LogowanieZarejestruj się
News

ADL w redakcji: słuchawki H128 @ DAC/AMP GT40A z gramofonowym pre

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ADL H128 & GT40A

Furutech to kable. Pierwsze skojarzenie jest oczywiste. Kable, zasilanie, akcesoria… od paru sezonów, pod marką ADL, także elektronika oraz słuchawki. Nie ma tego dużo, raczej mało nawet, ale to co Japończycy wprowadzili na rynek zasługuje na opis, na test. O GT40 słyszałem z okładem rok temu. Niewielki przetwornik cyfrowo-analogowy ze wzmacniaczem słuchawkowym – zaraz pomyślicie” tego jest na kopy” – niebanalny, oryginalny, bo wyposażony w gramofonowe pre. Tak, w gramofonowy przedwzmacniacz. Po co ten przedwzmacniacz w cyfrowym urządzeniu, które ma współpracować z jakimś komputerem i grać pliki, zapytacie? Ano po to, by połączyć oba światy, świat wirtualny, cyfrowy, nienamacalny, strumieniowy, bitowy z tym, co od dekad znane, rozpoznane – z fizycznym nośnikiem, tym który wydaje się najlepiej przetrwał próbę czasu i dzisiaj powraca w wielkim stylu. Z winylem. Z czarną płytą.

Kocham swój gramofon miłością bezgraniczną. To urządzenie ma duszę, ma w sobie coś, co zawsze powoduje, że słuchanie muzyki nie jest czymś obok, w tle, na marginesie, a jest w centrum, jest najważniejsze, absorbuje, wciąga, zmusza do pełnego poświęcenia uwagi odtwarzanemu materiałowi. Oczywiście gramofon, z racji obsługi, jest właśnie takim źródłem – powiecie – ale wg. mnie to nie tylko kwestia obsługi, konieczność słuchania muzyki w tradycyjny sposób (tj. album vel projekt vel opowieść), nie tylko to, to coś więcej… muzyka odtwarzana w ten sposób nie pozwala nam na brak uwagi, zaangażowania, wręcz zmusza do zajęcia miejsca przed kolumnami (ostatnio słucham także na słuchawkach w ten sposób, wcześniej robiłem to sporadycznie – mój błąd!) i odbycia podróży, włączenia emocji, uczestnictwa.

GT40A daje nam możliwość słuchania i tak i tak, to znaczy zarówno na słuchawkach (wtedy wystarczy nam do słuchania wyłącznie gramofon i tytułowy sprzęt oraz rzecz jasna jakieś słuchawki) jak i na kolumnach. To ostatnie dzięki możliwości podłączenia wzmacniacza (wyjście liniowe), wtedy podpinamy jakąś integrę/końcówkę i gramy. Samo wejście analogowe może pełnić dwojaką funkcję (gramofon, czyli z korekcją, jak i zwykłe wejście dla dowolnego źródła). Do tego USB i już – w sumie po co w dzisiejszych czasach dodawać inne złącza, gdy te dwa źródła tzn. komputer oraz gramofon załatwiają sprawę? Srebrny krążek bardzo lubię, ale to że go bardzo lubię i poważam (spora kolekcja, do tego parę wybranych dyskografii ulubionych artystów na SACD) nie oznacza, że jest on dzisiaj potrzebny, że ma przed sobą przyszłość. Wręcz przeciwnie – patrząc na to co się dzieje na rynku, można powiedzieć że nie ma. I (coś czuję) niestety nie powtórzy drogi winylu, który powrócił. To nie jest coś, co można by porównywać, kompakt to coś kojarzonego (poniekąd błędnie, ale co z tego?) z cyfrą, to nośnik nie mający nawet ułamka vintage’owego potencjału czarnej płyty. GT40A jest zatem od strony funkcjonalności „złotym środkiem”, czymś idealnie wpasowującym się pod dzisiejsze potrzeby, wymagania oraz… mody. Tak, są słuchawki, jest gramofon, jest komputer. Jest wszystko co się liczy dzisiaj, co jest obecnie wymagane, potrzebne. Zasilaczyk impulsowy jaki dostajemy to coś, co można będzie z czasem wymienić na coś solidniejszego (tak, myślę tutaj o niezawodnym Tomanku). Nie ma tu sterowania zdalnego, biurkowa forma wskazuje w jakim otoczeniu będzie ten DAC/AMP najlepiej widziany (systemy audio kategorii desktop).  Można będzie dzięki skrzyneczce przenieść nasze czarne płyty w świat cyfry, co rzecz jasna ucieszy wszystkich, którzy mają ochotę na własne ripy, stworzenie własnej kolekcji muzyki zerojedynkowej z posiadanych, czarnych krążków.

Co się zaś tyczy słuchawek, to pierwszy kontakt był bolesny (mocny nacisk na uszy, dość twarde pady). Z czasem okazało się, że nie jest tak źle, jak mi się wydawało, a same słuchawki są wg. mnie wyjątkowe. H128 stawiam na równi z Momentum, a nawet wyżej od Momentum, takie są dobre. To taki sam, nieco euforyczny, dynamiczny, otwarty, radosny sposób grania, muzyka płynie swobodnie, bas jest tutaj niewątpliwie faworyzowany, stanowi główne danie, ale przekaz jest całościowo spójny i niezwykle wciągający. Przyjdzie czas na dokładniejszą analizę, opiszę jaki to patent zaserwował Furutech w swoim, póki co, najwyższym modelu nauszników. Teraz dodam tylko, że sprężystość, organiczna namacalność niskiego zakresu jest obezwładniająca w tych słuchawkach. To jest cholera coś niesamowitego, jak te nauszniki potrafią kopnąć od dołu, jest to ommm, ommmf, ale takie poukładane, takie pod kontrolą, bez nieładu, że aż się nie chce tego z łba zdejmować. Gra to w sposób tak przyjemny, że ani się spostrzeżemy, a tu zamiast albumu, pięć przesłuchanych – tak to działa. Teraz katuje Roona, który jest NIESAMOWITY i o którym przeczytacie niebawem duży artykuł. Będzie to pierwszy taki tekst o serwisie, usłudze omawiający rzecz całościowo, dodatkowo pogłębiony o moje przemyślenia na temat przyszłości branży audio. Jak wspomnieli na ToneAudio to game changer, szkoda tylko że każdy tekst o tym niesamowitym projekcie dotyka jedynie niewielkiej części możliwości, tego czym w sumie jest ten… front end. Nie mam wątpliwości że właśnie tak, dokładnie tak, będzie się słuchało muzyki niebawem. Połączenie, integracja wszystkiego w ramach jednego miejsca, jednej usługi. Ok, więcej przeczytacie niebawem. Roon powoduje, że nie odchodzę od komputera (no kiedy muszę, to to robię, wtedy, na wynos, jest Tidal i przede wszystkim Loop – idealne uzupełnienie dla Roona, który to jest wybitnie stacjonarny, czy może raczej nie na wynos właśnie) i przetwornik gra w salonie właśnie z takiego źródła, na zmianę z komputerem w gabinecie. Komputery ostatnio u mnie nie grały za często (albo gramofon, albo handheld grał), teraz jednak to się zmieniło i to chyba na trwale. H128 świetnie sprawdzają się jako fotelowo/kanapowe nauszniki, a z GT40A tworzą świetny duet. Na wynos grają bez dodatków z handheldami i radzą sobie równie dobrze co Senki. Tak, to idealna alternatywa dla Momentum, tych kablowych, bo bez kabla tutaj rzecz jasna się nie obejdzie. W ofercie ADL znajdziecie ponadto tańszy model nauszników, dokanałówki oraz przenośne wzmacniaczo-daki. Poniżej fotogaleria z tytułowymi produktami…

