LogowanieZarejestruj się
News

Matrix Audio nowymi produktami atakuje, żadnego respektu nie czuje…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2019-01-4 o 13.50.42

Konkurencję atakuje. Tegoroczne zapowiedzi wyglądają bardzo obiecująco… ambicją firmy jest stworzyć kompletne rozwiązanie pod granie nie tylko z plików (choć głównie) w oparciu o oferowaną przez siebie elektronikę. Ten rok będzie należał do całkowicie nowej, oryginalnej generacji produktów serii „element”. Będą to urządzenia all-in-one, kompletne rozwiązanie pod obecne wymagania… streamer / cyfrowa centralka / pre oraz wyposażony w podobne możliwości wzmacniacz (powerDAC z linkiem sieciowym). Dodatkowo, element X (streamer/cyfrowy pre) będzie wysokiej klasy wzmacniaczem słuchawkowym na dokładkę, dysponującym baterią gniazd przyłączeniowych na froncie obudowy. Konstrukcja w pełni zbalansowana, z XLR i dwoma działającymi w różnych trybach (TRS – balans lub 2x niesymetryczne) gniazdami 6,3mm. Wspólną cechą obu urządzeń będzie złącze I2S pozwalające na wykorzystanie zewnętrznego przetwornika w stylu X-Sabre Pro, połączonego magistralą II2. Na pułapie cenowym uskutecznianym przez Matriksa, ta propozycja raczej nie będzie miała poważnej konkurencji, choć w przypadku „elementów”, mówimy o pułapie 9-12k złotych… czytaj – najdroższych w ofercie urządzeniach MA (tyle, że elektronika z I2S, często, gęsto to poziom ultra high endowy, czyli od 20 tysięcy w górę). Absolutnie unikalna będzie możliwość 1 bitowej konwersji/upsamplingu (DSD oraz – przede wszystkim PCM) do poziomu 45MHz! Będzie to jedyne takie, systemowe, rozwiązanie na rynku (wraz z X-Sabre Pro w tandemie) pozwalające grać sygnał konwertowany @DSD1024. Wszystko rzecz jasna w trybie native.

Ostatnie zachwyty naczelnego 6moons (który „odkrył” ten sposób transmisji, wyraźnie będąc pod wrażeniem możliwości sonicznych niestandaryzowanego interfejsu IIS) pokazują, jak wiele jeszcze w świecie grania z pliku  nas czeka, jak wiele jest do odkrycia (PC Audio stanowi dzisiaj tylko jedną z gałęzi, czegoś, czego wspólnym mianownikiem jest strumieniowany plik). To fascynująca, a zarazem niełatwa dla recenzenta sytuacja – kiedy pewne rzeczy muszą ulec daleko idącemu redefiniowaniu, kiedy okazuje się (vide 6moons), że obecne na rynku, popularne interfejsy cyfrowe (dla plików*) detronizuje coś „nowego”. Dobry kabel HDMI nie kosztuje 20 000 złotych (poza jakąś kompletnie nieistotną egzotyką), kosztuje śmiesznie w porównaniu do wyczynowych sznurków SPDIF, AES/EBU czy USB. Fatalna informacja dla branży kablarskiej? ;-) Cóż, mówimy póki co o niszowych rozwiązaniach, tak jak niszowe w domowym audio jest zastosowanie alternatywy dla USB w postaci thunderbolta. Tu nawet nie ma „specjalistycznych” kabli (byłyby kompletnie niepotrzebne, choć specjalne audio kable LAN ktoś już wymyślił i wielu promuje, ale kto zabroni komu wydawać pieniędzy, nawet na kompletnie bezsensowne rzeczy…). Efekty, potrafią poprzestawiać w głowie. Tyle, że trzeba pogodzić się z pewnymi prawami jakie w IT nie podlegają „ezoterycznej magii” (transmisja pakietowa i wiele innych czynników, które powinny uzmysłowić co poniektórym, że naprawdę nie warto się tak wygłupiać vel ośmieszać opisując tu i ówdzie oczywiste audio voodooo).

Najważniejsze produkty Matrix Audio AD 2019

Dobra, dość wycieczek, czas powrócić do klamotów. Jako Europa czekamy na konieczne certyfikaty, stąd element X oraz element P (to pod kolumny także będzie, pierwsze „koty za płoty” były, vide końcówki pod Mini-i Pro), raczej nie pojawią się wcześniej niż w drugim kwartale br. Jak tylko będą mogły być sprzedawane na naszym starokontynentalnym podwórku natychmiastowo bierzemy na warsztat. Postaram się obie skrzynki razem (plus X-Sabre Pro oczywiście), tak aby kompletny system zarówno pod słuchawki, jak i kolumny przeegzaminować. Sprzęt wygląda wg. mnie obłędnie, OLEDowe, duże wyświetlacze mono, monolityczny design, elegancki minimalizm formy i maksymalizm treści. Tak, wszystko to będzie napędzane czterordzeniowymi SoC opartymi na architekturze ARM (Freescale i.MX6) oraz autorskim audio-Linuksie.  Aplikacja pod iOS/Androida pozwoli na obsługę streamero-serwerów (taką funkcjonalność także przewidziano), poza tym ofc Airplay/DLNA oraz pełne wsparcie dla origami MQA (dekoder, renderer).

Pod maską znajdziemy także najnowszy miks ESS oraz XMOSa z super precyzyjnymi zegarami: ESS9038PRO / ESS9311 / Femtosecond Clock / XMOS XU216. Jakby tego było mało, Matrix Audio po raz pierwszy wprowadzi autorski system hybrydowej regulacji – potencjometr będzie działał w hybrydowym, cyfrowym trybie, łącząc najlepsze cechy analogowej gałki z precyzją, benefitami związanymi z cyfrową kontrolą poziomu wzmocnienia. Bardzo jestem ciekaw tego rozwiązania!

Pre dla aktywnych. I prawidłowo, bo aktywne wyraźnie w natarciu… samograje, ktoś napisze, a ja na to, że można lepiej, kojarząc to co powyżej, z tym co samopas.

….streamer / serwer/ konwersja wewnątrz, albo na zewnątrz. Własny OS

Poza tym takie smaczki jak podwójna obudowa, dwuwarstwowa, złożona z aluminiowych oraz stalowych elementów. Cel: redukcja rezonansów, negatywnego wpływu na elektronikę, a przy okazji także wytrzymalsza, solidniejsza konstrukcja całości. Będzie zarówno bezprzewodowo (ac), jak i przewodowo (LAN, 10/100, szkoda że gigabitowego nie dali). W przypadku cyfrowej integry (element P) mamy pewne różnice: główny układ C/A to ESS9028PRO, do tego jeszcze opampy MUSES72320 oraz – oczywiście –  końcówki mocy ICEpower 250ASX2. Tu także zastosowano MA playera (pełen moduł streamingowo-sieciowy oparty na autorskim systemie operacyjnym).

Slot PCI-e przepustką do lepszego sygnału z USB! Teraz dodatkowo precyzyjny zegar femto na karcie

Wreszcie ostatnim elementem ofensywy będzie nowa karta z wydzielonym na potrzeby audio interfejsem USB. Tak, nowe H-Xi, nazwane element H. Widać, jak dużą wagę producent przykłada do wyciągnięcia z komputera muzyki w jak najlepszej jakości. Nowa karta to przede wszystkim precyzyjny zegar femto Crystek CCHD-575. Wraz z osobnym kontrolerem USB (jak w przetestowanej u nas X-Hi, to znana nam kość Texas Instruments, wersja magistrali: 3.0) stanowi tandem z całkowicie odseparowanym, niezależnym kanałem dla audio, przy dodatkowym zastosowaniu zewnętrznego zasilania w pełni uniezależniającym drogę sygnału z kompa od pełnej raf, wewnętrznej magistrali USB – współdzielonej, interferującej, zasilanej wespół z innymi układami PCta z komputerowego zasilacza. Ta karta jako pierwsza trafi do nas na testy, już za około trzy tygodnie i wraz z X-Sabre Pro z dodanym dekoderem MQA, pokaże na co ją stać, skonfrontujemy możliwości starego z nowym (X-Hi dzielnie pracuje w end-pointowym systemie z Dahplie). Także w lutym pierwsza odsłona „Matrix atakuje, żadnego respektu nie czuje” ;-) Docelowo widzę to tak: element X/P + X- Sabre Pro (bezpośrednio I2S) ORAZ PC z kartą element H & X-SPDIF 2 spięty linkiem I2S z X-Sabre Pro. Dwie koncepcje bezkompromisowego audio. System oparty na MA player (audio Linux OS) oraz końcówka komputerowa z nową kartą element H, konwerterem cyfrowym oraz dakiem Matrix Audio, z wyborem opcji softwareowej (Roon). Niewykluczone, że sprzęt natywnie będzie Roon Ready. Cel? Konwersja sygnału do postaci DSD1024.

