LogowanieZarejestruj się
News

Zapowiedź artykułów: Oppo BDP-105D, Sennheiser Momentum Wireless (On-Ear), FiiO K10&11 oraz…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
HD-Opinie

W ciągu najbliższych paru dni (wreszcie będzie czas na to!) pojawią się zapowiadane artykuły z naprawdę znakomitymi produktami. Na pierwszy ogień multiformatowy Oppo BDP-105D, najbardziej zaawansowana wersja odtwarzacza multiformatowego z procesorem obrazu, dwoma przetwornikami C/A Sabre Ess-9018, wzmacniaczem słuchawkowym (to nie dodatek, a kompletne, wysokiej klasy wyjście słuchawkowe), dwoma wejściami oraz wyjściami HDMI, super szybkim procesorem (to na razie jedyny odtwarzacz sieciowy, pozwalający na natychmiastowy dostęp do kolekcji muzyki na NASie (ok. 2TB, do tego filmy, seriale zajmujące drugie tyle etc.), będący jednocześnie wysokiej klasy przedwzmacniaczem cyfrowym z wyjściami zbalansowanymi oraz wielokanałowymi. Ten sprzęt, w odniesieniu do oferowanych możliwości, jest wart każdej, wydanej nań złotówki. Patrząc na konkurencyjne rozwiązania, Oppo sprzedaje swoje skrzynki po okazyjnej cenie, nie kupicie nic co daje taką funkcjonalność, taką jakość w takiej cenie. Wybitne źródło, coś co zasłużyło na nowy znaczek przyznawany przez nas urządzeniom z kategorii „mogę z tym żyć”, czyli takim, które mogą stanowić docelowe rozwiązanie (naprawdę warto przeznaczyć pieniądze niekoniecznie na niekończące się, ciągłe dopieszczanie, na zmiany w systemie…. a przeznaczyć je na muzykę, na płyty, szczególnie gdy komuś akurat po drodze z gramofonem, to dopiero frajda!). Opublikujemy niebawem grafikę, a laur dla nielicznych (naprawdę nielicznych) urządzeń testowanych na HDO będzie się zwał „DEAD END”, czyli koniec drogi ;-)

Bezprzewodowe Sennheisery Momentum to jeden z powodów, dla których musiałem zmodyfikować plany testów i publikacji. Mają na liczniku jakieś sto kilkadziesiąt godzin, właściwie przyspawałem się do tych nauszników, chcąc je jak najlepiej poznać (nie bez przyjemności, wielkiej przyjemności ;-) ), sprawdzając jak grają nie tylko w trybie bezprzewodowym, ale także na kablu (USB) oraz z handheldami na iOSie oraz Androidzie (tutaj przydały się bardzo alternatywne aplikacje w stylu USB Audio Player na Andka… polecam, to świetny soft, pozwalający w pełni wykorzystać potencjał przenośnych słuchawek z górnej półki). Mogę powiedzieć tyle: to produkt bliski perfekcji, bliski… to bezprzewodowa referencja i mogę (mając odsłuchane bezprzewodowe Audio Techniki, AKG oraz Bose) powiedzieć z pełną odpowiedzialnością: chcesz słuchawek, czy precyzyjniej bezkompromisowego systemu słuchawkowego dla komputera oraz handhelda w wersji bezdrutowej to masz jeden, jedyny produkt na rynku, który ma szansę w pełni cię zadowolić. Jeden. Każdej z alternatywnych opcji czegoś brakuje, tutaj udało się stworzyć słuchawki bliskie perfekcji.

Wreszcie FiiO. Artykuł pt. „FiiO atakuje, żadnego respektu nie czuje” (nawiązanie do wiadomego songu, wiadomej, kultowej ekipy), dobrze oddaje odczucia po przeprowadzonych testach. Szczególnie E10k Olympus 2 to coś, co stanowi nowy punkt odniesienia w swojej kategorii cenowej. Za takie pieniądze, generalnie, nie kupimy urządzenia, które nie będzie charakteryzowało się sporym,i kompromisami. To ten pułap. Tyle, że właśnie ten produkt pokazuje, że można za śmiesznie małe pieniądze nabyć DACa, który zawstydzi dużo droższą konkurencję, który potrafi zagrać na poziomie „to dźwięk dojrzały, bez żadnych, poważniejszych ale”. Zaskoczenie tym większe, że do tej pory FiiO, które przetestowałem, mniej lub bardziej nawiązywało do cyfrowego, chłodniejszego sposobu reprodukcji dźwięku… a tu takie zaskoczenie. Szczerze, to ten model przetwornika jest (dla mnie) lepszy od takiego Alpena, od droższych produktów z portfolio FiiO. Lepszy i to wyraźnie lepszy. To idealny partner dla laptopa i właśnie w tej kategorii… DAC USB dla PC/MACa trudno znaleźć dla niego alternatywę w budżetowym segmencie. Drugi z przetestowanych, E11k,  prezentuje się świetnie (nie piję, ale te skojarzenia z piersióweczką ;-) ), gra bardzo przyzwoicie, wyraźnie poprawia możliwości brzmieniowe smartfona / tabletu czy grajka w rodzaju iPoda Touch (ale nie z takimi Momentum In-Ear… w tym wypadku po prostu nie ma takiej potrzeby, nie ma potrzeby włączania w tor dodatkowego wzmacniacza, chyba że… jest to coś, co uspokoi górę – wtedy jak najbardziej).

W kwietniu na tapetę trafią podłogówki Pylona (Szafiry), przyjrzę się nowemu MacBookowi (Apple ma zamiar zdefiniować na nowo laptopa… hmmm…), napiszemy także o zapowiedzianych już wcześniej nausznikach Sennheisera, o nowych produktach Oppo oraz nowościach Stana Beresforda (Capella – podobno prawdziwa rewelacja) oraz Australijczyków z Bursona. Z kina powinien pojawić się procesor obrazu NuForce (o przepraszam, teraz to już Optoma… w sumie ciekawe co wyjdzie z tego mariażu?) i najlepsze na koniec tej wyliczanki: przetestujemy „budżetowe” ortodynamiki Audeze. Niebawem trafią do nas EL-8. Zobaczymy co zaoferują Amerykanie na pułapie około 3 tysięcy złotych.

Ruszamy ponownie z kopyta, mam nadzieję, że planowane w kwietniu testy nie odciągną nas od publikowania tak jak te, które miały miejsce w marcu. Co ja mówię, niech będzie powtórka z rozrywki, trzeba będzie „tylko” wykroić nieco więcej czasu na pisaninę.