» Czytaj dalej

Matrix mini-i PRO+: DAC oraz wzmacniacz słuchawkowy w nowej odsłonie (model 2015)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Matrix_Mini_i_Pro_plus_front

Nowa, odświeżona wersja bardzo dobrego DAC/AMPa właśnie debiutuje na rynku. Testowaliśmy oba modele AD 2014 i byliśmy pod wrażeniem ich możliwości brzmieniowych oraz rozbudowanej funkcjonalności. Nowa odsłona to pełne wsparcie dla plików DSD oraz parę dodatkowych, znaczących zmian, które wprowadził przy okazji tuningu producent. Postaramy się rzecz przetestować na naszym portalu, bo to w sumie zupełnie nowy przetwornik, tylko w formie nawiązujący do poprzedników. Poniżej informacja prasowa na temat nowości Matriksa…

Informacja prasowa

Matrix, producent sprzętu audio dla melomanów, wprowadził na rynek zmodernizowaną wersję urządzenia Mini i PRO, łączącego funkcje przetwornika i wzmacniacza słuchawkowego. Poprzedni model z 2014 roku zyskał uznanie klientów m.in. za przystępną cenę oraz zastosowany chip DA ESS Sabre, oferujący głębię i wierne odwzorowanie dźwięku, a przede wszystkim zgodność ze standardem DSD.
DSD (Direct Steram Digital) to system używany na płytach Super Audio CD, charakteryzujący się dźwiękiem o znacznie lepszych parametrach w porównaniu z klasyczną płytą CD-Audio. Natomiast DXD (Digital eXtreme Definition) to profesjonalny format audio, zachowujący najwyższą jakość dźwięku, używany w m.in. studiach nagraniowych. DXD jest 24- lub 32-bitowym sygnałem PCM, próbkowanym z częstotliwością 352,8 kHz. W tegorocznej, najnowszej wersji Mini-i PRO+ usprawniono szereg istotnych parametrów urządzenia: dodano zgodność ze standardem PCM w wyższej rozdzielczości 32 bity/384kHz oraz wprowadzono standard DoP, uzupełniający wcześniej obsługiwany ASIO przy odtwarzaniu DSD 64/128/256. Zaimplementowano bardziej stabilną wersję asynchronicznego interfejsu serii XMOS U z ulepszonym sterownikiem DoP, odtwarzającym 1-bitowy sygnał cyfrowy DSD256.

Sercem przetwornika Mini-i PRO+ jest 8-kanałowy, 32-bitowy konwerter cyfrowo-analogowy ESS Sabre Ultra ES9016, zapewniający symetryczne wyjścia na każdym kanale, oraz programowalny układ CPLD, współpracujący z podwójnym oscylatorem i efektywnie redukujący zakłócenia jitter, a także gwarantujący cyfrową integralność sygnału. Przetwornik posiada filtr zakłóceń emitowanych przez sieć zasilającą oraz poprawiony, wysokiej jakości ekranowany transformator toroidalny, jaki i wielostopniowy filtr z regulowanym torem zasilania, skonstruowany przy użyciu rezystorów z niskim dryftem temperaturowym i pojemnością audio, co poprawia szczegóły dźwięku.

Urządzenie posiada elegancką, aluminiową obudowę i waży ok. 1,3 kg. Głośnością lub wyborem źródła, z którego korzysta Mini-i PRO+, steruje się niewielkich rozmiarów, metalowym pilotem zdalnego sterowania, działającym na podczerwień. Na frontowej ściance umieszczono wyświetlacze OLED, ułatwiające poruszanie się po menu konfiguracyjnym i odczyt parametrów odtwarzanego sygnału. Z tyłu urządzenia znajdziemy wejścia cyfrowe:
- USB w rozdzielczości 16-32Bit /44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192kHz, 352.8kHz, 384kHz , w trybie DoP: DSD 64/DSD256 w trybie ASIO.
- koaksjalne i optyczne Toslink 16-24-bitowe o częstotliwościach próbkowania: 44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz oraz 192kHz.
- AES/EBU, obsługujące sygnały o szerokości próbki danych: 16-24 Bit i częstotliwościach próbkowania: 44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192kHz

Podczas pracy w trybie USB urządzenie obsługuje zarówno systemy Mac OS w wersji x10.6.4 i wyższych, jak i Windows XP/Vista/7/8/8.1 – w tym wypadku zachodzi konieczność instalacji odpowiednich sterowników. Wyjścia liniowe analogowe obejmują: niesymetryczne RCA (L/R) o poziomie wyjścia 2V RMS przy 0dBFS, symetryczne XLR (R/L) o poziomie wyjścia 4V RMS przy 0dBFS, oraz wyjście słuchawkowe stereo jack 6,35 mm o impedancji wyjściowej 12 Ohm, umieszczone na przednim panelu urządzenia. Pasmo przenoszenia wynosi od 20Hz (+0.01dB) do 20000Hz (-0.03dB), stosunek sygnał/ szum osiąga wartość 115dB 0dBFS (nieważony) oraz 117dB 0dBFS (ważony). Zawartość zniekształceń THD+N nie przekracza 0.0006 proc. przy 1kHz0dBFS, przesłuch 125dB przy 1kHz.

W ofercie C4i cena detaliczna Matrix Mini-i PRO+ wynosi 2199 zł.

 

» Czytaj dalej

Oppo wprowadzi Tidala do swoich stacjonarnych odtwarzaczy

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
oppotidal

Bardzo dobra wiadomość dla właścicieli odtwarzaczy stacjonarnych firmy Oppo. Wasze multiformatowe, wieloźródłowe skrzynki będą po aktualizacji jeszcze bardziej wieloźródłowe, a to za sprawa wprowadzenia przez producenta w najnowszym oprogramowaniu dostępu do serwisu steramingowego audio Tidal. Samego serwisu nie muszę chyba przedstawiać, to jedyny obecnie serwis streamingowy oferujący strumieniowanie w jakości bezstratnej. Dzięki obsłudze usługi możliwy będzie dostęp do ponad 25 milionów utworów, w tym ok. 70-80% w jakości bezstratnej wprost z odtwarzacza Oppo, bez konieczności korzystania z komputera lub handhelda. To bardzo wartościowy upgrade, który wraz z możliwościami odtwarzania fizycznych nośników oraz strumieniowaniem z dysków NAS kompleksowo rozwiązuje kwestię dostępu do wszelkich, muzycznych źródeł z poziomu odtwarzacza. Wspomniałem w naszej recenzji najwyższego, topowego modelu BDP-105D, że jest to źródło docelowe. Uzupełnienie oprogramowania odtwarzaczy Oppo o Tidala tylko potwierdza naszą ocenę, to obecnie najlepsze źródło od strony wyposażenia oraz możliwości jakie znajdziemy na rynku (mam tu na myśli model BDP-105D oferujący największe możliwości, w tym świetny wzmacniacz słuchawkowy oraz wysokiej klasy tor audio, dodatkowo jedne z najlepszych przetworników cyfrowo analogowe na rynku, pasywną konstrukcję itd itp.)

