LogowanieZarejestruj się
News

Pierwsze takie – słuchawki ze złączem Lightning dla jabłkolubów

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
fidelio-640x426

W zeszłą środę Philips zaprezentował światu pierwsze słuchawki, które wyposażono w niekompatybilne z niczym innym (niż handheldy Apple) złączem Lightning. Model Fidelio M2L to na pierwszy rzut oka typowe, nauszne słuchawki przenośne (no takie wyższej klasy vide przynależność do serii Fidelio), które mają przede wszystkim współpracować ze sprzętem mobilnym. W tym wypadku, jak wyżej, będą, pod warunkiem że jest to sprzęt Apple. Co ciekawe Philips wychodzi tu nieco przed szereg, a dokładnie przed firmę – twórcę iPhone, ale także liczącego się obecnie gracza na słuchawkowym rynku, liczącego się z chwilą przejęcia Beats Audio. Pewnie większość z nas obstawiała, że to właśnie „b” będą pierwsze, jak się jednak okazuje, może będą drugie… O takim rozwiązaniu usłyszeliśmy pierwszy raz całkiem niedawno, bo w czerwcu, podczas WWDC.

Także w czerwcu Apple rozszerzyło zakres specyfikacji Made for iPhone (MFi), pozwalając twórcom akcesoriów, producentom sprzętu AV zaprojektować słuchawki zdolne do pracy ze swoimi handheldami za pośrednictwem interfejsu Lightning. Co ciekawe, mimo udostępnienia takich możliwości, pozostawiono niezmienione parametry względem wcześniejszych odnośnie jakości dźwięku: nadal mamy maksymalną częstotliwość próbkowania = 48 kHz (stereo) oraz możliwość przesłania do urządzenia (w trybie rejestrowania dźwięku) mono o tej samej cz. próbkowania.

Pytanie, co miał autor na myśli, a konkretnie Philips ogłaszając (przy okazji zapowiedzi ww. modelu), że oto otwiera drogę do hi-res audio na iHandheldach? To po pierwsze nieprawdziwe sformułowanie w kontekście obecnych możliwości iPadów (24/96) oraz pozostałych urządzeń (24/48), po drugie specyfikacja i tak jw. jest tutaj sporym hamulcowym. O co zatem chodzi? Pewnie, jak zwykle w takich sytuacjach o czysty marketing, chyba że to wyjście przed szereg oznacza, że Holendrzy (czy może już bardziej Chińczycy, kto to wie?) wiedzą coś, czego my jeszcze nie wiemy, a się tylko domyślamy. Wiedzą, ze Apple ma w zanadrzu niespodzianki w zakresie audio, że jedną z nich będzie wprowadzenie lepszej jakości do iTunes. W przeciwnym razie, wprowadzenie takiego, dedykowanego dla iPhone, iPoda czy iPada sprzętu, z jak to opisano „24 bitową konwersją cyfrowo-analogową (DAC) oraz wzmacniaczem wbudowanymi w muszle” będzie trochę bez sensu.

Bez sensu w kontekście rezygnacji z audio jacka 3,5mm na rzecz Lightninga, choć wg. mnie taki ruch od strony jakości, patrząc na to purystycznie ;-) ma uzasadnienie. Pozbywamy się niedoskonałej z definicji konwersji w samym telefonie, czy tablecie, zostawiając to lepszym, położonym tuż obok przetworników (krótka ścieżka, brak zakłóceń, lepsze parametry, bo brak ograniczeń) układom C/A, do tego takie słuchawki mogą zostać wyposażone w dużo lepszy wzmacniacz, niż ten który znajdziemy w smartfonie. Cóż, pozostaje poczekać na pierwsze, obszerniejsze recenzje tego typu rozwiązania. Takie zamykanie się, w obrębie własnego ekosystemu, jest w przypadku Apple dość typowe, więc w sumie trudno się dziwić, że tak to wygląda, czy będzie wyglądało… Postaram się sprowadzić to dziwo do redakcji i sprawdzić z (niespodzianka, o której napomknę niebawem na fb oraz dodatkowo w newsach, gdy tylko rzecz potwierdzimy). Podsumowując, dobre w tym wszystkim jest to, że nawet takie, nieco ograniczone możliwości wskazują pośrednio, że w końcu Apple wprowadzi coś lepszego od AAC 256kbps. Bo, nawet biorąc poprawkę na Remastered for iTunes, inni oferują lepszą jakość, czasami dużo lepszą…

» Czytaj dalej

Deezer od 15 września strumieniuje w jakości bezstratnej. Na razie w Stanach

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Sonos_deezer-elite_web

Deezer, francuski serwis streamingowy, będzie kolejnym (na razie de facto mamy WiMP HiFi – niebawem pod marką Tidal w Stanach, Qobuz chyba padnie, Ora stream to jakaś nisza niszy) miejscem w którym znajdziemy muzykę w bezstratnym zapisie. To bardzo dobra wiadomość, bo oznacza że jednak ludziom nie jest wszystko jedno, że ta lepsza jakość znajduje zainteresowanie wśród klientów. Warto uzmysłowić sobie, że oferowany do tej pory streaming pozwalał na maksymalny bitrate w okolicach 320kbps. Jakość tak zapisanej muzyki bywa całkiem znośna, jednak wprowadzenie (oby tylko zadbano o źródła!) strumieniowania o parametrach 1411kbps (tyle właśnie wynosi transfer w przypadku pliku bez kompresji stratnej, a konkretnie bez żadnej kompresji – plik WAV zapisany na płycie kompaktowej) otwiera nowe możliwości. Rzecz jasna jest tutaj spore pole do różnicowania jakości nagrań, bo pliki VBR, poddane kompresji bezstratnej (ALAC, FLAC) to jest około 1000 kbps (czasami mniej), jednakże niektóre z wymienionych serwisów zapowiadają ni mniej, ni więcej tylko 1411 kbps. Rzecz jasna nie pozostanie to bez wpływu na dwa, ważne aspekty – czas pracy na baterii oraz limity w ramach miesięcznych paczek danych przypisanych do danego abonamentu. W przypadku pierwszej kwestii niestety nie ma co liczyć na przełom, nie ma na razie mowy o rewolucji w tym względzie, w przypadku drugiej mam dobrą wiadomość: operatorzy znowu biją się (u nas, w Polsce) o klienta i wprowadzają, nawet do niższych abonamentów opcję stałego dostępu, bez limitów do sieci w ramach usług transferu danych via 3/4G. To może mieć duże znaczenie dla wszystkich tych, którzy będą chcieli bez skrępowania skorzystać z tytułowego strumieniowania, generującego duże zapotrzebowanie na przepustowość oraz duże transfery. W przypadku przepustowości może być z tym różnie, chociaż przedstawiciele operatorów zapewniają, że obecna infrastruktura gwarantuje odpowiednio komfortowe korzystanie z usług. Jak będzie faktycznie, przekonamy się niebawem, gdy więcej osób zacznie intensywnie słuchać muzyki w bardzo dobrej jakości, korzystając z serwisów oferujących bezstratny streaming muzyki.

