LogowanieZarejestruj się
News

Będziemy testować… kolejny, topowy DAP: Calyx M

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Calyx_M_0_3

Jest piękny, jest znakomicie wykonany, dysponuje pełnym wsparciem dla wszelkich hi-resów jakie zażyczymy sobie odtwarzać… do tego ten interfejs… tak Calyx M to coś, co wyrasta na groźnego konkurenta high-endowych, mobilnych odtwarzaczy od HiFiMANa, Astell & Kern (rivera) czy Basso etc. Sprzęt nie tylko prezentuje się nad wyraz urodziwie, ale jak zachwala dystrybutor, firma GFmod, brzmi nieprzyzwoicie dobrze :) Ok, zweryfikujemy to nieprzyzwoicie z przyjemnością, zresztą nadarza się ku temu dobra okazja, bo będziemy testować parę nowych słuchawek (pełen przekrój: od dokanałówek po planarne potwory). Przeegzaminujemy nowość z koreańskich fabryk. Czego tam nie ma… przetwornik ES9018-2M Sabre, dotykowy, OLEDOwy wyświetlacz HD, obsługa DSD 128 oraz plików PCM do 384KHz (maks. zmieścimy 320GB muzyki – 256 na karcie SD oraz 64 w pamięci wew.) , niezwykle wyśrubowane parametry, których nie powstydziłby się sprzęt high-endowy za sto tysięcy dolców ;-) …całość prezentuje się naprawdę niczego sobie. Moją jedyną wątpliwość budzi niezbyt długi czas działania na baterii. Pięć godzin to ciut mało, mam jednak w zanadrzu nowe, bardzo pojemne banki energii (HyperJuice… na marginesie nowa bateria dla makówek powala możliwościami, wg. mnie skończona doskonałość), będzie zatem możliwość uzupełnienia słabnącego akumulatora w trasie. Nie wiem jak wypadnie w praniu, ale ten cały M:USE, interfejs urządzenia, niezwykle mi się podoba, co więcej widzę w nim rękę nie tylko dobrego designera, ale także kogoś kto wie co to znaczy ergonomia. Cena 1000 euro, czytaj 4200 złotych (pytanie, czy dokładnie za tyle będzie można tego DAPa u nas kupić?). Czekamy na egzemplarz testowy, poniżej pełna specyfikacja oraz kilka zdjęć (na headphone.guru opublikowano test, jak dla mnie za dużo opisu sprzętu, za mało opisu dźwięku, trochę mało tego, poza tym dobór słuchawek mógłby być nieco większy, bardziej przekrojowy)…

 

» Czytaj dalej

iPhone 6, iPhone 6+ oraz iPad Air 2 – pierwsze wrażenia. 6-ki… idealne DAPy?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Kamera_iPhone6:6+_iOS

Testuję nowości od Apple, które od dzisiaj dostępne są na naszym rynku. Nowe telefony są, co tu by nie mówić, naprawdę duże. O ile jeszcze szóstkę można uznać za  przerośnięty telefon (ten ekran dałoby się umieścić w mniejszej obudowie, tyle że trzeba by było radykalnie zmienić wygląd frontu iPhone, na co jak widać Apple nie ma zamiaru się zdecydować), to już model z plusem wg. mnie nie jest telefonem, a czymś co konkurencja nadała nową nazwę, tworząc nowy segment wśród handheldów. To phablet, tyle że w przypadku Apple nie dostajemy urządzenia, różniącego się (vide Samsung) sposobem obsługi (stylus), a jedynie powiększoną do monstrualnych rozmiarów wersją iPhone. I to wg. mnie największa wada tego produktu, bo ani iOS nie jest zoptymalizowany pod taki ekran, ani aplikacje dostępne w wirtualnym sklepie, w sumie nie otrzymujemy nic ponadto co znamy z 4-4,7″ ekranów. Wyjątkiem jest wyświetlanie paska (oraz coś, co opisuję poniżej) z najczęściej wybieranymi aplikacjami w trybie landscape, co zresztą prowadzi do pewnego dysonansu… dlaczego, do diabła, nie ma takiej możliwości na iPadzie, dlaczego Apple wprowadziło to udogodnienie jedynie w przypadku iPhone 6+? Innym, użytecznym trybem, jest całkiem udana próba zniwelowania problemu z dostępem do aplikacji na tak dużym ekranie za pomocą jednej ręki… da się, wystarczy dwa razy musnąć przycisk TouchID, aby obsłużyć w miarę wygodnie ekran kciukiem – nawigujemy na wydzielonej połówce wyświetlacza (góra, dół), co pozwala na dostęp do wszystkich programów umieszczonych na pulpicie.

Pulpicie… no właśnie, każdy kolejny ekran to pięć linii, jak dotychczas, powiększonych względem tego co zobaczymy w mniejszej szóstce. Bez sensu. Aż się prosiło o jakieś zmiany w zakresie dostępu do aplikacji na takim, wielkim wyświetlaczu. Niestety tutaj niczego odkrywczego, nowego nie znajdziemy (dodatkowa przestrzeń pozostaje niewykorzystana). Phablet, jak można było się tego spodziewać, jest zbyt duży by zmieścił się do typowej kieszeni, trudno też na dłużą metę (mimo wspomnianego trybu, ułatwiającego obsługę jedną ręką) korzystać z niego bez pomocy drugiej dłoni. Zresztą w tym przypadku aż się prosi, by ten wielgachny ekran obsługiwać w trybie landscape. Tutaj także można było zdecydować się na umieszczenie ekranu w mniejszej gabarytowo obudowie. Oba telefony są bardzo lekkie, odchudzenie konstrukcji oraz użyte materiały, pozwoliły zachować niską wagę. Ma to jednak swoją cenę… wystający obiektyw wygląda faktycznie paskudnie, tu nie chodzi nawet o to, że ten element nie współgra z płaskim tyłem obudowy… po prostu estetycznie jest to nie do przyjęcia. Nie wiem jak można było zdecydować się na takie rozwiązanie, w firmie która znana jest z tego, że dba o design, o wygląd swoich urządzeń, że (niby) nie idzie w tym względzie na żadne kompromisy. W tym wypadku jest inaczej, a dodatkowym felerem są zastosowane z tyłu obrysy anten, które w modelach srebrnym oraz złotym szpecą wygląd… w przypadku obu iPhone’ów koniecznością staje się zakup jakiejś obudowy, etui i to raczej nie przeźroczystej, właśnie ze względu na wspomniane powyżej estetyczne wpadki.