Kiedy możemy spodziewać się nowej funkcjonalności? Producent wspomina o połowie czerwca. Trzymamy za słowo. Usługa stanie się dostępna po aktualizacji oprogramowania. Dostęp jak i rejestracja w serwisie Tidal odbywać się będzie poprzez aplikację OPPO MediaControl (skądinąd bardzo sensownej, patrz nasza recenzja) dostępną na platformę iOS oraz na Androida. W ten sposób siedząc wygodnie w fotelu posiadacze odtwarzaczy OPPO będą mogli cieszyć dostępem do wielomilionowej jw. bazy, która sukcesywnie się powiększa i rozrasta. Rzecz jasna do poprawnego działania niezbędne będzie wykupienie abonamentu miesięcznego uprawniającego do korzystania z biblioteki muzycznej online (Tidal nie przewiduje ograniczeń liczby urządzeń powiązanych z kontem z tego co się orientuje). Niechlubnym wyjątkiem jest, a może był w tym aspekcie serwis Deezer, gdzie można było w ramach abonamentu „podpiąć” jeden, jedyny stacjonarny sprzęt audio, co w dobie wielostrefowych systemów audio wygląda zupełnie niepoważnie. Dzięki mobilnej aplikacji będzie można nawigować po zbiorach Tidala, korzystając z naszego telefonu lub tabletu odtworzymy nasze ulubione playlisty, albumy, szybko zapoznamy się z nowościami fonograficznymi jakie trafiły na rynek, miały swoją premierę. Dzięki udostępnieniu ekskluzywnych materiałów na wyłączność (vide ostatni koncert Prince) otrzymujemy kompletne rozwiązanie, platformę pozwalającą cieszyć się muzyką z wielu źródeł, w tym także internetowych, dostępnych w  ramach miesięcznego abonamentu. Dodatkowo nie zapominajmy o klipach wideo (w bardzo dobrej jakości obrazu i dźwięku), jak również promowaniu młodych artystów (Tidal Discovery) oraz obiecujących premierach (Tidal Rising) jakie oferuje tytułowy serwis muzyczny.

LOOP – streaming bez kompromisów, nasze wrażenia, nasza opinia

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
LOOP

O LOOPie wspomniałem parę dni temu w tym wpisie. Nowa usługa streamingowa LOOP pozwala na nieograniczony ilością miejsca (czytaj nielimitowany) dostęp do własnej kolekcji hi-resów oraz – ogólnie – muzyki zapisanej bezstratnie. Korzystam na co dzień z Tidala, jedynego obecnie serwisu streamingowego oferujacego strumieniowanie w jakości bezstratnej. Powiem tak – Tidal to bardzo dobre radio internetowe, jakościowo wyróżniające się na tle innych serwisów tego typu, ale do strumieniowania z LOOPa zwyczajnie nie ma podskoku. To inna bajka. I nawet nie chodzi o to, że Tidal to często brak święcącego HiFi (odtwarzamy wtedy materiał skompresowany stratnie o parametrach 320kbps w przypadku strumienia mp3 lub 256kbps w przypadku AAC), że część biblioteki niestety nie jest loseless. Chodzi o coś innego. Odtwarzane z własnej audio chmury (tak to będę od teraz nazywał) pliki, nawet CD Ripy brzmią ZNACZNIE lepiej. Znacznie. To nie jest subtelna różnica, a wyraźnie wyczuwalna, co tłumaczę sobie zastosowaniem przez Tidal zmiennego bitrate, generalnie niższego od wzmiankowanego transferu na poziomie 1411kbps. Tak to wygląda z technicznego punktu widzenia. Tak czy inaczej najważniejsze są w tym wszystkim nasze uszy i one bezbłędnie informują nas gdzie brzmi lepiej. Lepiej brzmi z LOOPa.

LOOP działa bardzo dobrze, tzn. odtwarzanie nie ulega przerwaniu w budynkach (3G/4G) oraz miejscach, gdzie zazwyczaj mam problem z działaniem Tidala, dzięki bardzo pokaźnemu buforowi. Generalnie na odtwarzanie musimy czasami chwilkę poczekać (widzimy wtedy napis Loading…), ale potem muzyka płynie już bez przeszkód do naszego odtwarzacza. Jeżeli odtwarzamy album, playlistę albo wybieramy tryb mieszany to oprogramowanie dba o to, by muzyka odtwarzana była bez konieczności czekania na dane, bez irytujących przerw. Inaczej będzie rzecz jasna, jak podczas odtwarzania zmienimi zdanie i wybierzemy inny album, inną playlistę etc. Wtedy ponownie trzeba będzie chwilkę poczekać na zapełnienie bufora. Widać, że Loop korzysta z własnej bazy metadanych, bo cześć kolekcji uzupełnił mi o brakujące elementy (skuteczność oceniam na jakieś 80-90%, a więc całkiem nieźle). Można rzecz jasna tworzyć własne playlisty (wcześniej utworzonych oprogramowanie nam nie obsłuży), korzystać z opcji mieszania utworów w przypadkowej kolejności (słabo to obecnie funkcjonuje, bo algorytm wybiera jedną, określoną kolejność odtwarzania, nie ma wielu wariantów, czy przypadkowości w tym mieszaniu, a przecież właśnie o to w mieszaniu chodzi, nieprawdaż?).