Deezer Elite – bo tak się nowy serwis będzie nazywał – będzie wyróżniał się wspomnianym przesyłem całych 1411kbps. O ile Francuzi zadbają o źródła, może to być pierwsza, tak bezkompromisowa odnośnie jakości, opcja dostępna na rynku (Ora Stream oferuje transfer na poziomie 700-1100 kbps, w przypadku WiMP HiFi trudno precyzyjnie to określić, ale na pewno jest to mniej niż wspomniane ponad 1400 kilobajtów na sekundę). Od 15 września, to znaczy od poniedziałku, z usługi będą się cieszyć Amerykanie. Dodatkowo najpierw skorzystają użytkownicy dysponujący urządzeniami Sonosa (multiroom, głośniki, odtwarzacze sieciowe etc.), następnie wszyscy pozostali. To oni, Amerykanie, jako pierwsi otrzymają taką możliwość, z opcją miesięcznej jazdy próbnej. Na szczęście dość szybko, choć nie podano kiedy dokładnie, rzecz zawędruje na Stary Kontynent. Polska była jednym z pierwszych krajów, w którym Deezer rozpoczął swoją działalność i z tego co mi wiadomo, spotkał się z całkiem życzliwym przyjęciem. Na marginesie, Polska jest jednym z niewielu państw w Europie, z tak bogatą ofertą tego typu usług. Daje to nadzieję na rychłe uruchomienie Elite także u nas w kraju. Miejmy nadzieję, że cena nie będzie wyższa od tej, którą woła konkurencja (39.99). W Stanach ma to być 20 dolarów (podwójny koszt abonamentu w wersji premium, czyli u nas właśnie te 40 złotych). Deezer przygotowuje dla tych, którzy skuszą się już teraz specjalną ofertę – cenę obniżoną o 10 dolarów. Jeżeli u nas będzie możliwość takiej migracji (pewnie czasowej, ale dobre i to), to każdy abonent serwisu w wersji premium będzie mógł bez opłat przenieść się do krainy bezstratnego dźwięku. Cóż, pozostaje czekać na oficjalną zapowiedź…

09.09.14 Konferencja Apple naszym okiem

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Apple Conf 090914

Zupełnie nowe produkty (i nie mam tu na myśli iPhone), wprowadzenie ważnych, wnoszących istotne nowości, nowe możliwości, nowe usługi oraz usprawnienia, wersji mobilnego oraz komputerowego systemu operacyjnego oraz (niewykluczone) wprowadzenie wielkich zmian w systemie dystrybucji muzyki… tego mniej więcej możemy się spodziewać po dzisiejszej, chyba najważniejszej od czasu przejęcia steru przez Tima Cooka konferencji Apple. Będę relacjonować to wydarzenie, a właściwie to precyzyjniej, na gorąco postaram się o ocenę oraz subiektywny opis tego co pokaże firma z Cupertino podczas dzisiejszego wydarzenia. Najistotniejsze, z punktu widzenia branży audio, pytanie brzmi: Czy Apple zapowie ewolucyjną zmianę (koniec?) obecnego iTunes, narodziny nowego modelu dystrybucji opartego na miesięcznych opłatach, na subskrypcji? A jeżeli tak, to jaki to będzie miało wpływ na oferowane przez firmę urządzenia? Czy w związku z tym znikną iPody? Czy model oparty na płaceniu za piosenkę, album będzie utrzymany tylko i wyłącznie na potrzeby zapowiadanego przez niektórych wejścia Apple na rynek dystrybucji muzyki w bezstratnej jakości? Czy model subskrypcyjny będzie oznaczał progres do bezstratnego strumieniowania, a iTunes store zaoferuje hi-resy? Jak Apple zdyskontuje zakup Beats, w jaki sposób przełoży się to na oferowane przez siebie produkty, usługi (streaming jest tutaj moim zdaniem pewniakiem).

Muzyka rzecz jasna nie będzie głównym bohaterem – tutaj rzecz jasna dominującym produktem będzie iPhone oraz prawdopodobny iWatch. Jednak muzyka może być jednym z głównych motywów, szczególnie jeżeli Apple postanowi wprowadzić gruntowne zmiany w swoim wirtualnym kramiku, jeżeli całości będzie towarzyszyła poważna zmiana iTunes (rozumianego szerzej, a konkretnie jako model dystrybucji, łącznik, kluczowy element ekosystemu). Ten mianownik, wg. mnie, wymaga pilnej modyfikacji, odważnych decyzji. Czy tak się stanie, przekonamy się już niebawem. Nie można zapominać, że zapowiadane na WWDC nowości dotyczą innych dziedzin, takich jak zdrowie, jak płatności mobilne, jak integracja usług w obu systemach, jeszcze ściślejsza współpraca, współdziałanie handheldów z Makówkami, inteligentny dom itp. Liczę jednak na to, że Apple zaskoczy nas, informując o nowościach z zakresu audio i będzie to jeden z ważnych punktów konferencji. W końcu od iPoda to się zaczęło, od iPoda oraz iTunes. Od muzyki. Byłaby to ładna klamra, bo oczekiwania względem Apple są ogromne, a jednocześnie wiele rzeczy w „królestwie” zdążyła się wyraźnie zestarzeć, żeby nie powiedzieć zdewaluować. Sprzedaż „mp-3ek” za kilkanaście dolarów za album to nie jest coś, co dzisiaj ma przyszłość. Brak lepszej jakości muzyki, brak atrakcyjnego serwisu streamingowego, przy jednoczesnym inwestowaniu w ten segment (Beats) to coś, co mocno tu nie pasuje, nie koresponduje. To tylko jeden z elementów, ale istotny, bo powiązany z całym ekosystemem. Pytanie, czy oni zdążą to wszystko pokazać w trakcie dwugodzinnego spotkania? Cóż, w tym prezentowaniu, pokazywaniu są niewątpliwie mistrzami.