Pebble przygotowuje nowy zegarek & platformę (2015). Nasze 3 grosze…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
zdjęcie 5

Testujemy zegarek Pebble (jedyny smartwatch zasługujący na miano zegarka, na marginesie), który niebawem doczeka się omówienia na naszych łamach. Mam sporo uwag pod adresem tego urządzenia, ale generalnie jestem na „tak”. To coś, co faktycznie ułatwia życie (ot, pierwszy przykład z brzegu… robimy przelew i… wcześniej trzeba było sięgać po telefon, aby odebrać sms-a z kodem, teraz wystarczy rzut okiem na nadgarstek), jest praktyczne, sprawdza się w codziennym użytkowaniu. Początkowo byłem sceptycznie nastawiony, pierwsze wrażenia były raczej na „nie”, zresztą pisałem o tym parę miesięcy temu. Wersja z metalową kopertą i paskiem prezentuje się naprawdę dobrze, model plastikowy zaś to po prostu taki swatch, tyle że inteligentny i to działa. Nie rozumiem idei promowanej przez wielu producentów, polegającej na władowaniu do malutkiego, naręcznego komputerka wszelkich funkcji, opcji, interfejsów (tak, piję do Apple w tym momencie, ale nie tylko vide propozycje Samsunga, LG czy Sony), nie rozumiem kompromisów ergonomicznych (Moto360, które przez moment testowałem, to kompletny niewypał… ten zegarek jest stanowczo za duży!), nie rozumiem jak można za takie uzupełnienie osobistej elektroniki żądać równowartość średniej, albo wysokiej klasy smartfona. To znaczy, żeby nie było niedomówień, smartwatch premium może kosztować nawet 10 000, byleby robił to co trzeba w perfekcyjny sposób. Jednocześnie model dla mas powinien cechować się podobną użytecznością, perfekcyjnie realizując to, co moim zdaniem powinno stanowić główną cechę takiego urządzenia: ułatwianie życia użytkownikowi, uwalnianie go od konieczności korzystania z telefonu, wtedy gdy jest to użyteczne i wskazane. To jest według mnie clou, dodajmy do tego odmierzanie czasu oraz maksymalnie długi czas działania na baterii i mamy smartwatch’a idealnego.

Pebble realizuje wg. mnie najlepiej tę ideę, stając się przydatnym akcesorium, a jednocześnie alternatywą dla klasycznego zegarka. Żaden, powtarzam żaden z dostępnych obecnie smartwatch’y nie może być uznawany za zastępstwo dla zegarka… czas działania, słaba ergonomia, wygląd dyskwalifikuje te wszystkie urządzenia wg. mnie już na starcie. Niektóre, jak wszystkomający Gear S od Koreańczyków, robią wrażenie – to majstersztyk inżynierii, gdzie w naręcznym gadżecie umieszcza się zminiaturyzowanego smartfona, tworząc autonomiczny sprzęt, który samodzielnie może zastąpić coś, czego do tej pory nie udało się niczym zastąpić. Tyle, że wspomniane kompromisy przekreślają zalety takiego produktu i według mnie są …niepotrzebne. Nie potrzebujemy naręcznego smartfona, bo ten nigdy nie będzie tak funkcjonalnym urządzeniem co telefon. Dodatkowo nie ma szans na to, by takie rozwiązanie mogło zapewnić odpowiednio długi czas działania, a mówimy o czymś co trzeba na siebie zakładać, to nie smartfon, którego po prostu wyciągamy z kieszeni. To bardzo, bardzo ważne, a wydaje się że zupełnie pomijane przez producentów zagadnienie.

Nowy Pebble będzie lepszy. Ma działać jeszcze dłużej na baterii (w trybie, nazwijmy go, pasywny, gdy głównie odczytujemy informacje na zegarku, nie korzystając np. z opcji zdalnego pilota, aplikacji które często uaktywniają się, wymagając interakcji z użytkownikiem, ten czas obecnie wynosi 6-7 dni, przy bardziej aktywnym ok. 5), nie ma mieć tak ograniczonej pamięci na aplikacje (obecnie 8 slotów), ma być lepiej wykonany, z lepszych materiałów i zapewne droższy. Pebble ma ambitne plany i nic dziwnego, że ma. Ktoś, kto odniósł tak spektakularny sukces (zbiórka na Kickstarterze, jedna z najbardziej udanych, następnie ponad milion sprzedanych zegarków), ma takie zaplecze developerskie (25 000 programistów …to absolutny rekord, najbardziej i najlepiej wspierana platforma dla tego typu produktów na rynku), ma bazę ponad 6000 aplikacji (kolejny, nie pobity rekord) może snuć ambitne plany. I powinien, patrząc na to czego zaraz będziemy świadkami. Z racji dostępu do najnowszych urządzeń Apple, pewnie szybko przeczytacie na naszych łamach recenzję Apple Watch’a, urządzenia wg. mnie bardzo kontrowersyjnego (założenia oraz to co pokazano, pozwala na pierwsze oceny). Nie będzie „hejtowania”, nie będzie naigrawania się z użytkowników jabłkowej elektroniki (choć sam lubię się z siebie samego nabijać, także z tego powodu), będzie maksymalnie rzetelny opis zegarka z oceną praktyczności, przydatności nowego gadżetu Apple. I to będzie, zapewne, główny konkurent dla nowego Pebble. Zresztą, biorąc pod uwagę to co napisałem na wstępie, obecny zegarek może, powtarzam może okazać się dużo przydatniejszym gadżetem, wykorzystywanym na co dzień, niż super zaawansowany produkt z Cupertino.

Tym, co ma wyróżniać Pebble, będzie w odróżnieniu od Apple czy Google (Android Wear) skoncentrowanie się nie na odpowiednikach aplikacji oraz usług i funkcjonalności smartfonów, tworzeniu analoga telefonu w formie zegarka, a na użyteczności samego zegarka. Nowa platforma ma być zupełnie inna, nastawiona na praktyczność samego ZEGARKA i takie podejście uważam za wszech miar słuszne, taki pomysł może przynieść w efekcie produkt, który w odróżnieniu od konkurencji będzie miał SENS. Zegarek musi wyróżniać się pewnymi cechami, które są zwyczajnie nie do pogodzenia z – właśnie – naręcznym telefonem. Musi, bo w przeciwnym razie dostaniemy coś, co może fajnie prezentuje się na reklamach, na prezentacjach, konferencjach, ale w codziennym użytkowaniu jest zwyczajnie do kitu. Poza tym, taki zegarek jak Pebble jest po pierwsze czasomierzem, po drugie dopiero całą resztą. To właściwe ustawienie proporcji, położenie akcentów, pozwalające ocenić produkt jako użyteczny, funkcjonalny, alternatywny dla dotychczas użytkowanego, klasycznego zegarka. Warto na koniec nadmienić, że w pracach nad nową generacją Pebble bierze czynny udział ok. 100 inżynierów, w tym osoby z doświadczeniem w opracowywaniu bardzo dobrego, ale nie mającego szczęścia webOSa oraz ludzie, którzy pracowali wcześniej dla LG, w dziale mobilnym. Ciekawe co z tego wszystkiego wyniknie? To nie ma być bezużyteczny gadżet w przypadku braku parowania z telefonem, jednocześnie nie ma zamienić się w smartfona na nadgarstku. Kończąc, wypada zadać konkurentom Pebble, parę kłopotliwych pytań:

Po co w zegarku ekran dotykowy?