To co wgniata w fotel to, jak wspomniałem, jakość. Rzecz jasna mamy ograniczenia po stronie samych odtwarzaczy – w moim przypadku jest to iPhone 5S oraz iPad Mini Retina. Strumieniowanie w przypadku takich źródeł oznacza kompromisy. iPhone, każdy iPhone, to maksymalnie obsługa audio o parametrach 24 bit 48KHz, iPad zaś oferuje odtwarzanie materiału 24/96 bez downsamplingu. Nie jest źle, ale nie są to możliwości, które znajdziemy w niektórych urządzeniach na Androidzie (tu prym wiodą niektóre modele handheldów Galaxy od Samsunga), gdzi można grać 24/192. Bez względu na to czy muzyka płynie z jakiegoś iCośtam czy androidowego sprzętu, warto zadbać o odpowiednie słuchawki (tu progres, biorąc pod uwagę bezkompromisowość materiału źródłowego, będzie bardzo wyraźny) oraz… o odpowiednio dobrą amplifikację. Wzmacniacz słuchawkowy, przenośny, pozwoli wydobyć z tego co leci z Loopa wszystko, co najlepsze. To co zamontowano w smartfonach oraz tabletach często nie pozwala na dobre napędzenie słuchawek, dobrych słuchawek – mam tu na myśli zarówno rachityczna moc wbudowanych w telefony/tablety wzmacniaczy, ich niewystarczającą dynamikę, ogólnie, niewyszukane parametry słuchawkowego wyjścia, jakie zamontowano w naszych handheldach. Dobry wzmacniacz to wg. mnie ważniejszy element od zewnętrznego DACa, mający większy wpływa na jakość, większy od wyprowadzenia cyfrowego sygnału z naszego telefonu czy tabletu do zewnętrznego przetwornika (są jednak od tego pewne, że tak powiem, odstępstwa, czego dowodzi wbudowany w bezprzewodowe słuchawki Sennheisera DAC – połączenie kablem USB jest wg. mnie najlepsze brzmieniowo i to nie tylko w porównaniu z połączeniem bezprzewodowym, ale także analogowym, na kablu). Dźwięk strumieniowanych hi-resów muzyka brzmi w sposób zbliżony (przy dobrym wzmacniaczu i dobrych słuchawkach, jak wspomniałem powyżej) do tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni słuchając na stacjonarnym torze. To różnica wg. mnie nie tylko zauważalna, ale wyraźna, bezdyskusyjna. Jest dużo lepsza dynamika, jest w tym graniu powietrze, jest swoboda, ani cienia kompresji, pełny komfort, głębia, świetna stereofonia, przestrzeń. To wszystko, w porównaniu z typowym streamingiem, jest albo spotęgowane, albo zwyczajnie pojawia się właśnie tylko i wyłącznie w takich okolicznościach, tzn. dopiero w przypadku takiego strumienia czujemy, że to granie na najwyższym jakościowo poziomie. Cóż, wygląda na to, że słusznie upierałem się, że bez modułów 3G/4G wszelkie, wysokiej klasy DAPy, nie mają (na dłuższą metę) racji bytu. Ograniczenia pojemnościowe audiofilskich odtwarzaczy audio, połączone z brakiem możliwości połączenia się z siecią to oczywiste ograniczenia. Dzisiaj ludzie chcą strumieniować, chcą mieć szeroki wybór, pełen dostęp co zapewniają serwisy, co można (także) osiągnąć za pomocą takich usług jak LOOP. Cała kolekcja, wszystkie dyskografie, rzeczy których na próżno szukać w bibliotekach Spotify z osobistej audio chmurki? To jest to! Do tego taki Tidal oferujący nowości wydawnicze. Tak, to ma sens.

Nie jest to usługa pozbawiona wad. Nie, można parę wymienić, kilka rzeczy wymaga dopracowania. Transfer własnej muzyki do chmury jest cholernie słaby. 300-400kbps maksymalnie, średnio nie więcej niż 250-300 to naprawdę ból czterech liter. Jak sobie zechcemy przenieść całą kolekcję hi-resów to mamy nie lada wyzwanie. To będą dni, nie godziny, to potrwa. Downloader jest kiepski, to znaczy lubi się przywiesić, działa mułowato, dobrze że przynajmniej jest prosty, nie wybajerzony – tak czy inaczej do poprawy. Można alternatywnie wrzucać muzykę z poziomu odtwarzacza. No właśnie, odtwarzacza… Odtwarzacz VOX bardzo lubię, w obecnej wersji działa bardzo dobrze, oferuje integrację z SoundCloud, pozwala na obsługę dowolnego materiału lokalnie oraz zdalnie z serwera (w tym omawianego Loopa) oraz integrację z bibliotekami iTunes. Do tego scroblowanie z Last.FM oraz rozgłośnie internetowe. I tu niestety muszę się przyczepić – rozumiem mechanizm płatności w aplikacji, dodatkowe funkcjonalności, ale tak jak mogę zapłacić te 5$ miesięcznie za audio chmurę (50 za rok z góry, jak ktoś ma ochotę), to jakoś nie widzę uzasadnienia dla płacenia takiej sumy za odblokowanie rozgłośni internetowych. To jest wszędzie oferowane za darmo, a tu trzeba za to płacić. Jedyne, co mogłoby uzasadniać takie działanie to jakiś bardzo usystematyzowany, uporządkowany dostęp do rozgłośni oferujących najlepszą jakość streamingu, z jakimiś unikalnymi perełkami (które w morzu strumieni trudno odkryć, znaleźć). Cóż, widać developer szuka możliwości zarobienia dodatkowych paru groszy. Jego prawo, ale ja z tego nie skorzystam raczej, właśnie z wyżej wymienionych powodów. Moża grać tylko z Maka, mobilne platformy to także tylko i wyłącznie iOS – spore ograniczenie, ale developer ma pracować nad wersją dla Androida. Niestety o Windows Phone można na razie zapomnieć (może nowa dziesiątka przyniesie przełom, tzn. będzie można bez problemu korzystać z portów androidowych, poza tym wobec syntezy Windowsa na wszystkich platformach odpalimy dowolną usługę, odtwarzacz na microsoftowym telefonie). LOOP to nie jedyna, gorąca nowość w zakresie dostępu do muzyki. Za moment możecie spodziewać się opisu kolejnej, bardzo interesującej, wręcz rewolucyjnej usługi streamingowej. Czegoś co wszystko łączy i mam tu na myśli nie tylko różne strumienie (serwisy), ale także daje w pełni multiplaformowe możliwości, świetnie integruje nasz domowy sprzęt audio (ten z siecią). O czym mówię? Ano o czymś, co nazwano Roon. Dzieje się, oj dzieje w tym stramingu i trudno się dziwić. To, jak wspomniałem, teraźniejszość i przyszłość rynku, całej branży. Wspomniany Roon to coś, co niektórzy zdążyli już okrzyknąć absolutną rewelacją(lucją), następcą LMS (Logitech Media Serwer – który, dzięki po pośmiertnemu rozwojowi, wsparciu ogromnej rzeszy użytkowników, przeżywa obecnie „drugą młodość” vide oprogramowanie dla wyspecjalizowanych komputerów audio, setkach pluginów, dodatków jakie można uruchomić na tej platformie), czymś co całościowo rozwiązuje problem dostępu do muzyki. Na wyrost te zachwyty? Cóż, zobaczymy. Na razie rzecz testuję, podobnie jak LOOPa, z którego już raczej nie zrezygnuję, bo jak wspomniałem powyżej, idea prywatnej, osobistej audio chmurki, zintegrowanej z dobrym oprogramowaniem odtwarzającym dźwięk to dokładnie to, czego potrzebuję. Poniżej zrzuty z aplikacji mobilnych oraz komputera prezentujące opisaną usługę oraz software…

 

» Czytaj dalej

Spotify idzie w stronę YouTube. Wideo, podcasty i inne nowości…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Spotify

Wczorajsza konferencja CEO najpopularniejszego serwisu streamingowego audio przyniosła kilka ciekawych informacji, nieco zaskakujących, choć jakby się zastanowić to faktycznie, największym obecnie konkurentem dla Spotify nie jest Apple (które, wydaje mi się tematu w ogóle „nie czuje”), a wspomniany w tytule YouTube. To właśnie google’owy serwis wideo jest w tej chwili najpopularniejszym medium strumieniującym muzykę (pod postacią klipów, jak i bez) na ziemi. To wymowne, stąd właśnie serwisy wideo, podcasty, rzeczy często słabo, albo w ogóle nie związane z muzyką. Szwedzi chcą stworzyć największy serwis streamingowy i na ich drodze stoi nie Apple, a Google właśnie. Integracja z Songza (playlisty) to w kontekście nowości wcale nie najważniejszy element nowego Spotify. Tym, co ma przyciągnąć nowych użytkowników ma być Kapsuła Wideo (Video Capsule), serwis grupujący wielu internetowych oraz tradycyjnych dostawców treści multimedialnych. Ich lista prezentuje się następująco:

  • ABC
  • Adult Swim
  • BBC
  • Comedy Central
  • E!
  • ESPN
  • Fusion
  • Maker Studios
  • MTV
  • NBC
  • RadioLab
  • Slate
  • TED
  • TWiT
  • Vice News
  • WNYC

Jak widać, na starcie, zaoferowano dość szeroki wybór obejmujący wiele treści – od tych rozrywkowych, po newsy, filmy oraz kanały tematyczne. Kto wie, czy takie, szerokie podejście, nie jest kluczem do sukcesu, czymś co (podobno) bardzo chce wprowadzić Apple. Google wystartował ze swoim Google TV parę lat temu, ponosząc spektakularną porażkę, obecnie koncentruje się na rozwoju swoich usług internetowych, nie chcąc zastąpić YouTuba, który po prostu radzi sobie wyśmienicie. Chromecast jest dobrym, bo tanim rozwiązaniem, zyskał sporą popularność, nie jest powiązany z żadnymi abonamentami, producentami AV i jako samodzielny produkt, grupujący to co oferuje Google wraz z partnerami w zakresie rozrywki z Internetu, zdaje egzamin. Co prawda właśnie pojawiają się pierwsze odbiorniki wyposażone w Androida, ale wg. mnie nie jest to coś, co ma szanse odnieść spektakularny sukces. Wielu próbowało i się sparzyło, samo SmartTV jest w obecnej formie dalekie od doskonałości i zdaje się, że właśnie tanie przystawki w rodzaju Chromecasta czy AppleTV mogą znaleźć zainteresowanie wśród konsumentów. To jedna strona medalu. Druga to właśnie usługi streamignowe, rozumiane nie jako pojedyncze serwisy a całościowe rozwiązanie, platformy cyfrowe, tyle że nie telewizyjne a internetowe właśnie. Tutaj mamy właściwie terra incognita, nikt nie odniósł na tym polu sukcesu, bo nikt na razie nie stworzył czegoś, co zdobyłoby uznanie, takie jak wcześniej iTunes, obecnie YouTube, jak (na polu portali społecznościowych) Facebook. Będziemy w najbliższych miesiącach obserwować zażartą walkę o klienta, próbę opanowania tego, potencjalnie niezwykle lukratywnego, rynku przez największych (co wcale nie oznacza, że takie Spotify nie ma szans – wręcz przeciwnie). Złamanie schematu dystrybucji treści opartego na zlokalizowanych premierach, licznych ograniczeniach (prawa, licencje), otworzenie ogólnie dostępnego, globalnego kanału dystrybucyjnego to marzenie wielu potentatów z branży. Dla nas istotne jest to, że w końcu w niebyt odejdą opóźnione premiery, brak dostępności, jakiś praw, ograniczenia regionalne… wreszcie zdechną głupie ograniczenia, co uzdrowi sytuację i pozwoli na normalne korzystanie z dóbr kultury.

Odnośnie muzyki obserwujemy specjalizację: Tidal to ekskluzywne materiały, koncerty, premiery wraz z teledyskami oraz usługami społecznościowymi ściśle powiązanymi z audio, w lepszej jakości dźwięku (bezstratna kompresja), Rdio czy Pandora to spersonalizowane serwisy radiowe, z systemami rekomendacji muzycznych (nie zapominajmy tutaj o last.fm), a Spotify ma być takim serwisem multimedialnym, uniwersalnym (choć nadal mocno stawiającym na oferowanie muzyki z sieci), odpowiednikiem YouTube, który obecnie także przechodzi metamorfozę (wprowadzanie kanałów płatnych). Rzecz jasna nie można pominąć Apple, które przygotowuje wielką premierę na czerwcową konferencję WWDC. Pytanie tylko, czy firma faktycznie stanie na wysokości zadania – szczerze w to powątpiewam, bo co jak co, ale w Internecie akurat idzie Jabłcu kiepsko. Niesławny Ping, mobile.me i wiele innych projektów, niewypałów, każą poważnie się zastanowić, czy ta firma jest w stanie poradzić sobie z wyzwaniem przed jakim stroi, tj. transformacji iTunes w coś nowego. To, co się wyrabia na polu iCloud, problemów z usługami chmurowymi jakie od jakiegoś czasu trapią użytkowników produktów Apple nie wróżą niczego dobrego. Beats Music, które miało stać się forpocztą zmian, właściwie leży, to samo można powiedzieć o iTunes Radio. iTunes Match („przeniesienie” swoich muzycznych zbiorów do chmury z ich porównaniem i integracją z tym, co oferuje Apple w kramiku) to coś, o czym mało kto słyszał. Można by tak jeszcze długo. Powracając zaś do Spotify, nowe otwarcie niewątpliwie jest potrzebne, bo konkurencja na polu usług streamingowych będzie mordercza – w końcu to właśnie to zastąpi dotychczasowe formy dystrybucji cyfrowych treści, nikt nie ma co do tego wątpliwości. Zobaczymy, czy Szwedom uda się zaskarbić przychylność użytkowników, czy wzrośnie liczba płatnych subskrybcji, bo to obecnie wydaje się głównym wyzwaniem. Trochę szkoda, że nie wprowadzono czegoś na kształt Spotify „Elite” z serwisem oferującym lepszą jakość muzyki, jednak z drugiej strony może faktycznie nie ma sensu na konkurowanie w tym aspekcie z jw. wyspecjalizowanym Tidalem, któremu i tak wyrasta alternatywa pod postacią Deezer Elite (na razie na wyłączność w partnerstwie z Sonosem) oraz Qobuza. Są jeszcze wyspecjalizowane chmury (wspominałem ostatnio o Loopie), oferowane dla miłośników lepszej jakości dźwięku (strumieniowanie własnych hi-resów ze zdalnych serwerów). Grunt, żeby się kręciło i żebyśmy z jednej strony mieli wybór, ale także na tyle mocnych graczy, żeby jakość oferowanego produktu stała na odpowiednio wysokim poziomie. Poniżej klip opisujący wprowadzone w serwisie zmiany, nowości.