*są też bardzo, bardzo nieliczne transporty CDA wyposażone w IIS/I2S

PS. Pink Faun. Holandia. Interfejsy IIS/I2S. Specjalizacja. Napiszę więcej, jak uda się ichnią elektronikę bazującą na tym standardzie transmisji, sprowadzić do redakcji. Wyjątkową opcją jest możliwość modułowego budowania zdolności – może być USB z femto zegarem, ale przede wszystkim jest I2S w formie kart PCI-e z różnymi interfejsami wyjściowymi (w sensie obsługi różnych standardów II2/I2S), a nawet całkowicie egzotyczna propozycja wielokanałowa – multichannel. Są daki, są streamery, będziemy starali się sprowadzić i sprawdzić, także w wariancie mch. Wspominam o tym, nie bez przyczyny (w kontekście matriksowych nowości)… można będzie zbudować końcówkę PC z takim interfejsem i przetestować.

 

Poniżej specyfikacja serii element…

» Czytaj dalej

Plany bliskie i te dalsze. 2019 na HDO czas zacząć!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_0562

Na wstępie, najlepszego! Postanowiłem przesunąć publikacje na nowy termin, czas trawienia nie sprzyja lekturze, zresztą mniejsza co sprzyja, a co nie, na naszej playliście zrobiło się gęsto i w styczniu będzie do poczytania. Zatem już w najbliższy weekend leci tekst o C658 z modułami MDC BluOS & HDMI. Integracja kina i stereo w najbardziej (wróć, będzie w jeszcze bardziej …bo będzie smakowity prosto z fabryki preampcyfrowy C658 u nas, a to oznacza że będzie też o DiRACu, o pełnym dopasowaniu klamotów pod zastane warunki lokalowe) zintegrowanej & eleganckiej (wg. mnie) opcji, bo też obejmującej ROONa (Roon Ready), źródła analogowe (gramofon) i co tam sobie jeszcze chcemy podpiąć pod to (multistrefy, BT in & out…). Jakby tego było mało dwa urządzenia wizyjne (HDTV & projekcja) via pro matryca 8×2 HDMI i na dokładkę jeszcze ekstraktor LIGAWO (wszystko to opisane w długaśnym tekście) w torze. To zaraz. Potem lecimy z HiFIMANami HE-6SE, wg. mnie najlepszymi topowymi słuchawkami, jakie mają Amerykano-Chińczycy w ofercie. Tak, będziemy testować HE-1000SE, ale tam na metce będzie znacznie wyższa kwota, a tu chodzi by do 10 000 się zmieścić i mieć docelowo. Da się spokojnie, nie trzeba mierzyć w 15 czy 20, czy 30k. Wystarczy mniej niż 10k i macie coś, z czym można żyć i twierdzić (wcale nie buńczucznie), że to najlepsze co na uszach można mieć (podobnie jest u Audeze oraz Mr Speakers, co tylko cieszy). Także te słuchawy plus lampowiec i na odczepach via firmowy adapter HE symetrycznie zamykamy temat. Nasz M1HPA też ładnie pokazał o co chodzi, choć jeszcze bardziej pokazał pożyczony, wcześniej testowany u nas, Burson Conductor V2. Znakomita integra dla tych słuchawek, idealny partner! Przy czym, redakcyjna lampka pokazała, oj pokazała, że tu także integra – niekoniecznie słuchawkowa – świetnie się sprawdzi. Znakomity sound!

NAD C368 & MDC

 

HiFiMAN HE-6SE

 

Jeszcze w styczniu będzie także o microRendu. Sprawdziłem w paru scenariuszach (także tych egzotycznych like stand alone streamer), sprawdził się bez zarzutu, najchętniej wykorzystywany był jako certyfikowany end-point pod Roonem. Dzięki zasilaniu CIAudio, ten maluch może zastąpić dowolny streamer za 2-3 krotność kosztu nabycia. Jest bezbłędny w tym, do czego przede wszystkim, go zaprojektowano. Most dla USB, pozwalający na de facto całkowite wyeliminowanie raf komputerowej magistrali w zastosowaniach audio, bezobsługowe, z gwarantowanym wsparciem, urządzenie 24/7 do grania z plików. Tylko tyle i aż tyle. Jak chcemy USB to microRendu wysoko na liście. Względnie, można rozważyć także jako alternatywę dla stremerów (niektórzy preferują SPDIF, AES/EBU …nie w smak im USB), gdy zera i jedynki lecą via LAN, następnie via USB do konwertera cyfra/cyfra i dalej jak już kto woli: I2S(HDMI) / AES… (vide przetestowany, fantastyczny X-SPDIF 2). Także microRendu to kolejna odsłona optymalnego rozwiązania pod granie z komputera, gdy ten komputer zupełnie znika nam z pola widzenia. I dobrze. Tak ma być.

microRendu & CIAudio

Z tym wiąże się jeszcze jedna (po C658, mam nadzieję, że z dwoma końcówkami C268 trafi oraz wspomnianych HE-1000SE względnie Arya’ch) zapowiedź tego, co w najbliższym czasie: specjalnie przygotowany, komputerowy transport F105D z opcją JRiver & Roon pożeniony z nową wersją X-Sabre Pro MQA. W MQA nadal nie wierzę i to się raczej nie zmieni, ale sprawdzić pełne dekodowanie origami można, a przy okazji podpiąć wspomniany transport via X-SPDIF 2 via HDMI i skonfrontować dwóch zawodników: JRivera oraz ROONa… odpowiedzieć sobie przy okazji na tu i ówdzie stawiane pytanie: czy oprogramowanie nam gra (ma wpływ na SQ)? Skonfrontujemy i to, postaramy się odpowiedzieć na pytanie czy i jak już, to w jakim zakresie… A jak komuś nie w smak komputer (bo nie i basta) to w końcu pojawiła się dostawa i mamy zaklepany test Zidoo X20 Pro – absolutnie topowego streamera opartego na kości ESS9038. Będziemy także kontynuować eksplorację: aktywne kolumny ze streamem… czytaj samograje, systemy zaklęte w głośnikach. To nowy trend, ale my już od dawna o tym nadajemy na łamach. Były pierwsze takie masowe KEFy LS50 Wireless-y, teraz i zaraz będą Kii, Dali, ELAC-i czy o pro studyjnym rodowodzie (moje kochane nEary) Genelec-i. Wszystko to wyposażone w przetworniki C/A, czasami też z netem pożenione. Jak – opisane niedawno – przy okazji styczności przed i w trakcie AVS’18 LSX-y (ponownie KEF). Te ostatnie mam zamiar dłużej pokatować u siebie, konfrontując ich dźwięk z wielostrefowym rozwiązaniem opartym na popularnym Sonosie (nie tylko One, ale także 5 gen 2, także LSX-y łatwo nie będą miały). To nieco odleglejsza perspektywa pierwszego półrocza 2019. Mam ochotę zrobić to przekrojowo.

TEAC PD-H500C

Jakby tego wszystkiego było mało, będzie jeszcze parę słów na łamach, o adaptacji akustycznej pomieszczenia. Coś tam popełniliśmy i się podzielimy spostrzeżeniami. Aha i na koniec ostatnie odkrycie… to, jak to potrafi zagrać, jak świetnie brzmi srebrny krążek odtwarzany na tym klamocie, długo by opowiadać. REWELACJA. TEAC PD-H500C z multibitowym dakiem na pokładzie. Gramy 16/44, poddane konwersji w układzie z oversamplingiem x8 (352,8MHz). Ktoś mówił, że hi-resy wdeptują płytę w glebę? Ten ktoś nie słuchał dobrego odtwarzacza CDA. Odkurzyłem swoją kolekcję i dałem odpocząć komputerom (od odtwarzania jakichkolwiek dźwięków ;-) ). Ten TEAC daje radę, oj daje! Znakomity napęd btw, pancerna, niby kompaktowa, a wielgachna obudowa, grube szczotkowane alu… mmm, naprawdę czasami warto zrobić skok w bok. Ekhmm, skok w bok, znaczy od streamingu się na chwilę dać odciąć i posłuchać tradycyjnie*

…ale to gra!

* a propos słuchania z fizycznego nośnika. Lećcie do Biedry, bo fajne winyle mają. Sporo dobrego Rocka z lat 70-/80- w cenie 39,99 i do tego dobrze wydane to, to (naklejki Black is Back, 180g) Udało się nabyć m.in. „Pornography” The Cure oraz „Rebel Yell” Billy Idola…

:)

Woo Audio WA7d/tp – nie tylko ważne, jak gra, ale jak wygląda. Design głupcze!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
WOOAUDIO_WA7-silver-600x400

Niech mi się nikt nie obraża i nie wkurza, że mu personalnie coś. Nic z tych rzeczy. Parafrazuję znane „gospodarka głupcze”, a że chodzi o coś, co ładnie pasuje do antytezy „nieważne jak wygląda, ważne jak gra” to cóż… jest, jak jest ;-) Woo Audio to bańki. Wiemy. Woo Audio to zarówno pod kolumny, jak i pod słuchawki. Przy czym te ostatnie tak bardzo są w modzie, że obecnie Woo Audio to przede wszystkim pod słuchawki. No takie czasy, nic na to moi drodzy nie poradzimy, że często, gęsto nie ma opcji by stworzyć sobie „świątynię zapomnienia”, czytaj zrobić z jakiegoś pokoju miejsce na wyłączność pod klamoty, kolumny i akustyczne dopasowanie tj. stroje, absorbery, pułapki itd. Mieszkanie to nie studio, życie to nie bajka, także nie dziwi, że zamiast czegoś, co może okazać się zgniłym kompromisem, wielu melomanów (czy tych, tam -filów, bez obrazy, bez obrazy), zadowala się czymś na uszach. Wiadomo, odpada milion rzeczy, właściwie nic nie stoi na przeszkodzie, by mieć totalnie endowy, flagowo-wyczynowy tor słuchawkowy, w budżecie (jak ktoś lubi) nawet (obecnie) zbliżonym do pieniędzy za duże, stacjonarne, topowe audio oparte na kolumnach. Proszę bardzo. Jedyne, co warto i się powinno, to sprawdzić stan instalacji elektrycznej (co wskazane jest bez względu na to, czy akurat pod audio… bo zła, wadliwa, niestabilna instalacja to potencjalne kłopoty). Także nie dziwi i wręcz dzisiaj w dobrym tonie jest coś, co nakłada się na łeb, co nieinwazyjnie koegzystuje z aranżacją wnętrz nie uwzględniającą jakiś tam, absurdalnych, wymagań pod niwelację zjawisk (jak na ten przykład „ale fale stojące…”) niekorzystnych z punktu widzenia słuchacza.

