LogowanieZarejestruj się
News

Słuchawkowy olimp: testujemy Audeze LCD-2 oraz Final Audio Design Pandora Hope VI

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Audeze&FinalAudioDesign_tyt

Do testów na HDO trafiły właśnie topowe modele nauszników z Japonii oraz Ameryki. Japoński produkt nieznanej dotąd u nas, młodej marki Final Audio Design (dystrybutor w Polsce, firma Fonnex) – dynamiczne słuchawki o konstrukcji zamkniętej Pandora Hope VI (3499 zł) wyposażone w 50mm przetworniki (zastosowano hybrydowy system, w którym równolegle występują dynamiczny przetwornik o średnicy 50mm oraz przetwornik z kotwicą zrównoważoną) to pierwsza propozycja, druga z przeciwległego krańca ziemi… planarne Audeze LCD-2 (dziękujemy firmie Audiomagic za użyczenie egz. do testów). LCD-2 to nie jest najwyższy model (mamy jeszcze LCD-3, poza tym ostatnio producent wprowadził nowe modele serii X), ale to topowa konstrukcja, kosztująca c.a 950$, u nas 4299 złotych, która wraz z testowanymi u nas produktami chińsko-amerykańskiego HiFiMANa stanowi alternatywę dla high-endowych słuchawek dynamicznych, oferowanych przez takich potentatów jak Sennheiser, AKG czy Beyerdynamic. Widać tu wiele podobieństw ze znanymi (szerzej, tzn. dostępnymi szerszemu gronu melomanów) słuchawkami Grado, brzmieniowo jest to niewątpliwie konkurencja dla wspomnianych ortodynamików HiFiMANa. Niebawem powinny się u nas pojawić HE-6 i to właśnie one będą głównym przeciwnikiem dla tytułowych Audeze.

Test przeprowadzimy w dobrze znanym nam środowisku… idealnym partnerem będzie tu wzmacniacz słuchawkowy Musical Fidelity M1HPA oraz nasze cyfrowe oraz analogowe źródła (gramofon NADa), sprawdzimy także jak sobie ww. słuchawki poradzą z amp/dakami (Beresfordem oraz produktami Beyerdynamika, które także niebawem do nas trafią). Mam nadzieję, że w czasie testowania dojedzie także AMI DS5 – wzmacniaczo-dac z Nipponu, który zbiera świetne recenzje. Nie omieszkam także wykorzystać w teście dla porównania naszych red. K701 oraz HD-650, jak również sprawdzić czy obecne integry mogą w zadowalający sposób napędzić takie jw. nauszniki (mam tu głównie na myśli D3020). Rzecz jasna sprawdzimy jak się ma LCD-2 do propozycji Japończyków. Pandora Hope VI to wg. mnie jeden z najciekawszych produktów, jakie miałem okazję testować w ostatnim czasie, a patrząc przez pryzmat ceny wręcz jeden z najlepszych w kategorii koszt – efekt – wartość nabyta (popatrzcie na fotogalerię z opisem na naszym profilu na fb, względnie na te kilka wybranych zdjęć poniżej…). Poza nausznikami FAD trafiły do nas dokanałówki Heaven IV, będą kolejnym modelem jaki opiszemy w wielkim teście słuchawek przenośnych, jaki nam się kroi. Poniżej galeria (na profilu https://www.facebook.com/hdopinie dwie osobne fotogalerie prezentujące opisane powyżej konstrukcje).

» Czytaj dalej

Trafi do nas nowy, topowy wzmacniacz Beyerdynamika – model A2

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
beyerdynamic_a2_fot2

Premiera urządzenia odbędzie się na monachijskim high-endzie, do nas powinno trafić jeszcze w maju. Będzie to topowy model, prawdopodobnie w Polsce cena zostanie ustalona na poziomie sześciu tysięcy złotych. To, co wyróżnia tytułową konstrukcję, to możliwość bardzo precyzyjnego dopasowania (będzie można to ustawić) impedancji, co oznacza w praktyce, że dopasujemy konfigurację wzmacniacza do konkretnych słuchawek. A to jeszcze nie wszystko, bo wejścia audio także dadzą się regulować – każde podpięte źródło audio skonfigurujemy w A2 tak, aby zagrało jak najlepiej. Znakomicie! Sprzęt wykonano ręcznie, dobierając starannie poszczególne elementy, montując je w taki sposób, aby nie było niepożądanych interferencji, rezygnując przy tym ze zintegrowanych układów, co ma w sumie zagwarantować bardzo precyzyjny, szczegółowy dźwięk. Ciekawe, czy za tą analitycznością pójdzie w parze muzykalność, przyjemność w odbiorze. Przekonamy się o tym mam nadzieję już niebawem. Innym urządzeniem, które do nas niebawem trafi będzie przenośny wzmacniacz / DAC A2oo. O tym produkcie już wcześniej informowaliśmy. To nic innego, jak Astell & Kern AK10 (rivier), który trafia do Europy pod inną marką (Beyerdynamika). Sprzęt doczeka się tradycyjnej zapowiedzi, jak tylko do nas fizycznie trafi. Zdradzę tylko, że mamy zamiar sprawdzić jego możliwości kompleksowo, na paru mobilnych platformach – z najnowszymi iPadami, z tabletem Nexus, z tabletem PC wreszcie jedną z Lumii (tutaj – coś czuję – bez powodzenia, ale zobaczymy…). Poniżej, w rozwinięciu, specyfikacja stacjonarnego A2

