LogowanieZarejestruj się
News

Korektor parametryczny w Spotify. Użytkownicy chcieli Equalizera w usłudze, no to mają…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
EQ iPhone

Spotify wprowadził przedwczoraj equalizer do aplikacji dostępowych na iOSie oraz Androidzie. Od teraz użytkownicy serwisu będą mogli skorzystać z 22 predefiniowanych trybów dźwiękowych. Możliwa jest także indywidualna konfiguracja według własnych preferencji. To istotne usprawnienie, które pozwoli na uzyskanie lepszego jakościowo dźwięku, szczególnie w przypadku osób słuchających muzyki na zazwyczaj kiepskich słuchawkach dołączanych w komplecie do smartfona, odtwarzacza przenośnego.

“Wiele osób korzystających ze Spotify prosiło o wbudowany korektor dźwięków. To jedna z najbardziej pożądanych funkcji naszej aplikacji dla urządzeń z systemem iOS” – mówi Sten Garmark, wiceprezes do spraw produktu w Spotify.

Dobrze, że wsłuchano się w prośby użytkowników, ciekawe czy Spotify w następnym kroku nie zaoferuje czegoś na kształt WiMP HiFi. Myślę, że wiele osób powitałoby z radością możliwość strumieniowania muzyki o jakości CDA, szczególnie że operatorzy konsekwentnie zwiększają pulę GB dostępnych w ramach abonamentu (niedawno standardem był 1GB, 2GB w wyższych planach, teraz coraz częściej na starcie jest 3GB – np. w sierpniu tyle swoim klientom zaoferuje niskokosztowy operator NjuMobile). Taka ilość GB pozwala na swobodniejsze (choć o pełnej swobodzie nie ma jeszcze mowy) korzystanie z usługi strumieniowania muzyki o wysokiej jakości. W sumie można powiedzieć, że trzykrotnie większa paczka danych, przy trzykrotnie większym transferze (ok. 1000 kbps) oznacza, że obecnie użytkownik takiej usługi może z niej korzystać w podobny sposób, jak wcześniej korzystał z usługi oferującej muzykę w kompresji stratnej (przy 1GB limicie).

Więcej informacji na temat EQ w Spotify, znajdziecie poniżej w materiale prasowym…

» Czytaj dalej

AURALiC Gemini 2000 – grający stojak dla słuchawek. To ma sens!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
gemini-tapchiaudio_com(1)

Zintegrować trzy rzeczy w jednym produkcie, trzy – w sumie – niezbędne rzeczy, aby móc w pełni cieszyć się nowo zakupionymi, wysokiej klasy słuchawkami. Auralic Gemini 2000 to takie, właśnie 3 w 1. Mamy tutaj piękny stand wyprodukowany przez Koreańczyków na licencji (stojaki Klutz Design, kosztujące ok. 600$ sztuka) oraz wysokiej klasy wzmacniacz zintegrowany z DACiem oraz… czymś w rodzaju nośnika pamięci. No właśnie, slot dla kart zamontowany w tym oryginalnym produkcie nie jest elementem samodzielnego odtwarzacza plików, bo takiego tutaj nie ma, co nie oznacza że jest bezużyteczny… nie, producent wymyślił sobie, że będzie to swoisty hub. Na karcie egzystować będą sterowniki dla MS Windows, instrukcja oraz… np. muzyka, którą zechcemy zabrać ze sobą, czy po prostu odtwarzać z takiego, przenośnego banku, a nie z dysku komputera czy NASa. Ciekawy pomysł, bo choć nadal potrzebujemy odtwarzacza (handhelda, peceta podpiętych pod Gemini) to mamy możliwość zintegrowania naszej podręcznej, że się tak wyrażę, biblioteki muzycznej. Co poza tym? W wersji 1000 nie ma zbalansowanego wyjścia słuchawkowego, tutaj oczywiście takowe znajdziemy, poza tym możemy liczyć na wyższą moc (napędzimy wszystkie możliwe nauszniki zupełnie bezproblemowo, w tym wymagające ortodynamiki). Jak wspomniałem sam stojak z szwedzkiej manufaktury to wydatek rzędu 600, czy nawet 650 dolarów. Auralic wycenia tańszy model na 995$, co wg. mnie jest prawdziwą okazją (na pewno nie kupiłbym samego stojaka, bo tutaj mamy po prostu całościowe, wygodne rozwiązanie, albo inaczej – kupiłbym – ale tylko wtedy, gdybym miał ochotę na umieszczenie na tych drogich podstawkach całej kolekcji słuchawek). Opisywany model to prawie 2000 dolarów. Sporo, ale nadal, biorąc pod uwagę funkcjonalność, znacznie taniej niż osobne elementy słuchawkowego toru (DAC, wzmacniacz oraz stojak plus okablowanie etc.).