Ten wpis będzie aktualizowany… Aktualizacja (po konferencji)

» Czytaj dalej

Czas na douszne Momentum. Czy nowe dokanałówki Niemców będą równie udane, co nasze ulubione słuchawki „na wynos”?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Rust H_026

Dobre pytanie, na które postaramy się znaleźć w najbliższym czasie odpowiedź… Momentum wg. mnie są obecnie najlepszymi, przenośnymi słuchawkami jakie możemy znaleźć na rynku. Nie podaję do jakiej kwoty, bo moim zdaniem te słuchawki są zwyczajnie kasują konkurencję, łącznie z dużo droższymi modelami z katalogu Grado (mieliśmy na uszach oba modele przenośnych PS-500 i/e), testowanymi u nas Final Audio Design (topowy model Pandora Hope VI) oraz słuchanymi ostatnio nowościami z katalogu Beyerdynamika oraz Audio Techniki. Na razie żadne z przesłuchanych słuchawek nie zbliżyły się subiektywnie do droższych Momentum (w katalogu znajdziemy jeszcze tańsze, mniejsze On-Ear). Nowe Momentum In-Ear (ano właśnie) to słuchawki za 99 euro, czytaj w naszym kraju ich cena nie powinna przekroczyć sumy 550-600 złotych. Jeżeli będą oferowały podobne do nausznych braci umiejętności, podobną jakość dźwięku to chyba wiem jakie IEMy wylądują u nas wysoko na liście najlepszych dokanałówek. Ta lista póki co jest krótka, bo jak wspominałem wielokrotnie ja generalnie IEMów nie uznaję, jestem bardzo wybredny, takie słuchawki muszą być bardzo wygodne, poza tym że mają świetnie brzmieć (co w przypadku takich konstrukcji jest wg. mnie trudne do osiągnięcia, choć jak pokazują ostatnio przetestowane u nas Westony, czy FADy nie niemożliwe).

Jak będzie w tym przypadku, zobaczymy, tak czy inaczej cieszę się, że Sennheiser rozbudowuje ofertę w tym segmencie, rozwija tę, niezwykle udaną linię swoich produktów. Patrząc na konkurencję, mało komu udała się taka sztuka (znamy takiego kogoś?), to znaczy nie kojarzę żadnego z producentów (tych specjalizujących się w słuchawkach, jak i nie), któremu udałoby się wprowadzić na rynek całą, kompletną serię przenośnych słuchawek ocenianych jako te „naj”, okupujących wysokie miejsca w rankingach. Nowość nawiązuje (warianty kolorystyczne) do tańszych On-Ear. Oczywiście mamy pełną kompatybilność ze sprzętem przenośnym na Androidzie (ciekawe, czy faktycznie, patrz niżej) oraz iOSie. Metalowa obudowa, wysokiej klasy przetwornik, skierowanie wylotu pod kątem, w celu lepszego dopasowania aplikacji, wygodne gumki… cóż, prezentuje się to nieźle, ale takich konstrukcji na rynku znajdziemy obecnie całkiem sporo. Trzeba będzie rzecz obadać dokładnie, mam nadzieję że któryś ze współpracujących z nami dystrybutorów udostępni nam niebawem egzemplarz testowy. Poniżej galeria oraz specyfikacja słuchawek:  » Czytaj dalej

Bateryjne iFi Audio: iDSD nano, iDSD micro, iCan nano. Wizyta w salonie Premium Sound

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
iFi Audio_0a

O sprzęcie iFi Audio jest głośno, ostatnio nawet bardzo. Młodziutka marka, za którą stoi nie byle kto – specjalista od high-endowego audio, firma AMR, nie tylko doczekała się bardzo pochlebnych opinii, otrzymała także znaczące wyróżnienie: jeden z produktów, konkretnie iDSD nano, otrzymał nagrodę EISA 2014/2015 (o tym kto dostaje, dlaczego dostaje i kto za tym stoi nie będę się rozwodził, bo nie ma to większego sensu, to strata czasu). Postanowiłem przekonać się ile jest w tym całym szumie prawdy, sprawdzić samemu, na własnych uszach, jak to się ma do moich doświadczeń z podobnymi urządzeniami, sprzętem testowanym u nas na łamach HDO (NuForce, FiiO, Audioquest, M2Tech, Matrix etc.). Miałem (a właściwie to nadal mam) także dodatkowy powód, dla którego zainteresowałem się ofertą iFi Audio… przyszedł czas na zmiany mobilnego toru, głównie mam tu na myśli laptopa, który służy mi na co dzień do pracy, jest często zabierany w podróże. Fantastyczny M2Tech hiFace DAC to rzecz wybitnie pod stacjonarny tor, o czym zresztą wspominałem w naszej recenzji, mój prywatny Matrix Portable trafił w inne ręce (mam nadzieję, że nabywca ma tyle radości z użytkowania, co wyżej podpisany), DragonFly w wersji 1.0 nie można pożenić z handheldami. Handheldy. Tak, to źródło awansuje za sprawą takich usług jak WiMP HiFi (nie wszystko złoto, sporo albumów jest do niczego, ale trafia się wiele pereł, no i ten wybór!), rozbudowanych odtwarzaczy programowych (obsługa hi-res bez ograniczeń, w tym DSD vide USB Audio Player na Androida, czy HiFi Player Onkyo dla iOSa) do miana alternatywy, wygodniejszego, a czasem oczywistego wyboru, szczególnie gdy zależy nam na mobilności. Komputera nie zabiorę ze sobą wszędzie, poza tym muzyka towarzyszy mi na tyle często poza domem, czy poza jakimś innym miejscem, gdzie dłużej przebywam (pociąg, hotel etc.), gdzie mógłbym skorzystać z komputera, że zadbanie o jakość „tego co na wynos” staje się kluczowa, bardzo ważna. Zresztą, jak pamiętacie, wspominałem niedawno o tym, że obecnie duża część naszego obcowania z muzyką to słuchawki, to jakieś urządzenie które stale nam towarzyszy. Zazwyczaj jest to po prostu smartfon, czasami tablet, stąd konieczność zadbania o odpowiednią jakość tego, co dociera do uszu z tego typu źródła.

