Nie ma wiele tego typu rozwiązań na rynku. Albo inaczej wielu takich rozwiązań, które w kompaktowej, przystępnej cenowo formie oferują w pełni zbalansowany tor dla słuchawek. Za to, po prostu, trzeba dodatkowo zapłacić. Fakt, przetestowany Quattro AMP nie ma typowego wyjścia XLR dla nauszników, trzeba odpowiedniego kabla, czy raczej adaptera dla naszych stacjonarnych, wysokiej klasy słuchawek (na rynku są zbalansowane IEMy, ale w tym wypadku trudno byłoby rzecz ze sobą połączyć, zintegrować). Możemy doprowadzić sygnał kablami XLR do tytułowego ampa, następnie za pomocą dwóch dużych audio jacków (6,3 mm) wyjść na słuchawki. Trochę to komplikuje sprawę, ale w sumie tylko trochę, no dla chcącego nic trudnego. Dlaczego zacząłem od tej kwestii, niejako od razu przechodząc do opisu konstrukcji. Bo wg. mnie właśnie ten element wyróżnia testowane urządzenie na rynku, jest to jeden z najtańszych o ile nie najtańszy, w pełni zbalansowany wzmacniacz słuchawkowy, jaki możemy nabyć na rynku. Już samo to jest ciekawe, ale oczywiście kluczową kwestią są nie tylko, czy nawet nie przede wszystkim możliwości takiego, czy innego sposobu przesłania sygnału (choć tutaj, jak sprawdziłem, można oczekiwać bardzo dobrych rezultatów, decydując się na tor zbalansowany), ale uzyskane przez Quattro AMPa brzmienie. To sprzęt, który możemy uznać za uzupełnienie dla Quattro DACa (zalecałbym taki właśnie zestaw, jako najbardziej bezkompromisowe rozwiązanie… wróć… zaraz po zestawie Quattro AMP plus X-Sabre ). Przetestowaliśmy kiedyś ten przetwornik (Quattro DAC), to bardzo dobry DAC, w sumie optymalne rozwiązanie dla tańszych, łatwiejszych do napędzenia słuchawek, na pewno można go polecić do modeli z przedziału 500-1200 złotych, będzie to dobry wybór. Jednakowoż w sytuacji, gdy na półce zawitały planarne HE-560 (niech Was nie zwiedzie „przyjazna” impedancja, te słuchawki wymagają odpowiedniego napędu), jakieś Audeze chodzą nam po głowie, mamy w kolekcji Sennheisery HD800, A kolega chętnie udostępni AKG K-812, które właśnie zrujnowały mu co nieco domowy budżet… wtedy warto o coś, co dysponuje większymi możliwościami. Quattro AMP dysponuje większymi możliwościami, jest znacznie mocniejszy od wzmacniacza dodanego do przetwornika w Quattro DACu. Gdyby nie równoczesny test potwora EF-6 (HiFiMANa), powiedziałbym, że ten kompaktowy (przy EF-6 wszystko jest kompaktowe, ale tutaj faktycznie konstrukcja jest raczej z tych umiarkowanych gabarytowo) gra potężnie, doniośle, energetycznie. Tak jest w istocie, choć na tle wspomnianego HiFiMANa właściwie każdy dostępny na rynku wzmacniacz słuchawkowy jest mikrusem, ułomkiem, po prostu znika przy bezpośrednim porównaniu. Tak, jednakże to tylko i wyłącznie w skutek bezpośredniego porównania obu konstrukcji, z których EF-6 można śmiało określić mianem nietypowej, unikalnej, z innej bajki. Gigantyczna (pod każdym względem) konstrukcja to ewenement na słuchawkowym firmamencie, po prostu takich wzmacniaczy słuchawkowych się nie robi, to Quattro AMP jest typowy, mieści się w przewidzianym miejscu, zajmuje niewiele przestrzeni… EF-6 wymaga niemalże specjalnego pomieszczenia, na żadną tam półkę, niewielki stoliczek, czy regał absolutnie nie wlezie. To bardzo, ale to bardzo nietypowa konstrukcja.
