LogowanieZarejestruj się
News

Nowy KORG! Nu 1! Nutube!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2018-09-17 o 15.31.56

Mówiło się nieoficjalnie o tym projekcie, ale czas płynął i nic. Pisał o tym głównodowodzący 6moons, można było od paru miesięcy zapoznać się z dokumentacją patentową (patrz - Nutube) nawiązującą bezpośrednio do nowego projektu. Wreszcie jest. To, co było pomysłem przerodziło się w gotowy produkt. Taki, który scala lata doświadczeń Japończyków z rynku pro, to co (z)robili dla konsumentów (seria DS, z ostatnim 10R, którego możemy potraktować jako zapowiedź nowej, rozbudowanej konstrukcji – test 100 macie tutaj, test 10 pod tym adresem), wreszcie zupełnie nowych, nowatorskich (patent) pomysłów na uzyskanie brzmienia „live like”, czytaj połączenia brzmienia lampowego z precyzją, dynamiką tranzystora, cyfrowej kości (zniekształcenia? Jakie zniekształcenia… diagramy prezentujące spec. wyglądają wręcz nierealnie) dodatkowo jeszcze z żywotnością oraz energooszczędnością niespotykaną w bańkach. Cyfrowa bańka.

Co powiecie na lampowy wsad z obliczeniową długotrwałością do spożycia na poziomie 30 000 godzin (tak, nie pomyliłem się 30 tysięcy h), niewielkim wydzielaniem ciepła, niskimi stratami energii (przepraszam, o lampach jest mowa?!), który jest dokładnym odpowiednikiem klasycznej, podwójnej triody? Za pracami nad tym wynalazkiem stoi Noritake Itron Corp., które wespół z KORGiem uzyskało wspomniany patent i dzięki partnerowi było w stanie wdrożyć rozwiązanie do produktu przeznaczonego na rynek masowy. To połączenie najnowszej technologii cyfrowej z czarem lampiszona, skojarzona ze specjalnymi filtrami oraz nowym upsamplingiem DSD ( aka S.O.N.I.C).

1 BIT USB DAC

Tak, mowa o tytułowym Nu 1. Wraz z oryginalnym pomysłem na rejestrację oraz odtwarzanie strumienia 1 bitowego w oprogramowaniu firmowym (AudioGate), korekcją EQ (RIAA) dokonywaną w software, z enkodowaniem sygnału z analogowego wejścia phono (MM) do postaci bitowej. Do postaci bitowej PCM albo we wspomnianym wcześniej DSD, w locie, z wplecionym w proces, zaawansowanym DSP, pozwalającym na daleko idącą modyfikację sygnału, poprawę SQ, zmianę w założonym przez użytkownika zakresie (możliwość wyczyszczenia ścieżki zgranej z gramofonu, de facto przekształcenia pierwotnego materiału w nową, cyfrową kopię, z usuniętymi, typowymi dla czarnego krążka, cechami nośnika).

Samo dobro widzę

Unikalna rzecz, po raz pierwszy na rynku: Nutube HDFC (hi-tech lampiszon + oryg. filtr, głównie pod kątem DSD)

Nu 1 jest unikalnym rozwiązaniem. To audio omnibus, w pełni symetryczna konstrukcja: DAC, wzmacniacz słuchawkowy (też balans), rekorder (kość ADC pożeniona z AudioGate) oraz rozbudowany pre-amp (też gramofonowy) zakończony wyjściami SE oraz XLR. Mhm, a do tego Nu 1 jako pierwszy klamot na rynku z opatentowanym Nutube 6P1 aka „cyfrowa, podwójna trioda”). Tym razem nie musimy w tor z gramofonem wpinać komputera, bo można skorzystać z w pełni analogowego toru ze wspomnianymi Nutube, można także – podobnie jak to miało miejsce w przypadku 10R – podpiąć igłę pod kompa… to bardzo, bardzo ważne, bo jak wspomniałem w recenzji 10R, brzmienie czarnego krążka za pośrednictwem KORGa, jego analogowo-cyfrowego, sprzętowo-softwareowego pomysłu potrafiło wprowadzić w osłupienie (wspomniany, potężny silnik DSP w AudioGate, modyfikacje sygnału w locie, z uzyskaniem finalnie strumienia DSD 5,6MHz / DSD128). Teraz będzie można podwyższyć parametry strumienia 1 bitowego – nowość obsługuje Quad DSD czyli razy dwa DSD 11,2MHz / DSD256 i to moi drodzy, szczególnie po testach mocarnego zestawu Matriksa (X-Sabre Pro 2 & X-SPDIF 2 @ IIS/I2S), gdzie grało non stop PCM@DSD256 (pod Win nawet 512) robi różnicę. Słuchało się tego z rozdziawioną buzią. Tu, dzięki nowym możliwościom, potędze AudioGate, efekt może być – cóż – podobnie, mocno spektakularny. Samodzielne ustawianie  dla zew. zegara (jest opcja), samodzielne wybieranie czy ma grać czysto po analogu, czy ze wsparciem cyfrowych patentów, samodzielna decyzja w jaki sposób załączamy hi-tech „triody” (& filtr), czy ma być z dodatkową domieszką ciepełka (on) czy szkiełko i oko (off), jak ma pracować to unikalne rozwiązanie (filtr). W środku siedzi duet AK5574 (ADC) oraz AK4490 (DAC) aka VelvetSound. ;-)

Czuję, że będzie to coś wyjątkowego!

Nowy gramofonowy pre poradzi sobie zarówno z wkładkami MM jak i MC. Nu 1 to bardzo duża konstrukcja, zupełnie odmienna od kompaktowych DSów (pełnowymiarowe, własne zasilanie). Powiedziałbym, że to nowe otwarcie na rynek konsumencki, ale też – nie ma co do tego wątpliwości – coś z zupełnie innej półki cenowej (DS-y wg. mnie były wycenione bardzo uczciwie). Ceny jeszcze nie podali, na razie wiadomo tyle, że pojawi się na rynku w październiku. To wiemy. Szykuje się high-endowa maszynka, nawiązująca do idei poprzedników, z dużo potężniejszymi możliwościami, jednocześnie pierwsza taka z high-tech lampą na pokładzie. Mam tylko nadzieję, że firma dołoży starań, by w nowych systemach Apple (i nowym sprzęcie komputerowym Apple) wszystko chodziło jak należy. Ostatnio są problemy z kompatybilnością w tym środowisku. Jak tylko polski dystrybutor będzie miał dostęp to musowo bierzemy na warsztat.

Piękna sprawa

PS. Uzupełniając, w specyfikacji podają dla sygnału DSD:2.8224MHz / 5.6448MHz / 11.2896MHz、1bit oraz… DSD:3.072MHz / 6.144MHz / 12.288 MHz, 1bit(wartości dla własnego upsamplingu 1 bit aka S.O.N.I.C. – o tym jeszcze wspomnę, mam nadzieję że jw. mając już skrzynkę w testach – to element wspomnianego jw. rozwiązania sprzętowego Nutube) oraz abo dla streamu PrimeSeat (dostęp do materiałów DSD 11.2MHz w strumieniu!), o którym to wspominaliśmy nie tak dawno temu.

 

Mhm, nie ma że to, tamto: info po japońsku, klip promocyjny po japońsku. Japończycy. Szanuję.
Jak mówią po angielsku, to wychodzi np. PrayStation. To już lepiej tak ;-)

W taki sposób (łącząc dwa światy) z gramofonu zagracie tylko na KORGu, tak z gramofonu zgracie do postaci cyfrowej tylko za pośrednictwem KORGa… dla kogoś, kto chce pożenić to co analogowe z zerami & jedynkami

Różnice: PCM, PCM (kompresja bezstratna) oraz 1 bit DSD

Działanie nowego patentu KORGa na sygnale (Nutube HDFC)

Schemat tego bardzo oryginalnego, unikalnego klamota w obu trybach działania: analog oraz cyfra