Po co w zegarku telefon?

Po co w zegarku kolorowy wyświetlacz o wysokiej rozdzielczości?

» Czytaj dalej

Rzut okiem: Westone UM PRO 20… dokanałówki, które „leżą jak ulał”

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2015-01-23 o 12.50.33

Przetestowane UM Pro 20 to dwuprzetwornikowa wersja opisanego przeze mnie wcześniej modelu UM Pro 30. Bardzo przypadł mi do gustu model trójprzetwornikowy, zwróciłem uwagę nie tylko na bardzo dobre brzmienie, ale także na znakomitą ergonomię, wygodę jaką charakteryzował się wyrób Westone. Firmy, która jak mało która na rynku, w branży, zna się na rzeczy. Zna się, bo przed laty opracowywała aparaty słuchowe dla osób z wadami słuchu i to doświadczenie procentuje dzisiaj, w produktach skierowanych do osób poszukujących dobrej klasy słuchawek dokanałowych. To specjalista, który właśnie specjalizuje się w tego typu konstrukcjach, nie ma w ofercie modeli nausznych, skupia się na tym, co jest mu znane, co potrafi robić i to procentuje. Kształt obudowy  Westonów jest idealnie dobrany pod kątem anatomicznym – tutaj naprawdę wygoda, brak dyskomfortu idą w parze z bardzo pewnym trzymaniem się słuchawek w uszach. Moim zdaniem to ideał, jeżeli ktoś szuka czegoś lepszego (mam tu na myśli wygodę, ergonomię) to pozostają customy – to chyba najlepsza rekomendacja dla tych IEM-ów.

Oczywiście zastosowanie większej / mniejszej liczby przetworników ma wpływ na wielkość obudowy. Akurat między 20 a 30 tej różnicy praktycznie nie ma, ale już między 10 a 30 jest i to zasadnicza. Poza serią profesjonalną PRO egzystuje na rynku linia W – to słuchawki konsumenckie, o nieco innej sygnaturze brzmieniowej, jednak zbliżone odnośnie rozwiązań konstrukcyjnych (liczba przetworników, od jednego do pięciu, a nawet, w przypadku W60 – sześciu), również bardzo wygodnych, znakomicie zaprojektowanych odnośnie ergonomii. W kwestii wyposażenia mamy generalnie to samo, czyli solidny kuferek z przezroczystego plastiku skrywający dodatkowe pianki True-Fit (5) oraz silikonowe nakładki Star Tips (5), czyścik / wyciorek do słuchawek oraz instrukcję. Nie ma tutaj mowy o mikrofonie, pilocie (seria W), bo też PRO to coś, co domyślnie zagrać ma z wysokiej klasy DAPem. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by rzecz pożenić z telefonem, ale wtedy musimy pogodzić się z brakiem możliwości odbierania połączeń. I jeszcze jedno – nakładki są dedykowane, nie można ich zastosować wymiennie z serią konsumencką,  natomiast nic nie stoi na przeszkodzie by wymienić okablowanie w ramach serii. Do tego są rozwiązania firm trzecich, można zatem poeksperymentować. No dobrze, widać więc, że mamy do czynienia ze słuchawkami bardzo podobnymi do 30-ek… czy to oznacza, że można zaoszczędzić kilkaset złotych, kupując tańszy model, czy 20-ki grają podobnie do droższego, trójprzetwornikowego modelu? Zapraszam do dalszej części opisu Westonów, do poznania odpowiedzi na zadane powyżej pytanie…

» Czytaj dalej

Lampki czar… MiniWatt N3 (APPJ PA0901A)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
MiniWatt #1

Trafił do nas malutki wzmacniacz lampowy, oryginalnie MiniWatt N3 – w tym wypadku oznaczony koszmarną zbitką APPJ PA0901A, który trochę u nas pobędzie. Na pomysł przetestowania tego malucha wpadłem podczas słuchania paru albumów na słuchawkach Audeze, podłączonych do hybrydowego wzmacniacza DIY. Było to ciekawe doświadczenie, widziałem że w przypadku LCD lampka będzie interesującą alternatywą dla mojego tranzystorowego MF HPA1. Oczywiście nie byle jaka, pierwsza z brzegu lampka, najlepiej jakiś SET z lampami o odpowiednio dużej mocy, takimi które zagwarantują odpowiednie warunki dla planarnych słuchawek Amerykanów (zresztą nie tylko Audeze, mamy na stanie HiFiMANy HE400 ver.2, które także chciałem sprawdzić z innym wzmacniaczem niż referencyjny). Przez ostatnie półtora roku przewinęło się kilka wzmacniaczy słuchawkowych, m.in.: hybrydowy MusicHall ph.25.2, tranzystorowe Schiit Asgard oraz NuForce HAP-100 oraz kilkanaście DAC/AMPów. W przypadku trudnych do wysterowania nauszników, wiele z nich nie było optymalnym wyborem. Czysto lampowy wzmacniacz słuchawkowy to specyficzny gatunek, niezbyt liczny, często spotykamy tutaj produkty niewielkich, mało, albo wręcz nikomu nieznanych manufaktur. Trudno tu mówić o powtarzalności, wsparciu, ciągłości produkcji jak w przypadku dużych firm audio. Z drugiej strony, jak w DIY, można liczyć na bezpośredni kontakt z twórcą urządzenia. Miałem więc plan przetestowania paru lampek pod słuchawki, plan nadal aktualny, jednakże w tak zwanym międzyczasie pojawił się pomysł przetestowania tytułowego wzmacniacza. Wzmacniacza bez wyjścia słuchawkowego dodajmy. Nie jest to oczywiście problem nie do przeskoczenia, szczególnie że parametry MiniWatt-a całkiem ładnie korespondują z pierwotną potrzebą znalezienia lampki pod ortodynamiki.

