LogowanieZarejestruj się
News

Audio na CES 2016: trendy, nowości, ciekawostki (uwaga aktualizacje)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ces_2016

W Las Vegas to nie dźwięk jest najważniejszy. Od zawsze na największych na świecie targach elektroniki konsumenckiej pierwsze skrzypce odgrywał obraz oraz to, co w danym momencie „na fali”… od wielu lat są to różnego rodzaju urządzenia mobilne, od jakiegoś czasu także najnowsze technologie z zakresu inteligentnego domu oraz tzw. Internetu rzeczy. To, plus wciskająca się wszędzie automatyka, której wdrożenie prowadzi do pojawienia się autonomicznej elektroniki użytkowej (vide drony, motoryzacja) to kluczowe kierunki rozwoju technologii. Kto wie, czy na końcu tej ewolucji nie zobaczymy czegoś na kształt AI? Dodajmy do tego witrualną rzeczywistość (powtórka z przestrzelonego 3D?), druk 3D (to na pewno zrewolucjonizuje wiele branż) plus miliardy akcesoriów wszelkiej maści i mniej więcej mamy obraz tego, co wystawiane jest w Mieście Grzechu. Nas, co oczywiste, interesuje przede wszystkim audio i to na nim skupiliśmy uwagę. To, że dzisiaj w branży dzieje się wiele nikogo specjalnie nie trzeba przekonywać, jesteśmy w trakcie ogromnych zmian w zakresie dystrybucji, zmienia się także wiele w dziedzinie sprzętu, urządzeń audio z jakich na co dzień korzystamy.

Ok, po tym czerstwym wstępie, przejdźmy do konkretów… co zatem jest dzisiaj na topie, co będzie w 2016 roku wyznaczało trendy w dziedzinie audio? Patrząc na wystawców, na to co pokazują, widać wyraźnie, że mobilność wraz ze streamingiem stanowią kluczowe elementy układanki. To plus moda na winyl daje obraz. Winyl? W praktyce (serio!) to właśnie na czarnej płycie zarabia się dzisiaj konkretne pieniądze… a strumieniowanie? a downloady? a CDA? Wszystko to jest pod kreską, choć streaming jako taki pnie się w rankingach,  ale nadal na tym się nie zarabia (vide sprawozdania finansowe Spotify, Deezera, czy Pandory). CES 2016 bardzo ładnie, jak w soczewce, skupia to, co dzisiaj się w branży naprawdę liczy, co jest ważne i będzie ważne. Retro, żerowanie na nostalgii, to coś co jest i będzie stałym, choć niszowym (w kontekście całego rynku) tematem. Obecnie jest winyl (i raczej tak już zostanie), dla osób z przepastnym portfelem są szpulowce, taśma magnetofonowa, natomiast płyta kompaktowa chyba nie ma w tym rozpamiętywaniu, w tych powrotach do przeszłości szans i jej czas wyraźnie przemija (choć nie da się wykluczyć, że to jeszcze wróci, ale najpierw musi nastąpić całkowity rozbrat, jak z winylem, sprzedawanym na kilogramy w latach 90-tych i na początku XXI wieku).

Winyl z plikami za pan brat. Pomysł Sony na gramofon XXIw (tak, jest tu miejsce dla DSD!)

Spodziewałem się pojawienia się takiego produktu. Wiedziałem, że te wszystkie (tanie) gramofony z wbudowanym portem USB to dopiero początek. I tak też się stało. Bo pomysł Sony, choć absolutnie nie jest oryginalny, to jednak pokazuje że można zaproponować rozwiązanie łączące dwa światy i to w optymalny, bo jakościowo najlepszy z możliwych, sposób. Oczywiście można się zżymać (i poniekąd słusznie), że sam nośnik, tzn. płyta winylowa, to jeden wielki kompromis (porównując do innych form zapisu), ale kwestie techniczne to jedno, a to co słyszymy często ma się do teorii nijak. Ludzie lubią słuchać czarnej płyty, z różnych powodów (jakość to tylko jeden z aspektów, w tym wypadku niekoniecznie kluczowy) lubią i właśnie teraz, wraz z renesansem nośnika, pojawia się miejsce dla takich produktów jak gramofon PS-HX500.