Zapraszają na stream DSD256

„Dzieje się”… sonosowe aplety @ IFTTT. Automatyzacji ciąg dalszy

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2018-09-11 o 15.37.40

Wreszcie. Wcześniej trzeba było korzystać z rozwiązań wymagających zaangażowania innych usług, często niedziałających w naszym kraju. Teraz można zautomatyzować sobie działanie sonosowego samograja za pomocą oficjalnych, firmowych apletów. Działa to znakomicie, daje – cóż – daje spore korzyści, szczególnie tym, którzy są a) leniwi b) roztargnieni c) wygodniccy d) wszystkie wcześniejsze pasują. Można powiązać działanie głośnika z inteligentną chałupą (IFTTT oferuje naprawdę spore możliwości w tym zakresie), jest tego trochę i co ważne, w odróżnieniu od wcześniejszych apletów (często pisanych przez amatorów – entuzjastów) to co mamy w zakładce Sonos po prostu działa. Także nie ma problemu z, przykładowo, włączaniem i wyłączeniem muzyki zautomatyzowanym za pomocą odczytu naszej lokalizacji (z możliwością ustawienia mniej więcej w jakiej odległości nam się to aktywuje), pauzowaniem głośników, gdy odbieramy połączenia itd. itp. Działanie poszczególnych apletów łączy nam usługi, agreguje treści na zupełnie nowym poziomie. Możemy w zależności od nastroju, pory, sytuacji zautomatyzować działanie Sonograjów dokładnie tak, jakbyśmy sobie tego życzyli, względnie ustawić je w jakiś bardzo oryginalny sposób, zaskakujący taki (np. tryby współpracy z żarówkami Hue, czujnikami kompatybilnymi z IFTTT). To, co wprowadza Sonos, plus to, co wymyślili entuzjaści, pozwala wraz z asystentami głosowymi (konieczne Sonosy wyposażone w mikrofony) przekształcić głośniki w mocno unikalne rozwiązanie na rynku (bo kompatybilne nie z wybraną, a wieloma technologiami, współegzystującymi w jednym produkcie). Polecam automatyzujące widgety (wykonujących cały ciąg instrukcji, poleceń), działa to bardzo sprawnie i pozwala na rozszerzenie podstawowych funkcji, sterowania za pośrednictwem opisanego na naszych łamach Sonosquencera.

No w końcu

Teraz pozostaje czekać na integrację (faktyczną) Alexy oraz zapowiadane wprowadzenie alternatywy tj. Google Assistant w .pl. Alexa na razie na Sonosach jest mocno ułomna, tak jak ułomna jest w .pl, pewne rzeczy nie działają i nie będą działać do chwili, gdy Amazon odpali swoje AI nie na pół gwizdka w naszym kraju. O Apple nie ma sensu pisać. Po pierwsze jest mało prawdopodobne, że się to Siri zlokalizowane pojawi. Po drugie i tak będzie tylko na urządzeniach Apple dostępne. Po trzecie zadziwia mnie głupota jabłkowatej „AI”… działa to najmniej przewidywalnie, potrafi najbardziej irytować. Ciekawe jak Sonos podejdzie do kwestii uruchomienia dwóch konkurencyjnych technologii „pod jednym dachem”, jakie korzyści przyniesie użytkownikowi taka integracja (oczywiście można z miejsca założyć, że będzie to obok, a nie na zasadzie kooperacji, współdziałania funkcjonowało). Trzeba uzbroić się w cierpliwość i poczekać do końca roku (Google twardo obstaje, że w 2018 roku uruchomi jako pierwszy AI w Kraju nad Wisłą).

Wszystkie, obecnie dostępne, aplety na jednym obrazku. Ma tego szybko przybywać, takie są zapowiedzi ze strony Sonosa. Trzymamy za słowo!

Czekam na aplet(y) pod Roon-a. Twórcy front-endu zapowiadają wejście w mobile oraz …właśnie, automatyzację. I nie chodzi tylko o systemy automatyki domowej, co w sumie oczywiste, gdy popatrzymy jakie możliwości oferuje to oprogramowanie (strefy) – chodzi o znacznie więcej, o wyjście na przeciw dzisiejszym pomysłom na inteligenty dom. Innymi słowy, chodzi o takie rzeczy jak IFTTT, jak wspomniane powyżej AI, współpracę z inteligentnymi urządzeniami (szeroko, a nie tylko jakiś specjalistyczny system pod audio/wideo, albo zamknięty, tylko uniwersalny, zawiadujący całym domem). Dopiero połączenie tych wszystkich możliwości, o których dzisiaj głośno (patrz nasza relacja z IFA 2018), synergia, pozwala na osiągnięcie odpowiedniego poziomu integracji „wszystkiego ze wszystkim” i maksymalizację możliwości (nie ma ograniczeń w tworzeniu scenariuszy, scen, poleceń…). Oczywiście u niektórych od razu zapala się czerwone światełko (bezpieczeństwo). Nie dziwię się. U mnie też się zapala i czuję, że jesteśmy blisko sytuacji, gdy ta kwestia stanie się jedną z najistotniejszych i najpilniejszych, jednocześnie generując gigantyczne zyski tych, którzy „nas zabezpieczą”, „ochronią” . Z rozrzewnieniem będziemy wspominać czasy pakietu antywirusowego zainstalowanego na blaszaku.

Te najbardziej oczywiste, już aktywne

PS. Poprawiono działanie AirPlay 2 (patrz nasz test opisujący działanie AP2 na Sonosach). Jabłkowy protokół w najnowszym wydaniu działa na Sonosach bardzo dobrze, pozwalając m.in. na integrację z AppleTV (ustawienia/głośniki), także w trybie stereopary. W cenie jednego HomePoda macie stereo na Sonosach, albo dużo lepiej integrującego się z kinem domowym Beam-a. Wszystko to kompatybilne z całym jabłczanym ekosystemem, a jednocześnie nieograniczone do „jedynie słusznej” usługi/technologii spod znaku Jabłka.

 

Wszędzie te notyfikacje, natywnie włączone, oczywiście wyłączamy ;-)
Można uszczegółowić działanie apletów, sposób interakcji, dodać dodatkowe parametry aktywizacji etc. Na razie pauzowanie (dzwonią) tylko na Andku (działa), czekamy na iOS

Te dwa zestawy widgetów robią różnicę. Mimo, że oficjalnego (Sonos) brak, to właściwie mamy wszystko co trzeba

Agregacja treści, ważna rzecz, szczególnie gdy chcemy połączyć to, z czego korzystamy, bez konieczności odpalania pierdyliarda apek.
Automatyzacja pozwoli na uruchamianie dowolnego streamu, na szczęście Google oraz Amazon dają możliwość integracji nie tylko swoich, ale także innych, popularnych serwisów strumieniowych… mamy wybór, u innych tego wyboru nam nie dają.

Więcej takich! LG G7 One @ IFA to R.i.P dla wszelkich DAPów

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
G7 QuadDAC

To naturalne. Po co mieć w kieszeni coś, co nie daje możliwości streamowania (raz), komunikacji (dwa), jest wąsko-wyspecjalizowane (to trzy)? DAPy miały swoje pięć minut, ale wg. mnie te pięć minut już było i ta nisza przestanie istnieć. Przestanie z dwóch powodów. Pierwszy, najważniejszy, to bezprzewodowość. Tak, chodzi o rynek masowy, ale nie tylko. Patrząc na słuchawki jakie promowano na IFA, na to jaki kierunek obierają producenci audio, także Ci głównie od słuchawek, także wysokiejj klasy słuchawek nie mam wątpliwości, że drogi, przewodowy (jak gra via BT to jest to ułomny transport, zdolny do grania wyłącznie lokalnego, z karty, kompletnie zbędna rzecz) DAP to przeżytek. No dobrze, ale ktoś może jednak mieć wyższe aspiracje, dążyć do jakiegoś absolutu (w mobilnym audio), do poziomu wyczynowego. Ok. Niech będzie. LG już wcześniej udowodnił (seria V), Samsung także udowodnił i paru innych Chińczyków udowodniło, że mariaż nowoczesnego smartfona, takiego powyżej średniej (specyfikacja) z bardzo wysokiej próby modułem audio (najlepsze, mobilne kości przetworników C/A od specjalistów: Wolfsona, ESS, TI czy CMedii) to coś w pełni osiągalnego i niespecjalnie trudnego do wdrożenia. W końcu, telefony są coraz większe, coraz większe są ich baterie, a dodatkowo możliwości obliczeniowe są już na tak wyśrubowanym poziomie, że… taki kieszonkowy komputer może z powodzeniem realizować obliczenia konwersji PCM do DSD, konwersje w ramach zaawansowanych trybów DSP (np. binaualizacja) i t p bez najmniejszych problemów. Wystarczy jakiś rozbudowany soft-player (czekam na mobilną odsłonę Roona, pracują nad tym :) ) i już.