Wielka gra o płatne subskrypcje właśnie się rozpoczęła…

» Czytaj dalej

Chcesz strumieniować swoje hi-resy? Oto rozwiązanie! VOX z Loop’em

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
LOOP

VOX to jeden z najfajniejszych, darmowych odtwarzaczy dla MacOS X, software który co prawda nie ma tych wszystkich możliwości co taka Amarra, Fidelia czy Pure Music, ale nie kosztuje 500 dolców (sic!) jak co poniektóre, wymienione programy. Elegancka forma, bardzo dobry support, multiformatowość – oczywiście nie ma problemów z hi-resami, można taki materiał grać (za wyjątkiem DSD) to główne zalety tego niezwykle udanego playera. Od najnowszej wersji wprowadzono także coś, co – powiem szczerze – całkowicie załatwia problem strumieniowania gęstych plików w dowolnej lokalizacji. Chodzi tutaj o usługę chmurową, bez limitu na upload, nazwaną LOOP. Wystarczy wykupić dostęp i można strumieniować do woli, a przynajmniej na tyle na ile nam limit GB w abonamencie pozwoli. Moim zdaniem następnym krokiem będzie wprowadzenie do ofert operatorów takiego łączonego produktu pod postacią dostępu do serwisu premium (multimedia) bez limitów na transfer. To już się od jakiegoś czasu dzieje, ale jeszcze nie dotyczy bezkompromisowej jakości audio/wideo. Do czasu…

Wracając do Loopa, szczegółowe informacje znajdziecie pod tym adresem, warto zwrócić uwagę na to:

  

 

…jak widać, nie ma ten Loop na razie odpowiedników na rynku, choć (co jest ograniczeniem oczywistym) rzecz występuje tylko pod postacią strawną dla jabłkolubów (MacOS / iOS). Tak czy inaczej, jak ktoś ma iPada (tutaj można spokojnie grać 24/96, sprzęt oferuje takie możliwości) i chce odtwarzać materiał audio hi-res to przez dwa tygodnie może sobie rzeczoną usługę przetestować. Płacimy za dostęp i nie jesteśmy w żaden sposób ograniczani ilością miejsca. Co to oznacza w praktyce? Ano to, że możemy PO RAZ PIERWSZY PRZENIEŚĆ CAŁĄ NASZĄ BIBLIOTEKĘ HI-RESÓW DO CHMURY I MIEĆ DO NIEJ DOSTĘP WSZĘDZIE, GDZIE TYLKO PRZYJDZIE NAM NA TO OCHOTA. Bez płacenia za dodatkowe gigabajty, bez ograniczeń liczby utworów (vide 20 tysięcy w iTunes Match), bez żadnych ograniczeń, elastycznie (o czym poniżej). Bardzo kusząca propozycja! Możemy zawiadywać naszą kolekcją, ściągać do trybu offline, streamingować, wszystko w jakości 24kHz /192bit.

Ile to kosztuje? Stosunkowo niewiele, bo 5$ za miesiąc (nie ma w takiej opcji abonamentu, po prostu płacimy za miesięczny dostęp do usługi). No właśnie, najlepsze jest to, że można wykupić sobie dostęp miesięczny, możemy korzystać elastycznie, co jest o tyle ważne, że dla wielu taka usługa będzie idealnym rozwiązaniem w przypadku dłuższych wyjazdów, wakacyjnych wypadów, kiedy za te wspomniane 5$ będzie można słuchać muzyki w bezkompromisowej jakości. Wystarczy iPhone lub iPad z dostępem do 3G/4G lub i Makówka i już będzie można sobie strumieniować hi-resy bez żadnych ograniczeń. Obecnie standardem u operatorów staje się 3-5GB, prepaidowe usługi są tanie, nie płacimy wiele za dodatkowe gigabajty, choć jak wspomniałem, ideałem będzie brak limitów w ramach jakiegoś łączonego produktu operator-usługodawca serwisu. Już niebawem czegoś takiego na dużą skalę się doczekamy. Na marginesie DAPy będą musiały zostać wyposażone w moduły komórkowe, szczególnie te najdroższe, bo ludzie będą chcieli korzystać z Tidalów, Loopów i tym podobnych usług, nie musząc przejmować się zawsze niewystarczającą ilością miejsca na wbudowanej w odtwarzacz pamięci. To także ogromna wygoda, bo nie ma konieczności podłączania grajka do komputera, przerzucania danych, co zajmuje czas, co jest po prostu upierdliwe.

Kończąc, VOX przeistoczył się z niewielkiego odtwarzacza audio w coś, co może konkurować z każdym, dostępnym obecnie dla Maca odtwarzaczem muzycznym. Jest świetnie zaprojektowany, ma spore możliwości (dostęp do SoundCloud, rozgłośni internetowych, integracja z Last.FM, sterowanie makiem z poziomu handheldów oraz za pomocą pilota itd itp). To naprawdę świetny soft i szczerze polecam, powiem szczerze, że zrezygnowałem z użytkowania innych odtwarzaczy, w tym wiernie mi towarzyszącego Decibela (nie jest najlepszy, wręcz przeciwnie, ale się do tego oprogramowania zwyczajnie przyzwyczaiłem). Mocno zastanawiam się czy sobie muzyki w gęstych plikach nie przenieść do tej chmury, kosztuje to rocznie 50$ – c.a 180 złotych. Względnie, alternatywnie płacić te wspomniane 5$ za miesiąc, wtedy gdy jest mi to potrzebne (pamiętajmy, że trzeba wprowadzić naszą kolekcję na nowo, dla kogoś kto korzysta okazjonalnie nie będzie to stanowić problemu).

» Czytaj dalej

Następcy serii M1 Musical Fidelity: nowy DAC, nowy słuchawkowy amp…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
MX-DAC-Angle-Right-Hi-Res

Seria budżetowa M1 firmy Musical Fidelity doczekała się następców. Od zeszłego roku charakterystyczne, duże, kanciaste pudełka zastąpiły nowe, mniejsze urządzenia linii MX. To nowe, przystępne cenowo produkty MF, które pozwolą, podobnie jak w przypadku poprzedników, na budowę systemu audio do 10 tysięcy złotych. Nowy DAC, przykładowo, kosztuje 3795 złotych. MX-DAC to reprezentant najnowszej generacji audiofilskich przetworników cyfrowo- analogowych: jest w pełni zbalansowany, pracuje w domenie DSD, przetwarza sygnał w maksymalnej jakości 32 bity/192kHz a przy tym oferuje pełną obsługę formatów DSD DOP64/128. MX-DAC to pierwszy produkt MF, który pracuje w domenie DSD, a przy tym oferuje upsampling materiału PCM do 32 bitów i 192kHz. Garść informacji z materiału dla prasy…

Pomiary MX-DACa pokazują, że mamy do czynienia z produktem klasy aspirującym do klasy pre hi-end: bezkonkurencyjny w swojej cenie stosunek sygnał szum na poziomie 116 dB, praktycznie perfekcyjna linearność pasma przenoszenia +- 0.2dB, niesłyszalne dla ludzkiego ucha zniekształcenia THD<0.00025% oraz zapewniająca audiofilską scenę separacja kanałów na szokującym poziomie 110 decybeli! Znakomite parametry MX-DAC wynikają z zastosowania w pełni zbalansowanej konstrukcji analogowej oraz sekcji cyfrowej opartej na 32-bitowym przetworniku DAC o charakterystycznym delikatnym analogowym brzmieniu: Burr-Browna PCM1795 w trybie Multi-bit Sigma-Delta.