» Czytaj dalej

Zapowiedź wielkiego testu dokanałówek: Westone UM30 Pro, EarSonic SM64…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Westone UM30 PRO_1

To nie jedyne dokanałówki, które doczekają się omówienia na HD-Opinie.pl. W ramach jednego, zbiorczego artykułu przeczytacie również recenzje HiFiMANa RE-600 oraz Astell&Kern AKR-01. W sumie więc publikacja będzie obejmować opis czterech różnych konstrukcji (ww. oraz tytułowe Westone UM30 Pro i EarSonic SM64, modeli z wyższej półki. Osobnego artykułu doczekają się EarSoniki S-EM6… to opublikujemy jeszcze w bieżącym miesiącu. Ostatni z wymienionych produktów jest na tyle intrygujący, ciekawy, że postanowiłem poświęcić mu osobny tekst – zasługuje na to. Wspomniane recenzje będą także opisem usług streamingowych – obecnie sprawdzamy wszystkie dostępne w Polsce serwisy: WiMP, Spotify oraz Deezer, jak również te, które można przy pewnych zabiegach, słuchać w naszym kraju (Pandora, iTunes Radio)… być może wykluje się z tego duże omówienie, na razie będę opisywał nasze wrażenia podczas testowania wymienionych powyżej dokanałówek. Na tym skupiłem swoją uwagę, co nie oznacza że nie podpięliśmy słuchawek pod tor stacjonarny. Owszem, zrobiłem to, z tym że dokanałówki podpięte były pod testowanego u nas NADa D3020, nie podpinałem ich do M1 HPA, bo według mnie nie miałoby to większego sensu. Cyfrowa integra NADa była tutaj jak znalazł – strumieniowałem muzykę z naszego serwera NAS za pośrednictwem podpiętego (analogowo) NuForce AirDAC… opartego na transmisji SKAA, adaptera współpracującego z komputerem oraz handheldami Apple. Nasz test tego urządzenia możecie znaleźć tutaj. Rzecz jasna głównie słuchawki grały na AK240, HM-901 oraz iPodzie / iPhone. Poniżej krótka fotogaleria z nadesłanymi niedawno produktami Westone oraz EarSonika…

» Czytaj dalej

Testujemy produkty Bowers & Wilkins: słuchawki P3, P5 oraz głośniki AirPlay Z2 (Zeppelin Mini), A5

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
P5_2

Na naszych łamach znajdziecie recenzję topowego głośnika Zeppelin Air, teraz przyjdzie kolej na produkty z niższej półki – nową wersję Zeppelina Mini oraz głośnika A5 (oba produkty oferują strumieniowanie w ramach technologii AirPlay), jak również słuchawki nauszne – model P3 oraz P5. Niewykluczone, że listę uzupełnimy o nowe P7 oraz głośnik bezprzewodowy A7 (produkty znajdujące się na szczycie oferty B&W w zakresie słuchawek oraz bezprzewodowych głośników). Punktem odniesienia będzie nasze redakcyjne cygaro, które można uznać za sprzęt referencyjny w swoim segmencie. Zobaczymy co wyjdzie z porównania tych urządzeń. Moim zdaniem Bowers powinien zaoferować coś dla użytkowników Androida – na razie cała oferta budowana jest pod kątem Apple. Pomijanie wielu potencjalnych klientów nie jest dobrym pomysłem. Rzecz jasna można ściągnąć aplikacje z Google Play umożliwiającą streaming w ramach AP, jednak firma powinna stworzyć według mnie linię produktową przeznaczoną dla użytkowników innych platform (złącza microUSB, technologie DLNA/uPnP, wprowadzenie opcji strumieniowania via Bluetooth z obsługą aptX).