Integracja tego co, w każdej kieszeni, z najlepszą możliwą SQ w jednym produkcie okazała się być w pełni wykonalna i w 100% udana. Miałem przez krótki czas możliwość zapoznania się z V30 zaprojektowanego przez LG wesół ze specami od B&O i… I nie wydaje mi się, żebym cokolwiek tracił jakościowo w porównaniu z Kałachami z serii 100, płacąc 2-3 razy mniej za więcej (funkcjonalności & użyteczności). Także, nie ma o czym mówić. DAPy to przeszłość. Może i jest miejsce dla jakiś absolutnie endowych uberkałachów (240/380), tudzież podobnych wynalazków, dla tych, którzy chcą takie coś wykorzystać u siebie jako element domowego systemu z wysokiej półki. No może. Mniej więcej chodzi mi tu o to, co pokazało Sony w Berlinie, czytaj koszmarnie drogi, bateryjny, ciężki pół-stacjonarny DAC/AMP… czytaj opcja przenośna dla nawiedzonych audiofilów ;-) …przenośna, nie mobilna, bo mówimy o czymś do ustawienia na hotelowym np. stoliczku. Ok, kto co tam lubi, ale DAPy jako mobilne źródła dźwięku to już przeszłość. 

Na IFA koreański gigant pokazał tańsze, ale pod kątem audio w niczym niezubożone, wersje swojego flagowca G7 (topowiec to ThinQ). Tańsze One (czysty Android – tylko takie coś ma sens, subiektywnie) oraz Fit (inna spec i system z nakładką firmową) otrzymały tzw. Quad DAC, czytaj ESS Sabre ES9218. To najnowsza seria poczwórnych (to ten quad), ultrakompaktowych, energooszczędnych kości, tożsama z najnowszymi gen. flagowymi układami 9038. Przy czym tutaj macie także zintegrowany wzmacniacz (analogowa kontrola poziomu z 130dB SNR!), dekoder (pełne origami) MQA oraz obsługę strumienia 1 bitowego. Natywnie. 32 bitowy przetwornik, zdolny do obsługi materiału PCM do 384 oraz DSD do 512 (!). Mało? Na jacku „stacjonarne” 2vrms pozwalające pożenić high-endowe, duże słuchawy lub podpiąć telefon pod konkretny tor audio, w roli pełnoprawnego źródła dźwięku. Jeszcze mało? Poczwórny układ C/A to wyczynowe parametry tj. 124dB DNR & -112dB THD+N. Zapowiedziane pod koniec 2016, wdrożone w 2017, trafiły do opisywanych topowców LG także w 2018. I trudno się dziwić. To najpotężniejszy tego typu układ… jakoś niespecjalnie stosowany w DAPach btw.

I to wszystko macie, „przy okazji”, bo przecież to jest smartfon, do tego – jak go LG promował (o audio raczej za wiele nie mówili) – bardzo zaawansowany aparat / kamera. Z rzeczy dla nas może mniej istotnych, ale w sumie jednak istotnych, bo wszystko to przecież w jednym (DAP i fon) – w One dali Snapdragona 835 z ekranem o przekątnej 6.1 (za duże dla mnie, stanowczo za duże to), z wąsem (obrzydliwy notch), z rozdz. 1440 px. Oczywiście jest tam aptX, jest LDAC (bo Oreo czyli Andek 8.1, czysty, jak wspominałem, na tym). Zatem komplet. Wystarczy nabyć, na kartę wgrać te nieliczne DSD-eki wyczynowe, co to kilka gigabajtów jeden utwór (materiały DSD256 – takie są gdzieniegdzie dostępne), strumieniem z Tidala oraz Qobuza (dalej w .pl niedostępnym) nakarmić, może jakieś hi-resowe radio sobie uskutecznić (sporo tego, jak grzyby po deszczu wyrastają takie sieciorozgłośnie). Jak kto wierzy w MQA to proszę bardzo, bez najmniejszego problemu. Mobilnie, na wysokim SQ poziomie.

Czekamy na więcej, a najlepiej, żeby to co jeszcze z jackiem się uchowa, miało takie przetworniki jw. w standardzie. Dla producentów to ani technologiczne wyzwanie, ani jakiś tam wielki koszt, a dla nas same zalety. ESS (albo topowy Wolf, albo TI…) w każdym smartfonie! ;-) A ten G7 One kusi, szczególnie z jakimiś zamkniętymi planarami (Mr Speakers), nowymi CL-kami 2 szkockiego RHA, czy prawdziwie bezdrutowymi dokami Momentum Senka. To by było bardziej, mocniej, więcej od każdego, nawet za piętnaście tysięcy, DAPa. I lepiej.

HDO na IFA. Jedna salka audio, ale audio jest wszędzie…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
FullSizeRender

Kiedyś było inaczej, kiedyś HiFi było obecne. Kiedyś. Teraz jest inaczej i bardzo dobrze, że jest, bo to impreza zupełnie inna od specjalistycznych, monachijskich high-endów, czy jeszcze odmiennego (jednak wyraźnie zmienia się profil rodzimej imprezy na coś IFApodobnego vide smart home / automatyka & potężna dawka wideo) Audio Video Show. Audio @ IFA od dawna było nieco na marginesie, choć kiedyś było tego (w dedykowanych salkach) jednak zdecydowanie więcej (poprzednie relacje HDO z dużo większą liczbą wystawców audio, szczególnie słuchawkowych, ale nie tylko… gramofony, elektronika, czołowi producenci z branży). Słuchawki są oczywiście wszechobecne (bo popularne, bo mobile), widać jednak zdecydowany trend „wtopienia” dźwięków w chałupę, oczywiście taką inteligentną, gdzie audio staje się jednym z elementów całego ekosystemu. W sumie, nie oszukujmy się, do tego właśnie dążymy, to taki come back pustych przestrzeni nowoczesnych wnętrz (z wygumkowanymi wcześniej kolumnami), tyle że teraz ta przestrzeń będzie pełna dźwięków, oj będzie!

Bardzo ważną rolę odgrywa integracja, wszędzie widać AI, na każdym kroku. Asystenci są czymś, co ma całkowicie zmienić sposób interakcji z domową elektroniką, co już teraz zmienia każde pomieszczenie (zaawansowane systemy DSP, korekcja… tak, to też tu jest, zresztą nie tylko na IFA, na High-Endzie też było o tym głośno) w miejsce z muzyką, z dźwiękiem (zasada: mówisz – masz). Rzecz jasna często jest to kompromis w zakresie SQ, ale… właśnie, branża zwraca coraz baczniejszą uwagę na ten aspekt, nie jest to rzecz pomijana, bo jakość to też jedna z trampolin marketingowych. Jakość już nie na marginesie. Bo się sprzedaje (przy czym jakoś cicho o MQA, wcześniej bardzo obecnym, ale może gdzieś natrafię… nie natrafiłem, serio).

Audio jest zatem wszędzie, każdy z dużych wystawców prezentuje swoje rozwiązania, ale właśnie jako coś, co coraz częściej ma współgrać ze wszystkim, nie tylko z telewizorem (który nie wygląda jak telewizor i bardzo dobrze, że nie wygląda), nie tylko z domowym systemem AV… oj nie, znacznie szerzej, ma to być element całego jw. ekosystemu, dogadujący się, przejmujący funkcje, uzupełniający możliwości (wiadomo… mikrofony, głośniki) sprzętu AGD, domowej in(fo)frastruktury (internet rzeczy to najbardziej oblegana przez specjalistów działka na tegorocznej IFA btw). Dlatego przybiera często, gęsto formę zupełnie nie kojarzącą się, właśnie wtapia się w otoczenie, ale JEST i GRA.

Zaraz ruszymy cztery litery i sprawdzimy co ciekawego ma do zaprezentowania branża, czym chce nas w najbliższym czasie zaskoczyć. Uzupełnię wpis o fotorelację (taką formę, podobnie jak to miało miejsce w naszych wcześniejszych „HDO na IFA”, uskuteczniamy), spodziewajcie się aktualizacji…

» Czytaj dalej

PowerDAC NuPrimie IDA-8… mały, melodyjny mocarz

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20180629_164810637_iOS

Jeszcze parę lat temu nikt takich konstrukcji nie poważał. Amplifikacja musiała być wielka jak stodoła, musiała mieć za nic zużycie, musiała się konkretnie grzać, powodować czasowy spadek napięcia w sieci energetycznej itd itp. Mamy 2018 i często, gęsto zamiast wielgachnej skrzyni, wzmaczniaczyska, stoi sobie na półeczce małe coś, co gra – zdawałoby się – bez żadnych ograniczeń, wypompowując waty mocy w efektory bez najmniejszego wysiłku. Pamiętacie jedną z pierwszych, masowych konstrukcji D klasowej, jaka nam się parę lat temu trafiła i została na dłużej w redakcji? Ano, tak, tak chodzi o D3020 od NADa. Mały wzmacniaczyk pokazywał kierunek, mniej więcej w tym czasie pojawiały się pierwsze, coraz ambitniejsze konstrukcje innych czołowych producentów. Wcześniej paru specjalistów z branży starało się zainteresować nas swoimi konstrukcjami przełamującymi schematy (w głowie), głównie były to jednak drogie urządzenia (wspomniany NAD miał serię Masters, od której zaczął się flirt z wysoce efektywnymi, wysokomocnymi amplifikacjami). D3020 nie był jakimś objawieniem, ale jako jeden z pierwszych łączył świat cyfry (w tym komputerem, uzupełnionym łączem sinozębnym, a droższy D7050 także bezpośrednio Internety) z drutem ze wzmocnieniem w klasie D i zrobił to na tyle przekonywująco, że dzisiaj w ofercie Kanadyjczyków znajdziecie JEDEN tylko, klasyczny wzmacniacz tranzystorowy AB (C316 v2).