I tak pojawił się u mnie APPJ aka MiniWatt (nie będę tu roztrząsał zawiłej historii braku praw do dystrybucji, kłótni „partnerów” – dwóch osobnych bytów – producentów). Aby to wszystko zgrać potrzebowałem czegoś, co pozwoli z wyjść głośnikowych wyprowadzić sygnał dla nauszników. Udało się namierzyć ciekawy splitter głośnikowy firmy BT-Tech (korzystam na co dzień z innego akcesorium tego producenta, przełącznika źródeł BT31) i tak problem podpięcia został rozwiązany. BT913 jest nie tylko bardzo dobrze wykonanym routerem audio, jest także jednym z niewielu przełączników z bezpośrednim wyjściem słuchawkowym 6.3mm jaki znajdziemy na rynku. Sam splitter też się przyda, do MiniWatt-a podepnę niewielkie monitory Pylona (Topazy) oraz większe Perły. Poza źródłami plikowymi wykorzystam wyjście w NADzie 1020 – posłuchamy czarnych płyt. Tymczasem krótka galeria z uroczym maluchem w głównej roli…

» Czytaj dalej

Produkty 2014r. HD-Opinie: Pylon Pearl Monitor, NAD D3020 & Momentum

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
proku2

Ostatnio mogliście przeczytać artykuł o najnowszych Perłach, wcześniej opublikowaliśmy test wzmacniacza cyfrowego NAD D3020. Integra Kanadyjczyków była naszym mocnym kandydatem, po ponad pół roku użytkowania mogę ją z czystym sumieniem polecić każdemu, kto szuka kompaktowej, nowoczesnej amplifikacji, pozwalającej m.in. (pre XXI wieku) na bezprzewodowe strumieniowanie ze źródeł „na czasie”. Handheldy, czy to się komuś podoba, czy nie, stanowią obecnie przyszłość w branży i to nawet nie tyle jako mobilne urządzenia odtwarzające audio, a raczej łącznik z teraźniejszym oraz przyszłym sposobem dystrybucji muzyki. Dzisiaj chyba nikt już nie ma wątpliwości, że Internet jest medium, które stanowi oraz stanowić będzie główne źródło dźwięku. To właśnie serwisy strumieniowe, w tym takie, które pozwalają na słuchanie muzyki w bezstratnej jakości (a niebawem także w jakości hi-res) to przyszłość.

NAD D3020 jest, podobnie jak jego legendarny poprzednik, model C3020, idealnym połączeniem rozbudowanej funkcjonalności, przystępnej ceny oraz – co najważniejsze – dobrego brzmienia. To urządzenie, które może być nie tylko idealnym systemem na biurko, ale także stanowić fundament zestawu w niewielkim salonie. W razie potrzeby, można skorzystać z bardzo szerokich możliwości jakie oferuje przedwzmacniacz, podłączając do 3020 nie tylko źródła cyfrowe, ale także analogowe (w tym gramofon, byle w torze znalazł się gramofonowy pre) oraz strumieniować w jakości zbliżonej do płyty CDA (kodek aptX z niskim poziomem opóźnień transmisji), wychodząc następnie na zewnętrzną końcówkę mocy (względnie podłączyć na wyjściu dodatkowy wzmacniacz słuchawkowy, bo ten zamontowany w D3020 należy potraktować jako opcję „przy okazji”). Wzmacniacz miał swoją premierę jeszcze w 2013 roku (trzeci kwartał), ale do Polski dotarł później, a u nas zagościł na wiosnę. Stąd formalny tytuł przyznany w 2014 roku dla tego produktu.

To integra, czas na coś, co należy pod wzmacniacz podpiąć. Czas na kolumny. Co prawda u mnie D3020 gra z innymi, świetnymi monitorkami Pylon Audio – niewielkimi Topazami, jednak wyróżnienie przyznaliśmy innej, wg. mnie wybitnej konstrukcji. Mowa o nowych, podstawkowych Perłach. Nie będę rozwodził się nad zaletami, wystarczy zapoznać się z naszą ostatnią recenzją, powiem tylko tyle: nie znajdziecie na rynku równie dobrego produktu w tej cenie. Może uda się kupić dobre kolumienki w zbliżonej cenie (dzisiaj naprawdę jest w czym wybierać, co oczywiście cieszy, jest całe mnóstwo bardzo dobrych, przyzwoicie wycenionych głośników na rynku), ale Perły są wg. mnie nie do pobicia. Ostatnio słuchałem dużo droższych Monitor Audio, Bowersów (najnowsza seria) oraz KEFów i cóż, w konfrontacji z Perłami nie są warte (aż) tylu pieniędzy. Po prostu. W pełni zasłużona nagroda, a dodatkowo fajnie że meloman może wybierać w sumie z dwóch niezwykle udanych serii: mam tu na myśli zarówno linię Topaz (a w niej niewielkie monitory bliskiego pola oraz dwie podłogówki, mniejsza i większa – wg. mnie nadal nie mająca odpowiedników 20-ka) oraz Pearl (z podobnie skonstruowaną ofertą, choć podstawki są tu większe).

Wreszcie ostatni produkt, który postanowiłem docenić. Znowu, patrząc przez pryzmat dat, nie powinien się załapać. Z drugiej strony model tak się Sennheiserowi udał, że w 2014 roku nastąpiła prawdziwa eksplozja słuchawek z tej linii (bo już chyba o całej serii można mówić) Momentum (test znajdziecie tutaj). Pojawiły się tańsze, takie mniej premium, On-Ear oraz kilka wariantów przetestowanych u nas, naszych ulubionych Momentum w wersji „skórzanej”. Ten tytuł się należy tym słuchawkom, jak nic. W 2013 się nie załapały, bo też nie honorowaliśmy w ten sposób przetestowanych produktów. W 2014 znaczek jest i co by tu się za dużo nie rozwodzić… kupisz Momentum? Będziesz wniebowzięty. Tu nie ma mowy o pudle, o przypadku, bez względu na okoliczności. Zagrają pięknie na wszystkim, ze wszystkim, w każdej sytuacji będzie przynajmniej dobrze. Czarują, muzyka słuchana za ich pośrednictwem to taka tabliczka naszej ulubionej czekolady. Można jeść i jeść i jeść, z tą różnicą, że czekolada w końcu się przeje (albo co gorsza zwróci) a tu nie ma mowy o przesycie. Można słuchać, słuchać i słuchać bez przerwy. Najlepsze mobilne nauszniki, a do tego fajna, dla niektórych w pełni wystarczająca opcja do stacjonarnego słuchania, do domu. Wystarczy dziurka we wzmacniaczu, albo jakimś nowoczesnym, cyfrowym źródle. I już.