Sprzęt iFi Audio na pewno przykuwa uwagę ceną. Ta jest, jak na standardy branży, w której cztero-, czy pięciocyfrowe kwoty są czymś oczywistym, „naturalnym”, bardzo przyzwoita, by nie powiedzieć wręcz niska, budżetowa, kojarząca się z produktami z segmentu Lo-Fi. Ok, ten, często kluczowy przy podejmowaniu decyzji przez potencjalnego nabywcę element, prezentuje się bardzo atrakcyjnie, atrakcyjnie w zestawieniu z możliwościami, funkcjonalnością, konstrukcją oraz materiałami, które wykorzystano do budowy sprzętu oferowanego przez tytułowego producenta. Oczywiście rodzi to od razu pewną podejrzliwość, bo niestety znaczna część audioświatka, czy może precyzyjniej audiofilskiego światka, nie może zrozumieć, przyjąć do wiadomości, że to nie cena „gra”, że to nie cena czyni dany sprzęt wyjątkowym, idealnym narzędziem do reprodukcji dźwięku, do słuchania muzyki. Jak coś jest względnie tanie, to po prostu wg. co poniektórych nie może, bo nie, bo przecież jak… mój DAC za 30 tysięcy, musi grać lepiej o te prawie 30 tysięcy od produktu XYZ. Dodatkowym problemem jest to, że dzisiaj wykorzystane w budowie komponenty (układy, elektronika), materiały są często tożsame, identyczne w sprzęcie za może nie kilkaset, ale w cenie z przedziału 2000-5000 tysięcy złotych, a tym wycenionym na kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy. Przykładów na to jest całe mnóstwo, pamiętamy zdjęcia pokazujące wnętrze odtwarzaczy, urządzenia które właściwie niczym, poza ceną nie różniły się od siebie. To raz. Dwa – popatrzmy na wiele produktów z najwyższej półki, które zwyczajnie nie potrafią tego, co urządzenia sporo tańsze, co gorsza (dla tych droższych) nie chodzi tu tylko o wsparcie dla określonych formatów, ale właściwości, możliwości brzmieniowe. Całkiem łatwo wejść tu na minę. Czarowanie doborem (rzecz jasna właściwym) odpowiedniego kabla, różnego rodzaju mniej lub bardziej (są też takie!) przydatnych akcesoriów, jakże częstym pomijaniem (no tak, bo w pomieszczeniu z dobrą akustyką, gdzie zadbano o to, by grało, a nie „grało”, taki dużo tańszy sprzęt może zmienić perspektywę, to znaczy jak każdy dobry produkt zagrać po prostu świetnie, wpasować się w nasze potrzeby) miejsca w którym system ustawimy, w którym będzie grało to wszystko typowe grzeszki, typowe dla całego audioświatka.

Po tym, nieco przydługim wstępie, warto w końcu wspomnieć coś o urządzeniach, które podłączyłem do swoich, przenośnych źródeł. Miałem precyzyjnie ustalone, co z czym i na czym ;-) Posłuchałem przygotowanego wcześniej zestawienia paru testowych utworów na dwóch DAC/AMPach iDSD nano oraz iDSD Micro, poza tym do tej dwójki dołączył wzmacniacz iCan nano. Cechą wspólną wymienionych produktów było zasilanie bateryjne, rzecz wg. mnie nieodzowna w przypadku współpracy z handheldami (przetworniki bez własnego zasilania, mają zazwyczaj problemy z integracją vide wspomniany hiFace DAC, poza tym szybko wyczerpujemy baterię szczególnie w telefonie, co także nie jest bez znaczenia). Dwa mniejsze produkty można zaliczyć do grona sprzętu w pełni przenośnego, mobilnego, choć konstrukcja obudowy (spora kosteczka) nie za bardzo koresponduje z gabarytami współczesnych smartfonów czy tabletów. To pewien ergonomiczny mankament, bo „kanapka” z przylegającego do płaskiej obudowy handhelda przetwornika, wzmacniacza to coś, co i tak idealne nie jest (od, daleko takiej kanapce do ideału, ale tutaj trzeba godzić się na kompromisy odnośnie wygody przenoszenia, użytkowania mobilnego sprzętu), w przypadku wspomnianych urządzeń prezentuje się to bardzo tak sobie. Zastanawia mnie zastosowanie typowo komputerowego złącza USB-B w iDSD nano… w końcu tutaj właściwym adresatem nie jest komputer, tylko handheld, nie ma potrzeby, a nawet nie należy podpinać jakiegoś drogiego, zazwyczaj mało (albo w ogóle nie-) elastycznego kabla i tak zachodzi konieczność zastosowania odpowiednich przejściówek, złącz USB micro / Lightning czy 30 pin. Po co w takim razie takie coś w urządzeniu, które jednocześnie dysponuje (jak pokazał odsłuch) wyraźnie mniejszymi możliwościami po stronie wzmacniacza, dedykowanemu do współpracy z łatwiejszymi do wysterowania słuchawkami (przenośnymi), jakimiś dokanałówkami, względnie lekkimi, mobilnymi nausznikami (3.5mm wyjście), takie coś jak USB-B? Nie wiem. Druga sprawa to złącza RCA. Fajna rzecz do podłączenia pod stacjonarny tor, ale… znowu… ten sprzęt wg. mnie ma być, powinien być przede wszystkim urządzeniem podpinanym pod handhelda lub/i laptopa (w przypadku komputera przenośnego, podpinanym w scenariuszu mobilnym, nie stacjonarnym).  Tak więc złącza tego typu uważam w tego typu produkcie za zbędne, wystarczyło dać wyjście liniowe w formie gniazdka 3.5mm, tudzież (bardziej ambitnie) zastosować dodatkowo zbalansowane gniazda (ponownie w kompaktowym wydaniu, czytaj złącza jack). Tutaj nie ma żadnego dodatkowego zasilania, zewnętrznego znaczy się, wbudowany wzmacniacz nie zaoferuje nic więcej, ponadto co podano w specyfikacji.