No dobrze, to odniesienie & porównanie mam już za sobą, mogę się skupić na produkcie Matriksa. W rozwinięciu przeczytacie co potrafi ten wzmak, jakie są jego mocne oraz słabsze strony, czy może stanowić ostateczne, finalne ogniwo słuchawkowego toru. Postaram się krótko odnieść się do wg. mnie właściwych z punktu widzenia użytkownika zestawień z konkretnymi modelami słiuchawek, bo Quattro AMP jest urządzeniem, które ma swoje preferencje, w niektórych przypadkach może być idealnym wyborem, w innych lepiej poszukać gdzie indziej. Wraz ze wspomnianym X-Sabre, w cenie nie przekraczającej dziesięciu tysięcy złotych, można na bazie obu produktów Matriksa oraz słuchawek za około 3000-4000 złotych, stworzyć docelowy tor dla nauszników – nie mam wątpliwości, że przy odpowiednim dobraniu źródeł będzie to słuchawkowy high-end, kompletne, całościowe rozwiązanie, z którym można żyć. Dobrze, to teraz czas na konkrety, zapraszam do lektury poniżej, w rozwinięciu…
Po co wyspecjalizowany wzmacniacz oraz parę słów o konstrukcji
Patrząc przez pryzmat tego, co zakładamy na uszy, w większości wypadków naprawdę warto zainwestować w dobrej klasy wzmacniacz słuchawkowy. Zazwyczaj jest tak, że wzmacniacze zintegrowane z DACami nie są tak a) mocne, b) wyrafinowane c) całościowo zoptymalizowane co osobne, wyspecjalizowane urządzenia. Miałem możliwość użytkować kilka takich konstrukcji, nadal jest u mnie mój ulubiony M1 HPA i wiem, że dobrej klasy słuchawki, wszystkie niemalże ortodynamiki wymagają takiego właśnie podejścia – osobny, mocny amp, odpowiednia elektrownia dla łasych energii przetworników. To zawsze procentuje i co by tu dużo nie mówić, finalnie gwarantuje synergię, właściwe zaplecze dla tego co spoczywa na głowie. Nie oznacza to, że tak zawsze być musi, że nie ma na rynku łatwych, uniwersalnych słuchawek, takich które zagrają właściwie z byle czym, nie są wymagające, czy może inaczej, pokazują swoje możliwości podpięte pod różne gniazdka w odtwarzaczach, integrach, amp / DACach itd. itp. Takimi słuchawkami są na pewno Sennheisery Momentum, także Beyerdynamiki (np. 32 ohmowe DDT880), czy także testowane u nas Brainwavz HM-5 można określić mianem „brak wymagań odnośnie napędu, zagra z byle czym i na byle czym”. To taki drogowskaz, bo dla kogoś, kto zainwestował w tor mobilny, z przenośnymi słuchawkami taka „elektrownia” okaże się zazwyczaj zupełnie nieprzydatna, natomiast ktoś z wysokiej klasy nausznikami stacjonarnymi nie wydobędzie pełnego ich potencjału podpinając je nawet to niezłego DACa z wyjściem słuchawkowym (oczywiście upraszczam, bo wiele tego typu konstrukcji ma przyzwoity tor słuchawkowy, a zdarzają się także konstrukcje z wybitnie dobrym wyjściem dla nauszników… czasami takie dwa w jednym będzie dla użytkownika lepszym wyborem, choćby ze względów praktycznych, ergonomicznych, wreszcie finansowych).