Dobra, dość dywagacji o wyższości świąt Bożego Narodzenia, nad Wielkanocnymi, przejdźmy do meritum, do bohatera wpisu, testu, recenzji… uroczego, dzielonego, „amplifajera” słuchawkowego Woo Audio WA7d. Wersji wcześniejszej, w optyka dodatkowo wyposażonej, obecnie już wygaszonej (zabrali ten element – szkoda). Na szczęście to co jest różni się od tego co było tylko tym, jak wyżej, szczegółem. Także nie będziemy pisać o mamutach, tylko o czymś, co jak najbardziej można zakupić, a czy warto i dla kogo o tym poniżej. Zanim o SQ, na wstępie, o tytułowym designie. Od paru lat widać (na szczęście) wyraźnie, że wygląd MUSI iść w parze, że szczególnie im wyżej, tym bardziej musi. Bardzo mnie to cieszy, bo nic mnie tak nie denerwuje, jak coś niedoskonałego w formie, co ma – właśnie – znaleść uzasadnienie dla swojej egzystencji treścią, umiejętnościami (tylko). Ja się z tym nigdy nie byłem w stanie pogodzić i jak coś paskudne, jak nie pasuje, brzydkie po prostu to doświadczenie użytkowe (choćby nie wiem jak grało) zawsze i nieodmiennie leży. U mnie tak to działa. Nie jestem w stanie zaakceptować czegoś, co razi estetycznie i choćby nie wiem jak genialne (brzmieniowo) było to nawet jak niewidoczne, nawet jak ukryte, będzie w świadomości bruździło.

WA7d jest przykładem całościowego podejścia do tematu. To miało być NOWOCZESNE, to miało być ŚWIEŻE, oryginalne i – no niech ktoś powie, że nie – JEST nowoczesne, świeże i oryginalne oraz PIĘKNE. Ten amp z wbudowanym dakiem i (na całe szczęście, nie pominięto tego elementu) wejściem analogowym, czytaj prostym pre prezentuje się tak, jak powinien prezentować się sprzęt audio… ma współgrać z naszym poczuciem estetyki, naszą wrażliwością na piękno, na chęć otaczania się pięknymi przedmiotami. Ok, nie każdemu to, co oferuje tutaj Woo Audio, musi się podobać. Nie. Ale nikt nie przejdzie obok obojętnie, nie wzruszy ramionami. Bo tu, ktoś, zadał sobie trud, by zrobić coś, co ma do nas przemawiać. I przemawia. Dwie, kostki, monolityczne, kostki, połączone grubym, „militarnym”, przewodem, obie wyposażone w bańki wyeksponowane, ale zabezpieczone, bo w akrylowych, przezroczystych obudowach „zamknięte”. To, co przemawia do każdego audio freaka… duże pokrętła, duże, na froncie, centralnie umiejscowione. Trochę szkoda, że przy bliższym rozeznaniu, to jednak nie ciężkie, stalowe potencjometr…y (no w zasilaczu trudno mówić o potencjometrze, bo choć się kręci – bez sensu, na marginesie – to robi tylko jedno… włącza/wyłącza, jest po prostu włącznikiem), a coś co ma właśnie formą całość ładnie spinać i spina, przy czym pozostawia pewien niedosyt. To jedyna rzecz, która mi tutaj „nie gra”, reszta gra i to bardzo gra. Hebelki z tyłu amp/daka, dwa jacusie – jeden duży, drugi mały, pozwalające na podpinanie zarówno tych stacjonarnych, jak i mobilnych bez potrzeby stosowania adapterów – wszystko na miejscu i w estetyce, która bardzo, bardzo mi odpowiada.

Tak, reklamują to, to z – wiecie – makówkami. A właściwie to jedną, konkretną makówką, o ponadczasowej formie (subiektywnie) tj. jabcowym all-in-one. iMac i WA 7d. To powinno być w jednym pudle sprzedawane, oferowane w komplecie, bo właśnie świetnie się jedno z drugim dopełnia. Mówimy o stacjonarnym słuchawkowcu, czymś na biurko (raczej wyłącznie tak, no ewentualnie stolik nocny, ale tam prawdopodobnie się to, to nie zmieści, a ukrywanie czy zamykanie części składowych to będzie zbrodnia). Jako, że się ten opisywany WA grzeje i to konkretnie grzeje, to musi być przestrzeń wokół. Najlepiej obie koski obok, albo, jak u mnie pięterko, w sensie wyżej i niżej (wiele biurek tak ma, że się da), albo jeszcze inaczej, wedle upodobania, ale na widoku i z przestrzenią wokół. Musowo. Bo ten sprzęt ma cieszyć i cieszy oko. Nawet ktoś tak nieczuły na powaby klamotów (tych ładnych), ktoś taki jak małżowina, po zauważeniu tytułowego setu, nie omieszkała wspomnieć: „no ładne to, to… bardzo nawet”. A, że odmówić zmysłu estetycznego, harującemu jak wół grafikowi (pracoholizm stosowany, podszyty zawodowym entuzjazmem… znaczy lubi to robi, a robi bo lubi) to cóż… wspomniałem nieprzypadkowo wcześniej, że nikt nie pozostanie nieobojętnym na powab WA7d i jak widać z powyższego, tak to właśnie wyglądało podczas testów u mnie. Czy zatem tylko choćby przez wzgląd na aparycję, warto? Oj, nie, nie tylko to, a nawet powiem więcej – choć może i DAC nie jest tu czymś nadzwyczajnym i zwyczajnie można lepiej w temacie konwersji cyfrowego na analogowe – to sam wzmacniacz, wejście analogowe daje potencjalnemu nabywcy WA7d coś, co może stanowić docelowy (tak właśnie) klamot dla słuchawek dowolnie wysokiej klasy. Nie będziemy szukać dalej, bo manewr z lepszym źródłem (nie tylko transportem) będzie jak najbardziej wykonalny, co więcej – jak komuś będzie mało z komputera (dzisiaj zazwyczaj tak gramy), to nawet jakieś gramofony, deki czy szpule sobie pożeni. I będzie zachwycony. Będzie, bo…

 

Trochę bałagan pod…

» Czytaj dalej

Burson z nowymi klamotami: jest ESS9038 i multum opcji op-ampowych

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
V6-S31

Te multum nie dziwi, w końcu to Burson, ale jednak pojechali po bandzie tym razem, bo naliczyłem 6-7 różnych modyfikacji, które z ceny 399 USD robią nawet 1250 USD. Takie buty. Same klamoty prezentują się bardzo interesującą. Tym razem mamy mniejsze obudowy (z opcją montażu do standardowej zatoki 5.25″ w desktopach… jest wyprowadzenie dla zasilania z PC), a więc znaaaaacznie tańsze to, to i można nabyć takiego, nowego Playmate (aha) albo Swing’a w bardzo budżetowej cenie i to z takim, jak w tytule stoi, topowym krzemem do robienia analoga z zer i jedynek. Oczywiście sama kość o niczym nie przesądza, ale jak wspominałem w paru testach klamotów wyposażonych w nowe ESS Sabre, te przetworniki to krok we właściwą stronę i dobra implementacja gwarantuje wysokiej klasy SQ. Rzecz jasna opowieści z krainy mchu i paproci, że jest dźwięk typowo „sabre’owy” można sobie spokojnie puścić mimo uszu, ale niezaprzeczalnie wielkie możliwości nowych DACów opartych na najnowszym typoszeregu ESS to rzecz warta uwzględnienia.

Swing. Pre&DAC

Dobra, to co my tu mamy? Ano mamy DAC-o/pre-ampa (Swing) oraz DAC-o/ampa słuchawkowego (Playmate). Wspólnym mianownikiem jest płytka C/A oraz wejścia cyfrowe: mamy standarowe USB, TOSLINK & coaxial, ESS 9038 pozwalający na konwersję sygnału PCM 32bit/768kHz PCM oraz DSD512 (wreszcie będzie można sobie w locie PCMa do takiej właśnie, wyczynowej 1 bitowej postaci zaaplikować). Mamy firmowe zasilanie dla poszczególnych stopni przetwornika, czytaj mamy bursonowe ‘Maximum Current Power Supplies’ (MCPS), przy czym obie skrzynki różnią się liczbą MCPS (więcej w DAC-o/preampie Swing), no i rzecz jasna pre ma we/wy analogowe, czego słuchawkowiec nie ma. Oczywiście za odbiornik (dla komputerowego sygnału z USB) robi świetny XMOS. Ciekawostką i novum oraz ukłonem w stronę użytkowników najnowszej elektroniki jest port USB-C na froncie do podpięcia nowych telefonów, tabletów oraz komputerów.