Na plus na pewno należy zaliczyć 64GB wariant, wyceniony na poziomie 32GB modeli poprzedniej generacji. To sporo, daje to pewną swobodę, umożliwia przechowywanie muzyki skompresowanej bezstratnie. Jednakże oczywistym wyborem dla kogoś, kto chce mieć jedno urządzenie do wszystkiego, także do odtwarzania muzyki jest wariant 128GB. To już ilość wystarczająca, by przechowywać w pamięci ulubione albumy w jakości płyty CD, albo w wyższej jakości (hi-resy) – konkurencja tego nie oferuje, bo dzisiaj praktycznie wszystkie topowe modele wyposażane są w 32GB, przy czym rezygnuje się coraz częściej z możliwości rozszerzenie pamięci za pomocą kart microSD. W przypadku iPhone wiadomo, że nie ma i nigdy nie będzie takiej możliwości, dobrze zatem że firma oferuje takie warianty pojemnościowe, bo wielu potencjalnych użytkowników zrobi pożytek z tej dodatkowej przestrzeni na dane. Możliwości fotograficzne, rejestracji ruchomego obrazu, wspomnianej muzyki w wysokiej jakości oraz …co ważne szczególnie w kontekście iPhone 6+… możliwość zastąpienia iPada przez wielkiego iPhone wręcz wymuszają zakup bardziej pojemnej wersji handhelda. Moim zdaniem sensowność zakupu 16GB wariantów jest mocno dyskusyjna, w przypadku plusa to w ogóle kiepska opcja. W końcu, jak wyżej, phablet ma być urządzeniem łączącym cechy telefonu oraz tabletu i tutaj literalnie tak właśnie jest. To urządzenie (6+), które całkowicie niweluje potrzebę posiadania iPada Mini, a w przypadku użytkowania większego modelu w charakterze urządzenia przenośnego, osobistego, nie jako np. opcjonalnego ekranu w domu, niweluje potrzebę posiadania także klasycznego, 9,7″ iPada. W przypadku nowych trybów współpracy z komputerami Mac, taki phablet staje się wg. mnie wewnętrzną konkurencją dla oferowanych przez Apple tabletów. Zwyczajnie nie będzie potrzeby zakupu iPada, szczególnie w sytuacji gdy ktoś zdecyduje się na zakup 6+ z 64 lub jeszcze lepiej 128GB pamięci.

Szóstka jak i szóstka plus może być świetnym DAPem, szczególnie w sytuacji gdy zakupimy wersję z maksymalną ilością pamięci. W takiej sytuacji zakup dodatkowego odtwarzacza osobistego audio przestaje mieć wg. mnie sens. Mamy sprzęt zdolny do strumieniowania (czego żaden, nawet wysokiej jakości DAP, nie oferuje) i to w jakości płyty CDA (WiMP HiFi, niebawem usługa Deezera…), a do tego mamy sporo miejsca na nasze hi-resy… na WAVy, FLACziki etc. W przypadku 6+ jw. problemem jest znalezienie odpowiedniego miejsca, szóstka też niekoniecznie będzie kompatybilna z wszystkimi kieszeniami w naszej garderobie. Tutaj z pomocą może przyjść Apple Watch, który będzie idealnym interfejsem do obsługi muzyki bez konieczności nawigowania po ekranie handhelda. Do tego, w przypadku takich wielgachnych handheldów, całkiem sensowne wydaje się zastosowanie słuchawek bezprzewodowych (pozwalające na dowolne przechowywanie dużego iPhone, niekoniecznie w niewielkich kieszeniach spodni). Alternatywą może być Pebble, jak i każdy inny „smartwatch” współpracujący z iOSem. Jakościowo gra to podobnie do iPhone 5S. Mówię tutaj o słuchawkach przewodowych, podłączonych do audio jacka (który za moment będzie musiał zniknąć, o ile Apple nadal będzie odchudzać swoje telefony). Moim zdaniem najlepiej wypada tutaj iPhone 4S, którego brzmienie było / jest całościowo przyjemniejsze w odbiorze. Czynnikiem wpływającym na taki odbiór jest cieplejsza barwa, brak podkreślania, wyostrzania górnych rejestrów (zestawiając modele)… nie są to duże różnice, ale zauważalne, stąd w moim prywatnym rankingu, nadal na pierwszym miejscu w kategorii brzmienia wśród smartfonów jest wspomniana 4S.

iPad Air 2 to znakomity hardware z systemem, który wymaga radykalnych zmian. iOS musi zostać w końcu przejść zmiany, modyfikacje pod kątem lepszego wykorzystania tabletów, wykorzystania ich możliwości. Widać to w szczególności w przypadku najnowszego modelu, który zawiera wszystkie elementy niezbędne do tego, by zapewnić od strony hardware doskonałą wydajność, wystarczającą na ładnych parę lat. Nie przesadzam, jest tutaj super szybki układ A8X, super wydajna grafika oraz (wreszcie) 2GB pamięci RAM. W przypadku zoptymalizowanego iOSa to dokładnie to, czego potrzebuje takie urządzenie, pozostaje tylko żałować, że 6/(a szczególnie) 6+ nie otrzymały dodatkowej pamięci… będzie to wg. mnie istotny czynnik w przyszłości, szczególnie w kontekście rozwoju 64 bitowego systemu oraz oprogramowania.  Nowy iPad jest leciutki, da się z niego korzystać niemal tak, jak z iPada Mini (który tym bardziej zaczyna być wątpliwym produktem w ekosystemie Apple), bo nie męczy ręki, da się go trzymać w jednej dłoni bez żadnego uczucia zmęczenia. Do tego ulepszony ekran oraz większe pojemności (zakup 16GB wariantu chyba tylko dla desperatów, dla osób które de facto nie chcą korzystać z możliwości jakie daje duży, dotykowy ekran) to cechy, które składają się na ogólnie bardzo pozytywny obraz, na pozytywny odbiór urządzenia. Szkoda, że jw. przy okazji nie mamy wprowadzenia kont użytkowników, prawdziwego multitaskingu, możliwości wyświetlania paru aplikacji równocześnie (podziału ekranu), jakiś nowych sposobów interkacji (Siri, stylus, nowe gesty etc.). Szkoda. Tutaj ten potencjał nie jest w pełni wykorzystany. Rozwój software nie nadąża za hardwarem. Apple musi coś z tym szybko zrobić. Integracja z Makiem tego nie rozwiąże, bo chodzi tutaj o autonomiczne wykorzystanie tabletu, o system z którego korzysta na co dzień użytkownik oraz o nowe możliwości dla developerów. iOS musi się zmienić. Musi dostosować się do iPada, inaczej jabłkowy tablet nadal będzie tracił (udziały na rynku, będzie się gorzej sprzedawał). Wiem, powtarzam się, Apple musi coś z tym zrobić, jak najszybciej zrobić.