Gemini 2000 to cyfra. Nie podepniemy tutaj żadnych źródeł analogowych. Nie, niestety nie ma na to szans. Trochę szkoda, choć rozumiem konstruktorów, którzy byli ograniczeni wymiarami podstawki (okrągła, płaska podstawa pod stojakiem)… tor analogowy wymagał by przestrzeni, nie dałoby się tego sensownie zintegrować. Ok, rozumiem takie podejście i trudno tutaj polemizować z ograniczeniami fizycznymi. Do czego zatem podłączymy ten grający stojak? Oczywiście przede wszystkim do komputera. Jest USB-B, jest obsługa 32/384, jest granie DSD, na dopasowanej do obudowy płytce PCB znajdziemy układy XMOS, ESS oraz Atmel, poza tym slot dla kart SD oraz pozostałe złącza: USB-A (handheldy) oraz SPDIF (optyczne). Jakie handheldy będą mogły współpracować z Gemini? Ano nie jabłkowe, jak się okazuje, na razie wyłącznie przez OTG androidowe tablety lub/i telefony. Niestety Apple nie dało producentowi najnowszych sterowników i nie ma mowy o bezpośrednim podłączeniu (za pomocą kabla USB-Lightning) jabłczanego handhelda. Szkoda. Można rzecz jasna rzecz obejść, dość efektywnie i efektownie ;-) podpinając pod złącze optyczne AirPort Express. Uwalnia to nas od konieczności fizycznego podpięcia źródła, co w przypadku np. telefonu jest mocno problematyczne (kabelek) i właściwie sprawdzi się tylko i wyłącznie w scenariuszu biurkowym.

„Game changer”? Tak o swoim produkcie mówi producent. Trochę w tym przesady, ale muszę powiedzieć, że taki stand to wg. mnie faktycznie strzał w dziesiątkę. W przypadku tańszego modelu (1000) możemy przyjąć, że fantastyczny, piękny stojak dostajemy po prostu gratis. Jedyne, czego mi tutaj brakuje to opcji w pełni autonomicznego grania, czyli zabudowy takiego DAPa, jak Astell&Kern 1xx,2xx w środku, wraz z modułem sieciowym (Internet etc.). Mielibyśmy wtedy w pełni niezależny system. Tak czy inaczej, opisany Gemini 1000/2000 plus opracowany przez Auralica wielostrefowy system audio (pokazany na CES 2014 Auralic Aries) daje kompletne, fantastyczne rozwiązanie – odtwarzacze multistrefowe, komputerowe lub oparte o dysk sieciowy dystrybuowanie dźwięku w oparciu o własne oprogramowanie oraz własny sterownik (tutaj alternatywą, tańszą alternatywą, byłby dowolny handhelda z aplikacją). Kluczowa rzecz – transfer bezprzewodowy z NASa lub komputera (biblioteka) o przepustowości 1300Mbps to brak problemów, idealne medium dla bezpiecznego, pewnego strumieniowania muzyki. Może zatem warto poczekać na integracje sieciowego modułu w tytułowym Gemini? To byłaby kropka nad i. Tak czy inaczej, już teraz, należą się Koreańczykom słowa uznania za innowacyjność, za nowatorskie podejście do tematu. Pokazany na CES Aries z technologią Lightning Streaming (wspomniana sieć WiFi o bardzo dużej przepustowości, strefowe odtwarzacze sieciowe oraz front-end z dedykowanym sterownikiem) wraz z Gemini 1000/2000 to kwintesencja zmian jakie zachodzą w audio… tego, co dzisiaj obserwujemy w całej branży. Czekam na polskiego dystrybutora, opisane produkty zasługują na solidny test, na dokładne opisanie…

» Czytaj dalej

Spotify & WiMP w najnowszej aktualizacji wzmacniacza NAD D7050: audio XXI

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
nad-d7050

To znak czasów, tak to według mnie będzie w niedalekiej przyszłości wyglądać (cała branża). Jedno pudełko, kabel sieciowy, względnie antenka, końcówka mocy i para głośników. System. System, który pozwoli na dostęp do gigantycznej biblioteki utworów, do koncertów, do wydarzeń live, do tworzenia oraz wymiany playlist i czego tam jeszcze. Kompletne rozwiązanie, takie all-in-one, źródło zintegrowane, bez konieczności korzystania z jakiś dysków, lokalnych serwerów etc. Będziemy jeszcze w tym miesiącu (trzymajcie mnie za słowo! ;-) ) opisywać genialnego NADa D3020. Ten model nie ma takiej funkcjonalności co tytułowy NAD D7050 (ten wyposażony  jest w LAN, AirPlay, uPnP etc.), jednak u nas po podpięciu do AirPort Express (D3020 ma w standardzie Bluetootha z aptX) właściwie umie (od strony funkcjonalnej, dostępu do źródeł muzyki) to samo. No może z tym zastrzeżeniem, że NAD wyposażając wyższy model w złącze LAN zadbał także o dostęp do serwisów streamingowych, konsekwentnie realizując idee systemu audio XXI wieku. Brawa za konsekwencję i niech się inni uczą, biorą przykład z pionierów, z awangardowej linii produktów tego producenta…

W najnowszej aktualizacji otrzymujemy dostęp do WiMPa oraz Spotify (rzecz jasna, aby skorzystać w pełni z możliwości jakie dają wspomniane serwisy warto wykupić dostęp premium plus oraz WiMP HiFiszczególnie ten element jest tu kluczowy, bo po wykupieniu abonamentu otrzymujemy dostęp do wielomilionowej kolekcji muzyki skompresowanej bezstratnie). Podsumowując, mamy kompletne źródło audio, pozwalające dodatkowo grać z innych urządzeń (handheldy, komputery), grać na słuchawkach (wbudowany, dobry wzmacniacz słuchawkowy), wystarczy podpiąć kolumny i właściwie można na tym poprzestać, strumieniując muzykę z wyżej wymienionych serwisów. Brakujące ogniwo? Producent mógłby dla bezkompromisowych użytkowników wprowadzić w przyszłości, w kolejnym uaktualnieniu, dostęp (najlepiej abonamentowy, jestem gorącym zwolennikiem takiej dystrybucji!) do katalogów HD Tracks, Linn Records Label etc. Czy trzeba coś dodawać? Ano nie trzeba, bo i po co. To co najistotniejsze, muzyka, bez ograniczeń, legalnie, z sieci, całe dyskografie, materiały unikalne, trudno dostępne – wszystko to za naciśnięciem (niemal) jednego guzika. Genialne, proste, przystępne cenowo, dostępne dla każdego chętnego… właśnie jesteśmy świadkami spełnienia marzenia wielu melomanów :)