Pod tym względem konkurencja oferuje więcej (przykładem testowane u nas produkty Harman Kardona, które można uznać za wzorzec uniwersalności). Brzmieniowo B&W jest, co tu ukrywać, lepsze, czasami dużo lepsze, ale od strony funkcjonalności nie jest już tak dobrze. Wsparcie też nieco kuleje (choć obecnie jest z tym lepiej), pamiętam problemy z Zeppelinem przez pierwsze parę miesięcy użytkowania. To drogi sprzęt i tutaj nie powinno być żadnych problemów, a jeżeli takowe się pojawią (-ją) obowiązkiem producenta jest ich jak najszybsza eliminacja. Warto przy okazji wspomnieć, że obecnie strumieniowanie w ramach AirPlay, korzystanie z bezprzewodowych głośników to często możliwość słuchania muzyki o jakości płyty CD (np. WiMP HiFi), a nawet odtwarzania gęstych formatów, hi-resów (zazwyczaj wsparcie dla materiału 24/96). Przyszłość przyniesie dalsze rozszerzenie funkcjonalności, szczególnie w sytuacji, gdy Apple zdecyduje się na sprzedaż w iTunes plików hi-res. Można zatem spodziewać się dynamicznego rozwoju tego segmentu rynku. Odnośnie zaś słuchawek, B&W podobnie jak praktycznie wszyscy wielcy producenci audio, próbuje zainteresować swoimi produktami wymagających melomanów, z tym że celuje głównie w tych słuchających na handheldach, nie w domu (ewentualnie model P7 można uznać za coś do stacjonarnego słuchania, pozostałe produkty to sprzęt typowo mobilny). Poniżej krótka galeria przedstawiająca opisane powyżej produkty…

» Czytaj dalej

Recenzja kolumn głośnikowych Pylon Pearl 25

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
zestaw_glosnikowy_pearl_25_pylon_audio

Pierwszym, przetestowanym przez nas zestawem polskiego producenta kolumn głośnikowych – firmy Pylon Audio – były podstawkowe Perły. Słuchałem podłogówek, które brzmiały bardzo podobnie, na tle podobnie, że nie zdecydowaliśmy się na ich osobny test. Powracamy do Pereł, bo nowe 25-ki to zasadniczo coś zupełnie innego, według mnie kolumny, które można by zaliczyć do nowej, innej serii… to produkt, który stanowi oryginalną, nową propozycję w katalogu firmy. Już patrząc na konstrukcję, wiedziałem, że porównanie z poprzednią serią będzie ciekawym doświadczeniem – nowe kolumny zagrały na tyle odmiennie, że możemy mówić o głośnikach otwierających nowy rozdział, o brzmieniu nie będącym kalką wcześniejszych modeli, do tego wg. mnie bardzo dobrze wpasowującym się w całość oferty Pylon Audio. To coś zupełnie innego od topazowych 15-ek, bliżej do 20-ek, trójdrożne Sapphire to także inna bajka. Patrzę z podziwem na to, co robi producent, nie idąc na łatwiznę, proponuje różne, dopasowane pod różne gusta (vide wspomniane Szafiry, czy tubowe Ambery) produkty, które sprawdzą się w bardzo różnych, krańcowo odmiennych konfiguracjach, co więcej będą także w zależności od modelu oferować określone (muzycznymi upodobaniami) brzmienie. Przekrojowa oferta, możliwość dobrania głośników, które najlepiej dopasują się do naszych preferencji to coś, co trudno znaleźć w katalogu jednej firmy. Zazwyczaj mamy określony sposób reprodukcji, utożsamiany z daną firmą, jeżeli chcemy czegoś odmiennego to musimy skierować się w stronę innych rozwiązań.