Sony jak mało która firma w branży wyznaczała główne kierunki rozwoju rynku audio, biorąc udział, albo będąc głównym promotorem wszystkich ważniejszych technologii (aż do momentu pojawienia się Internetu – w tym przypadku Sony… cóż… zawaliło sprawę). Nowy gramofon to sprzęt wyposażony w port USB, ale w odróżnieniu od wielu innych tego typu urządzeń na rynku, w tym przypadku USB pożeniono z najlepszym kontrolerem tego interfejsu oraz przetwornikiem A/D, co pozwala na rejestrację dźwięku w 24 bitach, zarówno w PCM (WAV) jak i …DSD. To pierwszy raz, kiedy Sony daje możliwość rejestracji dźwięku w formacie, które samo opracowało i promowało, promowało tak nieskutecznie, że płyta SACD nie zastąpiła (jak miało być w domyśle) poczciwego kompaktu.

Możemy zatem zrobić idealną kopię czarnego krążka dysponując technologią zdolną do konwersji analogowego sygnału na cyfrowy w najlepszej jakości. O zaletach DSD pisałem na łamach wielokrotnie, przypomnę tylko, że pliki tego typu potrafią brzmieć świetnie, choć wcale nie oznacza to ich przewagi jakościowej nad materiałem zapisanym w PCM. Nie. Natomiast faktycznie tego typu materiał często brzmi obłędnie, lepiej od plików zapisanych w bezstratnej kompresji w PCM. Tutaj można po podłączeniu do komputera, korzystając z dostarczonego oprogramowania, przenieść winyle do plików DSD i następnie zgrać całość do jakiegoś przenośnego, high-endowego grajka (któryś z nowych Walkmanów, produkty Astell & Kern i wielu innych producentów celujących w ten segment) lub po prostu smartfona z odpowiednim oprogramowaniem (i jakimś wzmacniaczo/dakiem na uwięzi). To takie połączeniu dwóch światów w nowej formie, choć jak wspomniałem, ta nowość to tylko i aż dodanie lepszego, bardziej zaawansowanego przetwornika wraz z odpowiednim oprogramowaniem.

Rzecz jasna, aby poczuć różnicę nie wystarczą EarPodsy, nie wystarczy przenieść do odpowiedniego formatu zgranej płyty. Tu niestety nie ma drogi na skróty, choć nie trzeba wcale ponosić wielkich kosztów (jakiś odtwarzacz strumieniowy podpięty do stereo w domu, jakiś jw. DAC/AMP wpięty między lepsze słuchawki a grajka/smartfona). Tak czy inaczej jakość plików zmontowanych z płyt w DSD w porównaniu z mp3-kami powinna każdemu uwidocznić różnicę wynikającą z bezstratnego zapisu oraz dodatkowo (także) ze skorzystania przy tworzeniu audio pliku z dobrego jakościowo, pierwotnego źródła. I tutaj, warto głośno to powiedzieć, bardzo ważną kwestią jest sam krążek – czy jest to jakiś kiepsko wydany, z cyfrowego, stratnie skompresowanego materiału, winyl, taki winyl, który przekreśla całą ideę przenoszenia muzyki z fizycznego nośnika do pliku (w celu uzyskania dobrego jakościowo, cyfrowego odpowiednika), czy dobre jakościowo wydanie. Obecnie bywa z tym różnie.

Sam gramofon to pełna automatyka, jest praktycznie bezobsługowy, kładziemy płytę i gramy. Klasyczna forma, przypominająca wiele produktów Pro-ject’a czy Regi. Nie podano ceny, sam produkt ma trafić do sprzedaży dopiero w wakacje. Tak oto historia (słyszę ten rechot wyraźnie) zatacza koło. Ciepły, organiczny, namacalny, żywy, „analogowy” dźwięk z nośnika egzystującego od kilkuset lat (końcówka XIX wieku) „powraca” w najnowszym wydaniu, w tym sensie powraca, że sami możemy sobie ten dobrze znany dźwięk „przywrócić” z krążka, zapisując go w najlepszym możliwym do uzyskania w domowych warunkach wydaniu.