V6 …mmm

Bardzo ładny, alu pilot stanowi dopełnienie całości. Aha, pilot jest od zmiany poziomu i tyle. Tak to sobie wykombinowali. Biorąc pod uwagę modding (wyraźnie celują w dłubaczy), specyfikę, mówimy o czymś dla typowego geeka. No takiego z domieszką audio. W standardzie są opampy NE5532 X 4 (Playmate), NE5532 X 2 + NE5534 x 2 (Swing), ale jw. hulaj dusza, piekła nie ma… można wymieniać do woli. W ten sposób kształtujemy brzmienie i to kształtujemy znacznie dosadniej niż w przypadku samych kości C/A, odbiorników USB i tym podobnych elementów. Także, można przyjąć, że dostajemy gotową opcję pod manewry, takie jak w świecie lampiszonów, tylko tu zamiast baniek macie tranzystory. Sprzedaż wystartuje z dniem 1 stycznia 2019 roku. Jak się pojawi w .pl to bierzemy na warsztat. Nawet da się sprawdzić w zatoce, bo jakieś pozostałości po jednym barebone walają się w piwnicy. Także „pomodujemy” sobie, powymieniamy, pieca pod audio stuningujemy (mam pomysł na minimalistyczną konstrukcję, przy czym będzie to x86, nie ARM). Wzmak dostarczy słuchawkom 2W maksymalnie (znaczy się konkret jest i testowane HE6SE by się prawdopodobnie odnalazły w takich okolicznościach), kompaktowe obudowy – bez obaw – będą prezentowały się bardzo dobrze poza obudową komputera… surowy nieco styl, ale ładne to, to, także estetycznie na plus.

Swing AMP&DAC

Dolby wkracza ze swoimi słuchawkami. Mhm, to ma sens. Bardzo ma

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
DOLBY-DIMENSION

Wszyscy dzisiaj robią słuchawki. Nie raz pisałem na łamach HDO o owczym pędzie, gdzie kto żyw jakieś nauszniki mieć w ofercie musi, bo to się dzisiaj sprzedaje, bo zmieniają się konsumentów oczekiwania, potrzeby związane ze słuchaniem muzyki. Tak to wygląda i nie ma sensu walczyć z wiatrakami. Młode pokolenie jest natywnie mobilne, przyzwyczajone do konsumowania dźwięków „on the go”, słuchające streamu, lubujące się w playlistach… nawet stacjonarnie raczej nie skore do zdejmowania tego co, czy w uszach, a jak już to i tak korzystające ze źródeł komunikujących się bezdrutowo (między sobą, z siecią, ze wszystkim wokół). Nic zatem dziwnego, że firmy technologiczne, te największe firmy, raźno wchodzą „w temat” i ostatnio, jedna po drugiej, wypuszczają, zapowiadają, planują bezprzewodowe słuchawki. Apple zdominował rynek (ostatnie wyniki nie pozostawiają wątpliwości, kto sprzedaje najwięcej: sukces AirPodsów oraz najlepsza sprzedaż drogich +100$ modeli vide podmarka BeatsAudio nie są chyba dla nikogo specjalnie zaskakujące). Reszta świata też próbuje i można powiedzieć, że jeszcze trochę, a będziemy obserwować swoisty awans słuchawek jako jednego z głównych, istotnych produktów branży IT (mhm, tak właśnie). Wszystko za sprawą AI, interfejsu głosowego, nowych możliwości interakcji ze światem zero jedynkowym. No dobra, a co to ma wspólnego z tym, co nas najbardziej interesuje? Z audio? Z dźwiękiem? Z jakością?

Dobrze znany znaczek, tym razem firmujący hardware. Słuchawki. Na ładowarko-standzie

Otóż, bardzo dużo i te światy płynnie zaczynają się przenikać. Pamiętacie wpis o nowych słuchawkach Surface Microsoftu? Jestem pewien, że to nie jest ostatnie słowo giganta z Redmond. Google też ostro pracuje nad nowymi generacjami swoich prawdziwie bezprzewodowych IEMów, ale nie tylko, bo z dobrze poinformowanych źródeł ;-) ostatnio dowiedziałem się, że będą także nafaszerowane najnowszymi technologiami nauszniki Google’a z czymś, co ma spowodować przysłowiowy opad szczęki. Machine learning, wiecie, to o czym pisałem w kontekście niesamowitego efektu upscalingu obrazu w prototypowych jeszcze (wróć, właściwie to były to już gotowe produkty na rynek) wielkich ekranów Samsunga na ostatniej IFA (nasza relacja). Obraz skalowany na ekranie 8K, obraz SD nie miał prawa wyglądać TAK DOBRZE. A wyglądał. Wyglądał lepiej niż do tej pory, na dowolnym ekranie, w dowolnej technologii. Obraz z dźwiękiem łączy bardzo wiele. Można wręcz powiedzieć, że te dwie pokrewne działki mają wspólny mianownik. Tym wspólnym mianownikiem są wielkie technologiczne giganty z ich całym, zaawansowanym procesem projektowym, bazującym na wspomnianym maszynowym uczeniu się, sztucznej inteligencji,  nowych możliwościach zmieniających reguły gry. Wspólny mianownik? No jak najbardziej, czego dowodem nowy produkt, pierwszy taki, pierwsze słuchawki kogoś, kto łączy obraz z dźwiękiem, jest dostarczycielem technologii w kinie, kinie domowym, ale także (od dziesiątek lat) w samym audio. Mowa o Laboratoriach Dolby oraz ich dopiero co pokazanych Dolby Dimenision. Nazwa, adekwatna do zawartości. To słuchawki, które mają nas wprowadzić w nowy WYMIAR, nowy wymiar słuchania, zanurzenia, immersji z tym co na głowie, w całym domowym środowisku audio-wizyjnym, obecnie bardzo rozbudowanym, wielostrefowym, z towarzyszącymi użytkownikami ekranami.

Myślę, że Dolby podeszło do tematu bardzo sumiennie i ze znawstwem specyfiki miejsca i oczekiwań jakie ma ktoś, kto z różnych przyczyn niekoniecznie może, chce, albo nie zawsze może i ma ochotę na słuchanie na głośnikach. To nie są, mimo wbudowanej baterii, mimo bezprzewodowości, słuchawki mobilne. Nie. Nie są na wynos, bo nie taki był zamiar, zamysł i cel. To słuchawki do domu, ale bez uciążliwego przewodu, dające zatem swobodę, wolność związaną z brakiem uwiązania, pozwalające przemieszczać się po chałupie i korzystać z wielu, wielu źródeł dźwięku (to jedyne słuchawki na rynku oferujące pamięć 8 urządzeń podpiętych i możliwość płynnego przełączania się między nimi). Właśnie po to je stworzono, mają być interfejsem na łbie dla całego audio i audio/wideo jakie zgromadziliśmy w domostwie. Nie są ani lekkie, ani nie da się ich złożyć, a czas działania wynoszący plus minus 10 godzin między ładowaniem to nie jest wynik zachwycający w dzisiejszych realiach przenośnych nauszników z 3-4 krotnie dłuższym odtwarzaniem muzyki na baterii. Tyle, że właśnie, nie o to tu chodziło. W domu, te 10 będzie w pełni wystarczające, 15 minut dające 2 godziny (fast charge) da swobodę i wygodę, nawet jeżeli często zapominamy o podładowaniu, a 2 godziny do pełna to też nie tragedia. Te słuchawki nie są dla nomadów. Proste! Porównałbym je do starych, radiowych (bardzo dobrych btw) Sennków, serii RS (170 bodaj) które były jak najbardziej stacjonarne, mimo że bezprzewodowo się komunikujące (bez lagów, z dobrym dźwiękiem). Tu jest podobnie, ale na poziomie tego, co oferuje nam dzisiejsza technologia.

Tutaj muszę przez sekundę zahaczyć o to, o czym sporo na HDO ostatnio. DSP, zaawansowane oprogramowanie do korekcji, nowe możliwości jakie oferuje w dzisiejszym audio kod*. Dopiero to odkrywamy, efekty (wystarczy sprawdzić co robi dirac w nieprzygotowanym akustycznie pokoju) bywają spektakularno-zdumiewające. Na najbliższym Audio Video Show będzie o adaptacji akustycznej tradycyjnymi metodami (stroje, rozpraszacze, pułapki), będzie porównanie pomieszczeń z i bez. Oczywiście rezultat jest bardzo łatwy do przewidzenia, dla mnie dużo ciekawsze byłoby wprzęgnięcie do pomieszczenia pozbawionego akcesoriów nowoczesnych rozwiązań z zakresu procesingu. To, co potrafią dzisiejsze rozwiązania w połączeniu z ogromną mocą obliczeniową jaka dostępna jest za niewielkie pieniądze (jest dostępna dla każdego) otwiera zupełnie nowe możliwości przed nami, jak wspomniałem, zmienia reguły gry. Wspominam o tym nie bez przyczyny tu i teraz. Dolby korzysta ze swoich, potężnych doświadczeń w tym zakresie i robi to dobrze. Więcej. Robi to bardzo dobrze, wystarczy sprawdzić (na chwilę robiąc sobie wolne od stereo… wiem, wiem, dla niektórych to szokujące, że jak można, ale można i powinno się nie zamykać na nowe doświadczenia) i zweryfikować co może, co potrafi najnowsza generacja ampli AV. W zakresie dźwięku, co potrafi. Zmiany jakościowe in plus są szokujące. To gra znakomicie, a dźwięk obiektowy zmienia percepcję. Nie tylko w kinie zmienia. Dobra, wchodzę na nieco grząski grunt, grunt fascynacji wielokanałowym dźwiękiem, który do niedawna daleki był od doskonałości (co ja gadam, w ogóle daleki był od tego, by – poza SACD/DSD – chciało się w to bawić… kino z przestrzennym zawsze pozostawiało wielki niedosyt). Sytuacja, że tak powiem, zmienił się diametralnie i dzisiaj to jest – ekhmmm – inny wymiar.