W przypadku Pylona jest inaczej. Wiem o tym, bo przesłuchałem wszystkie oferowane przez tego producenta produkty. No może z małym wyjątkiem – nie słuchałem jeszcze centralnego oraz małych kolumienek na tył (wszystko to, w ramach zestawu firmowego dla kina domowego). Niebawem to się zmieni, będziemy bowiem testować cały zestaw 5.0 oparty na Topazach 20 oraz Perłach (wspomniany central oraz tylne kolumienki efektowe). Dwudziestki piątki to nowy rozdział, to kolumny, które uzupełniają ofertę o coś, co potrafi nagłośnić naprawdę duże pomieszczenie, co dysponuje bardzo dużą mocą, co potrafi zagrać z niebywałą wręcz dynamiką. I najważniejsze, coś, co dysponuje fantastycznym basem. To właśnie ten element zwraca na siebie uwagę i powoduje, że te kolumny wywarły na mnie wrażenie porównywalne z Topazami 20. Właśnie tak – opisywana konstrukcja oraz nasz produkt 2012 roku, to dwa wg. mnie najlepsze zestawy jakie oferuje Pylon, albo inaczej, dwa które bezapelacyjnie są na czele mojego rankingu. O tym dlaczego 25-ki uznałem za odkrycie podobne do Topazów 20-ek, dlaczego ten produkt w swojej kategorii cenowej jest bezkonkurencyjny… o tym wszystkim przeczytacie poniżej. Zapraszam do lektury recenzji kolumn głośnikowych Pylon Pearl 25

» Czytaj dalej

Office dla iPada – oczekiwana premiera

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Office for iPad mock image

Wreszcie Microsoft wprowadził swój sztandarowy produkt na tablet Apple. Wcześniej co prawda oferował aplikację dla iPhone, ale nie tego oczekiwano od giganta z Redmond. Biorąc pod uwagę dzisiejsze trendy w biznesie, w korporacjach, zjawisko BYOD (Bring Your Own Device), znaczne nasycenie firm tabletami (u nas dopiero ten proces następuje) MS w sumie nie miał wyjścia. Czy tak późne wprowadzenie Office na ekrany najpopularniejszych na rynku tabletów było celowym działaniem, mającym zachęcić klientów do nabycia własnych produktów (Windows RT, 8, tablety Surface)? Według mnie nie. To właśnie wersja dla iPada jest pierwszym, przeznaczonym dla tabletów wariantem Office – na Surface mamy wersję pulpitową, na kafelkowego Office przyjdzie jeszcze poczekać. To mądre posunięcie Microsoftu, widać że ktoś tu rzecz gruntownie przemyślał od strony strategii produktowej. Brawo! Microsoft starał się opracować kompletny, pod pewnymi względami innowacyjny pakiet oprogramowania pod iOSa, dla najpopularniejszego tabletu na rynku. Firmie udało się dopiąć swego i w moim odczuciu Office dla iPada jest co najmniej dobry, żeby nie powiedzieć znakomity. Na wstępie, pamiętajmy, że warunkiem skorzystania z nowego software jest zakup Office 365. Niektórzy od razu w tym miejscu zaprzestaną czytania, bo nie mają zamiaru nabijać kieszeni gigantowi, płacąc abonament. Uważam, że takie postępowanie (choć zrozumiałe, w końcu nadal wielu z nas przyzwyczajonych jest do zakupu czegoś fizycznego, w pudełku, płyty, programu na własność) jest błędne. Obecnie nie tylko zmienia się diametralnie kwestia dystrybucji oprogramowania (sieć), ale przede wszystkim zmienia się nasze użytkowanie, sposób w jaki korzystamy z software. I Office 365 znakomicie tutaj pasuje, bo to produkt typu usługa, a nie program w umownym pudełku. Właśnie, kupujemy, czy nabywamy prawa do korzystania z usługi pt. Office i możemy liczyć na kolejne wersje, na pełen support przez cały okres użytkowania, teoretycznie na zawsze. To raz, dwa cena abonamentu choć wydaje się wysoka (99,99$ za rok, po pierwszym roku aktywowania pakietu), w konfrontacji z benefitami nie wygląda wcale na przesadzoną. Pięć stanowisk komputerowych (PC/Mac), tablety, smartfony… Innymi słowy możemy w pełni korzystać z wielostanowiskowego pakietu, dodatkowo edytować dokumenty na tablecie, czy przeglądać je na ekranie smartfona plus 60 minut darmowego użytkowania Skype (mc) oraz 20GB konto na OneDrive. To naprawdę niezła oferta, nie mająca odpowiednika na rynku. Poza tym istnieje możliwość zakupu pakietu dla studenta (4 letni abonament, 20$ na rok) lub wersji jednostanowiskowej (69$ – w tym wypadku to się zupełnie nie opłaca). Piszę o tym wszystkim w temacie poświęconym wersji dla iPada nie bez przyczyny. Nie da się sensownie opisać pakietu dla tabletu Apple bez krótkiego przedstawienia o co w tym wszystkim chodzi. 