» Czytaj dalej

Back to school z PocketBookiem w tornistrze? Znakomity pomysł producenta popularnych czytników

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Powrot do szkoly

Niebawem przeczytacie u nas test najnowszego PB Touch Lux 2, urządzenia które pozwoliło mi ostatnio nieco nadgonić zaległości czytelnicze. Tymczasem producent przygotował z okazji rozpoczęcia roku szkolnego wg. mnie fantastyczną akcję promocyjną, która może zachęci młode pokolenie do CZYTANIA książek. W ramach szkolnej wyprawki, będzie można zakupić tani czytnik PocketBook Basic 2 z kompletem szkolnych lektur (darmowe 600 pozycji w komplecie!). To świetny pomysł, bo proponuje się gotowe rozwiązanie, dodatkowo w nowoczesnej, atrakcyjnej dla młodych formie. Modny gadżet w tym wypadku pełni funkcję narzędzia edukacyjnego i to takiego, które maksymalnie ułatwia dostęp do wymaganych materiałów, a przy tym pozwala na „zarażenie” młodego czytelnika, „zainfekowanie” go czytelnictwem, zachęcenie do sięgnięcia po lekturę (niekoniecznie szkolną – jakąkolwiek lekturę).

Sam będąc rodzicem widzę duży potencjał w tego typu działaniach. Czytnik to rozwiązanie korespondujące z uzależnieniem młodych, uzależnieniem od handheldów wszelkiej maści. Dużo łatwiej zachęcić do przeczytania czegokolwiek na ekranie (-stety czy niestety) niż do sięgnięcia po analogową wersję książki. Tak to wygląda i nie ma wg. mnie co walczyć z wiatrakami, trzeba dopasować się do obecnego stylu funkcjonowania młodych ludzi, skutecznie do nich dotrzeć, to znaczy zaoferować rozwiązania dopasowane do ich możliwości, umiejętności, zainteresowań. Bardzo cenna inicjatywa, mam nadzieję że nie jednorazowa, bo takie wprowadzanie nowoczesnych rozwiązań do szkolnictwa ma jak najbardziej sens i jest godne pochwały. Poniżej pełna informacja prasowa…

» Czytaj dalej

YouTube Music Key – Google uruchomi własny serwis subskrypcyjny, na bazie YouTube

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
youtube-logo-oblique-650px

YouTube to obecnie najpopularniejszy, globalny serwis muzyczny. Pomyślany pierwotnie jako usługa strumieniowania wideo, z muzyką w tle, dzięki ogromnej popularności, stał się pierwszym źródłem audio z Internetu. I nie chodzi tutaj o klipy, bo te wbrew pozorom wcale nie są tu najważniejsze …wiele muzyki zapisanej na serwerach YT to pojedyncze piosenki, bądź całe albumy bez obrazka. To pewna aberracja – w końcu YouTube był wymyślony do czegoś zupełnie innego, miał być platformą dla krótkich filmików, właśnie wideoklipów, a obecnie jest najpopularniejszym źródłem multimediów z sieci na globie. I to pomimo interfejsu, konstrukcji dopasowanej przede wszystkim do konsumpcji treści wideo, nie audio. Wystarczy spojrzeć, a raczej posłuchać, jaką to jakość oferuje typowy streaming z tego serwisu. Jednak, podobnie jak to ma miejsce z mp3, nie jest to element krytyczny, wręcz przeciwnie, większości to zupełnie nie przeszkadza. A przynajmniej nie przeszkadzało, na szczęście (właśnie, na szczęście, bo to że przyjdzie płacić stosunkowo niewiele za dostęp jest wg. mnie małą ceną za postęp w dziedzinie jakości oraz funkcjonalności / wygody) to się niebawem zmieni, to znaczy dla wszystkich tych, którzy woleliby słuchać i oglądać w przyzwoitej jakości nadchodzą oczekiwane zmiany.

YouTube Music Key to usługa, która ma zdyskontować popularność jaką się cieszy YT, ma być płatnym serwisem z bardzo prostym systemem pobierania opłat. Za 9.99$ (ma być, przynajmniej tyle na razie wiemy, jedna, płatna opcja z pełnym dostępem) będziemy mogli dowolnie korzystać z Music Key, to znaczy korzystać z zasobów Google Play (ciekawe co się z nim, na marginesie, stanie?) oraz z tego, co oferuje YouTube, bez ograniczeń. Mówi się o wyselekcjonowaniu materiałów lepszej jakości, poza tym użytkownik otrzyma możliwość odtwarzania na wszystkich swoich urządzeniach (komputery, handheldy, AV/HiFi) muzyki bez reklam, możliwość zapisu piosenek oraz wideo na urządzeniu (tryb offline), wreszcie interfejs przygotowany z myślą o odtwarzaniu wyłącznie muzyki (bez wideo) wtedy, gdy chcemy odtwarzać materiał audio w tle, podczas pracy, lub po prostu bez konieczności uruchamiania ekranu (taki tryb zapewne zagości w amplitunerach AV, będziemy sterować odtwarzaniem za pomocą aplikacji, telewizor będzie mógł być przez cały czas wyłączony… już teraz niektóre z serwisów, produktów oferują taką możliwość).