To strefy / przyciski z aż 8 różnymi źródłami do wyboru. W rozbudowanym systemie AV (streamery, konsole, smartTV, dekodery itd itp) jak znalazł!
Co prawda jest na muszlach dotykowe, znaczy mazanie jest, a z tym bywa różnie, ale tutaj zrobili to prosto, nie udziwniając

Wymiar. Słuchawki Dolby to Dolby Atmos w słuchawkach. Nie, oni nie bawią się w rozpisywanie się o liczbie kanałów, o starym, przestarzałym, rozczarowującym rozbijaniu dźwięku na sześć, czy na osiem kanałów. Nie ma na pudle, nie ma w informacjach marketingowych tego, co wcześniej stanowiło główne ostrze reklamowego przekazu. Zatem żadne tam 5.1, żadne tam 7.1 a obiektowe Atmos, a to Atmos w dojrzałej formie oznacza coś, co wyznacza nowy poziom immersji, pozwala wreszcie uzyskać poziom satysfakcjonujący, bo zbliżony do realiów, a nie taki, jak wcześniej, oparty na oszukiwaniu zmysłów, bardzo niedoskonałym oszukiwaniu. Wszystko co było kiedyś nazwałbym dźwiękiem pseudoprzestrzennym (nie, nie chodzi i tu o różne systemy udające, tylko wcześniejsze technologie przestrzennego dźwięku, na tyle kiepskie, że dla wielu, dla mnie kompletnie nieprzydatne użytkowo), teraz jest inaczej, jest w końcu tak, że nabiera to sensu. Nie bawimy się zatem w jakieś True, jakieś 3D tylko mamy słuchawki, które przenoszą nas w świat dźwięków otaczających głowę. Efekt, ze źródłem pozycjonującym dźwięki w przestrzeni, jest spektakularny. Nie są to słuchawki uniwersalne, w sensie, dobre do słuchania muzyki (z zasady nagranej dwukanałowo), ale już live, koncerty to co innego. Dodajmy do tego wszystko, co wiąże się z obrazem i mniej więcej wiadomo o co chodzi. Produkt zatem specyficzny, ale moim zdaniem niepozbawiony sensu – o nie, nawet bardzo niepozbawiony. To, że słuchawek bezprzewodowych w domu czasami potrzebujemy (by nie zakłócać spokoju, albo inaczej, by nie wchodzić sobie, tzn. innym w paradę) nikogo nie trzeba specjalnie przekonywać. Stworzenie systemu z nie udawanym dźwiękiem obiektowym, opartego na kolumnach, to jak na razie bardzo trudna sprawa, nie mówię że kosztowna, mniejsza o koszty, ale trudna do zorganizowania w pomieszczeniach niededykowanych tylko jednej funkcji (kino, lub i audio). Takie słuchawki i inne, lepsze od tych pierwszych opisanych tu Dolby, właśnie do domu, właśnie takie, mają zatem sens i powinny wg. mnie stanowić jeden z ważnych segmentów słuchawkowego tortu.

Waga 330 g. To na warunki domowe akceptowalne gabaryty, mobilnie już mniej

Omawiane Dimensions potrafią ponadto pozycjonować dźwięk w zależności od położenia źródła. Ktoś powie: bajer. Inny doda: to przecież nic specjalnego. Otóż nie zgodzę się, uważam że to – obok obiektowego dźwięku (i nie jest to, podkreślę to jeszcze raz, marketingowy Atmos w głośniczkach jakiegoś telefonu, co według mnie bardzo deprecjonuje tę technologię, jest dużym błędem ze strony twórców, którzy rozdają „certyfikat” na lewo i prawo) najciekawsza rzecz, jaką wprowadziło do tego produktu Dolby. Oglądamy coś w TV, odwracamy głowę w przeciwną do ekranu stronę, dźwięk dobiega zza głowy. Słuchamy czegoś w skupieniu, jesteśmy w środku „akcji”, akcelerometry, procesor w słuchawkach w czasie rzeczywistym określa położenie naszej głowy. Tak, znamy to z różnych, mniej lub bardziej udanych prób lokalizacji źródła dźwięku w słuchawkach przeznaczonych dla graczy. Tyle, że tutaj macie to skojarzone z technologią dojrzałą, która udowodniła swoją wartość na rynku, pokazała że wielowymiarowe środowisko dźwiękowe to coś, co można odtworzyć w domowych warunkach. Pisałem o Audeze Mobius**, planarach dla gracza, słuchawkach, które w nieco inny, odmienny sposób (efekt w równym stopniu osiągnięty dzięki technologii przetwornika ortodynamicznego, zastosowanego w tych słuchawkach, oraz DSP z 3DWave Nx) wprowadzają nas w nowy, nomen, omen, wymiar reprodukcji przestrzeni. Nie mniej istotny ;) jest LifeMix, czyli coś, co ma nam pozwolić na powrót do realnego świata – jak do nas ktoś gada to my go usłyszymy z załączoną funkcją. Taki selektywny system ANC, tylko w drugą stronę. Rzecz, że tak powiem życiowa.

Od strony technologii przetworników to bardzo typowa, dynamiczna konstrukcja, standardowe (rozmiarowo) 4o mm głośniki szerokopasmowe, zamknięte w muszlach (to oczywiście zamknięty model słuchawek). Przydatne i w sumie dość nowatorskie podejście do ładowania zaaplikowało tutaj Dolby. Zastosowało ładowarkę indukcyjną. Płaska powierzchnia prawej muszli umożliwia stykowy kontakt i naładowanie. To takie dwa w jednym. Dock bezprzewodowo podładowujący nam słuchawki (wreszcie nie trzeba kabelka, podpinać nie trzeba, port się nie wyrobi itd itp), a jednocześnie minimalistyczny stand (trzymają się na magnes). Fajny patent. Producent przewidział awaryjną możliwość podpięcia kabelka, ale właśnie należałoby potraktować to jako opcję czysto awaryjną. Zresztą, jak ktoś chce słuchać na nich muzyki (stereo), może sobie wydłużyć czas działania na baterii do jakiś 16 godzin, wyłączając system lokalizacji głowy oraz wirtualizacji / pozycjonowania źródeł dźwięku w przestrzeni. Rzecz jasna mamy też obowiązkowy element – integrację z asystentem. AI jest tu o tyle istotne, że asystenci sterują nam dzisiaj całą chałupą. Słuchawki są naturalnym interfejsem, a w przypadku AV zastępują w pełni pilota. Wybór materiału, sterowanie, czy zwyczajnie – wyłączenie sprzętu – to wszystko może i już odbywa się głosowo (w obudowach umiejscowiono 5 mikrofonów). To wszystko dzięki potężnym, nie spotykanym w innych słuchawkach, krzemie jaki zaaplikowano w muszlach…

    • QUALCOMM SNAPDRAGON QUAD-CORE ARM PROCESSOR
    • QUALCOMM CSR BLUETOOTH PROCESSOR
    • CIRRUS LOGIC DSP PROCESSOR

Wow! Oczywiście nie ma mowy o lagu, o opóźnieniach, a to dzięki najnowszej wersji kodeka aptX Low Latency (opóźnienia maks. 30ms, do pełnej synchronizacji zaleca się min. 40ms, a w przypadku standardowego kodeka SBC sięgają one nawet ponad 100ms, w najnowszych wariantach aptX zredukowano tę wartość do poziomu ok. 40ms), dodatkowo zasięg transmisji ma wynosić aż 33 metry od źródła! Innymi słowy słuchawki dysponują tym, czym powinny dysponować bezdrutowce reprodukujące dźwięk z nowoczesnego systemu AV, bez kompromisów tj. bez opóźnień, braku synchronizacji audio z obrazem oraz utraty transmisji wynikającej z nawet niewielkiego wyjścia poza strefę niezakłóconego strumienia danych. Tutaj taka sytuacja nam po prostu nie grozi, bo te 33 metry gwarantują, że nawet w bardzo dużym pokoju, sali, sygnał będzie stabilny. To kluczowe elementy, widać dbałość jaką wykazało tutaj Dolby.