PS. Niebawem sporo informacji na temat audio nowości z Las Vegas w tle oraz kilka niespodzianek w temacie „co na tapecie”. Zdradzę tylko, że będzie lampka (nie wina, nie, coś mini do tego z watem ;-) ), kolejne mobilne źródła, poza już zapowiedzianymi, oraz (wreszcie) kilka artykułów, które miały być (SBT z EDO, Chromecast, Pebble, tablet PC w roli źródła audio oraz Leap Motion), ale zaginęły w akcji. Sporo do nadrobienia. Do tego zapowiadane testy (mobilne granie z FiiO X1 & E11K, dokanałówki Westone UM20PRO, wysokopółkowy DAP Calyx C, radyjko co się zowie SuperConnect od Revo oraz reagujący na komendy głosowe multiroom od VOCO). Sporo do przetestowania – część już gruntownie przeegzaminowana.

Ostatnia przerwa w nadawaniu spowodowana przez czynniki katastroficzno-wypadkowe. Czeka mnie wycieczka do szpitala, wyglądam jak jedno wielkie nieszczęście… pamiętajcie, w zimie rowerem się nie jeździ, albo jeździ się ekstremalnie ostrożnie!

» Czytaj dalej

Pylon Pearl Monitor – nasza recenzja, nasz wybór

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
pearl_monitor_pylon_audio_dab_mleczny_2

Zgodnie z zapowiedzią, jeszcze przed końcem AD2014 publikujemy recenzję nowych, podstawkowych Pereł. Tak się złożyło, że głośniki mogę porównać z wieloma firmowymi konstrukcjami: Topazami Montor, poprzednikami Pearl Monitor „mk.1″, podłogowymi Pearl 25 oraz największymi Topazami 20. Takie zestawienie pozwoliło na wyciągnięcie konkretnych wniosków co do natury brzmienia, możliwości najnowszego produktu. Perły dojrzały, stały się według mojej opinii produktem, który charakteryzuje DNA producenta, brzmieniowe DNA Pylona. Jeżeli chcecie przekonać się jak dobrze potrafią zagrać „te paczki” (Perły są dużo większe od topazowych monitorów), jak grają kolumny z Jarocina posłuchajcie koniecznie tytułowych głośników… to jest właśnie ten dźwięk, ten sposób budowania przekazu, który tak u Pylona cenię. Pamiętam pierwszą styczność z pierwszym modelem, wrażenie jakie na mnie zrobił ten zestaw. Wtedy było to odkrycie, wraz z kolejnymi, przetestowanymi kolumnami rosło we mnie przekonanie, że tutaj nic nie jest dziełem przypadku, że produkty Pylona gwarantują dobry dźwięk, że w zestawieniu z ceną właściwie nie mają żadnej konkurencji. I cóż, zdania nie zmieniłem, bo z perspektywy czasu widzę, że każdy meloman znajdzie w ofercie polskiego producenta głośniki, które spełnią jego wymagania, będą mu wiernie służyć, jednocześnie nie drenując portfela.

Stworzyć coś, co zadowoli wybredne ucho, a dodatkowo będzie przystępne cenowo, wręcz „nieprzyzwoicie” tanie (są tacy, którzy źle się czują w obecności tak tanich kolumn, co jest według mnie groteskowe, ale cóż poradzić – niektórzy po prostu tak mają), patrząc przez pryzmat zarówno lokalnej jak i zagranicznej konkurencji, to spore osiągnięcie. Pylonowi się to udaje, udaje się potwierdzić wysoką ocenę i utrzymać poziom, wysoki poziom. W przypadku najnowszych, podstawkowych Pereł mówimy o czymś co idealnie pasuje do tego, co napisałem powyżej, stanowi potwierdzenie kompetencji, umiejętności oraz budowanego przez parę lat rynkowej egzystencji doświadczenia producenta. Dla mnie to także pewne zwieńczenie przygody z kolumnami Pylona, mogę tak napisać, bo testowałem (poza najnowszymi Szafirami), słuchałem wszystkich zestawów jakie trafiły na rynek (także tych bardziej egzotycznych… mam tutaj na myśli tubowe Ambery, centralny z serii Pearl, małe monitorki z tej samej serii etc). Przeczytacie na naszych łamach opis doświadczeń z użytkowania kolumn Pylona w kinie domowym (ich właściciel zbudował sobie cały system nagłośnienia, wykorzystując Topazy oraz Perły). Chętnie wspomnę o swoich przemyśleniach na temat dźwięku wielokanałowego… przy okazji. Jest to więc zwieńczenie i pewnego rodzaju podsumowanie. Mam w tym roku dwóch kandydatów do miana produktu roku. O jednym wspomnę w jutrzejszym (a więc noworocznym) wpisie, o tym drugim – już nie kandydacie, a finaliście, przeczytacie poniżej.

Nowe Pearl Monitor to produkt AD2014 portalu HD-Opinie.pl, to kwintesencja dokonań firmy, moim zdaniem to podstawowy model, model wizytówka, kolumny które mogą stanowić fundament każdego, dobrego, budżetowego HiFi. Mogą, bo nie tylko potwierdzają to swoimi walorami brzmieniowymi, ale są produktem na tyle uniwersalnym, na tyle umiejętnie wpisującym się w dowolny system (przetestowaliśmy nowe Perły w wielu konfiguracjach – z lampą, z tanim jak i drogim tranzystorem, w zestawie dzielonym, z cyfrowymi wzmacniaczami all-in-one, z kinem domowym (amplitunery Onkyo), konfrontując ich dźwięk z droższymi, świetnymi produktami Monitor Audio oraz ATC, grając na plikach, winylach oraz kompaktach), że znajdą swoje miejsce (jestem tego pewien) w praktycznie każdym miejscu, zestawie, tworząc harmonijną całość. Zapraszam do lektury…

» Czytaj dalej

Odtwarzacz przenośny audio Calyx M – pierwsze wrażenia

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Calyx_M_70_iOS

Po paru dniach akomodacji, czas na pierwsze wnioski. Odtwarzacz Calyx M jest duży, aluminiowy, dysponuje wielkim, dotykowym ekranem 4.65″ OLED. Nie jest lekki, w porównaniu z konkurencją mamy do czynienia z zawodnikiem klasy ciężkiej. Może pracować jako przetwornik z komputerem via USB micro (stosowne sterowniki do pobrania ze strony producenta), potrafi odtwarzać pliki DSD (.dff, .dsf) oraz materiały PCM najwyższej jakości (.dxd). Nie jest przeładowany gniazdami, przyciskami – mamy tutaj szlachetny minimalizm, choć fizyczne przyciski mogą wydać się nieco kłopotliwe (są małe, ledwo co wystają z obudowy). Bardzo ciekawym patentem jest suwak z prawej strony, pozwalający na precyzyjną regulację głośności. Działa to bardzo dobrze, na ekranie widzimy stosowną animację zmiany natężenia dźwięku. Rozwiązanie lepsze od niewielkich potencjometrów, równie dobre co duże pokrętło spotykane w wysokiej klasy DAPach (z HiFiMANami na czele). Pojedyncze gniazdko audio jack 3.5mm to jedyne złącze audio (poza ww. USB) jakie znajdziemy w odtwarzaczu. Sprzęt może pracować w trzech trybach (low / mid / high), co teoretycznie pozwala dokładnie dopasować wbudowany wzmacniacz pod podpinane do tytułowego DAPa słuchawki. Sprzęt obsługuje tryb gapless.