Poniżej krótka (będzie aktualizowana) fotogaleria. Opis także jeszcze rozszerzę o dodatkowe obserwacje…

» Czytaj dalej

WiMP z teledyskami! 75 tysięcy klipów, także w jakości HD udostępnionych w serwisie

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
wimp-logo-mat-pras-660x440

Doskonała wiadomość dla abonentów norweskiego serwisu streamingowego. WiMP właśnie uruchomił streaming wideo, możemy wybierać spośród 75 tysięcy klipów, a ich liczba ma w niedalekiej przyszłości jeszcze znacząco wzrosnąć. To idealne uzupełnienie i według mnie świetny sposób na uatrakcyjnienie oferty. Pewnie niebawem zobaczymy naśladowców (tak, pewien serwis na S mam na myśli), na rynku od dawna funkcjonują wyspecjalizowane usługi streamingowe z klipami muzycznymi, ale (poza YouTube, tle, że to inna para kaloszy) nie zdobyły one popularności. Vevo, jeden z najbardziej znanych, nie jest w stanie konkurować z wymienionym powyżej YT. W przypadku WiMPa oraz podobnych usług, takie połączenie może nie tylko się udać, ale stanowić całkowicie nowe otwarcie w dziedzinie popularyzacji streamingu muzyki z sieci. W końcu, jak napisano w notce prasowej: „bardzo mocno wierzymy w to, że muzyka jest doświadczeniem multimedialnym i nie powinna być ograniczona wyłącznie do dźwięku”. Też tak uważam, czasami wręcz obraz stanowi według mnie nieodłączony element dzieła, bywa że teledyski to nie tło, a równie ważny co muzyka element, bez którego całość nie smakuje tak dobrze, jakby mogła… smakować :-)

Watro przy tym nadmienić, że klipy nie są przerywane żadnymi reklamami (czy raczej nie są wyświetlane podczas oglądania żadne reklamy), dodatkowo, jak wspomniałem w tytule newsa, część teledysków oferowana jest w jakości HD. Dźwięk, z tego co udało mi się pobieżnie sprawdzić, to stereo w stratnej kompresji 256kbps… tutaj, warto pomyśleć o lepszej jakości, szczególnie w przypadku perełek, gdzie realizator nie szczędził wysiłków i jest audio dookólne, jest dużo lepsza, bezstratna jakość ścieżki dźwiękowej etc. Nie mówię, żeby każdy klip oferowany był w takiej jakości, ale jakaś część owszem. Dostęp do klipów możliwy jest na każdej platformie z odpaloną usługą WiMP tzn. na zarówno na handheldach, jak i komputerach. Kwestię nawigacji po zbiorach rozwiązano w najprostszy sposób: nawigujemy jak dotychczas po artystach, albumach, w klipy znajdziemy w profilach poszczególnych wykonawców.

To także bardzo dobra wiadomość dla tych, którzy mają urządzenia, pozwalające na szybkie przesłanie obrazu i dźwięku na duży ekran. Apple TV, Chomecast oraz parę innych rozwiązań na rynku, pozwala na niemalże natychmiastowe zobaczenie wideoklipów na wielkim ekranie. Tak jak miałem wątpliwości, czy warto w ramach platform SmartTV oferować dostęp do Spotify, Deezera czy WiMPa, to po takim ruchu Norwegów widzę, że ma to jak najbardziej sens i dobrze, żeby producenci odbiorników wprowadzili szybko taką możliwość w oferowanych przez siebie telewizorach. Przydałaby się możliwość tworzenia playlist z ulubionymi klipami, zapisywana w profilu użytkownika, poza tym, jak wspomniałem, można otworzyć nowe możliwości przed posiadaczami (a tych jest całkiem sporo) kina domowego. Taki WiMP zaszyty w amplitunerze, z dostępem do kilkudziesięciu, a docelowo pewnie setek tysięcy klipów, to by było coś!

Poza tym poinformowano nas o ogromnej popularności jaką cieszy się niedawno uruchomiony WiMP HiFi. Zainteresowanie nową usługą z bezstratną jakością muzyki przerosło wszelkie oczekiwania. To bardzo dobra wiadomość dla nas, wszystkich tych, którzy widzą w tego typu usługach przyszłość dystrybucji muzyki. Oznacza to jedno – ludziom nie jest wszystko jedno, w jakiej jakości słuchają, nie chcą wcale iść tutaj na kompromisy. Warunkiem powodzenia było odpowiednie przyjęcie na rynkach, na których postanowiono rozpocząć oferowanie tego typu usługi. Dla nas, w Polsce, ważne jest to, że znaleźliśmy się w pierwszej grupie państw, które mogą korzystać z dostępu do lepszej jakości. Przypomnijmy, poza naszym krajem, z WiMP HiFi mogą korzystać także użytkownicy w Niemczech, Norwegii, Danii oraz Szwecji. Niebawem ruszy podobna usługa w Stanach Zjednoczonych. Sukces na rym rynku może uruchomić lawinę. Myślę tutaj o wielkich korporacjach, takich jak Apple czy Google, które oferują swoje usługi z zakresu streamingu muzyki (choć głównie kojarzone są z cyfrową, tradycyjną dystrybucją prowadzoną za pośrednictwem wirtualnych sklepów). Niebawem przekonamy się, czy bezstratny streaming stanie się nowym standardem dystrybucji dźwięku w Internecie. Oby…

