po drugie integracja wszystkich usprawnień i dodatkowych możliwości w zakresie obsługi dźwięku jakie oferuje Daphile (m.in. pełne wsparcie dla DSD, w tym native, konwersja w locie PCM@DSD, zaawansowane tryby pracy podpiętego pod Daphile przetwornika)! Innymi słowy, mamy lepsze możliwości obsługi sygnału niż to, na co pozwala dowolny streamer Logitecha działający w ramach zapewnionej przez Roon Labs kompatybilności z ich front-endem. Co więcej, tylko nieliczne urządzenia (streamery), które pojawiły się po oficjalnym zaprzestaniu wsparcia platformy (Squeezebox-y), oparte na jednej z wielu wariacji LMS-a, zdolne są do bezproblemowej identyfikacji pod Roonem. Taka integracja jest niepełna, albo w ogóle niemożliwa (nie zapominajmy, że program Roon Ready bardzo szybko się rozwija, coraz więcej sprzętu uzyskuje wsparcie, certyfikację – nie tylko najnowsze urządzenia otrzymują wsparcie).

Rzecz jasna z możliwości wbudowanego LMS-a, dostępu do mysqueezebox, musimy w takim scenariuszu jw. zrezygnować.
Aby wrócić do poprzedniej funkcjonalności trzeba na powrót włączyć wewnętrzny serwer LMS na Daphile.

W samym Roonie podstawowe rzeczy sobie skonfigurujemy

Maksymalne parametry na jakie pozwala taki mariaż, ale też…

…jest coś więcej:
tu jest DoP, w opcjach DSP jest np. konwersja PCM do DSD256, bo akurat mDSD podpięty, można również wymusić tryb native
- taka możliwość zarówno w Roonie (DSP), jak i Daphile

obsługa MQA

…wszelkie hi-resy, gładko odtwarzane

Całość działa znakomicie, bezproblemowo, zgłasza się pod Roonem, pozwala cieszyć się bardzo rozbudowanymi możliwościami linuksowego OS-a wyspecjalizowanego pod kątem audio w ekosystemie Roona, w najlepszym front-endzie z wszystkimi zaletami takiego, zintegrowanego rozwiązania. Obsługa DSD? Bardzo proszę. Potężne możliwości roonowego DSP? Nie ma sprawy. Dużo głębsza, niespotykana nigdzie indziej, możliwość ustawienia parametrów pracy DACa (Daphile)? Jak najbardziej. Mój setup, złożony z Daphile PC tj. pasywnego terminala HP z rozszerzeniem (PCI-e riser) pod postacią osobnego, dedykowanego kontrolera USB @ PCI-e (przetestowanej niedawno na łamach HDO karty) Matrix X-Hi oraz jednego z podpiętych pod to USB daków: M2Tech HiFace DAC lub mDSD Encore, czytaj terminala PC w roli roonowej końcówki sprawdza się bez zastrzeżeń. Płynne odtwarzanie dowolnego materiału (można przerzucić w 100% konwersję sygnału na szybki Core w ustawieniach silnika DSP), przebogate możliwości modyfikowania sygnału, obsługa gapless oraz bitperfect, wreszcie wbudowany w oprogramowanie dekoder MQA (było, nie było Tidal mocno te Masters promuje i rozbudowuje bibliotekę) to w takim połączeniu jak wyżej, rzecz – nie ma co ukrywać – unikalna. Daphile pożenione z Roonem to wg. mnie nie tylko alternatywa dla PC z klasycznym systemem operacyjnym pracującym w podobnej roli w ramach Roon Bridge, to coś lepszego, pozwalającego wycisnąć z naszego setupu maksimum możliwości. Roon identyfikuje, pozwala ustawić kluczowe parametry, a Daphile jeszcze to rozszerza w zakresie dokładnej konfiguracji komputerowej końcówki, czegoś czego w sieciowych audio klamotach, wszelkiej maści streamerach zazwyczaj nie uświadczymy. Nawet te zaawansowane systemy operacyjne w skrzynkach (wspomniany Lightning OS, software KEFa dla bezdrutowych LSów, nadowski BluOS etc.) mają oczywiste ograniczenia i to takie wynikające z założeń projektowych jakie przyjęto: mają być proste, łatwe w obsłudze, nieskomplikowane, bez całej złożoności typowo geekowego środowiska z kompilacjami, tekstowymi komendami, terminalami tj. wprowadzaniem z palucha określonych wartości, zagęszczonymi w panelach opcjami. I takie są. Tutaj mamy oryginalne połączenie obu podejść do tematu.