Wszelkich ustawień, wyboru opcji, nawigowania po zbiorach dokonujemy za pośrednictwem dotykowego ekranu. Ten działa bez zastrzeżeń, sam interfejs jest bardzo estetyczny, spójny z formą, designem odtwarzacza. To co na tym, wczesnym, etapie rozwoju firmware przeszkadza, to występujące od czasu do czasu przycięcia, błędy jakie pojawiają się podczas użytkowania odtwarzacza, skutkujące brakiem możliwości odtwarzania materiału. Są to sytuacje sporadyczne, na szczęście producent dba o to, by szybko pojawiły się stosowne poprawki na stronie. Urządzenie dotarło do nas z oprogramowaniem 1.0, jest już wersja 1.1 wprowadzająca poza poprawkami błędów, także (jak informuje producent) spore zmiany odnośnie brzmienia. Nawigujemy na kolejnych ekranach, przewijanych gestem przesunięcia, wchodząc kolejno do biblioteki, do panelu z aktualnie odtwarzanym utworem oraz do „szafy grającej”, gdzie możemy tworzyć swoje playlisty oraz – generalnie – administrować swoimi zbiorami, zapisanymi zarówno na wew. pamięci (64GB) jak i karcie pamięci (nawet do 256GB). OLEDowy wyświetlacz ma ustawiony, jak to w tego typu ekranach bywa, bardzo wysoki poziom kontrastu, kolory są bardzo żywe, wszystko utrzymane w dopasowanej do koloru obudowy, brązowej karnacji. W trakcie odtwarzania wyświetla się ekran blokady z okładką albumu w centralnie umieszczonym kółeczku, które to kółeczko przesuwamy w dół, odblokowując w ten sposób odtwarzacz. Całość nie jest specjalnie rozbudowana, większość funkcji sprowadza się do wyboru wł/wył. Bateria nie jest mocnym punktem tej konstrukcji. W przypadku plików hi-res na razie udało mi się uzyskać ok. 5 godzin odtwarzania od naładowanego w pełni akumulatora, po jego całkowite rozładowanie. Wpływ na szybkość drenażu ma po pierwsze jak często korzystamy z wyświetlacza, po drugie jakiego typu odtwarzamy materiał (na plikach .dxd oraz .dff/dsf bateria bardzo szybko się rozładowuje), po trzecie jakie słuchawki podpięte są pod DAPa (ze stacjonarnymi, ustawionymi na high, długo sobie nie posłuchamy). Nie jest to także demon szybkości – trzeba dać chwilkę urządzeniu na rozruch, w trakcie uruchamiania pojawia się na wyświetlaczu logo – czasami zdarza się, że ekran pozostaje pusty, co może nieco dezorientować użytkownika.

Po wstępnym opisie samego odtwarzacza parę słów na temat tego jak gra. W zamieszczonych poniżej zdjęciach widać różne modele słuchawek, jakie podpinałem. Było tego więcej, jednak postanowiłem już na tym etapie dokonać wyboru, bo też uwidocznione Sennheisery Momentum oraz Audeze LCD-3 znalazły sobie w odtwarzaczu Calyx M świetnego kompana. Szczególnie te pierwsze (bo LCD-3 trzeba traktować jako typowo kanapowe rozwiązanie, egzotycznego partnera dla tego, jak i każdego innego DAPa) słuchawki z koreańskim odtwarzaczem stworzyły genialny duet. Momentum są same w sobie świetne i potrafią zagrać ze wszystkim co najmniej dobrze, ale tutaj to było TO. Wszystkie cechy słuchawek, walory, to za co je cenię, w przypadku tego połączenia uległy spotęgowaniu, było tak jakbym skorzystał z soczewki ogniskując zalety niemieckich nauszników (ustawione na mid). Na marginesie, nowe oprogramowanie, wprowadza m.in. szery zakres kontroli nagłośnienia w przypadku plików DSD. Te, faktycznie, same w sobie są wyraźnie cichsze od PCM, dla niektórych skala jaką Koreańczycy zaproponowali we wczesnych wersjach oprogramowania mogłaby być niewystarczająca. Poprawka zmienia ten stan rzeczy, z tego co informuje producent. Z IEMami (profesjonalne monitory Westone UM 20 Pro) jakoś na razie Calyx nie chce się za bardzo dogadać, zobaczymy co przyniesie przyszłość, natomiast drugie z wymienionych nauszników: LCD-3 tworzą udany mariaż, z jednym zastrzeżeniem: nie uzyskamy tutaj bardzo głośnego grania, poziom będzie wg. mnie satysfakcjonujący dla większości użytkowników, jednak znajdą się tacy, którzy chcieliby więcej. Pozostawiając kwestię głośności na boku, Audeze tworzą bajeczną kombinację z opisywanym sprzętem, mamy wszelkie zalety tych słuchawek podane na tacy, co jest sporym osiągnięciem zważywszy na źródło (czy raczej, precyzyjniej, na wzmacniacz wbudowany w DAPie, który jak widać jest zdolny do wysterowania takich nauszników). Musiałem szybko zdjąć je z głowy, bo po pierwsze znowu zarwałbym pół nocy, po drugie …akurat bateria była już częściowo rozładowana, a LCD-ki szybko zredukowały poziom energii w akumulatorze do zera.