Quattro AMP to coś dla osób świadomych swoich potrzeb, dodatkowo użytkowników określonych słuchawek (pewna specjalizacja, że tak powiem), osób które chcą uzyskać ściśle określony rezultat. Innymi słowy, to nie jest produkt dla kogoś, kto chce podłączyć swoje słuchawki do jakiegoś wzmacniacza, niechby nawet wyspecjalizowanego, nie mówiąc już o …właśnie jakimś tam wzmacniaczu. Tutaj, podobnie jak w Quattro DACu, który również (na takiej samej zasadzie jak AMP) umożliwiał stworzenie zbalansowanego toru, wypada określić własne preferencje, dodatkowo konfrontując wybór z posiadanymi słuchawkami. Najlepiej (naprawdę polecam taką drogę, szczególnie w przypadku tytułowego wzmacniacza, ale także wielu innych, testowanych u nas urządzeń) samemu przekonać się o walorach, przetestować, przesłuchać sprzęt i podjąć decyzję. To właśnie ten element toru będzie miał wg. mnie decydujące znaczenie dla osiągnięcia maksimum z nałożonych na uszy słuchawek, pozwoli w pełni docenić oferowane przez nie brzmienie. Tyle, że to jedna z opcji i każdy powinien we własnym zakresie sprawdzić finalny efekt. W recenzji postaram się przekazać informacje konkretne (dotyczące modeli, które miałem na stanie w chwili testowania) oceny oraz parę uniwersalnych spostrzeżeń, które jednakże nie wyczerpują (dalece nie wyczerpują) tematu. Przykładowo bardzo chętnie sprawdziłbym zestaw ze słuchawkami Grado, oparty na tym wzmacniaczu. Najlepiej z RS-ami albo najwyższymi GS-ami. Czuję, że mogłoby być ciekawie, jednak nie mam pewności, czy uzyskałbym to, co teoretycznie ułożyłem sobie w głowie.
Sama konstrukcja wzmacniacza jest tożsama z Quattro DACiem (odsyłam do wcześniejszej recenzji), ta sama jakość materiałów, projekt stylistyczny i w dużej mierze wyposażenie (oczywiście przy zachowaniu różnic na poziomie funkcjonalności). Zamiast układów LME mamy kostki OPA od Texas Instruments. Kości TI o numerze fabrycznym 604 pozwalają na więcej, mamy tutaj do dyspozycji dużo potężniejsze brzmienie, większą moc oraz lepszą dynamikę. To zasadnicza różnica, bo reszta jest już taka sama w obu urządzeniach: ta sama topologia zasilania (oparte na trafo NORATELa), ten sam potencjometr ALPS, te same gniazda (dobrej jakości NEUTRIK) z tyłu, jak i z przodu, a nawet …nie pilota tu nie ma, ale może być ten sam, ładny, aluminiowy pilocik jaki otrzymujemy w komplecie z Quattro DACiem. Pisałem o systemie opartym na obu urządzeniach? Ano właśnie, tak to może i w sumie powinno wyglądać. Fajnie, że producent przy okazji dał wybór – można sterować AMPem bezpośrednio, korzystając z precyzyjnego potencjometru, aluminiowej gałki na froncie, wyłączając hebelkiem sterowanie z guzików na pilocie (na tylnej ściance znajdziemy przełącznik). Gdy w systemie występują oba komponenty, będzie to w sumie nieodzowne rozwiązanie, w końcu oba elementy: DAC oraz AMP mają tożsame przeznaczenie, oba mogą służyć do napędzania słuchawek. Poniżej znajdziecie podstawowe dane, specyfikacja tytułowego wzmacniacza…
Dane techniczne wzmacniacza Quattro AMP firmy Matrix:
Specyfikacja wyjścia dla słuchawek…
Tryb zbalansowany
– Maksymalne natężenie wyjścia: 1000mA
– Moc wyjściowa: 400mW/300Ω, 800mW/60Ω
Tryb niezbalansowany
– Maksymalne natężenie wyjścia: 500mA
– Moc wyjściowa: 200mW/300Ω, 400mW/60Ω
Specyfikacja wejść dla źródła…
Gniazda XLR
– Pasmo przenoszenia: 10Hz (-0.3dB) do 35 kHz (-1dB)
– SNR:> 98dB przy 0dB wzmocnieniu
– Zniekształcenia: <0.001% przy 6mW/300Ω
– Pasmo wzmocnienia:> 500kHz
Gniazda RCA
– Oporność wejściowa: 47 kΩ
– Pasmo przenoszenia: 10Hz (-0.3dB) do 35 kHz (-1dB)
– SNR:> 95dB przy 0dB wzmocnieniu
– Zniekształcenie: <0.001% przy 6mW/300Ω
– Pasmo wzmocnienia:> 500kHz
Zasilanie
Napięcie: AC 220V-240V 50/60Hz (AC 110V-120V 50/60Hz)
Pobór prądu podczas pracy: <25W
Pobór prądu podczas spoczynku: <2W
Inne dane
Temperatura pracy: 0 – +40℃
Masa: 1.6 kg
Wymiary: 205 × 245 × 44 (dł. × szer. × wys.)