Brzmienie na poziomie streamerów za naście tysięcy? Mhm! Dźwięk się klei, to jest najlepsze granie z pieca według mnie

Dzięki bogatym możliwościom zaawansowanej konfiguracji (Daphile) można wycisnąć ze sprzętu oraz sygnału wszystko… dzięki synergii Daphile z Roonem

Na przykładzie rozbudowanych opcji przy ustawianiu pracy konwertera cyfra-cyfra X-SPDIF 2
(tekst o tym klamocie czeka na publikację :-) )

…z X-Sabre Pro 2 via IIS (HDMI), konwersją PCM-DSD, w wyczynowych okolicznościach, jak na załączonym obrazku widać

System Daphile to żaden prom kosmiczny, jego podstawowa obsługa jest bardzo prosta (jak ktoś zna LMS/Squeezeboksy to w ogóle jest w domu), ale daje możliwości i zgłębiając temat można naprawdę więcej niż… wszędzie indziej. O tym jeszcze przeczytacie, a na razie cieszmy się z takiego połączenia, bo to wg. mnie jeden z najlepszych pomysłów na komputerowe z plików granie. Software pozwalający z jednej strony na wykorzystanie dowolnego hardware o typowo pecetowym rodowodzie (karty rozszerzeń!), ubranie tego w dowolną, kompaktową formę, pasywną, jak kto chce bateryjną, z zawiadywaniem w strefach, na dowolnych ekranach, z zaawansowanymi trybami DSP, z zaawansowaną korekcją akustyczną, z doskonałym UI… czyli tym wszystkim, co daje nam w standardzie Roon. Jak ktoś nie chce się bawić, pozostaje Malinka (tutaj trudniej będzie rzecz rozbudować, choć nie jest to niemożliwe) albo w 100% gotowiec, taki jak microRendu (niebawem do nas ponownie trafi, tym razem dokładnie go przeegzaminujemy). Ważne, to jest darmowe, a nie jak np. HQPlayer (pozwalający podobnie, na dodatkową ingerencję, kompatybilny z Roonem), wymagające dodatkowych nakładów finansowych, rozwiązanie. Daphile sam w sobie jest bardzo mocnym zawodnikiem, świetną opcją dla kogoś, kto chce agregować sobie wszystkie źródła muzyczne w bardzo rozwiniętym, od dawna wspieranym, środowisku. Zintegrowane dodatkowo z Roonem tworzy coś, jw. unikalnego.

Gra wszystko jak leci? Ano gra i to jak (!) vide:

24/192

DSD
(też natywnie, jak choćby przy wykorzystaniu konwertera X-SPDIF 2)

MQA

…a nawet takie dzikie harce z modyfikacją sygnału w DSP Roon-a, jak na załączonym powyżej obrazku

PS. Daphile to serwer, to – dzięki wtyczkom – front-end dla głośników bezprzewodowych, streamerów, to także element strefowego rozwiązania opartego na klasycznych Squeezeboksach. Ten OS może tworzyć osobną, niezależną podsieć, wyłącznie na potrzeby audio streamingu. A to dopiero początek możliwości tego audio systemu. Jak wspomniałem, w osobnym wpisie jeszcze o nim wspomnimy. BTW o starych, jarych Squeezboksach pisaliśmy dawno, dawno temu ;-)  tutaj oraz tutaj, a i jeszcze tu.