Calyx M to – po pierwszych sesjach – przepiękne barwy, wybitna średnica, znakomity, zróżnicowany bas. To ciepłe granie, bardzo analogowe w charakterze, w ogóle nie cyfrowe. To główne zalety prezentacji tego urządzenia. To poziom HM-901, to lepszy odtwarzacz od AK 120, w przypadku AK 240 zaś – cóż – na razie topowy Astell & Kern pod pewnymi względami nadal jest wyjątkowy, najlepszy w swojej klasie. Czymś, co szczególnie zasługuje tutaj na uwagę jest zszycie niskiego zakresu z średnicą, coś co decyduje o całościowym odbiorze muzyki, coś co w tym wypadku jest (jak na przenośne źródło) cholernie dobre. Druga rzecz to dynamika. Niby mobilne źródło, a potrafi w tej materii zadziwić. To wszystko odnosi się do umiejętności sonicznych, pozostaje mieć nadzieję, że producentowi uda się zoptymalizować działanie odtwarzacza, wydłużając czas jego działania na baterii (to po pierwsze) oraz usprawni samo oprogramowanie (po drugie). Odnośnie pierwszego problemu, może być to trudne do zrealizowania, biorąc pod uwagę zastosowanie układu ESS9018 Sabre, który jest kością stosowną w urządzeniach stacjonarnych, nie przenośnych. Producent wspomina, że Calyx M to klasa flagowego przetwornika Femto. Nie wiem, nie słuchałem tego urządzenia, nie wiem jak brzmi, ale może być coś na rzeczy, bo ten DAP wykracza poza świat mobilnego, przenośnego grania, może być ciekawym rozwiązaniem także w charakterze stacjonarnego przetwornika C/A dla źródła komputerowego. W ogóle, biorąc pod uwagę jego gabaryty, baterię, może okazać się, że wraz ze stacjonarnymi nausznikami (scenariusz #1) oraz komputerem (scenariusz #2) podpięty pod resztę stacjonarnego toru, Calyx M będzie raczej nie na wynos, a jako coś do wykorzystania w domu, z laptopem, albo w gabinecie, jako element zestawu desktopowego, z wysokiej klasy nausznikami właśnie. Może więc nie przenośny, tylko osobisty? Zobaczymy co wniesie nowe oprogramowanie, jak poradzą sobie inne IEMy, czy sprzęt czymś nas jeszcze zaskoczy. Zapraszam do galerii poniżej, jednocześnie chcę podziękować dystrybutorowi, firmie GFmod za wypożyczenie DAPa do testów…

» Czytaj dalej

Najbliższe publikacje: Audeze LCD-3, nowe Pylon Pearl Monitor oraz FiiO X1

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Calyx-M

Takie mamy plany na najbliższe kilkanaście dni. Zakres tematyczny jak widać mocno urozmaicony, a w okresie świątecznym (będzie trochę czasu, to nadrobimy zaległości) z innej, handheldowej beczki – Pebble, iPad Air 2 oraz niespodzianka, coś o czym kiedyś wspominaliśmy, ale trzeba było poczekać aż rzecz przestanie być ciekawostka (podobnie jak z Pebble poniekąd), a stanie się ciekawym uzupełnieniem klasycznych interfejsów komputera osobistego, uzupełnieniem dla myszy, gładzika oraz klawiatury. Mam także na tapecie dwa artykuły dotyczące urządzeń już przez nas opisywanych, a które po odpowiednich modyfikacjach mogą z powodzeniem stanowić główne źródła cyfrowe – chodzi rzecz jasna o Squeezeboksa Touch oraz tablet PC odpowiednio zoptymalizowany pod audio. Nie będą to literalnie testy (zresztą, w przypadku SB takowy się u nas pojawił), a artykuły opisujące co można osiągnąć, wykorzystując starsze, albo nietypowe rozwiązania na polu plikowych źródeł muzyki.

Poza tym możecie spodziewać się zapowiedzi zupełnie nowych produktów – trafią do nas niebawem m.in. odtwarzacz osobisty Calyx M (odpowiednik DAPów Astell & Kern), system streamingowy / multiroom VOCO oraz bardzo eleganckie radyjko, odtwarzacz strumieniowy Revo SuperConnect. Opiszemy także wzmacniacz słuchawkowy FiiO E11K oraz słuchawki dokanałowe Westone UM 20 Pro. Zobaczymy także ile wart jest stylizowany na gitarowy piecyk głośnik bezprzewodowy Marshalla (na marginesie z tym Marshallem to akurat ma to tyle wspólnego, że ktoś tu wykupił prawo do marki, ale mniejsza…). Będzie także problemowy tekst o najlepszych odtwarzaczach softwareowych pod MacOSa, sprawdzimy programy na iMaku, wyposażonym w interfejs M2Techa. Dodatkowo sprawdzę i porównam jakość muzyki odtwarzanej bezprzewodowo z AirPlay,a @ AirPort Express /D3020 vs. transmiter Nuforce TXu/AirDAC/D3020 vs DLNA @ DS110j/Audio Station -> USB -> wzmacniacz D3020. Będzie to chyba jedyne takie porównanie w sieci, popularnych oraz nietypowych sposobów strumieniowania muzyki z komputera. Jako, że jw. mam testować system streamingowy / multiroom VOCO (mam także, do porównania, rozwiązania Sonosa) będzie można wyrobić sobie opinię na temat dostępnych na rynku rozwiązań (sporo na ten temat pisaliśmy wcześniej, vide teksty o Squeezeboksach, urządzeniach audio obsługujących lepszą jakość via BT (aptX) etc.).

Wreszcie na zakończenie tej wyliczanki, warto napisać coś o materiale źródłowym. Pojawi się u nas krytyczny artykuł o bardzo niesatysfakcjonującej (delikatnie rzecz ujmując) jakości nagrań cyfrowych oraz nowych wydań na fizycznym nośniku (czarna płyta). Najnowsze płyty potrafią skutecznie zniechęcić do kolekcjonowania muzyki na winylach, piszę to ze smutkiem, bo widzę że niektórzy zwyczajnie postanowili zarobić nieuczciwie pieniądze, oferując lichy produkt, często taki, który nadaje się tylko do reklamacji, do kosza. Wydania z kiepskiej jakości źródła plikowego (tak, tak kompresja stratna się kłania, koszmar!), fatalne nacinanie krążka, skutkujące takimi trzaskami, że przechodzi ochota na słuchanie po przesłuchaniu pierwszego utworu, fatalna jakość utworów kończących daną stronę płyty etc. etc. etc. Naprawdę można się nieźle wkurzyć! I to wszystko nie w ramach ruletki typu płyta po milionie odtworzeń, w stanie tragicznym, za pięć złotych sztuka, tylko nowe, zupełnie nowe wydania, gdzie za krążek życzą sobie sto, albo więcej złotych. Tak to niestety, nierzadko, wygląda….

W redakcji: wzmacniacz przenośny E11K, dokanałówki Westone UM 20 PRO

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Tytułowe E11&UM20PRo

Odtwarzacz X1 to nie wszystko co do nas dotarło z Warszawy. Wzmacniacz przenośny E11K Kilimanjaro2 firmy Fiio to jedna z najciekawszych konstrukcji tego typu, jakie można obecnie spotkać na rynku. Dokanałówki Westone UM 20 Pro to dwuprzetwornikowa wersja profesjonalnych monitorów z serii IEMów, które już u nas zagościły, które przetestowaliśmy na naszych łamach (patrz test UM 30 Pro). Bardzo wysoka ocena wyższego modelu, wręcz entuzjastyczna, w jakiś sposób sugeruje co nas czeka w przypadku 20-ek… tzn. po założeniu miałem podobne spostrzeżenia: ALE TO JEST WYGODNE. To zwyczajnie najlepsze z dokanałówek odnośnie wygody, ergonomii jakie miałem okazje użytkować. Wspominałem, że nie jestem fanem dokanałowych słuchawek, zwyczajnie preferuję modele nauszne, ale w tym wypadku „jestem kupiony”, to naprawdę mistrzostwo dopasowania. Z dobrze dobranymi gumkami można te Westony traktować jako alternatywę dla customów. To jeden z kluczowych aspektów użytkowych dla tego typu produktów, według mnie równie ważny co walory soniczne. Przy czym także w tym aspekcie seria UM wypada zacnie, trójprzetwornikowy model grał pięknie, zobaczymy jakie różnice w brzmieniu zaserwuje wersja z dwoma przetwornikami. 