Odkrycie! Odbiornik – nadajnik Bluetooth Avantree Saturn …znakomity dźwięk ze słuchawek i nie tylko

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Saturn_2

Konwersja dowolnego modelu słuchawek wyposażonego w możliwość odłączania kabla, dostosowanie dowolnego źródła audio z wyjściem liniowym do strumieniowania muzyki, możliwość pracy w trybie nadawczo-odbiorczym co otwiera zupełnie nowe możliwości… do redakcji trafiło niepozorne, wyposażone w baterię akcesorium, które z braku czasu trafiło na parę tygodni na półkę. Co za błąd! Okazało się, po zapoznaniu z możliwościami, że to prawdziwe odkrycie, że ten kawałek plastiku potrafi zdziałać cuda. A dwa takie kawałki to już w ogóle kosmos. Zacznijmy jednak od początku. Szukałem jakiegoś prostego rozwiązania, które uwolni mnie od kabli (np. podczas jazdy na rowerze). Miałem możliwość zapoznania się z kilkoma modelami bezprzewodowych słuchawek (JBL, AKG, Sennheiser). Niektóre grały całkiem fajnie, ale za każdym razem po nałożeniu naszych ulubionych Momentum, przychodziła bolesna refleksja. To jednak nie to, zupełnie nie to, bez kabla idziemy na kompromis, duży kompromis odnośnie jakości brzmienia. I wtedy zaświtała mi myśl o konwersji naszych redakcyjnych Sennheiserów, konwersji na słuchawki bezprzewodowe, co oznaczało konieczność integracji jakiegoś modułu Bluetooth. Pierwsza próba była zupełnie nieudana. Odbiornik, który trafił jako pierwszy do redakcji, okazał się kiepskim rozwiązaniem, bo po pierwsze wyraźnie odczuwalna była bardzo duża kompresja dźwięku, po drugie zdarzały się (incydentalnie, ale jednak) krótkie, irytujące przerwy w strumieniowaniu dźwięku. Pudło.

» Czytaj dalej

Kolejny maluch, przenośny DAC/AMP SB E5… Creative, jak Asustek, zawstydzi konkurencję?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
feature_05

Przed momentem pisałem o FiiO X1. Cena 399. Aluminium, 128GB, hi-resy, wygodne sterowanie. Tyle w temacie. Teraz napiszę coś o urządzeniu, które może stanowić uzupełnienie, kropkę nad i świetnego, a niedrogiego toru z wymienionym powyżej źródłem muzyki. Chodzi mi tutaj o nowego, przenośnego DAC/AMPa firmy Creative Labs, model E5. Tak, tej od dźwiękówek komputerowych. Podobnie jak z Asustekiem (też dźwiękówki dla PC początkowo), Creative ma ambicje wejść do salonu (patrz bezprzewodowe wielostrefowe głośniki, które zbierają dobre recenzje) oraz zaoferować produkty pod słuchawki. I to nie takie „komputerowe”, a pod rasowe słuchawki. Takim produktem niewątpliwe jest najnowszy DAC/AMP SoundBlaster E5. Powinien pojawić się w sklepach lada moment (premiera zapowiadana na październik)… patrząc zaś na możliwości, formę, jakość wykonania trudno dać wiarę, że ten sprzęt będzie kosztował jedynie 200$. To oznacza, że jego cena nie raczej nie przekroczy w Polsce pułapu 800 złotych. Ok, mamy w tej cenie np. takiego iFi Audio nano iDSD, są też inne propozycje (choć mniej funkcjonalne vide DragonFly Audioquesta w wersji 1.2), jednak tutaj funkcjonalność, możliwości biją na głowę wszystko, co się do tej pory pojawiło na rynku.

Nie wierzycie? To popatrzcie, co ten maluch oferuje… pełne OTG dla Androida oraz iOSa, asynchroniczny interfejs USB, przetwornik analogowo-cyfrowy dla wejścia mikrofonowego oraz rejestrowania dźwięku wreszcie wisienkę na torcie: interfejs bezprzewodowy Bluetooth z aptX oraz wsparciem dla AAC. W takiej cenie, takich rzeczy do tej pory nikt nie oferował! Bardzo dobry DAC/AMP Astell &  Kern AK10 (vel Beyerdynamic A200p – pod taką marką występuje rzecz w Europie), przetestowany zresztą u nas, dysponował znacznie skromniejszymi możliwościami. Głównymi elementami odpowiedzialnymi za dźwięk są bardzo dobre kości: wzmacniacz TI TPA6120A2 oraz przetwornik Cirrus Logic CS4398. Ten pierwszy, generalnie raczej nie kojarzy się z napędzaniem dokanałówek (możemy zmieniać gain – od 32 ohm… stąd pewnie nie każde „pchełki” dadzą się zintegrować), patrząc przez pryzmat materiałów prasowych urządzenie dedykowane jest przede wszystkim do współpracy z komputerem, może być też stacjonarnym DACiem (liniowo do zew. wzmacniacza). Producent obiecuje 8 godzin działania – przyzwoity, ale nie najlepszy wynik na rynku. Intrygująco przedstawia się firmowa aplikacja dla handheldów… czego tam nie ma. Oczywiście pełna obsługa hi-resów (24/192), wbudowany wzmacniacz ma zapewnić odpowiednie zasilanie nawet dla 600 ohmowych słuchawek. Postaramy się to zweryfikować jak tylko sprzęt będzie dostępny dla mediów. Poniżej specyfikacja (tym razem w j. ang.):

» Czytaj dalej

Test Matrix Quattro AMP: dobry napęd dla słuchawek, szczególnie ze zbalansowanym torem