Roon 1.5 na dużym ekranie, na przeglądarce…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_9855

Najnowsza aktualizacja Roona wprowadza dwa, bardzo użyteczne, udogodnienia. Od teraz możemy cieszyć się interfejsem (utwór/linia czasu/okładka/tekst) na dowolnym urządzeniu z działającą przeglądarką (Safari, Chrome, Firefox), nie ma konieczności instalacji oprogramowania, wystarczy skopiować link (w ustawieniach Roon Core) i już. To świetna wiadomość dla tych, którzy chcą wyświetlać interfejs Roon-a na TV via SmartTV (o ile działa tam jako przeglądarka, wymieniony powyżej Chrome), czy za pośrednictwem wielu oferowanych na rynku set-top-boksów, odtwarzaczy AV, całej wideodomowej elektroniki. Można też skorzystać ze starego, nie wspieranego już, handhelda w roli ekranu pokazującego odtwarzany materiał. Działa to szybko, sprawnie się łączy, wyświetlane są także teksty utworów (ogromna baza, świetna sprawa!). Oczywiście możemy wyświetlać w oknie przeglądarki zarówno na komputerach jak i na androidowych oraz iosowych smartfonach/tabletach.

Na komputerowej przeglądarce

Nowa funkcjonalność to także wsparcie (obraz) dla Chromecasta Video. W przypadku projektorów, telewizorów starszej daty, takich, których wbudowana przeglądarka „nie da rady”, mamy alternatywę pod postacią wspomnianego wynalazku Google. Chromecast otrzymał wsparcie już w poprzedniej aktualizacji, jest w pełni funkcjonalnym end-pointem (zarówno wersja Video jak i Audio), teraz wariant z obrazem pozwala na wyświetlanie interfejsu obrazującego odtwarzany materiał na dużym ekranie. Zawiadujemy kolejnymi strefami z wyświetlanym UI za pośrednictwem nowej zakładki (dostępnej zarówno w ustawieniach, jak i szybkim dostępie do funkcji z ekranu odtwarzania) „Display”… pokazują się kolejne urządzenia z włączonym, aktywnym wyświetlaniem podglądu odtwarzanej muzyki. Dźwięk z głośników TV jest mocno skompresowany, jakościowo fatalny – trudno, żeby było inaczej, choć niektórzy producenci telewizorów ostatnio przykładają sporo uwagi, żeby po wyjęciu z pudełka ich wyrób wyróżniał się na plus w tym względzie (nasza relacja z IFA). Siak, czy tak, warto zadbać o wyprowadzenie dźwięku na amplituner lub @ wzmacniacz stereo. U mnie taką funkcję pełni krosownica HDMI z wyjściami coax/TOSLINK. Sygnał trafia do DACa, dalej do integry i głośników. Uzupełnieniem dla tego wszystkiego, co wymienione powyżej, będzie zazwyczaj dostępny pod ręką telefon z odpaloną aplikacją (sterowanie). Można też wykorzystać Chromecasta Video wyłącznie w roli nośnika informacji o odtwarzanym materiale na dużym wyświetlaczu, korzystając z zupełnie innego urządzenia odtwarzającego. To w pełni skalowalne rozwiązanie, działa bez ograniczeń, wielostrefowo.

Gra KORG? Gra. A co gra? Ano to, co właśnie na projektorze się wyświetla. Tak to właśnie wygląda.

   

Jest to domknięcie wg. mnie najlepszego obecnie na rynku rozwiązania wielostrefowego, z pełną możliwością aranżacji poszczególnych stref, z odtwarzaniem wielu strumieni dźwięku w dowolnej liczbie lokalizacji, z obsługą setek urządzeń audio (natywną) oraz kompatybilnością ze wszystkim, co dzisiaj w kieszeni, na biurku, czy w salonie. Dzięki zobrazowaniu odtwarzanych treści na dowolnym ekranie możemy sobie to wszystko bardzo wygodnie, bezproblemowo zaprojektować, budując rozwiązanie nie mające na razie odpowiednika na rynku (uniwersalność). Fajnie, że Roon labs idzie w tym kierunku, bo to właściwy kierunek – w chałupach wypełnionych współpracującą ze sobą elektroniką, gdzie wspólnym mianownikiem jest sieć, to wpisanie się w obowiązujące trendy. Czekamy na zapowiadane „on the go”, rozwiązanie pozwalające na korzystanie z Roona mobilnie, w dowolnym miejscu, z dostępem do wszystkiego, co oferuje nam dzisiaj ten front-end.