» Czytaj dalej

Audiofilskie smartfony… nowy trend, chwilowa moda? HTC One by Harman Kardon

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
hk-second-phone-image

Mieliśmy już wcześniej do czynienia z muzycznymi telefonami. Pamiętam Nokie, Sony próbowało szczęścia z ożenieniem telefonu z Walkmanem, tytułowe HTC przez jakiś czas współpracowało z Beats Audio (teraz, po zakupieniu BA przez Apple, niewykluczone że zobaczymy coś „muzycznego” od Jabłka)… Były to produkty raczej obok, ich możliwości sprowadzały się do dodania paru ustawień w EQ, czasem dołączeniem do kompletu jakiś lepszych słuchawek (co nie było trudne, zważywszy na podłą zazwyczaj jakość tego, co wypadnie z pudełka nowego telefonu). Tym razem jest jednak nieco inaczej. Nowe smartfony mają grać na „audiofilskim poziomie”, mają być od strony brzmieniowej alternatywą dla drogich, specjalistycznych odtwarzaczy audio. Czy DAPom urośnie zatem za moment poważna konkurencja? Mam spore wątpliwości, choć oczywiście samo połączenie telefonu z wysokiej jakości grajkiem jest jak najbardziej sensowne, w końcu kto chce nosić dwa urządzenia przy sobie, w sytuacji gdy mógłby mieć 2 w 1. 

HTC One M8 (Harman Kardon Edition) to nie jest pierwszy telefon z dobrej jakości komponentami odpowiedzialnymi za brzmienie. Od dawna Samsung w niektórych modelach Galaxy (topowych) montuje układy Wolfsona, także wspomniane Apple stosuje w swoich telefonach (czy może stosowało vide iPhone 4/4S) całkiem niezłe kostki odpowiedzialne za dźwięk. Dlaczego nowa edycja HTC One miałaby być czymś wyjątkowym zatem? Ano dlatego, że wprowadzeniu tej edycji towarzyszy wielka kampania marketingowa, w której biorą udział ludzie zaangażowani w popularyzowanie dźwięku wysokiej jakości, w propagowanie idei lansowania muzyki zapisanej w bezstratnych formatach, w hi-res. To m.in David i Norman Chesky (dr. Chesky) z Chesky Records, to Quincy Jones i paru innych artystów, którzy zaangażowali swoje nazwiska w promowaniu wysokiej jakości produktów audio. Oczywiście wiele w tym marketingu, jednak warto zauważyć że opisywana edycja topowego smartfona HTC wyróżnia się paroma istotnymi różnicami na tle konkurencji. Po pierwsze, telefon zdolny jest do odtwarzania muzyki w bezstratnych formatach (FLAC, WAV) zapisanej w 24 bitach, z częstotliwością próbkowania równą 192 kHz. Dodatkowo oprogramowanie ma (podobno) pozwolić na granie DSD (no jasna sprawa, bez tego dzisiaj daleko się nie zajedzie, marketingowo rzecz jasna). Do tego w komplecie wysokiej klasy IEMy, słuchawki które na oko mogą kosztować 500 – 600 złotych, a więc coś co (faktycznie) robi sporą różnicę. Jakby tego było mało zastosowano także dwie technologie dla poprawy brzienia. Jedna - Clari-Fi – to próba wydobycia ze skompresowanych stratnie utworów dobrego jakościowo brzmienia, kolejna próba tym razem podjęta przez inżynierów HTC. Przyda się wbrew pozorom ten wynalazek, bo o ile ktoś nie korzysta z WiMP HiFi, to jest siłą rzeczy skazany na MP3/AAC/ Ogg. Druga to LiveStage, pozwalająca na lepsze efekty przestrzenne (na słuchawkach). Z testów wynika, że obie raczej niewiele wnoszą w jakość brzmienia.