Microsoft wykonał kawał świetnej roboty, patrząc na interfejs, wygląd nowego Office dla iPada. Nie dość, że pakiet prezentuje się ładnie, elegancko, to jeszcze całość została gruntownie przemyślana pod kątem wykorzystania na ekranie dotykowym. To całkowicie nowy produkt w odróżnieniu od Office dla urządzeń z myszką i klawiaturą (specjalnie napisałem w taki sposób, bo poza PC/Mac mamy jeszcze tablety na Windowsie). Odpowiednio duże elementy poszczególnych składowych interfejsu są dopasowane do obsługi palcem (palcem, nie stylusem – innymi słowy nie ma konieczności zaopatrywania się w dodatkowe akcesorium… można to zrobić rzecz jasna, ale nie jest to wymagane do sprawnej obsługi). W Excelu mamy rozwijaną klawiaturę numeryczną ułatwiającą wprowadzenie formuł, świetnie przedstawia się kwestia dodawania obrazków do dokumentu… wszystko działa intuicyjnie, szybko, taki element bez problemu wyedytujemy/dopasujemy, rzecz jasna można w pełni formatować tekst – w ogóle całość od strony funkcjonalnej, jako żywo, przypomina wersję dla komputerów (możliwości, funkcje). To dobrze, bo wersja dla iPhone jest mocno ograniczona, a tutaj mamy wszystkie niezbędne narzędzia, mamy dobrze znany górny panel z jw. bardzo dobrze opracowanym pod kątem dotyku interfejsem. Warto przy okazji nadmienić, że każdy z nas może pobrać aplikację i korzystać z niej w trybie przeglądania dokumentów. To bardzo dobry ruch ze strony MS, w końcu niektórym osobom w zupełności wystarczy taka właśnie funkcjonalność – będą chcieli przeglądać na ekranie iPada swoje prezentacje, tabelki czy dokumenty z Worda, a dzięki możliwości przesłania na ekran (przejściówka na HDMI lub AirPlay & AppleTV) mamy bardzo dobre rozwiązanie do prowadzenia prezentacji. Aha i jeszcze jedno, wersja dla iPhone została właśnie zaktualizowana – możemy od teraz korzystać z tego software bez opłat (domowy użytek). W skład pakietu wchodzą: Word, Excel oraz PowerPoint. Do tego osobno mamy OneNote, integracje z Outlookiem – czyli (prawie) komplet. Ciekawe, czy MS udostępni w tej formie pozostałe swoje programy (np. Access Point)? Zobaczymy. Do instalacji potrzebujemy iOSa 7.

Podsumowując, w końcu użytkownicy jabłkowych handheldów otrzymali narzędzie gwarantujące zintegrowanie ich urządzeń z najczęściej użytkowanym oprogramowaniem biurowym. Dla Microsoftu, ale i dla Apple (myślę, że można tu mówić o strategii win-win, gdzie każdy wygrywa) to bardzo ważne wydarzenie, które pozwoli obu firmom zwiększyć bazę użytkowników, zwiększyć zyski. W końcu – jakby nie patrzeć – Android nie ma i raczej nie będzie miał takiej integracji (szczera niechęć Google do Microsoftu i vice versa) nie będzie oferował takich możliwości w kontekście zastosowań biznesowych. Surface to urządzenia, które nie są wg. mnie bezpośrednimi konkurentami dla iPada – Microsoft niewiele tu ryzykuje, a jednocześnie może być pewien, że baza użytkowników Office 365 zwiększy się znacząco (coś czuje, że będzie to prawdziwy szlagier, w ten sposób MS zapewni sobie dominację swojego pakietu biurowego – a to, nie ma tutaj wątpliwości, jest głównym celem wprowadzenia 365 na rynek). Sam chętnie skorzystam z tej oferty, bo nie widzę tutaj słabych punktów. To właśnie tak powinno wyglądać, tak działać. Patrząc na rzecz praktycznie, racjonalnie, mogę powiedzieć, że to się zwyczajnie opłaca. Koszt wykupu usługi pt. Office jest akceptowalny, pozwala na wielostanowiskową pracę (dwie osoby, coś ala małe biuro). Wreszcie.