W celu korekcji górnego pasma zastosowano dwa tryby filtrowania z ostrzejszym i łagodniejszym „roll-offem”. Całość zamknięto w obudowie wykonanej z aluminium typu Mil-spec. Front urządzenia szczegółowo informuje jaki sygnał jest aktualnie przetwarzany oraz jakie gniazda są zajęte. Tył MX-DAC posiada podwójny komplet wejść optycznych, koaksjalnych, asynchroniczne wejście USB 32/192 oraz komplet wyjść analogowych, w tym XLR. Brzmienie Musical Fidelity MX-DAC należy określić jako bardzo neutralne, gęste i szerokie ze znakomitym podziałem planów głębi sceny oraz wyraźnie wysuniętymi do przodu, wybitnie obciążonymi wokalami, które dopełnia perfekcyjne zróżnicowanie barw.

Odnośnie wzmacniacza słuchawkowego, oferowany jest w tej samej cenie co przetwornik. To konstrukcja zbalansowana w klasie A legitymująca się następującymi parametrami dźwięku: zniekształcenia na poziomie 0.005%, stosunek sygnału do szumu lepszy od większości przetworników DAC na rynku – 120 dB oraz ciągła moc na poziomie bliskim 2W z możliwością chwilowego obciążenia nawet do 10W! MX-HPA posiada 2 tryby wzmocnienia: LOW dla słuchawek o impedancji niższej niż 200 Ohm oraz HIGH, kiedy poziom impedancji przekracza tę wartość. Z przodu wzmacniacza znajdują się 2 wejścia XLR połączone ze złączem jack 6.3mm. Możliwe jest używanie dwóch par słuchawek jednocześnie przez wyjścia jack lub pojedynczej pary, podłączonej przez dwa 3-pinowe złącza XLR męskie.

 

» Czytaj dalej

Jakby tu wykończyć konkurencję? Najlepiej w stylu Apple, uczciwie inaczej (darmowo? A fe!)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
itunes-vs-spotify

Parę dni temu świat długi i szeroki obiegła wiadomość o próbie wykoszenia konkurencji streamingowej przez wielkie Apple za pomocą niecnych praktyk, moralnie i etycznie wątpliwych – w rozmowach z gigantami branży, cupertyńska firma użyła „złotego argumentu”, że jak darmo to boli gardło i streaming muzyki bez opłat to zło wcielone, gomoria, nietakt i takie Spotify (no bo jakżeby inaczej, w końcu główny konkurent na polu usług strumieniowych audio, bo największy) powinno czym prędzej dostać zakaz oferowania takiej opcji, nawet poszatkowanej reklamami, jak to ma obecnie miejsce. No pięknie, pięknie, to się nazywa regulowanie rynku wedle własnego widzimisię i „mojszego” interesu. Bo, że interes jest to jasne, że duży to też, najbardziej dynamicznie rozwija się właśnie ta metoda dystrybucji muzyki i ktoś, kto ma największy kramik z empetrójkami na planecie, może zwyczajnie nie chcieć przyjąć do wiadomości, że czasy jakby inne, że ludzie nie będą płacić kilkunastu dolców za album w kompresji stratnej, który na marginesie po zapłaceniu wcale nie jest taki do końca ich na własność, tylko jakby na wieczyste użytkowanie. Mniejsza. Apple tym razem na tyle mocno przegięło, że sprawą zainteresował się Departament Sprawiedliwości i ogólnie wszyscy święci. Z eBookami też mocno zaśmierdziało i skończyło się w sądzie, skończyło się koniecznością wypłacenia kary. Niestety obawiam się, że ktoś tu działa z pełnym wyrachowaniem i zdaje sobie sprawę, że nawet konieczność zapłacenia kary i tak się wrzuci w koszta, bo stawka to nie dziesiątki, nie setki, a miliardy dolarów. I o to toczy się gra. Przykre w tym wszystkim jest jedno – nikt nie liczy się z nami, konsumentami. My jesteśmy tylko od płacenia, najlepiej jak najczęstszego, a jeszcze lepiej za to samo… tu jest pies pogrzebany, bo system dostępowy, abonamentowy, daje swobodę wyboru, utrudnia, czy wręcz mocno ogranicza dyktatorskie zapędy branży fonograficznej, wielkich wytwórni, które mają na pierwszym miejscu zysk, niestety na drugim także mają zysk i na trzecim również. Możliwość promocji niezależnych artystów, talentów, ludzi którzy wcale nie mają ochoty wchodzić do mainstreamu, a jednocześnie chcą zaistnieć, stać się rozpoznawalni, to jeden z ważnych aspektów dokonującej się rewolucji w dystrybuowaniu i w ogóle, szerzej, w muzyce, tworzeniu, jaka się obecnie dokonuje.

Problem w tym, że wielcy, z Apple na – kto wie – czy nie na pierwszym miejscu (Apple było forpocztą zmian, gdy plik stawał się alternatywą dla płyty, teraz jest reakcjonistą, walczącym z rewolucją, bo przecież ta rewolucja zagraża jego interesom) są w kontrze, stają naprzeciw, chcą utrudnić, przynajmniej opóźnić to, co nieuchronne. Już same założenia i dotychczasowe działania Apple w zakresie własnych usług jasno wskazują, kto tu stara się zastopować, utrudnić zmiany w branży. Podobno na WWDC ma się odbyć premiera, nowe otwarcie usług i produktów muzycznych firmowanych jabłkowym logo. Serwis, radio, nowa aplikacja, integracja tego wszystkiego w ramach swojego ekosystemu to spore wyzwanie, szkoda że firma nie koncentruje na tym uwagi, starając się wykosić nieładnie konkurencję. Kto broni Apple zaoferować podobnej usługi u siebie… stop, no wiadomo, taka usługa może być kolejnym argumentem, by już nic z iTunes Store nie kupować. To może kramik dotychczasowy przekształcić w świątynie melomanów o mocno wybrednych gustach i uchu. Też nie bardzo, bo Apple to masówka, mainstream, to pop a nie jakaś nisza, jakiś margines. Tu się musi sprzedawać w milionach. Apple niewątpliwie ma problem, szczególnie że bardzo późno wchodzi na nieznane sobie grunty (trudno iTunes Radio uznać sukcesem, to raczej porażka, prestiżowa porażka, to samo można powiedzieć o iTunes Match, które nie stało się forpocztą dla abonamentowej usługi strumieniowej, nie stało się popularne).

Spotify chce 20 maja ubiec Apple, pokazując COŚ, co w domyśle przyćmi pomysły Cooka i sp. Mówi się o klipach wideo, o alternatywie dla najpopularniejszego serwisu tego typu, YouTube (na które Apple też nie znalazło i już chyba nie znajdzie odpowiedzi), które zresztą jest także najpopularniejszym serwisem streamingowym audio (i nie tylko chodzi tutaj o klipy, w ogóle, wielu w ten sposób słucha muzyki, co napawa lekką grozą, zważywszy na standardowo fatalną jakość dźwięku). Apple musi jakoś się znaleźć i jak widać próbuje, nie zawsze czysto, na za pięć dwunasta, pogrywać, próbuje znaleźć sobie miejsce i przygotować się do tego, co przyniesie najbliższa przyszłość. Statystki nie kłamią, odwrót od kupowania muzyki w sieci w tradycyjnym modelu dystrybucji to już stała tendencja, z roku na rok pogłębiająca się. Fajnie by było, gdyby najbogatsza firma świata pokazała, wymyśliła coś równie rewolucyjnego, jak onegdaj rewolucyjnym było iTunes/iTunes Store. Z przecieków jednak wyłania się obraz typowy dla dzisiejszego A. Ot, kolejna megakorporacja, która nie jest w stanie zaskoczyć, jest natomiast w stanie bardzo mocno bić się o swoje interesy, nie zawsze fair (w biznesie też obowiązuje taka reguła… podobno), sugerując innym (wytwórnie) co należy zrobić, aby samemu odnieść oczywistą korzyść, czytaj, wykończyć konkurencję.