Rozmiar bezpiecznika: 5 × 20mm 250V 0.5A
W komplecie znajdziemy krótką, acz treściwą, wyjaśniająca wszystko co trzeba instrukcję obsługi oraz kabel zasilający (typowy , komputerowy IEC).
No to podłączamy i słuchamy…
Dwa gniazda lepsze od jednego? Ano w wypadku gdy korzystamy z obu, podpinając dwie pary słuchawek, rezygnując z opcji zbalansowanej, to fajna opcja dla kogoś, kto chce słuchać muzyki w towarzystwie drugiej osoby, a przy tym nie chce rezygnować z możliwości jakie daje odpowiednio mocna amplifikacja. Można spokojnie, bez żadnych obaw podłączyć do obu gniazd takie wymagające słuchawki jak HE-6 oraz LCD-2/3, uzyskując dwa tory dla high-endowych słuchawek planarnych, bez kompromisów odnośnie umiejętności napędzenia ortodynamicznych konstrukcji. Przydane zarówno w opisanej powyżej sytuacji, jak i przy testowaniu (czegokolwiek), bo można sobie ułatwić sprawę, nie musząc co chwila przepinać słuchawek. Warto przy tym zauważyć, że obecne na rynku urządzenia tego typu, ze szczególnym uwzględnieniem amp/DACów, wyposażone niby w dwa gniazda do podłączenia dwóch par słuchawek nie dają w praktyce możliwości równoczesnego słuchania, taki scenariusz jest w ich przypadku dyskusyjny, nie gwarantuje dobrych warunków dla podłączonych równocześnie nauszników. Czego nie warto podłączać do Quattro AMPa? Ano na pewno nie warto podłączać niskoomowych słuchawek, to nie jest właściwy adres. Dlatego też ktoś, kto dysponuje przenośnymi słuchawkami nausznymi, albo którąś z wielu konstrukcji o impedancji 30-50 ohm powinien poszukać gdzie indziej. Przytoczone Beyersy 880Pro (w wersji 32 ohm), AKG K530, nasze redakcyjne Momentum nie są dobrymi partnerami dla Quattro AMPa… impedancja słuchawkowego wyjścia to 10 ohm, sporo, może to skutkować negatywnym wpływem na brzmienie w przypadku wymienionych słuchawek. I faktycznie, nie było to odpowiednie towarzystwo, obawiałbym się o zamontowane w powyższych modelach przetworniki (dźwięk był czysty, do czasu… w sumie nie chciałem tego sprawdzać zbyt dogłębnie w trosce o swoje uszy oraz sprzęt). Ten wzmacniacz jest przygotowany specjalnie pod kątem stacjonarnych, wymagających nauszników, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Dopiero w takim zestawieniu pokazuje pełnię swoich możliwości.