Takie buty…

 

AKTUALIZACJA 1: Planary jeszcze mniejsze, jeszcze lżejsze i jeszcze… tańsze. Nowości Audeze oraz HiFiMANa oraz „ucyfrowione” gramofony

AKTUALIZACJA 2: świat zmierza w kierunku całkowitej rezygnacji z kabla jako medium przesyłającego sygnał audio/wideo. Najnowsze produkty bezprzewodowe potwierdzają ten trend w całej rozciągłości. Ważne – ich wprowadzenie, to nie tylko prosty rozbrat z przewodem. To zupełnie nowe możliwości! Dowód? Bezprzewodowe IEMy Bragi DASH, Onkyo, czy coś, co może zdefiniować słuchanie (czegokolwiek) całkowicie na nowo… prototypowe Doppler Labs Here. Idzie nowe! To pewne!

AUDEZE mobilnie

 Nazywają się Sine. Są małe. Są lekkie. Jak na Audeze są względnie tanie, czy raczej delikatnie niedrogie ;-) Przy czym producent nie zrezygnował ze swoich sztandarowych opracowań: Fazora oraz membrany Uniforce czytaj z technologii Fluxor, którą znajdziemy we wszystkich najnowszych produktach Amerykanów. Te słuchawki kosztują 499 dolarów, czytaj są tańsze o 300 dolarów w porównaniu z dotychczasową wersją budżetową, przetestowanymi przez nas EL-kami. Te kosztują odpowiednio 699 lub nawet ok. 800 dolarów (wersja z kablem wyposażonym w DACa oraz wzmacniacz… pisaliśmy o tym tutaj). To oczywiście nadal sporo pieniędzy, ale Audeze zaczyna wyraźnie celować w rynek masowy, podobnie jak HiFiMAN z jego HE-400 (patrz test) w różnych wersjach, które są obecnie najtańszymi planarami na rynku.

Najlepsze, że w przypadku Sine będzie można skorzystać ze wspomnianego kabla, który powinien być dostępny w sprzedaży także osobno, bez słuchawek, umożliwiając upgrade (dotyczyć to będzie tylko i wyłącznie firmowych produktów, a to ze względu na zastosowanie niestandardowych portów łączących muszle z kablem, przypominających gniazda stosowane obecnie w elektronice mobilnej Apple tj. Lightning). Audeze oczywiście pochwaliło się także swoimi topowymi LCD-4 (mam spore wątpliwości czy wprowadzone w nich zmiany powinny tak wywindować cenę, porównując do LCD-3 na marginesie) kosztującymi niemal 4000$ oraz wspomnianymi już wcześniej „tytanowymi” EL-8 z przetwornikiem/ampem na kablu. Obecnie amator ortodynamików, poza produktami Audeze oraz HiFiMANa może jeszcze w cenie około 2000-3000 złotych zakupić jeszcze planary Oppo (przetestowane przez nas PM-3 razem ze wzmacniaczo-dakiem HA-2). Także jest w czym wybierać, a coś mi mówi że to dopiero początek…

Kompaktowe są… muszle 40 mm , ważą zaś zaledwie 230 g! Spec.: imp. 20 ohm , zakres 10Hz – 50kHz, THD = 120dB

HIFIMANy nowe

No czego tutaj nie ma… poza wyczynowymi, opisanymi przez nas przy okazji relacji z AS 2015 (czy raczej AVS) H1k (HE1000) skośnoocy Amerykanie pokazali dwie nowości, absolutne debiuty. Nawiązujący do formy nowych flagowców (patrz muszle) nowy model Edition X. Ciekawa zbieżność nazw (i nie tylko nazw, bo kolorystyka podobna – też kruczoczarna, do tego niemalże identyczna cena) z przetestowanymi u nas niedawno LCD-X Audeze, nieprawdaż? W ogóle, patrząc na konstrukcje obu producentów, trudno nie oprzeć się wrażeniu że mamy tutaj do czynienia z ostrą rywalizacją, klasyczną konkurencją w stylu lustrzanych odpowiedzi. Dotyczy to zarówno cen, jak i katalogu dostępnych konstrukcji. Premiery w tym samym czasie, odpowiedniki w różnych kategoriach cenowych – z jednej strony dobrze, bo konkurencja wymusza na obu firmach ciągłe udoskonalenia, wprowadzanie nowinek, rozszerzanie katalogu oraz obniżki cen, z tym jednak zastrzeżeniem, że nowe flagowce są znacznie droższe od poprzedników i tutaj zdaje się producenci postanowili wybadać jak głębokie portfele mają konsumenci. Wg. mnie szybko się przejadą na takiej polityce, bo przeważają opinie, że to typowy skok na kasę, że te najdroższe konstrukcje nie są wcale o tysiące dolarów lepsze od poprzedników ;-)