Oppo na wynos: recenzja planarnych nauszników PM-3 & DAC/AMPa HA-2

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20150410_000942998_iOS

Słuchanie muzyki poza miejscem zamieszkania obecnie można pogodzić z bezkompromisową jakością dźwięku. Testowaliśmy m.in. produkty irivera (AK), znakomite słuchawki przenośne, często nieustępujące jakościowo modelom stacjonarnym (przykładowo – świetne monitory douszne Westone, czy ostatnio opisane bezprzewodowe wokółuszne Sennheisery jak i wiele, wiele innych produktów z kategorii „na wynos”). PonoPlayer jakiego ostatnio miałem okazję chwilę posłuchać (odtwarzacz hi-res firmowany przez Neila Younga) uświadomił mi, że to granie przenośne na odpowiednim poziomie jakościowym to już nie niszowy, a stały, prężnie rozwijający się kierunek rozwoju branży audio. I to mimo złośliwych, kąśliwych uwag, recenzji, czy może „recenzji” jakie zalały sieć po wprowadzeniu do sprzedaży wspomnianego Pono odtwarzacza, będącego symbolem zachodzących w branży zmian. Obecnie na muzyce dystrybuowanej można zarobić w dwojaki sposób: w Internecie, oferując streaming w ramach płatnego dostępu, lub sprzedając pliki (w jakości lepszej od będącego do niedawna standardem mp3/128), względnie decydując się na – właśnie – niszowego, nie masowego konsumenta, oferując fizyczny nośnik pod postacią czarnej płyty. To albo lwia część rynku, albo niewielki wycinek, obiecujący wycinek, z dużym potencjałem, wzrostem sprzedaży (winyl), który pozostanie jednak niszą. W przypadku Internetu coraz częściej liczy się jakość, ludzie chcą płacić za dostęp do muzyki, płacić za nią, jednak coraz częściej wymagają czegoś lepszego od skompresowanej stratnie empetrójki.

Internet… pliki, strumieniowanie to domena komputerów, handheldów, to współczesne źródła muzyki, to sprzęt który najczęściej – jak pokazują statystyki – służy do odtwarzania muzyki. Tak dzisiaj słucha się, z tego się dzisiaj korzysta i bardzo często głównym, czy wręcz jedynym sposobem obcowania z muzyką są przenośne urządzenia, względnie komputer (też coraz częściej mobilny). Tak to wygląda i tak będzie wyglądać, to znaczy ten stan nie tylko się utrzyma, ale wręcz tendencja ucieczki od fizycznego nośnika, tradycyjnego sprzętu audio, klasycznych źródeł tylko się pogłębi. Zmiany w dystrybucji, nowy sposób konsumowania muzyki całkowicie przeorientowały rynek i trudno się dziwić, że producenci audio obecnie na wyścigi wprowadzają produkty dopasowane do nowych realiów. Przetestowany przeze mnie zestaw mobilny firmy Oppo – słuchawki planarne PM-3, będące najlżejszymi, najbardziej kompaktowymi, najlepiej dopasowanymi do wymogów grania mobilnego ortodynamikami na rynku oraz wyglądający niczym banknot 1000 dolarowy HA-2 idealnie wpasowuje się w opisane powyżej trendy, jest odzwierciedleniem idei bezkompromisowego grania bez względu na okoliczności, wszędzie gdzie przyjdzie nam na to ochota. To – warto sobie to uświadomić – potężna zmiana w zakresie naszych możliwości słuchania i szerzej obcowania z muzyką.

Dzisiaj nie ma już sensu podział na to co w domu (stacjonarnie, w lepszej jakości, bez kompromisów) i na to co poza domem (do niedawna w tle, w gorszej jakości, bez tych możliwości jakie dawał stacjonarny system). Obecnie można zdecydować się na mobilny zestaw, który w pełni, podkreślam, w pełni zadowoli wybredne ucho, a przy tym będzie oferował swobodę na niespotykaną skalę oraz dostęp do muzyki bez ograniczeń związanych z nośnikiem, fizycznym zapisem w pamięci… Przetwornik mobilny/ wzmacniacz słuchawkowy HA-2 oraz planarne słuchawki wokółuszne PM-3 symbolizują gigantyczne przeorientowanie rynku audio jakie obserwujemy i z tego powodu warto im się przyjrzeć dokładniej, bo według mnie taki system to już nie „coś do przenośnego słuchania”, a oczywista alternatywa dla stacjonarnego toru. Wraz z komputerem, w warunkach domowych, z aktywnymi zestawami głośnikowymi otrzymujemy spójną, nowoczesną odpowiedź na odejście od fizycznego nośnika – coś, co jest za pan brat z plikiem, streamingiem, co zajmuje mniej przestrzeni, jest energooszczędne (to nie moda, to konieczność) i dopasowuje się do dzisiejszego sposobu funkcjonowania, życia. Tu liczy się na równi forma i treść, to musi być wygodne, bezproblemowe, świetnie się prezentować, a dodatkowo integrować z towarzyszącą nam na co dzień elektroniką użytkową. I tak właśnie to wygląda w przypadku przetestowanego zestawu. To nie tylko wygląda, nie tylko oferuje odpowiednio wysoką jakość brzmienia, ale właśnie wpasowuje się w rzeczywistość, w to co dzisiaj i jutro będzie stanowiło lwią część rynku – pliki, streaming, handheld, komputerowe audio, bezprzewodowe granie itd itp.

Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić do lektury naszego najnowszego artykułu opisującego najnowsze, tytułowe produkty Oppo…

» Czytaj dalej

Wiosenna promocja Pylona

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
604x180_pylon_promocja_Topaz_15

Szukacie dobrego zestawu podłogówek? Pylon ma dla Was propozycję… do 31 maja 2015 roku będzie można kupić w promocyjnej cenie Topazy 15. Nasz test piętnastek znajdziecie pod tym adresem. No dobrze, a konkretnie za ile będzie można je kupić? Cena rynkowa tego modelu to 1900 złotych za komplet. Do końca maja będzie można w ramach wiosennej promocji kupić te kolumny za 1599 złotych. Mniejsze od 20-ek, zajmujące mniej przestrzeni, bardziej kompaktowe, a jednocześnie równie łatwe do ustawienia, dzięki zamontowanemu z przodu bass-refleksowi. Jak wspomniałem w recenzji – uniwersalne – można je wykorzystać zarówno jako fronty w kinie, jak i w niewielkim salonie jako zestaw do muzyki.

» Czytaj dalej