Pod Quattro AMPa podpinałem więc HD-650 (z pożyczonym na chwilę adapterem pod kątem przetestowania urządzenia w torze zbalansowanym) oraz wspomniane HiFiMANy oraz Audeze. To było właściwe towarzystwo, właściwi partnerzy dla tej konstrukcji. Także z AKG K701 było bardzo przyjemnie, choć nie tak spektakularnie, intensywnie jak w przypadku wymienionych wcześniej Sennheiserów oraz HE-6 oraz LCD-3. To neutralny charakter brzmienia, z doskonale zachowanymi proporcjami, gładką górą, nieco jaśniejszą od wcześniej przetestowanych wzmacniaczy Matriksa (mam na myśli zarówno DAC/AMPy, jak i M-Stage, którego również przetestowaliśmy na naszych łamach) oraz dobrze zbalansowanym środkiem (gdzie ta średnica jest szczegółowa a jednocześnie muzykalna, bardzo przyjemna w odbiorze, choć znowu w porównaniu wypada jako bardziej analityczna, różnicująca, zimniejsza od wymienionych, innych, przetestowanych przez nas wzmacniaczy) i dobrze kontrolowanym basem, ładnie dopełniającym całość, jednak będącym nieco w tle, nie odgrywającym pierwszoplanowej roli w budowaniu brzmienia. No właśnie, podobnie jak ze środkiem, także tutaj nie mamy tego zakresu wypchniętego przed szereg, czy nawet uwypuklonego, wręcz przeciwnie, niski zakres nazwałbym nieco stonowanym, jednak bez żadnych zarzutów typu: tego nie ma, tego za mało, gdzie się podział dół. To nie tak, raczej mówimy o bardzo dojrzałym, ułożonym brzmieniu, bez efekciarstwa, przy zachowaniu dużej dawki przyjemności mimo wspomnianego… stonowania. Bardzo dobry balans poszczególnych składników z wyróżniającą się (jednak) górą. Ta nie tylko jest detaliczna, szybka, ale dodatkowo gładka, nie atakuje sybilantami, a przy tym mamy odpowiednio rozdzielcze, dokładne, z dużą ilością detali, smaczków, bez śladu podkreślenia, powiedziałbym nawet z lekkim ciepełkiem (pojawiającym się w górnych zakresach, a nie w środku, gdzie specjalnie go nie znajdziemy). To bardzo dobry patent na reprodukowanie tego, trudnego do jednocześnie precyzyjnego, a przy tym przyjemnego w odbiorze zakresu. Matriksowi udała się ta sztuka – dla kogoś, kto dużą wagę przywiązuje do góry, do góry nie maskowanej, nie nadmiernie wygładzonej, Quattro AMP może okazać się ciekawym wyborem.
To, co się zmienia, gdy skorzystamy ze zbalansowanego toru to scena. Tutaj dzieje się sporo, mamy przewartościowanie. W przypadku niezbalansowanego toru, dźwięk ma głębokość (jednak ograniczoną), jest nawet szeroko, stereofonia wypada całkiem przekonywająco, jednak całościowo przekaz prezentuje przestrzeń w sposób typowy dla słuchawek. Nie ma tu tyle powietrza, przestrzeni, swobody, które znajdziemy w innych konstrukcjach, z jednym wszakże zastrzeżeniem… właśnie, gdy zmienimy tor na zbalansowany uzyskujemy nowe możliwości. Te nowe możliwości to znacznie głębsza scena, intensywniejsza przestrzeń (w tym sensie, że dźwięk nam się wyraźnie otwiera). Polepszeniu ulega rozdzielczość, mamy lepsze dociążenie, zmienia się (na lepsze) szczególnie dół, zyskuje też średnica. Ogólnie cały przekaz jest jakby precyzyjniejszy, przy zachowaniu wspomnianego balansu. To tutaj, moim zdaniem, różnice między Quattro DACiem oraz AMPem mogą być zasadnicze, albo… żadne. No właśnie, niestety w czasie testowania DACa nie miałem możliwości sprawdzić zbalansowanego toru i w tym miejscu mści się ten brak, mści się bardzo. Bo to, że oba urządzenia różnią się zauważalnie (jednak nie przepastnie, czasem wręcz subtelnie), gdy podepniemy słuchawki do jednej dziurki, to jedno, a to co potrafi AMP w drugiej, tej wg. mnie ciekawszej, po prostu lepszej opcji… to coś zupełnie innego, coś co warto byłoby porównać. Być może nadarzy się kiedyś okazja ponownego sprowadzenia obu tych urządzeń i przetestowania ich razem, jako rozwiązania systemowego, w zestawie. Można by wtedy odpowiedzieć na pytanie, jak to jest… teraz pozostaje pozostawić tę kwestię otwartą, postawić znak zapytania. DAC wyraźnie stawiał na średnicę, był cieplejszy, taki bardziej „easy listening”. Tutaj jest mniej czarowania, ale to dojrzalsze w sumie brzmienie, a w opcji zbalansowanej wyraźnie lepsze, takie które może zaskoczyć w kontekście niewygórowanej ceny.