Poza tym, HTC chwali się najlepszym (fakt, tak to wygląda w praktyce) dźwiękiem z wbudowanych głośniczków. Dwa, zamontowane z przodu przetworniki tworzą takie małe, miniaturowe stereo, które ma pozwolić na głośne, czyste granie bez podłączania słuchawek. Ten element znają użytkownicy HTC One, sprawdza się całkiem nieźle, oczywiście w tym wypadku wszystko podlane jest „audiofilskim sosem”, tak, aby nikt nie miał wątpliwości, że nawet w ten sposób można zagrać na high-endowym poziomie ;-) Najgorsze niestety zastawiam na koniec: ten model to na razie specjalna edycja dla amerykańskiego operatora Sprint (pytanie, czy taki telefon pojawi się na innych rynkach?) z tonami nieusuwalnego bloatware (patrząc na krótkie recenzje, ludzie odpowiedzialni za wprowadzenie nieusuwalnych elementów interfejsu w tej wersji totalnie przegięli). Oczywiście nabywca otrzyma dostęp do Spotify (bezpłatny przez kwartał) oraz parę aplikacji muzycznych preinstalowanych na telefonie. Ciekawe, że reklamujący z takim zapałem, wspomniani ludzie z branży audio, artyści jakoś nie kwapili się, by wprowadzić od pamięci telefonu swoją muzykę, materiały ze swojej wytwórni. Choć nie, z tego co napisano w pewnej reklamie, jako demo zapisano w pamięci parę kawałków z Dr. Chesky’s Sensational, Fantastic, And Simply Amazing Binaural Sound Show! Podsumowując, ciekawostka? Według mnie, owszem, ciekawostka, bez większego znaczenia, choć zapowiedzi faktycznie mogą wskazywać, że niebawem na rynku pojawią się „audiofilskie” smartfony. Przede wszystkim do sklepów ma trafić model Samsunga wyposażony w super układ od Wolfsona (dekodowanie wszystkiego jak leci), niewykluczone że jakąś niespodziankę przygotowuje Apple (myślę, że będą to po prostu jakieś lepsze słuchawki, być może wprowadzenie muzyki w ALAC w ramach sklepu iTunes oraz iTunes Radio, względnie nowego serwisu jaki pichcą). Pytanie, czy uda się zwrócić uwagę masowego klienta, odpowiedni zareklamować „lepszą jakość dźwięku”. Tutaj jedyną firmą z odpowiednią siłą przebicia jest Apple, nie ma co do tego wątpliwości. Innymi słowy, jeżeli zamiast AAC pojawi się ALAC, jeżeli do tego wprowadzą hi-res, streaming w kompresji bezstratnej oraz jakieś sensowne słuchawki (oby nie dźwięk by Dr. Dre, bo o tym dobrym będzie można zapomnieć).

» Czytaj dalej

Bezprzewodowy głośnik Definitive Technology Sound Cylinder – nasz test

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
definitive-cylinder

Ostatnio miałem możliwość zapoznać się z całym katalogiem nowych produktów firm Bowers & Wilkins, Harman Kardon oraz Bose przeznaczonych głównie do współpracy z handheldami. Wspólnym mianownikiem jest tutaj transmisja bezprzewodowa, czasami możliwość klasycznego zadokowania urządzenia, mocno lifestyleowa forma… sprzęt ma grać via Bluetooth, via WiFi, komunikować się w ten sposób ze źródłem. Komputer nie jest tu głównym pomysłem na dźwięk, ani żadne tradycyjne źródło takie jak odtwarzacz, tym źródłem ma być smartfon lub/i tablet. Pomysłów na tego typu urządzenia jest co niemiara, różnią się one przede wszystkim formą, czasami także funkcjonalnością, choć ta w wielu wypadkach jest zbliżona. Sprzęt ma być bezobsługowy, ma grać w tle, ma grać na tyle głośno, by zwrócić na siebie uwagę, jednocześnie czysto, niekoniecznie naturalnie, neutralnie, czy po prostu rasowo, jak na HiFi przystało. Nie o to tutaj chodzi, to ma być granie łatwo przyswajalne, lekkie, takie właśnie. Oczywiście każdy widzi to inaczej, są produkty JBL-a, które wpisują się właśnie w takie właśnie odtwarzanie muzyki, bezpiecznie ale w sumie przewidywalnie, bezpłciowo to gra. Z kolei HK miota się z tymi swoimi produktami, podobnie jak Bose – czasem czuć pazur, produkt gra jak trzeba, potrafi to i owo, innym razem (przetestowane, nieudane wg. mnie Bose Soundlink III czy HK Onyx) coś poszło wyraźnie nie tak i dostajemy produkt wyraźnie gorzej sobie radzący od tańszych w ofercie urządzeń (w pierwszym wypadku będzie to SoundLink Mini, w drugim Aura). Moim zdaniem skonstruowanie takiego głośnika nie jest rzeczą prostą, ani błahą …wręcz przeciwnie, tutaj z jednej strony ważne jest żeby to przykuwało uwagę, wyglądało, współpracowało z wszystkim jak leci, (nie było zbyt drogie? A to już niekoniecznie ;-) ), a jednocześnie wyróżniało się czymś na tle setek konkurencyjnych produktów (no właśnie wyróżniało i bynajmniej nie brzmieniem się wyróżniało, bo to akurat wcale musi gwarantować sukces tego typu sprzętu vide produkty Beats). Jakiś uniwersalny patent na sukces zatem? Cóż, nie ma takiego, choć niektórzy próbują zaoferować coś zgodnego z modą, lifestylowego, a przy tym grającego na poziomie.