Tak ładujemy

Do czego można przyczepić się w przypadku tych pierwszych, wyprodukowanych na zlecenie Dolby Lab. słuchawek? Cena wydaje się nieco zbyt wygórowana. Wołają za nie 600 dolarów. To sporo. W końcu mówimy o słuchawkach wyspecjalizowanych, nie uniwersalnych, wręcz wąsko wyspecjalizowanych (wg. mnie). Z drugiej strony nowe możliwości jakie daje nam technologia, na początku, zazwyczaj, kosztują. Popatrzmy jeszcze raz na specyfikację Cena nie wydaje się już taka wysoka, prawda? Za rok, dwa takich produktów będzie na rynku więcej. Patrząc choćby na ofertę MEE (znowu Berlin) i ich specjalnie pod kino, filmy przygotowanych słuchawek bezprzewodowych o bardzo zredukowanym lagu (Low Latency Bluetooth) oraz paru innych, nowych propozycjach, takie nauszniki będą miały swoją niszę, a niektóre z patentów znajdą zastosowanie w wielu bezdrutowych modelach. Jestem pod dużym wrażeniem!

Oczywiście nie mogło zabraknąć dedykowanej apki, tutaj też mocno się przyłożyli. Mamy pełne sterowanie mocno rozbudowaną funkcjonalnością słuchawek

* patrz wpisy o: Reference 4 oraz True-Fi, czy wtyczce REVEAL w Roonie (presety Audeze), ponadto w dłuższym, problemowym artykule o dzisiejszych silnikach DSP w oprogramowaniu audio sporo na temat.

** https://www.facebook.com/hdopinie/posts/1644142562338308

 

 

Matrix HPA-3B przetestowany… symetrycznie, niebanalnie, oryginalnie, tak

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20181019_111707921_iOS

Tak, czyli jak? Ano z dwoma przetwornikami, które pod balans były projektowane (no jeden w 100% był), do tego wykorzystujących oryginalne patenty technologiczne. Pierwsze źródło to DSD player, konwerter sygnału PCM do DSD w locie, nasz ulubiony KORG DS-DAC-100. Będzie grane via AudioGate i pod Roonem będzie (end-point z nanoPC w strefie), oczywiście native, oczywiście wspomniany 1 bit. Drugie źródło – Zoom TAC-2 – czytaj pro źródło, pro interfejs (thunderbolt) i pro łączenie (tylko balans, tylko). Tu PCM do 192, jednobitowego nie umie (choć niby przyjmuje, ale gra cicho i oficjalnie jednak nie), ale to nieistotne. Szybkość, dynamika i fenomenalna rozdzielczość. Korg odmiennie – ciepło, analogowość, muzykalnie i bardzo przestrzennie (to ZOOM też robi fenomenalnie). Japończyki, dwa, pożenione z czymś, co już miałem okazje, ale stanowczo za krótko, stanowczo!

HPA-3B. M-Stage. Najlepszy z dostępnych (?), najbardziej zaawansowana konstrukcja tego typu (to na pewno), specjalnie przygotowana pod symetryczne tory. Bo z tyłu mamy XLRy (choć dzięki przejściówkom można SE i z przodu poza 4 pinowym XLR jest też duży jacek), gain regulowany szeroko (10-5-20db) i …ciężkie, z jednego kawałka metalu wykonane, chodzące z wyraźnym oporem pokrętło, potencjometr (mmm, pyszne). Wzmacniacz, któremu podobno niestraszne żadne słuchawki, żadne… zdolny do wysterowania każdych, dysponujący wyczynowymi parametrami.

Klamot waży swoje, obudowa bogato wentylowana i ożebrowana (radiator jeden wielki), bardzo grube ścianki – no wygląda to rasowo. Najistotniejsze jednak jest to, co słyszymy. Po pierwszym zaznajomieniu nie miałem cienia wątpliwości – to jeden z najmocniejszych, grających na bardzo wysokim, high-endowym poziomie, słuchawkowych ampów jakie w życiu słyszałem. Wiedziałem, że muszę rzecz dokładniej obadać i właśnie nadarzyła się okazja, trafił do nas na testy i zweryfikuję te moje pierwsze zachwyty, sprawdzę, czy faktycznie, czy się nie zagalopowałem.

Sprawdzę zarówno z planarnymi LCD-3, jak i dynamicznymi HD650 (symetrycznie podpięte). Poza tym trafią do mnie jeszcze jedne, możliwe do podpięcia w balansie, słuchawki. Takie z wysokiej, ale jeszcze nie najwyższej półki. I tak sobie tego klamota przetestujemy. Dopasowane źródła, materiał najlepszy możliwy, trzy różne konstrukcje nauszników i tytułowa, mała (fizycznie), wielka (potencjałem) skrzynka, minimalistyczny (żadne zintegrowane daki, strumienie, czy pre i out-y) projekt. Spróbujemy przy okazji odpowiedzieć na odwieczne pytanie co daje nam ten balans, czy jakieś wymierne korzyści wobec SE przynosi taki, symetryczny tor, czy nie przynosi. Tak przy okazji.

No to jestem po testach, czas uaktualnić wpis, opisując wrażenia. Zapraszam.

 

Spróbujcie takiego połączenia, jeszcze Was stare słuchawki zaskoczą. I to jak!

» Czytaj dalej

Nowe Ethery! Mr Speakers i flagowe planary: Ether 2

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
MrSpeakers_ETHER2_08

Pamiętacie nasz mega test z Etherami Flow (w wersji otwartej oraz zamkniętej), LCD-3 oraz HE-1000? Co to była za uczta, a jednocześnie niemałe wyzwanie, bo jak tu mieć parę par słuchawek jednocześnie na uszach ;-) Minął rok i mamy zupełnie nową, całkowicie przeprojektowaną wersję flagowych planarów Mr. Speakers. Panie, Panowie już za moment na sklepowe półki trafią najnowsze Ether 2. Tak, tak, jest i Flow, choć nie w nazwie, ale w konstrukcji ten element występuje także… spokojnie. Aż zacytuje, by nie było wątpliwości:

„W przeszłości, nasza technologia TrueFlow była wbudowana w istniejącą strukturę układu napędowego. W przypadku ETHER 2, skonstruowaliśmy ten układ na bazie technologii TrueFlow, znacznie poprawiając przepływ powietrza wewnątrz układumagnetycznego. Jako rezultat, uzyskaliśmy znaczną poprawę wszystkich aspektów dźwiękowej reprodukcji, od basu, który pewnie osiąga częstotliwości subsoniczne, przez płynną średnicę aż do gładkich jednocześnie niezwykle detalicznych wysokich tonów. To wszystko jest opakowane w znacznie powiększoną scenę, która dostarcza nam uczucie niezwykle naturalnych przeżyć.”

 

Słuchawki bardzo różnią się od poprzedników, wyglądem nawiązując do elektrostatów (VOCE), które Mr Speakers nie tak dawno temu popełnił. Mamy niezwykle lekką konstrukcję, te słuchawki są spore, typowo stacjonarne w oglądzie, ale waga… jak mobile. Słuchawki ważą 290 g! W porównaniu do redakcyjnych LCD-ków to piórko jest, na pewno przełoży się to pozytywnie na komfort użytkowania. W odróżnieniu od konkurencji nie ma tu stratosferycznego poziomu za jaki wołają – nie, jest właśnie zupełnie na odwrót. Na cenniku widnieć będzie cena poniżej 10 000 złotych, a dokładnie 9699 pln, co należy jednoznacznie pochwalić, bo tendencja jest zgoła odmienna u konkurencji. Tam, każda nowość (flagowiec) to znacznie wyższe koszty nabycia w porównaniu z poprzednimi generacjami. Popieramy!

Kluczowe cechy słuchawek MrSpeakers ETHER 2:

  • Całkowicie nowy przetwornik powiadający mniejszą o 70% masę oraz opatentowane przetwarzanie V-PlanarTM (lekkie słuchawki poprzedniej generacji były jednymi z najbardziej kompaktowych otrodynamików, te są jeszcze lżejsze)
  • Całkowicie nowy, aerodynamiczny układ magnetyczny TrueflowTM
  • Kabel VIVO umożliwiający podłączenie za pomocą wtyków 2.5mm, 3.5mm,1⁄4” oraz za pomocą 4-ro pinowego gniazda XLR. UNIWERSALNY w sensie różnych kombinacji, no proszę… da się
  • Wysokiej jakości, skórzany pasek pałąka (ręczna robota, lokalnie w Stanach robiony)
  • Wygodny pojemnik na słuchawki z dodatkowym przedziałem na odtwarzacz przenośny (bardzo mocno akcentują to mobile w przypadku najnowszych Etherów, bardzo)

Istotne zmiany zaszły w konstrukcji pałąka i montażu muszli. Oczywiście, podobnie jak w poprzedniej generacji, Mr. Speakers to metal i włókno węglowe. Dzięki temu konstrukcja ma bezkompromisową wytrzymałość, a przy tym oferuje najwyższy poziom komfortu, przy jednoczesnym zminimalizowaniu wagi. Sztywna, metalowa i karbonowa konstrukcja odgrody poprawia osiągi brzmieniowe. Sam pałąk pozbawiony zawiasów został wykonany z innowacyjnego metalu o nazwie Nitinol, który posiada efekt pamięciowy. Zapewnia to komfortowe dopasowanie do głowy i odpowiednią wytrzymałość, co przełoży się na bezproblemowe lata użytkowania.