» Czytaj dalej

Rzut okiem (uchem): słuchawki Marshall Monitor

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Marshall Monitor (5)

Bazowanie na legendarnej marce to zawsze parę dodatkowych punktów, gdy się chce coś sprzedać. To, czy za tym kryje się cokolwiek oprócz nazwy, to inna inszość, ale grunt żeby się kojarzyło. Nie, nie jestem przeciwnikiem tego typu zagrywek, w końcu ktoś może w ten sposób niechcący oddać należny hołd legendzie, albo …wręcz przeciwnie, a to już jakby nie patrzeć gorzej, mniejsza. Na szczęście w przypadku producenta tytułowych nauszników wstydu nie ma, odwrotnie – najwyższe w ofercie słuchawki nieźle wywiązują się z zadania bycia na topie (oferty). Co więcej, faktycznie w tym wypadku nawiązanie do piecy gitarowych ma solidne podstawy, jest uzasadnione. Marshalle (słuchawki) można od zgoła dwóch lat znaleźć na sklepowych półkach, czytaj świeżynka, ale dzisiaj w sumie trudno znać to za minus – w dobie gigantycznego runu na słuchawki, sytuacji w której kto żyw bierze się za produkcję nauszników, IEMów etc. takie „doświadczenie” jest czymś typowym dla tego segmentu rynku. Potencjalny nabywca może dostać kręćka od tego nadmiaru, od tej klęski urodzaju i wcale nie jest obecnie łatwo kupić tego typu produkt. I nie chodzi tutaj nawet o to, że łatwo się naciąć… nie, jest naprawdę sporo bardzo dobrych produktów, tyle że trudno się w tej mnogości rozeznać, a jak ktoś dodatkowo chce jak najlepiej wydać ciężko zarobione pieniądze to ma nielada kłopot.

Rozpiętość cenowa jest olbrzymia, można za stosunkowo niewielkie pieniądze nabyć coś, co zagra nie tylko dobrze, ale dużo, znacznie lepiej od konstrukcji za ok. 1000 złotych (mam tu na myśli Kossy, czy ostatni przebój budżetowy – Superluksy, tudzież testowane przeze mnie jakiś czas temu Brainwavz), można też wydać sporo, a potem pluć sobie w brodę, bo ani to ergonomiczne, ani wygodne, a już fatalnie jak jeszcze gra nie tak jakbyśmy tego chcieli. Ok, no i mamy te Marshalle, Monitory, co od razu (nazwa) wskazuje że będzie to dźwięk nie taki tam, a konkretny, studyjny może nawet (w końcu wiecie, monitory to domena studia nagraniowego, czyż nie?), że będzie to grało solidnie, na poziomie, że tym dźwiękiem zawstydzimy paru utytułowanych producentów słuchawek, którzy zęby zjedli na …mniejsza na czym zjedli. No dobrze, to teraz czas przejść do konkretów i pokrótce opisać to brzmienie, te słuchawki – zapraszam na recenzję nauszników Marshall Monitor

» Czytaj dalej

Testujemy kolumny podłogowe Pylon Pearl 25

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Pylon Pearl 25 (8)

Kolumny wygrzały się, mogę przystąpić do odsłuchów. Pierwsze wrażenia? Tym razem wszystko jest osadzone na bardzo solidnym fundamencie basowym. W przypadku monitorów bas choć wyraźnie zaznaczony, nie był tym na co zwracaliśmy przede wszystkim uwagę, w przypadku podstawowych Pereł to średnica stanowiła podstawę charakterystyki brzmieniowej kolumn. W przypadku 25-ek mamy dwa głośniki nisko-średniotonowe, dodatkowo port bass-refleksu zamontowano na samym dole, jest niewielki… te kolumny grają bardzo mocno, wręcz potężnie, inaczej – basu jest pod dostatkiem, przy czym wszystko harmonijnie się ze sobą łączy. Świetnie wypadają podczas odtwarzania koncertów… znakomite oddanie atmosfery, do tego bardzo dobra stereofonia, szeroka scena. Na szczęście nadal mamy znakomitą średnicę, wokale prezentują się wybornie, dodatkowo lepiej niż w poprzednikach wypadają wysokie tony. Brak ostrości, łączy się tu z precyzyjnym, bogatym w szczegóły brzmieniem. Jest parę rzeczy, które wyraźnie wyróżniają ten model na tle pozostałych kolumn z oferty Pylon Audio. Czy nowe kolumny są uniwersalne? Tego jeszcze nie wiem, na razie gram głównie koncerty, rock, ciężkie brzmienia i tutaj jest moc, jest drive, jest jw. sporo basu. Porównam kolumny zarówno do monitorów, jak i do serii Topaz (bezpośrednio do 20-ek oraz modelu podstawkowego, pośrednio do przetestowanych również u nas 15-ek). Warto zwrócić uwagę, że nowe kolumny są węższe od Pearl Monitor, zasadniczo różnią się zastosowanymi przetwornikami (mniejsze nisko-średniotonowce, o odmiennej konstrukcji, zupełnie nowy tweeter). Właściwie tylko na pierwszy rzut oka (patrz zdjęcia) wyglądają podobnie, ale zasadniczo to zupełnie nowe, inne głośniki (porównując do poprzednich podłogówek oraz monitorów). Poniżej kilka zdjęć nowych Pylon Pearl 25…