Bardzo się to wszystko zmieniło, a dzisiejsza integra to właśnie tytułowy PowerDAC: przede wszystkim cyfrowe wejścia, czasami bezpośredni link (prawie zawsze BT), ze szczątkową obecnością analogowych złącz przygotowanych na okoliczność podpinania analogowych źródeł. Bywa, coraz cześciej, zorganizowane w ten sposób, że ten analog to naprawdę coś bardzo „przy okazji”, zdarza się, że sygnał zostaje przekonwertowany na postać cyfrową (układ ADC) i następnie ponownie przekształcony na sygnał zrozumiały dla efektorów. Obecnie pojawiają się na rynku setki takich produktów, zaprojektowanych zgodnie z ostrymi normami redukcji zużycia energii, dodatkowo korzystające z wysokiej efektywności i minimalizacji wpływu czynnika termicznego na formę urządzenia. Mamy więc małe, malutkie amplifikacje, lekkie, leciutkie, dla starego audiofila grzyba, wydmuszki takie i … tu audiofil grzyb będzie często, gęsto w ciężkim szoku, grające z taką swobodą, z taką manierą jak te stare, wielkie piece, co to wymagały wyłączenia zbędnych odbiorników prądu, bo mogło wywalić ;-)

Ten tutaj jegomość to klasa D, tak, ale z magicznym A (na wstępie). Patent NuPrime na połączenie zalet. Obadamy :)
BTW. Opis na pudle to takie „wszystko w temacie”, wiemy od razu „kto zacz”

NuPrimie IDA-8 to taka na wskroś nowoczesna konstrukcja. Na wskroś. Bardzo, bardzo tu i ówdzie chwalona, na granicy czołobitności i uwielbienia wręcz. Jako, że mam duży sentyment do produktów NuForce (NuPrime to reinkarnacja, przez krótki czas marka NuForce egzystowała pod skrzydłami specjalisty od projekcji, firmy Optoma), a tu mamy kontynuację, bardzo przemyślane portfolio produktów, które znakomicie wpisują się w „idzie nowe” (w audio) to długo się nie namyślając zapytałem dystrybutora marki w .pl, czy można na tapetę i to najlepiej właśnie tego małego, jak w tytule stoi, mocarza. Sprzęt budzi spore zainteresowanie, krąży po redakcjach w ostrym (krótkim) reżimie czasowym, ale że akurat trafiło się trochę wolnego czasu na obadanie, poprosiliśmy o egzemplarz i od nastu dni gra to nam jako alternatywa dla bardzo klasycznych konstrukcji w salonie: integry NADa i dzielonego systemu NADa, ze starej daty pre i podobnie starej daty końcówką …a wszystko to w klasie AB, z dużym zapotrzebowaniem na prąd, opakowane w skrzynki zajmujące cały segment regału RTV, po paru minutach powodujące zauważalny wzrost temperatury w pomieszczeniu. IDA-8 jest absolutnym przeciwieństwem powyższego. Tak jak NAD D3020 to takie „biurkowe”, bardzo kompaktowe maleństwo, zintegrowany wzmacniacz na miarę XXI wieku. Power+DAC, z USB przede wszystkim, ale dla mnie rzeczą bardzo istotną i niepomijalną są także pozostałe cyfrowe interfejsy… nierzadko to właśnie SPDIF jest LEPSZYM od komputerowego sposobem na integrację źródła z nowoczesnym wzmacniaczem. To wcale nierzadka sytuacja, dlatego jak już nie raz mogliście się na łamach HDO przekonać, zawsze kompleksowo podchodzimy do testów, nie robimy tego by „zaliczyć” – nie – chcemy poznać możliwości brzmieniowe testowanego sprzętu. Wcale często to właśnie koaksialne, albo TOSLINK wypada ciekawiej w kwestii SQ od  uniwersalnej magistrali komputerowej. Także, to uwaga natury ogólnej, dajcie szansę innym interfejsom w swoich nowoczesnych, cyfrowych wzmacniaczach, bo warto (inaczej, można sporo z potencjału stracić, pozostawiając te wejścia nieobsadzonymi).

Małe, kompaktowe to. Bardzo. Oznaczenia wejść dziwaczne, ale ma to swój urok.
To takie połączenie diody (displej), oznaczenia alfanumeryczne… labo, przy czym żadne szkiełko i oko, o nie! ;-)

Integra NuPrime ma link bezprzewodowy w formie zewnętrznego modułu łączności, który podpinamy do umiejscowionego z tyłu, dodatkowego (poza drukarkowym złączem, do wpięcia kompa) portu USB. Także jak ktoś akurat wcale niekoniecznie ma ochotę słać strumienie z handheldów do ampa to nie musi tego elementu sobie aplikować, zestaw interfejsów obejmuje „klasycznie” elektryczne & optyczne interfejsy cyfrowe, ponadto jest analogowe wejście, jedno jedyne, na przedwzmacniacz, pozwalające podpiąć coś analogowo właśnie. Oczywistym wyborem będzie tutaj gramofon, te nowe coraz częściej wyposażane są od razu we własne, wbudowane przedwzmacniacze, co pozwala bezpośrednio wpinać. Na froncie diodowy displej (charakterystyczny element wyposażenia w przypadku wcześniej NuForce, obecnie NuPrime), w garści firmowy pilot (oznaczenia cyfrowo-literkowe wcale nie są z czapy, jak pisali inni recenzenci… no ludzie, przecież 1,2,3,4,5 niczego konkretnego nam o wyborze złącza nie mówi, a te literki owszem, mówią… a cyfry są po to, by nam unaocznić kolejność), stalowe pudełko z siłą rzeczy blisko osadzonymi odczepami. Polecam, bardzo, ubrane kable, najlepiej w banany. My tak właśnie podpięliśmy tytułową integrę z naszymi redakcyjnymi kolumnami. Widełki mogą być problematyczne, a gołe kable będą bardzo mocno niewskazane. Także banany wpinać proszę.

…jak widać

Nie ma żadnego jacka, mimo biurkowej formy (ale to w sumie nie jest, o czym za chwilę, żadna wskazówka, jakiś nakaz zastosowania tego klamota właśnie w formie biurkowo-gabinetowej), to amplifikacja pod kolumny, zdalne sterowanie także wskazuje, że ma to być obsługiwane z poziomu fotela, kanapy w dużym pomieszczeniu. Co prawda wielkość i waga wskazywałyby na coś wręcz przeciwnego, ale pozory w tym wypadku bardzo mylą. Tak jak wspomniany na wstępie D3020 faktycznie był takim małym wzmacniaczykiem, który nie bardzo nadawał się do dużego salonu, nie był dobrym wyborem dla dużych podłogówek, ba… sam producent zakładał, że jakby co przyda się wsparcie niskotonowca (aktywnego – zresztą w IDA-8 też możemy sobie suba integrować), do wpiętych w odczepy raczej kompaktowych monitorów, to tutaj mamy do czynienia z małym w formie, wielkim w treści, wulkanem energii. Ten wzmacniacz może bezproblemowo zastąpić w moim systemie dzielony tor pre + końcówka i będzie zwinniejszy, bardziej dynamiczny, de facto mocarniejszy od wielkiej skrzyni ze znamionowymi 200W. Przy okazji oczywiście mamy coś znacznie efektywniejszego, no ale to jakby z założenia… w końcu te nowe ampy oparte na power modułach, wzmacniacze w klasie D, potrafią dać dużo energii, zabierając z sieci umiarkowane ilości prądu, dodatkowo zachowując wysoką kulturę pracy (termika). Tak, to wiemy w teorii, ale praktyka potrafi mimo wszystko zaskoczyć, zadziwić. Musiałem uważać z operowaniem gałką enkodera (leciutki, wyczuwalny skok, szkoda że nie chodzi to nieco precyzyjniej, bardziej gładko), przyciskami na pilocie, bo można było szybko przedobrzyć. Gram bezpośrednio z Core @ Roonie (iMac), ale też jw. podpiąłem inne interfejsy i to bardzo na bogato, bo… po optyku jest Chromecast Audio tylko, ale po koaksialu udało się zintegrować cały system AV w salonie (dzięki matrycy HDMI wyposażonej w konwerter cyfra-cyfra z HDMI na TOSLINK/coax). Fajno. Można sprawdzić wiele źródeł, także takich, które rzadko były podpinane do DACów/PowerDACów. Oczywiście, tradycyjnie, podpinam także naszego dyżurnego CDeka (tutaj zarówno po analogu i rozłączając to co powyżej, po koaksailu). Link sinozębny sprawuje się bez zarzutu, można strumienie słać, ale to co robi na wstępie testów największe wrażenie to wspomniana moc, którą mamy tutaj do dyspozycji. Przy ustawieniach w zakresie 30-40 jest optymalnie, głośno, a dalej… no właśnie. Warto przy tym nadmienić, że amp gra niezwykle czysto, mamy całkowicie czarne tło i to w całym zakresie, także przy końcu skali. Nie to co przy moich NADach, gdzie jak wychylimy to słychać. Tu jest głucha cisza.