Oto, co mówi twórca tych nauszników, Dan Clark, założyciel i dyrektor firmy MrSpeakers: „Rozpoczęliśmy pracę nad ETHER 2 w celu stworzenia nowej konstrukcji, która skorzysta z zalet tego, czego nauczyliśmy się o przetwornikach, komforcie, oraz konstrukcji mechanicznej na przestrzeni ostatnich sześciu lat. Jak zawsze, naszym najważniejszym priorytetem było wprowadzenie poważnych ulepszeń brzmienia. Po drugie, chcieliśmy uzyskać wagę poniżej 300 gramów bez kompromisów w zakresie jakości budowy, jakości dźwięku czy komfortu. Myślę, że ETHER 2 spełnia nasze założenia w każdym zakresie; to fantastycznie brzmiące słuchawki z niesamowicie ciepłą i naturalną barwą, niesamowitą rozdzielczością, ogromną sceną i kiedy założycie je na głowę, to ledwo poczujecie, że na niej są.”

 

 

Mhm, dla mnie mamy tutaj trzy rzeczy, które potencjalnie „robią”:

- nowy wariant układu magnetycznego Flow: TrueFlow, który wraz z nowym przetwornikiem V-PlanarTM stanowi tutaj niewątpliwie danie główne, to zupełnie nowy projekt, ciekawe jak to się przełoży na SQ w porównaniu do poprzedników, w którą stronę to pójdzie…
- fenomenalnie niską wagę, co powinno przełożyć się na wysoki komfort podczas długich sesji oraz możliwość użytkowania przenośnego, do zweryfikowania z mobilnymi źródłami
- nowy, uniwersalny kabel VIVO (pierwsza taka konstrukcja dołączana do słuchawek, o ile się nie mylę)

Na pewno zweryfikujemy, przetestujemy te słuchawki u nas, porównując do wrażeń z recenzji poprzedników oraz naszych redakcyjnych planarów Audeze oraz HiFiMANa. Wspólnie będzie można przekonać się o zaletach tej nowej konstrukcji już na najbliższym Audio Video Show 2018 w Warszawie w dniach 16-18 listopada, gdzie słuchawki będą udostępnione zwiedzającym wystawę. Warto. Przyjdźcie, posłuchajcie, porównajcie…

PS. Jak będą dostępne do testów to na 100% wypożyczę testowanego HPA-3B. Kapitalny wzmacniacz!

  

Zapowiadane RHA MA390 Wireless w redakcji – mała sensacja?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20181019_102926551_iOS

Pierwsze bezprzewodowe IEMy już się testują. Produkt RHA to kolejna, testowana u nas konstrukcja szkockiego producenta, konstrukcja dokanałówek z modułem bezprzewodowym zamontowanym na przewodzie spoczywającym na karku. Tym razem mamy do czynienia z produktem budżetowym, kosztującym ok. 400 złotych. W tym budżecie, dostajecie świetnie wykonane IEMy, małe, metalowe obudowy z magnesem, mały metalowy pilot, wszystko ergonomicznie dopasowane, bardzo wygodne w użytkowaniu. Pełne wyposażenie (jest nosidełko, 6 kompletów tipsów oraz kabel USB-C @ USB-A) z nienaganną jakością (materiały, spasowanie) w takiej cenie? Nieźle! RHA zastosowało swoje przetworniki 130.8, które w tej aplikacji są bardzo ciekawie strojone – mamy bardzo obfity bas, bardzo dużo się na dole dzieje, dźwięk jest dociążony, wymiarowy, całkiem przestrzenny. Bardzo ładnie wypadają wokale, także średnica brzmi tu naprawdę przyjemnie i całość oceniłbym jako atrakcyjną dla ucha, muzykalną, satysfakcjonującą w odbiorze, szczególnie w kontekście bardzo uczciwej ceny. Szczerze? Serio, nie znajdziemy w takich pieniądzach porównywalnych jakościowo (całość) bezdrutowych IEMów.

Obrazu całości dopełnia obsługa zarówno aptX, jak i AAC. To robi zasadniczą różnicę w przypadku iPhone / iPada. Dzięki obsłudze kodeka Apple, możemy korzystać z porównywalnego jakościowo strumienia do aptX (nie jest to niestety wersja Low Latency czy HD, ale dobrze, że coś gwarantującego lepsze parametry od podstawowego SBC jest i to jeszcze w takim budżecie jest). Sprawdziłem na szybko na makówie, łączy się bezproblemowo i gra via aptX… przy czym muszę nadmienić, że bardziej podoba mi się stream AAC (zarówno komputer, a nawet jeszcze bardziej to co słyszę przez telefon / tablet). Postaram się wyjaśnić w tekście właściwej recenzji te zagadkę: dlaczego tak? W poprzednim wpisie była mowa o niewielkich, wręcz niezauważalnych  różnicach w porównaniu różnych protokołów transmisji, kodeków w ramach sinozębnego interfejsu. W pomiarach różnice były niewielkie, poza opóźnieniami – tutaj zasadnicze – tak czy siak, autorzy stwierdzili, że SQ jest porównywalne. Mam nieco inne doświadczenia, choć nie są one jednoznaczne. Generalnie transmisja (typ), transmisją, a i tak o jakości decyduje pierwszoplanowo przetwornik i cała konstrukcja odpowiedzialna za przetwarzanie (analogowe), mieszcząca się w obudowie dokanałowego monitor. Duże różnice wychodzą dopiero z najnowszymi rozwiązaniami …bardzo niskie opóźnienia oraz dużo większy bitrate transmisji (nawet blisko 1440kbps tj. transmisji z krążka CDA) od tego, co oferowało BT (do 320kbps) mogą pomóc w uzyskaniu lepszych rezultatów w zakresie SQ.

 

Powracając do RHA, mamy damski głos informujący nas o stopniu naładowania baterii, podobno działają 8h na naładowaniu. Czas działania obadam dokładnie, w przeprowadzonych tu i ówdzie testach ten model akurat nie wypadał w tym aspekcie rewelacyjnie. Zobaczymy. Słuchawki są zabezpieczone przed zachlapaniem, potem, ale raczej nie bardzo nadają się na salę gimnastyczną. Natomiast bardzo dobrze sprawdzają się w typowym użytkowaniu. Jak wspominałem, ergonomicznie bez zarzutu, a super lekkie, bardzo małe, bardzo dobrze trzymające się uszu, metalowe obudowy to rzecz w segmencie najtańszych bezprzewodówek praktycznie niespotykana. Brawa za to. Słuchawki czekają na przyszłotygodniowego rywala, opisane wczoraj Acoustic Research AR-100E. Będzie pojedynek i już wstępnie mogę napisać, że RHA na pewno nie będą bez szans w tym starciu. Szkoci oferują dużo więcej niż standard na tym pułapie i myślę, że 390-ki będą mogły walczyć jak równy, z równym. Mimo dysproporcji cenowej, mimo że AeRy mają w zanadrzu tajną broń pod postacią berylowych przetworników. Ciekawe co z tego porównania wyniknie?

W tej chwili słucham na tytułowych elektroniki (Asura) i powiem krótko: te brzmienie na pewno się spodoba, jest bardzo atrakcyjne w odbiorze. Proszę, proszę, a to przecież wstęp do ich oferty.

 

FOTOGALERIA (poniżej)

» Czytaj dalej

Acoustic Research AR-E100? Nowe IEMy z berylowym przetwornikiem

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
galeria.php-2

Poza wzmiankowanymi AR-E100, które niebawem będziemy testować w redakcji, na rynek trafi także bardziej zaawansowany model AR-E10. Co ma przyciągnąć naszą uwagę? Ano przede wszystkim naszą uwagę ma przyciągnąć berylowy przetwornik dynamiczny. W modelu E10 mamy go pożenionego dodatkowo z armaturowym, co tworzy dwudrożną kombinację. Model E100 to jednodrożna konstrukcja, z „berylem”, pozwalającym cyt.: „ podnieść granicę częstotliwości, przy której membrana wpada w niepożądany rezonans, który przekłada się na zniekształcenia przenoszonego dźwięku w słyszalnej dla ludzkiego ucha części pasma”. Dziesięciomilimetrowy przetwornik jest tutaj daniem głównym, ale nie jedynym. Słuchawki mogą być opcjonalnie (moduł w komplecie) wyposażone w moduł transmisji bezprzewodowej z kodekiem aptX. Nie ma informacji o obsłudze AAC, co może oznaczać, że jabłkoluby będą musiały zadowolić się strumieniem SBC. Co to oznacza, można sprawdzić na bardzo fajnie przygotowanym (łącznie dźwiękowymi z symulacją użycia różnych protokołów na bezprzewodówkach Sony) porównaniem kodeków o tutaj. Ciekawe spostrzeżenia, prawda? Jak nasz telefon jest zdolny obsłużyć aptX to pewnie i tak skorzystamy z takiej opcji. Podczas stacjonarnego odsłuchu podłączymy je za pomocą dołączonego przewodu ze wzmacniaczem/ przetwornikiem DAC z wyjściem słuchawkowym z 2-pinowym wtykiem 3,5mm. Długość kabelka to 1.2 metra, także raczej opcja biurkowa wchodzi tutaj w grę, zważywszy na krótki przewód dołączony do zestawu, jaki otrzymuje nabywca. Właśnie, w pudełku na bogato: adapter BT z pilotem i mikrofonem, bumki oraz pianki dokanałowe w różnych rozmiarach, wspomniany przed chwilą kabelek ze złączem 3.5mm oraz sztywne etui zamykane na zamek, sporo rzeczy tak znajdziemy jak widać. Kable są wzmocnione włóknami aramidowymi, co pozwala znacznie zwiększyć wytrzymałość przewodów, pozwalając na dłuższe ich użytkowanie. Producent zastosował ponadto wygodne pałąki, które mają umożliwić wygodną, pewną aplikację IEMów w małżowinie.