Kiedy usługa wystartuje? Pierwotnie model subskrypcyjny w przypadku YouTube miał wystartować jeszcze w 2013 roku. Google zmieniło koncepcję, promując Google Play, co z perspektywy czasu wydaje się niezbyt szczęśliwym wyborem. Google Play nie oferuje bowiem nic ponadto, co konkurencja, niczym się specjalnie nie wyróżnia. To YouTube ze swoim gigantycznym zasięgiem, supremacją w zakresie strumieniowania wideo (oraz jw. audio) jest idealną platformą do wypromowania własnej usługi strumieniowej na globalną skalę. Na szczęście dla Google, główni rywale, mam tu na myśli przede wszystkim Apple, ale także Microsoft, całkowicie zaprzepaścili szansę na wprowadzenie swoich, konkurencyjnych produktów na rynek. Apple co prawda wytrwale negocjowało z wytwórniami, kupiło w między czasie Beats Audio (z ichnim serwisem strumieniowym), MS przejął Nokię (własne usługi tego typu, plus Zune/Xbox Live), jednak to wszystko nie doprowadziło do jakiś radykalnych zmian układu sił w tym segmencie. Serwisy strumieniowe (płatne) to nadal w dużej mierze terra incognita, potencjał tego przyszłościowego sposobu dystrybucji treści jest gigantyczny, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Pytanie, komu uda się zdominować ten rynek. Piszę o dominacji, bo nie mam wątpliwości, że każdy z wielkich marzy o takiej właśnie sytuacji. Dla Google jest to o tyle istotne, że wraz z rozwojem swoich usług strumieniowych wzrośnie udział androidowej platformy w generowanym przez handheldy ruchu w sieci (w statystykach sprzęt na Androidzie wypada słabo, w porównaniu z Apple wręcz bardzo słabo w tym względzie), poza tym będzie to istotne (o ile globalne, powszechne, popularne niczym YT dzisiaj) źródło dochodów. 

Apple rzecz jasna nie składa broni. Bardzo jestem ciekaw tego, co zaprezentuje jabłczana firma w najbliższym czasie, podczas jesiennych konferencji… Beats Audio może być kluczowym elementem nowej strategii, a jak pokazują nowe produkty (słuchałem Beats Solo 2 i… cholera… te słuchawki to niebo a ziemia, w porównaniu do plastikowego gie, jakim był poprzedni model, model grający w tak karykaturalny sposób, że mógłby być przykładem jak nie należy projektować słuchawek, w ogóle produktów audio) może to być coś naprawdę przełomowego. W końcu mówimy o setkach milionów użytkowników. Dobrze, że Apple wyrasta poważna konkurencja (tytułowy Music Key). Tutaj nie ma drogi na skróty, to co obecnie oferuje Apple, tzn. tradycyjny kramik z muzyką w kompresji stratnej oraz usługi powiązane typu iTunes Match (iRadio miłosiernie przemilczę, to kompletny niewypał wg. mnie) są całkowicie de mode, to przeszłość, czas na radykalne zmiany. Konkurencja ze strony Google (niestety Microsoftu tutaj nie widzę, a szkoda bo ich combo Zune/Xbox Live mogło swego czasu nieźle namieszać, ale to już się chyba nie stanie) będzie wielka, na pewno nie uda się w prosty sposób „przenieść użytkowników iTunes” do nowego serwisu (-ów?). Być może jakimś rozwiązaniem byłoby (na to Apple może sobie pozwolić) zaoferowanie streamingu audio w pakiecie z całą resztą (system, praktycznie całe firmowe oprogramowanie oraz sprzęt) bez dodatkowych opłat, jako integralna część ekosystemu. Ekosystemu obejmującego hardware, software oraz treści. Każdy do tego dąży, choć w różny sposób, w przypadku firmy z Cupertino taki ruch wpisywałby się w dotychczasową politykę i mógłby przynieść pożądane skutki. Google nie może opóźniać startu swojej usługi, wg. mnie graniczną datą jest końcówka 2014 roku. Wtedy to co pokaże Apple będzie stanowić konkurencję na rynku dla każdego, oferującego podobne usługi, poza tym nie zapominajmy o rosnących udziałach innych graczy (Spotify, Pandora oraz rosnący w siłę WiMP). W końcu zrobi się tłoczno, trzeba będzie bić się o klienta, dla kogoś kto zaoferuje streaming w pakiecie, jako darmowy dodatek do własnego ekosystemu (i nie mam tu na myśli opłaty dostępowej, to w sumie nie najważniejszy, choć istotny element), darmowy w sensie transferu bez ograniczeń, roztaczają się złote perspektywy – taki ktoś, moim zdaniem wygra ten wyścig, zdominuje ten segment. Jeżeli (przy okazji) zaoferuje bezstratną jakość, tym lepiej dla nas. Nie będzie to (chyba jednak) kluczowy element takiej usługi, będzie to coś „przy okazji”.

 

Optymalne dokanałówki. Recenzja Westone UM 30 PRO

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
um30pro

Początkowo miał być zbiorczy test słuchawek dokanałowych. Testowałem kolejne modele, porównywałem, w między czasie opisałem niesamowite S-EM6, wszystko skrzętnie notowałem. Kiedy liczba produktów zaczęła niebezpiecznie rosnąć, przystąpiłem do tworzenia artykułu. Przy wielu słuchawkach, potrzebnej (przy okazji testowania czegokolwiek z audio) adaptacji, mocno rozbieżnych opinii (prosiłem o opisanie wrażeń paru znajomych, z których jeden należy do szczególnie wybrednych – ma customy i świata poza nimi nie widzi ;-) ) wszystko zaczęło mi się rozłazić. Wśród tych wszystkich słuchawek (AKR 01, RE-600, Westone UM30 Pro, Earsonic SM64, RE-400, Final Audio Design Heaven IV, AKG 323, B&W C5…) o mocno odmiennej konstrukcji, zaliczających się do mocno różnych przedziałów cenowych, jedne wyróżniały się, albo inaczej jedne, jedyne tak wyraźnie, tak bez żadnych ale spodobały mi się od momentu zaaplikowania ich sobie w uszach, że postanowiłem nieco zmodyfikować pierwotne plany dotyczące publikacji testów IEMów…

I tak oto, postanowiłem osobno poświęcić nasze łamy na recenzję Westonów UM 30 PRO, słuchawek dokanałowych, z którymi mógłbym żyć. To wielki komplement, bo ja dokanałówek zwyczajnie nie lubię i gdzie tylko mogę, zabieram ze sobą moje ulubione Momentum. Wiem, że customy mogą być niczym przylegająca do ciała, idealnie dopasowana koszula, coś co pozwala osiągnąć pełen komfort mimo wkładania sobie czegoś w ucho. Rozumiem, akceptuję, ale i tak wszelkie słuchawki douszne traktuję jako coś nie dla mnie. Mogę doceniać możliwości, brzmienie, jak to miało miejsce w przypadku wspomnianych, flagowych EarSoników, mogę zachwycać się sposobem komunikowania, odmiennym od tego, który jest udziałem słuchawek nausznych. Tak mogę, ale generalnie ja po prostu dokanałówek nie lubię. Jestem przy tym bardzo krytyczny, bardzo wyczulony na wszelkie braki w zakresie wygody, ergonomii, stąd przykładowo moja krytyka pod adresem szwedzkich a-jay’ów (testowany u nas model four) i wytykanie dyskomfortu w przypadku wielu innych modeli, które przewinęły nam się przez ręce.