„Wzmacniaczyk” wcale niemało potrafi w dziedzinie SQ. Powiem więcej, sceptycy, niepoważający „tych nowych, cyfrowych, wynalazków” powinni koniecznie sobie to, to potestować. Najlepiej w zaciszu domowym, mając do porównania dotychczasowy tor. I niech to będą te wszystkie pyszne „czysta klasa A”, jakieś lampiszony niech będą, niech to będzie prawdziwe, po bandzie wyzwanie. U nas tak to się właśnie konfrontuje i doświadczyłem niczego, do czego mógłbym się doczepić. To nie jest żadne „no ale”, „nalocik cyfrowy czuć”, czy może mocne ale bez powietrza, bez życia granie. NO NIC Z TYCH RZECZY. Ta cała IDA-8 zasłużyła sobie na b.dobre opinie, tu nie ma przypadku. Dokładnie obadałem kwestie linku komputerowego, sprawdziłem jak dobra jest implementacja USB w tym przetworniku z prądem, znakomicie wypadło SPDIF – gra tutaj świetnie – analog traktowałem początkowo pomocniczo, ale summa summarum się wybroniło. Mogę zatem napisać głośno i wyraźnie: jak sobie słucham na lampiszonowym ampie czegoś, a potem przeskakuje na IDA to nie mam wrażenia, że ktoś mi coś tam amputował. W ogóle nie mam. Przechodzę, że tak powiem, gładko i bez najmniejszego zgrzytu. Innymi słowy, mały mocarz, radzi sobie, radzi sobie z podłogówkami w dużym pomieszczeniu z takim zapasem sobie radzi, że nawet dużo potężniejsze paczki nie stanowiły, jak się okazało, jakiegoś wielkiego wyzwania. Na Topazach 20 grało, dużo większych od kompaktowych Szafirów (23) i „nawet się nie spocił”. No ciepły, a nwet więcej niż ciepły był, ale wysterował te kolumny koncertowo.

Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził tego ampa w sposób, który raczej nikomu (z testujących) nie przyszedł do głowy. Kropką nad i był odsłuch na routerze audio (z wejściem dla ampa i audio jackiem, do którego to nauszniki podpiąłem). Fabryka integracji ze słuchawkami nie przewidziała? No trudno, trzeba było zaradzić i zaradziłem jak wyżej. I wiecie co? To dopiero była sensacja, jak ten mały grzmot zagrał na planarach. Zresztą nie tylko, ale przede wszystkim.

  

Cyfra, no w PowerDACu to jakby naturalne, że cyfra wszędzie, nie?

Więcej, bardziej i mocniej poniżej:

» Czytaj dalej

Źródło na czasie od Bel Canto: e.One Stream

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2018-08-28 o 20.50.50

Nazwa adekwatna dla zawartości. In to USB (w sensie tylko dysk, pamięć podpięta pod klamota lokalnie) oraz ETHERNET (czytaj medium, którym muzyczne zera & jedynki wędrują z jakiegoś odległego big data center ;-) ). Out to – zależnie od naszych wymagań, naszego toru – RCA (robi się wszystko w klamocie w sensie konwersji), albo bateria złącz cyfrowych: AES/EBU, TOSLINK oraz COAX. Problemy z klasyfikacją? Ano nic dziwnego, ale widzę w tym produkcie idealne odzwierciedlenie sytuacji w której żeśmy się znaleźli. Teraz strumień jest skądś tam, z nieokreślonego jw. big data center, muzyka definitywnie zrywa z fizycznością, lokalizacją (znaną), staje się czymś efemerycznym, to już nie jest (nawet) plik na dysku, naszym dysku. LAN to brama, to nie (tylko) interfejs, ale właśnie brama dla sygnału. Zatem czy tego klamota nazwiemy network streamer czy streaming bridge, względnie po prostu ethernet-to-digital konwerter to całościowo opiszemy sobie, czym ten e.One w istocie jest. LAN i analog lub cyfra. Oczywiście, można też tego malucha (małe to) wykorzystać w roli tradycyjnego odtwarzacza plikowego (plikograja)… ale, moim skromnym zdaniem, to co robi tutaj różnicę i stanowi kluczową sprawę to właśnie LAN i reszta. Popatrzmy na to, co się wyrabia dzisiaj w dystrybucji muzyki w sieci, na to jak wygląda odpływ od kupowanej „tradycyjnie” muzyki w cyfrowych kramikach, na odwrót od słuchania z własnych plików zgromadzonych na komputerze, własnym serwerze… coraz częściej łapię się na tym, że większa część kolekcji to stream właśnie, że coraz mniejszą część biblioteki stanowią downloady. Też tak macie?

e.One Stream odzwierciedla cały sobą ten trend. Tak, daje możliwość „tradycyjnego” korzystania ze zbiorów, zbiorów zgromadzonych na własnych nośnikach. Tyle, że jak wspomniałem trend jest jednoznaczny i oczywisty. Muzyka staje się czymś używanym, a nie czymś… co mamy na własność. W końcu to, co oferują serwisy, nie należy do nas. My płacimy tylko za korzystanie, za dostęp. Ten streamer & konwerter sieciowo-cyfrowy w jednym (tak wiem, to może niezbyt szczęśliwe sformułowanie, tu cyfra i tam cyfra, tyle że medium wejściowe to świat IT, nie audio, a dalej już mamy znajome interfejsy… analogicznie jak z konwerterami USB) i wraz z jakimś sterownikiem (póki co dają tylko apkę dla iOSa… słabe to btw), czytaj tabletem, smartfonem, a zaraz zapewnie jakimś zegarkiem, panelem naściennym a może nawet którymś AI, tworzą ukoronowanie rewolucji jaką zapoczątkował iPod, Napster, mp3. Muzyka po prostu jest. Muzyka jest wszędzie, może być w każdej chwili, w każdym miejscu (no prawie) dostępna, popłynąć z głośników, bo gdzieś tam, w którymś tam streamie sobie egzystuje. Właśnie w którymś streamie. DAC to wszelkie źródła materiału, internetowa brama zaś to wybór ograniczony obecnie do tego, co Bel Canto uznał za wartościowe (w streamie). Mamy dostęp za pośrednictwem apki Seek do bibliotek Tidala (oczywista, oczywistość), mamy Qobuza, mamy wreszcie agregujący rozgłośnie internetowe vTuner. I to tyle. Nie ma Spotify, nie ma Deezera (też HiFi tj. loseless, jak pamiętamy), nie ma SoundClouda i paru innych rzeczy. Na szczęście producent zdecydował się nie tylko na sprawiający problemy protokół UPnP, ale także na DLNA, co daje możliwość strumieniowania klasycznie z NASa, albo jeszcze klasyczniej, pobierania sygnału audio bez LAN, z USB-A, do którego podepniemy jakiś nośnik. I też, da się, choć – i tu pewnie nie pomylę się – mało kto podepnie ten nośnik, prędzej jeszcze coś sobie postrumieniuje z plików zapisanych na NASie, ale to też jak wyżej w odwrocie. Sam DAC może 24/192 i jest MQA lubny. Także można w ramach skrzynki, ale można też wyjść i ja (powiem wprost) wyszedłbym, nie zastanawiając się zbytnio i to wyszedł najchętniej …ale tutaj to nie przejdzie (USB jest do lokalnego pobierania z podpiętej pamięci tylko, nie da się tak podpiąć komputera, tj. via USB).