Wprowadzono także poprawki (usunięto m.in. problemy z działaniem w najnowszych systemach Apple), głównie jednak skupiono się w tej wersji oprogramowania na tym, co opisano powyżej.

Na HDTV via Chromecast

Na tablecie

Gramy na innym urządzeniu (niż Chromecast)

Wyświetlając UI z tekstem utworu na TV

Dobrze zadbać o jakość tego, co zgra via Chromecast – unikamy głośników wbudowanych w telewizor jak na obrazku

Wyciągając strumień audio (HDMI-SPDIF), przesyłając go na DACa i dalej do reszty toru

Wszystko spina nam pilot wyjęty, jak wyżej, z kieszeni

Warto zmienić ikonkę urządzenia, szczególnie gdy mamy jeszcze Chromecasty Audio… dla szybkiej identyfikacji. 

Amazon połączy nasze HiFi ze swoim ekosystemem via Echo Link lub AMP

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2018-09-24 o 12.55.08

Ostatnia konferencja Amazona z nowymi produktami miała, co zaskakujące, także bardzo hajfajowy charakter. Ktoś, kto pierwszy na taką skalę wprowadził tzw. inteligentne głośniki, kto specjalnie nie zawracał sobie głowy SQ w tych swoich samograjach, teraz chce nam skojarzyć HiFi-owe/High-endowe audio tory ze swoim AI, z Alex-ą chce. W sumie, naśladuje tutaj mocno Sonosa, który streamer i streamer z wbudowanym wzmacniaczem od dawna ma, pozwalając na integrację swojego patentu w realiach domowego HiFi.

W przypadku Amazona mamy w sumie coś bardzo zbliżonego, do tego stopnia zbliżonego, że uzupełnieniem streamera (i prostego przedwzmacniacza) oraz strumieniującej integry jest zaprezentowany równolegle subwoofer (Echo Sub), a całość ma pozwalać dodatkowo na budowę systemów wielogłośnikowych (mówimy tu raczej o 2+1). Echo Link z baterią wejść i wyjść (analogowych oraz cyfrowych… mhm, pod dobrego DACa podpinamy), portem LAN kosztować ma 199$, a integra o stówę więcej (299$).

Zapytacie – po co? Czy będą to produkty, które mogą w jakikolwiek sposób konkurować z nawet budżetowym HiFi. Patrząc na to w jaki sposób Amazon podszedł do sprawy, projekt całkiem zgrabnie wpisuje się w niskobudżetowe rozwiązania, nie powinno być powodów do narzekań. Sonosowe ZonePlayery prezentują się w sumie mniej ciekawie, nawiązują swoją formą do osprzętu sieciowego raczej, niż typowych audio klamotów. Tu jest inaczej. To dobrze. Dalej, trzeba to potraktować jako swoisty łącznik naszego systemu z możliwościami jakie daje sterowanie głosowe. To jest kluczowa kwestia. Dlatego z tyłu widzimy wejścia i wyjścia w każdym z zastosowanych interfejsów, bo ma to być właśnie taki łącznik z AI, dodatkowo będący uzupełnieniem dla sprzętu nie wyposażonego do tej pory w dostęp do Internetu.

W sumie całkiem nieźle to wygląda

No całkiem nieźle. 60W na kanał. Oczywiście końcówki w klasie D oraz we/wy cyfra, analog, sub i clou: net

Wzmacniacz wskazuje na ambicje zaistnienia na szafkach, stolikach AV, zaistnienia na serio. Choć mówimy tutaj „tylko” o stereo, trzeba na to popatrzeć szerzej – strumienie muzyczne, ale i wideo, które odtwarzamy w salonie, oferowane w serwisach, wymagają właśnie integracji innego, lepszego UI. Ma to być coś, co zastępuje pilota, który w przypadku tylu treści, specyficznej nawigacji, niewykluczone, że w końcu ustąpi pola głosowym komendom. Streamer to właściwie taka przeplotka z jednej strony (co podłączone to sterowane za pomocą Alex-y), z drugiej zaś to brama do treści w sieci.