Z UM 30 Pro było / jest inaczej. Te słuchawki nie tylko są po prostu wygodne (zaleta, typowej dla Westone aplikacji, konstrukcji obudowy dopasowanej do fizjologii), nie tylko nie wkurzają (idealny kabel, który się nie plącze, nie przenosi niczego z garderoby, jest wytrzymały, jest w sam raz), ale jeszcze dodatkowo potrafią zagrać w sposób zbliżony do… moich ulubionych Sennheiserów. Momentum są i będą punktem odniesienia, bo uważam je za absolutnie wybitne słuchawki mobilne, na pewno jedne z najlepszych słuchawek tego typu jakie pojawiły się na rynku. Każda z testowanych przeze mnie konstrukcji mobilnych (różne Beyery, Bowersy, Gradosy, AKG, Audio Techniki itd, itp.) nie zdetronizowała w moich oczach moich ulubionych, przenośnych słuchawek. UM30Pro (a to nie jedyne Westony, które były u nas testowane, że chociaż wspomnę opisane przez nas Adventure) mimo że nie najdroższe, mimo że nie te najbardziej wyczynowe, moim zdaniem wyszły producentowi wybornie. Od strony dźwiękowej oraz wygody to IEMy bliskie perfekcji. Dlaczego? Ano dlatego, że przez prawie dwa miesiące, w czasie których tytułowe IEMy były u nas „na stanie” najczęściej wybieranymi, najchętniej wybieranymi, a wręcz wybieranymi zamiast Momentum słuchawkami były UM30Pro właśnie. No dobrze, to teraz warto uzasadnić te ochy i achy… powiem tak, w przypadku tych konkretnie słuchawek, nie będzie to specjalnie trudne :)

» Czytaj dalej

Przenośny DAC/AMP Micro iDSD firmy iFi Audio – pierwsze wrażenia

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Micro-iDSD-03

Pierwsze, baaaardzo wstępne wrażenia, bo koniec końców słuchałem może z 3 minuty ;-) . No dłużej, ale i tak za krótko, chiałoby się więcej. Czy warto zatem w ogóle pisać o tym produkcie, gdy słuchało się w salonie wszystkiego będzie kilka kwadransów? Cóż, zważywszy na to, że tytułowe urządzenie podłączyłem do HE-6, sprawdzając czy w sloganie reklamowym nie ma przesady, tzn. że da się w tym wypadku napędzić cholernie wymagające słuchawki, jakimi bez wątpienia są flagowe ortodynamiki HiFiMANa, mogę napisać: DA SIĘ. Da się i to całkiem sensowanie, tzn. można słuchać całkiem głośno, a przy tym jakość brzmienia nie pozostawia wątpliwości, że… słuchamy HE-6. To dziwny produkt. Producent wyraźnie stara się dać nam do zrozumienia, że przenośny. Mamy port do podładowania handhelda, mamy wbudowany akumulator o dużej pojemności (no ale to, w sumie, można także zastosować w typowo stacjonarnym urządzeniu, odseparować je od instalacji elektrycznej), mamy wreszcie …i to chyba w sposób bardzo jednoznaczny wskazuje, że iFI Audio widzi ten sprzęt w scenariuszu mobilnym, zestaw gumek do zintegrowania DAC/AMPa z handheldem. Z drugiej strony dziwi brak odpowiedniego okablowania, które pozwoliłoby na podpięcie smartfona, tabletu zaraz po wyciągnięciu urządzenia z pudełka. Liczne przejściówki, kabelki mają przede wszystkim ułatwić integrację z komputerem (i chwała producentowi za to, że daje np. kątowe złącze USB w standardzie, poza tym jeden z adapterów pozwala na podłączenie jakiegoś audiofilskiego kabla USB, o ile mamy taki, odczuwamy potrzebę podłączenia takiego okablowania) tudzież stacjonarnym audio (solidne interkonektory, jack-jack to jakaś taniutka łączówka, w sumie krótki odcinek więc bez znaczenia). Sam, poza Suprą, korzystam ze znakomitego, taniego jak barszcz kabelka Belkina (Pro) i wierzcie (albo i nie, ale warto samemu sprawdzić) mi, ten kabel nie jest żadnym ograniczeniem dla systemu.