Definitive Technology to firma bardzo znana w Stanach, jej propozycja wpisuje się idealnie w obecne trendy rynkowe. Mamy więc propozycję dla posiadaczy handheldów (streaming), komputerów (PC Audio), dla wielbicieli kina domowego (liczne produkty, w tym soundbary) itd. itp. Patrząc na ofertę widzę pewne cechy wspólne ze wspomnianym powyżej Bose (oraz Bowersem). Tym, co wyróżnia produkty DT jest sporo całkiem nowatorskich rozwiązań, technologii i nie mam tu na myśli marketingowej papki, albo opakowanych w bombastyczne sformułowania rzeczy, które opracował ktoś inny, oferując gotowe „kity” za parę centów. Nie, tutaj jest nie tylko patent na swoje przetworniki, na swoje, firmowe brzmienie, ale także ścisła współpraca z projektantami (wzornictwo przemysłowe, design… to widać!) oraz osobami odpowiedzialnymi za ergonomię, za funkcjonalność danego produktu. Bardzo mi się podoba takie, całościowe podejście, bo odpakowując z oryginalnego opakowania w formie dużej puszki, bohatera niniejszego artykułu od razu wiedziałem, że ktoś tu się starał, chciał zaoferować dopieszczoną rzecz, a nie coś, co tylko wygląda, albo tylko gra, albo ani jedno, ani drugie ;-)  Sound Cylinder, jak sama nazwa wskazuje, to cylinder i to nie byle jaki cylinder, bo taki solidnie grający, z bardzo użytecznym, oryginalnym sposobem montażu współpracujących z nim źródeł (tak jest to sprzęt bezprzewodowy, co nie oznacza że nie da się go zintegrować z naszym handheldem czy laptopem i bardzo dobrze, że się da, bo czasami jest to opcja bardzo,  ale to bardzo użyteczna, przydatna). Co więcej uniwersalny, bo zagra ze wszystkim (Bluetooth), da się pożenić z każdym sprzętem (możliwe „zadokowanie” praktycznie każdego handhelda czy laptopa), a przy tym niewielki, do postawienia gdzie bądź. Konstrukcja od strony brzmieniowej ambitna, bo wyposażona nie w dwa, a trzy przetworniki (układ 2.1, nie żadne tam szerokopasmowe „pierdziawki”). No dobrze, zacząłem opisywać tytułowy produkt, warto chwilkę przyjrzeć się zastosowanym przez producenta pomysłom na wydobycie dźwięku z mobilnej elektroniki…

» Czytaj dalej

Testujemy czytniki, ponownie… nowy PocketBook Touch Lux 2

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
pocketbook-touch-lux2_schraegansicht_weiss-2

Do redakcji trafił nowy model PocketBooka – Touch Lux 2, czekamy na PaperWhite 2 oraz podobno rewelacyjnego Onyksa 65. Wcześniej przetestowaliśmy dwa, wtedy najnowsze, jedne z najlepszych na rynku czytniki – amazonowego Kindle (PaperWhite) oraz poprzednika testowanego przez nas Lux2, model Touch Lux 623. Oba urządzenia bardzo nam się spodobały, szczególnie dobrze wypadł PocektBook w tym teście porównawczym, czy teraz będzie podobnie, to znaczy czy model z dwójką będzie godnym rywalem dla PW2? Miałem przez chwilę możliwość sprawdzenia nowego Kindle i powiem Wam, że urządzenie bardzo przypadło mi do gustu. Nowy PW jest wyraźnie lepszy od poprzednika. A jak jest z Touch Lux 2? O tym przeczytacie w naszej recenzji, nie zapominajmy o Onyksie, który wydaje się być nie tylko godnym konkurentem dla wymienionych powyżej konstrukcji, ale według niektórych jest po prostu od nich lepszy. Czy tak jest w istocie, sprawdzę jak tylko czytnik trafi do mnie.

Cieszy mnie ten come back, bo mam spore zaległości, wiele ciekawych lektur czeka na mnie, sporo książek wartych przeczytania, czeka… zobaczymy, czy uda się choćby w części zrealizować plan, to znaczy choć trochę nadgonić. Warto przy tym podkreślić, że stale wzrasta liczba sprzedanych na naszym rynku czytników, w tej grupie produktów mamy stały wzrost, co niezmiernie mnie cieszy. Bo nic tak nie zmienia człowieka jak dobra lektura, dobra książką, a w Polsce podobno się nie czyta. Otóż nie jest to prawda, czyta się, może nie tak dużo jakby mogło się czytać, może wiele osób omija szerokim łukiem druk, ale też coraz więcej (i to nie tylko tych, co sobie życia nie wyobrażają bez książki właśnie) sięga po lektury, sięga po czytniki i czyta, czyta w pociągu, na przerwie, przed snem. Czyta i to jest bardzo pozytywna wiadomość, bo w morzu medialnego g.wna, miałkich treści, bezdennie głupiej, tzw. masowej „kultury”, zidiociałych przedstawicieli mass-mediów (tak, głównie mam na myśli „dziennikarzy”, przedstawicieli czwartej władzy), ucieczka od rzeczywistości jaką zapewnia książka wydaje się najlepszym (wraz z muzycznym tłem, rzecz jasna :) ) panaceum, najlepszym wyjściem. Prawda? Ano prawda…

