Poprzednik grał, jak na mikre rozmiary oraz najsłabsze jakościowo łącze bezprzewodowe (Bluetooth) bardzo dobrze. Nie tylko głośno, zadziwiająco głośno, jak na naprawdę miniaturową wielkość, ale do tego bardzo czysto. A to – w przypadku BT – spore osiągnięcie, szczególnie że mówimy o urządzeniu bez wsparcia dla kodeka aptX, który niweluje główne wady transmisji bezprzewodowej w „sinozębnym” standardzie. Do tego, jak to u Bose, nienaganna jakość wykonania (jest drogo, ale widać za co płacimy), wbudowana bateria… Na rynek trafił właśnie następca malucha, tym razem głośnik nam nieco urósł. Może się to przełożyć na jeszcze lepsze możliwości brzmieniowe, szczególnie że SoundLinka III wyposażono w aż cztery neodymowe przetworniki oraz dwa przeciwstawne radiatory pasywne. Nowy DSP ma pozwolić na głośniejsze granie, przy zachowaniu naturalności oraz dobrego odwzorowania poszczególnych zakresów dźwięku. Designersko nowość nawiązuje do stylu bauhaus, może się podobać minimalistyczna w formie, prosta stylistyka. Bose, będąc pewien swoich możliwości w zakresie ujarzmiania bezprzewodowego interfejsu BT, także w tym wypadku zdecydował się na klasyczne rozwiązanie – nie ma mowy o aptX, jest standardowy rodzaj transmisji A2DP. To, biorąc pod uwagę sporą cenę, trudno uznać za zaletę, z drugiej strony pamiętam naprawdę dobrą jakościowo transmisję w poprzedniku. Cóż, zobaczymy w teście jak to gra.
Podobnie jak we wcześniejszym modelu, także w przypadku SoundLink III sprzęt został wyposażony w litowo-jonowy akumulator, mający zapewniać nawet do 14 godzin odtwarzania muzyki na jednym naładowaniu. To duży progres, bo poprzednik mógł realnie grać maksymalnie do 10 godzin (typowo 8). Pytanie, czy te 14 dotyczy scenariusza cichego odsłuchu, czy też grania na poziomie 50-60% skali głośności? Głośnik waży niewiele ponad 1 kg, do tego jest bardzo kompaktowy, to gabaryty większej książki. Cena sprzętu wynosi 1299 złotych. To sporo, szczególnie, że mówimy o urządzeniu ze zwykłym BT, bez DLNA (WiFi) czy technologii AirPlay. Na ocenę trzeba poczekać do odsłuchów – sprawdzimy czy ponownie będzie to najlepiej brzmiące źródło Bluetooth bez obsługi kodeka aptX, czy faktycznie da się nim nagłośnić większe pomieszczenie? Nasz test SoundLinka to kolejna recenzja z cyklu „nowe audio”, urządzeń odległych od tradycyjnych zestawów muzycznych, jednocześnie coraz częściej uzupełniających, bądź „zastępujących” klasyczne rozwiązania. Napisałem „zastępujących”, bo często nabywcy nie są w ogóle zainteresowani typowymi zestawami stereo, obejmującymi kolumny, elektronikę… chcą coś lifestylowego, coś kompaktowego, dodatkowo dopasowanego do wyglądu nowocześnie urządzonych wnętrz. Niektóre produkty, jak choćby przetestowany przez nas Bowers&Wilkins Zeppelin Air udowadniają, że taki wybór niekoniecznie musi być obarczony jakościowym kompromisem, choć oczywiście dwie wysokiej klasy kolumny zawsze sprawdzą się (z zapasem) lepiej od tych wszystkich strumieniujących głośników.