No dobrze, chciałem (taki był plan) porównać dwa produkty bateryjne z oferty iFI Audio: Nano iDSD oraz Micro iDSD. Nic z tego nie wyszło, wszystko z mojej winy. Przyjechałem zbyt późno, by zrobić takie porównanie. To raz. Dwa, sporo czasu zajęła walka z kablekami (jak do podłączyć do moich mobilnych źródeł). Post factum uświadomiłem sobie, że po pierwsze trzeba było zabrać camera kit (o tym zresztą wspomina producent) oraz skombinować odpowiedni kabel OTG (z naciskiem na odpowiedni, bo Micro ma… uwaga… nietypowo płaskie, męskie złącze USB, to ewenement, rzecz nietypowa, mocno nietypowa w tego typu produktach i w ogóle w DACach, gdzie standardem jest USB-B (żeńskie)). Dopowiem, że miałem przy sobie zarówno androidowy tablet – Nexusa z aplikacją USB Audio (genialny soft, gramy hi- resy: flaczki, dsd, dxd …wszystko jak leci) oraz iPoda Touch z WiMPem HiFi (parę playlist offline) oraz aplikacje HiFi Player Onkyo & Golden Ear (flaczki) i wszystko na marne ;-) Trzy – bardzo miło spędziłem czas na rozmowie z Panami z Premium Sound (pozdrawiam!), dyskutowaliśmy wiadomo o czym. Wreszcie cztery. Spotkałem się z Panem Morim, słuchawkowym guru, człowiekiem od Final Audio Design, który tego dnia miał zaplanowane spotkanie w gdańskim salonie. Sumując, nie bardzo – jak widać – dało się zrealizować plany, zapewne powrócę do tematu niebawem, bo po pozbyciu się DAC/AMPa Matriksa szukam jakiegoś bateryjnego urządzenia na wynos. Beyerdynamik (A200p) był ok, duże słowa uznania za pełne okablowanie, wsparcie dla jabłkowej elektroniki (brak wymogu podpinania pod camera kit!), jednak nie był w stanie napędzić wszystkich posiadanych słuchawek (to jeszcze żadna dyskwalifikacja), poza tym miał swoje ograniczenia odnośnie obsługiwanych formatów (a tu już gorzej). Sumując, trzeba będzie rzecz dokładniej obadać, sprawdzić jak to gra z moimi ulubionymi Momentum (tutaj rzecz jasna nie będzie problemów z napędzaniem, ciekaw jestem raczej progresu lub też braku takowego odnośnie jakości… te słuchawki grają z dziurki w handheldzie bardzo dobrze, pytanie czy mogą zagrać jeszcze lepiej (z Matriksem tak właśnie było)?). Urządzenie jest duże, spore i tak jak mówili Panowie z salonu, widzą je raczej jako element stacjonarnego toru. Zresztą pierwsze odsłuchy zdają się potwierdzać tezę o „stacjonarnym charakterze” tego DAC/AMPa. Tak czy inaczej, producent jw. sugeruje możliwość przenośnego użytkowania tytułowego sprzętu. I bądź tu mądry.

Opis przetworniko-wzmacniacza znajdziecie w naszym poprzednim wpisie. Jednocześnie przepraszam za chwilowy brak nowych newsów, recenzji – powód jest prozaiczny – dopiero co wróciłem z krótkiego urlopu. Sporo rzeczy czeka na publikację i się doczeka. Tymczasem…

Nowy, przenośny przetwornik iFi Audio: micro iDSD

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Micro-iDSD-03

iFi Audio wcześniej wprowadziło już przenośny, bateryjny wzmacniacz/przetwornik nano iDSD. Tamten model, który mam nadzieję niebawem przetestujemy na naszych łamach, ma przede wszystkim grać z handheldami. Niewielkie rozmiary, współpraca z urządzeniami na Androidzie oraz iOSie, parametry pozwalające z zapasem obsłużyć tego typu sprzęt… tak to właśnie wygląda w przypadku nano. Jedyny element budzący pewne wątpliwości to zastosowanie typowo komputerowego złącza USB-B (typ drukarkowy). To duży port, z jednej strony można zastosować dobrej jakości kabel (mając spory wybór, w odróżnieniu od innych aplikacji, z mniejszym portem vide przetestowany u nas A200p), z drugiej w takiej, kompaktowej konstrukcji lepiej sprawdziłby się płaski USB-A, względnie micro-USB (najlepiej z dedykowanym okablowaniem w komplecie). To pewna niekonsekwencja, bo drugi, tytułowy, przenośny DAC/amp w ofercie iFi Audio, to urządzenie zdecydowanie „pod komputer”. Widać to choćby po zastosowaniu w najnowszym produkcie, występującego wcześniej jako osobny element systemu opartego o rozwiązania iFi Audio, reduktorze szumu (z gniazda USB) iPurifier®. Zyskają na tym przede wszystkim właściciele komputerów. Tylko dlaczego w takim razie zastosowano w płaskie gniazdo USB? Jak wyżej, większość audiofilskich kabli będzie niekompatybilna… chyba, że producent wprost stara się nam powiedzieć, że wspomniana technologia pozwala na zastosowanie zwykłego kabla USB. Ciekawe. Takie płaskie gniazdo ułatwi podłączenie urządzeń mobilnych w rodzaju smartfona lub tabletu, jednak biorąc pod uwagę wagę oraz specyfikację, gabaryty obu przenośnych DAC/AMPów w ofercie iFi Audio, powinno być akurat odwrotnie. Micro iDSD jest sporo większy, cięższy od nano, to w sumie analog micro DACa, który zyskał baterię, dodatkowe możliwości konwersji dźwięku oraz wspomniany reduktor szumów, zintegrowany z przetwornikiem.

Interesującą informacją podawaną przez producenta jest fakt zaprojektowania tytułowego urządzenia przy wsparciu i w pewnym sensie na życzenie internetowej społeczności. Sprzęt wyposażono w dwurdzeniowy procesor Burr-Browna, oferuje on w pełni natywne odtwarzanie DSD512(24.6/22.6MHz), PCM 768kHz i 2xDXD(705/352kHz) oraz wzmacniacz słuchawkowy o mocy 4000mW. Jak widać parametry iście olimpijskie, wyczynowe. Możemy ustawić moc wbudowanego wzmacniacza i bardzo dobrze, bo większość IEMów zadowoli się trybem eco, a pełną moc (wspomniane 4000mW!!!) będzie można wykorzystać na napędzenie jakiś (przykładowo) ortodynamików, wymagających dużej mocy wzmacniacza, trudnych do wysterowania słuchawek (chwytliwe: „od Sennheiserów IE800 po HiFiMANy HE-6 ;) ). Oczywiście w takiej sytuacji nie uda nam się uzyskać wzmiankowanych 12 godzin działania na baterii… w takim wypadku trzeba będzie pogodzić się z ograniczeniami odnośnie czasu działania na akumulatorze. Tak czy inaczej, produkt nie ma obecnie odpowiednika na rynku i trzeba przyznać, że jego możliwości wykraczają poza obecne standardy, mamy zapas na przyszłość, ten DAC obsłuży dowolny materiał audio. Intrygującym elementem jest opcja wykorzystania opisanego produktu w roli banku energii dla przenośnego urządzenia. Nie znamy (już znamy, będzie ona wynosić dokładnie 2149 złotych) na razie ceny jaką przyjdzie zapłacić za przetwornik w Polsce, wiadomo że oficjalna cena wynosić będzie 499 Euro. Poniżej pełna specyfikacja produktu…

» Czytaj dalej