Zresztą, można pogodzić jedno z drugim (lokalne i zdalne) w elegancki sposób, decydując się na front-end Roon, bo ten e.One Stream jest Roon Ready. Innymi słowy, w pełni identyfikowany przez software, z wszystkimi możliwościami do wykorzystania, możliwościami oferowanymi przez Roon Labs. Podsumowując, mamy tutaj internetową bramę do muzyki, jak to określił producent – High performance Asynchronous Network Renderer – czytaj: transparentną bramę dla muzyki z sieci.  Tym właśnie jest e.One Stream. Tworzy, wraz z innymi klamotami z linii e.One system, przy czym tutaj albo wpinamy DACa (i dalej), albo wpinamy pre (bo trzeba jakoś wysterować poziom, to jest bramka „tylko” i „aż”). Sieć jest tu w centrum, fajny zielony, diodowy display  na froncie tytułowej skrzyneczki powie nam wszystko o sygnale (jego parametrach), a całość zapewni ultra niski poziom jittera (ważne) oraz, aż zacytuję: izolacje od sieci zarówno tej zdalnej, jak i tej lokalnej (środowisko sieciowe: NAS, infrastruktura). Wiecie, ja tam w audiofilskie kable i audiofilskie routery nie wierzę, bo trzeba by (aby w takie coś uwierzyć) zakwestionować zasadę działania sieci LAN, generalnie do kibla wrzucić to, co definiuje sposób funkcjonowania, ale co ja tam wiem. Siak, czy tak, brzmi to pochylone intrygująco i tak sobie myślę, że pewnie chodzi o jakieś trudne do zdefiniowania”magic”.

Zwięźle, to znaczy w punktach, wygląda to tak:

  • UPnP & DLNA kontroler firmowy aka SEEK (nur fur iOS)
  • jest to Roon end-point, certyfikat Roon Ready ma
  • Rozdzielczość bitowa 24, częstotliwość do 192kHz
  • Bit-perfect
  • wbudowane zegary o ultra niskim poziomie zniekształceń
  • Gapless
  • Aktualizacje online
  • USB-A port dla pamięci masowych, niestety formatowanych wyłącznie w FAT32 (słabe to)
  • Zoptymalizowane dla: FLAC, WAV, ALAC, AAC, MP3, AIFF, DSD, MQA
  • Wyjścia: analogowe RCA, cyfrowe up to 192 PCM (a DSD to gips?)

Cena? 1599 USD 

Pierwsze takie: bezprzewodowe planary od RHA. Model CL2

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2018-08-23 o 12.19.16

Pierwszym producentem, który zminiaturyzował układ ortodynamiczny, było Audeze. Tyle, że ich IEMowe planary są 1) przewodowe 2) nietypowe (duże, z obudową znacznie wystającą poza obręb małżowiny… właściwie to takie zminiaturyzowane nausznice, bez pałąka ofc). RHA zrobiło to inaczej. Nie dość, że wycięli z równania kabel (no, nie do końca, tu rewolucji nie ma, nie są to prawdziwie bezprzewodowe IEMy, a klasyczny model „w opcji bezdrutowej” z przewodem między dokami, spoczywającym na karku użytkownika) to jeszcze zamknęli całość w zgrabnych obudowach, takich mniej więcej, jak stosowane w modelach serii Txx (kształt, materiał inny, poniżej szczegóły). Dzięki standardowym złączkom MMCX można będzie używać ich w obu scenariuszach: bezprzewodowym, jak i przewodowym. To – w sumie – korzystne rozwiązanie, dające użytkownikowi elastyczność wyboru (mobilnie, bardziej stacjonarnie, z zaprzęgnięciem wewnętrznej elektroniki i z ominięciem tego, co w dołączonej „smyczy”  przekształca sygnał, wzmacnia go etc.) Czyli takie dwa w jednym.

To, co przykuwa uwagę, to właśnie miniaturyzacja układu. To robi wrażenie! (bezprzewodowość można uznać za chwyt marketingowy – nie krytykuję, to ma sens w obecnych czasach rozbratu z drutem, przy czym każde słuchawki z wymiennym kablem mogą być dzisiaj „bezdrutowe”) Udało się w miniaturowych, dopasowanych do małżowiny obudowach, zmieścić super-cienką membranę (grubości 16um), 10mm przetwornik wraz z centralnie umiejscowionymi magnesami zmieścił się do typowej, wykorzystywanej w modelach dynamicznych”łezce”. Zbalansowana konstrukcja, z dołączonym okablowaniem (mamy wspomnianą „smycz” z modułem aptX i baterią dającą ok. 12h grania oraz 3,5 mm standardowy, miedziany i srebrny 2,5mm zbalansowany, kabelek) daje szerokie pole do eksperymentowania… z pewnością, każdy z tych sposobów podłączenia pod źródło będzie cechował inny sposób kreacji dźwięku, będzie zauważalna różnica w SQ. Tym razem zamiast metalu (seria T) w obudowach wykorzystano ceramikę (podobnie jak w poprzednim, topowym modelu CL1). Na pewno wpłynie to korzystnie na wagę tytułowych monitorów. Start przedsprzedaży dzisiaj, do kupienia we wrześniu (dokładnie od 12 mają być dostępne).

Jak widać, podobnie jak w serii T, mamy w CL2 wkładki (dyfuzory) modyfikujące brzmienie. Więcej na ten temat przeczytacie w recenzji T10 (tutaj)

Cena? Po kursie funta będzie to jakieś pi razy oko 3800 złotych (ale to bez naszego VATu, także obstawiam że w .pl będzie to bardziej >4500). Jak tylko się pojawią, postaramy się włożyć w uszy i zdać relację…

 

Zobaczyć muzykę, nie tylko usłyszeć. Roon pracuje nad castowaniem interfejsu

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2016-06-01 o 11.08.58

To szerszy problem, wcale nie błahy. Fajnie odniósł się do tego John Darko w jednym z ostatnich wpisów u siebie, pisząc o braku możliwości fizycznego obcowania ze strumieniowaną muzyką. No fakt. Jak zobaczyć coś, czego zobaczyć się nie da. Metadane, stream, jakieś bezduszne pudełka przetwarzające te kilo, megabajty danych. Fizyczne – wiadomo – okładka, sam nośnik, coś materialnego. Tutaj nic, nada, nul. Są na rynku urządzenia z kolorowym wyświetlaczem, ba były z nami od dawna, choć raczej na marginesie (nasz redakcyjny Squeezebox Touch, jedna z pierwszych recenzji w serwisie tj. CoctailAudio X10…). No ale to jednak głównie identyfikacja materiału, erzac, malutki ekranik, coś co trudno uznać za odpowiednik. Lepiej z ekranem przy nosie, czytaj handheldem, bo można przewracać, dotykać (no jasne), mieć dodatkowe informacje i dalej – wejść do Internetu i zgłębiać. Mhm. To ma sens, ale to coś (tablet, smartfon) co wg. mnie warto uzupełnić. Wspomniany Darko też o tym wspomina i stosuje podobny patent jaki wykorzystuję w redakcji. Projektor & tv plus promatryca z 8 wejściami HDMI i wyjściami SPDIF – czytaj – pełna integracja z torem. Integracja dająca możliwość wyciągnięcia dźwięku z ATV czy (lepiej, bo nie na wszystko Apple pozwala) Chromecastem (video). No i mamy interfejs na ścianie, widzimy, możemy (o-c-z-y-w-i-s-t-a, o-c-z-y-w-i-s-t-o-ś-ć) grać wideoklipy (też teledyski, poza paczką soundcloud, deezer, spotify, tidal w sensie tylko muzyka uzupełniona okładką, ciekawą mniej lub bardziej oprawą UI danego serwisu). KLIPY. W morzu chłamu, liczne perły, coś czego w linearnej telewizji nigdy nie zobaczymy (bo albo stacja tylko nazywa się muzyczna, albo puszcza ściek, z nielicznymi wyjątkami). Czyli mamy coś, co uzupełnia i stanowi wraz z tabletem (sterowanie) erzac dla pudełka, albo okładki, dodatkowych wrażeń estetycznych, emocji związanych z obcowaniem z czymś realnym, z czymś wyjątkowym (tak Tool, TOOOL… wiecie, że ma być nowa płyta? Ofc żarcik taki). To wszystko nie to samo (dotykowy ekran, ekrany), ale dobre i to.