» Czytaj dalej

Matrix Mini-i w wersji PRO i bez w redakcji. Zabieramy się za testowanie…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Matrix New Mini-i_2

Poza pilotem (w PRO) oba urządzenia są jak bracia bliźniacy (jednojajowi) – są identyczne. Oznaczenia na obudowach nic nam nie mówią z czym mamy do czynienia. Co ciekawe numery seryjne sugerują, że są to urządzenia, które zeszły z taśmy dokładnie w tym samym czasie. Ot, jak wspomniałem, wypisz wymaluj bliźniacy. Sprzęt prezentuje się podobnie jak poprzednik, czyli prezentuje się bardzo dobrze. Gruby, srebrny, aluminiowy front, zwarta, dość ciężka, metalowa konstrukcja z dobrej jakości gniazdami (w obu przypadkach mamy dokładnie ten sam zestaw obejmujący także złącza XLR). Tańszy model, jak wspomniałem, pozbawiony jest pilota – to opcja, nie zrezygnowano z czujnika IR, jednak w tym przypadku trzeba liczyć się z koniecznością dopłaty za ten dodatek. Uniwersalna, aluminiowa gałka / przycisk pozwalają w pełni kontrolować DACa. Oczywiście na froncie znajdziemy bardzo ważny element wyposażenia, czytaj znajdziemy gniazdo słuchawkowe 6.3mm. Pamiętam, że w przypadku przetestowanego przez nas poprzednika mocno chwaliłem ten element… mam nadzieję, że będzie to wartościowy dodatek (choć to, w sumie, nietrafione słowo, bo Mini-i to na równi DAC jak i słuchawkowy amp). Oczywiście najważniejszą rzeczą z punktu widzenia możliwości jest wprowadzenie obsługi plików DSD (64/128). Sprawdzimy jak sobie nowe daki Matriksa radzą z odtwarzaniem takiego materiału, choć nie ukrywam że jestem sceptycznie nastawiony do marketingowego szumu jaki towarzyszy wprowadzaniu „nowych”, „lepszych” wersji starszych urządzeń od teraz obowiązkowo wyposażanych w możliwość odtwarzania plików DSF/DFF. Po pierwsze PCM wcale nie jest gorsze, bo i być nie może… mimo usilnych starań co poniektórych, mających na celu dyskredytację zapisu cyfrowego w tej, najpopularniejszej formie. Twierdzenie, że pliki DXD brzmią, czy wypadają w pomiarach (sic!) gorzej od DSD są kompletnie bezsensowne. U źródeł tej samo nakręcającej się machiny stoją rzecz jasna konkretne interesy. Mniejsza, że materiału tyle co kot napłakał, grunt że można zaoferować „nowe” wersje dotychczasowych produktów. O to wg. mnie, głównie w tym wszystkim chodzi…

Czy krytykuję zatem Matriksa? Nie, na szczęście tutaj zmiany nie ograniczają się do dodatnia obsługi nowego formatu. Absolutnie nie. W przypadku New Mini-i zastosowano zupełnie nowe, znakomite komponenty, które mam nadzieję zaowocują brzmieniem znacznie wykraczającym poza zakres ceny za jaką oferowane są oba urządzenia. Przypomnę tylko, że wersja bez PRO kosztuje 1525 zł, zaś model wyposażony w znakomitą kość ESS9016 Sabre (Ultra) 2258 zł. Patrząc przez pryzmat możliwości oraz wyposażenia to atrakcyjna oferta… rzecz jasna o tym, na ile czy bardzo atrakcyjna zadecydują walory brzmieniowe. Tak czy inaczej mamy tutaj kompletne rozwiązanie obejmujące DACa z obsługą wszelkich formatów, gotowego na hi-resy o jakości studnio mastera, wzmacniacz słuchawkowy, znakomite układy, czytelne ekrany OLED oraz wysoką jakość wykonania. Za europejskie, czy za amerykańskie odpowiedniki (funkcjonalno-konstrukcyjne) zapłacimy znacznie więcej. Sprzęt będzie miał okazję zagrać na aż pięciu (!) różnych zestawach głośnikowych. Będą to podłogowe Topazy 20, także podłogowe Pearl 25 oraz podstawkowe Topazy, aktywne Scansoniki jak również nasze pierwsze kolumny z oferty Pylon Audio – głośniki Pearl Monitor. Tak szeroki wybór kolumn to nie jedyna rzecz, jaką planujemy odnośnie testu tytułowych daków. Poza dwoma zestawami stereo (dzielony z końcówką oraz z integrą) przetworniki będą stanowiły wsparcie dla cyfrowego wzmacniacza, który ma szansę już teraz na tytuł urządzenia 2014 roku. Nic więcej nie powiem, bo chcę odpowiednio produkt zapowiedzieć, nie zdradzę więc na razie szczegółów. Ten „wzmak” jest emanacją zachodzących w audio zmian, do tego jest tak dobry, że naprawdę nie wiem po co ładować się w coś innego. Tak właśnie, tak dobry jest!