Podsumowując, nowe AR-E100 to:

  • 10mm przetwornik dynamiczny z membraną berylową (jednodrożna konstrukcja)
  • wymienne kable (manewr z innymi modułem, innym, dłuższym przewodem jak najbardziej możliwy zatem)
  • dołączony 1,2m kabel z trójpolowym wtykiem jack 3,5mm
  • dołączony moduł Bluetooth z obsługą kodeka aptX
  • kable wzmocnione włóknami para-aramidowymi wzmacniającymi wytrzymałość przewodu
  • silikonowe gumki oraz pianki dokanałowe w zestawie pozwalają dopasować słuchawki do anatomii ucha i preferencji brzmieniowych
  • pasmo przenoszenia od 20Hz do 40.000Hz
Uwagę przykuwa jw szerokie pasmo, jakie obsługuje wzmiankowany przetwornik berylowy. Jestem ciekaw, czy zastosowanie takiego elementu wpłynie znacząco na to, co usłyszymy? A będzie można to skonfrontować z tradycyjnym przetwornikiem zamontowanym w testowanych u nas za moment RHA MA390. Oczywiście wezmę poprawkę na różnicę cenową jaka dzieli te bezprzewodowe IEMy, tak czy inaczej będzie można sprawdzić ile wnosi to rozwiązanie, zachwalane przez Acoustic Research (…mówiłem, że wszyscy będą niebawem produkować słuchawki? Mówiłem…). W obu produktach mamy możliwość transmitowania dźwięku via aptX i tak też będziemy te monitory testować. Z komputerem (makówą) z wymuszoną transmisją za pośrednictwem protokołu aptX (patrz wpis o Bluetooth Explorer na łamach), natomiast mobilnie trzeba będzie posiłkować się pożyczonym, androidowym fonem, który pozwala na sprawdzenie wszystkich nowych, najnowszych sposobów transmitowania dźwięku via BT. Na marginesie, straszny chaos panuje w przypadku sinozębnego i audio. Mamy kilka różnych wariantów aptX, zasadniczo różniących się od siebie. Jest podstawowy, jest tzw. aptX HD (24 bity), jest LL (Low Latency). To właśnie wysokie opóźnienia transmisji są największym problemem w przypadku transmisji via BT. Tu różnice są zasadnicze, wręcz kolosalne, w porównaniu podstawowego SBC z aptX LL. To robi różnicę! Tyle, że musimy mieć źródło, które nam te nowe możliwości pozwoli wykorzystać, no i rzecz jasna słuchawki z odpowiednim modułem. Z tym zaś jest dzisiaj bardzo kiepsko, szczególnie w przypadku źródła… bardzo rzadko można trafić na urządzenie zdolne do wysyłania strumieni we wszystkich najnowszych, najlepszych odsłonach protokołów zapewniających progres jakościowy. Nie zapominajmy, że swoje rozwiązanie promuje także Sony (LDAC). Prawdziwy galimatias!
Opisane powyżej słuchawki są już dostępne w Polsce. W przypadku modelu E10 płacimy 1099 złotych (w komplecie dostaniecie, poza tym co wymieniono przy okazji E100, także kabel zbalansowany z wtykiem 4,4mm), zaś E100 wyceniono na 799 złotych.

HiFiMAN Ananda z Sundara w tle… lepiej niż bardzo dobrze?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20180726_073044064_iOS

Głośno zastanawiałem się, czy te tytułowe słuchawki warte są wydania dwukrotności ceny znakomitych nauszników Sundara, wg. mnie najlepszej w relacji koszt-efekt konstrukcji jaką zaprojektowała do tej pory firma HiFiMAN. To, co było na poziomie dwóch tysięcy złotych objawieniem, czymś czego w tym budżecie do tej pory trudno było szukać, tutaj już niekoniecznie byłoby taką sensacją. W końcu płacimy znacznie więcej, oczekując… no właśnie, patrząc przez pryzmat słuchawek na S, oczekując czegoś wyraźnie, dużo i znacznie lepszego. Wysoko postawiona poprzeczka i trudna dla Ananda sytuacja, gdy musi rywalizować ze świetnie odebranym modelem „entry” w ofercie. Jako, że można było bez ograniczeń porównywać Sundara z Ananda, do tego skonfrontować nowość ze starymi HE-400 oraz dużo droższymi LCD-3 (włączając do porównania klasykę dynamiczną tj. HD-650 oraz K701) mogłem zdobyć się na dość precyzyjną odpowiedź: czy warto, czy te droższe są warte wydatkowania większych pieniędzy i właściwie w jakim miejscu umiejscowić je, patrząc także przez pryzmat słuchawek niedawno flagowych kosztujących bliżej 10 tysięcy złotych. Ciągle tylko o tych pieniądzach we wstępniaku piszę, fakt, ale też o pieniądze się tu rozchodzi. Dzisiaj modeli drogich, czy bardzo drogich jest x razy więcej niż parę lat temu, właściwie można powiedzieć, że mamy ciągły rozrost oferty na poziomie 1000 i więcej dolarów. A przecież poniżej jest jeszcze większy tłok (myślę o słuchawkach za ponad 500$). I jak tu się w tym wszystkim połapać, rozeznać, jak właściwie ocenić, czy płacimy za realny progres, czy może tylko ceny nam puchną, a może właśnie teraz, nawet za 1000 dolarów można kupić coś, co wcześniej wymagało wysupłania dużo wyższej kwoty? Trudna sprawa, przyznacie, nie łatwo się w tym wszystkim pogubić.

Warto przeczytać przed lekturą testu nasze pierwsze wrażenia. Słuchawki wyraźnie nawiązują konstrukcyjnie do niedawnych flagowców (HE-1k) oraz modeli z wyższej półki cenowej (HE-5xx oraz Edycji X). To w zamierzeniach nie miała być, nie jest budżetówka, to wysokiej klasy ortodynamiki, z lepszym wyposażeniem, z lepszymi materiałami, z bardziej zaawansowanymi przetwornikami niż wspomniane Sundary. Właściwie tylko pałąk (konstrukcyjnie) jest tutaj zbliżony, cała reszta jest zasadniczo inna. Tu możemy wymagać połączenia symetrycznego w standardzie (nie ma, choć – o czym wypada wspomnieć – dwa kable w komplecie dostaniemy tj. z 3.5 i 6.3mm wtykami), tutaj chcemy słuchawek z ambicjami powalczenia z niedawnymi – właśnie – flagowcami. Wszystko to w budżecie …niższym, od tego, co wołano za słuchawki będące jeszcze niedawno na szczycie oferty. HiFiMAN zresztą wyraźnie pozycjonuje Ananda jako następcę HE-5xx. Przy czym zaraz po tym ulokowaniu nowości dodaje, że możliwości nowych słuchawek są dużo większe, że to ambitne podejście do tematu: ma być proges nie tylko w stosunku do poprzedników, ale – właśnie – ma być to poziom wcześniej rezerwowany dla słuchawkowej arystokracji.

Rzecz jasna nic tutaj nie stoi w miejscu, nowe modele ze szczytu też przechodzą ewolucję, stając się (nie jest to reguła, pamiętajmy) wyznacznikiem nowego poziomu SQ, wcześniej z trudem, albo w ogóle nie osiągalnego. I można by tak pewnie bezpieczenie pisać o każdej nowości, ale jako że wrodzony sceptycyzm i chęć zweryfikowania każe poddać w wątpliwość te proste oceny, łatwe wnioski (w końcu nowość musi być w czymś lepsza, musi wprowadzać jakiś progres w stosunku do tego, co schodzi z oferty) to przemaglowałem te tytułowe słuchawki, bardzo wiele czasu poświęcając na porównania z tym, co powyżej. Zazwyczaj porównanie różnych produktów jest tylko dodatkiem, tutaj jednak było daniem głównym, próbą odpowiedzi na w sumie proste pytanie: czy warto tyle zapłacić za takie słuchawki, także w kontekście tego, co oferuje obecnie HiFiMAN, co oferują inni. Zastanawiałem się, jaką skalę odniesienia tu przyjąć, jaki punkt miał wyznaczać osiągnięcie satysfakcjonującego progresu w stosunku do tańszych modeli oraz tych do niedawna ze szczytów oferty danego producenta? Uznałem, że słuchawki muszą udowodnić swoją wartość, będąc wyraźnie lepsze od dużo tańszych dynamików oraz budżetowych planarów, jednocześnie nawiązać jak równy, z równym rywalizację z dużo droższymi „starymi” flagowcami.

Czy Ananda udowodniły swoją wartość, czy to słuchawki, które warto rozważać jako coś dużo, no coś konkretnie lepszego od będących niemałą sensacją Sundara? Czy faktycznie lepszych? Ano popatrzmy…
» Czytaj dalej