Link – streamer…

…i przedwzmacniacz jednocześnie, integrujący cały nasz sprzęt audio z amazonowym AI

Korzystam z tego rozwiązania (AI) na głośnikach Sonosa. Tak, to robi różnicę, oferuje bardziej naturalny, szybszy oraz dopasowany do okoliczności (przepastna oferta sieci) sposób interakcji tego, co gra z nami samymi. Mamy usunięcie konkretnej bariery w sytuacji, gdy ktoś ma/miał problem z obsługą sprzętu. Krótko mówiąc, w sposób najbardziej naturalny komunikujemy się z tym, co ma nam na co dzień służyć. Do tego dochodzi integrowanie wszystkiego co współdziała, współpracuje, w ramach takich pomysłów jak IFTTT można uruchomić dowolną sekwencję działań dopasowanych do naszych potrzeb w zakresie: siadam wygodnie na fotelu, wszystko się wyłącza co zbędne i odwracające uwagę, skupiam się na tym co najważniejsze, a to co najważniejsze leci z autozsynchronizowanej listy, albo dokładnie to, czego sobie zażyczę (z doborem treści w wielu, podpiętych serwisach, usługach). To wszystko może być jeszcze dodatkowo skojarzone z milionem różnych innych okoliczności przyrody – de facto nie ma tu żadnych ograniczeń. W momencie, gdy chałupy i tak nam „inteligentnieją” to oczywisty i wręcz konieczny element, który wcześniej czy później będzie po prostu standardem.

Oczywiście są też pewne ograniczenia, czy wręcz minusy opisywanego rozwiązania. Tylko podstawowa obsługa (głośność, wyciszanie), kolejny czy dodatkowy stopień ingerencji w sygnał (zmiana poziomu), aktywny, zasilany klamot wpięty między, komplikujący tor, wprowadzający dodatkowo coś, co (najlepiej) powinno być integrowane na poziomie danego audio urządzenia (wiele wskazuje na to, że właśnie tak będzie – kolejnym elementem mającym przykuć uwagę konsumentów będą niekoniecznie wyczynowe parametry z obsługą wyczynowych formatów, a nowy sposób interakcji. Głos przejmie kontrolę i pewnie długo, długo nic nowatorskiego w aspekcie obsługi sprzętu się nie pojawi. Tak jak pojawiała się cyfra w ampach czy aktywnych głośnikach, zintegrowano nam globalną sieć oraz lokalną (też BT) właściwie już w standardzie, teraz przyjdzie czas na dodanie gadania, jako podstawowej formy komunikacji sprzęt-właściciel.

Integra ma napędzać, napędzać np. takie Klipsch-e podstawkowe

Oraz połączyć nowoczesne z tym, co klasyczne

Ktoś powie, że przecież naprawdę wystarczy „play”, w tył, do przodu oraz w dół oraz górę. Na pewno wystarczało w czasach fizycznego nośnika, wraz z plikami sytuacja mocno się skomplikowała, nie mówiąc już o obecnych strumieniach. Zamiast znajomości obsługi komputera, zamiast machania paluchem po ekranie handhelda, zamiast wybierania kolejnych menu, zakładek… zamiast tego wszystkiego – prosta komenda. Tylko żeby jeszcze to AI było w tej materii lotniejsze, potrafiło lepiej i nie wywoływało (czasami) frustracji. Pewnie to tylko kwestia czasu, niezbyt odległego – dodajmy.

Podobnie jak streamer & pre „wpiąć” Alex-ę w nasze domowe HiFi

Pozwalając wydawać proste komendy wszystkiemu, co podpięte