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Audeze LCD3 & HiFiMAN HE-6_13

Nie ma wiele tego typu rozwiązań na rynku. Albo inaczej wielu takich rozwiązań, które w kompaktowej, przystępnej cenowo formie oferują w pełni zbalansowany tor dla słuchawek. Za to, po prostu, trzeba dodatkowo zapłacić. Fakt, przetestowany Quattro AMP nie ma typowego wyjścia XLR dla nauszników, trzeba odpowiedniego kabla, czy raczej adaptera dla naszych stacjonarnych, wysokiej klasy słuchawek (na rynku są zbalansowane IEMy, ale w tym wypadku trudno byłoby rzecz ze sobą połączyć, zintegrować). Możemy doprowadzić sygnał kablami XLR do tytułowego ampa, następnie za pomocą dwóch dużych audio jacków (6,3 mm) wyjść na słuchawki. Trochę to komplikuje sprawę, ale w sumie tylko trochę, no dla chcącego nic trudnego. Dlaczego zacząłem od tej kwestii, niejako od razu przechodząc do opisu konstrukcji. Bo wg. mnie właśnie ten element wyróżnia testowane urządzenie na rynku, jest to jeden z najtańszych o ile nie najtańszy, w pełni zbalansowany wzmacniacz słuchawkowy, jaki możemy nabyć na rynku. Już samo to jest ciekawe, ale oczywiście kluczową kwestią są nie tylko, czy nawet nie przede wszystkim możliwości takiego, czy innego sposobu przesłania sygnału (choć tutaj, jak sprawdziłem, można oczekiwać bardzo dobrych rezultatów, decydując się na tor zbalansowany), ale uzyskane przez Quattro AMPa brzmienie. To sprzęt, który możemy uznać za uzupełnienie dla Quattro DACa (zalecałbym taki właśnie zestaw, jako najbardziej bezkompromisowe rozwiązanie… wróć… zaraz po zestawie Quattro AMP plus X-Sabre :) ). Przetestowaliśmy kiedyś ten przetwornik (Quattro DAC), to bardzo dobry DAC, w sumie optymalne rozwiązanie dla tańszych, łatwiejszych do napędzenia słuchawek, na pewno można go polecić do modeli z przedziału 500-1200 złotych, będzie to dobry wybór. Jednakowoż w sytuacji, gdy na półce zawitały planarne HE-560 (niech Was nie zwiedzie „przyjazna” impedancja, te słuchawki wymagają odpowiedniego napędu), jakieś Audeze chodzą nam po głowie, mamy w kolekcji Sennheisery HD800, A kolega chętnie udostępni AKG K-812, które właśnie zrujnowały mu co nieco domowy budżet… wtedy warto o coś, co dysponuje większymi możliwościami. Quattro AMP dysponuje większymi możliwościami, jest znacznie mocniejszy od wzmacniacza dodanego do przetwornika w Quattro DACu. Gdyby nie równoczesny test potwora EF-6 (HiFiMANa), powiedziałbym, że ten kompaktowy (przy EF-6 wszystko jest kompaktowe, ale tutaj faktycznie konstrukcja jest raczej z tych umiarkowanych gabarytowo) gra potężnie, doniośle, energetycznie. Tak jest w istocie, choć na tle wspomnianego HiFiMANa właściwie każdy dostępny na rynku wzmacniacz słuchawkowy jest mikrusem, ułomkiem, po prostu znika przy bezpośrednim porównaniu. Tak, jednakże to tylko i wyłącznie w skutek bezpośredniego porównania obu konstrukcji, z których EF-6 można śmiało określić mianem nietypowej, unikalnej, z innej bajki. Gigantyczna (pod każdym względem) konstrukcja to ewenement na słuchawkowym firmamencie, po prostu takich wzmacniaczy słuchawkowych się nie robi, to Quattro AMP jest typowy, mieści się w przewidzianym miejscu, zajmuje niewiele przestrzeni… EF-6 wymaga niemalże specjalnego pomieszczenia, na żadną tam półkę, niewielki stoliczek, czy regał absolutnie nie wlezie. To bardzo, ale to bardzo nietypowa konstrukcja.

No dobrze, to odniesienie & porównanie mam już za sobą, mogę się skupić na produkcie Matriksa. W rozwinięciu przeczytacie co potrafi ten wzmak, jakie są jego mocne oraz słabsze strony, czy może stanowić ostateczne, finalne ogniwo słuchawkowego toru. Postaram się krótko odnieść się do wg. mnie właściwych z punktu widzenia użytkownika zestawień z konkretnymi modelami słiuchawek, bo Quattro AMP jest urządzeniem, które ma swoje preferencje, w niektórych przypadkach może być idealnym wyborem, w innych lepiej poszukać gdzie indziej. Wraz ze wspomnianym X-Sabre, w cenie nie przekraczającej dziesięciu tysięcy złotych, można na bazie obu produktów Matriksa oraz słuchawek za około 3000-4000 złotych, stworzyć docelowy tor dla nauszników – nie mam wątpliwości, że przy odpowiednim dobraniu źródeł będzie to słuchawkowy high-end, kompletne, całościowe rozwiązanie, z którym można żyć. Dobrze, to teraz czas na konkrety, zapraszam do lektury poniżej, w rozwinięciu…

» Czytaj dalej

NAD D3020… godny następca legendarnej integry 3020? Nasza recenzja

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
NAD_D3020_wertykalnie

NAD to firma, którą cenię za uczciwe podejście do klienta. Nie ma tu żadnego czarowania magicznymi technologiami, kosmicznymi materiałami, całym tym… jakże częstym w branży audio, bełkotem, mającym uzasadnić, czy usprawiedliwić wiele zer na rachunku. W tym przypadku jest inaczej, to znaczy mamy producenta mającego krańcowo odmienne podejście. Cała, bogata historia firmy, to produkty nie dość że wyróżniające się walorami brzmieniowymi, często dysponujące kompletnym wyposażeniem, to jeszcze dodatkowo przystępne, dostępne praktycznie dla każdego. Najwybitniejsze urządzenia NADa to segment budżetowy, to coś co można sobie kupić bez wyrzutów sumienia, bez zbędnego uszczuplania konta, właśnie zbędnego bo relacja koszt – efekt w przypadku tego sprzętu była po prostu znakomita. Komponenty audio  NADa towarzyszą mi od początku mojej przygody z HiFi. Pierwszy wzmacniacz? 3020. Pierwszy gramofon? 5120. Pre, które notabene nadal dzielnie mi służy? 1020… świetne amplitunery, które doskonale sprawdzają się w audio, w stereo… Poza tym miałem styczność praktycznie z całym asortymentem z firmowego katalogu.