Odnośnie E11K, to nie jest to pierwszy wzmacniacz słuchawkowy od FiiO jaki testujemy. W przypadku wcześniej przetestowanych urządzeń miałem pewne zastrzeżenia do brzmienia, a konkretnie, miałem zastrzeżenia do „cyfrowego nalotu” jaki dało się zauważyć, do chłodu, do braku emocji. Z drugiej strony precyzja, czystość brzmienia, umiejętności kreowania całkiem sugestywnej przestrzeni, sceny, stanowiły mocne punkty przetestowanych konstrukcji. Czy E11K zagra inaczej, w innej manierze, bardzo jestem ciekawe jak to wypadnie „w praniu”? Sprawdzę to, skonfrontuję, mając w zanadrzu nie tylko X1, ale także DAC/AMPa E07K Andes (który służył nam kiedyś dzielnie, którego przetestowaliśmy na HDO – teraz udało się wypożyczyć inny egz. do porównań). Na tapecie mam także E12 Mount Blanc, dużo droższy, topowy że tak powiem, przenośny AMP ze stajni FiiO – jak widać sprawdzimy najnowszy asortyment tego producenta. Poniżej parę zdjęć przestawionych powyżej produktów…

» Czytaj dalej

Audio Show 2014 – nasza fotorelacja

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
zdjęcie 2-14

Impreza w Warszawie jest drugą po monachijskim High-Endzie wystawą branżową na Starym Kontynencie. Hotelowe kanciapy mają swoją atmosferę, pytanie czy w przyszłości nie byłoby jednak dobrze znaleźć jakieś inne miejsce wystawiennicze. Innymi słowy, czy Sobieski, Tulip oraz Bristol nie stanowią pewnego ograniczenia? W końcu, jak chwala się organizatorzy, Audio Show z roku na rok się rozrasta, jest „go” więcej, przygotowuje się więcej atrakcji (ograniczenia lokalowe nie pozwalają na uczestnictwo większej części odwiedzających, zazwyczaj jest to promil tych, którzy na wystawie się pojawili). Z drugiej strony jest coś magnetycznego w tych jw. kanciapach, tzn. przypominają one nasze mieszkania, pokoje które wielbicielom dobrego brzmienia służą że tak powiem na co dzień. To o tyle ważne, że gdzie indziej mamy po prostu hale. A może zwyczajnie uzupełnić to co jest o dodatkowy obiekt konferencyjny? To byłby wg. mnie strzał w dziesiątkę, dodatkowo taki ruch pozwoliłby na dużo liczniejsze uczestnictwo zwiedzających, bez odgórnie narzuconego limitu. Niestety, jak zwykle, w „godzinach szczytu” na wąskich korytarzykach, niewielkich pomieszczeniach trudno o komfort, skupienie, możliwość rozmowy… to jest właśnie problem: gdzie by tu porozmawiać, jednocześnie nie przeszkadzając słuchającym, dodatkowo nie tracąc możliwości omówienia czy podpytania o szczegóły z dostępem do danego produktu, sprzętu audio? To trudne do osiągnięcia bez względu na warunki, jednak w trzech wspomnianych hotelach, po prostu nie da się sensownie rozwiązać.

Fajnie, że w tym roku można było w tylu miejscach skorzystać z topowych słuchawek. Trend słuchawkowy jest wyraźnie zauważalny, każdy chce mieć w ofercie jakiś wzmacniaczyk, promuje swoje produkty wysokiej klasy słuchawkami. Było tego naprawdę sporo, pojawili się nowi gracze (może nie do końca nowi, bo dwa lata na rynku to dzisiaj sporo, sporo bo wielu próbuje, ale niewielu się faktycznie udaje). Bardzo cieszy ogromna reprezentacja rodzimej myśli technicznej, dziesiątki producentów z Polski, firm, entuzjastów, osób którym się chce. Często mówimy o dojrzałych wyrobach, sprzęcie który zarówno od strony brzmienia, jak i designu prezentuje światowy poziom. Nie ma tu żadnej przesady, a to że nam się rynek ogólnie rozwija, widać także po dużej liczbie nowo wprowadzanych marek. Dobrym przykładem niech będzie Audeze, do niedawna nieobecne u nas, nieobecne bo – jak się okazało – niezainteresowane dwa-trzy lata temu wprowadzeniem swoich produktów do Polski. Amerykanie zauważyli w końcu, że to nie jest jakiś tam marginalny ryneczek, że to prężnie rozwijająca się gospodarka, że jest popyt na produkty audio, i to nie tylko te budżetowe produkty. Teraz jesteśmy w gronie paru państw, gdzie się te słuchawki oficjalnie sprzedaje w Europie, zastąpiliśmy Czechów, którzy wcześniej handlowali tymi nausznikami, ale stracili prawa do sprzedaży na rzecz Polaków. Symptomatyczne. Odnośnie rodzimych produktów, widać ruch w każdej dziedzinie: w głośnikach, słuchawkach, elektronice, kablach, akcesoriach. To naprawdę cieszy. Cieszy, bo nie tylko Polak zarobi, nie tylko kupi coś często dużo wartościowszego niż to, co oferują inni, ale dodatkowo odniesie sukces poza granicami naszego kraju. Są pierwsze tego przykłady i oby nie ostatnie. Nasz rynek nie jest – z oczywistych względów – w stanie wyżywić dużego, prężnego producenta, trzeba pomyśleć o eksporcie i to, jak pokazuje parę opisanych poniżej przykładów, może się udać. Porozmawiałem z wieloma producentami, z dystrybutorami, z osobami przedstawiającymi swoje produkty ( w tym topowych marek audio). To wszystko znajdziecie niebawem pod zdjęciami (opis będzie dzisiaj wieczorem wprowadzony). Teraz duża porcja zdjęć, z krótkim komentarzem, który jak wyżej zostanie niebawem uzupełniony… Smacznego ;-)

» Czytaj dalej