To byłby (byłby, gdybym miał czas na zabawę w zmianę okablowania), coś czuję, świetny partner dla redakcyjnych AKG K701. Tyle, że w tym najlepszym wariancie, bo choć K701 grały z jednego gniazdka więcej niż przyzwoicie, to – biorąc pod uwagę progres – po ich zmodyfikowaniu, podłączeniu zbalansowanym mogłoby się okazać, że to jest TO. Szkoda, że nie miałem sposobności, by się o tym przekonać. Tutaj jeszcze taka dygresja. W przypadku niektórych słuchawek zmiany mogą być bardzo duże, wręcz powiedziałbym na granicy uwielbienia / totalnego zawodu. Tak jest z K701, tak (chyba) częściej bywa z klasycznymi, dynamicznymi konstrukcjami… w przypadku LCD-3 czy HE-6 mogłem jedynie przez moment (niestety) porównać obie opcje i tak jak z HD-650 różnica była dla mnie oczywista, niepodważalna, tak w przypadku ortodynamików różnice były subtelniejsze, czy w ogóle subtelne. Może tylko w tym przypadku, a może to jakaś prawidłowość. Nie wiem. Tak czy inaczej duże, stacjonarne, trudne słuchawki, takie które można podłączyć w sposób zbalansowany to kompani dla tytułowego wzmacniacza. Chcemy przekonać się o zaletach Quattro AMPa? Zdecydujmy się na taki właśnie tor, dobierając kompatybilne źródło. To ważne, sam musiałem wypożyczać sprzęt, bo u mnie wszystko idzie via RCA Tak czy inaczej, warto, w takiej sytuacji naprawdę warto choćby przekonać się o zaletach takiego poprowadzenia sygnału do naszych ulubionych słuchawek.
Jako że trafiły w tym samym czasie… oczywistym było porównanie obu, bardzo różniących się od siebie konstrukcji (HiFiMAN EF-6 i tytułowy Quattro AMP)
Element toru?… Quattro DAC
Zamiast podsumowania…
No dobrze, to już wiemy dla kogo, jak najlepiej, pytanie czy warto? Moim zdaniem odpowiedź jest twierdząca, przy założeniu, że docelowo albo już na etapie wyboru tu i teraz decydujemy się na tor zbalansowany, budujemy sobie taki system słuchawkowy, mając odpowiednie zaplecze, mając – przede wszystkim – odpowiednie słuchawki. To produkt dla świadomego klienta, kogoś kto szuka rozsądnego cenowo partnera dla swoich high-endowych słuchawek. Powiem tak, można znaleźć na rynku dziesiątki innych konstrukcji. Można. Tyle tylko, że Quattro AMP może okazać się właśnie tym, czego szukacie. Ma swoje określone preferencje, powinien pracować w odpowiednio dobranym torze, nie sprawdzi się jako rozwiązanie uniwersalne (zwyczajnie nie jest uniwersalny), nie będzie także w pełni udanym zakupem, gdy zrezygnujemy z jego, opisanych powyżej, możliwości… To jednocześnie neutralny, bardzo ułożony wzmacniacz, w sumie bardzo dobry tester słuchawek (ale nie wszystkich, nie każdych słuchawek), a może jeszcze lepszy tester źródła, pozwalający ocenić kompetencję odtwarzacza / przetwornika oraz materiału, który jest odtwarzany. Nasz znaczek możliwości, w pełni zasłużenie, bo to taki, nie mający za wielu odpowiedników (w tej cenie, w ogóle trudno byłoby wskazać) produkt, który może być ostatecznym, finalnym rozwiązaniem dla wielu osób poszukujących takich umiejętności, możliwości w – jak parę razy wspomniałem – bardzo rozsądnej cenie (szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę zbalansowany tor!). Najlepszy słuchawkowy wzmacniacz w ofercie Matriksa? Nie inaczej, lepszy od wspomnianego Quattro DACa, lepszy od wzmacniaczy w bardzo dobrych przetwornikach Mini-i, lepszy także od bardzo skądinąd dobrego M-Stage.
Wzmacniacz słuchawkowy Matrix Quattro AMP (1670 zł)
Plusy
- w tej cenie, jako część zbalansowanego toru słuchawkowego? Okazja!