Tak, jestem NADolubem, nie ukrywam tego, ale moje przywiązanie do marki nie jest tylko sentymentalne, nie wypływa tylko z własnych doświadczeń, pozytywnych doświadczeń, ale także z dorobku, uznania, nagród (to może najmniej, bo te często kojarzą się z jakimiś układami „pod stołem”, czystym marketingiem etc.). Jednak to, co najważniejsze, to aprobata w oczach zwykłych użytkowników. Wystarczy zobaczyć jak wielkim poważaniem cieszą się te produkty, jak często można natknąć się na pozytywne opinie dotyczące sprzętu NADa. Ok, to tytułem wstępu. Chcę być uczciwy wobec Czytelników, jednocześnie to „przyznanie się do winy” ;-) bynajmniej nie oznacza, że tytułowy produkt został potraktowany ulgowo. Wręcz przeciwnie, starałem się wypunktować to, co może właścicielowi nie przypaść do gustu, zwrócić uwagę na słabe strony opisywanej konstrukcji. Właśnie dlatego, że tak lubię tę markę, właśnie przez wzgląd na własne doświadczenia, uznałem że tym razem nie będzie to kilkanaście dni słuchania i wołamy kuriera. Nie. D3020 trafił do nas na stałe, stało się tak po gruntownym, wcześniejszym zapoznaniu się, jednak zapoznanie to jedno, a praktyka codziennego użytkowania, odsłuchanie kilkuset albumów, sprawdzenie różnych konfiguracji…. to pozwala na miarodajną, pełną ocenę, popartą praktyką w codziennym (powiedzmy – bardzo częstym) korzystaniu z przetestowanego wzmacniacza.

D3020, podobnie jak legendarny poprzednik, w zamierzeniach ma być czymś co całościowo, kompleksowo rozwiąże kwestie głównego komponentu audio w  domu, mieszkaniu. Taka centralka, do której podepniemy wszelkie źródła, dodatkowo obecnie gotowa na bezprzewodowe połączenie z komputerami, handheldami. W 3020 mieliśmy fantastyczny, gramofonowy przedwzmacniacz, komplet wejść dla ówczesnych źródeł dźwięku. Z D3020 jest podobnie – tu także mamy szerokie pole do popisu, możemy sobie wszystko podpiąć, połączyć, przy czym cyfrowa integra NADa jest jednym z nielicznych przedstawicieli wzmacniaczy przygotowanych specjalnie pod kątem XXI wiecznych źródeł audio: komputera, smartfona czy tabletu. To znak czasów, ale także trzymanie się przez producenta zasady, że to co otrzymuje klient powinno w maksymalny sposób ułatwić integrację urządzeń audio z zagwarantowaniem swobody „manewru”, bez ograniczania nas w tym względzie. Bardzo pozytywne podejście do tematu, coś co szczególnie dzisiaj docenimy, bo w końcu odnośnie źródeł muzyki mamy prawdziwą… klęskę urodzaju. Rzecz jasna grać można z jednego, szczególnie gdy jest to komputer (pełen dostęp do usług oraz osobistej kolekcji), jednak ten komputer pod względem obsługi nie za bardzo może mierzyć się z ekranem dotykowym, czy wyspecjalizowanym odtwarzaczem audio. D3020 daje tutaj szerokie pole do eksploracji, jednocześnie pozwalając na budowę uniwersalnego systemu z kinem domowym w tle. A wszystko to z małej, niepozornej skrzynki. Rzecz jasna te wszystkie możliwości i tak w ogólnym rozrachunku zdałyby się na nic, gdyby mały NAD nie był w stanie wykrzesać z siebie odpowiedniego brzmienia, odpowiednio dobrego brzmienia. Mikre rozmiary od razu zasiały wątpliwość, czy to maleństwo będzie w stanie rozruszać podłogówki, spore monitory, czy sprawdzi się w większym pomieszczeniu? Na te wszystkie znaki zapytania, na fundamentalne „ale jak to gra”, na pytania dotyczące kwestii związanych z wygodą, z możliwościami (mam nadzieję) znajdziecie odpowiedź poniżej. Zapraszam!

» Czytaj dalej

09.09.14 Konferencja Apple naszym okiem

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Apple Conf 090914

Zupełnie nowe produkty (i nie mam tu na myśli iPhone), wprowadzenie ważnych, wnoszących istotne nowości, nowe możliwości, nowe usługi oraz usprawnienia, wersji mobilnego oraz komputerowego systemu operacyjnego oraz (niewykluczone) wprowadzenie wielkich zmian w systemie dystrybucji muzyki… tego mniej więcej możemy się spodziewać po dzisiejszej, chyba najważniejszej od czasu przejęcia steru przez Tima Cooka konferencji Apple. Będę relacjonować to wydarzenie, a właściwie to precyzyjniej, na gorąco postaram się o ocenę oraz subiektywny opis tego co pokaże firma z Cupertino podczas dzisiejszego wydarzenia. Najistotniejsze, z punktu widzenia branży audio, pytanie brzmi: Czy Apple zapowie ewolucyjną zmianę (koniec?) obecnego iTunes, narodziny nowego modelu dystrybucji opartego na miesięcznych opłatach, na subskrypcji? A jeżeli tak, to jaki to będzie miało wpływ na oferowane przez firmę urządzenia? Czy w związku z tym znikną iPody? Czy model oparty na płaceniu za piosenkę, album będzie utrzymany tylko i wyłącznie na potrzeby zapowiadanego przez niektórych wejścia Apple na rynek dystrybucji muzyki w bezstratnej jakości? Czy model subskrypcyjny będzie oznaczał progres do bezstratnego strumieniowania, a iTunes store zaoferuje hi-resy? Jak Apple zdyskontuje zakup Beats, w jaki sposób przełoży się to na oferowane przez siebie produkty, usługi (streaming jest tutaj moim zdaniem pewniakiem).