Stała obniżka ceny (-20%) słuchawek ortodynamicznych HiFiMANa w Polsce

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
HE-400

Firma RAFKO, wyłączny dystrybutor HiFiMANa największego producenta audiofilskich słuchawek planarnych na świecie ogłasza stałą obniżkę cen wybranych modeli słuchawek HiFiMAN. Obniżka dotyczy dwóch modeli: HE-400, przetestowanego przez nas – test znajdziecie tutaj oraz HE-500. Zapłacimy 20% mniej, co oznacza że HE-400 będą przykładowo kosztowały niecałe 1500 złotych. To nasze redakcyjne „planary”, w tej cenie to prawdziwa okazja… te słuchawki pokazują o co chodzi (konstrukcje ortodynamiczne), żadna ze znanych mi słuchawek dynamicznych w tym zakresie cenowym nie potrafi zagrać tak przestrzennie jak wyżej wymieniony model. To nauszniki, które wg. producenta nadają się do mobilnego grania. Mam co do tego pewne wątpliwości (są duże, niezbyt poręczne, choć wagowo tragedii nie ma), jednak można spokojnie podpiąć je pod dowolne źródło przenośne (choć najlepszy będzie, rzecz jasna DAP, świetnie grają z firmowymi odtwarzaczami… synergia w komplecie), nawet jeżeli będzie to odtwarzanie muzyki niekoniecznie na zewnątrz, głównie w domu. To bardzo dobra wiadomość dla wszystkich, którzy chcieliby przekonać się o zaletach tego typu słuchawek, a nie za bardzo mieli ochotę przeznaczać na zakup prawie 2000 złotych. Dla osób spragnionych dodatkowych wrażeń, mogących przeznaczyć ponad 2000 na zakup nauszników bardzo dobrą propozycją będą HE-500, czyli model „o oczko” niżej od flagowych HE-6. Poniżej szczegóły z krótkim przypomnieniem najważniejszych cech opisanych powyżej słuchawek:

» Czytaj dalej

Nowe modele DAPów Astell & Kern oficjalnie w Polsce

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
AK100 __06

Na naszym rynku niebawem zadebiutują nowe wersje odtwarzaczy osobistych audio firmy Astell & Kern. To modele, o których jako pierwsi informowaliśmy naszych Czytelników, nowe modele AK100 II oraz AK120 II. Niedawno przetestowaliśmy na naszych łamach topowy AK240, teraz postaramy się przyjrzeć pozostałym nowościom, jakie wprowadził do oferty Koreański producent. Najnowsze produkty Astell&Kern stanowią rozwinięcie poprzedników – oferując tym razem dźwięk klasy hi-end w połączeniu z dobrymi słuchawkami czy sprzętem stacjonarnym audio. Nowe modele  wyposażone są w funkcję streamingu audio, zatem można bezprzewodowo wysyłać pliki MQS poprzez transmisję WiFi, nie musisz wstawać z fotela aby zmienić ulubioną płytę gdy używasz swojego AK jako źródła w domowym stereo. Nowe modele AK100 II i AK120 II to nie tylko lifting poprzedników, to zupełnie nowe konstrukcje które znowu zabłysną na rynku portable hi-fi dzięki wykorzystaniu technologii z najlepszego odtwarzacza portable na rynku czyli modelu  AK240. Tym razem w nieco bardziej przystępnych cenowo modelach. Ceny kształtują się odpowiednio na poziomie 3500 PLN oraz 6500 PLN. Modele pojawią się na rynku w lipcu 2014. Poniżej notatka prasowa opisująca zmiany oraz nowości w obu nowych DAPach…

» Czytaj dalej

Recenzja przenośnego DAC/AMPa Beyerdynamic A200p ze słuchawkami DT880

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
A200+DT880_19-kopia

Zapowiadałem niedawno ten test. Do redakcji trafił zestaw Beyerdynamika składający się z przenośnego DAC/AMPa A200p oraz słuchawek nausznych DT880 w wersji 32Ω. Słuchawki są mi dobrze znane, choć wcześniej miałem do czynienia z wersją 250Ω, a dość krótko korzystałem z wersji 600Ω. Bardzo lubię te słuchawki i pewnie w końcu wejdą one na stałe do naszego redakcyjnego menu obejmującego kilka modeli referencyjnych, sprzętu odniesienia używanego do porównywania nadesłanych do nas nauszników. Tytułowe słuchawki cenię za bardzo naturalne, bardzo przyjemne w odbiorze brzmienie, niezły wgląd w nagranie, przy zachowaniu muzykalności płynącej ze słuchania praktycznie każdego gatunku, praktycznie na byle czym. To uniwersalne słuchawki, bezpieczny wybór dla każdego, kto chce dobre, jeszcze niezbyt drogie nauszniki, które poza bardzo ładnym graniem gwarantują wysoki komfort użytkowania. Wygoda stoi tu na wysokim poziomie, słucha się godzinami bez objawów jakiegokolwiek zmęczenia. Wspominam na wstępie o słuchawkach, bo to nie one będą głównym bohaterem niniejszej recenzji. O 880-kach napisano wystarczająco dużo, nie ma tu nad czym się rozwodzić, to bardzo dobry partner dla praktycznie każdego wzmacniacza, odtwarzacza, coś, co można brać w ciemno… wiele osób słuchających sporo muzyki na słuchawkach ma właśnie ten model Beyersów i raczej nie odczuwa potrzeby poszukiwania czegoś innego. A to – cóż – chyba najlepiej charakteryzuje produkt. Oczywiście są lepsze, a nawet dużo lepsze słuchawki, choć aby zachować właściwą skalę, proporcje, nie jest ich tak wiele, a cena tych lepszych to nierzadko pięciokrotność, sześciokrotność sumy jaką wydamy na nowe DT880.