…za 1799 USD

Wracając zaś do nowości, postaramy się niebawem przetestować najnowsze HiFiMANy. Poza X-ami pojawią się jeszcze w ofercie Edition-S, tanie dynamiki, poniekąd odpowiedź na opisane powyżej Sine, słuchawki nauszne, typowo mobilne. Co ciekawe, te X-y też mają być takie jakby przenośne, bo ważą… uwaga… 399 gramów. Porównując do HE-6, czy nawet HE-560 …nie ma co porównywać, te nowe to piórkowa waga. Zresztą jak popatrzymy na wizualizacje obu nowych modeli widać w co celuje producent – na obrazkach są nowe grajki HiFiMANa, jakieś tam iPhone czy MacBooki (że niby tu i tu premium, rozumiecie ;-) ). Oczywiście te nawiązania związane są z wielką popularnością jabłczanej elektroniki za Oceanem, a to właśnie rynek północnoamerykański jest tym głównym, kluczowym dla HiFiMANa. Także trudno się dziwić i ganić za to.

Takie źródła mają być na pierwszym miejscu, mimo że mówimy o słuchawkach cenowo pozycjonowanych w zupełnie innym segmencie (stacjonarnym)

Nowe Edition X to m.in.: skuteczność na poziomie 103dB, impedancja 25 ohm oraz wyczynowo szeroki zakres częstotliwości… od 8Hz do 50KHz. Faktycznie, te słuchawki mogą, patrząc na specyfikację, spokojnie być pożenione z dowolnym, mobilnym źródłem.

Co się tyczy Edition-S, to są to najlżejsze HiFiMANy (tylko 240 g.) i – ważne – jest to konstrukcja zamknięta! Innymi słowy 100% mobile, co więcej dzięki wyposażeniu w przetwornik dynamiczny będą to słuchawki w cenie poniżej czy ok. 1000 złotych (249-299$). Nie są to dokładnie odpowiedniki, następcy przetestowanych przez nas HE-300, a raczej uzupełnienie oferty (tamte były po prostu duże, a te są niewielkie, wręcz filigranowe). Kabel będzie wiódł tylko do jednej muszli, nie do dwóch – jak to we wszystkich innych nausznikach tego producenta wcześniej bywało - podstawowa specyfikacja zaś będzie prezentować się następująco: zakres częstotliwości 15Hz-22kHz, imp.: 32 ohm.

Mobilna planarność z wyjątkami (góra), winylowa stacjonarność (dół)

Klasyczna forma, przewidziano (na szczęście) pokrywę, pełna automatyka, nie trzeba w sumie niczego ustawiać, regulować. Więcej zabawy będzie z przenoszeniem krążka do pliku. Co prawda software jest intuicyjny i dość łatwy w obsłudze, ale w przypadku wyboru odpowiednich parametrów rejestracji pomoże doświadczenie, praktyka z wykonywania cyfrowych kopii analogowego nośnika

 Gramofon Sony to nie jedyna igła, która zwróciła naszą uwagę na targach…

Niby zwykły gramofon Audio-Techniki… niby…

…a tu nagle okazuje się, że ten gramofon ma wbudowany układ ADC! …ba nie tylko ma konwerter analogowo-cyfrowy, ale jeszcze moduł do tego transmisji bezprzewodowej w standardzie Bluetooth. Do tego jakieś aktywne głośniki bezprzewodowe, albo słuchawki BT i już mamy granie z czarnego krążka w cyfrze w minimalistycznym XXI systemie. Uff…

W sumie to nihil novi, kiedyś gramofony też budowało się jako samodzielne, autonomiczne i samowystarczalne „grajki” ..ot, wbudowywano głośnik (zazwyczaj jeden – pamiętacie bambino? ;-) ) i już mieliśmy „system”. W przypadku produktu Audio-techniki jest moduł BT, trochę szkoda że nie radio, choć najnowsze inkarnacje sinozębnego standardu transmisji (aptX) to prawie bez strat i z bardzo niskimi opóźnieniami. Takie teraz gramofony będą trafiały do sklepów. Takie jak opisana tutaj Audio-Technika AT-LP60