Muzyka rzecz jasna nie będzie głównym bohaterem – tutaj rzecz jasna dominującym produktem będzie iPhone oraz prawdopodobny iWatch. Jednak muzyka może być jednym z głównych motywów, szczególnie jeżeli Apple postanowi wprowadzić gruntowne zmiany w swoim wirtualnym kramiku, jeżeli całości będzie towarzyszyła poważna zmiana iTunes (rozumianego szerzej, a konkretnie jako model dystrybucji, łącznik, kluczowy element ekosystemu). Ten mianownik, wg. mnie, wymaga pilnej modyfikacji, odważnych decyzji. Czy tak się stanie, przekonamy się już niebawem. Nie można zapominać, że zapowiadane na WWDC nowości dotyczą innych dziedzin, takich jak zdrowie, jak płatności mobilne, jak integracja usług w obu systemach, jeszcze ściślejsza współpraca, współdziałanie handheldów z Makówkami, inteligentny dom itp. Liczę jednak na to, że Apple zaskoczy nas, informując o nowościach z zakresu audio i będzie to jeden z ważnych punktów konferencji. W końcu od iPoda to się zaczęło, od iPoda oraz iTunes. Od muzyki. Byłaby to ładna klamra, bo oczekiwania względem Apple są ogromne, a jednocześnie wiele rzeczy w „królestwie” zdążyła się wyraźnie zestarzeć, żeby nie powiedzieć zdewaluować. Sprzedaż „mp-3ek” za kilkanaście dolarów za album to nie jest coś, co dzisiaj ma przyszłość. Brak lepszej jakości muzyki, brak atrakcyjnego serwisu streamingowego, przy jednoczesnym inwestowaniu w ten segment (Beats) to coś, co mocno tu nie pasuje, nie koresponduje. To tylko jeden z elementów, ale istotny, bo powiązany z całym ekosystemem. Pytanie, czy oni zdążą to wszystko pokazać w trakcie dwugodzinnego spotkania? Cóż, w tym prezentowaniu, pokazywaniu są niewątpliwie mistrzami.

Ten wpis będzie aktualizowany… Aktualizacja (po konferencji)

» Czytaj dalej

DIVALDI AMP 01 – stylowy wzmacniacz słuchawkowy z Polski

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Divaldi AMP 01

Wygląda na to, że trzeba będzie przy okazji najbliższych odwiedzin salonu na Trawki 7 (Premium Sound w Gdańsku) sprawdzić tego malucha. Wygląda – muszę przyznać – świetnie, pytanie czy równie świetnie gra? Panowie z salonu zachwalają, warto będzie to zweryfikować. Jak wiadomo lubię wspierać rodzime marki, uważam że nasze produkty często prezentują dobry poziom, bywa że dużo lepszy od wycenionych podobnie, albo znacznie wyżej urządzeń, akcesoriów konkurencji. Dotyczy to zarówno sprzętu audio, wzmacniaczy, źródeł, czy głośników, jak również wszelkiej maści akcesoriów (bez voodoo, bez kosmicznych cen, po prostu uczciwie wycenionych). Mam tu na myśli przykładowo kable Purple Rain, testowane na naszym portalu, czy bardzo dobre, również testowane u nas, alternatywne zasilacze do popularnych DACów, odtwarzaczy sieciowych oraz listwy zasilające (firmy Tomanek – właśnie trafiła do nas, na marginesie, najnowsza TAP8 z blokerami).

W przypadku tytułowego produktu, mówimy o czymś niewielkim, pięknie wykonanym, ze smakiem, dodatkowo wyposażonym nietypowo w… przedwzmacniacz gramofonowy z korekcją RIAA (!). To bardzo fajne, oryginalne połączenie, bo „przy okazji” będziemy mogli posłuchać na naszych ulubionych słuchawkach płyt winylowych (o ile jesteśmy fanami czarnego krążka i mamy dostęp do gramofonu). Zazwyczaj słuchawkowy pre to zazwyczaj osobne urządzenie do podłączenia ze wzmacniaczem zintegrowanym / mocy. W torze gdzieś tam pewnie trafi się wyjście słuchawkowe, ale pewnie będzie to takie sobie (jakościowo) gniazdko w integrze, względnie przedwzmacniaczu, które trudno będzie uznać za optymalne dla wysokiej klasy słuchawek. Te muszą mieć odpowiednie zaplecze, nie ma tutaj drogi na skróty… testując EF-6 HiFiMANa słyszę różnicę, wyraźną różnicę… uważam, że jest to kluczowy element toru, ważniejszy od źródła, ważniejszy od „zaplecza”. To fundament. Pytanie, czy niewielki DIVALDI AMP 01  (vel WS-1) będzie takim fundamentem dla słuchawkowego toru? Jeżeli gra podobnie jak wygląda, to odpowiedź na tak postawione pytanie będzie brzmiała: owszem, jak najbardziej. Patrząc na design, rzecz kojarzy mi się z dokonaniami mistrzów z Italii. Prezentuje się to wybornie, uwielbiam minimalistyczne w formie, ciekawie zaprojektowane urządzenia, ze szczyptą szaleństwa (byleby nie przesadzić ;-) ). Ta szczypta szaleństwa w tym przypadku to niewątpliwie pokrętło, pokrętło głośności które powędrowało na „sufit” (dodatkowo, dyskretnie podświetlane). Według mnie fantastyczny zabieg stylistyczny, odnośnie ergonomii zaś… o ile jest to sprzęt na biurko (a takim się zdaje), to jak najbardziej ma to sens. Pytanie, jak będzie się z DIVALDIM umieszczonym na stoliku audio w salonie? Zasilanie wyprowadzono na zewnątrz. Ciekawe jaki to zasilaczyk dostarcza energię temu maluchowi? Można samemu przekonać się jak to gra oraz jak się to obsługuje, odwiedzając wspomniany na wstępie salon, zabierając ze sobą ulubione słuchawki, względnie korzystając z możliwości sprawdzenia wzmacniacza z wieloma fantastycznymi nausznikami (znajdującymi się w stałej ofercie ww. sklepu).