Głównym bohaterem naszego najnowszego artykułu jest DAC/AMP Beyerdynamic A200p, który sprzedawany jest w Europie pod szyldem niemieckiej marki. W Azji, ten sam produkt zwie się Astell & Kern AK10 i stanowi alternatywę dla znakomitych odtwarzaczy osobistych koreańskiego rivera. Nie ma chyba sensu dociekać z czego tego wynika, bo AK jest całkiem nieźle rozpoznawalnym producentem na Starym Kontynencie, dodatkowo kojarzy się z najwyższej klasy urządzeniami przenośnymi. Oczywiście Beyerdynamic to firma z tradycjami, jej słuchawki od wielu lat oferowane są na naszym, europejskim rynku, wiele z konstrukcji to jedne z najlepszych nauszników jakie możemy nabyć w sklepach. Może więc Koreańczycy uznali, że straszni z nas tradycjonaliści, konserwatyści i będzie lepiej dla tego, najtańszego w ofercie produktu, jeżeli pojawi się pod skrzydłami jakiejś znanej, europejskiej marki? W sumie nie ma to większego znaczenia, choć dla użytkowników w UE oznacza to tyle, że w sprawie wsparcia, dodatków (tj. kabelek 30 pin dla starszych handheldów Apple) należy kontaktować się raczej z Koreańczykami. Podsumowując, to klasyczny OEM, pytanie, czy poza Beyerdynamikiem ktoś jeszcze nie skorzysta i nie wypuści tytułowego sprzętu pod swoją marką (może jakiś wielki producent elektroniki użytkowej… ostatnio spory ruch w branży, Apple kupuje Beats Audio, Samsung, Microsoft&Nokia też mocno się angażują w różne przedsięwzięcia związane z przenośnym graniem)?

A200p jest czymś, co w zamyśle twórców ma stanowić alternatywę dla DAPów… nie chcesz odtwarzacza audio, a jednocześnie nie chcesz rezygnować z bardzo dobrego brzmienia? Ok, mamy coś dla Ciebie. Powiedzmy sobie szczerze – jest mało osób, które zechcą zakupić DAPa za 2000, 4000 czy 10 000 złotych. I nie chodzi tu nawet o koszta, bo wielu użytkowników topowych modeli smartfonów mogłoby kupić taki sprzęt. Chodzi o nie mnożenie bytów, o pewną wygodę użytkowania jednego, a nie kilku urządzeń przenośnych, integrację telefonu z komponentami audio, wysokiej klasy komponentami, tak aby wydobyć z telefonu jak najlepszy dźwięk. Handheld staje się cyfrowym transportem i – co warto podkreślić – niczym nie różni się w tej materii od odtwarzacza stacjonarnego czy komputera. To jest to samo źródło, ba – pod pewnymi względami nawet lepsze od wyżej wymienionych urządzeń. Zasilanie bateryjne, brak wielu zaśmiecających interfejsów (choć, pamiętajmy, obecność anten nie jest tutaj bez znaczenia), pasywne chłodzenie oraz znacznie prostsze, mniej podatne na interferencje (inne aplikacje, procesy) oprogramowanie systemowe, wreszcie nieskomplikowana warstwa sterowników to elementy nie bez znaczenia dla końcowego rezultatu, dla uzyskania dobrego dźwięku. I choć tablety, smartfony rzadko kiedy dobrze brzmią po wyjęciu z pudełka, to zazwyczaj głównym winowajcą są fatalne słuchawki, jakie otrzymujemy w komplecie (najlepiej od razu się ich pozbyć), poza tym często wzmacniacze montowane w przenośnym sprzęcie nie dysponują odpowiednią mocą, ich zakres pracy jest daleki od optymalnego (dla uzyskania właściwego poziomu wzmocnienia sygnału). Od strony przetwarzania dźwięku z domeny cyfrowej na analogową ostatnio sporo się w tym światku dzieje i wg. mnie niebawem zintegrowane w niektórych telefonach układy, będą miały podobne czy identyczne możliwości co te, które znajdziemy w sprzęcie audio HiFi. Obecnie nikt już nie kwestionuje ważności jakości brzmienia, mamy w tej spawie konsensus (choć niekoniecznie przekłada się to na faktyczną poprawę, tu wiele zależy od realizatorów, od przyjętych przez tworzących założeń). Hi-resy, bezstratna kompresja, streaming wysokiej jakości to teraźniejszość, przyszłość branży i takie produkty jak A200p w 100% wpisują się w obowiązujące trendy. No dobrze, wpisuje się, ale jak się wpisuje? Czy taki maluch, wpięty między słuchawki a handhelda z każdego telefonu oraz tabletu zrobi bardzo dobre źródło muzyki na wynos? Zapraszam do lektury…