I tu wkracza nam Roon (ci, którzy oferują klipy oczywiście już są, pozwalają na cast). Od ostatniej dużej aktualizacji castolubny Roon. Widzący także video Chromecasta Roon. Na razie integrujący się dźwiękowo, za jakiś czas  (trwają pracę) także obrazem. I ma to sens. Nie, że teraz się nie da… pewnie, można spokojnie podpiąć kompa (core) via HDMI. Tak. Jeden ekran*. Tylko. Czasami (często) dochodzi jeszcze brak fizycznych możliwości, bo kucie ścian itp atrakcje. Pomijając problemy instalacyjne, tutaj jednak chodzi o coś więcej. O wiele ekranów (TV, projektory, wszystko co można z Chromecastem pożenić, albo Casta już ma), o strefy, o możliwość integracji z ekosystemem. O brak koniecznego (obecnie), fizycznego połączenia. Mówiąc krótko – o ikonkę w aplikacji. Ikonkę, która pozwoli na przesył na dowolny display UI Roona. Na ścianie, albo @ dużym ekranie tv, albo w łazience, albo w kuchni, alternatywnie wobec hadhelda (który, o ile nie jest zamontowany na stałe, trudno uznać za pełnoprawną alternatywę, poza tym jest jw. dodatkowym elementem, uzupełniającym to co powyżej) – prezentowanie nie tylko okładki, albo rozbudowanych biogramów, informacji na temat gatunków, kompozycji, okoliczności tworzenia, miejsca nagrania i …zachęcam, bo to kopalnia wiedzy. W przypadku Roona to także lepszy wgląd (bo na dużym, wiadomo) w to jak słuchamy i jak słuchaliśmy muzyki (funkcja focus). Muzyczne wędrówki? Nostalgiczne powroty? Poszukiwania tego, co zapomniane, odkrywane na nowo po latach? To wszystko jak najbardziej, tyle że – właśnie – w nowej oprawie. Połączenie obrazu i dźwięku w przypadku muzycznego front-endu wydaje się jak najbardziej zasadne, sensowne, to taki użyteczno-pożyteczny dodatek. Dodatek – podkreślam – nie coś absolutnie niezbędnego, ale w moim odczuciu wielu użytkowników będzie zadowolonych. Patrząc przez pryzmat komentarzy na oficjalnym forum, jestem więcej niż pewien, że wielu skorzysta z takiego udogodnienia.

Matryca pro integruje osiem źródeł i wychodzi na tor audio (widoczny optyk, jest jeszcze coax). Oczywiście można pojedyncze źródło potraktować także opisywanym na łamach extraktorem HDMI.
O tym ostatnim jeszcze będzie, bo trafi do nas taki rozbudowany (w tym przypadku chodzi jednak głównie o multichannel). Widać Chromecasta video. Kolejna strefa audio pod Roonem btw, choć z ograniczeniami.
Apple TV nawet taki z apkami (od 4 w górę) niestety nie daje pełnej swobody. Apple zadbało o (swoje) interesy.
Aha, AirPlay w nowej odsłonie „2″ bardziej responsywne, bez dużych opóźnień, przy czym nie ma mowy o bitperfect (oraz hi-resach)

Prosty patent, a jakże skuteczny. Za bardzo świeci? Stara okładka do iPada w roli maskownicy. Magnetyczne, trzyma się stalowej budy i całość NIE ŚWIECI

Niebawem publikacje recenzji. Będzie coś na wynos, będzie coś do stania i grania w chałupie, oryginalnie sprawdzone także na słuchawkach, mimo że jacków nie ma i niby tylko głośniki. Błąd. Ze słuchawkami planarnymi (o pewnych IEMach niebawem będzie, niezwykłych dość, na razie nic nie mogę bo obowiązuje embargo, ale za dwa dni wszystko będzie jasne) grało… oj grało. Plus duża niespodzianka od Matrix-a.

* AirPlay pozwala nam ofc na przeniesienie tego, co na ekranie mniejszym, na większy, ale musimy kupić dużo droższe rozwiązanie od Apple, jest to rozwiązanie point-to-point, nie egzystuje ten protokół w smartTV w odróżnieniu od Google, którego protokół egzystuje. Sam Roon nie ma interfejsu webowego, zatem Chrome (cast) w takim scenariuszu odpada. Integracja wideo (Roon) w ramach taniego, rozpowszechnionego rozwiązania Google wydaje się najlepszym pomysłem na to, co w tytule wpisu stoi.

PS. Znakomicie w roli sterownika w Roonie sprawdza się duży, 13″ iPad Pro. Trochę jak okładki czarnych krążków, choć tutaj dev musi jeszcze trochę parę rzeczy podrasować (życzyłbym sobie, żeby w przypadku takiego urządzenia UI/UX dostosowywał się do takich okoliczności przyrody… wiem, trochę marzenia ściętej głowy, ale wierzę w nich, bo zrobili świetne dostosowanie w ramach iOSa do telefonu z jednej i tabletów z drugiej swojego interfejsu, mogliby to jeszcze podrasować).

PPS. W dzień duży TV, wieczorem projektor. Chyba, że laserowy projektor, wtedy 100-120″ całą dobę ;-) Interfejs? Niekoniecznie. Obraz, tapeta… okładka… coś co wypełni (szczególnie gdy wisi czarny, paskudny, prostokąt na widoku)

PPPS. W standardzie dzisiaj, w projektorach, są gniazda zasilające USB 5V/1A. Podpinamy dongla i rzucamy obraz na ścianę.

WebOS, bo LG i Roon. Mhm

Klasyka w sadzie. Deutsche Gramophone w Apple Music

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
big_58a7772c-9214-44f3-af56-5126d2425e05

Nawiązanie współpracy powinno ucieszyć użytkowników jabłkowego serwisu streamingowego, którzy raczej szerokim łukiem omijają to, co ten serwis wciska („proponuje”) na dzień dobry swoim subskrybentom. Tak, proponuje to za mocne słowo, właściwiej było by powiedzieć: wciska. Nie wiem jak można było spierniczyć coś, co kiedyś działało bardzo dobrze (Genius), ale jak widać nie ma rzeczy niemożliwych dla magików z Cupertino. Dobra, dość wycieczek, czas na konkrety. Deutsche Gramophone rozpoczęło właśnie współpracę z Apple, która co prawda na razie jest jeszcze mocno ograniczona w zakresie dostępności przepastnych archiwów muzycznych, jakie oferują Niemcy, ale lepszy rydz niż nic. Nie ma mowy o całym katalogu, o wszystkich koncertach, o jakości bezstratnej… tak, wiecie, będzie AAC 256kbps, bo tak to w Jabcu wygląda, ale jw. to początek współpracy, można zatem liczyć, że z czasem się to rozwinie (choć na zmiany w zakresie jakości, wprowadzenie hi-resów bym nie liczył, o czym dalej).

Rzecz jasna byłoby miło, gdyby Apple w przypadku takich materiałów wprowadziło bezstratne kodowanie. Firma jest na to de facto w pełni przygotowana. Biała księga (jak ktoś chętny, to wygrzebię i mogę udostępnić) remastered for iTunes dokumentuje spore możliwości sadowników w zakresie bardzo dobrych źródeł (znaczy, najlepszych), starannego przygotowania materiału do publikacji w kramiku (i AM… choć tutaj można mieć pewne wątpliwości, kiedyś temat rozwinę). Oczywiście to przygotowanie wymusza pewne kompromisy, w przypadku Drake, Taco czy innych tego typu produkcji, nie stanowi to różnicy. Wiecie, tam naprawdę niczego więcej, ponad to co oferuje obecnie Jabco, nie trzeba (SQ). Muzyka popularna może się w większości spokojnie obyć bez hi-resów, cyzelowania, bo w studio podejmuje się wiadome decyzje i wyżej czegoś tam się nie podskoczy. Mają swój kodek (ALAC), mają obecnie wprowadzoną obsługę FLAC (choć tylko w najnowszym, dostępnym oprogramowaniu i najświeższych generacyjnie handheldach), także mogliby… ale to się raczej prędko nie wydarzy. Nie wydarzy, bo nie ma w tym potencjału $$$. Zabawnie brzmi w kontekście tego, co powyżej „”full-length performance”. Samo się komentuje.