Powracając do przetworników Matriksa, obecnie seria Mini to trzy urządzenia: poza wymienionymi powyżej jest jeszcze świetny Mini Portable (nasz test tutaj). Konfrontowałem go ostatnio z kilkoma nowymi wzmacniaczami słuchawkowymi (zarówno stacjonarnymi oraz przenośnymi) i szczerze powiedziawszy ten sprzęt nadal wywołuje u mnie entuzjazm. Chciałem się jego pozbyć, bo pewne urządzenie na H bardzo, bardzo kusi, ale… jednak nie, jako DAC nie jest to rzecz wybitna, ale jako amp w moim odczuciu ma naprawdę niewielu konkurentów na rynku. Oba Mini-i wraz z przenośnym przetworniko-wzmacniaczem tworzą bardzo mocną ofertę, kompletną ofertę, szczególnie dla kogoś, kto nie stroni od słuchawek. Można zdecydować się na któregoś ze stacjonarnych przedstawicieli tej rodziny oraz Portable, aby uzyskać wysokiej klasy brzmienie zarówno w domu, jak i poza nim. Niewiele firm oferuje takie, kompleksowe rozwiązanie. Postaram się odpowiedzieć na pytanie czym różnią się odnośnie jakości dźwięku oba stacjonarne daki (czy model z Sabre Ultra wart jest dopłaty) oraz jak przedstawia się sprawa z mobilną konstrukcją, głównie pod kątem brzmienia ze słuchawek (choć Portable może być także z powodzeniem wykorzystywany jako DAC w torze z klasycznymi komponentami sprzętu HiFi). Na pewno nie zaniedbamy kwestii sprawdzenia wbudowanego w obu New Mini-i wzmacniacza słuchawkowego. Poza stacjonarnymi konstrukcjami, sprawdzę jak dobrze to zagra z IEM-ami. Szykuje się więc bardzo pracowity tydzień :-)

» Czytaj dalej

Kolejna premiera u Pylona – zestaw Pearl 25… już do nas zmierza

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
zestaw_glosnikowy_pearl_25_pylon_audio

Nowy zestaw to spora nowość w ofercie polskiego producenta kolumn głośnikowych. Tym razem linia Pearl została wzbogacona o zestaw zdolny do nagłośnienia naprawdę sporego pomieszczenia. Zestaw głośnikowy Pearl 25 został wpisany w muzykalny klimat utytułowanych Pearl 20 jednocześnie oferując większe możliwości w aspektach technicznych reprodukcji dźwięku. Zastosowaliśmy ten sam zestaw głośników który pracuje w Pearl 20 uzupełniając konstrukcje o dodatkowy wyspecjalizowany wooferInnymi słowy nowy Pearl 25 to większa moc, większa dynamika, większa skala dźwięku oraz brak konieczności tłumienia głośnika wysokotonowego. Kolumny dedykowane są pomieszczeniom 15 – 33 m2 w których odnajdą się optymalnie.

Nowy zestaw jest kontynuacją linii dotychczasowego bardzo dobrze przyjętego zestawu głośnikowego Pearl 20. Premiera najnowszej konstrukcji odbyła się przedwczoraj, 03.03.2014r. Koszt zestawu 1499 PLN, dostępne wybarwienia – wenge, orzech, czarny, dąb mleczny, calvados, biały hg oraz trufla. Głośniki już do nas zmierzają, będziemy pierwszym portalem który przetestuje te konstrukcje. Mamy możliwość sprawdzenia nowości z naszymi redakcyjnymi Topazami 20. Będzie to niewątpliwie ciekawe doświadczenie. Pierwotnie planowaliśmy test 20-ek, na nie też przyjdzie czas, jednak tytułowy produkt to coś nowego, o odmiennym układzie przetworników – liczymy na mocne wrażenia podczas słuchania :-) Poniżej parametry techniczne Pereł 25…

» Czytaj dalej