» Czytaj dalej

Terminal zakupowy Jeffa Bezosa: Fire Phone

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Fire Phone

O amazonowym smartfonie było głośno wiele miesięcy (a nawet lat, z tego co pamiętam, już w 2012 mówiło się o takim produkcie) przed premierą. Miał to być kolejny, po tabletach Fire produkt, który pozwoli Amazonowi wejść na intratny rynek handheldów. Tytuł wiele mówi o tym urządzeniu… tak, właśnie, nowy telefon Jeffa Bezosa to przede wszystkim coś, co ma przynieść twórcom gigantyczne pieniądze ze sprzedaży. Ze sprzedaży wszystkiego, to znaczy dziesiątek milionów rzeczy jakie znajdziemy w amazonowym markecie, a w razie gdyby czegoś tam nie było, w innych miejscach (niech zgadnę, umowy dotyczące prowizji od zakupu via Fire Phone są już wydrukowane, gotowe do rozesłania zainteresowanym? ;-) ). To maszynka do drukowania pieniędzy i nie ma tu żadnej przesady w tym co napisałem. Bezos tak widzi każdy produkt, który wypuści jego firma… amazonowa wersja Androida, która świetnie sprawdziła się w tabletach, pewnie nie gorzej sprawdzi się w telefonie. Całość jest maksymalnie powiązana z tym co sprzedaje Amazon, a najważniejszą, kluczową technologią w zaprezentowanym sprzęcie nie jest jego ekran, procesor, kamera, technologie 3D i tym podobne rzeczy, tym czymś jest FireFly. Za pomocą kamery oraz zaszytego w system oprogramowania użytkownik natychmiast po skierowaniu telefonu (jego kamery) w stronę interesującego go przedmiotu zostaje skierowany do sklepu, gdzie ten przedmiot można od razu nabyć. I nie chodzi tutaj o kody, jakieś znakowanie produktów… nie, chodzi o bardzo zaawansowany system identyfikowania produktów, którego baza liczy sobie dziesiątki milionów rzeczy. I właściwie na tym można by poprzestać, omawiając amazonowy telefon ;-)

Rzecz jasna, poza funkcją terminala, telefon powinien pozwalać na wiele innych rzeczy. Patrząc na specyfikację, widzimy że generalnie Fire Phone nie odstaje od konkurencji (mówimy o średniakach, nie topowych modelach – tutaj nieco brakuje), choć trudno tu mówić o czymś przełomowym. Telefon wyposażono w ekran ze szkłem Gorilla Glass 3 o przekątnej 4,7″ o rozdzielczości HD (720p) oraz procesor Qualcomm o częstotliwości taktowania 2,2 GHz. Poza tym mamy 2GB RAM, 32GB pamięci masowej oraz kamerę 13 Mpx z funkcją stabilizacji obrazu. Ten element ma być znacznie lepszy od tego, co montuje w swoich produktach konkurencja. Tak przynajmniej wynikało z prezentacji Jeffa Bezosa, Fire Phone ma pozwolić na robienie lepszych zdjęć niż kamery w iPhonie 5S i Samsungu Galaxy S5. Czy tak jest w istocie przekonamy się gdy sprzęt trafi na rynek (pod koniec lipca). Warto podkreślić, że każdy użytkownik otrzyma nielimitowaną ilość miejsca na zdjęcia w chmurze. To niewątpliwie plus, kolejną ciekawostką jest poza wspomnianą kamerą główną oraz przednią, zamontowanie w obudowie 4 dodatkowych, które odpowiadają za drugi (poza FireFly) mocno eksponowany „ficzer”. Chodzi o interfejs 3D, tym razem oparty nie na czujnikach, a właśnie kamerach śledzących użytkownika (położenie oczu). Ciekawa rzecz, choć użyteczność tego elementu jest dyskusyjna. Widzę dwie rzeczy, które mogą faktycznie zyskać w przypadku szerokiego wykorzystania tej technologii: to aplikacje oraz funkcje związane z geolokacją, nawigacją oraz gry. Szczególnie w przypadku gier takie rozwiązanie może okazać się strzałem w dziesiątkę. Pytanie tylko, czy Amazon zdoła to w ten sposób wykorzystać, spopularyzować? Poza tym kamera wraz z oprogramowaniem zarejestruje tylko to co najistotniejsze z wizytówek, materiałów promocyjnych etc (np. pominie zdjęcia, nieistotne informacje..). Sprzęt będzie także reklamowany jako idealny czytnik książek, pytanie czy da się czytać równie wygodnie jak na Kindle? Moim zdaniem nie bardzo, ale tu znowu z pomocą przyjdzie kamera i oprogramowanie, śledzące postępy czytania, z automatycznym przewijaniem tekstu.

Na zakończenie coś, co nas szczególnie interesuje. Fire Phone ma dobrze brzmieć. Sprzęt otrzymał wbudowane głośniki stereo, a w komplecie z telefonem użytkownik dostanie wysokiej jakości słuchawki, z płaskim przewodem. Ich jakość ma być dużo wyższa od tej, którą charakteryzują się wszystkie pchełki dołączane do kompletu w smartfonach konkurencji. Cóż, trzymamy za słowo i mam nadzieję, że faktycznie będzie to bardzo dobrze grający telefon, szczególnie że Amazon bardzo mocno angażuje się w dystrybucję oraz streaming muzyki. I nie chodzi tylko o stratną kompresję, ale także materiały w jakości CDA oraz hi-resy… Dobrze, żeby ten trend ulepszania możliwości dźwiękowych handheldów stał się obowiązującym standardem – do tej pory mało kto zwracał na ten szczegół uwagę, ale jak widać to się zmienia. Samsung, Apple pracują nad lepiej brzmiącymi urządzeniami, być może do gry o lepsze brzmienie na wynos włączy się Microsoft, który niedawno poinformował, że muzyka będzie dla niego jednym z kluczowych elementów przy projektowaniu nowych generacji sprzętu. Powracając zaś do Amazona, widać konsekwencję. Wszystko kręci się wokół własnego kramiku i ta spójna, logiczna strategia może przynieść wymierne pomnożenie zysków. Telefon będzie dostępny w Stanach w cenie 139 dolarów (kontrakt na dwa lata) lub (bez kontraktu) 649$ (drogo). Nie wiadomo kiedy trafi do Europy, wg. mnie nie wcześniej niż na gwiazdkę 2014.