Tak, czy inaczej, jak już się wprowadza klasykę i to taką właśnie jak archiwa znamienitej wytwórni DG to jest to w kontekście oferowanych możliwości krok niepełny. Bardzo fajnie, że abonent Apple Music będzie miał dostęp do znakomitego źródła klasyki, mniej fajnie że będzie to kompromisowe rozwiązanie, jakościowo kompromisowe. Na razie, w każdy piątek, użytkownicy serwisu będą mogli słuchać przygotowanej przez Apple oraz DG składanki zawierającej twórczość Bacha, Bizeta, Brahmsa, Chopina, Czajkowskiego, Liszta, Mozarta, Ravela, Schuberta czy Verdiego. To niewątpliwie ciekawy pomysł na popularyzację i brawa za to. Dalej, w samym serwisie dostępne są (częściowo) albumy prezentujące dorobek kompozytorów z katalogu wytwórni (głównie składanki), a także materiały wideo z operami. Tutaj widać na razie największą przepaść między katalogiem, a tym, co Apple zdecydował się wprowadzić. Brakuje koncertów (znakomita aplikacja dostępowa na Oppo 105… pamiętacie? ;-) ), brakuje wielu zarejestrowanych wydarzeń… obecnie dostępne są przykładowo tylko dwie opery: „Romeo i Julia” Gounoda oraz „Cyganeria” Pucciniego. Jest jeszcze gala operowa Mozarta, przy czym wygląda na to, że ten element oferty będzie dopiero rozbudowywany, w przeciwnym razie byłoby to klasyczne (nomen omen) lizanie przez szybkę (katalogu DG) w ramach Apple Music.

Prawdziwie bezprzewodowe kolumny stereo Aurender S5W

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2018-08-09 o 09.33.12

Pamiętacie nasz artykuł o KEFach LS50 Wireless? System zaklęty w paczkach, ale jednak drut, a nawet w sumie parę drutów, bo kolumny skrętką, a i kable jeszcze sieciowe do gniazdek w ścianie musowo. Wiadomo. No to teraz patrzajcie (tak, lubimy Strażników): stereo oparte na dwóch monitorach komunikujących się między sobą bezprzewodowo, wyposażone w BATERIE (jakieś 50 godzin grania) oraz moduł – rzecz jasna – bezdrutowy. Ten moduł to w ogóle ciekawa sprawa, bo Aurender postanowił rzecz maksymalnie uprościć, a jednocześnie dać użytkownikowi coś, co będzie w pełni uniwersalne. Ten moduł ma USB. Tylko. I tak, podpinamy sobie dowolne źródło, niczego ofc nie konfigurujemy (bo nie trzeba) i z poziomu ekranu komputera, handhelda (wszystko to można też zdalnie, jak ktoś chce, wystarczy odpowiedni soft) odtwarzamy. Dowolne oprogramowanie, dowolny system operacyjny, zaraz po wpięciu. Wszystko. No to jest taki poziom prostoty, który – powiem szczerze – bardzo mi się podoba. Nie trzeba kompletnie się znać, nie trzeba wprowadzać żadnych ustawień (kolumny i moduł komunikują się między sobą w ramach swojej sieci mesh …zero konfigurowania czegokolwiek: włączamy ON i gra). To najprostszy sposób na muzykę z pliku. To raz. A dwa, to faktyczna realizacja idei system zaklęty w głośnikach, w odróżnieniu od wspomnianych KEFów totalnie bezkonfiguracyjny i totalnie bezdrutowy. Wow!

Kojarzycie te nieprawdziwe wizualizacje, z kolumnami bez kabli, bez elektroniki, żeby to ładnie wyglądało, nie ingerowało w projekt wnętrza?
Jasne że kojarzycie. No to tutaj nie ma żadnej ściemy. Tak to właśnie wygląda. Dwie paczki bez druta, bez elektroniki.
Cały system. Tak jak go widać na obrazkach. Dokładnie tak.

Muszę te paczki zdobyć do testów, mam nadzieję że trafią do dystrybucji w .pl. Bardzo na to liczę. No dobrze, wiemy już, że to faktyczna realizacja pomysłu na świat bez kabla, ale – słusznie – zapytacie zaraz: „co z resztą, co tam gra i czy warto kruszyć kopie?”). Aurender zrobił to dobrze. Konstrukcję oparł na duńskich przetwornikach (duet tweeter Scan Speak & średnio-nisko SEAS), obudowy wykonano z alu, zadbano o dobre ekranowanie oraz odprowadzanie ciepła (moduł zasilania oparty na bateriach, cała elektronika, z ampami, wszystko w kompaktowych, bo to niewielkie monitory, obudowach ukryto), na co wskazują ożebrowane boki paczek. Jak wspomniałem, niczego nie musimy w nich ustawiać, niczego, wystarczy do modułu „źródłowego” podpiąć komputerowy transport dowolnego typu. Sam moduł, zresztą, też bardzo ciekawy. Aurender idzie pod prąd, żadne tam magie cyferek, częstotliwości na poziomie 1kHz, 32 bity, DSD czy DXD i co tam jeszcze. Nie. Zrobili przetwornik, który wypuszcza stare, dobre, bitperfectowe 16/44. Podkreślam jest bitperfect, bez kompresji, czysty, nienaruszony strumień. Z modułu do obu skrzynek. Bez druta. Właśnie tak.

Bateria, która zmienia prawie wszystko (prawie, bo moduł USB bez druta też jest oryginalny)

No właśnie. Prościej i bardziej uniwersalnie NIE DA SIĘ. Transmiter w formie dongla i już.
Autokonfiguracja w ramach własnej sieci mesh. Super!

Patent na granie z wysokiej klasy streamera (może też być serwer audio i to wg. mnie idealne rozwiązanie dla tych paczek… ROCK (Roon) i już)
W miejscu gdzie sobie słuchamy tylko interfejs, taki jak na obrazku, duży dotykowy ekran i wybieramy z naszej szafy grającej to, na co mamy ochotę – brak barier w obsłudze, w sposobach komunikacji, takie klasyczne stereo z CD tylko komputerowe, z pliku, ale podobnie proste w obsłudze 

Cena tego wielce oryginalnego produktu to 3000 dolarów. Tanio nie jest, ale wg. mnie to może być naprawdę COŚ, rzeczy która całkowicie zmienia postrzeganie systemu audio, toru audio. Oczywiście trzeba tego posłuchać, trzeba sprawdzić jak dobrze udało się zrealizować zamysł całkowitego wyrugowania drutów. Nie chcę niczego wieścić, bawić się we wróżkę, ale… świat zmierza w tym kierunku, widzimy to bardzo wyraźnie w przypadku słuchawek, ale także „dużego stereo” – integruje się i rezygnuje. Z kabli rezygnuje. W przypadku Aurendera dochodzi jeszcze fenomenalna prostota. To dla kogoś, kto alergicznie reaguje na komplikacje komputerowego audio. Owszem, źródłem będzie tutaj coś komputerowego – fakt – ale sam system to rzecz z gatunku plug&play, przy czym tutaj praktycznie nie ma tego plug. Tu jest tylko play (no, jak wspomniałem, ON). To moim skromnym zdaniem jest najistotniejsza od strony użytkowej sprawa – nic nie trzeba. Więcej, moduł, jak opisał Krzyś Connaker z CA, może sobie być gdziekolwiek (to ma formę dongla, ludzie, to mały pendrive do którego podpinamy jeden kabel USB coś tam, w zależności od komputerowego źródła). Właśnie, parę stropów, wiele ścian… nie ma problemu, bo pracuje tam na tyle wydajny moduł bezprzewodowej transmisji, jak wspomniałem oparty na własnej sieci mesh, że może to sobie grać w innych pomieszczeniach bez najmniejszych opóźnień, bez dropów, no całkowicie bezproblemowo. Wow!

Brakuje (subiektywnie) białego

Realizacja w praktyce idei bezprzewodowego świata, z wyautowaniem zasilania, całej (zbędnej) elektroniki, z źródłem, które możemy trzymać w dłoni, z źródłem, które jest kieszonkowym komputerkiem strumieniującym wszystko jak leci. Tak – to jest właśnie – TO. Bardziej niż KEF, w bezkompromisowej (druty OUT) formie. Do mnie to przemawia, przemawia jak cholera, bo marzyła mi się taka właśnie prostota, taki właśnie tor, taki system: dwie paczki, na ładnych standach (a cholera, niech będą akrylowe przezroczyste dla podkreślenia efektu, no niech będą takie! ;-) ) i już. Coś czuję, że brzmieniowo nie będzie powodu do narzekań, że dzięki takiemu systemowi zapomnimy o tych wszystkich cyferkach, protokołach, wtyczkach, połączeniach… będzie tylko muzyka. Muzyka z pliku. Tyle, że to ona będzie w centrum, czyli dokładnie będzie tak, jak być powinno. Zawsze. 

Do mnie to przemawia.

Jak widać, można zaaplikować akumulatory o różnej wydajności…

Montujemy i zapominamy o drutach. Jakichkolwiek drutach.