- bardzo dojrzałe brzmienie, dobrze zdefiniowanie, rozdzielcze, a przy tym przyjemne w odbiorze
- bardzo dobra góra, średnica, a szczególnie dół przy XLR-ach potrafi(ą) zadziwić
- czyste, wyrafinowane granie w wiadomej opcji, niesamowita przestrzeń, kreowanie niezwykle sugestywnej sceny
- dobra jakość materiałów, wysokiej klasy złącza, wygodna obsługa
- kompaktowe rozmiary
Minusy
- nietypowe rozwiązanie odnośnie interfejsu zbalansowanego dla słuchawek
- czasami automatyka (identyfikacja zbalansowany/niezbalansowany) nie działa poprawnie
- z niezbalansowanymi słuchawkami można poszukać innych, uniwersalniejszych wzmacniaczy
- wysoka impedancja wyjścia słuchawkowego, utrudniająca podłączenie niskoomowych nauszników
Składamy podziękowania dla firmy C4I za wypożyczenie sprzętu do testów
Autor: Antoni Woźniak
Sprzęt redakcyjny:
- Zestaw #1 NAD C-315BEE oraz C-515BEE (nasz test), Accuphase E-250 z modułem C/A
- Zestaw #2: NAD D3020 (główny sprzęt do testów bezprzewodowego dźwięku via DLNA/AirPlay oraz Bluetooth)
- Zestaw #3, 4, 5: przedwzmacniacz NAD 1020 (gramofonowy pre), NAD T743 (jako końcówka mocy, odsłuch wielokanałowy)
- Kolumny Pylon Pearl (nasz test), kolumny Pylon Topaz 20 (nasz test), kolumny Pylon Topaz Monitor (test), Kolumny Pylon Pearl 25 oraz (na gościnnych występach) ATC SMC7 i SMC 40
- Głośniki bezprzewodowe AirPlay / BT / soundbary: Bowers&Wilkins Zeppelin Air (nasz test) oraz Scansonic S5BT (test)
- DAC: Arcam rDAC (nasz test), Beresford TC-7520 (nasz test), AudioQuest DragonFly (nasz test), M2Tech hiFace DAC (nasz test) oraz (na gościnnych występach) przetworniki M2Techa (EVO) i AURALiCa
- Główne źródła cyfrowe: Squeezebox Touch (nasz test), (główne źródło @ MacOS 10.9) MacBook Air (Decibel, wszystko via USB oraz USB-SPDIF), tablet PC (główne źródło @ MS Windows 8.1) Asus Vivo Tab Smart (foobar + ASIO via USB) oraz iMac 2013 (Decibel, wszystko via USB oraz USB-SPDIF, DAC M2Tech-a)
- Konwerter SPDIF-USB: M2Tech hiFace Two (nasz test)
- Uzupełniające źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD & BD Audio), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD koncerty), zestaw bezprzewodowy AirDAC firmy NuForce (test), Apple TV z AirPlay via SPDIF, AirPort Express 2012 z AirPlay via SPDIF, adapter BT z obsługą aptX Saturn
- Gramofon NAD 5120
- Modyfikacja (opcjonalna) toru analogowego: bufor lampowy DIY
- Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity M1 HPA (nasz test), Quattro AMP, HiFiMAN EF-6
- Słuchawki: AKG K701 (nasz test), Sennheiser HD650, HiFiMan HE-400 (nasz test), Sennheiser Momentum (nasz test) oraz Audeze LCD-3 i HiFiMAN HE-6
- Sterowanie: iPod Touch (nasz test) oraz iPad 2 (nasz test) z oprogramowaniem odtwarzającym & sterującym
- Okablowanie: Supra DAC, Dual, USB oraz Trico (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe), Prolink (cyfra), Belkin (cyfra -> USB), Audioquest Evergreen (analog), Melodika (cyfra, interkonekt oraz głośnikowe – system)
- Routery audio: Beresford TC-7220 (nasz test), przełącznik źródeł ProJect Switch Box (nasz test), przełącznik źródeł BT-31
- Zasilanie: Tomanek ULPS dla rDAC & SB Touch (nasz test), listwa APC (SA PF-8), listwa Tomanek TAP6 (test), listwa TAP8 z DC blockerem, kable Supra LoRad
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.