Poza tym, do sklepów w trafią legendarne (mówimy rzecz jasna o nawiązaniu do legendy) TEAC-ki serii SL-1200…

Piękny sprzęt

 

Philips jak zwykle innowacyjny - Fidelio E6, konwertowalny system głośnikowy. Możemy poszczególne głośniki słuchać w strefach wykorzystując transmisję Bluetooth, albo… skorzystać z wszystkich głośników równocześnie (połączenie radiowe) w wariancie kina domowego 5.1 (jest sub, jest centralny…). Bardzo fajny pomysł. Cena? 899 euro. Sporo, ale też Fidelio to taka ichnia klasa premium, można spodziewać się naprawdę niezłego dźwięku (niezłego jak na zestaw kinowy).

…a to jeden z najbardziej niesamowitych produktów, bezprzewodowe IEMy, ale jakie! BRAGI DASH, będzie o tym produkcie jeszcze głośno, oj będzie…

…żadnych kabli, wciskami do ucha takie coś (dopasowane do anatomii, całość kojarzy mi się z produktami Westone). Nafaszerowane elektroniką, armaturowe, wyposażone w mikrofon, dotykowy interfejs, system ANC, żyro, akcelerometr oraz magnetometr. Wow! To dopiero innowacyjne słuchawki. Kosztują trzysta euro, co nie jest wygórowaną ceną jak za to wszystko, co wymieniłem powyżej. Pierwsze takie IEMy wireless. Coś czuję, że jak Apple pozbędzie się gniazdka w nowym iPhone to takie dokanałówki będą na porządku dziennym.

A to też sinozębne IEMy, ale nie tak nafaszerowane technologią jak Bragi. Bezprzewodowe dokanałówki Onkyo. Brak smyczy. Jestem zdecydowanie na TAK

Małe, nieco tylko większe od ergonomiczno-anatomicznych IEMów armaturowych (wspomniane Westone)

Zamiast szukać oznaczeń kanałów: czerwony pierścień na prawej słuchawce  i wszystko jasne

Świetny patent – etui zintegrowane z ładowarką. Tak to powinno właśnie wyglądać!

Jako swoiste podsumowanie #audioCES2016… zaawansowane (to miniaturowe komputerki w uszach) dokanałówki Doppler Labs Here. To przyszłość słuchawek, mobilnego słuchania muzyki, a pewnie też stacjonarnych systemów (mocno różniących się od klasycznego stereo, przypominających raczej najnowsze, opisywane na naszych łamach bezprzewodowe, strefowe systemy głośnikowe):

…Here to coś, co zmieni nasz sposób słuchania, dzięki zaawansowanym algorytmom, equalizacji, stworzeniu optymalnych warunków odsłuchowych lub/i odtworzeniu danych warunków odsłuchowych, dla wirtualnej lokalizacji. Wraz z oprogramowaniem na handheldzie dostaniemy coś, co pozwoli na zdefiniowanie na nowo jak i co słyszymy. Na wyrost? Ano nie wydaje mi się. To przyszłość branży. Takie systemy pozwolą w praktyce symulować „wszystko”. 

Pamiętam Soundblastera ZS (złota seria), kartę dźwiękową z rozbudowanym przez Creative zestawem presetów, symulujących wiele efektów, lokalizacji. To robiło wrażenie, ale wymagało komputera klasy desktop. Teraz, dzięki miniaturyzacji, wszystko zmieści się w kieszeni. Dodatkowo, co warte podkreślenia, możliwości tych „pchełek” w zakresie reprodukcji (symulacji) są praktycznie nieograniczone. Transformacja sygnału w czasie rzeczywistym (dostosowanie do panujących warunków… taki super zaawansowany system ANC), modyfikacja brzmienia przetworników za pomocą algorytmów „live” i wiele, wiele innych nowych możliwości

Doppler Labs Here to świetne podsumowanie dla audio @ CES 2016

Potęga w zakresie mocy obliczeniowej, dzisiejszej, mobilnej elektroniki, wykorzystana w audio. To już nie jest proste EQ, to nowa jakość, nowe możliwości, dodajmy do tego wspomniany rozbrat z kablem, transformację urządzeń audiowizualnych w kierunku obligatoryjnego połączenia z Internetem oraz „dogadywania się” między sobą i mamy przyszłość branży podaną na tacy (kliknij aby powiększyć)

Dodaj komentarz