Oto, co pisze na temat wzmacniacza producent:„Wzmacniacz słuchawkowy jest urządzeniem przeznaczonym do odsłuchu sygnałów muzycznych za pomocą słuchawek Hi-Fi najwyższej klasy wyposażonych we wtyk Jack 6,3mm. Wzmacniacz pracuje w klasie A, wykonano go, jako dwa oddzielne i odseparowane kanały mono, osobno dla lewego i prawego kanału. Wzmacniacz posiada dwa niezależne zasilacze dla lewego i prawego kanału. Montaż elementów elektronicznych jest wykonywany ręcznie w technologii przewlekanej. Wszystkie elementy elektroniczne dobrano i parowano ręcznie. Wzmacniacz nie zawiera elementów miniaturowych SMD. Obudowa wzmacniacza została zaprojektowana i wykonana z jednolitej, wysokiej, jakości bryły aluminium. Zasilanie urządzenia jest realizowane za pomocą dołączanego zasilacza z napięciem bezpiecznym 16 V AC zapewniającym odpowiedni zapas mocy.”  Uzupełniając, warto nadmienić, że za marką DIVALDI, stoi firma Mediam, dystrybutor takich marek jak Audion, Nottingham Analogue, Ortofon, Living Voice itdPoniżej, w rozwinięciu newsa, dane techniczne:

» Czytaj dalej

Optymalne dokanałówki. Recenzja Westone UM 30 PRO

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
um30pro

Początkowo miał być zbiorczy test słuchawek dokanałowych. Testowałem kolejne modele, porównywałem, w między czasie opisałem niesamowite S-EM6, wszystko skrzętnie notowałem. Kiedy liczba produktów zaczęła niebezpiecznie rosnąć, przystąpiłem do tworzenia artykułu. Przy wielu słuchawkach, potrzebnej (przy okazji testowania czegokolwiek z audio) adaptacji, mocno rozbieżnych opinii (prosiłem o opisanie wrażeń paru znajomych, z których jeden należy do szczególnie wybrednych – ma customy i świata poza nimi nie widzi ;-) ) wszystko zaczęło mi się rozłazić. Wśród tych wszystkich słuchawek (AKR 01, RE-600, Westone UM30 Pro, Earsonic SM64, RE-400, Final Audio Design Heaven IV, AKG 323, B&W C5…) o mocno odmiennej konstrukcji, zaliczających się do mocno różnych przedziałów cenowych, jedne wyróżniały się, albo inaczej jedne, jedyne tak wyraźnie, tak bez żadnych ale spodobały mi się od momentu zaaplikowania ich sobie w uszach, że postanowiłem nieco zmodyfikować pierwotne plany dotyczące publikacji testów IEMów…

I tak oto, postanowiłem osobno poświęcić nasze łamy na recenzję Westonów UM 30 PRO, słuchawek dokanałowych, z którymi mógłbym żyć. To wielki komplement, bo ja dokanałówek zwyczajnie nie lubię i gdzie tylko mogę, zabieram ze sobą moje ulubione Momentum. Wiem, że customy mogą być niczym przylegająca do ciała, idealnie dopasowana koszula, coś co pozwala osiągnąć pełen komfort mimo wkładania sobie czegoś w ucho. Rozumiem, akceptuję, ale i tak wszelkie słuchawki douszne traktuję jako coś nie dla mnie. Mogę doceniać możliwości, brzmienie, jak to miało miejsce w przypadku wspomnianych, flagowych EarSoników, mogę zachwycać się sposobem komunikowania, odmiennym od tego, który jest udziałem słuchawek nausznych. Tak mogę, ale generalnie ja po prostu dokanałówek nie lubię. Jestem przy tym bardzo krytyczny, bardzo wyczulony na wszelkie braki w zakresie wygody, ergonomii, stąd przykładowo moja krytyka pod adresem szwedzkich a-jay’ów (testowany u nas model four) i wytykanie dyskomfortu w przypadku wielu innych modeli, które przewinęły nam się przez ręce.

Z UM 30 Pro było / jest inaczej. Te słuchawki nie tylko są po prostu wygodne (zaleta, typowej dla Westone aplikacji, konstrukcji obudowy dopasowanej do fizjologii), nie tylko nie wkurzają (idealny kabel, który się nie plącze, nie przenosi niczego z garderoby, jest wytrzymały, jest w sam raz), ale jeszcze dodatkowo potrafią zagrać w sposób zbliżony do… moich ulubionych Sennheiserów. Momentum są i będą punktem odniesienia, bo uważam je za absolutnie wybitne słuchawki mobilne, na pewno jedne z najlepszych słuchawek tego typu jakie pojawiły się na rynku. Każda z testowanych przeze mnie konstrukcji mobilnych (różne Beyery, Bowersy, Gradosy, AKG, Audio Techniki itd, itp.) nie zdetronizowała w moich oczach moich ulubionych, przenośnych słuchawek. UM30Pro (a to nie jedyne Westony, które były u nas testowane, że chociaż wspomnę opisane przez nas Adventure) mimo że nie najdroższe, mimo że nie te najbardziej wyczynowe, moim zdaniem wyszły producentowi wybornie. Od strony dźwiękowej oraz wygody to IEMy bliskie perfekcji. Dlaczego? Ano dlatego, że przez prawie dwa miesiące, w czasie których tytułowe IEMy były u nas „na stanie” najczęściej wybieranymi, najchętniej wybieranymi, a wręcz wybieranymi zamiast Momentum słuchawkami były UM30Pro właśnie. No dobrze, to teraz warto uzasadnić te ochy i achy… powiem tak, w przypadku tych konkretnie słuchawek, nie będzie to specjalnie trudne :)

» Czytaj dalej